poniedziałek, 23 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 28

 - Nie tato!
Powiedziałam. Wiem, że nie chciałby pracować dla Byrona i w dodatku przy boku Ralfa. Nie chciałby naruszać cudzej prywatności ani mieć pojęcie o pewnych sprawach.
- Mówiłem, że będziesz dobrym motywatorem.
- Jest jeden warunek. Musisz ją puścić i chłopaka też. I zostawić ich w spokoju, inaczej cię zniszczę.
Byron kiwnął głową i nożem wziętym od Lance rozciął taśmę na moich kostkach i rękach. Rzuciłam się tacie w ramiona.
- Proszę nie rób tego! - Błagałam.
- Nie mam wyjścia kochanie. Ale nie musisz się o mnie martwić.
- Zawsze jest jakieś wyjście. I mam jedno takie. Może niezbyt dobre, ale lepsze niż to co zrobiłeś.
Spojrzałam mu w oczy i odwróciłam się w stronę Byrona. Celował we mnie co było zdziwieniem.
Lufa najechała na moje ramię, po czym odezwał się Byron:
- To pamiątka. Jeśli nie odpuścisz zabiję twojego tatę.
Chciał strzelić, ale Nate skoczył na niego, wytrącił mu pistolet z ręki i teraz to on celował do swojego ojca. Zrobił krok do tyłu, a Byron patrzył zaszokowany na syna. Nate doszedł aż do mnie, a ja wtuliłam się w jego plecy.
- Nie – powiedział do ojca – to ja cię zabiję, jeśli nie puścisz ich wolno.
- Nie zabijesz przecież własnego taty – powiedział Byron robiąc krok do przodu.
Nate pokiwał głową i postrzelił go w nogę. Zakryłam usta dłonią by nie krzyczeć. Lance i jego wspólnik stanęli z bronią i celowali w nas. A ja z tatą byliśmy ukryci za Natem. Nie mogłam pozwolić, by poświęcił za nas życie. Ale Ralf uciekał. Wiedziałam, że tata i Nate sobie poradzą, moja zemsta też była ważna. Wybiegłam za Ralfem i słyszałam za sobą krzyk Natea, bym tego nie robiła. Byliśmy w kuchni, mojej dawnej kuchni. Ralf stał z bronią wycelowaną we mnie.
- Cieszysz się, że dołączysz do swojej mamusi? - Spytał Rafl, a mnie ogarnęła niepohamowana złość.
Kucnęłam, by uniknąć strzału i podeszłam na czworaka pod blat kuchenny. Obeszłam go i rzuciłam się na Ralfa. Broń wypada mu z ręki, a mnie rzucił o ziemię. Nie mogłam złapać oddechu, bolały mnie plecy, ale nie mogłam dopuścić, by żył. Musiałam się zemścić.
Zaczął do mnie podchodzić, kopnęłam go w kolano i wstałam podnosząc broń. Teraz to ja celowałam w niego. Podniósł ręce do góry i zaczął powoli wstawać. Już miałam nacisnąć spust, kiedy poczułam na karku czyjś oddech, a jego silne ręce wyjęły broń z moich.
- Co ty robisz? - Spytałam wściekła odwracając się do Natea.
- Nie mogę ci na to pozwolić. Do końca życia będzie cię dręczyło sumienie. Nie zniesiesz tego, a ja nie pozwolę byś tak się czuła.
Odparł i sam zabił Ralfa. Padł na kolana, potem na twarz. Martwy. Poczułam się trochę lepiej, ale też zrobiło mi się niedobrze. Nate objął mnie ramionami, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Byłam mu wdzięczna za to. Wiedział co mówił.
- Dziękuję.

Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam. Mocno, wolno i po raz pierwszy od kilku dni, bez pośpiechu. Wreszcie byłam bezpieczna. Z Natem.  




No więc to koniec tej historii. W komentarzach piszcie jak wam się podobała cała KSIĄŻA!!! :) Jestem szczęśliwa, że kolejna skończona, może nie perfecto, no ale... ;)

Następny wpis nie wiem kiedy się pojawi. Mamy przecież wakacje. Mam parę planów i chcę się skupić na napisaniu trylogii i mam nadzieję, że w wakacje wpadnie wena. Prawdopodobnie pojawię się we wrześniu, wtedy wypatrujcie czegoś, ale nic nie obiecuję. Naprawdę, na tej trylogii chcę się bardzo skupić i szukać wydawnictwa już :)

niedziela, 22 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 27

 Staliśmy w szafie w ciszy, aż do pokoju ktoś wszedł. Kilka osób.
- Gdzie ona jest? - Usłyszałam kobiecy głos.
- Mila? - Spytałam szeptem i czułam jak Nate kiwa głową.
Stałam za nim i trzymałam ręce na jego barkach. Cala się trzęsłam. Nate odnalazł moją rękę i złapał ją.
- Ufasz mi? - Spytał.
- Tak.
- Jak bardzo?
Nie wiedziałam do czego zmierza, ale odpowiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Na tyle by wiedzieć, że to co jest między nami, jest prawdziwe. I wiem, że mnie nie sprzedasz.
- Pamiętaj o tym. Bo jeśli cię stracę, twoją wiarę we mnie, stracę wszystko.
Nie wiedziałam o co mu chodziło, dopóki mnie nie pocałował i wypchnął z szafy.
- Co jest? - Spytałam bardziej siebie i stałam twarzą przed Milą i trzema mężczyznami – kim jesteście?
Starałam się by mój głos był pełen strachu i zdziwienia. Z tym drugim nie było problemu. Nate właśnie mnie zdradził. Ale przecież obiecał, chyba że... No jasne! Dlaczego tak łatwo w niego zwątpiłam?
- Pójdziesz z nami – powiedziała Mila.
Zrobiłam krok do tyłu, lecz oni byli szybszy i mnie zabrali. Wyprowadzili tylnym wejściem i wsadzili do jakiegoś dużego auta.
Siedziałam naprzeciw tylnej szyby, Mily i jednego faceta. Drugi siedział obok mnie.
- Gdzie mnie zabieracie?
Spytałam, lecz nikt nie odpowiedział. Zaczęłam więc myśleć o Nacie. Dlaczego to zrobił? Myślałam, że chce mnie wypchnąć z szafy, żeby ich zaskoczyć, a potem zaatakować. Lecz nie zrobił nic. A ja siedziałam w aucie z ludźmi, którzy chcieli mnie zabić. Spojrzałam przez tylną szybę. I albo miałam halucynacje, albo śledził nas cadillac escalade. Nate.




Nate wypchnął Nadię z szafy z jednego powodu. Chciał to wszystko zakończyć. Postanowił to dziś, kiedy nie mógł dłużej patrzeć na ból dziewczyny. Myślał, że pewnie teraz go nienawidzi, ale żył cichą nadzieja, że zrozumie i mu wybaczy.
Kiedy Mila i jej ludzie zabrali Nadię, wsiadł do swojego auta i śledził ich. Znalazł ich po chwili, jak kierowali się do domu Nadii. Zdziwiło go to, lecz miał nadzieję, że doprowadzą go gdzieś. A właściwie do szefa całej organizacji.
Zatrzymał samochód dwa mieszkania dalej. Mila, trzech facetów i Nadia wysiedli i poszli do domu dziewczyny. Nate postanowił wejść od tyłu. Przeszedł na podwórko i okno, którym ostatnio weszli było wybite. Wszedł przez nie z bronią przed sobą i kucnął za fotelem. Zabrali Nadię na górę. Usłyszał to po wystrzale i krzyku. Poszedł tam i po drodze powalił cicho jednego mężczyznę, który miał pilnować wejścia.
Stanął na szczycie schodów.
- Gdzie twój ojciec? - Usłyszał głos jakiegoś mężczyzny.
Podszedł pod otwarte drzwi i poznał tę twarz. Znieruchomiał.




Siedziałam w swoim pokoju na krześle pośrodku pomieszczenia. Na moim łóżku z bronią siedział mężczyzna, którego widziałam w klubie z Lancem. Lance też nie zabrakło. Chwilę rozmawiał z Mila, aż w końcu zaczęli się kłócić.
- Obiecałeś nam kasę za nią!
Krzyknęła dziewczyna i zarobiła kulkę w łeb.
Krzyknęłam z przerażenia i chciałam podkulić nogi pod siebie, lecz były przyklejone taśmą do ram krzesła.
- Zamknij się! - Krzyknął ktoś zza moich pleców.
Podszedł do mnie mężczyzna w wieku taty. Miał krótko ostrzyżone brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze. Tak mi się zdaje, że w tym samym, ponieważ jest trochę ciemno. Ma też lekko haczykowaty nos, który gdzieś już widziałam.
- Kim jesteś? Czego chcesz? - Spytałam zaciskając zęby, by nie płakać.
- Jestem Byron Hill – chwila ciszy i dodał – gdzie jest twój ojciec?
- Nie wiem. Zresztą nawet gdybym to wiedziała, nic bym ci nie powiedziała.
- Oj wątpię w to – powiedział, po czym podszedł do mnie i wbił mi nóż w udo. Wrzasnęłam z bólu, a on powtórzył – gdzie twój ojciec?
- Nie wiem! - Krzyknęłam.
Chciałam płakać, lecz nie dałam mu tej satysfakcji. Nie mogłam. Musiałam być silna, mimo że ból rozrywał na strzępy moje udo.
Byron wyjął nóż co zabolało jeszcze bardziej. W tym samym momencie ktoś wszedł odo pomieszczenia.
- Zostaw ją.
Nate.
Byron odwrócił się i powiedział:
- Synu.
- Tato – odparł Nate.
Siedziałam wpatrzona w ich oboje. Byłam zaskoczona, tak że na chwilę zapomniałam o bólu. A więc to jest ojciec Natea. On go wplątał w ten biznes i porzucił.
- Nie sądziłem, że przyjdziesz po nią. Oczywiście wiem, że się nią opiekowałeś. Tak marnować swój talent.
- Zamknij się i wypuść ją – odparł Nate. Pierwszy raz widziałam go zdenerwowanego przy pracy – ona nic nie wiem.
- Wiem. Ale to nie znaczy, że Clint też. Już wysłałem mu wiadomość, że mam jego córkę i ma się tu pojawić inaczej ją zabiję. Jak myślisz, co wybierze? Przyjdzie głupiec na ratunek.
- To się nazywa ojcowska miłość. Coś czego nigdy nikomu nie przekazałeś – rzuciłam do pleców Byrona, na co on odwrócił się i wymierzył mi policzek.
- Masz ją zostawić! - Krzyknął Nate.
- No proszę, proszę! Kolejna dziewczyna, którą tak lubisz – a więc to o to chodzi. O tym mówił Nate – czy niczego nie nauczyłem cię poprzednim razem?
Przystawił do mojej głowy pistolet i uderzył w tym samym momencie, w którym Ralf wszedł do pokoju z moim tatą. Ostatnie co pamiętam to krzyk.

