wtorek, 30 kwietnia 2013

Część 34

Biegliśmy przez Maine Street środkiem ulicy. Skręcaliśmy w różne alejki i w końcu zgubiliśmy drogę. Było zbyt ciemno, by zorientować się, gdzie jesteśmy.
Gdy wybiegliśmy z plaży Xavier nas zauważył i rzucił się w pogoń za nami. W drodze wyciągnęłam telefon Ethan'a i zadzwoniłam do Lexi, mówiąc jej gdzie jesteśmy.
Biegliśmy dalej przed siebie. Co prawda biegałam dobrze, ale Ethan i tak trzymał mnie za rękę, bym nie zostawała w tyle. Wbiegliśmy na jakieś podwórko i przeskoczyliśmy przez płot. Potknęłam się i upadłam na kostkę, więc miałam trudności ze stawaniem na niej. Jakoś dałam radę dobiec do drugiego płotu i gdy go przeskoczyliśmy, Ethan powiedział:
- Schowaj się za śmietnikiem.
- Co ty robisz? - Spytałam półszeptem.
Pokazał mi ręką, bym się schowała, więc tak też zrobiłam. Kucnęłam za dużym kontenerem na śmieci i czekałam. Ethan znalazł jakiś kij i także się schował, lecz po drugiej stronie. Nadchodził Xavier i chyba wyczuł, że coś szykujemy, ponieważ był prawie bezszelestny. Wyjrzałam delikatnie zza rogu i zobaczyłam, że trzyma w ręku łom. Chciałam jakoś przekazać tę informację Ethan'owi, lecz on nie patrzył. Znalazłam mały kamień i nie zastanawiając się, rzuciłam nim w przyjaciela zdradzając naszą kryjówkę.
- Co ty robisz? - Spytał bezgłośnie.
Nic nie zdążyłam odpowiedzieć, bo stanął nade mną Xavier. Ethan ruszył na niego z kijem, lecz tamten był szybszy i uchylił się od ciosu. Zaatakował przyjaciela łomem w brzuch. Ethan upadł na ziemię i skulił się, lecz widziałam, że szybko się podnosi. Xavier natomiast złapał mnie za włosy i zaczął ciągnąć po ziemi. Próbowałam haczyć nogami, wiłam się, lecz to nie pomagało. Postawił mnie na nogi i przystawił łom do gardła. Zobaczyłam, że w domu obok zapaliły się światła.
- Pomocy! - Wrzasnęła, co tylko pogorszyło moją sytuację, bo Xavier odwrócił mnie i uderzył w twarz. Nie pozwolił mi upaść, tylko przytrzymał i powiedział:
- Chodź Lena. Szef czeka.
Nic więcej nie powiedział, ponieważ Ethan ogłuszył go i ten upadł. Natychmiast rzuciłam się w jego ramiona i łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Ethan tulił mnie mocno i pocieszał.
Starsza pani wyszła na werandę i zaczęła coś do nas krzyczeć, że jesteśmy bandytami i dzwoni po policję. Na nasze szczęście ona nagle pojawiła się pod bramą. Funkcjonariusze zajęli się Xavier'em, a Lexi podeszła do nas i zadała kilka pytań, po czym zaproponowała, że nas odwiezie.

