- Co dziś
robiłaś? - Spytał Ethan, gdy wsiadaliśmy do auta. Miał
beznamiętny głos.
- Byłam
z Anne na zakupach – spojrzał na mnie zdziwiony, więc dodałam
szybko – nic nie mów. Szukała sukienki. W sumie ja też coś
sobie kupiłam... - Dodałam cicho.
- Co
takiego? - Uniósł brwi.
-
Sukienkę – powiedziałam i pojechaliśmy do domu.
Całą
drogę powrotną nie rozmawialiśmy. Domyśliłam się, że Ethan'a
coś gryzie, lecz nie chciałam teraz zaczynać takiego tematu, więc
poczekałam. Weszliśmy do mieszkania i po około godzinie poszłam
do salonu, gdzie siedział. Usiadłam obok i spytałam:
- Coś
się stało? - dalej patrzył w telewizor, więc byłam już pewna,
że coś się stało – Ethan? - Zapytałam delikatnie i chciałam
położyć dłoń na jego ramieniu, lecz nagle wstał i odszedł.
Wyłączyłam
odbiornik i poszłam za nim do jego sypialni. Chciał wyjść, lecz
stanęłam w przejściu i łożyłam ręce na piersi.
- Co się
stało?
- Nic –
odparł nie patrząc na mnie.
Uniosłam
jego podbródek i zmusiłam, by spojrzał mi w oczy i powtórzył to.
Nie zrobił tego, tylko przytulił się do mnie. Byłam zdumiona jego
zachowaniem, lecz objęłam go ramionami i zapytałam ostrożnie:
- Ethan?
Oderwał
się ode mnie i spojrzał na mnie. Starłam kciukiem łzę spływającą
po jego policzku.
-
Przepraszam, ale po protu... Nie daję rady. To trudne. Nie jestem
tak silny psychicznie jak ty – powiedział, wyminął mnie i wszedł
do toalety.
Stałam
tam i patrzyłam przed siebie z wyciągniętą ręką. Nie mogłam
się poruszyć. Tak trudno było patrzeć jak cierpi i nie wiedzieć
co robić.
Usiadłam
na łóżku i czekałam aż wróci. Wyszedł z toalety po kilku
chwilach i położył się obok. Zrobiłam to samo i czekałam aż
odezwie się pierwszy. Nie zrobił tego, więc odwróciłam się w
jego stronę, wsparłam na łokciu i powiedziałam:
- Nie
jestem silna psychicznie – odwrócił głowę w moją stronę –
może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale tak nie jest. Od
dziecka żyję w stresie i nie uznaję mojego życia za cudowne.
Muszę być silna, bo dzięki temu jestem w stanie przetrwać kolejny
dzień. Raz w życiu się załamałam, po czym zrozumiałam, że to
nie jest wyjście – Ethan nie wiedział o co mi chodzi, lecz nie
pytał o nic, więc kontynuowałam. - Wiem, że jest ci ciężko, ale
masz mnie i ja zawsze będę przy tobie. Pomogę ci się z tym
uporać, tylko... nie możesz zamykać się w sobie.
- Ty
jesteś zamknięta i dajesz radę – wtrącił.
Nie
wiedziałam co powiedzieć. Miał rację. Jestem zamknięta, lecz dla
ludzi, którzy mnie nie znają. Co innego gdy mówimy o moim bracie
czy nim.
- To
skomplikowane – odpowiedziałam po chwili milczenia.
- Nie
chcę o tym rozmawiać. Dam jakoś radę – chciałam coś
powiedzieć, lecz nie pozwolił mi dojść do słowa – nic nie mów.
Mam ciebie, jestem szczęśliwy, tylko niektóre sprawy muszę
uporządkować i będzie lepiej. Obiecuję.
Uśmiechnęłam
się i położyłam na plecach. Nie wiedziałam w jakim nastoju jest
Ethan, bo trudno było to teraz określić, więc nie chcąc mu się
narzucać, odwróciłam się do niego tyłem. Po chwili poczułam
jego ciepło, kiedy się przytulał. Objął mnie ramieniem i głaskał
moją rękę wskazującym palcem. Po chwili spytał:
-
Załamałaś się? - Nic nie odpowiedziałam, tylko chwyciłam jego
dłoń i pokierowałam ją na lewy nadgarstek.