Otworzyłam oczy i wciąż siedziałam na krześle związana. Czułam na czole krew, raczej nie spałam długo. Ból był tak silny, że parę razy musiałam mrugnąć by obraz był wyraźny. Rozejrzałam się po pokoju. Ojciec Natea rozmawiał z moim tatą, który siedział związany pod ścianą, a Ralf pilnował Nate. Pochwyciłam jego wzrok. Nawet w tej ciemności zauważyłam, że jego oczy są przepełnione wściekłością, bólem i troską. Chciałam mu jakoś powiedzieć, że rozumiem dlaczego wypchnął mnie z szafy. Ale zdobyłam się tylko na krzywy uśmiech.
Ręce mnie bolały od taśmy. Próbowałam to jakość odkleić, ale nie dałam rady. Nie miałam tyle siły. Ból w czaszce był coraz mocniejszy.
- Proszę, proszę. Obudziłaś się – powiedział Byron podchodząc do mnie – pewnie masz kilka pytań.
- Dlaczego Lance nie złapał mnie skoro miał tyle okazji?
To pytanie go zaskoczyło, ale odpowiedział:
- Czekaliśmy na właściwy moment. Widzisz, od lat próbuję zwerbować twojego tatę do współpracy. Kiedy wreszcie udało mi się nawiązać z nim kontakt udał się po pomoc do mojego syna. Jest dobry w tym co robi, to prawdziwy dar. Dlatego byliście tacy nieuchwytni.
- Po co chcesz zwerbować mojego tatę?
Teraz to on mnie zaskoczył. Wiedziałam, że tata siedzi w tym bagnie. Jeszcze przed poznaniem mamy był w te spraw zamieszany. Ale nigdy nikogo nie zabił, nie skrzywdził. Tata jest po prostu od młodzieńczych lat hackerem. Najlepszym. Teraz rozumiem.
- Hacker, prawda? Chcesz mieć dostęp do wszystkich danych i chcesz, żeby mój tata się tym zajmował.
Byron zaczął być brawo.
- Jesteś mądrzejsza niż się spodziewałem. Choć wciąż nie wiem synu co w niej widzisz, jest nic nie warta.
Tym samym przyłożył mi lufę do skroni. Tej zranionej. Głowa kiwała mi się na boki, wciąż dzwoniło mi uszach, jednak byłam sztywna. Starałam się. Nate coś krzyczał, wyrywał się do przodu, lecz jego ojciec był sekundę od naciśnięcia spustu. W końcu mój tata się odezwał:

- Stop. Zrobię co zechcesz, tylko ją wypuść.

sobota, 21 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 26

 Przed północą pojechaliśmy jeszcze do klubu. Nash zawołał nas do siebie na górę. Nie było żadnego z tych dwóch chłopaków. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać:
- Co z nimi zrobiłeś? - Spytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- Kumpel się tym zajął – odparł Nash i zapytał – jak się czujesz?
- W porządku – wzdrygnęłam się nie wiem czemu.
- Mila i Chase – zaczął Nate – znaleźli sobie w jej domu kryjówkę.
- Chase?
- Pracują razem. Nie mam jego zdjęcia niestety. Poza tym Mila była tutaj wczoraj.
- Kurwa – Nash podniósł głos. Nate się nie ruszył, a ja przybliżyłam się do niego. Byłam pewna, że Nash zaraz zacznie nas obwiniać – musisz coś z tym zrobić. Za dużo ludzi jej szuka. I wiedzą, gdzie ona jest. Dopadnij ich, zanim oni dopadną was.
Nate przejechał ręką po włosach. Nash miał racje. Zaczynało się robić gorąco, a ja nie wiem dlaczego tata sobie z tym jeszcze nie poradził.
- Po weekendzie.
- Będzie za późno – dodał Nash i zmienił temat – jakiś Bart ze szkoły o ciebie pyta – wskazał na mnie – coś z jakąś imprezą.
Cholera! Zapomniałam.
- Tak, zaprosił nas na jutro – odparłam.
- Nie pójdziemy. To za duże ryzyko.
- Nate on nas zaprosił, więc nie da nam spokoju, póki się chociaż nie pokażemy.
Kiwnął głową i oparł się o zagłówek sofy. Nash zostawił nas samych.
- O czym myślisz? - Spytałam.
- O tym, że nie taką miałem umowę z twoim tatą – odparł Nate zamykając oczy – nie obraź się. Po prostu nigdy nie wykraczam poza... granice ustalane z klientem.
- Zrobiłeś to, kiedy mnie pocałowałeś.
Zaśmiał się. Usiadł prosto i zwrócił ku mnie. Przejechałam ręką po jego wargach, które pod moim dotykiem zadrżały. Po chwili mnie pocałował. Namiętnie i bez skrępowania. Położyliśmy się na kanapie, gładził ręką mój brzuch omijając siniaka. Moje palce jeździły po jego plecach. Nagle do mieszkania ktoś wszedł.
- O! Sorry! - Krzyknął Nash i znów zostawił nas samych.
Zaczęliśmy się śmiać. Nate dał mi jeszcze szybkiego buziaka i pojechaliśmy do domu.

Następnego dnia pojechaliśmy do szkoły. Nie mogliśmy jej wiecznie omijać. Bart złapał nas na korytarzu i zanim zaczął cokolwiek mówić, machnęłam na niego ręką i rzuciłam:
- Tak, tak. Będziemy.
Uśmiechnęliśmy się i wraz z Natem poszliśmy na lekcje. Mało ze sobą rozmawialiśmy. Nie mam pojęcia czemu. Nie czułam się dziwnie, po prostu czułam się tak tak jakby chciał zastąpić Vienę.
Na lunchu spytał:
- Wszystko w porządku? Jesteś jakaś blada.
- Wszystko gra, tylko tęsknię za Vieną i boję się, że o niej zapomnę. Wiem, że to głupie – dodałam szybko, ale on mi przerwał.
- Tak, to głupie. Jesteście najlepszymi przyjaciółkami i nigdy o sobie nie zapomnicie. Jeśli chcesz możemy ją odwiedzić niedługo.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Kiwnął głową, a ja się uśmiechnęłam i złapałam go za rękę. Odwzajemnił uścisk, ale zaraz zabrał dłoń. Nie wiem co jest z nami. Ale wiem, że jest to prawdziwe.
Po szkole pojechaliśmy do Nasha. Nate chciał z nim chwilę porozmawiać sam na sam. Stała więc przed autem, a oni rozmawiali przed wejściem do klubu. Nagle podszedł do mnie Lance.
- Czego chcesz? - Spytałam starając się by mój głos brzmiał stanowczo.
- Porozmawiać – spojrzałam na niego – w przeciwieństwie do Natea ja potrafię ci pomóc. Wiem kim są ludzie, którzy cię szukają.
- Ja też i co w związku z tym? - Założyłam ręce na piersi.
- Czy aby na pewno?
Nie odpowiedziałam. Wrócił Nate, zmierzył Lance wzrokiem i napiął wszystkie mięśnie.
- Czego chcesz? - Powtórzył moje pytanie.
- Niczego.
Odparł mężczyzna i odszedł pogwizdując. Nate odwrócił się w moją stronę i uniósł brwi.
- Mówił, że wie kto mnie szuka i może mi pomóc – wzruszyłam ramionami.
Nate przypatrywał mi się chwilę, po czym otworzył drzwi i czekał aż usiądę. Gdy sam zajął swoje miejsce, ruszyliśmy do domu. Mieliśmy kilka godzin do imprezy. Uznaliśmy, że pokażemy się Bartowi i się zmywamy, ponieważ zrobiło się niebezpiecznie. Usiadłam na kanapie, a Nate obok mnie. Po chwili spytałam:
- Jak myślisz, dlaczego tata jeszcze się tym nie zajął?
Chwilę się zastanawiał na odpowiedzią, aż wreszcie mi jej udzielił.
- To nie takie łatwe jak ci się zdaje. Musi wpierw rozgryźć kto cię szuka, czego chcą a potem dopiero myśleć nad rozwiązaniem tego problemu. To wymaga czasu.
- Tak wiem, ale co jeśli my go nie mamy?
- O czym ty mówisz?
- Czuję się jedną nogą w grobie – zaśmiałam się nerwowo i mówiłam dalej – tata całe życie przygotowywał mnie na różne okoliczności. Nawet na to. Wiem, że muszę być silna i dać sobie radę, ale to mnie przerasta. Miałeś rację, wreszcie zaczęło się coś dziać. Ale ja się boję. Boję się, że nie przeżyję kolejnego dnia.
Nie miałam łez w oczach, byłam spokojna mówiąc to. Nachylił się nade mną, tak że jego usta stykały się z moimi i powiedział:
- Nie zginiesz. Obiecuję ci to.
Po czym mnie pocałował. Wolno i namiętnie.
Przed dziewiąta wieczorem pojechaliśmy do Barta. Zaczynało się ściemniać. Nate zaparkował gdzieś na szarym końcu. Przeszliśmy do jego domu ramię w ramię. Gdy weszliśmy udaliśmy się do kuchni. Stał tam Bart z paroma kolegami, których kojarzyłam ze szkoły.
- Nadia! - Krzyknął i wziął mnie w objęcia.
Trochę za mocno. Z Natem wymienił uścisk dłoni.
- Nieźle wyglądasz, chociaż mogłaś pokazać nogi – rzucił dając mi piwo.
Miałam na sobie buty za kostkę, czarne spodnie i top bez rękawów. Skoro przyszliśmy tylko na chwilę, nie chciałam się stroić. Nate też miał buty za kostkę, czarne spodnie i czarny sweterek z długimi rękawami, które opinały jego mięśnie.
Po godzinie i dwóch wpitych piwach poszłam zatańczyć z Bartem. Wiem, że mieliśmy szybko się z Natem ulotnić, ale tak się nie stało. On zaczął rozmawiać z Bartem i jego kolegami, całkiem nieźle się dogadywali więc pomyślałam, że przyda mu się trochę normalności. Wydawał się być tym szczęśliwy. Więc ja stałam i rozmawiałam z jakąś dziewczyną z trzeciej klasy.
Kiedy wróciliśmy z parkietu oznajmiłam Nateowi, że idę do toalety. Kiwnął głowa, aja czułam na sobie jego wzrok, kiedy wchodziłam po schodach. Znalazłam łazienkę, lecz była zamknięta. Postanowiłam poczekać pod drzwiami jakiegoś pokoju. Nagle ktoś koło mnie przeszedł, cofnął się i stanął naprzeciw mnie. Kilku chłopaków. Nie byli z mojej szkoły.
- Na co czekasz złotko? - Spytał jeden z nich naruszając moją przestrzeń prywatną i opierając rękę o ścianę za mną.
- Na chłopaka – odpowiedziałam pewna siebie.
Wszyscy się zaśmiali i wepchnęli mnie do pokoju. Byłam zdziwiona i przestraszona, ale nie dałam nic po sobie poznać. Zamknęli drzwi, lecz nie na klucz, czyli miałam szanse. Jednak zamiast iść do przodu, cofałam się. Aż natrafiłam ścianę za sobą. Weszłam między łóżko i ścianę i dotarłam do komody, a której stała lampka. Jedyna broń.
- Teraz sobie możesz wybrać któregoś z nas na swojego nowego chłopaka – powiedział ten sam.
- Nie dzięki, nie spełniajcie moich standardów – rzuciłam z uśmiechem.
Nie dałam nic po sobie poznać. Muszę zyskać na czasie, zanim przejdą do... chyba wszyscy wiemy czego.
Chłopak rzucił się na mnie, reszta się zaśmiała, a ja krzyknęłam. Zakrył mi usta dłonią. Wiedziałam, że nikt mnie nie słyszy na dole, ale może chociaż ktoś będzie tędy przechodził. Chłopak zabrał rękę i zastąpił ją swoimi ustami. Jego język szybko odnalazł się w środku. Chwyciłam lampkę, wyrwałam ją z kontaktu i mocno przywaliłam napastnikowi w głowę. Cofnął się i złapał za skroń. Wtedy ja kopnęłam go w czułe miejsce i znów uderzyłam w głowę. Padł na kolana, a reszta chciała przyjść mu z odsieczą, lecz ktoś ich powstrzymał. Nate. Stał spokojnie oparty o drzwi z bronią w ręku. Chłopacy popatrzeli po sobie.
- Nie lubię jak takie dupki jak wy, wykorzystują niewinne dziewczyny – rzucił i odsunął się od drzwi – macie pięć sekund żeby stad spadać inaczej was zastrzelę.
Wszyscy wyszli. Prócz tego co zaatakował mnie pierwszy. Wciąż kulił się na podłodze. Po chwili podniósł się, spojrzał to na mnie, to na Nate.
- Czas minął – powiedział Nate i uniósł broń.
Chłopak zrobił wielkie oczy. Stanęłam przed nim, tak że teraz Nate celował we mnie.
- Co ty robisz? - Spytał zniecierpliwiony i znudzony.
- Nie zastrzelisz go.
Odwróciłam się i jeszcze raz mocno walnęłam chłopaka lampką. Stracił przytomność. Spojrzałam na Nate i wrzuciłam swoją broń na podłogę.
- Ehh – westchnął, a kiedy usłyszeliśmy kroki na korytarzu wepchnął mnie do szafy i zamknął za nami drzwi – Mila tu jest. Z paroma ludźmi.