Gdy weszliśmy do domu, Jessie od razu wyskoczył i zaczął pytać:
- Co się stało? Jesteście cali?
- Przynieś lód – poleciłam mu i pomogłam Ethan'owi usiąść na kanapie.
Kiedy przyszedł Jessie z lodem owiniętym w ściekę, powiedziałam do Ethan'a:
- Ściągaj koszulkę – obaj spojrzeli na mnie zaskoczeni – no już.
Przez cały czas, kiedy wykonywał tę czynność, patrzył na śmiejącego się Jessie'go. Rzucił koszulkę w kąt i ukazał nam się trochę siny brzuch.
- Stary, czym ty oberwałeś? - Spytał poważnie Jess, a Ethan pokręcił przecząco głową.
- Łomem – odparłam za niego i przyłożyłam do brzucha lód owinięty w ścierkę. Ethan trochę się skrzywił, gdy poczuł zimno, ale później chyba przyniosło mu to ulgę. Trzymałam lód na dużym siniaku i podziwiałam jego umięśnione, i wysportowane ciało. Idealna klata i brzuch. Mhm...
- Dobra, więc co się stało? - Moje rozmyślenia przerwał Jess.
- Ten cały Xavier nas dopadł, ale go ogłuszyłem – powiedział bohatersko Ethan.
- Po tym jak on przywalił tobie – spojrzał na mnie i chciał dać kuksańca, ale ruch sprawił mu ból – nie ruszaj się. Chciałam cię ostrzec, wtedy gdy rzuciłam kamieniem, ale nie zdążyłam – dodałam.
- Hej, nie przejmuj się. Nic mi nie będzie. A z tobą wszystko dobrze? - Spytał i błagalnym wzrokiem poprosiłam by nie wspominał o tym, że dostałam w twarz. Znowu.
- Tak. Dam radę – poczułam dłoń Jessie'go na moim ramieniu.
Ethan po chwili powiedział, że powalił Aaron'a na plaży i przybił z moim bratem piątkę.
Spojrzałam na zegarek i było niewiele przed pierwszą. Ziewnęłam, więc odniosłam lód, wróciłam i usiadłam obok Ethan'a. Otoczył mnie ramieniem i Jess włączył jakiś film. Położyłam dłoń na torsie Ethan'a – wciąż gołym – i zasnęłam.

- Lena – słyszałam jak ktoś mnie woła półszeptem – wstawaj śpiochu. Musisz iść do szkoły.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Ethan'a. Leżeliśmy na jego łóżku, przytuleni do siebie.
- Która godzina?
- Siódma.
Westchnęłam i usiadłam prosto. Ethan dalej był bez koszulki, więc odchyliłam trochę kołdrę i zobaczyłam fioletowego sińca.
- Może powinieneś pójść do lekarza? - Spytałam kładąc się z powrotem.
- Niedługo zejdzie, spokojnie.
Odpowiedział i pogłaskał mnie po policzku. Nie bolał, jednak odczuwałam jakiś wewnętrzny ból.
Wyszłam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Zrobiłam to szybko, ubrałam zwykłe jeansy i czarną koszulę w katę, a włosy upięłam w kitkę. Na nogi moje ukochane, ciężkie buty.
Wróciłam do sypialni, wzięłam torbę i kiedy chciałam wyjść, stanął przede mną Ethan i mocna przytulił.
- Za co? - Spytałam.
- Muszę jechać z tatą do Denver w stanie Kolorado. Wracamy w niedzielę.
- Co? Czemu? - Miałam łzy w oczach. Nie chciałam, by wyjeżdżał.
- Zabiera mnie na jakąś konferencję. Jessie zostaje do soboty, więc tylko niedzielę będziesz sama. W dodatku zostawiam ci mój samochód – dał mi kluczyki z uśmiechem.
Przytuliłam go i zamrugałam, by nie płakać. Nie chciałam, żeby jechał, ale też nie chciałam być egoistką. Odsunęłam się od niego i szepnęłam:
- Będę tęsknić.
- Ja też. Ale te cztery dni szybko zlecą, zobaczysz – odparł i pocałował mnie w czoło.
- Lena, chodź, musimy jechać – w drzwiach stanął Jess, znów nam przerywając.
Otarłam policzki i pojechałam do szkoły.
Całą drogę miałam dziwne uczucie, że nie powinnam puszczać Ethan'a z Bill'em. Może przez to co mi powiedziała Lexi, może dlatego, że nie chciałam, by jechał. Wiedziałam, że to tylko cztery dni i mam Jessie'go, ale czułam się samotna. Bardziej niż kiedykolwiek. Przyznajmy szczerze, nie umiem się bronić przed Bob'em i jego pomocnikami, więc nie wiem czy bez Ethan'a sobie poradzę.

