Obudził
mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na zegarek – zdrzemnęliśmy
się, pół godziny.
-Halo ? -
Spytałam ostro.
- Jestem
tu od godziny i cię nie widziałem. Czyli Ethan'a nie ma, więc
może...
- Nie
dasz mi spokoju, co?
- Nie,
póki cię z nim nie zobaczę.
-
Będziemy niedługo.
-
Świetnie – koniec rozmowy.
- Kto to?
- Spytał Ethan.
- Sam –
spojrzał na mnie głupio – kolega ze szkoły.
- Masz
kolegów? - Spojrzałam na niego spode łba, a on się uśmiechnął
i dodał – co chciał?
- Żebym
poszła z nim na jesienny festiwal. Powiedziałam mu, że idę z tobą
i nie da mi spokoju, póki nas tam nie zobaczy – złapałam się za
głowę, a on podparł się na ręku i powiedział:
- To co,
idziemy – to nie było pytanie.
Wyciągnął
mnie z łóżka i zawlókł do łazienki. Przebrałam się w krótkie
spodenki i t-shirt, ponieważ było dziś gorąco. On także założył
luźniejsze ubranie i pojechaliśmy.
Surfside
Pier znajdowało się przy plaży. Był to duży park rozrywki z
kawiarniami, tłustym jedzeniem i masą atrakcji.
Ethan
zaparkował samochód przecznicę dalej, by mieć później łatwy
wyjazd i weszliśmy do samego serca hałasu, szaleństwa i królestwa
smażonego oleju. Ohyda... Nigdy nie przepadałam za śmieciowym
jedzenie, mimo że czasami je jadłam.
Przy
budce z hot-dogami i napojami spotkaliśmy Sam'a i jego kolegę,
który na imprezie u Elizabeth chciał się ze mną zabawić. Widząc
go, odruchowo zrobiłam krok w tył i złapałam ramienia Ethan'a.
- No w
końcu was widzę. Sam – wyciągnął rękę do Ethan'a, a on ją
uścisnął.
- Tak,
skoro masz dowód, to my już idziemy – mówiąc to patrzyłam się
na kolegę Sam'a.
On także
wpatrywał we mnie swój wzrok, jakby był zwolennikiem teorii
Aaron'a – byle by przelecieć.
Sam z
niechęcią kiwnął głową, więc pociągnęłam Ethan'a za sobą.
- Nie
pytam co to było – zaśmiałam się – gdzie idziemy?
- Do
domu?
- Och,
daj spokój. Te festiwale są fajne. Nigdy na nich nie byłaś?
- Raz –
zaczął się śmiać i usiadł na ławce.
Zajęłam
miejsce obok i powiedziałam:
- Ethan?
- Spojrzał na mnie – czy...czy ty... - chciałam zapytać o jego
uczucia do mnie, lecz spanikowałam, dlatego zapytałam – czy
pojechalibyśmy odwiedzić mamę juto?
- Dla
ciebie wszystko, mała – odparł i pocałował mnie w czoło.
Całą
scenę widział Aaron i Mandy, którzy właśnie podchodzili do nas.
- Proszę
proszę, nasze zakochańce – zaczęła Mandy.
Rozsiadłam
się wygodniej, ponieważ zapowiadało się na ciekawe
przedstawienie. Ethan wstał.
Mandy
cały czas coś mówiła, obrażała nas. Nie bardzo wiem jednak
jakie słowa padały z jej ust, ponieważ obserwowałam Aaron'a i
Ethan'a. Stali i mierzyli się wzrokiem, nic nie mówiąc i nic nie
robiąc. Było to zaskakujące i przerażające zarazem.
- Lena! -
Warknęła Mandy.
Wstałam
i bardzo spokojnie, poważnie i groźnie jej powiedziałam:
- Nie
takim tonem do mnie suko.
Zwróciło
to uwagę chłopaków, bo spojrzeli na mnie zaskoczeni. Nie
zareagowałabym tak wcześniej, ale Ethan dawał mi nie tylko
poczucie bezpieczeństwa. Dawał mi też siłę. W dodatku Mandy
nazwała go dupkiem, który mnie wykorzysta, więc...
- Co
proszę? - Spytała urażona.
- Głucha?
-
Przywalę ci – pogroziła mi palcem.
- Taa,
jasne. Prędzej złamiesz sobie paznokieć.
