sobota, 4 października 2014

Nie zamykaj oczu / koniec

Kiedy otworzyłam oczy w pokoju było dziwnie cicho. Usiadłam, a Nathan zapytał:
- Ty nic nie zauważyłaś, prawda?
Rozglądnęłam się i dopiero wtedy do mnie dotarło, że nie ma mebli.
- Udało się.
Powiedziałam, a Nathan wstał. Zrobiłam jak on i po raz kolejny znajdowaliśmy się w innym wymiarze. Usłyszeliśmy kroki na korytarzu i schowaliśmy się do szafy. Oddychałam głośno, więc przyjaciel nakrył mi usta ręką. Ktoś wszedł do pokoju i po chwili wyszedł. Wtedy spokojnie opuściliśmy szafę.
- Dobra, szukajmy pierścionka i wynosimy się stąd.
Kiwnęłam głową i wyszliśmy na korytarz. Słychać było kroki, ciężkie, płytkie oddechy i szmer broni. Ruszyliśmy do miejsca, gdzie powinna znajdować się kuchnia Nathana lecz było to tylko puste pomieszczenie. Otwarta przestrzeń. Usłyszeliśmy głos:
- Tutaj są!
Odwróciliśmy się i unieśliśmy ręce do góry w geście poddania. Podszedł do mnie jeden z nich,wyglądał bardziej jak człowiek niż istota, którą ostatnio spotkaliśmy. Owinął sobie na palec kosmyk moich czarnych włosów i powąchał go. Cofnęłam się przerażona i obrzydzona. Nie było to normalne. Uśmiechnął się na ten widok i chciał ruszyć ku mnie, lecz Nathan zrobił krok w przód i bok i zasłonił mnie swoim ciałem.
- Kim jesteście? - Spytał przyjaciel, a tamten nie odpowiedział tylko znów wyszczerzył zęby w uśmiechu – gdzie my jesteśmy?
- W naszym świecie - odparł Wąchacz. Tak, tak go nazwałam w moich myślach.
Ktoś spytał się Wąchacza w innym języku, a ten machnął na nas, a po chwili wskazał na mnie. Oboje z Nathanem zrozumieliśmy co to znaczy. Zaczęliśmy biec. Przed siebie. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy się udać, ponieważ nic nie przypominało domu Nathana. Ruszyliśmy jednak w kierunku schodów by znów skądś spaść. Ostatnio zadziałało.
Goniło nas dwój Ogrów. Kiedy byliśmy na strychu, jeden z nich złapał mnie za kostkę i przewrócił. Leżałam na ziemi i zobaczyłam na szyi Ogra mój pierścionek na łańcuszku. Zaczęłam się szarpać, kiedy Nathan rzucił mi nóż. Ogr myślał chyba, że go ugodzę, ale ja tylko szybkim ruchem przecięłam łańcuszek i miałam swój pierścionek z powrotem. Ogr zdziwił się, zawył i wstał, by ponowić atak. Wtedy wykorzystałam okazję i uciekłam. Dobiegłam do przyjaciela i razem wylecieliśmy przez okno.
Gwałtownie usiadłam na łóżku. Razem z Nathanem oddychaliśmy głęboko.
- Udało się? - Spytał pomiędzy oddechami.
Otworzyłam zaciśnięta dłoń i uśmiechnęłam się na widok pierścionka.

Podziękowałam Nathanowi i pojechałam do domu. Czułam się obolała. Chciałam zapomnieć o tym co się stało, ale może to był sposób by zbliżyć się do Nathana?
Następnego dnia w szkole czułam się źle. Na matematyce wstałam by podejść do profesora, kiedy nagle zemdlałam.
Otworzyłam oczy i byłam sama w klasie. Na początku pomyślałam, że wszyscy po prostu sobie poszli i mnie zostawili, ale potem domyśliłam się gdzie jestem. Wróciłam. Szybko wstałam i doszłam do wniosku, że skoro ja tu jestem, to Nathan też. Wiem, że nie poszedł dziś do szkoły. Nie widziałam go cały dzień. Wybiegłam ze szkoły modląc się by nie spotkać Ogrów. Nie było ani autobusów ani samochodów. Pobiegłam w stronę domu Nathana. Po chwili widziałam go jadącego na rowerze. Zaczęłam machać by mnie zauważył, kiedy spadł z roweru. Dobiegłam do niego i zobaczyłam czerwoną plamę na klatce piersiowej. Był ranny. Umierał. I nie zdążyłam się pożegnać, kiedy gwałtownie wstałam.
- Ana? Nic ci nie jest? - Spytał profesor.
Lecz ja nie odpowiedziałam. Zaczęłam płakać. Wiedziałam już bowiem, że Nathan nie żyje, kiedy do klasy wszedł mój tata i zabrał mnie stamtąd. Został postrzelony przez jakiegoś wariata, który uciekł. Tak mówili przechodni. Lecz oni nie znali prawdy. I mieli się nigdy nie dowiedzieć.



Teraz stoję nad jego trumną i powiedziałam to co powinna powiedzieć przyjaciółka. Nie powiedziałam im prawdy. I tak by nie uwierzyli. Uznali by mnie za szalona, opętaną żałobą po przyjacielu i zabrali by mnie do szpitala. Nie chciałam tam trafić. Zostałam sama z naszą tajemnicą. I to moja wina. To przeze mnie Nathan nie żyje.

Siadam z powrotem na krześle i słucham przemowy Codyego. Płaczę, bo co innego mam zrobić? Chciałabym tam wrócić i zemścić się. Zawsze byłam żądna zemsty. Lecz wiem, że sama tam nie trafie. Zamykam jednak oczy ostatni raz, z nadzieją że dostanę szansę. Z hołdem dla Nathana. Otwieram je i wciąż jestem na cmentarzu.




Tak, wiem, mogło być lepiej :) 
Nie postarałam się, ale chciałam chociaż coś dodać dla was.
Kolejne opowiadanie będzie na początku listopada, szybciej nie dam rady nic wyskrobać, ponieważ skupiam się na książce :)
xoxo  

środa, 1 października 2014

Nie zamykaj oczu / część 2

Po skończonym treningu, kiedy szłyśmy do szatni Mel podbiegła do mnie i oznajmiła:
- Przykro mi, ale nie mogę go znaleźć. A twój tata kazał odwieźć cię natychmiast do domu.
- Ja to zrobię – usłyszałyśmy głos Nathana za nami.
Odwróciłyśmy się i jedno jego spojrzenie a zrozumiałam, że chce pogadać o tym dziwnym zdarzeniu. Kiwnęłam głową i poszłam się przebrać.
Kiedy wyszłam na parkingu czekał przyjaciel. Nie przywitałam się z nim, po prostu wsiadłam do auta. Ruszył i zaczął temat.
- Nie wiem co to było, ale nie chcę do tego wracać. Jedyne czego chcę to zapomnieć o tym wszystkim i nikomu nie mówić, jasne?
Nie odpowiadałam przez chwilę. Dopiero, kiedy stanęliśmy pod moim domem powiedziałam:
- Musimy tam wrócić.
- Co? Ana czyś ty oszalała? - Wkurzył się – mówiłem, że nie chcę mieć nic więcej z tym wspólnego!
- Zgubiłam tam pierścionek po mamie! Muszę go odzyskać. Jeśli nie chcesz mi pomóc, zrobię to sama – spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.
Wiedział ile ten pierścionek dla mnie znaczył.
- Przyjedź do mnie jutro po południu.
Podziękowałam i wysiadłam. Przywitałam się z rodzicami, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Nazajutrz pojechałam do Nathana. Jego mama przywitała mnie w drzwiach.
- Nathan jest u siebie. Idź.
Powiedziała z uśmiechem, a ja podziękowałam jej i poszłam schodami na górę do jego pokoju.
- Cześć – przywitałam się wchodząc.
- Czemu jesteś ubrana na sportowo? - Zdziwił się.
Miałam na sobie legginsy, koszulkę i bluzę do biegania i sportowe adidasy. On dresy i zwykły czarny T-shirt.
- Uznałam, że skoro wczoraj spotkało nas to na treningu, to dzisiaj też musimy zacząć trenować.
Moje zdanie nie było najlepiej złożone, ale on się tym nie przejął. Zrozumiał o co mi chodziło.
Poszliśmy więc biegać. Jednak podczas godziny ciszy nic się nie wydarzyło. Wróciliśmy do niego i usiedliśmy na łóżku obok siebie opierając się o ścianę.
- Czemu się nie udało? - Spytałam załamana i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Zróbmy sobie krótką drzemkę. Potem spróbujemy jeszcze raz i jeśli się nie uda to kończymy z ty.
- Ale...
- Wiem jak ważny jest dla ciebie ten pierścionek – ujął mój podbródek i kazał spojrzeć sobie w oczy – ale zmarli nie są w przedmiotach. Są w sercu.

Kiwnęłam głową i przystałam na jego propozycję. Z powrotem oparłam głowę na jego ramię. Spytał czy chcę się położyć. Odsunęłam się więc kawałek i umieściłam swoją głowę na jego kolanach. Wiem, że był zaskoczony. Położył jednak rękę na moich plecach i się rozluźnił.




Części takie krótkie, ponieważ mam mało materiału :)
Następny fragment postaram się dodać w sobotę :)
xoxo