środa, 27 marca 2013

Część 19

przepraszam, że tak późno, ale wcześniej się nie dało :)


Obudziłam się z okropnym bólem głowy i spojrzałam przed siebie . Byłam w swoim pokoju. Wstałam z łózka kwadrans przed siedemnastą i poszłam do kuchni.
-Hej , jak się czujesz ? - spytał Ethan, podchodząc do mnie.
-Dobrze, tylko boli mnie głowa.
Wziął mnie pod ramię i posadził na krześle. Postawił przede mną kubek zielonej herbaty i dwie tabletki aspiryny. Wzięłam je i popiłam.
-Jutro nie idziesz do szkoły, tylko razem ze mną jedziesz na komisariat.
-Jak mnie znaleźliście ? -spytałam biorąc łyk herbaty.
-Aaron zadzwonił do mnie z pytaniem , czy wyszłaś już z pracy. Odpowiedziałem, że tak i to dawno. A on na to, że pewnie śpisz . -odparł przedrzeźniając Aarona po czym dodał-Ale się trochę zaniepokoiłem, bo dzwoniłem do ciebie i nikt nie odbierał. Poszedłem na przystanek i znalazłem twój błyszczyk. Zadzwoniłem do tej całej Lexi no i później samo poszło.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jego wypowiedź przerwało pukanie do drzwi. Poszedł zobaczyć kto to i z ociąganiem je otworzył .
-Co ty tu robisz ?-spytał Aaron i wszedł do mieszkania.
Podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek, a ja dalej siedziałam i piłam herbatę. Czekałam na to co się wydarzy. Byłam zmęczona, by normalnie rozmawiać,a co dopiero myśleć. Zresztą Aaron nie zrobił nic z moim zniknięciem, a Ethan...Ethan ryzykował życie.
-Więc co ty tu robisz ? -powtórzył Aaron.
-Wiesz, porwano ją . -zaczął Ethan, a kiedy Aaron chciał coś powiedzieć, nie dał mu dojść do słowa-Tak, wtedy gdy do mnie dzwoniłeś. Nie zrobiłeś nic, by ją uratować. Taki z ciebie chłopak.
-Nie ty to oceniasz. Co się stało ? -spytał już mnie, a Ethan tylko westchnął i wrócił do kuchni.
-Porwano mnie. Ale jest już dobrze.
-Dzięki mnie.-wtrącił Ethan.
-Zamknij się.-warknął Aaron i jego mięśnie się napięły.
-Nie Aaron, on ma rację. Uratował mnie.
-No i bardzo dobrze. Przecież jest twoim przyjacielem , nie ? Lecz to nie zmienia faktu, że nadal go nie cierpię.
-A ty jesteś jej chłopakiem i powinieneś o nią dbać.-Ethan stanął obok Aarona, a ja byłam pośrodku całego przedstawienia.-I ja także cię nie cierpię.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić !
Ethan wydał z siebie gardłowy śmiech i odparł:
-Nie mam zamiaru. Ale jak to powiedziałeś , jestem jej przyjacielem i nie pozwolę byś ją tak traktował.
-A co zrobisz ? Uderzysz mnie ?
Widziałam jak Ethan zaciska pięści ,więc postanowiłam wkroczyć. Stanęłam między nimi i położyłam na klatkach piersiowych dłonie, żeby się trochę odsunęli.
-Chłopaki, spokojnie. -spojrzeli na mnie i Aaron powiedział
-Wychodzę. Do jutra w szkole.
-Nie będzie jej w szkole. Jedzie składać zeznania.
-Jechać z tobą ? -spytał Aaron , głaszcząc mój policzek.
Chciałam mu powiedzieć, że nie, ale Ethan mnie wyprzedził i najwidoczniej czerpał z tego dziwną satysfakcję.
-Ja z nią jadę.
Aaron mnie pocałował , po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
Za oknem wzbierał deszcz i zaczynało grzmieć.
-To ja będę leciał, zanim rozpada się na dobre. -powiedział Ethan podchodząc bliżej mnie.
-Gdzie moja mama ?
-A to nie wiesz ? -pokręciłam przecząco głową-Billings dał jej na weekend jakąś robotę w Berlinie. Przed twoim porwaniem wyleciała.
Berlin. Miasto położone na południe od Wildwood. Nie to w Niemczech, tylko w Ameryce.
Ale mniejsza o to . Mama wyjechała nic mi nie mówiąc. Super.
Zaczęłam dygotać, więc Ethan mnie przytulił.
-Chcesz żebym został na noc ? Będę spał na kanapie.-kiwnęłam głową schowaną w jego ramionach.
-Dziękuję. Za wszystko. - rozpłakałam się.
Nie spokojnym cichym płaczem, lecz mocnym, wstrząsającym. Bałam się. Tak bardzo się bałam. Dalej nie wiedziałam czego, ale przynajmniej miałam jakiś pogląd. Jakikolwiek.
Dziwne było też to, że bardziej cieszyłam się z obecności Ethan'a, niż Aaron'a.

Spałam w swoim pokoju ,a Ethan spał na kanapie. Poczekał aż zasnę i dopiero wtedy opuścił mój pokój. Nie zamknął drzwi i zostawił zapaloną lampkę. Na samą myśl o tym automatycznie się uśmiechałam. Dbał o mnie tak, jakby to zrobił Jessie i jak to robił Jessie. Byli podobni z charakteru. Obydwoje uparci, dążyli do celu, nie poddawali się i zawsze bronili słabszych. Czyli w tym wypadku mnie. Na nich nie można było się zawieść.
Do pierwszej w nocy nie mogłam zasnąć. Gdy Ethan wychodził, udawałam że śpię, ponieważ chciałam by odpoczął. Potrzebował tego tak samo jak ja. Tylko , że ja nie mogłam zasnąć. Albo nie chciałam. Bałam się, że znów mi się coś przyśni. Ostatnio często miałam te sny.
Zastanawiałam się też co z tatą. Ciekawe czy ludzie, którzy mnie porwali, zrobili mu krzywdę. Oraz o tym, że teraz bardziej chcę się dowiedzieć kogo zabił tata.

Obudziłam się po dziewiątej. Po cichu wstałam i zajrzałam do salonu. Ethan dalej smacznie spał. Nawet chrapał, na co zakryłam usta, by nie obudzić go moim chichotem. Wzięłam prysznic i nie wiedziałam nawet, jak bardzo go potrzebowałam.
Ubrałam czarne legginsy, do tego jakąś tunikę i sweterek.
Poszłam do kuchni i ujrzałam siedzącego na krześle i popijającego kawę Ethan'a.
-Dzień dobry.-powiedziałam z uśmiechem, siadając naprzeciwko.
Odstawił kubek, uśmiechnął się , podszedł pocałować mnie w czoło i zniknął w łazience.
Byłam dziś nadzwyczaj szczęśliwa. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam z powrotem na moim miejscu.
Gdy skończyłam jeść śniadanie , do kuchni wszedł Ethan i spytał :
-Gotowa ?
-Tak. -odpowiedziałam niepewnie i poszliśmy do samochodu.

Na posterunek dojechaliśmy w dwadzieścia minut. Ciągle padało, więc Ethan skorzystał z parkingu podziemnego. Strażnik nie sprzeciwiał się, byśmy tam wjechali, o ile idziemy na komisariat. Takie zasady, no cóż.
Gdy weszliśmy znów uderzył mnie porażający zapach kawy (który nigdy mi się nie znudzi) oraz pączków.
Znałam drogę do gabinetu Lexi , więc udaliśmy się w tamtą stronę. Znaczy chcieliśmy, ponieważ po drodze na nią wpadliśmy.
-Cześć. Cieszę się, że jesteście. Chodźcie.
Zaprowadziła nas do pokoju przesłuchań. Mnie do pokoju przesłuchań, a Ethan'a jak sądzę do pokoju za lustrem weneckim. Domyślałam się, że jestem w tym samym pomieszczeniu , gdy przesłuchiwali mnie w sprawie ucieczki taty.
-Dzień dobry. -do pokoju wszedł jakiś mężczyzna w średnim wieku.
Miał na sobie granatowy garnitur, włosy zaczesane do tyłu i ostre rysy twarzy. W jednej ręce
trzymał jakąś teczkę, a w drugiej kawę w plastikowym kubku naszej firmy. Na ten widok się uśmiechnęłam i facet zapytał co takiego mnie rozbawiło.
-Pracuję w tej kawiarni.-odpowiadając wskazałam na kubek.
Mężczyzna postawił go na stole, a obok teczkę. Usiadł naprzeciwko i zaczął:
-Jestem Severyn Winston. Pochodzę z Anglii. Właśnie wracam z kawiani. Będę Cię przesłuchiwał.
-Czemu nie Lexi ? Bez urazy oczywiście.
-Wiemy , że jej ufasz, ale to poważniejsza sprawa. -kiwnęłam głową-A więc zaczynajmy. Co pamiętasz jako ostatnie ?

Przesłuchanie trwało półtorej godziny. Opowiedziałam mu jak mnie porwano, co mi robiono , gdzie mnie trzymano, co słyszałam. Oczywiście na większość pytań nie znałam odpowiedzi. Po wszystkim byłam zmęczona, głodna i musiałam do toalety. Gdy mnie wypuszczono poszłam załatwić potrzebę i pozwolono mi zjeść coś w bufecie. Spotkałam tan Ethan'a i Lexi siedzących, rozmawiających i jedzących pączki.
-Mogę ? -spytam, siadając i wskazując na pączki.
Lexi podsunęła talerz w moją stronę.
-Jak się czujesz ?
Dobrze.-odpowiedziałam z pełną buzią.
-Chciałabym z tobą jeszcze trochę porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko.-przestałam przeżuwać i spojrzałam na nią, a ona dodała szybko-Oczywiście poufnie i w moim gabinecie.
Kiwnęłam głową, a ona się uśmiechnęła. Ethan wtrącił swoje trzy grosze :
-Ja też mogę ?
-Jeśli Lena się zgodzi to tak.-powiedziała Lexi i spojrzała na mnie.
Pokazałam jej uniesiony w górę kciuk i dokończyłam pączka.

Kiedy zjadłam pączka i wypiłam sok, poszliśmy do gabinetu Lexi. Przez jakiś czas rozmawialiśmy o tym co można zrobić, bym była bezpieczniejsza. Rozmawialiśmy spokojnie, do czasu, gdy jakiś strażnik nie wparował do gabinetu i nie powiedział zdyszanym głosem :
-Jesteś potrzebna. Pilne.
-Zostańcie tu, niedługo wracam.-i już jej nie było.
Gdy wyszła, podeszłam do drzwi i zobaczyłam czy nie ma nikogo na korytarzu. Był pusty. Przynajmniej w tej części.
-Pilnuj drzwi.-powiedziałam do Ethan'a i podeszłam do szafki z aktami.
-Co ty do cholery robisz ?-spytał wzburzony, odciągając mnie od szafki.-Chcesz iść do więzienia ?
-Pamiętasz jak mówiłeś , że mogę na ciebie liczyć i , że pomożesz mi z tą sprawą ? -spytałam szeptem.
-Pamiętam. -westchnął i stanął koło drzwi.-Tylko się pospiesz.
Otworzyłam pierwszą szufladę. Akta od A do K. Szukałam po nazwisku.
-Adams. Adams. Adams.-mówiłam pod nosem i znalazłam C.Adams- Jest.
Poszukałam obok czegoś, co mogę włożyć w miejsce tych akt, żeby potem były w tym samym miejscu. Szybko przejrzałam jego akta i znalazłam jedne , które przykuły moją uwagę. Zatytułowane : 12 STYCZEŃ 2012 ROK. CHRIS ADAMS. ZABÓJSTWO.
Dużo było do czytania, więc chwyciłam kartkę i skserowałam ją.. Obok stało ksero więc zajęło mi to tyko kilkanaście sekund.
-Pospiesz się, wraca.
Schowałam akta z powrotem do szafki, zamknęłam ją, a kopię zwinęłam , włożyłam za pasek w spodniach i przykryłam koszulką.
Wróciliśmy na swoje miejsce i po chwili weszła Lexi.