Dalej sam
znalazł drogę. O tym wiedział tylko Jess, no i już on. Ethan
wplótł swe palce w moje, ucałował mnie w kark, aż przeszły mnie
ciarki i poprosił:
- Nie rób
tego więcej – kiwnęłam wolno głową, lecz obydwoje
wiedzieliśmy, że to nie jest pewna odpowiedź.
Obudziłam
się przed szóstą i miejsce obok było puste. Wyszłam z łóżka i
zastałam Ethan'a w drzwiach.
-
Następnym razem zostawiaj kartkę jak opuszczasz łóżko –
powiedziałam.
-
Stęskniłaś się? - Zaśmiał się.
- Bardzo
– zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam.
Nigdy
przy chłopaku nie byłabym taka odważna, a z nim jest po prostu...
inaczej. Jest lepiej. On daje mi siłę, odwagę i pewność siebie.
Dzięki niemu nie czuję się jak ofiara losu.
Oderwałam
się od niego, poklepałam po piersi, wyminęłam i poszłam wziąć
prysznic.
Ethan
odwiózł mnie do szkoły i pojechał do pracy. Rozpoczynał o ósmej
– o tej samej co ja pierwszą lekcję. Zdążyłam pójść jeszcze
do toalety i szafki. Kiedy zamknęłam drzwiczki i szłam do klasy,
podbiegł do mnie Aaron.
- Cześć
– powiedział i stanął przede mną, zmuszając tym samym do
zatrzymania się.
- Cześć
– odparłam niechętnie.
- Co u
ciebie? - Zmierzyłam go wzrokiem – okey. Słuchaj, chciałem
zapytać, czy nie...
- Nie –
nie dałam mu dokończyć.
- Hej,
wiem, że Ethan mnie nie lubi i cię skrzywdziłem, ale przecież
przeprosiłem! - Krzyknął, lecz niezbyt głośno.
- A czy
ja ci wybaczyłam? Zastanowiłeś się nad tym, jak mnie
potraktowałeś?
Aaron
złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, mimo moich
przeczeń. Przestraszyłam się, lecz nie dałam nic po sobie poznać.
Nasze twarze dzieliły centymetry i powiedział groźnie:
-
Odzyskam cię.
- Co tu
się dzieje? - Całą scenę przerwał psycholog.
Aaron
mnie puścił i odszedł, rzucając mi złowrogie spojrzenie.
-
Wszystko dobrze? - Zwrócił się do mnie psycholog, a ja kiwnęłam
głową, podziękowałam i chciałam odejść, lecz on powiedział do
mnie jeszcze – chciałbym z tobą porozmawiać. Przyjdź do mnie po
lekcjach.
Odszedł.
Zastanawiałam się czy nie powinnam iść za nim i powiedzieć, że
mam pracę, ale uznałam, że po prostu sobie pójdę. Nie zgłoszę
się u niego, ponieważ nie widziałam potrzeb, a bałam się
spotkania z jego krewnym.
Poszłam
na lekcje i kiedy siadałam na swoim miejscu nie patrzyłam na
Aaron'a, lecz czułam na sobie jego wzrok. Mandy z Elizabeth na mój
widok zachichotały i pomyślałam, że to o mnie lub mam obsesję.
Wszedł profesor i rozdał projekty. Mieliśmy dwa tygodnie na ich
zrobienie i dostarczenie. Przeczytałam swój i schowałam, uznałam
go za łatwy. Do końca lekcji profesor wyświetlił nam jakiś film.
Kiedy
siedziałam na lunchu podszedł na chwilę Sam i zapytał:
- Mogę o
coś spytać? - Kiwnęłam głową – poszłabyś ze mną na imprezę
halloweenową?
- Nie
lubię imprez, zwłaszcza tematycznych – odparłam. Chciał odejść,
lecz zawołałam za nim – Sam – odwrócił się w moim kierunku –
chciałam spytać, czy mogłabym jeździć z tobą do pracy po
szkole?
