środa, 22 maja 2013

Część 45

Tata podszedł do mnie, uderzył Ethan'a, tak, że upadł i chwycił mnie za ramię. Pociągnął za sobą przed Bob'a i pchnął na kolana. Upadłam i nie miałam odwagi podnieść wzroku.
- Bierz ją sobie! - Wrzasnął, a mną znów wstrząsnęły emocje. Strachu, bólu i wściekłości.
Podniosłam się na nogi i stanęłam twarzą w twarz z Bob'em.
Zza ścian usłyszeliśmy odgłos syren policyjnych. Pojawiła się we mnie nadzieja, że możemy wyjść z tego cało. Bob jednak się wściekł i zaczął na mnie krzyczeć:
- To ty. To ty ich tu ściągnęłaś! Znów zepsułaś mój plan – uderzył mnie, aż upadłam na ziemię. Odczołgałam się kawałek i za chwilę podbiegł do mnie Ethan. Bob złapał tatę za koszulkę i powiedział:
- W końcu zapłacisz za swoje błędy. Za to, że zabiłeś mi córkę!
- Lena! - Wrzasnął tata.
Ethan pomógł mi wstać i szepnął:
- Musimy się stąd wynosić.
Nie zareagowałam, tylko patrzyłam co Bob chce zrobić. Z jednej strony darzyłam tatę miłością, lecz chciałabym zobaczyć jego śmierć. Po tym wszystkim co mi zrobił. Chciałam by cierpiał tak samo jak ja. Jednak nie potrafiłam:
- Czekaj – powiedziałam.
Chciałam zyskać na czasie. Bob puścił tatę, ten podszedł do mnie i uderzyłam go mocno w twarz. Wycedziłam przez zaciśnięte zęby:
- Nienawidzę cię – po czym krzyknęłam – nienawidzę cię!
- Nie musisz. Ważne byś o zdobyła dla mnie wolność – chciał mnie złapać, lecz się cofnęłam.
Był zaskoczony.
- Nie licz na to.
- Jesteś pewna? - Spytał tata unosząc brwi.
Po chwili do pomieszczenia wbiegł jakiś mężczyzna powalając Bob'a na ziemię, a Jim odciągnął ode mnie Ethan'a. Chciałam mu pomóc, lecz tata złapał mnie w pasie i nie puszczał. Pomocnicy Bob'a nagle jakby rozpłynęli się we mgle.
- Co tu się dzieje? - Spytał zdenerwowany Bob patrząc to na tatę, to na Jim'a.
- Zawrzyjmy układ. Jej życie, za moje życie.
-Nie! - Krzyknęliśmy równo z Bob'em.
- Wiedziałem, że tak powiecie, więc wymyśliłem plan b. Jim tak naprawdę pracował dla mnie. Nie dla ciebie – spojrzałam na Jim'a. Trzymał Ethan'a i przystawiał mu nóż do szyi – zgodzicie się, albo chłopak zginie.
Patrzyłam na Ethan'a. Na jego oczy i usta mówiące, bym tego nie robiła.
- Stoi – powiedział Bob.
Tata czekał na moją decyzję. Spojrzałam na niego i ze łzami w oczach kiwnęłam głową. Mężczyzna, który trzymał Bob'a, puścił go, a tata wręczył mu pistolet. Bob nabił go i wycelował we mnie. Spojrzał na Ethan'a, później na tatę, aż wreszcie na mnie. Ethan wrzeszczał, żebym uciekała.
- Odwróć się – powiedział do mnie Bob.
Zrobiłam tak i czekałam. Łzy spływały mi po policzkach i nie chciałam by Ethan to widział. Nie chciałam, by cierpiał przeze mnie. Ani Jessie, mama. Ale jeśli dzięki temu mój chłopak miał żyć, byłam gotowa. Zamknęłam oczy i usłyszałam strzał, i krzyk Ethan'a zmieszany z płaczem. Później nastąpiło uderzenie i poczułam ból. Było to dziwne, ponieważ powinnam nie żyć. Jednak czułam ból w prawej łopatce i całym ciele. Byłam w szoku i kołatało mi w głowie. W uszach słyszałam szum przeplatany z krzykami, strzałami i tupaniem. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam jak ktoś mnie podnosi i wyprowadza. Mimo że nie miałam siły iść, to szłam. Albo raczej wlokłam się za kimś. Poczułam chłodny powiew wiatru i jak ktoś mną szarpie. Ból w łopatce był koszmarny. Przecież powinnam nie żyć. Po chwili usłyszałam głośny huk.

