piątek, 24 maja 2013

EPILOG

- Lena? - Powiedział do mnie jakiś głos. Bob – otwórz oczy.
Zrobiłam tak i zobaczyłam, jak uwalnia moje ręce i nogi z więzów.
- Ja żyję? - Spytałam jak idiotka, ponieważ słyszałam strzały.
Bob kiwnął głową i odsłonił mi leżące na ziemi ciało taty. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Zasłużył sobie na to, ale nie mogłam i nie chciałam na to patrzeć.
- Chodź – powiedział Bob i pomógł mi wstać.
Po drodze potknęłam się i upadłam na kolana, ciągle szlochając. Nie mogłam się podnieść. Modliłam się, żeby to był sen. Kolejny zły sen, z którego się zaraz obudzę. Lecz to była tylko modlitwa, w dodatku nie wierzę w Boga. Usłyszałam walenie w drzwi.
- Uciekaj – powiedziałam do Bob'a, trochę się otrząsając – uciekaj.
- Wiesz? - Spytał, a ja kiwnęłam głową – przepraszam – dodał i odszedł.
Wyszedł oknem w moim pokoju, a do mieszkania wpadła masa policjantów i Ethan. Uklęk przy mnie i przytulił. Znów się rozpłakałam, a on spojrzał w bok i zrozumiał o co mi chodzi.

Minęły trzy dni odkąd siedzę w domu i z niego nie wychodzę. Ethan wychodzi na kilka godzin, pomaga przy dekorowaniu kawiarni na wielkie, nowe otwarcie. Dalej nie wie, że to Bob jest jego ojcem. Tak ma zostać, choć nie wiem jak dam radę utrzymać to przed nim w tajemnicy.
Kiedy znaleźli mnie w mieszkaniu z martwym ciałem taty, sądzili na początku, że to ja go zabiłam. Jednak wycofali te podejrzenia, kiedy złapali Jim'a i on wszystko im powiedział. Zaproponowali mi pomoc psychologa, którą odrzuciłam. Nawet nie wiem, czy był pogrzeb. Nie obchodzi mnie to. On umarł, dla mnie na dobre i nie chciałam do niego wracać. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
Wczoraj odwiedziła nas mama z Tom'em i pomogli mi na chwilę zapomnieć. Jessie powiedział, że przyleci z Cassie – nową dziewczyną – na otwarcie kawiarni, które ma być jutro.
Ethan chodzi czasem nieobecny, jakby coś nie dawało mu spokoju. Ma szramę nad prawym okiem, która powoli się goi, tak jak mój nadgarstek i rana po kuli. Lekarz przepisał mi tabletki na ból głowy, zawroty i zaburzenia psychiczne. Chciałam go wyśmiać, że nie potrzebuję takich leków, lecz uznałam, że może ma rację. Mogę mieć problem. Chociażby ze snami. Tony wyjechał, lecz dał mi swój numer, gdyby coś było nie tak. Bill... A Bill powoli dochodzi do siebie. Próbuje zapomnieć o tym, że Ethan omal nie zginął.
Jeśli chodzi o mnie, to jakoś sobie radzę. Dobrze spałam przez te trzy dni. Nie miałam koszmarów. W końcu odetchnęłam, ponieważ nikt nas już nie ściągał. Byliśmy bezpieczni, w pojęciu względnym tego słowa. Mogliśmy cieszyć się życiem, jednak coś nie dawało mi spokoju. Czułam, jakbyśmy ominęli ważny element układanki. Postanowiłam, że na razie nie będę zaprzątać sobie tym głowy i odpocznę. Od stresu, bólu i wszystkiego co mnie niszczyło. Mam Ethan'a i jestem naprawdę szczęśliwa.
- Lena – zawołał Ethan z kuchni.
Wyszłam z sypialni i przytuliłam się do niego od tyłu. Odkąd wróciliśmy, powtarzałam mu jak bardzo mi przykro, jak bardzo się cieszę, że żyje i, że tu jest. Odpowiadał tym samym, dorzucają jeszcze buziaki.
- Mmmm... - Mruknęłam z ustami przy jego i spytałam – kawiarnia gotowa?
- Tak, będziesz juto? - Kiwnęłam głową – jak się czujesz?
- Ethan, przestań się mnie o to pytać ciągle – odparłam i poszłam nalać wody do szklani, po czym ją opróżniłam.
- Martwię się o ciebie.
- Niepotrzebnie. Czuję się świetnie – zapewniłam go i uśmiechnęłam się.
- Chcesz iść na spacer, czy wolisz zostać w domu?
- Zależy co będziemy robić w domu?
Wyszło na to, że zostaliśmy w domu i oglądaliśmy film na laptopie. Albo raczej próbowaliśmy oglądać, bo ciągle któreś z nas, całowało drugie. Jestem z Ethan'em taka szczęśliwa, że aż trudno mi uwierzyć, że mogłam go stracić.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – powiedziałam, kiedy film się skończył.
- Umarłabyś z tęsknoty – odparł ze śmiechem i pocałował w nadgarstek.
- Umarłabym dzień później – powiedziałam poważnie, a on tylko spojrzał na mnie.
Przez kilka minut wpatrywał się we mnie swoimi czekoladowymi oczami, po czym powiedział:
- Wygoniłbym cię z nieba, żebyś tylko żyła. Albo z piekła, zależy gdzie byśmy trafili – i mnie pocałował.
Położył się na plecach i przeciągnął do siebie. Kiedy zamknęłam oczy i poczułam jak całuje mnie w głowę, usłyszałam te dwa magiczne słowa – Kocham Cię – po czym mogłam zasnąć spokojnie.

