poniedziałek, 13 maja 2013

Część 40

- Co dziś robiłaś? - Spytał Ethan, gdy wsiadaliśmy do auta. Miał beznamiętny głos.
- Byłam z Anne na zakupach – spojrzał na mnie zdziwiony, więc dodałam szybko – nic nie mów. Szukała sukienki. W sumie ja też coś sobie kupiłam... - Dodałam cicho.
- Co takiego? - Uniósł brwi.
- Sukienkę – powiedziałam i pojechaliśmy do domu.
Całą drogę powrotną nie rozmawialiśmy. Domyśliłam się, że Ethan'a coś gryzie, lecz nie chciałam teraz zaczynać takiego tematu, więc poczekałam. Weszliśmy do mieszkania i po około godzinie poszłam do salonu, gdzie siedział. Usiadłam obok i spytałam:
- Coś się stało? - dalej patrzył w telewizor, więc byłam już pewna, że coś się stało – Ethan? - Zapytałam delikatnie i chciałam położyć dłoń na jego ramieniu, lecz nagle wstał i odszedł.
Wyłączyłam odbiornik i poszłam za nim do jego sypialni. Chciał wyjść, lecz stanęłam w przejściu i łożyłam ręce na piersi.
- Co się stało?
- Nic – odparł nie patrząc na mnie.
Uniosłam jego podbródek i zmusiłam, by spojrzał mi w oczy i powtórzył to. Nie zrobił tego, tylko przytulił się do mnie. Byłam zdumiona jego zachowaniem, lecz objęłam go ramionami i zapytałam ostrożnie:
- Ethan?
Oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie. Starłam kciukiem łzę spływającą po jego policzku.
- Przepraszam, ale po protu... Nie daję rady. To trudne. Nie jestem tak silny psychicznie jak ty – powiedział, wyminął mnie i wszedł do toalety.
Stałam tam i patrzyłam przed siebie z wyciągniętą ręką. Nie mogłam się poruszyć. Tak trudno było patrzeć jak cierpi i nie wiedzieć co robić.
Usiadłam na łóżku i czekałam aż wróci. Wyszedł z toalety po kilku chwilach i położył się obok. Zrobiłam to samo i czekałam aż odezwie się pierwszy. Nie zrobił tego, więc odwróciłam się w jego stronę, wsparłam na łokciu i powiedziałam:
- Nie jestem silna psychicznie – odwrócił głowę w moją stronę – może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale tak nie jest. Od dziecka żyję w stresie i nie uznaję mojego życia za cudowne. Muszę być silna, bo dzięki temu jestem w stanie przetrwać kolejny dzień. Raz w życiu się załamałam, po czym zrozumiałam, że to nie jest wyjście – Ethan nie wiedział o co mi chodzi, lecz nie pytał o nic, więc kontynuowałam. - Wiem, że jest ci ciężko, ale masz mnie i ja zawsze będę przy tobie. Pomogę ci się z tym uporać, tylko... nie możesz zamykać się w sobie.
- Ty jesteś zamknięta i dajesz radę – wtrącił.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Miał rację. Jestem zamknięta, lecz dla ludzi, którzy mnie nie znają. Co innego gdy mówimy o moim bracie czy nim.
- To skomplikowane – odpowiedziałam po chwili milczenia.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Dam jakoś radę – chciałam coś powiedzieć, lecz nie pozwolił mi dojść do słowa – nic nie mów. Mam ciebie, jestem szczęśliwy, tylko niektóre sprawy muszę uporządkować i będzie lepiej. Obiecuję.
Uśmiechnęłam się i położyłam na plecach. Nie wiedziałam w jakim nastoju jest Ethan, bo trudno było to teraz określić, więc nie chcąc mu się narzucać, odwróciłam się do niego tyłem. Po chwili poczułam jego ciepło, kiedy się przytulał. Objął mnie ramieniem i głaskał moją rękę wskazującym palcem. Po chwili spytał:
- Załamałaś się? - Nic nie odpowiedziałam, tylko chwyciłam jego dłoń i pokierowałam ją na lewy nadgarstek.
Dalej sam znalazł drogę. O tym wiedział tylko Jess, no i już on. Ethan wplótł swe palce w moje, ucałował mnie w kark, aż przeszły mnie ciarki i poprosił:
- Nie rób tego więcej – kiwnęłam wolno głową, lecz obydwoje wiedzieliśmy, że to nie jest pewna odpowiedź.