Zrobiła
krok w moją stronę i wymierzyła mi policzek. Byłam zaskoczona,
lecz potrafiłam się przed nią bronić. Dumna z siebie, uśmiechnęła
się, lecz nie na długo. Gdy odzyskałam świadomość, zacisnęłam
pięść i przywaliłam jej. Ją zabolało to mocniej niż mnie.
Złapała się za policzek obiema dłońmi, wymamrotała `zapłacisz
mi za to` i odeszła, wołając za sobą Aaron'a. Spojrzałam na
Ethan'a, który dalej był w szoku.
- Wow. To
było... niezłe – wykrztusił w końcu i przybliżył się do
mnie.
- Dzięki.
Nie tylko ty umiesz się bić.
Przybił
mi piątkę i poszliśmy się przejść.
Poszliśmy
do stoiska z watą cukrową i stanęliśmy w kolejce. Zaczęłam się
rozglądać i koło wyjścia prowadzącego na plażę zobaczyłam
tatę. Nie wiedziałam co on tu robi. Zauważył mnie i pokazał
ręką, żebym przyszła. Chwyciłam więc Ethan'a za ramię i
pociągnęłam w tamtą stronę.
- Hej, co
jest? - Pytał, lecz ja nie odpowiadałam.
Gdy
dotarliśmy do miejsca, gdzie widziałam tatę, nie było już go.
Ktoś jednak złapał mnie od tyłu i zaciągnął w ciemną alejkę,
pod kolejką górską. Puścił mnie i zobaczyłam mężczyznę w
jeansach i skórzanej kurtce. Tata. Rzuciłam mu się w ramiona i,
kiedy minęło jego zdziwienie, przytulił mnie. Ethan stał i
patrzył czy nikt nie idzie.
- Co ty
tu robisz? - Spytałam półszeptem.
-
Chciałem cię zobaczyć. I ostrzec – dodał po chwili – oni tu
są. Musicie stąd uciekać. Gdzie macie samochód? - Ostatnie
pytanie skierował do Ethan'a.
-
Przecznicę stąd.
- Pewnie
obstawili wyjścia, więc musimy znaleźć inna drogę. Bill jest
tutaj? - Gdy to powiedział od razu zamarłam – może mógłby nam
pomóc.
Tata
dalej rozmyślał na głos.
- Tato –
spojrzał na mnie – Bill ci pomaga? - Kiwnął powoli głową –
jest po twojej stronie?
- Lena,
czemu zadajesz takie głupie pytania – odpowiedział i dodał –
zaraz wrócę. Czekajcie tu.
Gdy
poszedł, odwróciłam się w stronę Ethan'a i napotkałam jego
baczny wzrok.
- Chcesz
mi coś powiedzieć? Bo dziwnie się zachowujesz.
- Nie
uwierzysz mi.
-
Spróbuj.
-
Pamiętasz jak byłam na komisariacie na przesłuchaniu Xavier'a? -
Kiwnął głową – wtedy Lexi powiedziała mi też, że Bill
pomagał demolować moje mieszkanie – powiedziałam i spuściłam
głowę.
Ethan
zamarł, lecz odparł:
- To
niemożliwe. Przecież on cię lubi – wzruszyłam ramionami –
czemu mi nie powiedziałaś? Wtedy gdy wróciłaś? Dlaczego nie
powiedziałaś mi o tym od razu!
- Ethan
przepraszam – mówiłam, lecz nie wiem czy mnie słuchał – nie
chciałam w to wierzyć, chciałam jakoś sprawdzić czy to prawda.
-
Zamierzałaś w ogóle mi powiedzieć?
- Tak,
tylko nie wiedziałam jak to zrobić
Uderzył
pięściami w ścianę i rozciął skórę na kłykciach. Krew
poleciała po jego dłoniach, lecz nie przejął się tym. Spojrzał
na mnie i za chwilę usłyszeliśmy huk, potem strzały i krzyki. Po
chwili przybiegł tata i zaczął szybko nam tłumaczyć:
-
Zauważyli mnie. Przy wschodniej części stoi najmniej ludzi Boba.
Odwrócę ich uwagę, a wy uciekajcie do samochodu.
- Ale
zaczekaj... - chciałam coś powiedzieć, lecz mi przewał.
- Miałem
cię bronić i właśnie próbuję to robić. Spotkamy się tam za
dziesięć minut.