- Jasne.
Bądź na parkingu około piętnastej dwadzieścia.
- Dzięki
- uśmiechnął się i odszedł.
Kiedy
skończyły się zajęcia poszłam szybko na parking, żeby psycholog
mnie nie złapał na korytarzu. Sam czekał koło czarnego volvo C70.
Otworzył mi drzwi, po czym wsiadł na miejsce kierowcy i w
dwadzieścia minut znaleźliśmy się w kinie.
Kilka
minut po szesnastej wpadł Ethan. Nie było ludzi, więc wyszłam zza
lady, żeby się z nim przywitać, czemu ciągle przyglądała się
Lindsey.
- Jak
tam? - Spytałam.
- W
porządku, a u ciebie? - Pokazałam uniesiony kciuk – o której po
ciebie przyjechać?
- Kończę
o drugiej – skrzywiłam się, lecz Ethan tylko się uśmiechnął,
więc spytałam – czemu się cieszysz? Znów cię obudzę.
- Jadę
teraz do kawiarni pomóc chłopakom i pewnie będę tam siedział do
pierwszej, a później po ciebie przyjadę – kiwnęłam głową,
więc dał mi szybkiego buziaka w czoło i odszedł.
Wróciłam
za ladę i nałożyłam popcorn dwóm dziewczynom, które właśnie
złożyły zamówienie.
Przed
drugą, wraz z Sam'em zaczęliśmy się zbierać. Znów podeszła do
nas Lindsey i powiedziała do mnie zbyt słodkim tonem:
- Ethan
przyjedzie?
- Tak –
odparłam, nie patrząc na nią.
- To co
tu robi Aaron? - Spytała i wskazała na wejście do kina.
Znieruchomiałam.
Miała rację, tam stał Aaron. Nie wiedziałam co robić, powoli
zaczynałam się go bać. Spojrzałam na Sam'a, a on tylko wzruszył
ramionami. Aaron podszedł do nas.
- Cześć
– powiedział.
- Co ty
tu robisz? - Spytałam zbyt ostro, bo może przecież nie przyjechał
ze względu na mnie.
-
Przyjechałem po ciebie – myliłam się.
- Nigdzie
z tobą nie jadę. Zresztą zaraz będzie Ethan.
Aaron
spojrzał na mnie groźnie i wyszedł bez słowa. Stanął przed
kinem i czekał. Po chwili poszła do niego Lindsey i zaczęła
rozmawiać.
-
Poczekać z tobą? - Spytał Sam.
- Poradzę
sobie, ale dzięki.
- Jesteś
pewna? - Kiwnęłam głową. Doceniałam jego pomoc i chęci, ale nie
chciałam go w nic mieszać – w takim razie ja już jadę. Do
zobaczenia jutro – pomachał mi i wyszedł.
Ja także
musiałam wyjść, ponieważ przyszła kolejna zmiana. Stanęłam
przed kinem.
Po chwili
podszedł do mnie Ethan i zmierzył podchodzącego do nas właśnie
Aaron'a z Lindsey.
- Wiesz
co, Ethan. Nie powinieneś się z nią zadawać – powiedziała
dziewczyna, wskazując na mnie – zdradza cię.
Ethan
wybuchnął głośnym śmiechem, a ja złapałam się za głowę. To
było szaleństwo.
-
Odwalcie się ode mnie! - Krzyknęłam na ich dwójkę, po czym
zwróciłam się do Aaron'a – czego ty chcesz?
- Nie
wiesz? Chcę, żebyś do mnie wróciła – odparł.
- Chce
cię przelecieć. O ile jeszcze tego nie robiliście – dodała
Lindsey i mrugnęła do Ethan'a.
Ten się
zdenerwował, podszedł o krok do Aaron'a i powiedział groźnie:
- Odwal
się od Leny.
- Bo co?
- Spytał, także groźnie.
- Dobrze
wiesz, że mogę ci przywalić i nawet nie będziesz miał siły mi
oddać – odparł Ethan i uznałam, że troszkę się przechwala,
ale nie raz już dokopał Aaron'owi.