Obudziłam się przed szóstą i miejsce obok było puste. Wyszłam z łóżka i zastałam Ethan'a w drzwiach.
- Następnym razem zostawiaj kartkę jak opuszczasz łóżko – powiedziałam.
- Stęskniłaś się? - Zaśmiał się.
- Bardzo – zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam.
Nigdy przy chłopaku nie byłabym taka odważna, a z nim jest po prostu... inaczej. Jest lepiej. On daje mi siłę, odwagę i pewność siebie. Dzięki niemu nie czuję się jak ofiara losu.
Oderwałam się od niego, poklepałam po piersi, wyminęłam i poszłam wziąć prysznic.

Ethan odwiózł mnie do szkoły i pojechał do pracy. Rozpoczynał o ósmej – o tej samej co ja pierwszą lekcję. Zdążyłam pójść jeszcze do toalety i szafki. Kiedy zamknęłam drzwiczki i szłam do klasy, podbiegł do mnie Aaron.
- Cześć – powiedział i stanął przede mną, zmuszając tym samym do zatrzymania się.
- Cześć – odparłam niechętnie.
- Co u ciebie? - Zmierzyłam go wzrokiem – okey. Słuchaj, chciałem zapytać, czy nie...
- Nie – nie dałam mu dokończyć.
- Hej, wiem, że Ethan mnie nie lubi i cię skrzywdziłem, ale przecież przeprosiłem! - Krzyknął, lecz niezbyt głośno.
- A czy ja ci wybaczyłam? Zastanowiłeś się nad tym, jak mnie potraktowałeś?
Aaron złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, mimo moich przeczeń. Przestraszyłam się, lecz nie dałam nic po sobie poznać. Nasze twarze dzieliły centymetry i powiedział groźnie:
- Odzyskam cię.
- Co tu się dzieje? - Całą scenę przerwał psycholog.
Aaron mnie puścił i odszedł, rzucając mi złowrogie spojrzenie.
- Wszystko dobrze? - Zwrócił się do mnie psycholog, a ja kiwnęłam głową, podziękowałam i chciałam odejść, lecz on powiedział do mnie jeszcze – chciałbym z tobą porozmawiać. Przyjdź do mnie po lekcjach.
Odszedł. Zastanawiałam się czy nie powinnam iść za nim i powiedzieć, że mam pracę, ale uznałam, że po prostu sobie pójdę. Nie zgłoszę się u niego, ponieważ nie widziałam potrzeb, a bałam się spotkania z jego krewnym.
Poszłam na lekcje i kiedy siadałam na swoim miejscu nie patrzyłam na Aaron'a, lecz czułam na sobie jego wzrok. Mandy z Elizabeth na mój widok zachichotały i pomyślałam, że to o mnie lub mam obsesję. Wszedł profesor i rozdał projekty. Mieliśmy dwa tygodnie na ich zrobienie i dostarczenie. Przeczytałam swój i schowałam, uznałam go za łatwy. Do końca lekcji profesor wyświetlił nam jakiś film.
Kiedy siedziałam na lunchu podszedł na chwilę Sam i zapytał:
- Mogę o coś spytać? - Kiwnęłam głową – poszłabyś ze mną na imprezę halloweenową?
- Nie lubię imprez, zwłaszcza tematycznych – odparłam. Chciał odejść, lecz zawołałam za nim – Sam – odwrócił się w moim kierunku – chciałam spytać, czy mogłabym jeździć z tobą do pracy po szkole?
- Jasne. Bądź na parkingu około piętnastej dwadzieścia.
- Dzięki - uśmiechnął się i odszedł.