Wysadziłam Jessie'go w mieście i pojechałam do szkoły. Miałam kilka minut do pierwszej lekcji, więc poszłam do toalety. Chciałam poprawić kitkę i gdy wychodziłam spotkałam Anne.
- Cześć – zaczęła – była dziś rano wzmianka o tym całym chłopaku co o ciebie pytał. Nic wam nie jest?
- Cześć. Nie, udało nam się uciec. Ethan trochę tylko oberwał. A tobie nic nie zrobił? - Spytałam z nadzieją w głosie.
- Nie.
Uśmiechnęłam się i zanim wyszłam, odwróciłam do Anne i powiedziałam:
- Dziękuję za wczoraj. Potrzebowałam tego – posłała mi chyba swój najpiękniejszy uśmiech i poszłam na zajęcia.
Gdy szłam korytarze minęłam Aaron'a. Miał rozwaloną wargę i podbite oko. Nigdy nie byłam zwolenniczką przemocy, ale na ten widok uśmiechnęłam się. Mijając mnie, zahaczył o mnie jak o śmiecia, lecz nie przejęłam się tym. Szłam dalej z wysoko podniesioną głową i uśmiechem na twarzy, ponieważ wiedziałam, że to nie robi na mnie wrażenia. Nie przejmuję się Aaron'em i on o tym wie, i to mu przeszkadza.

Po zajęciach pojechałam do pracy. Mieliśmy urwanie głowy. Ledwo dawaliśmy z Danny'm radę. Bez Ethan'a i Bill'a było ciężko, ale Jessie zaoferował swoją pomoc. Jak dla mnie bez Ethan'a było gorzej. Nie mogłam spać w nocy, mało jadłam i chodziłam przygnębiona. Nie wiem co mi się stało. Może faktycznie oszalałam na jego punkcie? Albo boję się przyznać, że mi się podoba, bo zepsułabym naszą przyjaźń, gdyby jego uczucia był inne. Tak czy inaczej przez cztery dni byłam nieobecna. Jessie pytał o co chodzi, czemu tak się zachowuje. Nie odpowiadałam mu na te pytania, tylko zadawałam swoje: czemu nie dzwoni. Może coś się stało? W sobotę wieczorem pożegnał się ze mną i pojechał na lotnisko. Zostałam sama. Czułam się mała i nie czułam się bezpiecznie.
Zrobiłam jakąś kolację, usiadłam przed telewizorem i przykryłam się kocem, kiedy zadzwonił mój telefon. Znów wyświetlił się jakiś numer i myślałam, że to Mandy dzwoni, ale jednak odebrałam.
- Halo?
- Lena? Cześć tu Sam. Chciałem spytać, czy nie poszłabyś ze mną jutro na ten festiwal?
W Wildwood co roku odbywa się jesienny festiwal. Ma na celu zjednoczyć ludzi i takie tam. Byłam na nim tylko raz, ponieważ uważam to za totalny badziew i stratę czasu. Chociaż Danny opowiadał, że po godzinach jest to istne szaleństwo.
- Przykro mi, ale pracuję juto – odparłam po chwili.
- Kawiarnia w niedziele jest otwarta do osiemnastej, prawda?
- Naprawdę nie lubię tej imprezy...
- Nie daj się prosić – przerwał mi, lecz dalej myślałam, jak delikatnie go spławić.
- Obiecałam Ethan'owi, że się z nim wybiorę. Przykro mi.
- Trzeba było tak od razu. To na razie.
Może nie było to zbyt miłe, ale przekonujące.
Kiedy się rozłączył, wybrałam numer Ethan'a i nacisnęłam połącz. Po kilku sygnałach odezwała się sekretarka. Nie zostawiłam wiadomości. Zjadłam kolację i poszłam spać.