Od około godziny siedzieliśmy w moim pokoju. Patrzyłam na kartkę , która leży tyłem na łóżku, pomiędzy nami. Za kilka godzin zaczynamy pracę, a mama wraca wieczorem.
-Lena ? Jeśli nie chcesz to..-zaczął Ethan, lecz mu przerwałam gestem ręki i wzięłam do niej kartkę.
Przeczytałam wszystko i znalazłam to czego szukałam. Wiem kogo zabił tata.
Doznałam szoku i na przeczytane nazwisko zakryłam usta dłonią , żeby nie zacząć krzyczeć.



Kolejną część dodam za tydzień. Mam blokadę twórczą, której muszę się pozbyć i dlatego potrzebuję trochę czasu, gdzie nie będę się stresować koniecznością dodania.  Po świętach powinnam mieć więcej części i może akcja się rozwinie (bardziej).  Miejm nadzieję, że moja wena wóci : )
No to pozdro ziomy i do zoba za tydzień !

http://plac-boju.blogspot.com/ zapraszam do ocenialni ! : )

poniedziałek, 25 marca 2013

Część 18

Okazało się, że Ethan noc spędził z kolegami na koncercie rockowym. Dlatego , dziś mało mówił, ponieważ bolało go gardło. Było to dla mnie z jednej strony ulgą, z drugiej większą robotą, bo nie obsługiwał klientów. Ja to robiłam, a on przygotowywał kawy.
Kwadrans po siedemnastej przyszła Mandy z całą swoją paczką. W tym także z Aaron'em. Ethan podszedł do mnie z notesem , dając do zrozumienia żebym poszła ich obsłużyć. Westchnęłam cicho , a on wyszczerzył idealnie proste zęby w uśmiechu. Dałam mu kuksańca w bok i podeszłam do ich stolika.
-Co podać ? -zapytałam radosnym głosem.
-Cztery cappuccino i jedno latte. Oraz pewną informację.-spojrzałam na Mandy czekając co też znowu wymyśliła-Czemu nie było cię w szkole ?
-Zaspałam. Razem piętnaście dolarów.
Odeszłam i dałam Ethan'owi znać co musi zrobić. Po kilku minutach zanosiłam kawy Mandy i jej znajomym. Aaron'a nagle nigdzie nie było.
-O to wasze kawy. Gdzie Aaron ? -nawet nie zdawałam sobie sprawy jaki błąd popełniłam.
-Poszedł do toalety, chcesz do niego dołączyć ? -odparła Mandy.
-Nie, pomyślałam, że może się wami znudził.
-Ahhh i mówisz to ty ? Spokojnie , niedługo się kimś znudzi na pewno .-odparła z uśmiechem na ustach i dodała, zanim zdążyłam odejść.-A tak poza tym , wiem czemu cię nie było .
-No słucham.
-Aaron.-spojrzałam na nią wyczekująco-Jest dobry w łóżku , prawda ?
Elizabeth z Emily zaczęły się chichotać, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Zazdrości i przerażenia. Odeszłam stamtąd jak najszybciej, policzki zrobiły mi się czerwone i po drodze wpadłam na Aaron'a, którego ominęłam , nie patrząc na niego.
Odstawiłam z hukiem tacę na kontuarze i poszłam na zaplecze. Siedziałam na ławce, kiedy przyszedł Ethan. Usiadł obok i otoczył mnie ramieniem. Nie wiem czemu, to co powiedziała Mandy tak na mnie wpłynęło.
Po kilku minutach wróciliśmy do pracy. Gdy Aaron ujrzał mnie przy kontuarze, podszedł.
-Hej, co się stało ?
-Nic.-odparłam , ustawiając kawy na tacy.
-Co Mandy ci powiedziała ?-kiedy nie odpowiedziałam dodał-Lena ?!
-Przyjdziesz dziś wieczorem ? -kiwnął głową-To pogadamy.
Obeszłam go i zaniosłam kawy klientom.

Dochodzi dwudziesta. Aaron, Mandy i reszta ich paczki dawno poszli. W kawiarni było mało ludzi. Najwyżej jakaś parka i kilka dziewczyn. Szykowałam się do wyjścia kiedy do kontuaru poszedł jakiś mężczyzna. Ten sam, co przychodzi tu co wieczór.
-Dobry wieczór, w czym mogę pomóc ? -spytałam lekko drżącym głosem.
-Chciałem spytać, czy masz jakieś nowe wieści od taty ?- cholera.
Zupełnie zapomniałam, że niedawno skłamałam że go widziałam i z nim rozmawiałam. Pokręciłam przecząco głową, na co facet … wyszedł. Po postu wyszedł. Patrzyłam za nim zdumiona, tym co się przed chwilą wydarzyło.

Skończyłam pracę i udałam się na przystanek. Czekałam na autobus, który miał się pojawić za pięć minut. Naprawdę nie lubiłam wracać sama o tej porze do domu, ale Ethan nie mógł mnie dziś podrzucić. Zaczęłam przechodzić z nogi na nogę, by choć trochę się rozgrzać. Na przystanek przyszedł jakiś mężczyzna. Wzbudził we mnie jakieś uczucie strachu. Podświadomość krzyczała we mnie `wiej !` , `uciekaj!`, `niebezpieczeństwo!`. Uznałam, że to pewnie zmęczenie.
Podjechał jakiś samochód. Czarny, brudny, stary van. Z tyłu wyskoczyło dwóch mężczyzn w kominiarkach i podbiegło do mnie szarpiąc mnie i ciągnąć w stronę samochodu.
Porwanie. Tylko to na myśl mi przychodziło. Zaczęłam krzyczeć , szarpać się i kopać. Nic to nie pomogło. Mężczyzna , który siedział na ławce za mną, pomógł im i razem zawlekli mnie do samochodu. Rzucili mnie na podłogę i ostatnie co pamiętam to jak ktoś mnie uderzył w tył głowy, czymś ciężkim.

Obudziłam się w zatęchłym pomieszczeniu. Nie wiedziałam, gdzie jestem, gdzie jest moja torba. Do tego śmierdziało tu okropnie i strasznie bolała mnie głowa. Czym oni mi przywalili ?
W pomieszczeniu było ciemno. Było jedynie małe okienko z kratami, ponad dwa metry. Przez szparę w drzwiach wpadały strużki światła. Prawdopodobnie zamknięto mnie w jakimś starym, nieużywanym magazynie. Tylko po co ?
Powoli wstałam , namacałam obok jakiś kij. Kij bejsbolowy. Próbowałam też znaleźć torbę, ale nigdzie nie było po niej śladu. Na szczęście nie było tam nic cennego, prócz telefonu.
Powoli podeszłam do drzwi. Przy każdym kroku pulsowała mi głowa. Oparłam się o ścianę i przyłożyłam ucho, by coś usłyszeć. Słyszałam dwa donośne głosy. Jeden skądś znałam, lecz nie mogłam skojarzyć skąd. Drugi brzmiał podobnie do głosu...mojego taty. To był głos mojego taty. Wiedziałam to. Jednak brzmiał jakoś dziwnie. Może to przez ból głowy? Brzmiało to trochę tak jakby te dwa głosy rozmawiały ze sobą przez telefon , w dodatku na głośnomówiącym.
-Wypuść ją-przerwał, ponieważ nie usłyszałam co powiedział głos taty. Bo to był jego głos.
-Zapłaci za twoje błędy. Chyba , że zdobędziesz pieniądze.-ten głos słyszałam wyraźnie i donośnie.
-Zdobędę, tylko ją …..-znów szum-mam połowę-kolejne niedosłyszenie- ….mam jeszcze czas-krzyczał już tata.
-Niech ona będzie dla ciebie motywacją.
Koniec. Usłyszałam jedynie dźwięk kończący rozmowę.
Czyli jednak tata miał rację. Grozi mi niebezpieczeństwo, za jego błędy.
Nagle usłyszałam kroki idące w moją stronę. Musiałam coś zrobić, by się stąd wydostać. Ktoś położył rękę na klamce i już miał ją przekręcać, gdy się cofnął. Czekałam z kijem , gotowa by uderzyć. Przez kilka minut nie działo się nic. Kompletnie nic. Później światło na zewnątrz zgasło i zostałam najprawdopodobniej sama. Sama w opuszczonym magazynie, gdzie nie wiedziałam co czyha w ciemnościach. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Chwyciłam za gałkę i spróbowałam nią poruszyć. Nic.
Poddałam się i osunęłam na drzwi. Kij dalej trzymałam kurczowo w dłoniach. Podciągnęłam kolana pod brodę, schowałam w nich głowę i zaczęłam płakać. Bałam się. Tak strasznie się bałam.

Lena siedziała na plaży. Patrzyła na ocean i płynący po nim statek. Dookoła niej biegały dzieci, dorośli się opalali lub coś czytali, a ludzie w jej wieku grali w siatkówkę plażową. Pogoda była piękna. Przestała się patrzeć na chłopca biegającego za piłką i znów spojrzała na statek. Po kilku chwilach zaczął się topić. Tonął , a później zniknął. Rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś, kto też to widział. Ale nikogo już nie było. Nie było dzieci biegających z rodzicami, nie było ludzi czytających czy grających. Nie było niczego. Pogoda także się zmieniła. Zamiast słońca, zaczęło padać. Niebo zaszły chmury, a fale wzburzyły się. Nie wiedziała co się dzieje. Czuła natomiast , że to kolejny zły sen. Kolejny zły sen.- powtarzała sobie. Fale coraz mocniej wzbierały . Sięgały coraz to dalej, aż zaczęła dotykać stóp Leny. Bosych stóp. Zaczęła się cofać, a z każdym jej kokiem, fala się powiększała. Ujrzała idącego w jej stronę mężczyznę. Mężczyznę w skórzanym płaszczu, z kapturem na głowie i nożem w ręku. Szedł w jej stronę. Fale omijały go kolisty ruchem, tracąc swą drogę i wracając w głąb oceanu. Zaczęła uciekać w przeciwną stronę i niedaleko siebie zobaczyła Chris'a Adams'a. Wysokiego, szczupłego ojca z brązowymi włosami sięgającymi ramion. Zaczęła szybciej do niego biec. Do tych rozłożonych ramion, które ją wzywały. Biegła niezważając na fale okalające jej stopy. Jakby ją łapały i chciała zatrzymać. Usłyszała strzał. Przeszywający uszy huk. Stanęła jak wryta. Spojrzała na mężczyznę w płaszczu. Szymała w ręku pistolet. Spojrzała znów na tatę. W jego lewej piersi była mała dziurka, z której leciała strużka krwi. Upadł na kolana, potem na twarz. Lena wrzasnęła i podbiegła do niego. Nie zdążyła dobiec, ponieważ się obudziła.