- Kim ty
dla niej niby jesteś? Nigdy nie miała przyjaciół – zaczął
Aaron, a mi zrobiło się głupio – i pewnie udaje też przyjaźń
z tobą. Zastanów się lepiej, czy dalej chcesz służyć pomocą
swojej przyjaciółeczce.
Ethan
spojrzał na mnie, później znów na Aaron'a i powiedział:
- Nie
jestem jej przyjacielem – serce mi stanęło, a oni zaczęli się
śmiać. Czułam jakby sytuacja, kiedy zrywałam z Aaron'em miała
się powtórzyć, lecz to było coś zupełnie innego. Po chwili
Ethan dodał – jestem jej chłopakiem.
Aaron'a i
Lindsey zamurowało. To było jak wtedy, kiedy Aaron wypowiedział te
słowa na stołówce i Mandy oraz Paul zgłupieli. Tylko tym razem to
wszystko było prawdziwe...
-
Poważnie? - Spytał Aaron.
- Masz z
tym jakiś problem? Możemy to załatwić na zewnątrz – odparł
Ethan, a chłopak tylko pokręcił głową.
Wciąż
był w szoku.
Ethan
uśmiechnął się szeroko, objął mnie ramieniem i poszliśmy do
samochodu.
Całą
drogę się uśmiechał. Gdy otwierał mi drzwi, stanęłam przed nim
i powiedziałam:
-
Chłopak, co? - Dał mi buziaka, po czym wepchnął do auta.
Dosłownie
– wepchnął. Zdziwiłam się jego nagłą zmianą nastroju, ale
wiem, że to jest uzasadnione. Zajął swoje miejsce, poprawił
lusterko, w które długo patrzył i spytał:
-
Pamiętasz to czarne BMW? - Kiwnęłam głową – jedzie za mną od
kawiarni. Nie możemy teraz wrócić, będą wiedzieli gdzie
mieszkasz.
Przeraziłam
się. Siedziałam nieruchoma, a Ethan dalej nie ruszał. Zapięłam
pas, zablokowałam drzwi i spojrzałam na mojego przyjaciela – nie,
chłopaka.
- Musimy
ich zgubić. Zadzwoń do Lexi.
Wyciągnęłam
telefon z kieszeni, a Ethan w tym czasie ruszył. Jechał wolno,
lecz nawet nie wiedziałam gdzie. Odblokowałam telefon i za chwilę
ekran zgasł.
- Co
jest? - Powiedziałam do siebie – cholera. Bateria padła.
- Masz
zadzwoń z mojego – wciągnął w moją stronę swój telefon.
Wzięłam
go i kiedy został odblokowany, zdumiałam. Miał na tapecie nasze
zdjęcie. To zdjęcie było robione jak byliśmy mali. Uśmiechnęłam
się, a kiedy Ethan spytał co się stało, odparłam, że nic i
wykręciłam numer policji. Odebrano po drugim sygnale.
- Tutaj
centrala policyjna. W czym mogę pomóc? - Spytała znudzonym głosem
kobieta.
- Z Lexi
Bridge. Pilnie.
W
słuchawce rozległa się jakaś melodia i po chwili znajomy głos.
Nie dałam dokończyć Lexi procedury, tylko wypaliłam od razu:
- Tu
Lena. Ścigają nas, czarne BMW.
- Powoli.
Gdzie jesteś? - Spytała.
-
Jedziemy Baker Street na zachód. Ja i Ethan.
- Daj mi
go do telefonu – zrobiłam jak kazała.
Ethan
przyłożył aparat do ucha i mówił.
- Tak.
Dobrze. Nie. Będziemy tam. Wiem. Jasne. Nie ma.
Kiwnął
mi, że mogę zabrać telefon i się rozłączyć. Jechaliśmy chyba
w stronę mojego (starego) mieszkania, lecz nie byłam pewna. Było
ciemno, a latarnie nie dawały mocnego światła.