Spojrzałam na niego wielkimi oczami, ale w ciemności i tak nic nie zauważył.

piątek, 20 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 25

 Gdy otworzyłam oczy miejsce obok mnie było zimne. Spojrzałam na zegarek, dochodziła trzecia po południu. Spałam pięć godzin. Spojrzałam na swój brzuch. Nie było już okładu, ale siniak wyglądał okropnie.
- Jakim cudem? - Spytałam na głos.
Zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół. Nate rozmawiał z kimś przez telefon, był w kuchni, a ja stanęłam na schodach Nie widział mnie, a ja wszystko słyszałam:
- Nie ma mowy. Już ci powiedziałem, że nie sprzedam jej. Nie jestem taki jak mój ojciec.
Skończył rozmawiać, więc przytuliłam się do niego od tyłu.
- Wyspałaś się?
- Tak. Coś się stało? - Odwrócił się w moją stronę. Był zły i zmęczony – Nate co się dzieje.
Przestraszył mnie. Bałam się, że chodzi o tatę, ale chodziło o mnie.
- Dlaczego wszyscy myślą, że cię sprzedam? - Powiedział z ironią w głosie – wiesz, że tego nie zrobię, prawda?
Ujął moja twarz w dłonie i czekał na odpowiedź. Zachowywał się jakby tonął, a ja jakbym była ostatnią deską ratunku. Bał się, że jestem jak pozostali. Że tak jak oni wątpię w jego uczucia do mnie. Widziałam to w jego oczach.
Położyłam swoje ręce na jego i odpowiedziałam, wciąż patrząc mu w oczy:
- Nate ja ci wierzę. Wierzę w to wszystko co jest między nami. Nigdy w ciebie nie zwątpię.
Oparł swoje czoło o moje i odetchnął głęboko, a potem mnie przytulił. Chyba żadne z nas nigdy się tak nie czuło. Tak ważne dla drugiej osoby.
- Muszę wziąć prysznic.
Powiedziałam i poszłam do łazienki. Gdy do niej wchodziłam do Natea znów zadzwonił telefon. Tym razem się nie zdenerwował.
Kiedy byłam ubrana, a moje włosy wyschły Nate przyszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku.
- Jak brzuch? - Zapytał unosząc koszulkę.
Jego ręka musnęła moją skórę, a ciało przeszły ciarki. Przejechał palcem po siniaku, aż się skrzywiłam. Wyszedł na chwilę i wrócił z jakąś maścią.
- Połóż się – poprosił.
Zrobiłam tak, a on zaczął smarować mojego siniaka. Po chwili poczułam chłód. Mimo że dotyk Nate w tym miejscu sprawiał mi ból, maść pomagała. Kiedy skończył dodał:
- Poczekaj aż wchłonie – zatrzymał moją rękę, która chciała opuścić koszulkę i złapał ją – musimy gdzieś jechać.
- Nate o co chodzi z twoim tatą? - Spytałam nagle.
Chwilę milczał, a potem odpowiedział:
- Miałem szesnaście lat kiedy zabił na moich oczach pewną dziewczynę – wzdrygnęłam się, ale nie przerywałam mu – powiedział, że od teraz to też mój świat. Najgorsze było to, że ona była niewinna, a ja ją znałem i lubiłem. Tata zrobił to by pokazać mi, że w tym biznesie nie ma miejsca na miłość. Jest tylko strach, którym jesteś ty sam, tak mówił. Potem zaczął mnie wszystkiego uczyć. Zabijania, straszenia, jeździłem z nim do pracy – ostatnie słów wypowiedział z pogardą – uczył mnie jak pozbywać się negatywnych emocji, jak nie mieć sumienia i być twardym. Po dwóch latach zostawił mnie w tym domu. Musiałem sam sobie poradzić, więc pogodziłem się z nową robotą. Tata sprzedał mnie Jeremiemu, ale polubiliśmy się. Jeremi mi pomógł wejść w ten świat lepiej. Został moim stałym klientem.
Uśmiechnął się smutno i przesunął palcem po moich ustach, a potem złożył na nich pocałunek
- Dlatego tak bardzo nie chcę by coś ci się stało – mruknął i dodał – chodź.
Pomógł mi wstać i po kilku minutach siedzieliśmy w cadillacu.
- Przykro mi. Z powodu twojego taty – powiedziałam, gdy zaparkował pod jakąś dużą firmą.
Spojrzał na mnie i odparł:
- Mi też.
Wysiedliśmy i pojechaliśmy windą do biura Jeremiego. Wpuścił nas od razu i kazał zająć miejsca. Wyciągnął do mnie rękę i powiedział:
- Jestem Jeremi, a ty pewnie Nadia? - Kiwnęłam głową – miło cię wreszcie poznać.
Uśmiechnęłam się, a on zwrócił się do Nate:
- Moi ludzie namierzyli tą dziewczynę. Znaleźliśmy ich kryjówkę, ale nie działaliśmy. Nie chcieliśmy ich wykurzyć i sprawiać by zmienili miejsce. Ciężko było ich znaleźć. Przywłaszczyli sobie jakiś opuszczony dom na 15216 Mansal Ave.
O mało co nie spadłam z krzesła, gdy wypowiedział numer i ulicę.
- Jest pan pewien? - Spytałam, a oni spojrzeli na mnie.
- Tak. Co tam jest? - Nachylił się nad biurkiem.
- Mój dom – wydukałam.
Nikt się nie odezwał. Po chwili Jeremi powiedział:
- Pewnie dlatego tam są. Nikt by nie podejrzewał, że schronili się w mieszkaniu osoby, którą ścigają.
Było mi słabo, musiałam wyjść na świeże powietrze. Spojrzałam na Nate błagalnym wzrokiem, a on zrozumiał. Wstał i powiedział do Jeremiego:
- Dziękuję.
Jeremi kiwnął głową.
Po chwili znaleźliśmy się przy aucie. Oparłam się o nie ręką i zgięłam w pół. Chciało mi się wymiotować. Nate poklepał mnie po plecach i zapytał:
- Wszystko gra?
- Nie. Oni panoszą się po moim domu!
- Uspokój się – powiedział i wyprostował mnie – nie denerwuj się.
Przytulił mnie, a potem wsadził do samochodu. Kiedy sam zajął miejsce zapytał:
- Jedziemy tam? - Spojrzałam na niego, a on łobuzersko się uśmiechnął.
Byłam wściekła i dostałam nagłego ataku adrenaliny, więc kiwnęłam głową.
Po dziesięciu minutach byliśmy na Mansal Ave i znaleźliśmy numer 15216. Zaparkowaliśmy prosto pod domem. Bez żadnego ostrzeżenia czy ukrywania się. Już chciałam wychodzić, kiedy Nate mnie powstrzymał. Wyjął ze skrytki pistolet muskając przy tym moje kolano i powiedział:
- Pójdę się rozejrzeć. A ty zostaniesz tutaj.
- Jesteś pewien, że chcesz mnie zostawiać samą? - Spytałam unosząc brwi. Nie miałam zamiaru siedzieć w aucie i czekać, a Nate o tym doskonale wiedział. Westchnął i wysiadł – właśnie.
Rzuciłam i poszłam za nim. Weszliśmy frontowymi drzwiami. Znaczy chcieliśmy, bo były zamknięte. Poszliśmy wiec od tyłu. Weszliśmy przez szklane drzwi i doznałam szoku. Całe mieszkanie było zdewastowane. Wstrzymałam oddech i złapałam Natea za rękę by poczuć się lepiej. Odwzajemnił uścisk, więc odetchnęłam głęboko. Poprowadziłam go do kuchni, salonu, łazienki, sypialni taty i na koniec mojej. Sprawdzaliśmy wszystkie pomieszczenia szukając czegokolwiek. Sami nie wiedzieliśmy czego. Mój pokój też był zniszczony.
- Nie będziemy mogli tutaj wrócić – powiedziałam cicho.
- Moje łóżko jest duże, a jak się zwolni twój pokój to będzie wolna i jedna sypialnia – rzucił Nate z uśmiechem i dodał – spakuj to co chcesz z twojego pokoju i twojego taty. Masz rację, nie możecie tu wrócić.
Zrobiłam tak. W dwie sportowe torby spakowałam resztę swoich ciuchów, jakieś drobiazgi i rzeczy taty. Nate ciągle pilnował drzwi, by nikt nie zaszedł mnie od tyłu.
- Chodźmy stąd zanim wrócą – powiedział i złapał mnie za rękę.
- Ciekawe gdzie są – rzuciłam wolno i modliłam się by nie zastali tutaj nas.
Na szczęście tak się nie stało. Zdążyliśmy wsiąść do auta i pojechać do mieszkania Nate. Tam rozpakowałam torby i zeszłam do salonu.
- Twój tata – Nate wyciągnął ku mnie telefon i dodał zanim poszłam do kuchni – wszystko mu opowiedziałem.
- Cześć tato – rzuciłam do słuchawki.
- Cześć skarbie, jak się trzymasz? - Spytał zmęczony.
- Dobrze. A ty?
- Też. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Stęskniłem się.
- Ja tez. Przykro mi z powodu naszego mieszkania. Będziemy musieli znaleźć nowe.
- Tak, ale tym będziemy się martwić potem. Słyszałem, że Ralf jest w mieście.
- Tak. Zaczepił mnie parę razy w klubie, chce mnie złapać jak wszyscy, by zgarnąć nagrodę. No wiesz, dzień jak co dzień.
Zaśmialiśmy się.
- Przykro mi, że musisz go oglądać. Ale nie rób nic głupiego. Wiem, że od dawna marzysz o zemście, ale jeśli go zabijesz, będzie cię to prześladowało do końca życia.
- Wiem tato – powiedziałam tak tylko, żeby go uspokoić, choć pewnie czuł, że mnie nie przekonał – muszę kończyć. Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też. Pa.
Rozłączyłam się, by nie płakać. Tata miała racje. Wiedział, że bardzo pragnę zemścić się za mamę. Chciałam zabić Ralfa, niezależnie od wszystkiego.
Poczułam jak ktoś kładzie ręce na moich biodrach i odwróciłam się gwałtownie. Zobaczyłam Natea. Przyglądał mi się uważnie, a po chwili pocałował. Ostatnio dużo się całowaliśmy, a nawet nie wiem czy można było nazywać nas parą. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, schowałam głowę w jego ramionach i poczułam się taka mała i bezbronna.
- Kiedy to wszystko się skończy? - Spytałam.
- Nie wiem – odpowiedział – wytrzymasz. Jesteś twarda dziewczyna, więc dasz radę.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