Obudziłam się z krzykiem. Po raz kolejny, po tak przerażającym śnie. Tata. O nie, nie ,nie. Tylko nie tata. Może i go trochę nienawidziłam za to co zrobił, ale przecież to mój tata.
Usłyszałam stukot obcasów. Damskich. Kobieta podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć, gdy nagle usłyszałam jej krzyk. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to : ona chce mnie uratować ! Poderwałam się na nogi i wciąż trzymając kij w ręku. Cisza. Przyłożyłam ucho do drzwi . Nie były to jakieś mosiężne, stalowe drzwi, tylko zwykłe drewniane, wykonane z ciężkiego drewna. Słyszałam urywki jakiejś rozmowy.
-Po co ci ona ?-spytał męski głos, lecz nie ten co wczoraj rozmawiał tatą przez telefon.
-Chciałam z nią porozmawiać. -odparła kobieta z lekkością w głosie.
-O czym ?
-O niej.
-Im mniej wie, tym lepiej.
I na tym się skończyło. Słyszałam jak kobieta odchodziła, a mężczyzna siada na czymś (chyba na krześle) koło drzwi. Super. Nawet mam `strażnika`.
Poszłam na drugi koniec pomieszczenia. Tym razem położyłam się w pozycji embrionalnej. Byłam zmęczona, głodna i przerażona. Chciałam zasnąć, ponieważ nic innego nie miałam do roboty. Jeżeli chodzi o planowanie ucieczki, to jest to raczej kiepski pomysł. Zamknęłam oczy i modliłam się, żeby nie przyśniło mi się nic złego.

Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Przetarłam oczy i skoczyłam na równe nogi gotowa do ataku. Drzwi otworzyły się, położono jakąś tackę i znów je zamknięto. Powolnym krokiem podeszłam i namacałam tackę. Była tam butelka z napojem , chyba wodą i jakaś miska. Powoli podniosłam ją do nosa i powąchałam. Zupa. W dodatku pomidorowa. Namacałam łyżkę i zaczęłam jeść. Nie byłam pewna czy to aby bezpieczne , czy przypadkiem nie dosypali mi czegoś. Ale byłam taka głodna, że zjadłabym wszystko. Gdy skończyłam , odłożyłam miskę na tackę, wzięłam wodę i wróciłam na swoje miejsce. Zachowywałam się trochę jak nieokiełznane zwierzę, które nie jest przyzwyczajone do ludzi.
Siedziałam po turecku, co jakiś czas popijając wodę i gapiłam się w ciemność. Przyzwyczaiłam już do niej oczy, a mimo wszystko dalej wydawała mi się obca.
Po jakimś czasie usłyszałam wybuch, potem krzyki, strzały i masę innych hałasów. Przestraszyłam się, bo wiedziałam, że coś jest nie tak. Słyszałam krzyki , strzały,krzyki, strzały i tak w kółko. Z czasem wszystko cichło. Stałam na chwiejących się nogach , z kijem w obu rękach , gotowa do wali i czekałam. Ktoś otworzył drzwi kopniakiem, do pomieszczenia wleciały kłęby dymu i wszedł jakiś człowiek.
-Lena ? Lena ! - Ethan.
Z okrzykiem radości rzuciłam mu się w ramiona, a on przytulił mnie mocno i nie puszczał.
-Nic ci nie jest ? Hej ! Powiedz coś !
-Dziękuje, dziękuję, dziękuję. -powiedziałam i się rozpłakałam.
Płakałam ze szczęścia, tuląc się do niego.
Za chwilę doszli Lexi i kilkoro innych policjantów zadając mi pytania. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na Ethan'a. Zrozumiał, powiedział coś do Lexi na ucho, wziął mnie na ręce i wyniósł stamtąd. Wsiedliśmy do radiowozu i odjechaliśmy.
Całą drogę siedziałam Ethan'owi na kolanach i się do niego tuliłam. Tak bardzo się cieszyłam, że go wiedzę. Byłam mu wdzięczna za ratunek.




jakieś uwagi ? :)
Następna część w środę : > postaram się dodać przed dwudziestą :)

piątek, 22 marca 2013

Część 17

Po pracy Ethan zaproponował , że podwiezie mnie do domu. Zgodziłam się. Coraz mniej podobała mi się myśl o samotnym spacerze wieczorem.
Zatrzymał czarnego range rovera przed blokiem. Na schodach dojrzałam Aaron'a. Pomyślałam może, że czeka na mnie i aż zrobiło mi się miło.
-Dzięki za podwózkę.-powiedziałam odpinając pas.
-Nie ma sprawy. Lena,zrobisz coś dla mnie ? -spojrzałam na niego-Uważaj na siebie.
-Wiem, że muszę uważać. -odpowiedziałam z powagą, lecz dopiero po chwili dotarło do mnie o co mu chodziło.
Chodziło mu o mój związek z Aaron'em. Patrzył się na niego oczami pełnymi złości i obrzydzenia.
-Jasne.
Dodałam i przytuliłam go na pożegnanie.
Gdy wysiadłam i zbliżałam się do bloku, Aaron wstał i powitał mnie słodkim buziakiem.
-Cześć . -powiedziałam wchodząc z nim po schodach.-Co tu robiłeś ?
-Czekałem na Ciebie .-odparł z łobuzerskim uśmiechem.

Leżeliśmy na moim łóżku przytuleni i rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Mamy nie ma w domu, więc poprosiłam Aaron'a, żeby został. Powiedział, że wyjdzie jak zasnę.
-Ej, Lena.-powiedział po chwili, a ja podparłam się na łokciu.-Chodzi o Ethana.
-A dokładniej ?
-Wydaje mi się, że on nie chce żebyśmy byli razem.
Po chwili ciszy, powiedziałam w końcu:
-Ale on mi nie mówi jak mam żyć. -widziałam jak odetchnął z ulgą-A w ogóle dlaczego o tym mówisz ?
-Oj nie denerwuj się, po prostu...
-Jesteś zazdrosny ? -spytałam z nutką rozbawienia w głosie.
-Oczywiście, że tak. Nie chcę się tobą z nikim dzielić.-odparł nachylając się nade mną.
-Ethan to przyjaciel.
-Co to za przyjaciel, który nie chce by jego przyjaciółka była szczęśliwa ? -o co mu chodzi ?
-A Mandy ?-spytałam zła i poczułam jego napięte mięśnie.-Tylko mi nie mów, że to nie jest twoja przyjaciółka.
-O co ci chodzi ? -zapytał siadając na skraju łóżka.
-O to samo co tobie. Dobra , koniec tematu. -dodałam i położyłam się plecami do Aaron'a.
Pomyślałam, że za chwilę wyjdzie i trzaśnie drzwiami, lecz on powoli położył się, przytulając do mnie i całując delikatnie w kark. Potem w szyję i w ramię.
-Przepraszam.-powiedział wracając do całowania mojej szyi.
-W porządku. Tylko nie każ mi wybierać, ty albo Ethan. On jest moim jedynym przyjacielem.
-I pewnie jeżeli każe ci wybrać, przegram ? -spytał, choć wiedział, że to jest także odpowiedź.
Skinęłam lekko głową i wtuliłam się plecami w jego ciepły tors. Aaron schował głowę w mojej szyi i zasnęłam.
Znów zasnęłam usypiana jego oddechem.

Obudziłam się następnego dnia kilka minut po dziewiątej. Trwały już pierwsze zajęcia, więc postanowiłam, że nie pójdę dziś do szkoły. Do tego strasznie bolała mnie głowa.
Wstałam by pójść wziąć prysznic i zakręciło mi się w głowie. Z powrotem usiałam na łóżko, a raczej opadłam.
Powtórzyłam czynność, ale tym razem wolniej. Udało się. Poszłam do łazienki wziąć prysznic, a następnie do kuchni zjeść jakieś śniadanie.
Zrobiłam sobie herbatę. Wzięłam dwie aspiryny i wróciłam do łóżka.
Dopiłam herbatę i zabrałam się za czytanie książki.
Po dwóch minutach dostałam SMS . Od Aaron'a.
GDZIE JESTEŚ ?
W DOMU. ŹLE SIĘ CZUŁAM. Odpisałam i nie uzyskałam już żadnej odpowiedzi.
Przeczytałam kilkanaście stron ,zaznaczyłam sobie miejsce gdzie skończyłam i poszłam do kuchni. Umyłam kubek i odstawiłam go na suszarkę.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Aaron'a.
-Cześć skarbie.
Powiedział wchodząc, a mi aż zaczęło mocniej bić serce na dźwięk tych słów.
-Cześć. Co ty tu robisz ?
-Słyszałem, że wagarujesz, więc pomyślałem, że nie będziesz miała nic przeciwko bym poszedł na wagary z tobą ? -uniósł lewą brew, a ja go pocałowałam.
-Podoba mi się twoje myślenie.-powiedziałam , przerywają słodki pocałunek.
-Chodź , zabiorę cię gdzieś.
-Tylko się ubiorę.
-Dla mnie możesz jechać ubrana tak.-odparł z łobuzerskim uśmieszkiem i wskazał na mnie.
Zarumieniłam się, ponieważ miałam na sobie tylko koszulkę i krótkie, bardzo krótkie spodenki. Uciekłam do pokoju się przebrać.
Założyłam jeansy, którym podwinęłam nogawki i moją ukochaną, czerwoną koszulę w kratę. Do tego tenisówki. Włosy przeczesałam palcami ,pomalowałam oczy i w pięć minut byłam gotowa.
-Gotowa ?-spytał, gdy wyszłam z pokoju i zmierzył mnie wzrokiem-Wolałem , gdy miałaś mniej ciuchów na sobie.
Zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło na te słowa, więc żeby się opanować, trąciłam go lekko w ramię. Chwyciłam kurtkę i wyszliśmy.