Kiwnęłam
głową, a Ethan złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku
wyjścia. Przedzieraliśmy się przez tłum ludzi, którzy chcieli
uciec. Nie słychać już było strzałów, lecz wszystkich ogarnęła
panika. W pewnym momencie przewróciłam się i gdyby nie Ethan,
staranowałby mnie ogromny chłopak.
Dobiegliśmy
do sklepu z pamiątkami i kucnęliśmy przy rogu. Czekaliśmy na
jakiś sygnał, lecz nic takiego się nie pojawiało. W końcu
usłyszeliśmy jak ktoś nas woła i kiedy się odwróciłam
zobaczyłam przed sobą wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyznę.
Uśmiechnął się szyderczo i powiedział, wyjmując z tylnej
kieszeni pistolet:
- Chodź
Lena, szef czeka.
Domyśliłam
się o co chodzi i zamarłam. On był jednym z pomocników Bob'a.
- Nigdzie
nie idzie – powiedział ktoś z tyłu i facet padł jak długi.
Usunęliśmy
mu się z drogi i zobaczyłam przed sobą tatę z krzesłem. Odrzucił
je na bok i powiedział:
- Nie
odejdą stamtąd. Musimy znaleźć inne rozwiązanie.
- Ten
sklep ma wyjście z tyłu. Możemy... - Ethan nie dokończył,
ponieważ przerwało mu wołanie.
Jeden z
pomocników Bob'a, nawoływał właśnie tego, którego załatwił
mój tata. Po chwili nas zauważył i zaczął wrzeszczeć do swoich.
-
Uciekajcie, ja postaram się ich zatrzymać – rzucił tata i
wepchnął nas do sklepu.
Ethan
przeprowadził nas przez sklep i zatrzymaliśmy się przed drzwiami
wychodzącymi na tył budynku. Czyli dla nas na parking. Pociągnęłam
za klamkę – zamknięte.
- Odsuń
się – powiedział Ethan zamachując się na klamkę z jakąś
rurą, którą znalazł. Otworzyły się po trzech uderzeniach i w
drzwiach powitał nas kolejny pomocnik Bob'a. Ethan bez zastanowienie
uderzył go kijem w brzuch, potem w nogi i ten się przewrócił.
Przyjaciel wyrzucił rurę, złapał mnie za rękę i pognaliśmy do
samochodu.
Ethan
zabrał mnie do mieszkania i zrobił gorącą herbatę na
uspokojenie. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy wiadomości.
Możliwe, że będzie wzmianka o incydencie na Surfside Pier. Nigdzie
jednak nic nie było. Wyłączyłam telewizor, odstawiłam kubek na
stół, spojrzałam na Ethan'a i spytałam:
- Jesteś
zły?
Odwrócił
w moją stronę głowę i wzruszył ramionami. Westchnęłam i
poszłam wziąć prysznic.
Gdy
leżałam w łóżku, przyszedł Ethan. Obserwowałam każdy jego
ruch, kiedy się kładł.
- Musimy
być ze sobą szczerzy, Lena – powiedział, kiedy położył się
na plecach.
- Wiem,
że źle zrobiłam nie mówiąc ci nic, ale nie chciałam wierzyć.
Po prostu....
- Co? Co
chciałaś zrobić? - Spytał i odwrócił się do mnie plecami.
Miałam
łzy w oczach, nie chciałam się z nim kłócić. Jednak może się
prześpi i wszystko przemyśli. Może rano znów będzie ze mną
rozmawiał. Też odwróciłam się do niego plecami i zasnęłam.
Na
następny dzień między nami wcale nie było lepiej. Kiedy się
wyszykowałam i piłam kawę, do kuchni wpadł Ethan i spytał:
- Co ty
robisz?
- Piję
kawę? - Odpowiedziałam pytaniem.
- Nie
chodzi mi o to. Nie pójdziesz do szkoły.
- Niby
dlaczego? - Spytałam zdenerwowana.
- Lena,
szukają cię, co jeżeli...
- Nie
mogą mi nic zrobić w szkole. Nie przesadzaj. Po za tym będę na
siebie uważać.
- Jak
chcesz. Ale jedziesz autobusem.
Zdenerwowana
odstawiłam kubek do zlewu i poszłam na przystanek.
Na
czwartej lekcji do klasy weszła Lexi, powiedziała coś profesorowi
na ucho i musiałam wyjść za nią.