czwartek, 19 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 24

 Nate podszedł do mnie i chciał mi pomóc, lecz ja już stałam na nogach. Gdy chciał mnie złapać w ramiona zrobiłam krok do tyłu i powiedziałam przez łzy:
- Nie dotykaj mnie.
Właśnie w tym momencie górę wzięły emocje. Byłam w szoku i nie chciałam by jakikolwiek facet mnie dotykał. Ale jednocześnie chciałam by Nate mnie przytulił.
- Nadio? - Zaczął spokojnie i wyciągnął w moją stronę rękę – co on ci zrobił?
Nie chcę o tym mówić. Chcę zapomnieć. Ale muszę mu powiedzieć, nie mogę go odtrącać. Zachowywałam się jak Gollum z Władcy Pierścienia. Postanowiłam podnieść koszulkę i nam obu ukazał się widok siniaka, który był bolesny, a zadrapanie zrobiło się czerwone, gdzieniegdzie były kropelki kwi. Wszystko otoczone siną barwą. Nate znów zrobił krok w moją stronę, a ja znowu zaprotestowałam:
- Nie!
Puściłam koszulkę i otarłam krew z nosa i wargi. Minęłam Natea i widziałam w jego oczach ból. To jak go traktuję. Ale nic nie mówił.
Usiadłam na kanapie w salonie. Nie chciałam się tak zachowywać, wiedziałam, że Nate mnie nie skrzywdzi. Jednak musiałam się uspokoić.
W tym czasie on zamknął w łazience dwa martwe ciała i podszedł do mnie. Nie uciekłam. Stanął nade mną, a po chwili ja zrobiłam to samo.
- Potem się nimi zajmę – powiedział z lekką chrypą – wszystko w porządku?
Spojrzał na mój rozporek, który natychmiast zapięłam. Spuściłam wzrok, a on ujął mnie za podbródek. Nie chciałam mu patrzeć w oczy i widzieć jaki ból sprawiłam. Przywarłam o niego w uścisku. Płakałam, a on głaskał mnie po plecach i uspokajał.
Po kilku minutach posadził mnie z powrotem na kanapie, a sam poszedł do kuchni po woreczek z lodem i wilgotną ściereczkę. Lód przyłożył do mojego brzucha, a ściereczką oczyścił twarz z krwi. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł Nash.
- Co ty tu robisz? - Spytali jednocześnie.
- Co się stało? - Dodał Nash.
- Masz dwa trupy w łazience – odparł Nate i wzruszył ramionami.
Myślałam, że jego przyjaciel się wkurzy i zacznie wrzeszczeć. Lecz on zamknął drzwi, sprawdził toaletę i podszedł do nas. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Wróciłem wcześniej, bo wszystko udało mi się załatwić szybciej niż myślałem. Z tego co widzę nie próżnowaliście. No, więc co się stało?
- Nadia była zmęczona, więc ją tu położyłem. Potem wpadli ci dwaj i chcieli ją zabrać do Ralfa. To tak w skrócie. Nie powiemy ci o szczegółach.
- Jesteś cała? - Zwrócił się do mnie Nash.
Pokazałam mu wielkiego siniaka. Gwizdnął i poszedł po coś do kuchni. Wrócił i wręczył mi jakąś tabletkę i szklankę z wodą.
- Co to? - Spytałam.
- Tabletka przeciwbólowa. Pewnie Nate o tym nie pomyślał.
Kiwnęłam głową i połknęłam pigułkę, po czym wypiłam całą szklankę.
- Jedźcie do domu – dodał po chwili Nash – zajmę się nimi, ale wisisz mi nowe drzwi.
Nate kiwnął głową i pomógł mi wstać. Kiedy tylko to zrobiłam zgięłam się w pół. Nie mogłam się wyprostować. Nate wziął mnie na ręce i ruszyliśmy do drzwi.
- Sorry – rzucił do przyjaciela, a ten zamiast machnąć na niego podziękował za zajęcie się klubem.
Ich relacja była bliska braterstwu.
Kiedy siedzieliśmy w samochodzie zaczęło padać.
- No nie, tylko nie to – powiedziałam pod nosem.
- Chyba dziś też będziemy spać razem – dodał Nate z nutką wesołości, lecz ja się nie uśmiechnęłam.
- Nie dziś takie żarty, proszę – wytłumaczyłam i po raz kolejny zgięłam się w pół.
- Wybacz. Jest aż tak źle.
- Okres jest mniej bolesny – było to prawdą, a ja po raz kolejny palnęłam głupotę.
Lecz ból zagłuszył mój wstyd.
Dojechaliśmy pod dom i Nate zaniósł mnie do mojego pokoju. Zwinąłem się w kulę na łóżku, a on gdzieś zniknął. Wrócił po chwili z jakąś strzykawką. Chciałam usiąść i zaprotestować, lecz on mnie powstrzymał i powiedział spokojnie:
- Za twoją zgodą. Łatwiej będzie ci zasnąć.
Popatrzyłam to na niego, to na igłę, kiedy ogarnął mnie kolejny skurcz. Kiwnęłam głową i zanim zasnęłam poprosiłam:
- Zostaniesz ze mną?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ale chyba został. Poczułam jak ktoś kładzie się za mną, nakrywa kołdrą i otula ramieniem.

Kiedy obudziłam się rano poczułam coś uciążliwego na brzuchu. Spojrzałam pod kołdrę i koszulkę, a na mojej ranie był okład z liści kapusty?
- Sprawdzony domowy sposób na siniaki i ból – powiedział Nate zza moich pleców.
Delikatnie odwróciłam się w jego stronę. Miał oczy zamknięte, ale czuwał. Wydawało się jakby czuwał nade mną całą noc. Zaczęłam opuszkami palców gładzić jego policzek, usta, bliznę, szyję i ramię. Od mojego dotyku jego kąciki ust uniosły się w górę.
- Jak się czujesz? - Spytał.
- Nie wiem – zaśmiałam się nerwowo i dodałam – dziękuję. Za wczoraj.
Westchnął, złapał moją dłoń i przytknął ją do swoich ust. Obserwowałam każdy jego ruch. Był taki piękny. Wszystko w nim wzbudzało we mnie pozytywne emocje.
- Przepraszam, że tak to się potoczyło. Źle się spisałem.
- Przestań traktować to wszystko i mnie jak zlecenie – rzuciłam. Jego oczy otworzyły się i przeszyły mnie na wylot, ale nie poddałam się i mówiłam dalej – sam powiedziałeś, że jesteś gotów poświęcić dla mnie dotychczasowe życie, a ja powiedziałam że dla ciebie zaryzykuję. Więc przestań ciągle mówić o mojej ochronie jako zleceniu. Proszę.
Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, po czym przysunął się do mnie, ucałował w czubek nos i zamknął oczy.
- Dobrze. Wybacz – powiedział – po prostu nigdy jeszcze nie spotkałem się z takim uczuciem.
Pocałowałam go. Tym razem był to pewniejszy pocałunek. Przytulił mnie do siebie, kiedy znalazł się nade mną. Łapczywie pragnęliśmy się nawzajem. Jego usta całowały moją szyję, obojczyk i znów wróciły do moich warg. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, znów położył się obok i wtulił w mój bok.
- Która godzina? - Spytał muskając ustami moje ramię.
- Dochodzi dziesiąta.
- Wagary? - Zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

Zamknęłam oczy i postanowiłam przespać się z własnej woli. Siniak wciąż bolał, ale nie tak mocno jak poprzedniego dnia.