Pojechaliśmy na przystań. Słońce świeciło dziś przyjemnie,wiec postanowiliśmy pójść na spacer po plaży.
Dobrze , że założyłam wygodne buty, ponieważ schodzenie po stromych kamieniach w balerinach byłoby nie lada wyzwaniem.
Szliśmy po plaży , trzymając się za rękę .Fale uderzały lekko jedna o drugą i rozpłaszczały się na brzegu, tworząc mokre ślady.
-Masz jakieś wieści o tacie ? -spytał nagle Aaron.
Po chwili zastanowienia odpowiedziałam bez emocji w głosie :
-Nie.
-Rozumiem. A jak ci się układa z mamą ?
-Dlaczego rozmawiamy o moich rodzicach ? -gdy nie odpowiedział, dodałam-Stara się. Zresztą chyba słyszałeś, że zatrudniła się w firmie taty Mandy ? -kiwnął głową-A twoje układy z tatą ?
Szliśmy przez chwilę w milczeniu, po czym odpowiedział:
-Ostatnio często robi awantury. Nie wytrzymuję już z nim.
-Przykro mi.
Stanęliśmy i zaczęliśmy się wpatrywać w płynący po oceanie statek. Po chwili stanęłam twarzą przed Aaron'em i się przytuliłam do niego. Objął mnie mocno i ucałował w czubek głowy.
Staliśmy tak dosyć długo, lecz zebrał się wiat i Aaron zaproponował, żebyśmy wrócili do samochodu.
W tym mieście pogoda się zmieniała momentalnie. Byliśmy kilka kroków od samochodu, kiedy cholernie mocno się rozpadało. Tak nagle i znikąd. Aaron wszedł do samochodu od strony kierowcy i wciągnął mnie na swoje kolana, nim zdążyłam obejść auto i usiąść na miejscu pasażera.
Usadowiłam się na jego kolanach, z moimi złączonymi i skierowanymi w stronę siedzenia pasażera.
Obydwoje byliśmy mokrzy, a koszulki lepiły nam się do ciał.
-Zimno ci ? -spytał Aaron, włączając ogrzewanie.
-Bardziej mokro.-dopiero po chwili zorientowałam się jak to zabrzmiało i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Aaron kciukiem starł mi z policzka rozmazany tusz. Zaraz po tym pocałował.
Jak ja uwielbiałam go całować. Na początku jak zwykle zaczął drażnić się z moimi wargami, później zabrał się do konkretnego, gorącego i namiętnego całowania. Przejechał językiem po moich ustach, aż przeszły mnie ciarki. Rozchyliłam mocniej wargi i wplotłam palce w jego włosy. Jego ręce błądziły po ciele. Jedna po plecach, druga przez kark, po włosy. Nie wiem kiedy zdołałam usiąść na nim okrakiem i teraz moje mokre od deszczu kolana ocierały się o jego boki. Przywarłam do niego mocniej, a pocałunki zmieniły się na bardziej namiętne i czułam ciepło rozchodzące się po moim ciele.
-Może przeniesiemy się na tylne siedzenie ? -mruknął odrywając na chwilę nasze usta.
Skinęłam głową i w kilka sekund znaleźliśmy się na tylnym siedzeniu. Ja leżałam plecami do siedzeń, a on pochylał się nade mną. Jego lekko zakręcone włosy opadały mokre na czoło. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu zdjął koszulkę i mogłam zobaczyć jego nagi tors. Można było dostrzec lekki zarys wrzeźbionego brzucha. Widać było, że dużo siedział na siłowni.
Zaczął mnie całować powoli, później bardziej namiętniej i mocniej. Jego ręka znów zaczęła błądzić po moim ciele. Najpierw po obojczykach, później po brzuchu , aż dotarła do dolnej części brzucha.
-Nie ? -spytał z wargami przy moich.
-Nie.
-Okey.
Odparł i powrócił do całowania.

Przed szesnastą byliśmy na parkingu przed kawiarnią. Dalej padało, ale już mniej niż pzred południem.
-Wpadniesz dzisiaj wieczorem ? -spytałam odpinając pas bezpieczeństwa.
-Dzisiaj nie mogę. Muszę coś załatwić.-skinęłam głową.
Dałam mu szybkiego buziaka i wysiadłam. Pobiegłam do kawiarni i przywitał mnie przyjemny zapach mokki .
-Cześć.-rzuciłam podchodząc do kontuaru.
Ethan pomachał mi.
-Co jest ? -spytałam, a on tylko wskazał na gardło.
-O czyli dzisiaj pracujemy bez twoich zbędnych komentarzy ? -powiedziałam z uśmieszkiem, a on tylko mi pogroził palcem i pokazał język.


joł ziomy :D

środa, 20 marca 2013

Część 16

Po skończonych lekcjach pojechałam od razu na komisariat . W drodze zadzwoniłam do Bill'a czy mogę się dziś spóźnić i podałam powód. Zgodził się bez ogródek.
Zajechałam pod komisariat autobusem i weszłam do środka. Był duży . Był podobny do tych jakie można spotkać w filmach kryminalnych. Ciągnął się długi korytarz, a po bokach stała masa biurek i szafek z jakimiś dokumentami. Wszędzie piętrzyły się jakieś papiery, na każdym kroku byli policjanci. Czuć było zapach kawy i gdzieniegdzie pączków albo tanich zupek z marketu.
Spytałam pierwszego lepszego policjanta gdzie znajdę Lexi Bridge. Wskazał mi iść prosto , a później skręcić w lewo .Drugie drzwi, to jej biuro. Jej i jej partnera. Lubiłam Lexi, była bardzo przyjazną osobą, ale jej partnera niezbyt. Nie wiem co takiego mnie w nim odpychało.
Poszłam tak jak polecił mi policjant. Prosto, a później skręciłam w drugie drzwi na lewo. Zapukałam dwa razy, usłyszałam `wejść` i weszłam.
-Witaj, Lena . Pamiętasz mojego partnera Jina ? -spytała i wskazała ręką na mężczyznę siedzącego naprzeciwko niej.
-Tak. Dzień dobry.- odpowiedziałam cicho i usiadłam obok niego , na niebieskim plastikowym krześle.
-Chciała się pani ze mną widzieć ? -wiem, że miałam jej mówić po imieniu,ale czułam się z tym bynajmniej dziwnie w obecności jej partnera.
-Tak. Sprawdziłam ten list. Oraz pismo. Zaskakujące jest to, że nie mamy nic. -powiedziała -Nie mamy żadnych śladów, wskazówek. Po prostu niczego. Nie wiem jak to możliwe, ale ktoś musiał bardzo mocno zadbać o to , aby pozostać tajemniczym.
-I nie nakrytym .-dokończył Jin.
Gdy skończyli mówić , czułam się jakbym popadała w obłęd. Zrobiło mi się duszno, więc zdjęłam kurtkę i przerzuciłam ją przez oparcie krzesła.
-Kto ? Dlaczego ? -pytałam bardziej siebie, niż ich.
-Posłuchaj, zauważyłaś może ostatnio coś dziwnego ? Cokolwiek ?
Rozważałam przez chwilę co mogę im powiedzieć. Niestety przy Jin'nie nie czułam się pewnie, więc odparłam tylko głupie :
-Nie , raczej nie.
Oboje kiwnęli głową.
-Jin, może przyniesiesz dziewczynie szklankę wody ?-spytała Lexi, za co w głębi duszy jej podziękowałam.
-No dobra. Mamy z pięć minut zanim wróci. Szybko mów.-zaczęła kiedy wyszedł- Zauważyłam, że nie czujesz się dobrze w jego towarzystwie.
-Okey. Więc mam pytanie. Czy sny mogą przepowiadać przyszłość ?
-Lena, jestem policjantką, nie psychologiem czy kimś tam.-odpowiedziała rozbawiona-A czemu pytasz ?
-Miewam ostatnio koszmary. Za każdym razem pojawia się w nich mężczyzna. Ten sam. I wydaje mi się, że go znam, że wiem kto to. Tylko nie mogę skojarzyć.
-Podejrzewasz, że może mieć związek z kimś, kogo znasz ?-spytała, a ja powoli pokręciłam głową.
-Dobrze. Czyli naprawdę nie masz pojęcia, kogo moglibyśmy przepytać, w tej sprawie ?
Znów pokręciłam głową.
Zjawił się Jin ze szklanką wody. Postawił ją przede mną i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu.
Wzięłam łyk i ku swojemu zdziwieniu wypiłam wszystko. Nie wiedziałam, że tak mi zaschło w gardle.
-Mogę o coś spytać ? -najwyraźniej ich zainteresowałam, bo Lexi nachyliła się lekko nad biurkiem, a Jin się wyprostował.-Za co mój tata trafił do więzienia ?
Nigdy tak naprawdę nikt z zewnątrz nie dowiedział się za co siedział tata. Rozchodziły się plotki, że za morderstwo. Jednak nawet rodzinie nie chciano udzielić takich informacji.
Lexi i Jin siedzieli dalej cicho. Patrzyli to na mnie, to na siebie. W końcu Jin sypał:
-A dlaczego chcesz to wiedzieć ?
-Ciekawość.-odpowiedział zdecydowanie za szybko, bo spojrzeli się po sobie.
-Niestety to tajne materiały. -odpowiedział Jin i spojrzał za coś za mną.
Nie chciałam się odwracać, ale domyśliłam się , że spogląda na szafkę. Gdybym tylko się do niej dostała...
-Muszę już iść. Praca.-powiedziałam wstając i gdy zakładałam kurtkę spojrzałam na szafkę.
Nie była zamykana na klucz.
Wyszłam z komisariatu i udałam się na autobus. Nie zaszłam daleko, kiedy zobaczyłam przed sobą jakiś samochód. Coś w nim przykuło moją uwagę. Było to zwykłe, czarne BMW X6.
-Cholera.-powiedziałam pod nosem i szybko zawróciłam.
To był ten sam samochód co chciał mnie wtedy potrącić.
Skąd to wiem ? Tak jak tamten, nie miał rejestracji.
Cofnęłam się. Skręciłam za ścianą budynku. Czekałam na jakiś ruch. Wyjrzałam lekko i zobaczyłam, że samochód dalej stoi. Jakby czekał na coś, lub kogoś. Od razu pomyślałam o sobie. Jakieś sto metrów w tę stronę też był przystanek. Musiałabym tylko się pospieszyć, żeby zdążyć na autobus.
Ruszyłam szybkim krokiem. Gdy znalazłam się na przystanku, akurat podjechał autobus. Wsiadłam i zajęłam miejsce po lewej stronie. Chciałam zobaczyć kto siedzi w tym samochodzie. Miałam nadzieję, że mi się uda.
Autobus ruszył. Skręcił i zbliżaliśmy się do czarnego BMW. Przejechaliśmy obok. Auto stało puste. Zaczęłam wyzywać siebie w myślach, że jestem głupia, że to tylko zwykły samochód bez rejestracji. Pewnie dlatego stoi niedaleko od komisariatu. Idiotka.
Dotarłam do pracy i zdziwiłam się bardzo. Gdy szłam chodnikiem, przez szybę zauważyłam Mandy, jej świtę i Aarona ! A przecież jeszcze wczoraj się wyzywali. Pewnie znów sobie wszystko wyjaśnili. Na samą myśl o tym wszystkim zrobiło mi się słabo.
Weszłam do kawiarni i uderzył mnie mocny zapach kawy. Mandy i Aaron spojrzeli się na mnie. Podeszłam do kontuaru i poczułam za sobą czyjąś obecność. Aaron.
-Cześć. Co cię tak szybko wywiało ze szkoły ?-powiedział całując mnie w policzek.
-Musiałam coś załatwić. -odparłam i obeszłam kontuar-A ty co ? Znowu pogodzeni ?
-Aha.-odparł i dodał szybko, jakby od niechcenia-Jeśli chcesz, to nie będę się z nimi zadawał.
-Co ? Nie . To twoi przyjaciele. Nie mam nic przeciwko.
-Na pewno ? -oczywiście, że nie , pomyślałam.
Uśmiechnęłam się słabo i poszłam na zaplecze się przebrać.
Gdy wróciłam Aaron siedział już przy stoliku i śmiał się.
Przecież to tylko przyjaciele. Więc dlaczego czułam taki wewnętrzny niepokój ?
-Cześć.-rzucił Ethan podchodząc do kontuaru-Co się stało ? Że Cię nie było ?
-Byłam na policji.-odparłam przestając patrzyć się na stolik `suk`-Nie mają NIC na ten list.
-To niedobrze. -kiwnęłam głowa-Dasz radę. Jesteś przecież Lena Adams ! -uśmiechnęłam się-Ta sama co kiedyś zjadła robaka i nie zwymiotowała !
-Nie drzyj się ! -rzuciłam go ścierką-I nie wypominaj mi tego.
Pokazałam mu język, odwdzięczył się teatralnym ukłonem, a po chwili spytał poważnie :
-A jak tam z Aaronem ?
-Dobrze .
Uśmiechnęłam się słabo. Nie chciałam by Ethan wiedział, że coś jest nie tak, bo pewnie zaczął by wygadywać swoje bzdury.
Wzięłam notes i zaczęłam obsługiwać klientów. Cały czas zastanawiałam się nad tą teczką schowaną w biurze Lexi. Musiałam wiedzieć, za co tata siedział. Za czyje zabójstwo.
Gdy zobaczyłam mężczyznę-stałego klienta ,wpadłam na pewien pomysł. Może on coś wie. Postanowiłam to sprawdzić, mimo że było to bardzo ryzykowne.
Chwyciłam notes i poszłam go obsłużyć. Wyprzedziłam Ethan'a i pochwyciłam jego zdziwiony wzrok. Szepnęłam : później ci wyjaśnię. Przyjął to z zadowoleniem.
-Witam. Co podać ?
-Małą czarną.-odpowiedział mężczyzna i miał chyba zły humor.
Cholera.
Po kilku minutach wróciłam z kawą.
-Proszę bardzo.
-Dziękuję.-powiedział i wręczył mi dziesięć dolarów.-reszta dla ciebie.
-Ostatnio pan pytał o mojego tatę.-rzuciłam pospiesznie, by nie spanikować, a jego ręką z kawą zatrzymała się w połowie drogi do ust-Widziałam go ostatnio. Wspomniał pana.
Bardzo ryzykowne posunięcie.
-Tak i co mówił ? -spytał zbyt obojętnie.
-W sumie niewiele.-zaczęłam siadając na skraju kanapy-Spytałam go za co siedział. Odpowiedział szybko , żeby pan mi wyjaśnił. Musiał uciekać, więcej nic więcej nie dodał.-powiedziałam spuszczając wzrok.
-Skąd wiedział o mnie ?
-Wspomniałam mu , że pytał co u pana.
-Aha.
Chwila ciszy. W końcu zaryzykowałam.
-Więc... za co siedział ?
-Za zabicie kogoś.
-Tyle to też słyszałam. A nie wie pan kogo ? -w tym samym momencie Ethan odbierał zamówienie od stolika obok.
-Przykro mi , ale nie.
-Okey, dziękuję.
Powiedziałam uprzejmie i odeszłam . Gdy przyszedł Ethan, złapał mnie za ramię i zaprowadził na zaplecze. A raczej zawlókł.
-Ej. Co jest ? -spytałam, pocierając ramię.
-Co to do cholery było ? -spytał cicho, ale groźnie.
-Co ? Nie twoja sprawa.
-Przestań. Obiecałem Jessiemu, że będę miał na ciebie oko. Nie chcę żeby coś ci się stało, a ty się wdajesz w takie dyskusje. Nawet nie wiesz kto to.
-Wiem. Przyjaciel taty.-kłamałam.
-Tak, jasne. O co biega ?
Po chwili namysłu opowiedziałam mu wszystko. Moje sny, jak ktoś mnie śledził, że ten koleś pytał o tatę, że widziałam tatrę pod kinem i o tym co mi powiedział. Powiedziałam mu też o szafce na policji.
-Muszę się dowiedzieć za co siedział tata.-dodałam na koniec mojej przemowy, podczas której Ethan ani razu się nie odezwał.
-Dlaczego ?
-A co jeśli miał rację ? Że grozi mi niebezpieczeństwo ? Mówił, że to przez niego, bo zrobił coś głupiego. Dlatego siedział. Czyli dlaczego ? Może jak uda mi się to rozwiązać, to będę bezpieczna ?
Czy coś.
-Jessie wie ?-pokręciłam głową-I nie masz żadnego sprzymierzeńca ?-znów pokręciłam głową-Pomogę Ci.
-Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo.
-Pamiętaj ,zawsze możesz na mnie liczyć.-powiedział i uśmiechnął się, po czym znów spoważniał i dodał , wychodząc-Zresztą to nie było pytanie.
Stałam tam jeszcze chwilę. Spojrzałam na swoją szafkę i ogarnęło mnie przerażające uczucie. Chyba w końcu dotarło do mnie, że coś mi grozi.
Wyszłam z zaplecza i zwróciłam wzrok w kierunku Aaron'a. Właśnie zbierali się do wyjścia. Ethan poszedł wziąć od nich pieniądze. W tym samym momencie Aaron podszedł do kontuaru.
-Co robisz dziś wieczorem ? -spytał, zapinając kurtkę.
-A co ?
-Chciałem wpaść. Jeśli nie masz nic przeciwko .
-A może ja wpadnę do ciebie ?-spytałam nagle.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Mój tata...no sama wiesz.
-Ach , no tak. To wpadnij tak przed dziewiątą.-uśmiechnęłam się, a on kiwnął głową i odszedł.
Po drodze z Ethan'em zahaczyli o siebie. Na szczęście żaden nic nie powiedział.
-Idiota.-rzucił Ethan wchodząc za kontuar, a ja się zaśmiałam.



