czwartek, 2 maja 2013

Część 35

Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na zegarek – zdrzemnęliśmy się, pół godziny.
-Halo ? - Spytałam ostro.
- Jestem tu od godziny i cię nie widziałem. Czyli Ethan'a nie ma, więc może...
- Nie dasz mi spokoju, co?
- Nie, póki cię z nim nie zobaczę.
- Będziemy niedługo.
- Świetnie – koniec rozmowy.
- Kto to? - Spytał Ethan.
- Sam – spojrzał na mnie głupio – kolega ze szkoły.
- Masz kolegów? - Spojrzałam na niego spode łba, a on się uśmiechnął i dodał – co chciał?
- Żebym poszła z nim na jesienny festiwal. Powiedziałam mu, że idę z tobą i nie da mi spokoju, póki nas tam nie zobaczy – złapałam się za głowę, a on podparł się na ręku i powiedział:
- To co, idziemy – to nie było pytanie.
Wyciągnął mnie z łóżka i zawlókł do łazienki. Przebrałam się w krótkie spodenki i t-shirt, ponieważ było dziś gorąco. On także założył luźniejsze ubranie i pojechaliśmy.
Surfside Pier znajdowało się przy plaży. Był to duży park rozrywki z kawiarniami, tłustym jedzeniem i masą atrakcji.
Ethan zaparkował samochód przecznicę dalej, by mieć później łatwy wyjazd i weszliśmy do samego serca hałasu, szaleństwa i królestwa smażonego oleju. Ohyda... Nigdy nie przepadałam za śmieciowym jedzenie, mimo że czasami je jadłam.
Przy budce z hot-dogami i napojami spotkaliśmy Sam'a i jego kolegę, który na imprezie u Elizabeth chciał się ze mną zabawić. Widząc go, odruchowo zrobiłam krok w tył i złapałam ramienia Ethan'a.
- No w końcu was widzę. Sam – wyciągnął rękę do Ethan'a, a on ją uścisnął.
- Tak, skoro masz dowód, to my już idziemy – mówiąc to patrzyłam się na kolegę Sam'a.
On także wpatrywał we mnie swój wzrok, jakby był zwolennikiem teorii Aaron'a – byle by przelecieć.
Sam z niechęcią kiwnął głową, więc pociągnęłam Ethan'a za sobą.
- Nie pytam co to było – zaśmiałam się – gdzie idziemy?
- Do domu?
- Och, daj spokój. Te festiwale są fajne. Nigdy na nich nie byłaś?
- Raz – zaczął się śmiać i usiadł na ławce.
Zajęłam miejsce obok i powiedziałam:
- Ethan? - Spojrzał na mnie – czy...czy ty... - chciałam zapytać o jego uczucia do mnie, lecz spanikowałam, dlatego zapytałam – czy pojechalibyśmy odwiedzić mamę juto?
- Dla ciebie wszystko, mała – odparł i pocałował mnie w czoło.
Całą scenę widział Aaron i Mandy, którzy właśnie podchodzili do nas.
- Proszę proszę, nasze zakochańce – zaczęła Mandy.
Rozsiadłam się wygodniej, ponieważ zapowiadało się na ciekawe przedstawienie. Ethan wstał.
Mandy cały czas coś mówiła, obrażała nas. Nie bardzo wiem jednak jakie słowa padały z jej ust, ponieważ obserwowałam Aaron'a i Ethan'a. Stali i mierzyli się wzrokiem, nic nie mówiąc i nic nie robiąc. Było to zaskakujące i przerażające zarazem.
- Lena! - Warknęła Mandy.
Wstałam i bardzo spokojnie, poważnie i groźnie jej powiedziałam:
- Nie takim tonem do mnie suko.
Zwróciło to uwagę chłopaków, bo spojrzeli na mnie zaskoczeni. Nie zareagowałabym tak wcześniej, ale Ethan dawał mi nie tylko poczucie bezpieczeństwa. Dawał mi też siłę. W dodatku Mandy nazwała go dupkiem, który mnie wykorzysta, więc...
- Co proszę? - Spytała urażona.
- Głucha?
- Przywalę ci – pogroziła mi palcem.
- Taa, jasne. Prędzej złamiesz sobie paznokieć.
Zrobiła krok w moją stronę i wymierzyła mi policzek. Byłam zaskoczona, lecz potrafiłam się przed nią bronić. Dumna z siebie, uśmiechnęła się, lecz nie na długo. Gdy odzyskałam świadomość, zacisnęłam pięść i przywaliłam jej. Ją zabolało to mocniej niż mnie. Złapała się za policzek obiema dłońmi, wymamrotała `zapłacisz mi za to` i odeszła, wołając za sobą Aaron'a. Spojrzałam na Ethan'a, który dalej był w szoku.
- Wow. To było... niezłe – wykrztusił w końcu i przybliżył się do mnie.
- Dzięki. Nie tylko ty umiesz się bić.
Przybił mi piątkę i poszliśmy się przejść.
Poszliśmy do stoiska z watą cukrową i stanęliśmy w kolejce. Zaczęłam się rozglądać i koło wyjścia prowadzącego na plażę zobaczyłam tatę. Nie wiedziałam co on tu robi. Zauważył mnie i pokazał ręką, żebym przyszła. Chwyciłam więc Ethan'a za ramię i pociągnęłam w tamtą stronę.