środa, 18 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 23

  Następnego dnia nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle myślałam o pocałunku z Natem i o tym, że chcę więcej. W szkole żadne z nas się nie odzywało, ale nie była to krepująca cisza. Wymienialiśmy uśmiechy, a nasze dłonie kilka razy otarły się o siebie. Przed ostatnią lekcją powiedziałam:
- Idę do toalety, zaraz wrócę.
Zauważyłam, że Nate szedł za mną. Stanęłam więc i spojrzałam na niego. Głupkowato się uśmiechał. Po chwili zrozumiałam o co chodzi.
- Nie pójdę sama, prawda? - Pokiwał głową wciąż z tym samym uśmiechem. Westchnęłam i dodałam – odechciało mi się.
Zawróciliśmy więc do klasy, a po skończonych lekcjach pojechaliśmy do klubu. Byłam zmęczona i wiedziałam, że nie wytrzymam całej nocy na nogach.
- Mogę jechać do domu się przespać, a potem przyjadę? - Spytałam pełna nadziei, choć znałam odpowiedź.
- Chodź ze mną.
Odparł Nate i złapał mnie za rękę, po czym zaprowadził do jakiegoś mieszkania, które było nad klubem.
- Witam w norze Nasha – powiedział rozkładając ręce jak Rose z Titanica – prześpij się tutaj. Nikt cię nie znajdzie, a jak będziesz gotowa to przyjdziesz.
Uśmiechnął się i stanął ze mną twarzą w twarz.
- Co do wczoraj – zaczął. Spuściłam wzrok, lecz uniósł mój podbródek i zmusił bym na niego spojrzała, po czym mówił dalej – chyba jednak będę mógł zrezygnować z dotychczasowego życia dla ciebie. Ale musisz się zgodzić, wiedząc że będzie to niebezpieczne.
- Ale warte – odpowiedziałam bez chwili zastanowienia.
Tym razem ja go pocałowałam. Był to krótki całus, a kiedy znów staliśmy w bezpiecznej od siebie odległości rzucił:
- Odpocznij. Gdyby coś, będę na dole.
Wyszedł, a ja zostałam sama. Obejrzałam mieszkanie. Nash miał całkiem niezły gust. Jedna sypialnia, łazienka, kuchnia i salon. Wszystko ładnie urządzone.
Położyłam się na kanapie w salonie, lecz zanim zasnęłam zadzwoniłam do Vieny i wszystko jej opowiedziałam. Skomentowała to jednym zdaniem:
- A nie mówiłam!
Po czym pożegnałyśmy się i zasnęłam.



Kiedy Nate znów znalazł się na dole, podszedł do niego Ivan (drugi barman) i powiedział:
- Ktoś cię szukał – po czym wskazał Ralfa.
Nate kiwnął głową, lecz nie podszedł do mężczyzny. Poczekał aż ten sam przyjdzie. I tak się stało, po kilku minutach przy barze stał Randell Morrow.
- Co podać? - Spytał spokojnie chłopak.
Wszyscy mu ostatnio zawracali dupę, nawet nie dawali spokojnie pomyśleć o Nadii. I o tym co się między nimi dzieje. Czy naprawdę jest gotowy wszystko dla niej poświęcić? Znał odpowiedź, ale nie był pewien czy jest na nią gotowy.
- Chciałem ci coś zaproponować – zaczął Ralf, lecz Nate nie wykazał zainteresowania – oddasz mi dziewczynę, a zapłacę ci podwójnie.
- Nie – odparł Nate.
- Nie musisz odpowiadać teraz, dam ci czas do namysłu.
- Moja odpowiedź brzmi i będzie brzmieć nie. Niezależnie od tego co mi zaproponujesz – powiedział Nate opierając ręce na blacie baru.
- I tak ją sobie wezmę. Nawet jeśli się na to nie zgadzasz.
Rzucił Ralf i odszedł.
Chłopak popatrzył za nim i chciał iść sprawdzić czy z Nadią wszystko w porządku, lecz przecież nikt go nie śledził gdy szli na górę.

Po dwóch godzinach Nate zaczął się martwić. Widział, że Nadia była dziś zmęczona, ale myślał, że szybko wypocznie i zejdzie. Postanowił iść to sprawdzić. Wszedł na górę i zajrzał do salonu. Nadia wciąż smacznie spała. Nakrył ją więc kocem, ucałował w czoło i zszedł na dół.
Po kolejnych dwóch godzinach usłyszał hałas. Mimo wrzawy, która była w klubie usłyszał jak coś na górze spadło na podłogę. Rzucił do Ivana, że zaraz wraca i poszedł na piętro. Chciał działać, lecz kiedy do szyi Nadii ktoś przyłożył nóż stanął. Kazano mu klęknąć i założyć ręce za głowę.



Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam, że ktoś się nade mną nachyla.
- Dzień doberek – usłyszałam męski głos.
Zaczęłam się szarpać i wiercić, kiedy ta sama osoba przyłożyła mi do twarzy poduszkę i chciała udusić. Usiadła na mnie bym się nie kopała. Znalazłam jego ręce i z całej siły podrapałam. Miałam średniej długości paznokcie, ale w takiej sytuacji wystarczyły. Zrzuciłam go z siebie aż po pomieszczeniu rozszedł się huk. Mężczyzna na chwilę stracił orientację, lecz to mi wystarczyło by wstać i kopnąć go w czułe miejsce. Skulił się, a ja chciałam uciekać, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu. Najwyraźniej nikt nie działa w pojedynkę. Mocno złapano mnie za ramiona i ściągnięto je do tyłu. Krzyknęłam z bólu i chciałam się wyrwać, kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyłam Natea. Potem poczułam na swojej szyi ostrze. Nate stanął w miejscu i widziałam jak każą mu klęknąć i założyć ręce za głową.
- No, to teraz sobie porozmawiamy – mruknął mi do ucha facet – zostań tu z nim – rzucił do wspólnika i zaczął mnie zaciągać do łazienki – jeśli usłyszę krzyk mojego partnera, zrobię jej krzywdę.
Rzucił do Natea i wepchnął mnie do toalety. Zamknął drzwi na zamek i zaczął mierzyć we mnie nożem.
- Kim jesteś?
- Pracuję dla Ralfa. Pewnie go znasz? - Zawrzało się we mnie na dźwięk tego imienia – chciał bym cię do niego przyprowadził, ale postanowiłem najpierw siebie nagrodzić. Wiesz o co mi chodzi?
Tak. Pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos. Chłopak oparł się odrzwi i zaczął mierzyć mnie wzrokiem. Nie miał na twarzy maski, więc nie brzydki, ani też przystojny. Był niewiele starszy od Natea.
- Ile masz lat? - Zagadnęłam.
- Nie ze mną takie gierki. Nie będziemy tracić czasu na pogaduszki.
Schował nóż z tyłu za pasek spodni i ruszył w moim kierunku. Złapał mnie za nadgarstki, oparł o pralkę i przydeptał moje stopy, tak że nie mogłam ruszyć nogami by go kopnąć. Był silny. Zbyt silny jak dla mnie. Nie potrafiłam mu się postawić. Zaczął całować moje ramię, szyję, aż dojechał do linii ust. Chciałam krzyknąć, lecz jego usta naszły na moje. Po chwili udało mi się odwrócić głowę.
- Niegrzeczna – mruknął mi do ucha – lubię takie.
Złapał moje ręce z tyłu, swoją jedną. Nie miał normalnych rozmiarów dłoni, to była łapa! Drugą błądził po moim ciele. Wsunął mi ją podkoszulkę, a potem szybko odnalazł drogę w górę. Następnie zmienił kierunek i zjeżdżał w dół. Dojechał do rozporka spodni i musiałam temu zapobiec. Ugryzłam go więc w ucho, mocno. Krzyknął, lecz nie odskoczył, a jeszcze bardziej się zdenerwował. Przy pierwszym odruchu zadrapał mi skórę na brzuchu, a potem dodatkowo uderzył. Skuliłam się z bólu na tyle na ile mi pozwolił i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam:
- Nate!
Potem dostałam w twarz i wylądowałam na podłodze. Z wargi i nosa leciała krew, ale nie czułam żeby był złamany.
- Nate – szepnęłam przez łzy.
Chłopka usiadł na mnie i powiedział:
- Nawet wygodniej.
Poklepał mnie po policzku, w który uderzył i znów zaczął męczyć się z moimi spodniami. Chciałam się poddać, ale nie mogłam. Jeszcze nie teraz.
Usłyszeliśmy jak ktoś napiera na klamkę. Chłopak podniósł mnie gwałtownie i mocno złapał za ramię, a do szyi przystawił nóż. Klamka przestałą się ruszać, usłyszeliśmy krzyk, a potem jak coś leci na podłogę. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w drzwi. Po chwili coś trafiło zamek. Chyba kula. Drzwi same się otworzyły i zobaczyliśmy Natea z pistoletem w ręku. Obok niego leżało bezwładnie ciało wspólnika faceta, który mnie trzymał. Nate usunął je z drogi nogą i zrobił krok w naszym kierunku.
- Stój! - Krzyknął facet – bo zrobię jej krzywdę.
Nate oparł się niezdarnie o ścianę obok drzwi. Założył ramiona na piersi i czekał. Wiedziałam, że to nie jest gra na czas. On tak po prostu pracował. Na spokojnie, wytrącając z równowagi swoje ofiary. Widziałam go w akcji. Stawał się wtedy zabójczy. Taki spokój doprowadzał ofiarę do szału, tak że traciła nad sobą kontrolę.
Wiedziałam, że Nate nie strzeli, gdy stoję w takiej pozycji. Musiałam mu jakoś pomóc, musiałam zmienić ustawienie.
- Wyjdź! - Krzyknął mężczyzna.
Nate nie zareagował. Nagle ręka mojego oprawcy zaczęła zjeżać w dół po moim brzuchu. Spojrzałam w oczy Nateowi i widziałam jak coś się w nim zmienia. Chciał się ruszyć, lecz pokręciłam lekko głową. Zrozumiał, choć stanie bezczynnie w takiej sytuacji nie było dla niego dobrym działaniem.

Wiedziałam, że moja moc nic nie zdziała z siła tego faceta, ale nie na to liczyłam. Uderzyłam go łokciem w brzuch. Był wytrącony z równowagi, więc zapomniał o obecności Nate i popchnął mnie na ziemię. Upadłam, a on za późno się zorientował i po chwili leżał martwy obok mnie.  

wtorek, 17 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 22

 Następnego dnia od razu po szkole pojechaliśmy do klubu. Nate ogarnął wszystko co się dotychczas zdarzyło, parę razy ktoś potrącił mnie z bara, a wieczorem, kiedy klub się zapełnił bałam się siedzieć o zewnętrznej stronie baru. Dałam znak Nateowi, że idę do toalety. Kiedy byłam w kabinie, ktoś wszedł do pomieszczenia. Obcasy stukały o posadzkę, a ja z ciekawości schyliłam lekko głowę i poznałam je. Te same obcasy co na tym dziwnym targu. Mila. Podniosłam nogi, tak, że nie można ich było zobaczyć zaglądając pod drzwi z zewnątrz. Bo co niby miałam zrobić? Tak po prostu wyjść? Albo spłukać się w toalecie, jak to robią w bajkach? Po chwili jednak kroki się oddaliły, a kiedy wyjrzałam górą znów byłam sama. Wyszłam i natychmiast dotarłam do Natea. Zobaczył moją zmartwioną minę i spytał:
- Co się stało?
- Mila tu jest.
Przełknęłam ślinę. Nate wyciągnął głowę by przyjrzeć się wszystkim, lecz nawet jeśli był dobry w tym co robił, było tutaj za dużo ludzi.
Wciągnął mnie za bar i nałożył przez głowę fartuch barmański.
- Co ty robisz? - Wydukałam – ja nie potrafię...
- To tylko dla pozoru. Ciągle będę przy tobie, ale udawaj, że się na tym znasz – uśmiechnął się i dodał – i nie martw się.
Pokiwałam na znak, że rozumiem. Ochraniał mnie, musiałam mu pomóc. Oczywiście nie potrafiłam nic, ale przecież nalewanie napojów i podawanie alkoholu nie może być takie trudne. Drugi barman zmierzył mnie wzrokiem, kiedy wyszedł z zaplecza. Spojrzał na Natea, a kiedy znów patrzył na mnie rzucił mi ścierkę i powiedział:
- Wycieraj umyte naczynia do sucha. To nie jest trudne.
Uśmiechnął się na zachętę, więc wzięłam się do pracy. Nie robiłam tego dla popisania się czy zaimponowania. Robiłam to by przeżyć. Dlatego nie robiłam tego szybko, ale też nie w ślimaczym tempie.
Po dwóch godzinach stania na nogach i wycierania naczyń, słuchania zza baru głupich odzywek typu „ej blondyna, nalej drina” - miałam dosyć. Spojrzałam na Natea błagalnym wzorkiem, lecz on z kimś rozmawiał. Kobieta miała czarne włosy, lecz nie widziałam jej twarzy, ponieważ siedziała do mnie tyłem. Ewidentnie flirtowała z Natem. Kiedy pochwycił mój wzrok powiedział bezgłośne „pomóż”. Zaśmiałam się, lecz to zrobiłam. Wpadłam na głupi pomysł, ale tylko to mi przyszło do głowy i nie wiem nawet co mną kierowało.
Podeszłam do Nate, pocałowałam go w policzek i rzuciłam słodkim tonem:
- Wszystko gotowe kochanie, możemy wracać do domu.
Nate się zaśmiał, a wtedy ja spojrzałam na kobietę. Była nawet ładna, lecz miała za dużo makijażu i raczej nie należała do stałych partnerek.
- Oj, przepraszam. Nie zauważyłam pani. Podać coś? - Stanęłam prosto i wciąż z uśmiechem wpatrywałam się w kobietę.
- Nie, dzięki – odparła kąśliwie – odkąd jesteście razem?
- Kawał czasu – rzuciłam szybko i tak jakby to pytanie zadawano mi wiele razy.
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, odrzuciła włosy do tylu i odeszła kręcąc biodrami. Podeszła do stolika przy schodach i zainteresowała się tamtymi facetami.
- Kochanie? - Spytał Nate unosząc jedną brew – mhh... mógłbym to polubić.
Moje serce zabiło mocniej. Nie wiem dlaczego te słowa wywołały u mnie takie emocje. Przecież to nie miało żadnego ukrytego znaczenia, prawda?
- Teraz musisz się odwdzięczyć. Chcę wracać, jest późno, a rano jest szkoła – rzuciłam zmęczona opierając czoło o jego tors.
Wyglądał seksownie w białym T-shircie, czarnym barmańskim fartuchu i wstających spod niego dżinsów. Do tego te buty za kostki, które dodawały mu charakteru.
Nate spojrzał na zegarek na ręce i odparł:
- Kilka minut. Dochodzi dwunasta. Nie siedzą tak długo w tygodniu. Wytrzymasz?
- Tak. Właściwie to kto to był?
- Dawna... znajoma – odparł zamyślony.
- Znajoma, hmm? Okey – uniosłam brwi i zaśmiałam się.
Zanim Nate wszedł na zaplecze usłyszałam:
- To brzmi jak zazdrość kochanie.
Podkreślił ostatnie słowo i zniknął za drzwiami. Nie mogłam przestać się uśmiechać. W tym nie było żadnego podtekstu, on ze mną definitywnie flitował. Tak.
Poustawiałam szklanki w szafce i kiedy wstałam z kucki pawie dostałam zawału.
- Seksowny jest, co? - Za barem stała Mila.
Była ubrana od góry do dołu w lateksowy strój i sączyła wisienkę.
- Co podać? - Starałam się by mój głos brzmiał naturalnie.
Nate był na zapleczu, drugi barman też gdzieś zniknął. Wystarczyła chwila, by mnie zabiła. A jednak wciąż stałam żywa.
Wycelowała we mnie palcem i odparła:
- Ciebie. Będziesz tak łaskawa i sama się stąd wyprowadzisz?
- Sorry, nie jestem w menu – odpowiedziałam.
Moje ręce były lodowate. Zawsze, gdy się bałam. A teraz byłam przerażona.
- Dobra, pogadamy inaczej – jej ton głosu ze słodkiego zmienił się w zimny. Ktoś za mną odchrząknął, a ona oddalając się rzuciła tylko – nie myśl, że to miłość. On też chce kasę za ciebie. I to podwójną.
W uszach dudnił mi wciąż jej śmiech. Chciałam wyjść stamtąd i rozpłakać się w spokoju. Nate jednak położył swoje ręce na moich biodrach i nie pozwolił mi się odwrócić.
- Nie, nie teraz. Nie daj jej tej satysfakcji, że może cię pokonać słowem, bo będzie to robiła częściej. Pokaż, że jesteś twarda – szepnął mi do ucha.
Siłą woli powstrzymałam więc łzy i spojrzałam na Milę. Nie uśmiechała się już, ale też patrzyła na mnie. Potem wyszła. Kiedy znikła za drzwiami, wpadałam na zaplecze. Zaraz za mną Nate. Usiadłam na krześle, a on kucnął przede mną.
- Wszystko w porządku? - Spytał cicho zakładając moje niesforne kosmyki za ucho. Zdobyłam się tylko na kiwnięcie głową, po policzkach leciały łzy – nie płacz, proszę. Znajdę ją i powstrzymam.
Wtuliłam się w niego. Po chwili poczułam jak krzyżuje moje nogi na swoich biodrach. Nawet w sytuacji takiej jak ta było to podniecające. Zaniósł mnie do auta i posadził na miejscu pasażera. Otarł moje policzki, zajął swoje miejsce i pojechaliśmy do domu. Kiedy zgasił światło żadne z nas się nie ruszyło.
- Dziękuję – rzekłam wreszcie.
Nate ujął moją dłoń i powiedział:
- Ale masz zimne ręce.
- Zimne ręce, dobra w łóżku – znowu to zrobiłam! - Znaczy, to ze stresu.
Próbowałam się wytłumaczyć, ale Nate wciąż się śmiał, nie puścił jednak mojej dłoni. Było mi głupio. Po raz kolejny palnęłam taką głupotę. Byłam czerwona na twarzy, więc schowałam ją w wolną rękę. Po chwili, kiedy Nate wciąż się śmiał, rzuciłam:
- Mógłbyś przestać? Jestem zmęczona i tyle.
- Nadia, nie powiedziałbym, że z ciebie taki podrywacz.
- Nie schlebiaj sobie! Jestem po prostu zmęczona i nie myślę nad tym co mówię.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Nate masował kciukiem moją rękę, a ja się odprężałam. Bałam się, że zasnę, chociaż możliwość ponownego... Nie, nie, nie Nadia uspokój się! Przestań!
Chciałam zabrać rękę, lecz Nate mocniej ją złapał i spytał nie podnosząc na mnie wzroku:
- Mam nadzieję, że nie uwierzyłaś w to co mówiła Mila?
Nie myślałam nawet o tym. Wyleciało mi to z głowy, gdy wyszliśmy z klubu.
- Nie – powiedziałam prawdę.
Po chwili coś sobie przypomniałam i postanowiłam zapytać. I tak już narobiłam sobie wstydu:
- Ale którą część?
Nate spojrzał na mnie, uniósł kąciki ust do góry, ucałował moją dłoń aż przeszły mnie ciarki i odparł:
- Tą drugą. Wiesz, że obiecałem coś twojemu tacie. Nigdy bym cię nie sprzedał. Może i jestem mordercą, ale zawszę dotrzymuję słowa...
- I nie pieprzysz zadania – dokończyłam za niego.
Znów się uśmiechnął i powiedział:
- Podwójne znaczenie. Oj Nadia, mógłbym się od ciebie wiele nauczyć w kwestii flirtowania.
Teraz ja się zaśmiałam. Po chwili nasze twarzy dzieliły centymetry.
- Więc jak z tą pierwszą częścią jej wypowiedzi? - Spytałam.
On w odpowiedzi zafundował mi pocałunek. Długi, gorący i namiętny. Jednak jego ręce nie błądziły po moim ciele, a moje po jego. To był po prostu pocałunek. Czysty i subtelny. Spodobało mi się, zwłaszcza to, że żadne z nas się nie śpieszyło.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy Nate powiedział z ustami przy moich:
- Miałaś rację. Całujesz lepiej niż sobie wyobrażałem. A co do tych zimnych rąk – spojrzał na moją dłoń wciąż w jego – na to też przyjdzie czas.

Puścił mi oczko, a ja wysiadłam z auta i poszłam do mieszkania.



Wybaczcie, coś nawaliło ; )

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 21

 Cały weekend siedzieliśmy przed telewizorem. W sobotę popołudniu zadzwoniłam do Vieny. Opowiedziałam jej cały mój tydzień i spytałam co u niej. Już się zaklimatyzowała, poznała nowych ludzi i ogarnęła szkołę. Powiedziałam jej, że bardzo tęsknię i nie mogę doczekać się wakacji, wtedy się odwiedzimy.
W niedzielę ślęczałam nad notatkami z zeszłego tygodnia, które wysłała mi Vanessa. W drugiej klasie była moją partnerką na chemii i zgodziła się wysłać mi wszystkie najważniejsze notatki jak leżałam w szpitalu. Cały dzień je rozszyfrowywałam. Nie dość, że pismo Vanessy do czytelnych nie należy, to nie mogłam zrozumieć czego się uczyliśmy. Najgorzej szła mi matma, z której był kolejny test jutro. Wieczorem przyszedł Nate. Zapukał, a kiedy go poprosiłam stanął w drzwiach z założonymi rękoma.
- Nie zmusisz mnie do siedzenia w domu, kiedy powinnam chodzić do szkoły.
Powiedziałam, a on tylko usiadł obok mnie na łóżku. Spojrzałam w jego piękne oczy i dodałam:
- Faktycznie, do twarzy ci z tą blizną.
Dotknęłam jej opuszkami palców. Rana się zagoiła, lecz blizna jest i będzie. Nie zniknie. Ale dodawała mu charakteru. I pewnie powinna mnie obrzydzać, lecz ona mnie jeszcze bardziej przyciągała.
- Nie będę cię do niczego zmuszać – powiedział łapiąc mnie za dłoń i całując kostki.
- Więc mogę chodzić do szkoły? - Spytałam, żeby się upewnić.
- Tak. Ale to nie znaczy, że nie ma planu.
Uśmiechnął się tajemniczo i zaczął przeglądać moje notatki.
- Chodziłeś kiedyś do szkoły? - Spytałam nagle i poczułam się zażenowana tym pytaniem.
Jednak śmiech Natea rozniósł się po moim pokoju.
- Przepraszam – rzuciłam szybko – nie wiem co mnie naszło.
Nate poszedł po godzinie, ja spakowałam się do szkoły i poszłam spać.