Pozdro :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Część 15

Do końca dnie nie wydarzyło się już nic nadzwyczajnego. Mandy i jej świta nie przyszła dzisiaj jak co wieczór, o dziwo tajemniczy mężczyzna także. Było już kilka minut po dwudziestej, kiedy zobaczyłam przed kawiarnią samochód Aaron'a i uśmiechnęłam się sama do siebie. Z zaplecza wyszedł Bill , musiał wejść tylnym wejściem :
-Cześć dzieciaki. Co tam słychać ?
-W porządku.-odpowiedzieliśmy równocześnie z Ethan'em
-To wy już pogodzeni ? -kiwnęłam głową-No i dobrze.
Przestał się uśmiechać i wręczył mi kopertę. Obróciłam ją w dłoniach i na drugiej stornie było napisane moje imię. Zajrzałam do środka . Była tam jakaś kartka.
Powoli i drżącą rękę ją wyjęłam. Były napisane na niej dwa słowa. Znajdę Cię. Ethan zaglądnął mi przez ramię, wyciągnął kartkę i zamarł.
-Skąd to masz ?-spytałam cichym, drżącym głosem.
Byłam przestraszona . Niby tylko dwa słowa, a tak wiele znaczeń.
-Skąd to masz ?-powtórzyłam pytanie głośniej, gdy Bill wzruszył ramionami.
-Znalazłem pod twoją szafką. Pokaż .-wziął od Ethan'a kartkę i tak jak on znieruchomiał.
-Kto...-byłam bliska płaczu, nie mogłam wydusić z siebie słowa-Kto to mógł napisać ?
-Twój tata ? -spytał Bill, a ja pokręciłam głową-Więc musimy to zgłosić policji.
To nie mógł być tata. Te słowa...one były pisane ręcznie. A to nie jest pismo mojego taty. Nie było to nawet napisane na `odwal się`. Tylko starannie, wyraźnie. Jakby ktoś chciał dać mi do zrozumienia, że grozi mi niebezpieczeństwo. Że jak mnie znajdzie...to mnie skrzywdzi.
-Zajmę się tym.-wzięłam od Bill'a kartkę i schowałam ją z powrotem do koperty, a później się rozpłakałam
Ethan przytulił mnie i próbował uspokoić.
-Hej, nie płacz. Damy sobie radę.
-Tak.-poparł go Bill-Będziemy Cię chronić. Nie martw się.
Przestałam płakać, odsunęłam się od Ethan'a i otarłam policzki wierzchem dłoni.
-Tylko powiadom policję jeszcze dziś.
Kiwnęłam głową i poszłam. Poszłam najpierw na zaplecze po swoje rzeczy i aż bałam się podejść do własnej szafki. Skoro Bill znalazł to koło niej, to albo napisał to ktoś z wewnątrz, albo ktoś zewnątrz był tutaj. Szybko zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do środka kawiarni.
-Dasz sobie radę?-spytał Ethan , odprowadzając mnie do drzwi-Odwieźć cię ?-skinęłam głową na Aaron'a czekającego na zewnątrz
Ethan kiwnął głową, spojrzał na mnie i przytulił. Odwzajemniłam uścisk, wykrztusiłam `dzięki` i wyszłam.
Wyszłam na chłodne powietrze. Zbierało się na deszcz. Aaron podszedł do mnie i przytulił na powitanie. Gdy zobaczył moje czerwone oczy spytał :
-Co się stało ?
-Powiem ci w samochodzie.
Gdy usiedliśmy w aucie pokazałam mu list. Aaron po zobaczeniu tych dwóch słów spytał normalnie :
-I co z tego ? To pewnie jakiś idiota sobie żarty robi. Nie warto się przejmować.
-Ostatnio jak wracałam do domu, ktoś chciał mnie potrącić.-spojrzał na mnie-Po tym jak tata ostrzegł mnie, że grozi mi niebezpieczeństwo, więc mam prawo się przejmować.
Odpowiedziałam bliska łez, a Aaron objął mnie ramieniem, na tyle na ile to było możliwe.
-Hej, już dobrze. Przepraszam, nie wiedziałem. -przestał mnie obejmować, spojrzał mi w oczy i powiedział -Nikomu nie pozwolę Cię skrzywdzić.
-Obiecujesz ?
-Przyrzekam.
Pocałował mnie. Wolno i namiętnie, a dla mnie przestało się liczyć całe zło. Jego język muskał moje wargi, a dłonie błądziły po ciele. Chciałam, jak bardzo chciałam być bliżej niego. By to się przeniosło do mojego pokoju. Oderwaliśmy się na dźwięk mojego telefonu. Odebrałam z lekkim żalem :
-Halo ?
-Lena ? Tutaj Lexi. Niejaki Bill do mnie dzwonił, że coś się stało.
-Tak, chodzi o to...Wie pani, to nie jest rozmowa na telefon.
-Gdzie jesteś ?
-Wracam do domu-w tym samym momencie, Aaron odpalił silnik i odjechał
Lexi powiedziała, że wpadnie do mnie porozmawiać, jak będzie wracała z patrolu.