Kiedy skończyły się zajęcia poszłam szybko na parking, żeby psycholog mnie nie złapał na korytarzu. Sam czekał koło czarnego volvo C70. Otworzył mi drzwi, po czym wsiadł na miejsce kierowcy i w dwadzieścia minut znaleźliśmy się w kinie.
Kilka minut po szesnastej wpadł Ethan. Nie było ludzi, więc wyszłam zza lady, żeby się z nim przywitać, czemu ciągle przyglądała się Lindsey.
- Jak tam? - Spytałam.
- W porządku, a u ciebie? - Pokazałam uniesiony kciuk – o której po ciebie przyjechać?
- Kończę o drugiej – skrzywiłam się, lecz Ethan tylko się uśmiechnął, więc spytałam – czemu się cieszysz? Znów cię obudzę.
- Jadę teraz do kawiarni pomóc chłopakom i pewnie będę tam siedział do pierwszej, a później po ciebie przyjadę – kiwnęłam głową, więc dał mi szybkiego buziaka w czoło i odszedł.
Wróciłam za ladę i nałożyłam popcorn dwóm dziewczynom, które właśnie złożyły zamówienie.

Przed drugą, wraz z Sam'em zaczęliśmy się zbierać. Znów podeszła do nas Lindsey i powiedziała do mnie zbyt słodkim tonem:
- Ethan przyjedzie?
- Tak – odparłam, nie patrząc na nią.
- To co tu robi Aaron? - Spytała i wskazała na wejście do kina.
Znieruchomiałam. Miała rację, tam stał Aaron. Nie wiedziałam co robić, powoli zaczynałam się go bać. Spojrzałam na Sam'a, a on tylko wzruszył ramionami. Aaron podszedł do nas.
- Cześć – powiedział.
- Co ty tu robisz? - Spytałam zbyt ostro, bo może przecież nie przyjechał ze względu na mnie.
- Przyjechałem po ciebie – myliłam się.
- Nigdzie z tobą nie jadę. Zresztą zaraz będzie Ethan.
Aaron spojrzał na mnie groźnie i wyszedł bez słowa. Stanął przed kinem i czekał. Po chwili poszła do niego Lindsey i zaczęła rozmawiać.
- Poczekać z tobą? - Spytał Sam.
- Poradzę sobie, ale dzięki.
- Jesteś pewna? - Kiwnęłam głową. Doceniałam jego pomoc i chęci, ale nie chciałam go w nic mieszać – w takim razie ja już jadę. Do zobaczenia jutro – pomachał mi i wyszedł.
Ja także musiałam wyjść, ponieważ przyszła kolejna zmiana. Stanęłam przed kinem.
Po chwili podszedł do mnie Ethan i zmierzył podchodzącego do nas właśnie Aaron'a z Lindsey.
- Wiesz co, Ethan. Nie powinieneś się z nią zadawać – powiedziała dziewczyna, wskazując na mnie – zdradza cię.
Ethan wybuchnął głośnym śmiechem, a ja złapałam się za głowę. To było szaleństwo.
- Odwalcie się ode mnie! - Krzyknęłam na ich dwójkę, po czym zwróciłam się do Aaron'a – czego ty chcesz?
- Nie wiesz? Chcę, żebyś do mnie wróciła – odparł.
- Chce cię przelecieć. O ile jeszcze tego nie robiliście – dodała Lindsey i mrugnęła do Ethan'a.
Ten się zdenerwował, podszedł o krok do Aaron'a i powiedział groźnie:
- Odwal się od Leny.
- Bo co? - Spytał, także groźnie.
- Dobrze wiesz, że mogę ci przywalić i nawet nie będziesz miał siły mi oddać – odparł Ethan i uznałam, że troszkę się przechwala, ale nie raz już dokopał Aaron'owi.
- Kim ty dla niej niby jesteś? Nigdy nie miała przyjaciół – zaczął Aaron, a mi zrobiło się głupio – i pewnie udaje też przyjaźń z tobą. Zastanów się lepiej, czy dalej chcesz służyć pomocą swojej przyjaciółeczce.
Ethan spojrzał na mnie, później znów na Aaron'a i powiedział:
- Nie jestem jej przyjacielem – serce mi stanęło, a oni zaczęli się śmiać. Czułam jakby sytuacja, kiedy zrywałam z Aaron'em miała się powtórzyć, lecz to było coś zupełnie innego. Po chwili Ethan dodał – jestem jej chłopakiem.
Aaron'a i Lindsey zamurowało. To było jak wtedy, kiedy Aaron wypowiedział te słowa na stołówce i Mandy oraz Paul zgłupieli. Tylko tym razem to wszystko było prawdziwe...
- Poważnie? - Spytał Aaron.
- Masz z tym jakiś problem? Możemy to załatwić na zewnątrz – odparł Ethan, a chłopak tylko pokręcił głową.