- Hej, co jest? - Pytał, lecz ja nie odpowiadałam.
Gdy dotarliśmy do miejsca, gdzie widziałam tatę, nie było już go. Ktoś jednak złapał mnie od tyłu i zaciągnął w ciemną alejkę, pod kolejką górską. Puścił mnie i zobaczyłam mężczyznę w jeansach i skórzanej kurtce. Tata. Rzuciłam mu się w ramiona i, kiedy minęło jego zdziwienie, przytulił mnie. Ethan stał i patrzył czy nikt nie idzie.
- Co ty tu robisz? - Spytałam półszeptem.
- Chciałem cię zobaczyć. I ostrzec – dodał po chwili – oni tu są. Musicie stąd uciekać. Gdzie macie samochód? - Ostatnie pytanie skierował do Ethan'a.
- Przecznicę stąd.
- Pewnie obstawili wyjścia, więc musimy znaleźć inna drogę. Bill jest tutaj? - Gdy to powiedział od razu zamarłam – może mógłby nam pomóc.
Tata dalej rozmyślał na głos.
- Tato – spojrzał na mnie – Bill ci pomaga? - Kiwnął powoli głową – jest po twojej stronie?
- Lena, czemu zadajesz takie głupie pytania – odpowiedział i dodał – zaraz wrócę. Czekajcie tu.
Gdy poszedł, odwróciłam się w stronę Ethan'a i napotkałam jego baczny wzrok.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Bo dziwnie się zachowujesz.
- Nie uwierzysz mi.
- Spróbuj.
- Pamiętasz jak byłam na komisariacie na przesłuchaniu Xavier'a? - Kiwnął głową – wtedy Lexi powiedziała mi też, że Bill pomagał demolować moje mieszkanie – powiedziałam i spuściłam głowę.
Ethan zamarł, lecz odparł:
- To niemożliwe. Przecież on cię lubi – wzruszyłam ramionami – czemu mi nie powiedziałaś? Wtedy gdy wróciłaś? Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym od razu!
- Ethan przepraszam – mówiłam, lecz nie wiem czy mnie słuchał – nie chciałam w to wierzyć, chciałam jakoś sprawdzić czy to prawda.
- Zamierzałaś w ogóle mi powiedzieć?
- Tak, tylko nie wiedziałam jak to zrobić
Uderzył pięściami w ścianę i rozciął skórę na kłykciach. Krew poleciała po jego dłoniach, lecz nie przejął się tym. Spojrzał na mnie i za chwilę usłyszeliśmy huk, potem strzały i krzyki. Po chwili przybiegł tata i zaczął szybko nam tłumaczyć:
- Zauważyli mnie. Przy wschodniej części stoi najmniej ludzi Boba. Odwrócę ich uwagę, a wy uciekajcie do samochodu.
- Ale zaczekaj... - chciałam coś powiedzieć, lecz mi przewał.
- Miałem cię bronić i właśnie próbuję to robić. Spotkamy się tam za dziesięć minut.
Kiwnęłam głową, a Ethan złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku wyjścia. Przedzieraliśmy się przez tłum ludzi, którzy chcieli uciec. Nie słychać już było strzałów, lecz wszystkich ogarnęła panika. W pewnym momencie przewróciłam się i gdyby nie Ethan, staranowałby mnie ogromny chłopak.
Dobiegliśmy do sklepu z pamiątkami i kucnęliśmy przy rogu. Czekaliśmy na jakiś sygnał, lecz nic takiego się nie pojawiało. W końcu usłyszeliśmy jak ktoś nas woła i kiedy się odwróciłam zobaczyłam przed sobą wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyznę. Uśmiechnął się szyderczo i powiedział, wyjmując z tylnej kieszeni pistolet:
- Chodź Lena, szef czeka.
Domyśliłam się o co chodzi i zamarłam. On był jednym z pomocników Bob'a.
- Nigdzie nie idzie – powiedział ktoś z tyłu i facet padł jak długi.
Usunęliśmy mu się z drogi i zobaczyłam przed sobą tatę z krzesłem. Odrzucił je na bok i powiedział:
- Nie odejdą stamtąd. Musimy znaleźć inne rozwiązanie.
- Ten sklep ma wyjście z tyłu. Możemy... - Ethan nie dokończył, ponieważ przerwało mu wołanie.
Jeden z pomocników Bob'a, nawoływał właśnie tego, którego załatwił mój tata. Po chwili nas zauważył i zaczął wrzeszczeć do swoich.
- Uciekajcie, ja postaram się ich zatrzymać – rzucił tata i wepchnął nas do sklepu.
Ethan przeprowadził nas przez sklep i zatrzymaliśmy się przed drzwiami wychodzącymi na tył budynku. Czyli dla nas na parking. Pociągnęłam za klamkę – zamknięte.
- Odsuń się – powiedział Ethan zamachując się na klamkę z jakąś rurą, którą znalazł. Otworzyły się po trzech uderzeniach i w drzwiach powitał nas kolejny pomocnik Bob'a. Ethan bez zastanowienie uderzył go kijem w brzuch, potem w nogi i ten się przewrócił. Przyjaciel wyrzucił rurę, złapał mnie za rękę i pognaliśmy do samochodu.