- Coś
się stało? - Zapytałam, gdy stałyśmy na korytarzu.
- Muszę
wiedzieć, gdzie jest twój tata.
- Co? Ale
ja nie wiem, gdzie on jest.
- Wiemy,
że widziałaś się z nim wczoraj, więc? - Spojrzała wyczekująco.
- Tak, to
prawda, że się z nim widziałam. Ale nie wiem, gdzie poszedł
później.
- Lena,
jeżeli go kryjesz...
- Nie
kryję go – przerwałam jej - uratował nam życie. I nie wiem,
gdzie potem poszedł.
Odparłam
i wróciłam do klasy. Gdy zamykałam drzwi napotkałam zdziwiony
wzrok Aaron'a. Kilka innych osób także dziwnie mi się przyglądało,
lecz nie miałam zamiaru nawet machnąć na nich ręką. Usiadłam z
powrotem w swojej ławce i zaczęłam myśleć. Coś w końcu z tą
całą sprawą musiałam zrobić.
Gdy
pojechałam do pracy, Ethan dalej się do mnie nie odzywał. Był zły
i nie ukrywał tego. Krzyczał na mnie czy Danny'ego, kiedy coś źle
zrobiliśmy. A jak przyszedł Bill to już całkiem nie wytrzymał.
Danny poszedł na zaplecze, a Ethan zapytał Bill'a cicho, by klienci
nie słyszeli:
- Czemu?
- Oboje się na niego spojrzeliśmy, z tą różnicą, że ja
wiedziałam o co mu chodzi.
- Co
czemu?
- Czemu
pomagasz Bobowi? - Bill spojrzał jeszcze bardziej zdziwiony na syna,
lecz o nic nie pytał – odpowiedz. Czemu rozwaliłeś jej
mieszkanie.
- Nic nie
rozumiesz – odparł Bill i dotarło do mnie, że nawet nie próbował
się bronić, przed oskarżeniami Ethan'a.
- Jasne,
jak zawsze. Nawet nie chcesz spróbować? - Dopytywał Ethan ze łzami
w oczach. Dla niego to był cios, dla mnie norma.
- Robiłem
to, żeby cię chronić – Ethan zaśmiał się cierpko –
powiedzieli, że jeżeli im nie pomogę, skrzywdzą cię.
Bill
zrobił krok w naszą stronę, lecz Ethan się nie poruszył.
- Mogłeś
mi powiedzieć. A teraz zejdź mi z drogi – rzucił, wyminął go i
wyszedł do samochodu.
Wsiadł
do niego trzaskając drzwiami i odjechał. Spojrzałam na Bill'a, na
jego zasmuconą twarz. Usiadłam na stołku i poprosiłam, żeby mi
opowiedział.
-
Przyszli pewnego razu. Kiedy twój tata uciekł – mówił, kiedy
usiadł i popijał kawę – był wieczór i byłem tutaj sam.
Powiedzieli, że jeżeli nie pomogę im w kilku sprawach dotyczących
ciebie to zabiją Ethana. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem,
by tak wyszło, chciałem chronić was oboje. Nie mogłem też nikomu
powiedzieć. Dlatego...
- Jedyną
osobą, do której mogłeś się zwrócić, był mój tata –
weszłam mu w słowo i przeprosiłam.
- Tak.
Powiedział, żebym robił co każą, lecz go o tym informował. W
ten sposób mieliśmy zapewnić bezpieczeństwo mojemu synowi i
tobie. Na tyle na ile możliwe to było... - Upił łyk kawy i
kontynuował – Lena, musisz mi wybaczyć, ja tylko...
-
Chroniłeś Ethana. Rozumiem. Nie jestem zła, cieszę się, że
robiłeś to dla niego.
Uśmiechnęłam
się, wstałam, przytuliłam go i powiedziałam:
- Pojadę
do domu. Może go spotkam i spróbuję z nim porozmawiać.
Kiwnął
głową, więc poszłam po swoje rzeczy i ruszyłam na autobus.
Przekroczyliśmy 100 stron! jeah ♥
część 36 - sobota
No, w końcu jestem na bieżąco. Ostatnio nie miałam za dużo czasu, ale już nadrobiłam zaległości. Czekam na kolejną część. Świetnie Ci idzie, Asia :)
OdpowiedzUsuń