Podjechaliśmy pod szkołę i o dziwo zaparkowaliśmy na parkingu.
- Co ty robisz? - Spytałam Natea, ponieważ zawsze „wyrzucał” mnie przed wejściem.
- Muszę coś załatwić w sekretariacie.
Odparł i wysiedliśmy. Dziwnie szło się z nim ramię w ramię do szkoły. Jadnak na wejściu się rozeszliśmy. Ja poszłam do szafki, a potem do klasy, a on do sekretariatu. Kiedy siedziałam w klasie, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie wiedziałam czy dam radę wytrzymać tak cały dzień, bez pomocy i obecności Vieny. Nagle ktoś koło mnie usiadł. Myślałam, że to Charlie, lecz gdy spojrzałam w tamtą stronę doznałam szoku. Nate.
- Wolne? - Spytał unosząc kąciki ust do góry.
- Co ty tu robisz? - Spytałam, a kiedy nie odpowiedział czekając aż sama się domyślę, rzuciłam – to jest ten twój plan?
Kiwnął głową dumny z siebie.
- Załatwiałem wszystko z dyrektorem. Nie będę się uczył. Będę cię ochraniał. Tak będzie najbezpieczniej.
- Nie możesz! - Prawie krzyknęłam.
- Czemu? - Przysnął się do mnie i dodał – będę cię rozpraszać?
Uniósł brwi, a ja odsunąłem go na bezpieczna odległość. Było oczywiste że odpowiedź brzmi tak. Nate, seksowny, w czarnym ubraniu z butami za kostkę, jeśli kogoś nie będzie rozpraszał to walnę w kalendarz.
Wszedł profesor i napisaliśmy na wejściu test. Potem zaczął temat. Oczywiście każda dziewczyna była wpatrzona w Natea, a on wydawał się jakby tego nie widzieć. Obserwował to profesora, to mnie. A kiedy na mnie patrzył, po moim ciele rozchodziły się ciarki. Rzucałam wtedy na niego okiem, on się uśmiechał, a ja musiałam odwrócić wzrok. Wyglądało to jak pierwsza klasa, nieznajomi i flirt z tych wszystkich książek dla nastolatek.
Na przerwie poszliśmy do szafki. Podszedł od nas Charlie.
- Co on tu robi? - Spytał wskazując na Natea.
- Chodzę do szkoły? Nie mogę? - Odparł spokojnie.
- Jesteś za stary na szkołę.
- Charlie odpuść. Jest tu, żeby mieć na mnie oko. Daj tej sprawie spokój – dorzuciłam i pociągnęłam Natea do klasy na następne zajęcia.
Cały dzień siedziałam cicho. Nie wiem dlaczego. Na lunchu Nate postanowił poruszyć ten temat.
- Nadia coś się stało? Jesteś jakaś dziwna dzisiaj – zarzucił mi kosmyk włosów za ucho i dodał – jeśli nie chcesz mnie tu, powiedz, a oboje wrócimy do domu.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, lecz po chwili spoważniał.
- Nie, to nie o to chodzi – odpowiedziałam – mam po prostu zły dzień. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
- Może powinienem ci to powiedzieć wczoraj, byś wszystko na spokojnie przetrawiła.
- Nie, cieszę się, że tu jesteś – położyłam swoją dłoń na jego i dodałam – czuję się przy tobie bezpieczna.
Usiadł obok nas Bart i jego kolega, a wtedy zabrałam rękę z dłoni Nate i skończyłam sałatkę.
- Co robicie w piątek? - Spytał Matt, kolega Barta.
- Robimy imprezę! - Rzucił wesoło Bart.
- Znowu?
- Ej, no! Zostały mi trzy miesiące szkoły, muszę jakoś zaistnieć w kronikach – rzucił i wszyscy się zaśmialiśmy – no więc tak, adres i godzinę znacie. Chcę was tam widzieć.
Powiedział na pożegnanie i wraz z Mattem odszedł. Popatrzaliśmy na siebie z Natem i pierwszy się odezwał:
- Więc co? Kolejna randka?
- Chciałbyś.
Odparłam z uśmiechem i wyrzuciłam pudełko po sałatce, a potem poszliśmy na kolejne zajęcia.

W domu odwiedził nas Nash. Wpadł wieczorem spytać Nate, gdy siedzieliśmy wszyscy w kuchni:
- Muszę jechać po towar i pozałatwiać parę spraw związanych z klubem. Mógłbyś zając się nim pod moją nieobecność?
- Kiedy?
- Od jutra trzy dni?
- Po południu. Od dzisiaj chodzę do szkoły – kiedy Nate to powiedział, jego przyjaciel wybuchnął śmiechem – mówię serio. Nie mam wyboru. Ona nie chce siedzieć w domu – wskazał na mnie i dodał – a ja nie mam zamiaru odwiedzać jej więcej w szpitalu.
- Masz szczęście dziewczyno! - Rzucił Nash ciągle się śmiejąc. Kiedy przestał, zapytał – to jak, mogę na ciebie liczyć?
- Jasne.
Poszłam pouczyć się na następny dzień, a oni wciąż gadali. Dochodziła dwunasta, kiedy nadeszła burza. Pogoda tutaj zmieniła się non-stop, choć pewnie wszyscy myślą, że w Los Angeles jest zawsze słonecznie. Jednak ta burza była mocniejsza, ponieważ po kilku sekundach wichury i grzmotów zgasły światła. Przeraziłam się i krzyknęłam:
- Nate!
Nic nie usłyszałam w odpowiedzi. Nakryłam się kołdrą i spróbowałam zasnąć. Wiedziałam, że Nate jest w domu i nie pozwoli by coś mi się stało. Zamknęłam więc oczy i zaczęłam liczyć do stu. Jak byłam mała zawsze mi to pomagało. Jednak teraz, gdy byłam przy trzydziestu zaczęłam się bardziej trząść. Poczułam w pokoju czyjąś obecność, lecz nie odważyłam się odwrócić i wypatrzyć tego kogoś, zwłaszcza w ciemnościach. Nakryłam kołdrę na głowę i czekałam. Wiem, że zachowywałam się jak małe dziecko, ale przecież każdy się czegoś boi. Ja mam prawo czuć strach przed obcym człowiekiem, ponieważ ktoś chce mnie zabić. A ja nie wiem kto to.
Materac ugiął się i poczułam jak ktoś nachyla się nade mną, po mojej szyi ślizgał się czyjś oddech.
- Śpisz? - Usłyszałam szept.
Mogłam udać, że tak, ale zamiast tego wycofałam łokieć z siłą i ten ktoś oberwał w żebra.
- Auć! - Usłyszałam i teraz poznałam ten głos.
- Nate? - Odwróciłam się siadając na łóżku – wystraszyłeś mnie!
Krzyknęłam i walnęłam go poduszką. Śmiał się.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Korki wysiadły.
Chciałam na niego nakrzyczeć, za to co zrobił, jednak cieszyłam się z jego obecności. Wtuliłam się w niego wprawiając go w zdziwienie.
- Przepraszam – powtórzył się obejmując mnie ramionami – nie wiedziałem, że boisz się także ciemności.
- Bałam się, że to ktoś inny. I chce mnie skrzywdzić.
- Ja bym cię nigdy nie skrzywdził – uniósł mój podbródek, ale przez brak światła żadne z nas nie zobaczyło nic – i nie pozwolę na to nikomu.
Kiwnęłam głowa, przełknęłam łzy i położyliśmy się.
- Zostaniesz ze mną? - Spytałam, lecz dodałam szybko – dopóki burza się nie skończy?
- Oczywiście.

Ucałował mnie w czubek głowy wprawiając moje ciało w przyjemny dreszcz, a po kilkunastu minutach zasnęłam.



WRACAM! Przepraszam za nieobecność. Zostało nam osiem części i teraz codziennie będzie się pojawiała nowa część o godzinie 17:00. Ustawię to tak, żeby nic nas nie zaskoczyło ;)