Dojechaliśmy
pod mój blok. Ethan zatrzymał samochód przy krawężniku i
spojrzał za siebie. Nie było samochodu, lecz jechali za nami całą
drogę.
- Co tu
robimy? - Spytałam.
- Lexi
powiedziała, że się tu spotkamy. Powiedziała też, że nie mamy
czekać w samochodzie, więc ruchy.
Chciałam
wysiąść, ale przeciągnął mnie na swoje siedzenie, po czym
wyszliśmy jego drzwiami. Wbiegliśmy do budynku w chwili, kiedy zza
zakrętu wyjechało BMW. Wbiegaliśmy po schodach na
siódme pieto, kiedy dobiegły nas głosy dodatkowych kroków.
Musieli się domyślić, że tu będziemy. Drzwi do mojego mieszkania
były na nowo wstawione, ale wciąż widniała na nich taśma
policyjna. Nie dało się ich otworzyć, a kiedy głosy były coraz
bliżej, Ethan wepchnął mnie do małego schowka, w którym
wyrzucało się śmieci, sam wszedł i zamknął drzwi. Po chwili
ktoś wbiegł na siódme piętro, podszedł do moich drzwi, co dało
się dobrze usłyszeć,
ponieważ przeszedł koło nas. Próbowali otworzyć drzwi, ale
zrezygnowali i pobiegli na górę. Kiedy kroki zaczynały cichnąć,
Ethan wyjrzał zza drzwi, pokazał mi, że możemy wyjść i
wróciliśmy do samochodu. Coś
jednak przeoczyliśmy, ponieważ kiedy otwierał swoje drzwi ktoś
odciągnął mnie do tyłu i rzucił na ziemię. Chciał chyba
najpierw wyeliminować Ethan'a, lecz on zdążył uchylić się przed
ciosem. Jednakże
dostał drugi raz i upadł na ziemię. Ja w tym czasie zdążyłam
się podnieść, lecz wiedziałam, że nie mam szans z dwa razy
większym od siebie facetem. Nie chciałam uciekać. Zresztą, strach
tak mnie sparaliżował, że nie mogłam się poruszyć. Po
prostu stałam i patrzyłam na zbliżającego w moją stronę
mężczyznę.
Później była tylko ciemność.
Kolejna część - środa.
Wrócili wasi ciapkowaci bandyci :D podoba się?
Eh, normalnie nie mogę. Moje krzesełko już skrzypi ten...ach! Chciałabym zobaczyć minę Arona, Psz bo nie wyrobie. Ci bandyci mogą być.
OdpowiedzUsuńOby tylko nic nie stało się Lenie i Ethan'owi.
Kocham cię słoooonko. Ach najchętniej bym cięęęę przytuliła.
Buśka :*
hahaha :) oj, w to wątpię :)
Usuńhahaha miluuuusio ♥
Proszę, nie rób tylko 50 części. Twoja książka jest niesamowita. Gdybym mogła to czytałabym to całymi dniami ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńspokojnie, po tym zacznę pisać coś nowego :)
Właśnie zgadzam się z komentarzem powyżej pisz więcej niż 50 części. Proszę cię kochana :3 :3 ;(.
OdpowiedzUsuńProszę, proszę, proszę, proszę, proszę... 1mln później pisz, pisz. Kocham twoją opowieść, a kiedy ją skończysz to zginę. Nie no, troszkę przesadzam. Ale bez twojego bloga nie wytrzymam nerwowo.
dziękuję :) ale spokojnie, będzie więcej mojej twórczości, tylko innej :)
UsuńNo to supcio, serdecznie cię zapraszam, do mnie na http://moc-jednej.blogspot.com/
UsuńByś mnie odwiedziła, bo mam posta.
Buśka :*
Ogólnie porzuciłaś te głupie schematy,więc jest już dobrze - ta część byłaby na serio fajna,gdyby nie "Później była tylko ciemność." xD Myślałam,ze spadnę z krzesła ze śmiechu,nie wiem czemu mnie to tak rozśmieszyło - wiem,ze miało być dramatyczne itd ;p Jest super,pisz,pisz! :D
OdpowiedzUsuń