Ethan zabrał mnie do mieszkania i zrobił gorącą herbatę na uspokojenie. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy wiadomości. Możliwe, że będzie wzmianka o incydencie na Surfside Pier. Nigdzie jednak nic nie było. Wyłączyłam telewizor, odstawiłam kubek na stół, spojrzałam na Ethan'a i spytałam:
- Jesteś zły?
Odwrócił w moją stronę głowę i wzruszył ramionami. Westchnęłam i poszłam wziąć prysznic.
Gdy leżałam w łóżku, przyszedł Ethan. Obserwowałam każdy jego ruch, kiedy się kładł.
- Musimy być ze sobą szczerzy, Lena – powiedział, kiedy położył się na plecach.
- Wiem, że źle zrobiłam nie mówiąc ci nic, ale nie chciałam wierzyć. Po prostu....
- Co? Co chciałaś zrobić? - Spytał i odwrócił się do mnie plecami.
Miałam łzy w oczach, nie chciałam się z nim kłócić. Jednak może się prześpi i wszystko przemyśli. Może rano znów będzie ze mną rozmawiał. Też odwróciłam się do niego plecami i zasnęłam.

Na następny dzień między nami wcale nie było lepiej. Kiedy się wyszykowałam i piłam kawę, do kuchni wpadł Ethan i spytał:
- Co ty robisz?
- Piję kawę? - Odpowiedziałam pytaniem.
- Nie chodzi mi o to. Nie pójdziesz do szkoły.
- Niby dlaczego? - Spytałam zdenerwowana.
- Lena, szukają cię, co jeżeli...
- Nie mogą mi nic zrobić w szkole. Nie przesadzaj. Po za tym będę na siebie uważać.
- Jak chcesz. Ale jedziesz autobusem.
Zdenerwowana odstawiłam kubek do zlewu i poszłam na przystanek.

