Tata
podszedł do mnie, uderzył Ethan'a, tak, że upadł i chwycił mnie
za ramię. Pociągnął za sobą przed Bob'a i pchnął na kolana.
Upadłam i nie miałam odwagi podnieść wzroku.
- Bierz
ją sobie! - Wrzasnął, a mną znów wstrząsnęły emocje. Strachu,
bólu i wściekłości.
Podniosłam
się na nogi i stanęłam twarzą w twarz z Bob'em.
Zza ścian
usłyszeliśmy odgłos syren policyjnych. Pojawiła się we mnie
nadzieja, że możemy wyjść z tego cało. Bob jednak się wściekł
i zaczął na mnie krzyczeć:
- To ty.
To ty ich tu ściągnęłaś! Znów zepsułaś mój plan – uderzył
mnie, aż upadłam na ziemię. Odczołgałam się kawałek i za
chwilę podbiegł do mnie Ethan. Bob złapał tatę za koszulkę i
powiedział:
- W końcu
zapłacisz za swoje błędy. Za to, że zabiłeś mi córkę!
- Lena! -
Wrzasnął tata.
Ethan
pomógł mi wstać i szepnął:
- Musimy
się stąd wynosić.
Nie
zareagowałam,
tylko
patrzyłam
co Bob chce zrobić. Z jednej strony darzyłam
tatę miłością,
lecz chciałabym zobaczyć jego śmierć.
Po
tym
wszystkim
co mi zrobił. Chciałam
by cierpiał tak samo jak ja. Jednak nie potrafiłam:
-
Czekaj – powiedziałam.
Chciałam
zyskać na czasie. Bob puścił tatę, ten podszedł do mnie i
uderzyłam go mocno w twarz. Wycedziłam przez zaciśnięte zęby:
-
Nienawidzę cię – po czym krzyknęłam – nienawidzę cię!
- Nie
musisz. Ważne byś o zdobyła dla mnie wolność – chciał mnie
złapać, lecz się cofnęłam.
Był
zaskoczony.
- Nie
licz na to.
- Jesteś
pewna? - Spytał tata unosząc brwi.
Po chwili
do pomieszczenia wbiegł jakiś mężczyzna powalając Bob'a na
ziemię, a Jim odciągnął ode mnie Ethan'a. Chciałam mu pomóc,
lecz tata złapał mnie w pasie i nie puszczał. Pomocnicy Bob'a
nagle jakby rozpłynęli się we mgle.
- Co tu
się dzieje? - Spytał zdenerwowany Bob patrząc to na tatę, to na
Jim'a.
-
Zawrzyjmy układ. Jej życie, za moje życie.
-Nie! -
Krzyknęliśmy równo z Bob'em.
-
Wiedziałem, że tak powiecie, więc wymyśliłem plan b. Jim tak
naprawdę pracował dla mnie. Nie dla ciebie – spojrzałam na
Jim'a. Trzymał Ethan'a i przystawiał mu nóż do szyi – zgodzicie
się, albo chłopak zginie.
Patrzyłam
na Ethan'a. Na jego oczy i usta mówiące, bym tego nie robiła.
- Stoi –
powiedział Bob.
Tata
czekał na moją decyzję. Spojrzałam na niego i ze łzami w oczach
kiwnęłam głową. Mężczyzna, który trzymał Bob'a, puścił go,
a tata wręczył mu pistolet. Bob nabił go i wycelował we mnie.
Spojrzał na Ethan'a, później na tatę, aż wreszcie na mnie. Ethan
wrzeszczał, żebym uciekała.
- Odwróć
się – powiedział do mnie Bob.