Wciąż był w szoku.
Ethan uśmiechnął się szeroko, objął mnie ramieniem i poszliśmy do samochodu.
Całą drogę się uśmiechał. Gdy otwierał mi drzwi, stanęłam przed nim i powiedziałam:
- Chłopak, co? - Dał mi buziaka, po czym wepchnął do auta.
Dosłownie – wepchnął. Zdziwiłam się jego nagłą zmianą nastroju, ale wiem, że to jest uzasadnione. Zajął swoje miejsce, poprawił lusterko, w które długo patrzył i spytał:
- Pamiętasz to czarne BMW? - Kiwnęłam głową – jedzie za mną od kawiarni. Nie możemy teraz wrócić, będą wiedzieli gdzie mieszkasz.
Przeraziłam się. Siedziałam nieruchoma, a Ethan dalej nie ruszał. Zapięłam pas, zablokowałam drzwi i spojrzałam na mojego przyjaciela – nie, chłopaka.
- Musimy ich zgubić. Zadzwoń do Lexi.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni, a Ethan w tym czasie ruszył. Jechał wolno, lecz nawet nie wiedziałam gdzie. Odblokowałam telefon i za chwilę ekran zgasł.
- Co jest? - Powiedziałam do siebie – cholera. Bateria padła.
- Masz zadzwoń z mojego – wciągnął w moją stronę swój telefon.
Wzięłam go i kiedy został odblokowany, zdumiałam. Miał na tapecie nasze zdjęcie. To zdjęcie było robione jak byliśmy mali. Uśmiechnęłam się, a kiedy Ethan spytał co się stało, odparłam, że nic i wykręciłam numer policji. Odebrano po drugim sygnale.
- Tutaj centrala policyjna. W czym mogę pomóc? - Spytała znudzonym głosem kobieta.
- Z Lexi Bridge. Pilnie.
W słuchawce rozległa się jakaś melodia i po chwili znajomy głos. Nie dałam dokończyć Lexi procedury, tylko wypaliłam od razu:
- Tu Lena. Ścigają nas, czarne BMW.
- Powoli. Gdzie jesteś? - Spytała.
- Jedziemy Baker Street na zachód. Ja i Ethan.
- Daj mi go do telefonu – zrobiłam jak kazała.
Ethan przyłożył aparat do ucha i mówił.
- Tak. Dobrze. Nie. Będziemy tam. Wiem. Jasne. Nie ma.
Kiwnął mi, że mogę zabrać telefon i się rozłączyć. Jechaliśmy chyba w stronę mojego (starego) mieszkania, lecz nie byłam pewna. Było ciemno, a latarnie nie dawały mocnego światła.
Dojechaliśmy pod mój blok. Ethan zatrzymał samochód przy krawężniku i spojrzał za siebie. Nie było samochodu, lecz jechali za nami całą drogę.
- Co tu robimy? - Spytałam.
- Lexi powiedziała, że się tu spotkamy. Powiedziała też, że nie mamy czekać w samochodzie, więc ruchy.
Chciałam wysiąść, ale przeciągnął mnie na swoje siedzenie, po czym wyszliśmy jego drzwiami. Wbiegliśmy do budynku w chwili, kiedy zza zakrętu wyjechało BMW. Wbiegaliśmy po schodach na siódme pieto, kiedy dobiegły nas głosy dodatkowych kroków. Musieli się domyślić, że tu będziemy. Drzwi do mojego mieszkania były na nowo wstawione, ale wciąż widniała na nich taśma policyjna. Nie dało się ich otworzyć, a kiedy głosy były coraz bliżej, Ethan wepchnął mnie do małego schowka, w którym wyrzucało się śmieci, sam wszedł i zamknął drzwi. Po chwili ktoś wbiegł na siódme piętro, podszedł do moich drzwi, co dało się dobrze usłyszeć, ponieważ przeszedł koło nas. Próbowali otworzyć drzwi, ale zrezygnowali i pobiegli na górę. Kiedy kroki zaczynały cichnąć, Ethan wyjrzał zza drzwi, pokazał mi, że możemy wyjść i wróciliśmy do samochodu. Coś jednak przeoczyliśmy, ponieważ kiedy otwierał swoje drzwi ktoś odciągnął mnie do tyłu i rzucił na ziemię. Chciał chyba najpierw wyeliminować Ethan'a, lecz on zdążył uchylić się przed ciosem. Jednakże dostał drugi raz i upadł na ziemię. Ja w tym czasie zdążyłam się podnieść, lecz wiedziałam, że nie mam szans z dwa razy większym od siebie facetem. Nie chciałam uciekać. Zresztą, strach tak mnie sparaliżował, że nie mogłam się poruszyć. Po prostu stałam i patrzyłam na zbliżającego w moją stronę mężczyznę. Później była tylko ciemność.