Obudziłam się kwadrans po siódmej. Otwarcie było zaplanowane na dziewiąta, lecz Bill powiedział, że nie musimy dzisiaj pracować. Wszystko zależy od nas. Bill przyjechał wcześniej po Ethan'a, by pomógł wszystko zapiąć na ostatni guzik. Chciałam pokazać wszystkim ludziom, że nie można mnie zniszczyć. No i chciałam się też przypodobać Ethan'owi. Wzięłam prysznic i założyłam biały komplet bielizny, który kiedyś kupiła mi mama.
Pomalowałam oczy eyelinerem, usta czerwoną szminką, po czym ją zmazałam, ponieważ uznałam, że jeśli Ethan będzie mnie całował, to się cały ubrudzi. Rozpuściłam swoje rudo-złociste fale i ubrałam mój ostatni zakup. Łososiową sukienkę z asymetrycznym dołem. Do tego czarny, krótki sweterek i balerinki.

Do kawiarni pojechałam samochodem Ethan'a. Zaparkowałam z tyłu, ponieważ pełno ludzi przyszło na nowe otwarcie. Co tu ukrywać – kawiarnia cieszyła się dużą popularnością. Wraz z Ethan'em dostaliśmy wypłatę za pracę w galerii.
Wysiadłam i weszłam do środka. Nie byłam pewna czy jestem gotowa na spotkanie z ludźmi. Wieści rozniosły się dwa dni temu i dalej krążyły po całym Wildwood.
Zauważyłam mojego chłopaka stojącego z Bill'em obok kontuaru. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył, a potem wytrzeszczał oczy. Pierwszy raz widział mnie w sukience, nie byłam pewna czy mu się spodobam.
- Cześć – powiedział i pocałował mnie na powitanie – ładnie wyglądasz.
Okręciłam się wokół własnej osi i usłyszałam jego gwizd, po czym przywitałam z Bill'em.
- Podoba ci się? - Spytał wskazując ręką na wnętrze.
- Jest całkiem inna, lecz niesamowita – odparłam z uśmiechem na twarzy.
Fakt, kawiarnia wyglądała inaczej. Były prawie same kanapy koloru beżowego, drewniane stoliki. Pod ścianą stało pięć stolików z dwoma krzesłami. Ściany był koloru bladoróżowego i idealnie współgrały z całością. Gdzieniegdzie, na ścianach były rożne, lecz delikatne motywy. Kontuar stał prosto na wejściu i także prezentował się inaczej. Był cały z mahoniowego, ciemnego drewna. Wnętrze miało kilka starych sprzętów i kilka nowych. Mimo że stara kawiarnia była wygodna, ładna i można było się tu uczyć, jak i przyjść porozmawiać, to teraz to miejsce miało też klimat.
- Jest naprawdę genialnie – dodałam, by Bill nie pomyślał, że kłamię.
Uśmiechnął się i zostawił nas na chwilę samych.
- Lena i sukienka? Wow! - Powiedział Ethan przyciągając mnie do siebie.
- Podoba ci się?
- Jeszcze pytasz? Wglądasz bosko – odparł i pocałował mnie.
Po chwili usłyszeliśmy jak Bill wychodzi do ludzi i oficjalnie otwiera kawiarnię. Później był gwizdy, klaski i ludzi weszli do lokalu. Zajęli miejsca, niektórzy od razu podchodzili do kontuaru, więc z Ethan'em odsunęliśmy się, by Denny i jakichś dwóch nowych pracowników miało dostęp do kasy.
- Urywamy się stąd? - Szepnął mi do ucha Ethan i muszę przyznać, że propozycja była bardzo kusząca.
- Nie – spojrzał na mnie zdziwiony – zostańmy jeszcze trochę. Twój tata nas potrzebuje.
Uśmiechnął się i poszliśmy do Bill'a, który stał przed wejściem.
- Co jest? - Spytałam i stanęłam z jednej strony, a Ethan z drugiej.
- Nic. Jestem po prostu szczęśliwy – odparł i przytulił Ethan'a, po czym spojrzał na mnie.
Oboje wiedzieliśmy, że Ethan nie może dowiedzieć się prawdy. Bill miał rację, to by go zniszczyło. Wiadomo, że okłamywanie go z mojej strony czy z jego strony nie było lepszym rozwiązanie, ale nie chcieliśmy go ranić. Nie teraz, kiedy zaczęliśmy wszystko układać na nowo. Żadne rozwiązanie nie było dobre, ale to też nie było słuszne. Jednak nie miałam serca mu tego mówić. Wydawał się taki szczęśliwy i wolny. Bill wrócił do środka kawiarni i odbierał pochwały za dobrą robotę.
- Menu się zmieniło? - Spytałam.
- Nie. Kawa zawsze była tu dobra – odparł i znów mnie pocałował.
- Co ty mnie tak często ostatnio całujesz? - Zapytałam ze śmiechem.