Obudziłam się przed dziesiątą, wzięłam prysznic i pojechałam do kawiarni. Gdzieś koło pierwszej wpadł Sam z kolegami i znów próbował namówić mnie, żebym poszła z nim na festiwal. Oczywiście użyłam tej samej wymówki.
- Nie widziałem go od kilku dni tutaj, pewnie jest chory – powiedział.
- Za kilka godzin wraca z Denver i obiecałam mu, że pójdziemy. Przykro mi, ale ja obietnic dotrzymuję. A teraz wybacz, ale mam robotę – odparłam i zaniosłam kawy do stolika dwóch dziewczyn.
Później przyszedł Aaron i pytał, gdzie jest Ethan. Ta sama gadka co zawsze. I moja reakcja, też ta sama co zawsze. Nie było już prawie śladu, po jego podbitym oku. A szkoda...
Około piętnastej wpadł Bill. Zdziwiłam się, ponieważ mieli wrócić późnym wieczorem, ale też się ucieszyłam.
- Cześć – powiedziałam, zapominając o tym co mi powiedziała Lexi – już wróciliście?
- Tak, Ethan jest w domu. Chcesz to leć do niego, zastąpię cię – odparł z uśmiechem.
Wtedy pomyślałam, że to naprawdę nie mógł być on.
- Dzięki – krzyknęłam i zniknęłam na zapleczu.
Schowałam uniform i pobiegłam do samochodu. Gdyby gdzieś stał wóz policyjny dostałabym mandat za szybką jazdę. Ledwo trzymałam kierownicę, ale za nic w świecie nie myślałam o tym, żeby zwolnić.
Zaparkowałam krzywo pod domem, chwyciłam torbę i wbiegłam do środka.
- Ethan! - Krzyknęłam na wejściu.
Sprawdziłam czy nie ma go w sypialni i zostawiłam tam swoje rzeczy. Poszłam do łazienki i gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam go... sikającego. Szybko zatrzasnęłam drzwi i śmiejąc się krzyknęłam:
- Przepraszam!
Po czym się odsunęłam i czekałam aż wyjdzie. Było mi tak bardzo głupio, że aż chciało mi się śmiać. Po chwili wyszedł skręcając się ze śmiechu, a ja rzuciłam mu się w ramiona. Właściwie to wskoczyłam na niego i skrzyżowałam nogi na jego biodrach.
- Cześć łobuzie – powiedział i poszedł ze mną do sypialni.
Odchyliłam do tyłu głowę, spojrzałam w jego czekoladowe oczy i powiedziałam poważnie:
- Masz fajny tyłek.
Zaczął się śmiać i wylądowaliśmy na łóżku. Chciał mnie połaskotać, lecz jednak złapał mnie za ręce i powiedział:
- Stęskniłem się – po czym mnie pocałował.
Najpierw delikatnie musnął moje wargi, aż nabrał odwagi i pocałował mnie namiętniej. Odchylił głowę, spojrzał na mnie i znów zagłębił nasze usta w pocałunku. Nie było mowy o porównywaniu go z Aaron'em – był zdecydowanie lepszy. Czułam się jakby nogi mi zmiękły i za chwilę miałabym upaść, mimo że leżałam. Trzymałam ręce na jego policzkach. W końcu oderwaliśmy się od siebie zdyszani. Uśmiechnęłam się, a on położył obok i wtulił we mnie.
- Cholernie się za tobą stęskniłem – dodał i zasnął.
Leżałam i wpatrywałam się w jego unoszącą się klatkę piersiową. Słyszałam jego uspokajający się oddech i widziałam jak porusza wargami w uśmiechu przez sen. Czułam się szczęśliwa. Miałam jego i wiedziałam, że to jest coś więcej niż przyjaźń. Z radością i ciepłym uczuciem w środku zasnęłam u jego boku.


I jak? :) 
kolejna część - czwartek

6 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Wow! Rozdziałek supcio!
    Ten jego wyjazd, powrót był śmieszny, Aron z podbity okiem i ten pocałunek.
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    Buźka :*:*:*:**

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać..!

    OdpowiedzUsuń
  3. JeJ!!! Lena i Ethan <3 Wreszcie!!! ;* Uwielbiam!!!
    Aaron z podbitym okiem- już to widzę ;)Niecierpię go!!! :P
    Czekam na ciąg dalszy :D
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!! <3
    Pozdro <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne !! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże! Cudownie to wyszło :D

    OdpowiedzUsuń