Na czwartej lekcji do klasy weszła Lexi, powiedziała coś profesorowi na ucho i musiałam wyjść za nią.
- Coś się stało? - Zapytałam, gdy stałyśmy na korytarzu.
- Muszę wiedzieć, gdzie jest twój tata.
- Co? Ale ja nie wiem, gdzie on jest.
- Wiemy, że widziałaś się z nim wczoraj, więc? - Spojrzała wyczekująco.
- Tak, to prawda, że się z nim widziałam. Ale nie wiem, gdzie poszedł później.
- Lena, jeżeli go kryjesz...
- Nie kryję go – przerwałam jej - uratował nam życie. I nie wiem, gdzie potem poszedł.
Odparłam i wróciłam do klasy. Gdy zamykałam drzwi napotkałam zdziwiony wzrok Aaron'a. Kilka innych osób także dziwnie mi się przyglądało, lecz nie miałam zamiaru nawet machnąć na nich ręką. Usiadłam z powrotem w swojej ławce i zaczęłam myśleć. Coś w końcu z tą całą sprawą musiałam zrobić.

Gdy pojechałam do pracy, Ethan dalej się do mnie nie odzywał. Był zły i nie ukrywał tego. Krzyczał na mnie czy Danny'ego, kiedy coś źle zrobiliśmy. A jak przyszedł Bill to już całkiem nie wytrzymał. Danny poszedł na zaplecze, a Ethan zapytał Bill'a cicho, by klienci nie słyszeli:
- Czemu? - Oboje się na niego spojrzeliśmy, z tą różnicą, że ja wiedziałam o co mu chodzi.
- Co czemu?
- Czemu pomagasz Bobowi? - Bill spojrzał jeszcze bardziej zdziwiony na syna, lecz o nic nie pytał – odpowiedz. Czemu rozwaliłeś jej mieszkanie.
- Nic nie rozumiesz – odparł Bill i dotarło do mnie, że nawet nie próbował się bronić, przed oskarżeniami Ethan'a.
- Jasne, jak zawsze. Nawet nie chcesz spróbować? - Dopytywał Ethan ze łzami w oczach. Dla niego to był cios, dla mnie norma.
- Robiłem to, żeby cię chronić – Ethan zaśmiał się cierpko – powiedzieli, że jeżeli im nie pomogę, skrzywdzą cię.
Bill zrobił krok w naszą stronę, lecz Ethan się nie poruszył.
- Mogłeś mi powiedzieć. A teraz zejdź mi z drogi – rzucił, wyminął go i wyszedł do samochodu.
Wsiadł do niego trzaskając drzwiami i odjechał. Spojrzałam na Bill'a, na jego zasmuconą twarz. Usiadłam na stołku i poprosiłam, żeby mi opowiedział.
- Przyszli pewnego razu. Kiedy twój tata uciekł – mówił, kiedy usiadł i popijał kawę – był wieczór i byłem tutaj sam. Powiedzieli, że jeżeli nie pomogę im w kilku sprawach dotyczących ciebie to zabiją Ethana. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem, by tak wyszło, chciałem chronić was oboje. Nie mogłem też nikomu powiedzieć. Dlatego...
- Jedyną osobą, do której mogłeś się zwrócić, był mój tata – weszłam mu w słowo i przeprosiłam.
- Tak. Powiedział, żebym robił co każą, lecz go o tym informował. W ten sposób mieliśmy zapewnić bezpieczeństwo mojemu synowi i tobie. Na tyle na ile możliwe to było... - Upił łyk kawy i kontynuował – Lena, musisz mi wybaczyć, ja tylko...
- Chroniłeś Ethana. Rozumiem. Nie jestem zła, cieszę się, że robiłeś to dla niego.
Uśmiechnęłam się, wstałam, przytuliłam go i powiedziałam:
- Pojadę do domu. Może go spotkam i spróbuję z nim porozmawiać.
Kiwnął głową, więc poszłam po swoje rzeczy i ruszyłam na autobus.


Przekroczyliśmy 100 stron! jeah ♥
część 36 -  sobota

1 komentarz:

  1. No, w końcu jestem na bieżąco. Ostatnio nie miałam za dużo czasu, ale już nadrobiłam zaległości. Czekam na kolejną część. Świetnie Ci idzie, Asia :)

    OdpowiedzUsuń