Siedzieliśmy z Aaron'em w kuchni. Mamy nie było. Wstawiłam wodę na herbatę i usłyszałam pukanie do drzwi.
Zajrzałam przez judasza i zobaczyłam Lexi. Jej krótkie, blond włosy były potargane . Wpuściłam ją do środka i zaprowadziłam do kuchni.
-Chcesz coś do picia ? -spytałam , ostatnim razem , zaoponowała, że mam jej mówić po imieniu, nie żadna pani.
-Nie, dziękuję. O co chodzi ?
Spytała,a ja podsunęłam jej kopertę. Powoli wyciągnęła z niej kartkę i po chwili schowała. Zabezpieczyła ją folią, jako dowód rzeczowy.
-Zobaczę co da się z tym zrobić. A ty musisz uważać. Gdyby coś..
-To mam dzwonić.-wtrąciłam jej-Dziękuję.
Kiwnęła głową i wyszła, machając nam ręką na pożegnanie.
Zamknęłam za nią drzwi na klucz i wróciłam do kuchni. Aaron siedział i popijał herbatę, ja zaś swoją wylałam do zlewu. Nie miałam na nią ochoty. Jedyne na co miałam ochotę to być blisko niego. Boże ! Jakie ja mam nieczyste myśli. Hormony. To tylko hormony.
-Hej.-wyrwał mnie z zamyśleń-Chcesz się położyć?
Kiwnęłam głową i poszliśmy do mojego pokoju. Położyliśmy się na łóżku jak ostatnim razem, gdy tu był. Otoczył mnie ramieniem , a ja leżałam z ręką na jego piersi. Czułam ciepło jego ciała i słyszałam bicie serca.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.-zaczął Aaron, chciał powiedzieć coś jeszcze lecz mu przerwałam
-Nie. Nie chcę o tym rozmawiać. Doceniam to, ale …
-Okey, rozumiem.-tym razem to on mi przewał.
Przekręcił się bok, tak , że czołem dotykał mojego czoła i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Przyciągnęłam go stanowczo i zaczęliśmy się całować. Czułam ciepło rozchodzące się po moim ciele,kiedy jego język stykał się z moim. Palce wplotłam w jego włosy, a on swoją ręką wędrował po moim ciele. To było chyba to czego potrzebowałam. Wskazującym palcem zatoczył kółko na moim obojczyku, później zjechał na brzuch , potem zjeżdżał coraz niżej. Wyrwał mi się cichy jęk, którego zaraz pożałowałam, lecz on nic z tym nie zrobił, tylko się uśmiechnął. Czułam ten jego łobuzerski uśmieszek. Jego ręka zaczęła zjeżdżać niżej, do rozporka. Zaczął go rozpinać, lecz szybkim ruchem go powstrzymałam.
-Myślałem, że tego chcesz ? -spytał wyraźnie zawiedziony
-Nie tego. To jest za szybko.
-Okey.
Powiedział i znów zabrał się do całowania mnie. Jego ręką powędrowała do góry i głaskała mnie po policzku. Namiętne pocałunki , zmieniły się teraz w bardziej delikatne. W końcu się oderwał i powiedział z ustami przy moich:
-Muszę już iść.
-Nie mógłbyś zostać jeszcze trochę?
-Przykro mi.-pocałował mnie szybko i wyszedł.
Przykro mi, ale jeśli nie chcesz czegoś więcej,to spadam. Pomyślałam i od razu ogarnęło mnie okropne uczucie. Że Ethan i Mandy mieli rację, że Aaron szuka rozrywki. Co jeśli to prawda ? Nie chciałam tak o tym wszystkim myśleć. On jest facetem. Po prostu musiał już iść. Tłumaczyłam sobie. Tak, dokładnie tak.
Poszłam znów zamknąć drzwi na klucz i wróciłam do łóżka spać. Nie miałam nawet siły na przebranie się w pidżamę. Zasnęłam od razu.
Szłam szkolnym korytarzem. Był pusty. O tej porze powinny być lekcje. Podbiegłam szybko pod gabinet gdzie miałam mieć pierwsze zajęcia. Pociągnęłam za klamkę, lecz nic. Nie poruszyła się ani o centymetr. Zajrzałam przez okienko w górnej części drzwi. Pusto. `Gdzie do cholery są wszyscy?!` .Chciałam powiedzieć to na głos, lecz nie otworzyłam ust. Najdziwniejsze było jednak to, że usłyszałam swój głos. Jeszcze raz zajrzałam przez szybkę i zobaczyłam idącego w moją stronę mężczyznę. Mężczyznę w skórzanym płaszczu. Ja znowu śnię. Niech to . Mężczyzna zbliżał się do drzwi. Pobiegłam ile sił w nogach. Uciekałam przez korytarz, biegłam do wyjścia. Chciałam uciec, chciałam się obudzić. No już ! Lena, obudź się ! Krzyczałam na samą siebie. Biegłam , co chwila odwracając głowę , by zobaczyć gdzie jest tamten facet. Szedł spokojnie. W prawej dłoni odbijało się światło od jego noża. Tego samego noża, którym w poprzednim śnie prawie mnie zabił. Wybiegłam przez główne drzwi. Przed szkołą znajduje się piękny dziedziniec. W moim śnie ze szkoły wbiegłam nie na dziedziniec, ale w las. W las .Ten co ostatnio ? Lena obudź się ! Krzyczałam w myślach.
Schowałam się za jednym z drzew, by chwilę odsapnąć. Słyszałam kroki ciężkich butów. Po chwili ucichły i usłyszałam znajomy głos.
-Lena ! Znajdę Cię ! -krzyknął mężczyzna.
Znałam ten głos.
Krzyczał dalej. Osunęłam się na ziemię, schowałam głowę w ramionach i zaczęłam cicho płakać. Chciałam się obudzić.
Wtedy nade mną stanął mężczyzna w skórzanym płaszczu i po raz kolejny przygotował się do ciosu. Uniósł nóż. Krzyknęłam .

Usiadłam gwałtownie na łóżku. W tym samym momencie drzwi do mojego pokoju otworzyły się z impetem, uderzając przy tym w ścianę. Do pokoju wpadła mama z przestraszoną miną. Usiadła na łóżku i zaczęła pytać:
-Co się stało ? Miałaś zły sen ? -kiwnęłam głową
Przytuliła mnie mocno i uspokajała. Nie płakałam, ale cała się trzęsłam i byłam spocona.

Po jakiś trzydziestu minutach , gdy wzięłam prysznic, usiadłam w kuchni. Mama zaparzyła mi ziołową herbatę. Siedziałam na krześle i bawiłam się włosami.
-Jak się czujesz ?-spytała mama
Wzięłam łyk herbat i odparłam:
-Lepiej. Dziękuję.
-Dasz sobie radę ? Może zostaniesz dziś w domu ?
-Mamo,to był tylko zły sen. Zresztą muszę chodzić do szkoły.
-Rzadko ludzie w `zwykłych złych snach` krzyczą co chwila.-spojrzałam na nią zdziwiona-No . Na początku myślałam, że rozmawiasz przez telefon, albo ktoś u ciebie jest. Ale gdy na końcu krzyknęłaś, przestraszyłam się.
Uśmiechnęłam się.
-Idę. Nie chcę się spóźnić.
Powiedziałam i z ociąganiem wyszłam z mieszkania. Aaron ma dzisiaj na późniejszą godzinę, więc musiałam jechać autobusem.
Może powinnam się zgłosić z tymi snami do psychologa ? Albo psychiatry. Ale przecież to tylko sny. A sny nie mogą wyrządzić człowiekowi krzywdy. Mam nadzieję.
Dojechałam do szkoły i udałam się na pierwszą lekcję. W tym wszystkim (jak szłam korytarzem na zajęcia) było coś dziwnego. Coś jakby deja vu. Zadzwonił dzwonek na lekcję i korytarz po paru minutach opustoszał. Stałam na środku. Sama. Już wiem co było nie tak. To było deja vu, tylko ze snu.
-Cholera- przeklęłam pod nosem i pospiesznie poszłam do sali numer siedemnaście.
Powoli położyłam dłoń na klamce. Otworzyła się bez problemu. Weszłam do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie.-powiedziałam do profesorki i usiadłam na swoim miejscu.
Zapomniałam, że od teraz jestem tą `dziewczyną Aaron'a` , więc trzeba się na mnie dziwnie patrzeć.
Poczułam w kieszeni wibracje . Wyjęłam komórkę, by zobaczyć od kogo był SMS. Lexi.
JAK DASZ RADĘ TO PRZYJEDŹ DZIŚ NA KOMISARIAT
OKEY odpisałam szybko i schowałam telefon.
Nie mogłam się skupić na tym co mówiła profesor, a wiem, że zrobi z tego test. Zapisywałam automatycznie i jakby mechanicznie to co mówiła. W którymś momencie zorientowałam się, że napisałam Znajdę Cię . Szybko przekreśliłam te dwa słowa, które od teraz miały dla mnie nowe ,złe znaczenie. Te dwa słowa ,które będą mi ciążyły w umyśle.




:)

sobota, 16 marca 2013

Część 14

Siedzieliśmy w samochodzie na parkingu.
-To ja idę. -rzuciłam i wyszłam
Ruszyłam w stronę szkoły i zauważyłam, że Mandy i Paul stoją kilka samochodów dalej, przy dodgu Paul'a. Poszłam do szkoły z obawą i zarazem z nadzieją, że widzieli mnie wysiadającą z samochodu Aaron'a.
Pierwsze lekcje minęły szybko. Nauczyciele coś tłumaczyli, byłam na lekcjach obecna tylko ciałem. Myślami wracałam do rozmowy o mnie i Aaron'ie .Nie wiedziałam co robić. Nie miałam z kim o tym pogadać, chyba nawet nie chciałam. W pracy też bywałam nieobecna. Przyjmowam zamówienia , robiłam kawę, przyjmowałam pieniądze i tak dalej. Tajemniczy mężczyzna pojawiał się co wieczór, a ja dalej nie mogłam odgadnąć co takiego w nim, przykuwa moją uwagę.
Tak minął tydzień. Wszystko toczyło się tak samo. Wszystko było takie nierealne i dziwne. Raz nawet znów śnił mi się ten sen. Taki sam. Znów było coś, o czym powinnam wiedzieć, ale nie mogłam skojarzyć co to.
Po tygodniu zdarzyło się coś, co zapamiętam chyba na zawsze.
Aaron jak zwykle odwiózł mnie do szkoły. Chciałam wysiadać, kiedy chwycił mnie za ramię i powiedział :
-Lena. - spojrzałam na niego-ostatnio dużo o nas myślałem.
O nie. Nie, nie, nie. Wiedziałam co powie, co teraz nastąpi. To koniec. Znudził się, nie chce mnie. Ethan miał rację.
Nagle przez moją głowę zaczęło przelatywać tyle różnych, złych rzeczy i obrazów. Aaron chyba się zorientował, że źle zinterpretowałam jego słowa , bo rzekł szybko :
-Nie. Nie chodziło mi o to. Chciałem powiedzieć, że dużo myślałem o naszym sekrecie.
Czułam jakby kamień spadł mi z serca. Poczułam ulgę. Wielką ulgę. Odetchnęłam, a Aaron zrobił to samo. Chciałam coś powiedzieć, lecz on dał mi szybkiego buziaka i z uśmiechem na ustach wygonił na zajęcia.
Taaak. Nie chciałam się spóźnić na matematykę.
Pierwsze lekcję dłużyły się niemiłosiernie. Na biologii zdarzyło się coś dziwnego. Profesor zaczął nam tłumaczyć jakąś strukturę tkanki. Nagle wszystko zaczęło cichnąć. Każdy dźwięk, każde słowo , każdy szmer dochodził do moich uszu jakby z oddali. Jakby był tłem. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po klasie . Chciałam sprawdzić, czy tylko ja mam takie omamy. Okazało się, że tak. Uczniowie siedzieli na swoich miejscach jak gdyby nigdy nic. Jedni żuli gumę z otwartą buzią, inni patrzyli w telefon, kilka osób słuchało wykładu , a niektórzy nawet spali. Aaron siedział z tyłu klasy i wpatrywał się we mnie. Jakby wyczuł, że coś się stało. Nie wiedziałam co robić. Przestraszyłam się . Siedziałam tak jeszcze przez chwilę , jakby ogłuszona, po czym oczy zaczęły mi się zamykać. Powieki mi opadły i za chwilę znów gwałtownie podniosły. Coś było inaczej. Leżałam na podłodze, a wszyscy obecni zebrali się wokół mnie. Profesor i Aaron klęczeli obok i coś do mnie mówili.
-Lena ? Nic ci się nie stało ? Odpowiedz mi ! - krzyczał profesor i mocno mną potrząsał.
-Nie. Chyba nie. Co się stało ? -spytam łapiąc się za głowę i próbując wstać, zachwiałam się, więc Aaron złapał mnie w talii i podtrzymał .
-Zemdlałaś. -odpowiedział spokojnie i puścił mnie
-Wszystko dobrze ? -dopytywał profesor
-Tak. Przepraszam.-dodałam i wróciłam na swoje miejsce
Pozostali zrobili to samo, smucąc się, że przedstawienie skończone.
Czułam na swoich plecach baczny wzrok Aarona . Profesor jeszcze uważnie mi się przyjrzał i wrócił do wykładu, co chwila jednak zerkał w moją stronę.
Co się stało ? Pytałam sama siebie, pocierając kark.
Gdy lekcja się skończyła, udałam się szybko do łazienki. Na moje szczęście była pusta. Jeszcze. Weszłam do jednej z kabin, opuściłam klapę i usiadłam na niej . Łokciami wsparłam się na kolanach , a o zaciśnięte pięści oparłam głowę. Chciałam się uspokoić. Uspokoić oddech. Po około minucie wyszłam. Toaleta dalej była pusta, więc podeszłam do lustra. Spojrzałam w swoje odbicie i zobaczyłam coś dziwnego w swoich oczach. Strach. Ogromny strach. Najgorsze było to, że był to strach przed niewiadomym.
Odkręciłam zimną wodę. Zmoczyłam ręce i przyłożyłam je do policzków. Poprawiłam włosy, zakręciłam kran, wytarłam ręce o resztki papierowych ręczników i wyszłam.
Na kolejnej lekcji robiłam wszystko, by sytuacja z biologii się nie powtórzyła. Udało się. Nie zemdlałam. Przeczuwam, że moje zachowanie zaczyna podchodzić pod schizofrenię.
Po zakończonej lekcji poszłam na lunch. W połowie drogi doszedł do mnie Aaron i zaczął:
-Co to było na biologii ? Przestraszyłaś mnie.
-Zamyśliłam się.
-Ostatnio coś często chodzisz nieobecna.-weszliśmy na salę i stanęliśmy w kolejce , która kończyła się w połowie stołówki.
Na zewnątrz była bardzo ładna pogoda, ale mimo wszystko nikt nie chciał wychodzić. Gdy koledzy zauważyli Aaron'a zawołali go gestem ręki. Odmachał im, że zaraz przyjdzie.
-Wiem. Idź.-rzuciłam bez emocji w głosie, a on chwycił mnie za ramię , odwrócił ku sobie, że byliśmy bardzo blisko i właśnie wtedy zdarzyło się coś, co zapamiętam na długo.
Podszedł Paul, Mandy, Emily i Elizabeth . Stanęli obok nas, wkoło zrobiło się cicho. (Przedstawienie czas zacząć ! Zajmijcie wygodnie miejsca !)
-Aaron. Powiedz mi jedno chłopie.-zaczął Paul, a Aaron odwrócił się w jego stronę, nie puszczając mojego ramienia-Jak ty możesz się z nią zadawać ? O pokazywaniu się z nią już nie mówię.-słyszałam śmiech i poczułam napięte mięśnie Aaron'a
-O ! O ! Ja wiem ! Wiem, dlaczego codziennie podwozi ją do szkoły.
-Jesteś za głupia, żeby cokolwiek wiedzieć, nie wspominając już o tym.-mruknęłam cicho, lecz dostatecznie słyszalnie dla Mandy, nawet nie wiem czemu to powiedziałam
-Tak. Świadczysz te same usługi co mamusia ? Pewnie codziennie rano pieprzycie się w samochodzie ? Co nie , Aaron ? Zabawiasz się z nią .
Wszyscy ryknęli śmiechem. Spojrzałam się na Aaron'a . Chciałam stamtąd odejść, uciec. Błam zła. Wyrwałam rękę z uścisku Aaron'a, podeszłam wolno do Mandy i wymierzyłam jej policzek. Cisza. Mandy stała oszołomiona i zdumiona tym co się przed chwilą wydarzyło. O ile to w ogóle do niej docierało.
-Nie , a ty ? -spytałam zadziornym , wkurzonym lecz spokojnym głosem, a ona spojrzała na mnie wściekle, dalej trzymając się za policzek-Nie odpowiadaj, bo to pytanie retoryczne. Wszyscy tutaj znają odpowiedź. A brzmi ona : pewnie, że tak.
Znów śmiech , ale nie ze mnie, lecz z Mandy. Z tego, że tym razem to ja jej dopiekłam. Nie chciałam tego ciągnąć, bo nie chciałam być taka jak ona.
Patrzyła na mnie wściekle i na ludzi, którzy się śmiali. W Paul'u i przyjaciółkach szukała wsparcia, ale nikt nie wiedział co zrobić. Na jej nieszczęście to nie był koniec złych wiadomości.
-I ty na to pozwalasz ?! -krzyknęła Aaron'owi w twarz-Tej dziwce !
-Daleko jej do ciebie.- powiedział to na tyle, by tylko Mandy usłyszała-Poza tym nie masz prawa tak nazywać mojej dziewczyny.
Cisza. Wstrzymałam oddech. Miotały mną różne uczucia. Zdumienie, szok i radość ? Tak. Na twarzy Mandy zaś odmalowała się odraza , szok i ból. Nikt nic nie powiedział. Ja stałam wpatrzona w Aaron'a z powoli zanikającym zdumieniem na twarzy, a on z szerokim uśmiechem i błyskiem w oku.
Nagle Mandy jakby się obudziła, zaczęła śmiać się gwałtownym, głośnym śmiechem. Dołączyła do niej reszta jej przyjaciół.
-Stary. Nie żartuj sobie. -powiedział Paul
-Mówię poważnie. Jeżeli masz z tym jakiś problem , to może wyjdziemy na zewnątrz ? -odparł Aaron całkiem poważne i przez chwilę patrzyli sobie w oczy z Paul'em, po czym on wyszedł.
Mandy patrzyła za nim chwilę.
-Dlaczego ? Czemu ona ?-spytała Mandy zduszonym głosem, ludzie wrócili już do swoich zajęć, dla nich przedstawienie się skończyło. Miało bardzo niespodziewany koniec.
-Pogódź się z tym i już. Ona, nie ty. I lepiej, żebyś nie uprzykrzała jej życia.-odparł z nutą złości w głosie, złapał mnie za rękę i poprowadził do stolika , gdzie siedzieli jego koledzy.
Zaczęli coś mówić do niego, do mnie, lecz ja jakby znów się zamyśliłam.
-Lena ? -spytał jeden z jego kolegów, spojrzałam na niego-Wszytko OK ?
-Jasne. Muszę iść, zapomniałam, że mam coś do załatwienia .-powiedziałam z uśmiechem do Aaron'a, on ucałował mnie w policzek i odeszłam.
Tak naprawdę musiałam iść tylko do szafki, ale dziwnie się czułam w towarzystwie jego kolegów. Patrzyli się na mnie jak na ...jedzenie ? Nie wiem jak to określić.
Gdy wyciągnęłam z szafki książkę od chemii i zamknęłam ją, podeszła Mandy. Była sama.
-Czyli to i Aaron ? -kiwnęłam głową-Czemu ? Czemu wybrał akurat ciebie ?
Przewróciłam oczami i ominęłam ją z zamiarem odejścia. Wiedziałam , że ją to bolało.
-To i tak się niedługo skończy. Wiesz jaki on jest. Wszyscy wiedzą. Szuka rozrywki i znalazł ją.-powiedziała do moich pleców i poszła.
Nie chciałam znów nad tym myśleć, więc pospiesznie odeszłam. Poszłam na chemię i usiadłam na swoim miejscu, obok Aaron'a. Uśmiechnął się na mój widok.
-Zaskoczona ?-spytał nagle
Odpowiedziałam po chwili, ponieważ zastanawiałam się o co mu chodzi.
-Trochę.-uśmiechnęłam się
-Szczęśliwa ? -dopytywał dalej
-Pewnie,że tak.
-To czemu masz zmartwioną minę ? -cholera, zauważył
-Nie, nie mam. -spojrzał na mnie spode łba-Po prostu nie lubię być w centrum uwagi. Źle mi się to kojarzy.
Kiwnął głową . Chciał coś powiedzieć, ale profesor wszedł do klasy , więc zamknął usta.
Przez całą lekcję , czułam na sobie zdziwione spojrzenia ludzi. Czułam się z tym źle, że się na mnie patrzą. To tak jak wtedy gdy dowiedzieli się o mamie, gdy tata trafił do więzienia i gdy z niego uciekł.
Po lekcjach Aaron podrzucił mnie do pracy i odprowadził do kawiarni. Gdy Ethan go zobaczył uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Cześć-rzuciłam podchodząc do kontuaru z Aaron'em.
-Cześć. -odparł-Wszystko dobrze ? Jesteś jakaś blada ?
-Tak. Tak. Po prostu zemdlałam na biologii. -przestał wycierać blat i spojrzał na mnie wielkimi , czekoladowymi oczami-Spokojnie nic mi nie jest.-okręciłam się wokół własnej osi, by mu to udowodnić i poszłam się przebrać.
Zrobiłam to w rekordowym tępie, ponieważ wizja zostawienia ich dwóch samych , nie uśmiechała mi się zbytnio.
-Szybko się przebrałaś.-zauważył Ethan
-Nie chciałam zostawiać was samych na dłużej niż minutę.-odparłam z uśmiechem
-To ja będę leciał. Wpadnę wieczorem.
Powiedział Aaron,ominął kontuar i pocałował mnie. Zrobił to na oczach Ethan'a. Tak, to się nigdy nie skończy. Później poszedł. Odprowadziłam go wzrokiem i spojrzałam na Ethan'a.
-A wiesz co ? -zaczęłam przekornie-To już nie jest sekret.
-O . Ale i tak to ja będę miał rację. Nie żebym życzył ci najgorszego.
-Jasne.-rzuciłam i poszłam obsługiwać klientów.





Jeśli macie jakieś zastrzeżenia co do stylistyki, gramatyki czy czegokolwiek - to pisać ! Bo ja wiem, że robię błędy, ale ich nie zauważam, więc nie wiem nad czym mam pracować. (anonimy też )  :))
A i na górze jest ankieta, co jakiś czas będę takie ankiety robić, aby wiedzieć co ulepszać, a jeżeli macie obszerniejsze zdanie-pisać :)
No to miłego weekendu :D