wtorek, 10 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 20

W piątek wypuszczono mnie do domu. Po drodze zajechaliśmy z Natem do marketu. Nie miał kiedy zrobić zakupów, ponieważ cały czas siedział przy mnie w szpitalu. Gdy weszliśmy do mieszkania zaproponował:
- Robimy pizzę?
- Nie umiem gotować – zaśmiałam się, na co on machnął ręką – możesz zacząć. Pójdę wziąć prysznic, zmyć z siebie szpitalny zapach i przyjdę ci pomóc.
Kiwnął głową, a ja poszłam do pokoju po ciuchy. Rzuciłam na łóżko moją torbę, która Nate zabrał ze szkoły w poniedziałek. Wzięłam legginsy, koszulkę i poszłam do łazienki. Brudne i śmierdzące ubranie wrzuciłam do kosza na pranie i weszłam do kabiny. Zmyłam z siebie cały stres, strach i wszystko inne. Osuszyłam się, ubrałam i posmarowałam maścią żebra oraz ranę na ramieniu.
- Wgląda słodko – rzuciłam z sarkazmem do swojego odbicia w lustrze.
Przeczesałam palcami włosy i dołączyłam do Natea w kuchni. Zrobił wszystko sam i teraz pizza leżała w piekarniku.
- Wymykasz się od roboty? - Powiedział z uśmiechem sprzątając stół – nieładnie.
- Wybacz. Ale zawsze tata stał przy garach. Ja wolałam nie spalić domu.
Zaśmialiśmy się oboje, po czym Nate spytał:
- Jak się czujesz?
- W porządku. Czuję się tylko poobijana.
- Wciąż nie wiemy jak to się stało. Pojedziemy jutro do Jeremiego, poproszę go o pomoc.
- Ja też muszę jechać?
- Nie zostawię cię samej.
- A co ze szkołą? - Spytałam i poszłam do salonu.
Mieliśmy oglądać jakiś film. Wybraliśmy komedie. Stanęłam przy odtwarzaczu, by włożyć płytę, a Nate za mną. Gdy się odwróciłam był zbyt blisko. Moje zmysły szalały, ledwo się powstrzymywałam przed pocałowaniem go. A przecież sam stwierdził, że nie zrezygnuje z dotychczasowego życia dla mnie. Jednak teraz wydawał się być zły.
- Szkołą? - Powtórzył wolno.
- Tak. Nate wiem, że nie puścisz mnie do niej, ale to ostatnia klasa. Zostały mi niecałe trzy miesiące. Nie odpuszczę, nie teraz.
- Nie możesz chodzić do szkoły. Gdyby była Viena to jeszcze byłbym spokojniejszy, ale...
- Ale jej nie ma. Przez ciebie – wtrąciłam mu i uświadomiłam sobie co powiedziałam.
Nate wrócił do kuchni. Poczułam się głupio. Nie chciałam go zranić, ale nie lubię gdy ktoś mnie tak kontroluje. Poszłam za nim, stanęłam obok i powiedziałam:
- Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.
- Nie, spoko. Rozumiem cię, ale ty też musisz zrozumieć mnie. Nie chcę by to się powtórzyło.
Oparłam się o stół, a on stanął przede mną, blokując mi wyjście. Ręce oparł na blacie obok moich bioder. Mój oddech przyspieszył.
- Więc co-o z ty-ym zrobimy? - Spytałam jąkając się.
Posłał mi uśmiech, od którego miękły kolana. Upadłabym na ziemię, gdybym go nie złapała. Był tego w stu procentach świadomy, tego jak na mnie działa. Oparłam głowę o jego pierś, by nie musieć patrzeć w jego oczy. Gdybym to zrobiła, nie powiedziałabym już ani słowa.
- Coś wymyślę – odparł spokojnie i z troską w głosie – nie martw się. Będzie dobrze.
Ucałował czubek mojej głowy i odebrał telefon, który właśnie zadzwonił. Odsunął się kawałek ode mnie i wiedziałam, że jemu też jest ciężko przerywać tą chwilę. Zastanawiałam się czy naprawdę nie mógłby poświęcić zabijania dla mnie.
- Jesteś pewien? - Powiedział do słuchawki – dobra, zaraz będziemy.
- Co się stało? - Spytałam przerażona.
- Wreszcie coś zaczęło się dziać – odparł z uśmiechem, a potem dodał – pizza musi poczekać. W klubie jest ktoś, kto ostatnio pytał o ciebie.
Wyłączył piekarnik i poszedł założyć kurtkę. Miałam mokre włosy, ponieważ jeszcze nie wysłuchy. Moja kurtka była w pokoju, zresztą on chyba oszalał myśląc, że pojedziemy w pułapkę.

To ja oszalałam, myśląc że tak nie zrobimy. Siedzieliśmy w land roverze i jechaliśmy do klubu. Miałam na sobie skórę Natea. Byłam zmęczona i głodna, ponieważ jedzenie w szpitalu było nie do przeżycia. Marzyłam o tym by usiąść z Natem na kanapie, obejrzeć film i zjeść. Jednak on miał rację – naprawdę coś wreszcie zaczynało się dziać.
Dojechaliśmy do klubu i przed wejściem Nate złapał mnie za ramię, przeczesał palcami moje włosy i powiedział:
- Trzymaj się blisko mnie. Nie pozwolę by coś ci się stało, jasne?
Kiwnęłam głowa i weszliśmy do środka. Nate zachowywał się na luzie, jak zawsze. Podeszliśmy do baru i powitał nas Nash.
- To tamten w zielonej koszulce – powiedział wskazując głową na kogoś za plecami Natea – jest z trzema osobami i pyta o ciebie. Ivan, mój pomocnik – wskazał tym razem na drugiego barmana – powiedział, że to on ostatnio pytał o Nadię Lancea. Widział ich. Po tym jak Lance nam o tym wspomniał, poprosiłem go by miał na wszystko oko w związku z tym. No i przydał się – poklepał kolegę po ramieniu i posłał po coś na zaplecze – dziś znów o was pyta.
- Idziemy do niego czy jak? - Spytałam.
Nate i Nash się zaśmiali, a ja stałam zdziwiona. Nate posadził mnie na barowym stołku i powiedział do ucha:
- Poczekamy aż sam przyjdzie.
Jestem pewna, że mógłby to powiedzieć na głos, ale w tym momencie odwrócił się by zobaczyć kim jest mężczyzna w zielonej koszulce. Kiedy usiadł prosto, spytałam:
- I co znasz go? - Oboje z Nashem popatrzyli na mnie zaskoczeni – przecież wiem, że powiedziałeś mi to na ucho by mu się dyskretnie przyjrzeć.
- Jednak masz w genach coś z taty – rzucił Nash i dodał – chcecie coś do picia?
- Ja wodę gazowaną. Znasz mojego tatę?
- Znam każdego kto tu przychodził – odparł podając mi szklankę – twój tata jest niesamowity. Odważny, zawsze mówi to co myśli i jest sprytny. Do tego potrafi się bronić oraz zawsze staje w obronie swoich ludzi. Odziedziczyłaś to po nim.
Zarumieniłam się, ale było mi miło.
- Dzięki – odparłam.
Viena też zawsze to powtarzała. Brakowało mi jej, naprawdę. Miałam zadzwonić do niej w środę, ale w pobycie w szpitalu zapomniałam.
- Dzwoniła może Viena? - Spytałam chłopaków – miałam to zrobić w środę, ale zapomniałam przez tą całą sprawę z pobiciem.
- Ja do niej dzwoniłem. Powiedziałem, że pewnie odpoczywasz i zadzwonisz jak będziesz miała trochę czasu i spokoju.
- Dzięki – odparła z ulgą.
Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. Nate także ponieważ przy odwracaniu się na stołku mrugnął do mnie. Poszłam w jego śladu i przed nami stal facet w zielonej koszulce z całą plejadą obserwatorów. Pozwalam go od razu. Randell Morrow, znany też jako Rafl – ex przyjaciel mojego taty i zabójca mojej matki.
- Ralf – powiedziałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Witaj Nadio – zwrócił się do mnie splatając ręce na piesi – ile to czasu minęło odkąd cię widziałem po raz ostatni? Osiemnaście? Urosłaś. Wdałaś się zdecydowanie w tatusia.
Zaśmiał się, a Nate spytał:
- Czego od niej chcesz?
- Och, oto i nasz Nate. Miło cię wreszcie poznać chłopcze. Dużo o tobie słyszałem.
- Nie wątpię – odparł chłopak.
Nie słuchałam przez chwilę ich rozmowy. Wpatrywałam się z wściekłością na Ralfa. Tata mi opowiadał, że jak się urodziłam on wpadł, żeby zemścić się na nim i zabił mamę. Dlatego mnie teraz oddał pod opiekę. A Ralf teraz stał tutaj i bezczelnie ze mną rozmawiał. Najpierw zabił mamę, teraz chce zabić mnie. Uświadomiłam sobie. On chce nagrodę za mnie.
Ktoś coś do mnie powiedział, ale nie byłam skupiona. Nate szturchnął mnie, a wtedy Ralf powtórzył swoje pytanie:
- Gdzie twój ojciec?
- Pewnie planuje zemstę – odparłam jadowicie.
Byłam zła, ale o dziwo panowałam nad sobą. Kontrolowałam się. W klubie słychać było pomruki zadziwienia. Wszyscy teraz nas obserwowali i czekali na to co ma się wydarzyć.
- Wiesz, że jest nagroda za dostarczenie cię żywej? - Zagaił Ralf tak jakby chciał odwrócić moją uwagę od tego, że jeden z jego ludzi trzyma w rękach linę.
- Najwidoczniej przyciągam złe typy w niewłaściwym czasie. Mam to po mamie. Pewnie wiesz o tym – spojrzał na mnie ze złością w glosie – ale ciekawi mnie kto jest tak bardzo zainteresowany moją osobą.
Udawałam głupiutką divę, byle zyskać na czasie. Nate pewnie już zauważył, że ludzie Ralfa chcą mnie porwać i widziałam też, że jest zaintrygowany moją grą. Jednak ja jeszcze nie miałam planu. Chwyciłam w rękę szklankę i upiłam łyk, a potem ją trzymałam. Ot tak wpadają do głowy pomysły!
- Czy przed porwaniem mnie zechcesz uciszyć moja ciekawość? - Spytałam Ralfa, a wtedy on nie wytrzymał.
Kazał swoim ludziom mnie złapać. Jednym zajął się Nate, a temu co trzymał linę chlapnęłam w oczy wodą gazowaną, rozbiłam na głowie szklankę, uderzyłam kolanem w brzuch, a potem powaliłam stołkiem barowym. Chłopak padł jak długi. Wszyscy zrobili dwa kroki w tył, byli zaskoczeni tym co potrafię. Ralf też. Nate już dawno powalił drugiego z jego ludzi i teraz leżał on gdzieś pod stołem bilardowym. Podszedł do mnie i powiedział:
- Idziemy bokserze.
Zanim jednak dałam mu się wyprowadzić, podeszłam do Ralfa i rzuciłam groźnie:
- Zemszczę się. Za mamę.
Potem Nate wyniósł mnie z klubu tylnymi drzwiami.
- Co to było? - Spytał wesoło Nash stając obok nas.
- Nagły skok adrenaliny. I przepraszam za szklankę.
- Nie ma sprawy, ale twoja ręka... zaraz wracam.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc spojrzałam na dłoń. Gdy rozbiłam szklankę na głowie chłopaka, skaleczyłam się. Nash wrócił z butelką wody i bandażem. Opatrzył mi rękę i powiedział:
- Nic groźnego. Powinniście wracać.
Nate zaprowadził mnie do auta i w drodze do domu wreszcie się odezwał:
- Całkiem nieźle to rozegrałaś. Faktycznie odziedziczyłaś te wszystkie cechy po tacie, o których wspomniał Nash. Jak się czujesz?
- Dobrze. Jestem tylko głodna. Pizza mnie wzywa.
Nate zaśmiała się, po czym zapytał poważnie:
- Skąd go znałaś?
- To on zabił moją mamę.
- Przykro mi.
Kiwnęłam głowa, ponieważ na tyle było mnie stać. Nie chciałam o tym rozmawiać.

Wróciliśmy do domu, pizza się zrobiła i obejrzeliśmy film. Potem zasnęłam z głowa na ramieniu Natea.


Następna część w czwartek :)