Kolejna część - środa. 
Wrócili wasi ciapkowaci bandyci :D podoba się?

8 komentarzy:

  1. Eh, normalnie nie mogę. Moje krzesełko już skrzypi ten...ach! Chciałabym zobaczyć minę Arona, Psz bo nie wyrobie. Ci bandyci mogą być.
    Oby tylko nic nie stało się Lenie i Ethan'owi.
    Kocham cię słoooonko. Ach najchętniej bym cięęęę przytuliła.
    Buśka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha :) oj, w to wątpię :)
      hahaha miluuuusio ♥

      Usuń
  2. Proszę, nie rób tylko 50 części. Twoja książka jest niesamowita. Gdybym mogła to czytałabym to całymi dniami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      spokojnie, po tym zacznę pisać coś nowego :)

      Usuń
  3. Właśnie zgadzam się z komentarzem powyżej pisz więcej niż 50 części. Proszę cię kochana :3 :3 ;(.
    Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę... 1mln później pisz, pisz. Kocham twoją opowieść, a kiedy ją skończysz to zginę. Nie no, troszkę przesadzam. Ale bez twojego bloga nie wytrzymam nerwowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) ale spokojnie, będzie więcej mojej twórczości, tylko innej :)

      Usuń
    2. No to supcio, serdecznie cię zapraszam, do mnie na http://moc-jednej.blogspot.com/
      Byś mnie odwiedziła, bo mam posta.
      Buśka :*

      Usuń
  4. Ogólnie porzuciłaś te głupie schematy,więc jest już dobrze - ta część byłaby na serio fajna,gdyby nie "Później była tylko ciemność." xD Myślałam,ze spadnę z krzesła ze śmiechu,nie wiem czemu mnie to tak rozśmieszyło - wiem,ze miało być dramatyczne itd ;p Jest super,pisz,pisz! :D

    OdpowiedzUsuń