Odzyskałam świadomość. Siedziałam na podłodze karetki z nogami opuszczonymi. Zostałam opatrzona i przesłuchana przez policjantów.
- Lena? - Usłyszałam znajomy głos i po chwili zobaczyłam Bill'a idącego w moją stronę – co się stało?
- Tata ma Ethana.
Spojrzał na mnie głupio, a ja wszystko mu opowiedziałam. O tym jak tata nas oszukał, zdradził. O tym jak zginęła Lexi. Oraz o tym jak żyję. Okazało się, że Bob'a trzymał mężczyzna w skórzanym płaszczu. Ten, który często pojawiał się w kawiarni. Kiedy Bob we mnie celował, skoczył mi na ratunek, jednak kula trafiła w moje ramię. Zostałam opatrzona i podali mi środki przeciwbólowe. Ranę zaszywali na `żywca`, ponieważ nie pozwoliłam otumanić się lakami. Muszę trzeźwo myśleć. Ethan jest jeszcze w niebezpieczeństwie.
- Ale dlaczego twój tata porwał Ethana?
- On chce wolność za moje życie – odparłam i za chwilę podszedł do nas mężczyzna w skórzanym, płaszczu – dziękuję.
Powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Tak w ogóle, jestem Tony. Jestem bratem Boba – wytrzeszczyłam na niego oczy – a on uciekł. Chce dorwać twojego tatę, ale nie ranić ciebie czy chłopaka.
- Czemu? Czemu mi pan pomaga?
- Ponieważ Ethan cię kocha. A ja obiecałem bratu, że zapewnię ci ochronę. Trochę poległem – zaśmiał się i spojrzał na Bill'a.
- Ale zaraz. Ethan... Co ma z tym wszystkim wspólnego Ethan? I jakiemu bratu?
- Powinnaś coś wiedzieć – zaczął Bill – jego matka... nie była święta. Miała romans z Bobem. Wiedziałem o tym, że już wtedy Bob należał do gangu więc oboje uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie, żeby Ethan się o niczym nie dowiedział.
- O czym? Zaraz... - Po chwili namysłu do mnie dotarło – Bob jest ojcem Ethana?
- Tak – potwierdził Tony – jestem batem Boba i miałem cie chronić.
- A ja Ethana – dodał Bill – on nie może się dowiedzieć. To go zniszczy. Musisz obiecać...
- Nie powiem mu – wtrąciłam i dodałam – w takim razie, dlaczego Bob porwał własnego syna?
- Zrobił to, żeby twój tata tego nie zrobił, rozumiesz? - Pokręciłam głową, a Bill wytłumaczył to prościej – w ten sposób chciał zapewnić mu bezpieczeństwo, żeby twój tata nie zrobił mu krzywdy.
- Teraz rozumiem. Gdzie oni mogą być? - Co prawda, to wszystko dalej było dla mnie pogmatwane i nielogiczne, lecz nie było sprawą najważniejszą.
- To zależy gdzie twój tata mógł uciec. Może twoje mieszkanie?
Wzruszyłam ramionami i wsiedliśmy do rovera Ethan'a. Bill przyjechał nim po pomoc i powiedział, że Sam odzyskał swój samochód. W dwadzieścia minut dojechaliśmy do bloku. Przed wejściem, na schodkach siedział Aaron z Mandy i kiedy mnie zobaczył chciał coś powiedzieć, lecz go odepchnęłam, wyminęłam i pobiegłam na górę.
- Lena, czekaj! - Krzyczał za mną Tony – musimy mieć plan – powiedział już ciszej, kiedy znaleźliśmy się na siódmym pierze.
- Zależy mi na uratowaniu mojego chłopaka.
- Mi też.
- Wejdę tam i zamienię się z Ethanem – nie wiedziałam, jak to inaczej nazwać – a wtedy wy uciekacie.
- Lena, to nie jest plan.
- Dla mnie jest.
Powiedziałam i weszłam do mieszkania. Było ciemno i cicho. Nie miałam pewności czy tata tam jest. Poszłam do swojego pokoju i obaczyłam skuloną w kącie jakąś postać.
- Ethan? - Spytałam półszeptem, a postać podniosłą głowę.
Zapaliłam światło i zobaczyłam Ethan'a z zapłakanymi oczyma, rozwaloną wargą i raną nad brwią. Podbiegłam do niego i odkleiłam z ust taśmę.
- Uciekaj – powiedział ochrypłym głosem.
- Oszalałeś? - Odparłam ze łzami w oczach – nie zostawię cię tu.
Rozwiązałam mu nadgarstki, pomogłam wstać i kiedy trzymał się na własnych nogach, przyległam do niego w mocnym uścisku. Łzy spływały mi po policzkach i krztusząc się nimi, mówiłam:
- Przepraszam. To moja wina. Tak bardzo mi przykro.
- Przestań. Dajemy radę - wystawił mnie na długość ramienia, odgarnął włosy z czoła i uśmiechnął się.
Potem szybko, lecz mocno mnie pocałował i pociągnął do kuchni. Widziałam, że chodzenie sprawia mu ból, ale nie dawał tego po sobie poznać. Chciał pociągnąć za klamkę, kiedy usłyszeliśmy głos taty:
- Idziecie gdzieś?
- Jak najdalej od ciebie – odparłam.
- Ethan może iść...
- Ja zostaję. Wiem – dokończyłam za niego.
- Nie... - Ethan chciał coś powiedzieć, lecz przystawiłam mu palec do ust i powiedziałam.
- Idź. Dam sobie radę – pokręcił głową ze łzami w oczach – proszę. Nic mi nie będzie. Wrócę.
Pocałował mnie i wypchnęłam go za drzwi, po czym zastawiłam je krzesłem, stojącym obok. Spojrzałam jeszcze na drzwi i odwróciłam się w kierunku taty.
- Czego chcesz? - Zapytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Chodź tu – poszłam do kuchni, gdzie stał i związał mi ręce.
Było to bolesne i ocierało o zabandażowany nadgarstek, więc po chwili pojawiła się czerwona plama.
- Jak mogłeś mi to zrobić – rzuciłam – czemu?
- Twoja matka wzięła ze mną rozwód i wtedy pojawiła się Lexi. Powiedziała, że mi pomoże.
- Ze mną? - Kiwnął głową – Bob i tak będzie cię ścigał.
Posadził mnie na krześle w kuchni i związał nogi.
- Jeśli dalej będzie mnie ściągał, zabiję Ethana. A on dobrze o tym wie – spojrzałam na niego zdenerwowana – co, nie wiesz?
- Wiem – odpowiedziałam.
Chodziło mu o to, kto tak naprawdę jest ojcem Ethan'a.
- Szkoda, że ja też nie mam innego ojca.
Spoliczkował mnie. Złapał za podbródek i kazał spojrzeć na siebie:
- Dałem ci wszystko co chciałaś. Byłem dla ciebie dobry i tak mi się odpłacasz?
- Już nie jesteś moim ojcem. Jesteś kimś innym! - Krzyknęłam i dokończyłam cicho – dla mnie umarłeś, kiedy trafiłeś do więzienia.
Nic nie zdążył już powiedzieć, ponieważ ktoś wszedł do mieszkania. Przed nami stanął Bob i trzymał w ręku worek.
- Wypuść dziewczynę.
- Czemu? Jeśli ja nie mogę być szczęśliwy, twój syn też nie będzie – powiedział tata, a Bob wycelował w niego broń.
Tata stanął za mną.
- Ja przynajmniej zachowuję się jak ojciec – odarł Bob i opuścił broń.
Rzucił worek na ziemię, z którego wyleciała głowa. Potoczyła się aż pod moje nogi, więc je uniosłam. Tata podszedł, odgarnął włosy i krzyknął z frustracji. To była głowa Lexi.
- Zapłacisz mi za to! - Krzyknął tata.
Zamknęłam oczy i czekałam.