Zrobiłam
tak i czekałam. Łzy spływały mi po policzkach i nie chciałam by
Ethan to widział. Nie chciałam, by cierpiał przeze mnie. Ani
Jessie, mama. Ale jeśli dzięki temu mój chłopak miał żyć,
byłam gotowa. Zamknęłam oczy i usłyszałam strzał, i krzyk
Ethan'a zmieszany z płaczem. Później nastąpiło uderzenie i
poczułam ból. Było to dziwne, ponieważ powinnam nie żyć. Jednak
czułam ból w prawej łopatce i całym ciele. Byłam w szoku i
kołatało mi w głowie. W uszach słyszałam szum przeplatany z
krzykami, strzałami i tupaniem. Nie wiedziałam co się ze mną
dzieje. Czułam jak ktoś mnie podnosi i wyprowadza. Mimo że nie
miałam siły iść, to szłam. Albo raczej wlokłam się za kimś.
Poczułam chłodny powiew wiatru i jak ktoś mną szarpie. Ból w
łopatce był koszmarny. Przecież powinnam nie żyć. Po chwili
usłyszałam głośny huk.
Odzyskałam
świadomość. Siedziałam na podłodze
karetki z nogami opuszczonymi. Zostałam opatrzona i przesłuchana
przez policjantów.
- Lena? -
Usłyszałam znajomy głos i po chwili zobaczyłam Bill'a idącego w
moją stronę – co się stało?
- Tata ma
Ethana.
Spojrzał
na mnie głupio, a ja wszystko mu opowiedziałam. O tym jak tata nas
oszukał, zdradził. O tym jak zginęła Lexi. Oraz o tym jak żyję.
Okazało się, że Bob'a trzymał mężczyzna w skórzanym płaszczu.
Ten, który często pojawiał się w kawiarni. Kiedy Bob we mnie
celował, skoczył mi na ratunek, jednak kula trafiła w moje ramię.
Zostałam opatrzona i podali mi środki przeciwbólowe. Ranę
zaszywali na `żywca`, ponieważ nie pozwoliłam otumanić się
lakami. Muszę trzeźwo myśleć. Ethan jest jeszcze w
niebezpieczeństwie.
- Ale
dlaczego twój tata porwał Ethana?
- On chce
wolność za moje życie – odparłam i za chwilę podszedł do nas
mężczyzna w skórzanym, płaszczu – dziękuję.
Powiedziałam,
a on się uśmiechnął.
- Tak w
ogóle, jestem Tony. Jestem bratem Boba – wytrzeszczyłam na niego
oczy – a on uciekł. Chce dorwać twojego tatę, ale nie ranić
ciebie czy chłopaka.
- Czemu?
Czemu mi pan pomaga?
-
Ponieważ Ethan cię kocha. A ja obiecałem bratu, że zapewnię ci
ochronę. Trochę poległem – zaśmiał się i spojrzał na Bill'a.
-
Ale zaraz. Ethan... Co ma z tym
wszystkim wspólnego Ethan? I
jakiemu bratu?
-
Powinnaś coś wiedzieć – zaczął Bill – jego matka... nie była
święta. Miała romans z Bobem. Wiedziałem o tym, że już wtedy
Bob należał do gangu więc oboje uznaliśmy,
że najlepszym rozwiązaniem będzie, żeby Ethan się o niczym nie
dowiedział.
- O czym?
Zaraz... - Po chwili namysłu do mnie dotarło – Bob jest ojcem
Ethana?
- Tak –
potwierdził Tony – jestem batem Boba i miałem cie chronić.
- A ja
Ethana – dodał Bill – on nie może się dowiedzieć. To go
zniszczy. Musisz obiecać...
- Nie
powiem mu – wtrąciłam i dodałam – w takim razie, dlaczego Bob
porwał własnego syna?
- Zrobił
to, żeby twój tata tego nie zrobił, rozumiesz? - Pokręciłam
głową, a Bill wytłumaczył to prościej – w ten sposób chciał
zapewnić mu bezpieczeństwo, żeby twój tata nie zrobił mu
krzywdy.
- Teraz
rozumiem. Gdzie oni mogą być? - Co prawda, to wszystko dalej było
dla mnie pogmatwane i nielogiczne, lecz nie było sprawą
najważniejszą.
- To
zależy gdzie twój tata mógł uciec. Może twoje mieszkanie?
Wzruszyłam
ramionami i wsiedliśmy do rovera Ethan'a. Bill przyjechał nim po
pomoc i powiedział, że Sam odzyskał swój samochód. W dwadzieścia
minut dojechaliśmy do bloku. Przed wejściem, na schodkach siedział
Aaron z Mandy i kiedy mnie zobaczył chciał coś powiedzieć, lecz
go odepchnęłam, wyminęłam i pobiegłam na górę.
- Lena,
czekaj! - Krzyczał za mną Tony – musimy mieć plan – powiedział
już ciszej, kiedy znaleźliśmy się na siódmym pierze.
- Zależy
mi na uratowaniu mojego chłopaka.
- Mi też.
- Wejdę
tam i zamienię się z Ethanem – nie wiedziałam, jak to inaczej
nazwać – a wtedy wy uciekacie.
- Lena,
to nie jest plan.
- Dla
mnie jest.
Powiedziałam
i weszłam do mieszkania. Było ciemno i cicho. Nie miałam pewności
czy tata tam jest. Poszłam do swojego pokoju i obaczyłam skuloną w
kącie jakąś postać.
- Ethan?
- Spytałam półszeptem, a postać podniosłą głowę.
Zapaliłam
światło i zobaczyłam Ethan'a z zapłakanymi oczyma, rozwaloną
wargą i raną nad brwią. Podbiegłam do niego i odkleiłam z ust
taśmę.
- Uciekaj
– powiedział ochrypłym głosem.
-
Oszalałeś? - Odparłam ze łzami w oczach – nie zostawię cię
tu.
Rozwiązałam
mu nadgarstki, pomogłam wstać i kiedy trzymał się na własnych
nogach, przyległam do niego w mocnym uścisku. Łzy spływały mi po
policzkach i krztusząc się nimi, mówiłam:
-
Przepraszam. To moja wina. Tak bardzo mi przykro.
-
Przestań. Dajemy radę - wystawił mnie na długość ramienia,
odgarnął włosy z czoła i uśmiechnął się.
Potem
szybko, lecz mocno mnie pocałował i pociągnął do kuchni.
Widziałam, że chodzenie sprawia mu ból, ale nie dawał tego po
sobie poznać. Chciał pociągnąć za klamkę, kiedy usłyszeliśmy
głos taty:
-
Idziecie gdzieś?
- Jak
najdalej od ciebie – odparłam.
- Ethan
może iść...
- Ja
zostaję. Wiem – dokończyłam za niego.
- Nie...
- Ethan chciał coś powiedzieć, lecz przystawiłam mu palec do ust
i powiedziałam.
- Idź.
Dam sobie radę – pokręcił głową ze łzami w oczach – proszę.
Nic mi nie będzie. Wrócę.
Pocałował
mnie i wypchnęłam go za drzwi, po czym zastawiłam je krzesłem,
stojącym obok. Spojrzałam jeszcze na drzwi i odwróciłam się w
kierunku taty.
- Czego
chcesz? - Zapytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Chodź
tu – poszłam do kuchni, gdzie stał i związał mi ręce.
Było to
bolesne i ocierało o zabandażowany nadgarstek, więc po chwili
pojawiła się czerwona plama.
- Jak
mogłeś mi to zrobić – rzuciłam – czemu?
- Twoja
matka wzięła ze mną rozwód i wtedy pojawiła się Lexi.
Powiedziała, że mi pomoże.
- Ze mną?
- Kiwnął głową – Bob i tak będzie cię ścigał.
Posadził
mnie na krześle w kuchni i związał nogi.
- Jeśli
dalej będzie mnie ściągał, zabiję Ethana. A on dobrze o tym wie
– spojrzałam na niego zdenerwowana – co, nie wiesz?
- Wiem –
odpowiedziałam.
Chodziło
mu o to, kto tak naprawdę jest ojcem Ethan'a.
- Szkoda,
że ja też nie mam innego ojca.
Spoliczkował
mnie. Złapał za podbródek i kazał spojrzeć na siebie:
- Dałem
ci wszystko co chciałaś. Byłem dla ciebie dobry i tak mi się
odpłacasz?
- Już
nie jesteś moim ojcem. Jesteś kimś innym! - Krzyknęłam i
dokończyłam cicho – dla mnie umarłeś, kiedy trafiłeś do
więzienia.
Nic nie
zdążył już powiedzieć, ponieważ ktoś wszedł do mieszkania.
Przed nami stanął Bob i trzymał w ręku worek.
- Wypuść
dziewczynę.
- Czemu?
Jeśli ja nie mogę być szczęśliwy, twój syn też nie będzie –
powiedział tata, a Bob wycelował w niego broń.
Tata
stanął za mną.
- Ja
przynajmniej zachowuję się jak ojciec – odarł Bob i opuścił
broń.
Rzucił
worek na ziemię, z którego wyleciała głowa. Potoczyła się aż
pod moje nogi, więc je uniosłam. Tata podszedł, odgarnął włosy
i krzyknął z frustracji. To była głowa Lexi.
-
Zapłacisz mi za to! - Krzyknął tata.
Zamknęłam
oczy i czekałam.
Osz w mordę! Jakie to wszystko pogmatwane :o i sorry, za tę głowę :) muszę czasem zdramatyzować ;p
kolejny wpis piątek.
głowa najlepszaaaaaaa :D czekamy do piątku . naprawde świetne :)
OdpowiedzUsuńhahaha dzięki :)
UsuńMatko, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam :D
OdpowiedzUsuńA dodatkowo ta głowa mnie powaliła xdd
PISZ i nie przestawaj. Chcę się dowiedzieć jakie jest życie Leny po całym tym zajściu, a najlepiej napisz część 2 pod tytułem " upragnione wakacje-koszmar powraca" nie no, żartuje :)
Trzymaj się <3
Głowa nie była taka zła, chociaż jakby sobie wyobrazić to BLE...
OdpowiedzUsuńAle reszta bosko czeka niecierpliwie na piątek.
Kochana pisz!
Buśka :*
Na początku czytałam to z przyjemnością a teraz to po prostu ciekawość.Pisarstwo to nie jest Twoja dobra strona bo nie potrafisz pisać.Zbyt prosty język,błędy,przesadna dramaturgia,wszystkie jest takie przepraszam za wyrażenie na opier*ol.Niektórzy potrafią już za pierwszym razem napisać dobrą książkę ale to co Ty piszesz to ciężko to nazwać nawet opowiadaniem.Wybacz że tak krytykuje ale jestem zawiedziona po tej części jak po kilku ostatnich.Wszystkiego jest za dużo,zbyt mało opisu uczuć emocji i przede wszystkim to nie opisuje ludzkiego życia bo żaden człowiek nie potrafił by sobie tak dobrze z tym poradzić jak Lena.I po co do akcji dokładać Aarona i Mandy.Zupełnie niepotrzebnie.JESTEM CAŁKOWICIE ZAWIEDZIONA.
OdpowiedzUsuńLubię pisać i zgodzę się ze wszystkim co napisałaś. Piszę prostym językiem, robię masę błędów, uwielbiam dramaturgię <3 nie jest na odpierdol. Staram się na moje możliwości, choć to jest jakby prototyp. Wiem, że zbyt mało opisuję emocje, uczucia, ogólnie robię mało opisów. Może są ludzie, którzy z takimi sprawami sobie jakoś radzą, ja u siebie wszystko robię trochę na opak. Łamię wiele zasad w pisaniu (nie chodzi mi o błędy), ponieważ nie chciałam, by główny bohater był idealny. Co do Mandy i Aaron'a się zgodzę - są tu nie potrzebni, ale mówi się trudno.
UsuńTaki jest po prostu mój styl i jednym odpowiada, innym nie. Ja to rozumiem.
Cóż, wszystkim dogodzić się nie da :)