środa, 13 marca 2013

Część 13

Aaron do końca dnia się nie odzywał. W klasie od czasu do czasu tylko na mnie zerkał, nie napisał, nie zadzwonił. Chodziłam smutna. Głównie z powodu Aarona. No i naszego sekretu.
Dochodziła osiemnasta, kiedy do kawiarni otworzyły się drzwi i weszła Mandy, jej przyjaciółki ,Paul i Aaron. Serce podskoczyło mi do gardła. Może dlatego , że byłam zazdrosna, może dlatego, że nie chciałam go widzieć z tą suką, a może po prostu dlatego , że nie wiedziałam co robić.
Ethan podszedł do mnie od tyłu i mruknął:
-Twój sekret przyszedł. Idź ich obsłużyć.
Spojrzałam na niego złowrogo, na co tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu. Chwyciłam notes i podeszłam do ich stolika.
-Co podać ? -spytałam , szykując długopis do pisania
-Trzy razy małe latte, jedno duże espresso i małą czarną.-odpowiedziała Mandy, poprawiając usta błyszczykiem
-Okey. To będzie razem osiemnaście dolarów. - Paul wręczył mi dwudziestodolarówkę , wydałam resztą i powiedziałam odchodząc-Zaraz pzyniosę.
Gdy odchodziłam, spojrzałam na Aarona. Zobaczyłam w jego oczach żal, jakby chciał mnie przeprosić za to ,co widzę.
-I co zamawia stolik suk ?-spytał Ethan , spoglądając na mnie
-Trzy małe latte, jedno duże espresso i małą czarną. I przestań. Wiem, że nie pasuje ci mój `związek` z Aaronem, ale nie musisz mi tego przypominać.
-Właśnie. Może nauczyłbyś się kultury.-powiedział Aaron zza moich pleców
-W twoim kierunku ? Nigdy.-odparł Ethan i poszedł szykować kawy.
Przeszłam na drugą stronę kontuaru i spojrzałam na Aarona, później na ich stolik i znów na niego.
-Znów jesteście przyjaciółmi ?-spytałam trochę za ostro
-Tak. Znaczy, wytłumaczyliśmy sobie wszystko z Paulem i jakoś tak wyszło..-kiwnęłam głową-Mogę wpaść wieczorem ?
-Uczę się do testu.-tak naprawdę nie mam jutro żadnego testu, ale nie chciałam spędzać wieczoru z Aaron'em. Byłam na niego..zła.
-Lena, przestań...-zaczął
-Przestań co ? -przerwałam mu,a on spojrzał na mnie urażony, westchnął i odszedł wkurzony.
Odprowadziłam go wzrokiem. Byłam już totalnie zła. O co mu chodzi ? O co chodzi mi ? Te dwa pytania nie dawały mi spokoju.
Usiadł do stolika i widziałam jak Mandy zadaje mu pytanie typu : `po co w ogóle z nią gadasz`. Uchwyciłam jego smutny i zarazem wkurzony wzrok.
-Pierwsza kłótnia. Ehhh..-powiedział Ethan podchodząc i stając obok.
-Ethan...
-Dobra , wiem. Miałem przestać, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. - spojrzałam na niego zdenerwowana-Ostatnia kawa się robi. Możesz szykować tacę.
Rzucił i poszedł obsłużyć klientów, którzy właśnie usiedli do stolika pod ścianą.
Dokończyłam szykować ostatnią kawę , ustawiłam wszystkie na tacę i zaniosłam.
Kiedy wyłożyłam wszystkie na stolik i chciałam odchodzić, Mandy złapała mnie za ramię i powiedziała:
-Słyszałam, że twoja mama zatrudniła się w firmie mojego taty.-cholera-Mogłabyś jej przekazać, że mój tata się ulitował, ale jej wizerunek dziwki , psuje wizerunek firmy?
Wszyscy zaczęli się śmiać. Prócz Aarona. On się odezwał.
-Mandy przestań.
Spojrzałam na niego, lecz mój wzrok przykuł mężczyzna , który właśnie wszedł do kawiarni. Było w nim coś znajomego. Ahh..Ostatnio często tu przychodził. To on mnie przestraszył, kiedy podziękował mi zwracając się do mnie po imieniu. Wtedy kiedy Ethan mnie wołał. Mandy i Aaron się o coś kłócili, ale ja skupiłam się na tym tajemniczym mężczyźnie koło czterdziestki , który tak przypominał mi tatę. To nie ta jego częsta obecność tutaj sprawiła, że tak się zamyśliłam. To było coś innego. Nie wiedziałam tylko co.
-Lena ? -spytała Mandy, najwidoczniej wkurzona, że nie słucham jej obelg rzucanych pod moim adresem.
-Co ?-warknęłam , trochę za głośno, bo wkoło zrobiło się cicho-Przepraszam, zamyśliłam się. -dodałam pospiesznie, ponieważ zwróciłam uwagę wszystkich i odeszłam.
Uwagę wszystkich , prócz tajemniczego mężczyzny, który zajął swoje stałe miejsce.
-Hej, wszystko gra ?- spytał Ethan podchodząc do kontuaru i kładąc na blacie kolejne zamówienie.
-Jasne. Ej mogę Cię o coś spytać ? -kiwnął głową-Kim jest ten facet, koło okna?
-Który ? -odwrócił się i poszukał go wzrokiem-Nie wiem. Przychodzi tu często, daje więcej kasy i nigdy nie chce reszty. A co ?
-Nie nic. Wydawało mi się, że go kojarzę.
-Dlatego warknęłaś na Mandy ?
-Po prostu się zamyśliłam.-uśmiechnęłam się, a on obszedł kontuar i mocno mnie uścisnął, podnosząc przy tym do góry.
-Brawo ! Postawiłaś się jej, aż ją zamurowało.
-Dobra, postaw mnie.
Wiedziałam, że zrobił to celowo, by Aaron się zdenerwował. Miałam rację. Wstał gwałtownie i wyszedł. Nie widziałam jego twarzy, ale wiedziałam, że się jest zdenewowany.
-Dzięki . Bo jedna kłótnia mi nie starczyła.-powiedziałam z sarkazmem do Ethan'a, odpychając go delikatne, ale stanowczo od siebie i poszłam obsłużyć mężczyznę pod oknem.
-Witam. Co podać ? -starałam się uśmiechnąć i mówić spokojnie
-Zwykłą czarną kawę.-uśmiechnął się i ukazał zęby, w tym jeden złoty. Fuj.
Kiwnęłam głową i poszłam robić kawę.
Ethan stał przy kasie i powiedział, gdy przechodziłam :
-Ej, przepraszam.
Nic nie odpowiedziałam. Zrobiłam czarną i zaniosłam do stolika tego mężczyzny.
-Leno ?-spytał gdy chciałam odejść, lecz sposób w jaki wymówił moje imię, aż przeszły mnie ciarki.
-Słucham ?
-Chciałabym cię o coś spytać . -wskazał mi ręką bym usiadła. Spojrzałam w stronę kontuaru i pochwyciłam wzrok Ethana. Przysiadłam na końcu kanapy.-Chodzi o twojego tatę.-zmroziło mi krew, czułam jakby ktoś oblał mnie zimną wodą i do tego instynkt krzyczał `wiej!`-Jestem jego dobrym hmm..przyjacielem.-to ostatnie słowo wymówił z taką ironią w głosie i ...złością-Chciałbym wiedzieć, czy są na temat jego ucieczki jakieś nowe wieści ?
-Nie, nie ma. I proszę mnie o to więcej nie pytać.
-Chodzi o to, że się martwię.-dodał szybko, widząc jak wstaję
-A ja nie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego .
Odeszłam zdenerwowana i zmartwiona. Poszłam na zaplecze, cisnęłam do swojej szafki fartuch, chwyciłam swoje rzeczy i wyszłam.
Gdy wyszłam na zewnątrz, otuliło mnie chłodne powietrze.
-Lena ! Co się stało ?-krzyknął Etahn, wychodząc za mną
-Mogę wrócić do domu ? -spytałam bliska łez
-Wszystko okey ?
-Nie. Mogę?- pokiwał głową, a ja poszłam szybkim krokiem w stronę przystanku.
Zdążyłam na autobus, usiadłam z tyłu, oparłam głowę o szybę i zaczęłam cicho płakać. Nie chciałam płakać, naprawdę , chciałam być silna. Łzy same leciały, a gdy je ocierałam wierzchem dłoni, leciało ich więcej, więc przestałam się powstrzymywać.
Gdy dotarłam do bloku i weszłam do mieszkania, mama przywitała mnie w kuchni. Zaczęła coś mówić, lecz ja wbiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć.
Ku mojemu zdziwieniu mama przyszła i usiadła na brzegu łóżka, pytając co się stało.
Na chwilę zapomniałam o całej krzywdzie jakiej mi wyrządziła i wtuliłam się w nią. Szlochałam , tuląc się do niej, a ona głaskała mnie po plecach i próbowała uspokoić. Było to dziwne, po tym wszystkim co razem przeszłyśmy,ale też miłe. Po raz pierwszy od dawna się mną zainteresowała. Nic nie zmieni jej przeszłości , ale może jest szansa, by choć trochę naprawić nasze relacje. Jeśli naprawdę się stara, to powinnam dać jej przynajmniej tę szansę.
W końcu, zasnęłam w jej ramionach.

Obudziłam się następnego dnia przed szóstą. Spojrzałam na telefon. Trzy nieodebrane połączenie od Jessie'go i jedna wiadomość :
ZADZWOŃ JAK TO ODCZYTASZ
Wykręciłam jego numer. Odebrał od razu.
-Lena ? Boże, czemu nie odbierałaś ? Coś się stało ? Martwiłem się .- uśmiechnęłam się do siebie
-Przepraszam. Miałam zły dzień, później kłótnię z Aaronem i zasnęłam szybko.
-Okey. Chciałaś ze mną rozmawiać...Zaraz, z Aaronem?
-No właśnie. Widzisz, jesteśmy tak jakby razem.-powiedziałam siadając na łóżku
-Czemu tak jakby ?
-Jak na razie to nasz sekret. No wiesz, póki...
-Póki będzie gotów się do ciebie przyznawać ?-wtrącił Jessie
-Mówisz tak samo jak Ethan. Zaraz, czy on ci coś mówił ?
-Nie mogłem się do ciebie dodzwonić wczoraj, więc zadzwoniłem do niego i mi powiedział.-po chwili ciszy dodał-Nie bądź zła na niego. Chce cię chronić.
-Okey. Tylko nie bądź taki jak on i ciesz się z mojego szczęścia.
-Cieszę się malutka, naprawdę.-znów się uśmiechnęłam-Jakieś wieści co do taty ? -rozważałam przez chwilę czy nie powiedzieć mu, że go widziałam, po czym uznałam, że nie będę go martwić.
-Nie.
-A jak z mamą ?-spytał nagle
-Szczerze ? Stara się. Co jest dziwne, ale prawdziwe.
-To dobrze. Daj jej szansę. Muszę kończyć mała, trzymaj się.
-Ty też. Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Pa-i się rozłączył.
Siedziałam tak przez chwilę na łóżku, po czym poszłam pod prysznic.
Gdy się ubrałam i zjadłam śniadanie ,wyszłam na klatkę. W tym samym momencie ,Aaron wyszedł ze swojego mieszkania.
-Cześć.-powiedział blokując mi zejście po schodach
-Cześć. Sorry, ale spieszę się na autobus.-rzuciłam i chciałam się przepchnąć, ale on złapał mnie mocno w talii i nie chciał puścić-Puść.
-Nie. Najpierw chcę z tobą porozmawiać.
-Dobra, ale szybko.
Powiedziałam, na co on poluzował uścisk, lecz nie puścił.
-Przepraszam za wczoraj. -spojrzałam się na niego zdziwiona-No za to , że się wkurzyłem. Dwa razy. Wybaczysz ?
-Aaron..
-Ja wiem-przerwał mi, opierając swoje czoło o moje-Wiem, że nie możesz tak dłużej, bo myślisz, że cię oszukuję. Ale moje uczucia do ciebie są prawdziwe i po prostu potrzebuję czasu , by się z tym oswoić.
No to był postęp.
Chciałam go powyzywać, nakrzyczeć, bo dalej byłam zła. Zamiast tego uległam i przytuliłam się do niego. Staliśmy tak na klatce , przytuleni do siebie. Pierwsza się odsunęłam i zapytałam.
-Jak długo zajmie ci oswajanie się z uczuciami ?
-Niedługo. Obiecuję. Staram...-przerwał i po chwili namysłu dokończył-Pracuję nad tym.
Kiwnęłam głową i w zamian mnie pocałował. Szybko, ale namiętnie. Czułam jakby kolana się pode mną ugięły. Jak by całe zło przestało istnieć. Brakowało mi tego. Tej bliskości Aarona.
Oderwał się pierwszy i poszliśmy do samochodu. 



Czekam na komentarz :)
I dla sprostowania : wiem, że akcja szybko się rozwija, ale dlatego, żebym się nie znudziła pisaniem (ponieważ chcę w końcu jakąś `pracę` tego typu porządnie skończyć) , ale też dlatego, że fabuła w mojej głowie jest bardzo rozwinięta i `szalona` :)