Osz w mordę! Jakie to wszystko pogmatwane :o i sorry, za tę głowę :) muszę czasem zdramatyzować ;p
kolejny wpis piątek.

6 komentarzy:

  1. głowa najlepszaaaaaaa :D czekamy do piątku . naprawde świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam :D
    A dodatkowo ta głowa mnie powaliła xdd
    PISZ i nie przestawaj. Chcę się dowiedzieć jakie jest życie Leny po całym tym zajściu, a najlepiej napisz część 2 pod tytułem " upragnione wakacje-koszmar powraca" nie no, żartuje :)
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Głowa nie była taka zła, chociaż jakby sobie wyobrazić to BLE...
    Ale reszta bosko czeka niecierpliwie na piątek.
    Kochana pisz!
    Buśka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku czytałam to z przyjemnością a teraz to po prostu ciekawość.Pisarstwo to nie jest Twoja dobra strona bo nie potrafisz pisać.Zbyt prosty język,błędy,przesadna dramaturgia,wszystkie jest takie przepraszam za wyrażenie na opier*ol.Niektórzy potrafią już za pierwszym razem napisać dobrą książkę ale to co Ty piszesz to ciężko to nazwać nawet opowiadaniem.Wybacz że tak krytykuje ale jestem zawiedziona po tej części jak po kilku ostatnich.Wszystkiego jest za dużo,zbyt mało opisu uczuć emocji i przede wszystkim to nie opisuje ludzkiego życia bo żaden człowiek nie potrafił by sobie tak dobrze z tym poradzić jak Lena.I po co do akcji dokładać Aarona i Mandy.Zupełnie niepotrzebnie.JESTEM CAŁKOWICIE ZAWIEDZIONA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię pisać i zgodzę się ze wszystkim co napisałaś. Piszę prostym językiem, robię masę błędów, uwielbiam dramaturgię <3 nie jest na odpierdol. Staram się na moje możliwości, choć to jest jakby prototyp. Wiem, że zbyt mało opisuję emocje, uczucia, ogólnie robię mało opisów. Może są ludzie, którzy z takimi sprawami sobie jakoś radzą, ja u siebie wszystko robię trochę na opak. Łamię wiele zasad w pisaniu (nie chodzi mi o błędy), ponieważ nie chciałam, by główny bohater był idealny. Co do Mandy i Aaron'a się zgodzę - są tu nie potrzebni, ale mówi się trudno.
      Taki jest po prostu mój styl i jednym odpowiada, innym nie. Ja to rozumiem.
      Cóż, wszystkim dogodzić się nie da :)

      Usuń