- Ostatnie zdarzenia dały mi odczuć co znaczy nie być z tobą. Nie wytrzymywałem tego psychicznie ani fizycznie – odparł bardzo poważnie i kontynuował – potrzebuję cie Lena. I zawsze cię będę potrzebować.
Oparł swoje czoło o moje i powiedziałam:
- A ja zawsze będę.
- Kocham cię – powiedział i zaśmiał się.
Odpowiedziałam mu to samo i zanurzyliśmy się w gorącym pocałunku. Nie obchodziło nas to, że staliśmy na środku chodnika i ludzie z kawiarni nas obserwują. Po chwili usłyszeliśmy głos Jessie'go:
- Ohyda. Idźcie z miejsca publicznego – po czym przywitał się z nami i przedstawił Cassie.
- Cześć – powiedziałam.
Była ładną blondynką o długich nogach i smukłej sylwetce. Miała piegi i niebieskie oczy. Do tego bardzo ciepły głos.:
- Cześć. Miło mi cię wreszcie poznać. Twój brat mówił mi o tobie.
Uśmiechnęłam się. Przywitała się z Ethan'em i kiedy poszli po kawy, Jessie zapytał:
- Czyli ty i Ethan, co?
- Co ja i Ethan? - Odpowiedziałam pytaniem i zaśmialiśmy się.
- Pasujecie od siebie.
- Wiem – znów się zaśmialiśmy.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciła Cassie z Ethan'em. Jessie wraz z dziewczyną poszli na spacer, a my zostaliśmy przed kawiarnią.
Ludzie wchodzili i wychodzili, ruch się nie kończył. W pewnym momencie wpadł Sam i zamieniliśmy kilka słów. Podziękowałam mu za pomoc i wraz z kolegami wszedł do środka. Później spotkałam też Anne i zrobiłam to samo – podziękowałam jej. Ona odparła, że od tego ma się przyjaciół.
Naprawdę czułam, że tego dnia żyję. Mimo że mój tata nie żył, był zakłamanym dupkiem i widziałam śmierć Lexi (nie lepszej od niego). Mimo że noszę ciężkie brzemię, jak prawdę o ojcu Ethan'a. Tego dnia chciałam być po prostu szczęśliwa, z Ethan'em. Na zamartwianie się wszystkim innym, będę miała czas.
Nie zabrakło też Mandy z Aaron'em. Podeszli do nas i Aaron powiedział:
- Dalej jesteście razem? - Kiwnęliśmy głowami – moja propozycja też jest dalej aktualna.
Mandy zachichotała, ja zrobiłam krok do Aaron'a i powiedziałam:
- Czy nie dostałeś jasnej odpowiedzi?
- Mój ojciec dostał pracę w policji. Nie możesz mi nic zrobić, a takim gadaniem jak ostatnio, możesz jedynie oberwać. Przemyśl to co powiedziałem.
- Twój ojciec w policji? - Zaśmiałam się i wiedziałam, że to zły ruch.
- On przynajmniej żyje i zamyka w więzieniu, a nie jest zamykany – spoliczkowałam go.
Znów zrobiłam krok w jego stronę i tym razem Aaron cofnął się, też o krok. Najwidoczniej wziął trochę do serca moją odwagę.
- Nie masz prawa wspominać o moim ojcu. Zapamiętaj, odziedziczyłam po nim kilka przydatnych cech, więc nie podskakuj – syknęłam, a on znów zrobił krok do tyłu i przewróciłby się, gdybym nie złapała go za koszulkę.
Poprawił ją i odszedł. Mandy jeszcze została i dodała coś od siebie:
- Myślisz, że się ciebie boi? - Zaśmiała się – nie zastraszysz nas.
- Już to zrobiłam – odparłam i zamurowało ją.
Potraktowała nas swoim znudzonym westchnieniem i poszła do kawiarni, gdzie czekała już na nią Elizabeth.
Odwróciłam się w stronę Ethan'a i zobaczyłam jego zdumioną minę.
- Wow! Zmieniłaś się, wiesz? - Kiwnęłam głową, a on dodał – na lepsze.
- Chodźmy stąd – zaśmiałam się i powiedziałam.
- Ej, a o co mu chodziło z tą propozycją? - Spytał, gdy wsiadaliśmy do samochodu
- Nie chcesz wiedzieć – spojrzał na mnie spode łba, więc powiedziałam – powiedział, że jeśli się z nim nie prześpię, to zniszczę ci życie.
- Groził ci. Zgłoś to.
- Taa... Tylko ja też mu groziłam. Powiedziałam, że jeśli cię tknie, lub chociażby spojrzy, to go zabiję – uśmiechnęłam się jak niewiniątko, a chłopak wrzeszczał n a mnie oczy i zaczął się śmiać.
- Jesteś naprawdę niesamowita.
- Po prostu cię kocham – pocałowałam go.
- Jedziemy na przytań? Mam śmieciowe jedzenie i kawę! - Powiedział śpiewnie.
Kiwnęłam głową, znów go pocałowałam i pojechaliśmy.

Kolejna notka, gdzie wytłumaczę co dalej w niedzielę wieczorem!

8 komentarzy:

  1. Jaka szkoda, że to już koniec..
    Każdą część czytało się tak super, już dawno nic mnie tak nie wkręciło jak czytanie tego <3 Powodzenia na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie tu jeszcze moja twórczość, spokojnie :) Dziękuję :)

      Usuń
  2. Przeczytałam:) Jestem pod wrażeniem. Było sporo błędów jak i opowiadanie miejscami było nierealistyczne ale tego po prostu potrzebowałam- odskoczni od tego szarego, pozbawionego akcji i niezwykłości życia. Chciałabym Ci podziękować... Lektura tego opowiadania była dla mnie swego rodzaju testem i próba zmian. Na wzór Leny zaczęłam walczyć o wszystko co kocham i o to co JA uważam za słuszne. I chciałam Ci jeszcze powiedzieć że podziwiam Cię... podziwiam za to że pomimo wszystkich trudności dobrnęłaś do końca. Mam nadzieję że Twoja następna historia będzie równie inna od reszty jak ta. Pozdrawiam :) Stała czytelniczka:D Paooola :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję :) Naprawdę miło się czyta takie słowa :) Cieszę się, że do kogoś to datarło, choć nie myślałam o tym :)

      Usuń
  3. Tak więc, czytam od samego początku. Moim zdaniem powinnaś zdecydować się na wydanie tego opowiadania w formie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super,super,super,super :) chodź i tak upieram się przy tym,że powinno być więcej opisów uczuć i akcji to naprawdę mi się podoba twoje opowiadanie bo jest takie...inne. Całkowicie inne od wszystkiego co czytałam. Jestem ciekawa kolejncyh twoich opowiadań.Trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń