środa, 27 lutego 2013

Cześć 7

Wieczór mijał spokojnie. Na początku nie dawałam sobie rady, rozlewałam alkohol, ale zaczęło mi iść lepiej. Orientowałam się szybciej co gdzie leży, pewniej nalewałam. Niektóry zamienili ze mną słówko. Było dużo mężczyzn w średnim wieku, po dwudziestce, i dużo nastolatków, którzy pewnie sfałszowali dowody by się tu dostać. Jedna dziewczyna, chyba w moim wieku spytała :
-Nie jesteś za młoda , żeby tu pracować ?
-A ty nie jesteś za młoda, że tutaj być ? -uniosłam brew
-Tequile . -powiedziała szorstko
Podała mi pieniądze, a ja nalałam jej tequile.
Niektórzy faceci wciskami mi w cycki napiwki gdy się pochylałam nad barem. Inni próbowali czegoś więcej, więc dostawali po rękach i odchodzili naburmuszeni. Długo źli nie byli. Pocieszali się napalonymi 17-latkami, albo pijanymi.
Po północy nie miałam już sił. Nogi mnie bolały. Poprosiłam o chwilę przerwy by pójść na zaplecze usiąść i wypić energy drinka. Dużo nie pomogła. Dalej byłam trochę śpiąca. Do rana jednak jakoś wytrzymałam. O piątej zamknęli klub, do szóstej siedzieliśmy i sprzątaliśmy bar. Wycieraliśmy ladę, uzupełnialiśmy półki. Później pozwolona nam pójść do domów.
Poszłam na autobus i przed siódmą byłam na klatce. Spotkałam Aarona siedzącego na schodach i palącego papierosa.
-Cześć-zaczął- Gdzie na baletach byłaś, że taka zmęczona ?-spytał z uśmieszkiem na ustach
-Cześć. Byłam w pracy. Do jutra pracuję jako barmanka w klubie przy Seven Street. -kiwnął głową i wziął kolejnego bucha-Nie wiedziałam, że palisz.-usiadłam obok niego
-Czasami. Czasami po prostu muszę wyluzować. Zwłaszcza jak się pokłócę z tatą, a przed chwilą właśnie tak było.
-Przykro mi. -powiedziałam nagle,lecz on tylko wzruszył ramionami .
Rzucił na ziemię niedopałek i zdeptał. Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu, po czym spytał :
-Jak sobie radzisz ? Z tą sprawą z twoim ojcem ?
-Nie wiem. Znaczy nie mam żadnych wieści o tacie i nie wiem czy chcę jakieś mieć.
-Przykro mi.-uśmiechnął się-Myślałem, że to ja mam źle z ojcem. Odkąd pamiętam zazdrościłem Ci i Jessie'mu dobrych układów z rodzicami.
-Dobre to one nie były nigdy.-spojrzał na mnie z ukosa, a ja jak zaczarowana jego oczami zaczęłam mu się żalić-Znaczy z tatą zawsze się dogadywaliśmy, z matką było gorzej. Rzadko się nami interesowała, a jak tata poszedł do więzienia to ona...sam wiesz.-kiwnął głową-Cały czas wierzyłam tacie , że to nie on wtedy zabił tamtego człowieka. Wierzyłam , że jest niewinny i jak wyjdzie zaczniemy nowe życie. Z dala od tego wszystkiego. A teraz nie wiem co mam robić. Nagle wszystko się zawaliło.-gdy skończyłam wciąż się we mnie wpatrywał- Przepraszam, że Ci się tak wyżalam.
Uśmiechnął się i otoczył mnie ramieniem. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale mogłabym oddać wszystko by siedzieć tak z nim do końca świata. Nie obchodziła mnie zimna posadzka, liczyliśmy się tylko my. Słyszałam jego spokojny oddech, czułam jego siłę kiedy mnie przytulał.
-Dzięki.-spojrzał na mnie zdziwiony-Chyba właśnie tego potrzebowałam. Usiąść, wygadać się i żeby ktoś mnie przytulił. To pomaga bardziej od tego `wszystko będzie dobrze`.
Uśmiechnął się . Był to słodki uśmiech. Zaczął się do mnie przysuwać, jego usta były kilka centymetrów od moich, gdy nagle jakiś głos powiedział :
-Ekhm. Lena ? Do domu. Ale już.-mama
Spuściłam głowę. Poczułam się strasznie zażenowana.
-Przepraszam.-powiedziałam cicho do Aarona i wstałam.
Zostawiłam go tam samego i poszłam za mamą do domu. Gdy zamknęła drzwi zaczęła na mnie krzyczeć:
-Gdzieś ty była całą noc ?! Martwiłam się o Ciebie !
-Jasne.-odparowałam
-Byłaś z tym chłopakiem ? -krzyknęła gdy nie odpowiedziałam- Pytam się ?!
-Nie -krzyknęłam, lecz znów mówiłam spokojnie – Byłam w pracy. Miałam nocną zmianę . -spojrzała na mnie z ukosa-A nawet gdyby to co ?
-Co proszę ! Masz dopiero 16 lat ! -krzyczała dalej mama
-Dzięki. Czyli zapomniałaś , że mam dziś urodziny !- krzyknęłam jej w twarz-Wiesz co ? Ty możesz sobie balować do rana, sypiać z kim chcesz, a ja nie ? Przecież nigdy nie interesowało cię moje życie ! Zresztą za rok mnie tu nie będzie, wyprowadzę się . Wtedy będziesz mogła KAŻDEGO klienta tu przyprowadzać.
Nie wiem kiedy wymierzyła mi policzek. Uderzyła mocno. Podeszła i powiedziała cicho :
-Tak samo jak ty czekam z niecierpliwością kiedy skończysz osiemnaście lat. I wiesz co ? Nie mogę się doczekać kiedy się wyniesiesz.
Wyszła ,trzaskając drzwiami.
Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam zła. Łza poleciała mi po policzku, który właśnie zaczynał piec. Szybko ją wytarłam. Nie pozwoliłam kolejnym lecieć. Chwilę później zasnęłam.
Obudziłam się o 10:50. Wzięłam ekspresowy prysznic i zjadłam śniadanie. Nie wiedziałam, że jestem taka głodna. Miałam dziesięć minut żeby dostać się do pracy.
Ubrałam się, przeczesałam włosy i wyszłam. Przed blokiem stał Aaron.
-Słyszałem twoją kłótnię z mamą.-stanęłam jak wryta
-Przepraszam, śpieszę się. Jestem spóźniona do pracy.-unikałam jego wzroku
-Właśnie odjechał ci autobus. Następny masz za...-spojrzał na zegarek-dziesięć minut.
-Cholera.
-Chodź.-spojrzałam na niego zdziwiona-Podrzucę Cię.
Jego auto stało przed blokiem. (Tak , taka dziura nie ma własnego parkingu.) Stanęliśmy przed cadillakiem escalade. Po raz kolejny stanęłam jak wryta przed samochodem. Drugim z trzech na liście moich wymarzonych samochodów.
-Co ? -spytał zdziwiony Aaron.
-Nic. Po prostu to drugi z trzech moich wymarzonych aut i nim będę jechać.
-Jakie jest pierwsze ? -spytał gdy wsiadaliśmy.
On także zachował się jak dżentelmen i otworzył mi drzwi.
-Range rover.-ruszyliśmy-Jechałam nim z Ethan'em.
-Aham. A trzeci ?
-Tajemnica. -powiedziałam i uśmiechnęłam się tajemniczo.
-A ten Ethan to twój .. ? -spojrzał na mnie wyczekując odpowiedzi
-Przyjaciel. Jak byliśmy młodsi to on, ja i Jess się przyjaźniliśmy, a Bill, jego tata , to dobry przyjaciel rodziny.-nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową
Gdy dojechaliśmy na miejsce powiedział :
-Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin , Leno.- serce mi zabiło mocniej
-Dziękuję. Pewnie słyszałeś jak krzyczałam to mamie ? -spytałam cicho i opuściłam głowę
-Słuchaj, ja...-przerwałam mu
-Nieważne. Serio. Dzięki za życzenia i podwózkę. Muszę iść. Cześć.
Rzuciłam i poszłam.
W kawiarni nie było Billa. Poszłam od razu na zaplecze się przebrać i wyszłam przed kontuar.
-Cześć.-rzuciłam do Ethan'a- przepraszam, zaspałam.
-Nic nie szkodzi. Mały ruch więc ci wybaczam-puścił oczko-Jak praca barmanki ?
-Męcząca ,ale napiwki niezłe. Z samych napiwków zarobiłam wczoraj około 300 dolarów.-zagwizdał .
-Nieźle.-podniósł rękę, a ja przybiłam mu piątkę-A i wszystkiego najlepszego .
-Pamiętałeś ? -zdziwiłam się
-Oczywiście. Jakbym mógł zapomnieć o urodzinach siostry mojego najlepszego kumpla, któremu pomagałem wybierać perfumy, na jej prezent urodzinowy .-zrobił niewinną minę
-Ty ! -wytknęłam go palcem-wiedziałam, że Jess nie ma takiego dobrego gustu-obydwoje zaczęliśmy się śmiać-Ale dziękuję za pomoc mu. Zawsze o nich marzyłam.
-Też uważam , że mają niesamowity zapach.-powiedział bardzo poważnie, po czym znów wybuchnęliśmy śmiechem-Niestety ja nie ma prezentu.
-Przestań. Sama pamięć się liczy.-uśmiechnęłam się i go przytuliłam-dziękuję.
Zabraliśmy się do pracy.
Atmosfera była dziś naprawdę przyjemna. Nie było zbytniego tłumu. Ciągle się śmialiśmy. W trakcie zadzwonił Jessie , żeby złożyć mi życzenia.
Mandy dawno się nie pojawiała, ale Bóg sprawił mi uroczy prezent urodzinowy i pokazała się. Była z samym Paul'em. Wydawało się to najmniej dziwne,bo nigdzie nie rusza się bez swoich przyjaciółek. Podeszłam po zamówienie :
-Co podać ? -spytałam radosnym głosem. Nie pozwolę żeby Mandy zepsuła mi ten dzień.
-Jedno cappuccino i macchiato. Tylko szybko jakby można było.-powiedział Paul
-Postaram się. Coś jeszcze ? -pokręcili przecząco głową, więc odeszłam.
Zabrałam się za robienie kaw. Zajęło mi to pięć minut. Bill zakupił drugi ekspres do kaw, więc teraz wszystko idzie szybciej i sprawniej. Zrobiłam kawy i zaniosłam wraz z rachunkiem. Ceny nie były tu duże, dlatego ruch był duży i był też większy popyt na kawę.
-Proszę bardzo. Oto wasze kawy i rachunek. -powiedziałam ściągając kawy z tacki i kładąc na stoliku.
-Dzięki. Masz .-powiedziała Mandy i wyjęła z torebki pięć dolarów.
Odeszłam . Albo mieli zły dzień, albo nie mają się przed kim popisywać, bo znów mnie nie upokorzyli. Albo dali sobie spokój.
Reszta dnia minęła spokojnie. Wieczorem pojechałam autobusem do klubu. Znów miałam na sobie te same buty i spódniczkę co wczoraj , tylko inną bluzkę. Białą na ramiączkach z nadrukiem żółtej, uśmiechniętej buźki palącej jointa.
Wszystko szło dobrze dzisiaj. Nie było sprzeczek, nieporozumień czy innych tego typu akcji. Miałam więcej siły niż wczoraj. W tłumie zobaczyłam Aarona, Mandy i resztę ich paczki i gdy szli w moją stronę uśmiech z twarzy mi powoli schodził.
-Polej nam czystą ! -krzyknęła Mandy.
Wyjęłam kieliszki i zaczęłam polewać.
-Płaci się ślicznotko-powiedział zza moich pleców Mike.
Mandy zalotnie się uśmiechnęła i kazała jakiemuś chłopakowi z paczki zapłacić. Mike stał ze mną. Polewał im , a ja stałam i wycierałam kufle od piwa. Przyszedł Steve.
-Ej Laura !-powiedział do mnie
-Lena-poprawiłam go
-Lena. Dobra mniejsza. Masz tu są dwie stówki. Twoja zapłata za te dwie nocki. Dochodzi trzecia, więc możesz już iść. Mam tu kolejną kandydatkę. - i poszedł
-Dzięki.
Wzięłam pieniądze i poszłam po torbę. Dziś nie miałam spodni na przebranie jak wczoraj, więc do domu musiałam wrąca w tej spódniczce. Zarzuciłam kurtkę i wyszłam. Gdy wychodziłam przy barze stała Amber i czekała na mnie.
-Już się zbierasz ? -spytała robiąc wydęte usta
-Tak. Chciałam się pożegnać.
-Siadaj z drugiej strony baru. Trzeba opić twoją dobrą robotę . Na koszt firmy. - puściła mi oczko
Usiadłam po przeciwnej stornie baru i znów poczułam się mała. Jeszcze mniejsza niż po wewnętrznej stronie . I do tego trochę niebezpiecznie. Jakiś palant klepnął mnie w tyłek więc szybko posadziłam go na wysokim, czerwonym taborecie. Amber wyjęła trzy kieliszki, nalała czystej i zawoła Mike. Wypiliśmy, pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym z obydwoma się przytuliłam i udałam się w stronę wyjścia.
Chciałam jeszcze zobaczyć jak wyglądają od środka te boksy zapewniające prywatność, więc szybko do jednego weszłam. Miały ciemno-fioletowe ściany, z jakimiś wzorami i czerwone kanapy. Do tego niewielki stolik. Gdy się odwracałam żeby wyjść, wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-Cześć ślicznotko. Zabawimy się ? -uśmiechnął się, ale nie był to przyjemny uśmiech
-Nie dzięki. Zresztą wychodzę. -chciałam go ominąć, lecz złapał za ramię i rzucił na kanapę.
Od razu domyśliłam się o co mu chodzi, więc zaczęłam krzyczeć. Było głośno, więc pewnie nikt mnie nie słyszał.
Nie miałam siły się bronić, ale musiałam. Nie mogłam dopuścić do tego by ten chłopak się ze mną zabawił.
Usiadł na mnie okrakiem. Zaczęłam kopać nogami i machać rękoma. Próbowałam się wyrwać, lecz to tylko pogorszyło moją sytuację bo uderzył mnie w twarz. Nie tak jak mama. Z pięści. Bolało. Czułam jak z wargi leci mi krew. Wiedziałam, że jest rozwalona. Pulsowało w miejscu gdzie dostałam. Głowa mi opadła na oparcie. Łzy poleciały po policzkach. Nie miałam siły. Facet próbował zdjąć mi spódniczkę. Nachylił się nade mną, by zacząć mnie całować, kiedy nagle....



_____________________________
Jeżeli macie jakieś uwagi, komentarze, krytykę czy cokolwiek to pisać.   :)
+ na początku jest ankieta. z anonima też można 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Cześć 6

Po lekcjach Aaron podwiózł mnie do pracy. Gdy siedzieliśmy w samochodzie zaczęłam :
-Dziękuję za dzisiaj-spojrzał się na mnie-Znaczy nie wiem czemu to zrobiłeś, ale to było miłe, że ktoś stanął w mojej obronie.
Już chciałam wychodzić , kiedy chwycił mnie za rękę, odwrócił ku sobie i powiedział cicho, ale pewnie.
-Mówiłem, że zaczynam mieć dość Mandy. -patrzyliśmy sobie chwilę w oczy , byliśmy tak blisko, słyszałam swój nierównomierny oddech -Masz ładne oczy. -uśmiechnęłam się
-Zielone.-idiotka idiotka idiotka, przecież wie , że zielone !
-Bardziej szmaragdowe, ale naprawdę ładne.
-Dzię...dziękuje.
Puścił mnie, a ja wysiadłam z samochodu. Gdy zamykałam drzwi spojrzałam w jego stronę. Uśmiechał się. Tak seksownie się uśmiechał.
Szybkim krokiem weszłam do kawiarni i poczułam zapach kawy.
-Cześć-rzuciłam do Ethan'a -Zrobisz mi mokkę ?
-Jasne. Ej-zapytał gdy wchodziłam na zaplecze-Ten cały Aaron to twój chłopak ?
-Nie, a czemu ?
-Nic tak pytam. Plotki się szybko rozchodzą.-spojrzałam na niego zdziwiona-Mandy przyszła dzisiaj z koleżankami wkurzona na niego, że stanął w twojej obronie,więc tak sobie pomyślałem...-uśmiechnął się, lecz to był bardziej smutny uśmiech
-Nie-rzuciłam szybko-Jeszcze nie. Idę się przebrać, zaraz wracam.
Kiwnął głową i zabrał się za robienie mi kawy.
Gdy wróciłam wypiłam kawę i zabrałam się do pracy. Dziś był mały ruch więc siedziałam przy kontuarze i czytałam gazetę, a Ethan wycierał stoliki. Po jakiejś godzinie przyszedł Bill.
-Cześć dzieciaki- rzucił wchodząc-I jak Lena, dzwoniłaś do tego gościa z klubu ?
-O kurde ! Zapomniałam. Przepraszam, zaraz zadzwonię, jeśli mogę..-kiwnął głową, a ja poszłam na zewnątrz i zadzwoniłam.
Numer miałam już zapisany w telefonie, bo miałam zadzwonić weekend, ale zapomniałam. Odebrał po trzech sygnałach. Męski głos, koło trzydziestki.
-Tutaj Steve. W czym mogę pomóc ?
-Dzień dobry. Tutaj Lena. Lena Adams. Dzwonię by się dowiedzieć czy praca w pańskim klubie na piątek i sobotę jest dalej aktualna. Barmanka. Bill ...-gość przerwał mi i powiedział radosnym głosem
-Ah tak ! Bill. Co u tego starego drania ?
-Hmm..Dobrze. Więc jak z tą pracą ?
-Ah tak. Masz skończone 17 lat ?
-W sobotę mam urodziny.
-Okey. A jakieś doświadczenie ? W robieniu drinków ? Czegokolwiek ?
-W zeszłym roku ukończyłam kurs barmański. Mam nadzieję, że to starczy. Pamiętam dużo, a poza tym szybko się uczę.
-Dobra. Bill mówił, że u niego pracujesz . O której kończysz w weekendy ?
-O 20:00.
-Dasz radę być przed 21:00 ?
-Postaram się .
-Dobra. Wiec jak będziesz to obgadamy resztę. Załóż coś krótkiego, obcisłego i mhh..seksownego. Do zobaczenia.
-Do wiedzenia-powiedziałam w pustą słuchawkę.
Coś seksownego ? To zabrzmiało dziwnie. No ale, potrzebuję kasy.
Wróciłam do kawiarni . Bill i Ethan rozmawiali przy kontuarze, a gdy mnie zobaczyli ucichli.
-Coś się stało ? -spytałam wchodząc za kontuar
-Nie nie. I jak ci poszło ? -spytał Bill
-Dobrze. Mam być przed 21:00 w klubie.
-Wiesz gdzie to jest ? -spytał Ethan, a ja pokręciłam głową-Podrzucę Cię. I tak muszę jechać po coś do kumpla, a mieszka niedaleko.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech i znów ukazały się jego dołeczki w policzkach.


W piątek po pracy Ethan zaproponował, że podrzuci mnie pod klub przy Seven Street. Gość imieniem Steve kazał założyć mi coś seksownego,obcisłego i krótkiego. Założyłam krótką , przylegająca ,skórzaną spódniczkę (moją jedyną), szarą bokserkę z dekoltem i czarne baleriny . Włosy upięłam w wysoki kucyk i zrobiłam makijaż. Może kreski to nie jest kompletny makijaż, ale jak na mnie to i tak dużo. Nie maluję się często, tylko na specjalne okazje. Tusz do rzęs mi wystarcza.
Ethan zatrzymał samochód na roku Seven Street i Beakers.
-Klub jest tam.-wskazał ręką lokal do którego kolejka była ogromna.-Dasz sobie radę ?
-Jasne . Dzięki .
-Nie ma sprawy. O której kończysz ?
-Nie mam pojęcia. Rano.
-Przyjechać po ciebie ?
-Nie trzeba, wrócę autobusem.
Wysiadłam, pomachałam Ethan'owi i poszłam.
Wyciągnęłam z torby telefon i wybrałam numer Stev'a. Odebrał po pięciu sygnałach:
-Czego ?
-Emm. Tu Lena. Jestem przed klubem.
-Czekaj.
Rzucił i się rozłączył. Po około pięciu minutach wyszedł jakiś mężczyzna, wyglądający na około 27 lat i młoda kobieta z nim. Miał na sobie garnitur, a kobieta ubrana była w białą bluzkę , ultrakrótką spódniczkę i wysokie obcasy. Trzymała w rękach jakiś notes formatu A4.
-Lena ? -spytał (najwidoczniej) Steve-Witaj. To jest Juliette . Moja asystentka. Obróć się, niech cię zobaczę-zrobiłam posłusznie co kazał-hmm..Mogłaś się bardziej postarać, no ale może być. Chodź, pokażę ci co i jak.
Poszłam za nim i jego asystentką.
Weszliśmy do klubu. Był duży. Na środku był parkiet, po lewo od wejścia toalety, a na prawa rozciągał się długi bar. Naprzeciw baru były boksy. Takie inne niż dotychczas widywałam. Każdy boks był oddzielnie zamykany. Miał zapewniać prywatność do spraw, o których nie mam zamiaru myśleć. Niedaleko nich były najzwyczajniejsze boksy klubowe.
-To jest Amber. Będziecie razem pracować. Gdzieś tam kręci się jeszcze Mike. Oni ci powiedzą co i jak.-powiedział Steve, po czym wyjął z kieszeni sto dolarów.-To na wstęp. Dostaniesz więcej za dwa dni. Każdy napiwek jaki dostaniesz jest twój. A resztę powie ci Amber. Amber ! -krzyknął po dziewczynę i poszedł
-Cześć. Ty musisz być Lena ? -odwróciłam się i kiwnęłam głową-Jestem Amber.-podała mi rękę , a ja ją uścisnęłam.
Dziewczyna była wysoka, miała idealną figurę , długie blond loki i wielkie niebieski oczy, podkreślone czarnym eyelinerem. Duże usta pociągnięte miała błyszczykiem. Miała na sobie chyba krótką sukienkę. Była ładna.
-Jesteś nowa ? -znów kiwnięcie-Do jutra ? -znów kiwnięcie-Dziewczyno mówisz coś ? -zaśmiała się. Miała dźwięczny śmiech, taki przyjemny.
-Przepraszam, po prostu jestem trochę..
-Zestresowana ? Też to miałam. Dobra chodź pokażę ci co i jak. Za dwadzieścia minut zaczynamy.
Weszłam za bar i poczułam się...mała. W otoczeniu całego tego klubu, DJ-a, który się przygotowywał do występu i ludzi, którzy powoli wchodzili. Amber pokazał mi gdzie leży jaki alkohol okazało się, że podają tu wyłącznie drinki Aperitif, Koktajle, Egg-noggs, Flipy , Grog , czysty alkohol , piwa i wody niegazowane.
-A co z dokumentami tożsamości ? -spytałam zostawiając torbę na zapleczu
-Nic. To nie obowiązuje tutaj. Jeżeli ktoś chce alkohol to musisz mu dać. Dokument tożsamości sprawdza się przy wejściu, więc nie ma sensu pokazywać go drugi raz przy barze, rozumiesz ? - pokiwałam głowa-Nawet jeśli większość ma podrobione dokument to nic. Oni pokazali na wejściu to oni są za to odpowiedzialni. Chcą się napić – podajesz im alkohol.
-Okey.
-Tylko pamiętaj, zawsze najpierw bierz kasę, później daj alkohol. Jasne ?
-Tak.
-Gdyby nie chcieli od razu płacić to wołasz mnie.-o drzwi opierał się wysoki, umięśniony chłopak.
Miał około 21 lat , blond włosy postawione na żela i tatuaż na ramieniu-Jestem Mike. Miło mi..
-Lena.-dokończyłam i uścisnęłam jego rękę
-Rozumiesz wszystko ? -spytali równocześnie
-Tak. Nie pytać o dowody, najpierw brać kasę, później podawać alkohol. Każdy mój napiwek jest dla mnie .-wyliczyłam na palcach
-I nie rozmawiaj za dużo z ludźmi. Zwłaszcza z facetami. Chwilę możesz, ale jak się później napalą, to może być źle.-wytrzeszczyłam na Amber oczy, lecz się nie odezwałam-No to chodź. Zaczynamy. I nie martw się, dasz radę.-uśmiechnęła się zachęcająco i wyszła.
Siedziałam tam jeszcze chwilę po czym też wyszłam. 



________________
Jeżeli macie jakieś uwagi, komentarze, krytykę czy cokolwiek to pisać. Ja wtedy wiem nad czym popracować. Pisać śmiało (nawet z anonima). Chcę wiedzieć co piszę źle i wszystko przyjmę na klatę i postaram się poprawić.  Nie będę nikogo oceniać, po postu chciałabym wiedzieć :)

sobota, 23 lutego 2013

Część 5

Na niedzielę wzięłam sobie wolne. W poniedziałek i wtorek także nie poszłam do szkoły. Chciałam ten czas spędzić z Jessie'm. Cieszyłam się bardzo , że przyjechał. Trzy dni rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nie martwiliśmy niczym. W poniedziałek i wtorek gdy ja byłam w pracy on i Ethan wychodzili na miasto.
Mama rzadko bywała w domu, z czego się bardzo cieszyłam, bo nie było niepotrzebnych kłótni i tym samym mogłam więcej czasu spędzić z Jessie'm.
-Wiesz co ? -powiedział we wtorek kiedy się pakował- Nie myślałem, że dasz sobie radę.-spojrzałam na niego spode łba -Znaczy zawsze w ciebie wierzyłem, ale po tym wszystkim myślałem, że znowu wrócisz do wiesz...-kiwnęłam głową na znak , że rozumiem i nie chcę drążyć tematu.
Kiedy tata trafił do więzienia ja , mama i Jessie jakoś dawaliśmy sobie radę, ale gdy wyjechał do Nowego Jorku, a mama..cóż...zaczęłam się ciąć. Wiedział o tym tylko Jessie i chciał mnie umówić na spotkania z psychologiem , to tak go powyzywałam, że poradziłam sobie z tym sama. No może nie do końca z tym zerwałam, bo to jest nałóg z którego szybko i łatwo się nie wychodzi ,ale jest lepiej.
-Hej – wyrwał mnie z zamyślenia
-Będę tęsknić za tobą-mocno się do niego przytuliłam
-Chcesz , żebym został ? -cały Jessie , zawsze najpierw dbał o innych
-Jess,oczywiście, że bym chciała, ale nie mogłabym sobie wybaczyć, że przeze mnie gnijesz tu – zatoczyłam koło ręką
-Dasz sobie radę. A gdy skończysz szkołę przeprowadzisz się do mnie. -wytrzeszczyłam na niego oczy -No chyba, że znajdziesz sobie chłopaka, który będzie cię utrzymywał .
Wybuchnęłam śmiechem. Takim szczerym. Dawno się tak nie śmiałam. Po chwili Jessie też zaczął się śmiać. Przytulił mnie mocniej, dal buziaka w czoło i powiedział – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Które oczywiście masz w sobotę, ale skoro jutro wylatuję to proszę.-uśmiechnął się i wręczył mi małe pudełeczko, ładnie zapakowane.
W pudełeczku były moje wymarzone perfumy . Zawsze chciałam je mieć i on o tym wiedział. Duże , czarne Chanel Coco Noir . Otworzyłam wieczko i psiknęłam sobie dwa razy w szyję perfumami. Miały mocny, ale zarazem delikatny zapach. Trochę grejpfrutowy.
-Dziękuję.-przytuliłam go
-Cieszę się, że się podoba .
-Żartujesz ? Zawsze chciałam je mieć. - uśmiechnął się od ucha do ucha
-Wiem. Idę się wykąpać. Rano wstaję, a ty idziesz do szkoły. -zaczął iść do łazienki
-Taa jasne.
-Lena nie żartuje. Musisz chodzić do szkoły.-zatrzymał się
-Wiem, ale.- odwróciłam się do niego-Nie wiem czy sobie poradzę z tymi wszystkimi świdrującymi mnie oczami.-zmarszczył brwi- W gazetach już jest o ucieczce. Jak myślisz jak będą mnie traktować. Tak samo jak po mamie..-wzięłam głęboki wdech by się nie rozpłakać-Albo gorzej.
-Dasz radę. Wierzę w ciebie. Pokażesz im wszystkim, że jesteś silna i nie można cię zniszczyć-dał mi jeszcze buziaka w czoło i poszedł wziąć prysznic.
Łatwo było mu mówić. No ale musiałam wziąć się w garść, nie mogłam go zawieźć.

Ranek był ciepły. Wstałam przed siódmą. Pierwsza lekcje była odwołana, więc mogłam sobie trochę dłużej pospać. Jessie wyjechał na lotnisko bardzo wcześnie. Pamiętam nawet jak wszedł do mojego pokoju i ucałował mnie w czoło. Mimo klasycznych relacji siostra-brat , zawsze mogłam na niego liczyć.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam czarne spodnie i czerwoną koszulę w kratę. Lubiłam ją. To był jeden z moich lepszych zakupów. Była miła w dotyku i dobrze leżała. Założyłam jedyne nierozwalające się (do końca) czarne, skórzane, ciężkie buty. Tak, je to uwielbiam mimo wszystko. Zawsze gotowe do skopania komuś tyłka. Nie żebym należała do osób lubiących się bić, ale zawsze warto być ubezpieczonym.Psiknęłam dwa razy perfumami powietrze i przeszłam przez nie. Zapach miały mocny, no ale jak dla mnie do szkoły -za mocny. Zrobiłam luźnego koka, zjadłam grzanki, wypiłam kawę, chwyciłam torbę i wyszłam z mieszkania.
-Cześć Lena.-powiedział jakiś głos za mną, gdy przekręcałam klucz.
Wiedziałam, że to Aaron. Odwróciłam się powoli i podziałałam patrząc mu prosto w niebieskie oczy.
-Cześć.
-Słyszałem o twoim tacie i bardzo mi przykro, że musisz przez to przechodzić. Pewnie jest ci ciężko.
-Tak. Dzięki-nie spodziewałam się tego.
Każdy kto tylko zjeżdża przy mnie na temat taty zaczyna mnie obrażać, a tu Aaron mi współczuje.
-Idziesz do szkoły -kiwnęłam głowa-Mogę iść z tobą, czy wolisz iść w samotności?
-Nie, jasne że możesz. No chyba, że nie chcesz , żeby Mandy Cię wyśmiała.
-Mandy przestała mnie już interesować.-serce zabiło mi mocniej.
Aaron czekał przy schodach. Zeszliśmy w ciszy i pojechaliśmy do szkoły autobusem. W drodze zamieniliśmy tylko kilka słów. 
Gdy byliśmy przed budynkiem zatrzymałam się, a on zapytał:
-Coś się stało ?
-Ja..-znów się zająkując-Nie wiem czy dam radę. -czekał.
W końcu się odważyłam i podeszłam do drzwi. Aaron otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy na korytarz i wszystkie oczy skierowały się ku mnie. Czułam się dziwnie. I czułam się osaczona. Poszłam prosto do swojej szafki, słysząc za sobą kroki Aarona. Otworzyłam szafkę i schowałam w niej na chwilę głowę by wziąć głęboki oddech.
-Hej-powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu-Będzie dobrze.
-Nie nie będzie.-wyjęłam głowę z szafki (wyglądałam pewnie jak kretynka). Wzięłam książki , zamknęłam szafkę i już chciałam odejść, gdy podeszła Mandy. Super.
-Aaron, od kiedy zadajesz się z córką kryminalisty i dziwki.-spytała Mandy, a ludzie zrobili okrąg by pooglądać co się dzieje.-Wiesz Lena, przykro mi, że twoja zła sława się rozprzestrzeniała się jeszcze bardziej .
Wszyscy zaczęli się śmiać. Czekała na mój ruch. Zacisnęłam zęby żeby nie płakać, po czym stanęłam koło Aarona i powiedziałam pewnym głosem:
-Pieprz się Mandy.
Zrobiło się cicho. Bardzo cicho. Mandy zrobiła krok naprzód i powiedziała:
-Spoko. Pójdę do twojej mamy po lekcję. Ona wie jak to robić najlepiej-wszyscy ryknęli śmiechem. Spojrzałam na Aarona. On patrzył się na Paula- `bliskiego przyjaciela` Mandy- miał zaciśnięte pięści.
-Spytaj swojego taty. Widziałam go ostatnio z moją mamą.-to było bardzo złe posunięcie.
Nie było to kłamstwo. No nie do końca. Ostatni klient mamy to tata Mandy. Był u nas, choć nie wiem co robili, ale raczej nie to co zawsze mama... Nie chciałam tylko obrażać mamy, ale w końcu co jej zostało do stracenia. Sama zasłużyła sobie na taką opinię.
Paul wyszedł przed Mandy, stanął twarzą w twarz z Aaronem i powiedział
-Naucz swoją suczkę trzymać język za zębami.
Aaron nic nie odpowiedział bo przywalił Paul'owi. Był to mocny cios, aż chłopak zatoczył się do tyłu. Spojrzał na Aarona wielkimi oczami i powiedział:
-Nigdy więcej jej tak nie nazywaj. Nie zniżaj się do poziomu Mandy.
Wziął mnie za rękę i pociągnął do klasy. Ludzie się na nas patrzyli zaszokowani. Mandy klęczała koła Paul'a i coś do niego krzyczała po czym odeszła zła. Już wiedziałam, że na pewno nie będzie dobrze.


Czekam na komentarze :)

środa, 20 lutego 2013

część 4

Wstałam przed 10:00. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i pojechałam do pracy. Sobota też była deszczowa.
Ruch w kawiarni z rana był większy niż po południu. Natomiast pod wieczór znów zrobiło się tłoczno. Około 18:30 przyjechał Bill. Ostatnio ciągle jeździł gdzieś coś załatwiać.
-Lena ! - usłyszałam, że mnie woła więc wyszłam z zaplecza-Mam dla ciebie propozycję.-wytarłam ręce i oparłam się o kontuar- Chcesz zarobić trochę kasy ?
-Pewnie.
-Mój znajomy prowadzi klub przy Seven Street i na następny piątek oraz sobotę potrzebuje barmanki . Powiedziałem mu ,że jeśli się zgodzisz dam ci jego numer byś zadzwoniła. W końcu rok temu z Ethan'em ukończyliście kurs barmański. Po pracy tutaj pojechałabyś tam i do rana pracowała.-skrzywiłam się lekko- przepraszam, zapomniałem dodać, że to zmiana nocna. To jak ?
-Dam radę. Dziękuję.-uśmiechnęłam się a on wyciągnął z kieszeni jakąś wizytówkę i mi ją podał. Był tam numer telefonu, imię i nazwisko oraz nazwa klubu . Schowałam ją do tylnej kieszeni spodni.
Zaniosłam dwie małe latte i jedną moche do stolika przy wejściu. Gdy wracałam pod kontuarem stała Mandy i Aaron. Obeszłam ich i spytałam.
-Co podać ?
-Nic. - spojrzałam na nią głupio-Przyszliśmy pogadać.
-To co zrobić ? -Ethan wtrącił się do rozmowy.
-Lena, wiesz , że mój wujek jest strażnikiem w więzieniu ? - spytała Mandy bez tonu szyderstwa i wyższości w głosie. Brzmiało to poważnie więc się zaniepokoiłam – Twój tata uciekł z więzienia .
Stałam tam jak wryta. Ethan pytał o coś Mandy , a ja tam po prostu stałam. Nie docierało do mnie nic poza UCIEKŁ Z WIĘZIENIA . Wszystko we mnie krzyczało. Jak on mógł to zrobić ? Obiecał , że się zmieni, że jak wyjdzie zaczniemy na nowo. Że nie zrobi nic głupiego.
-Lena ? Lena !- Ethan mną trząsł. W końcu doszłam do siebie i spytałam Mandy
-Czemu ty mi o tym mówisz ? A nie ktoś z policji ?
-Wujek zadzwonił, bo chciał o tym powiedzieć mojemu tacie, a że ja odebrałam to się akurat dowiedziałam.
Na początku nie chciałam jej uwierzyć, ale jak zobaczyłam parkujący pod kawiarnią samochód policyjny nie miałam wątpliwości. Do kontuaru podeszła wysoka blondynka z krótkimi włosami i jej partner , który prawdopodobnie był chińczykiem.
-Lena Adams ? - spytała kobieta ,a ja kiwnęłam głową– Tu Lexi Bridge i mój partner Jin Sui.-pokazali odznaki- Pozwolisz z nami ?
Zdjęłam fartuszek i powoli zaczęłam udawać się do wyjścia. Ludzie się na mnie gapili i coś szeptali. Dla mnie czas zwolnił. Gdy Jin otworzył mi tylne drzwi Bill wbiegł z lokalu i spytał:
-Przepraszam co się dzieje ? Dokąd ją zabieracie ?
-Na komisariat. - odpowiedziała kobieta
-Tata.-wszeptałam tylko i wsiadam do radiowozu.
Droga dłużyła się niemiłosiernie. W Samochodzie panowała krępująca cisza. Prowadziła Lexi.
Wjechała w jakiś podziemny parking. Windą wjechaliśmy do komisariatu. Pachniało kawą i pączkami. Calutka się trzęsłam choć temperatura była na plusie.
Zaprowadzili mnie do pokoju przesłuchań. Czułam się jakbym popełniła jakieś przestępstwo, a ja nawet nic nie wiedziałam o ucieczce mojego ojca. Przesłuchiwała mnie Lexi i Jin. Przynieśli mi szklankę wody.
-Co ja tu robię ? - zaschło mi w gardle więc wzięłam szklankę i się napiłam.
-Twój tata uciekł z więzienia. -czekali na moją reakcję, ja tylko wpatrywałam się w pustą już szklankę-Nie jesteś zaskoczona.
-Chwilę przed wami przyszła Mandy i mi to powiedziała. Dowiedziałam się o tym od swojego wujka , który jest strażnikiem i chciał rozmawiać przez telefon z jej ojcem.
-Aha. Wiemy że byłaś u niego ostatnio w odwiedzinach. Zauważyłaś może coś dziwnego albo może coś ci powiedział.- pokręciłam powoli głową
-Posłuchaj – teraz mówił do mnie Jin – Musimy złapać twojego tatę nim będzie za późno. Jest niebezpieczny
-ON NIC WTEDY NIE ZOBIŁ ! -wrzasnęłam policjantowi w twarz, oczy zapiekły mnie od łez, zamrugałam szybko żeby nie płakać, byłam zła na wszystkich , którzy nie wierzyli mojemu ojcu-On jest niewinny. Ja mu wierzę.-dodałam cicho
-Zabił jednego ochroniarza. -spojrzałam na niego wielkimi oczami-Dźgnął go nożem kilka razy w brzuch. Dostał krwotoku. To był jego ostatni dzień, okazało się , że ma słabe serce i nie może dalej wykonywać tego zawodu. Zmarł na miejscu.
-Miał żonę i trójkę dzieci. Właśnie zamykał więzienie kiedy twój tata go zaatakował. Miał pojechać prosto do domu, na przyjęcie urodzinowe swojego syna.
Oboje zamilkli. Siedziałam tam spięta, zła, smutna, przestraszona. Nie wiedziałam co czuję. Ogarnęła mnie pustka. Czułam się jakbym była sama w tym wielkim , pustym pomieszczeniu . Bez policjantów, kamery z telewizorem ani nawet wielkiego lustra weneckiego. Siedziałam tam i nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Nie chciałam wierzyć w to wszystko – bo to przecież mój tata.
Zaczęłam przecząco kręcić głową , powtarzając `nie,nie,nie,to niemożliwe`. Na stół padła jakaś teczka. Usłyszałam jakby z oddali `zobacz i uwierz`.
Otworzyłam teczkę, a tam były akta zabójstwa. Znajdowały się tam zdjęcia zabitego strażnika i film z kamery.
-Proszę mi to puścić. - powiedziałam drżącym głosem i wyciągnęłam kasetę z nagraniem. - Proszę mi to puścić.- powiedziałam stanowczym głosem.
Policjant wziął ode mnie kasetę, włożył do magnetowidu i po chwili ukazał się obraz.
Strażnik na pierwszy rzut oka miał około 35 lat. Od tyłu zaszedł go jakiś mężczyzna i zaczął dusić. Strażnik zaczął się bronić, więc uderzył mężczyznę w brzuch. Ten się skulił , sięgnął po nóż do kieszeni spodni i dźgnął strażnika kilka razy w brzuch. Upadł. Mężczyzna z nożem spojrzał się w kamerę, po czym zniszczył ją.
-Czy teraz wierzysz ? - spytała Lexi
-Muszę do łazienki. - spojrzeli po sobie-Szybko.
W dwie minuty znaleźliśmy się w damskiej toalecie. Poszła ze mną Lexi, żebym nie uciekła. Wpadłam do pierwszej kabiny i zwymiotowałam. Spłukałam po sobie , wytarłam usta , oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Wciąż nie mogłam dopuścić do siebie myśli , że to zrobił mój tata. Że to ten sam człowiek co nigdy nie chciał zabić muchy, bo twierdził, że ona też ma prawo żyć. A teraz ? Widziałam jak zabił człowieka. Zostaje mi pytanie czy tamtego też zabił, czy mnie okłamywał i twierdził, że to nie on. Nie mogłam dalej ślepo wierzyć, że tego nie zrobił. Widziałam przecież nagranie.
Płakałam jeszcze chwilę, po czym się ogarnęłam, wytarłam oczy i wyszłam.
-Wszystko w porządku ?- spytałam Lexi, kiedy płukałam sobie buzię
-Nie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Nie mam z tym nic wspólnego.
-Niestety jesteś jego córką. Tu masz moją wizytówkę, gdyby cokolwiek się działo - dzwoń. Nie wiemy do czego zdolny jest twój tata i nie chcemy by coś ci się stało. Będziemy starać się go złapać, jak i zapewnić ci bezpieczeństwo. Podejrzewamy , że nie pracował sam.
-Dobrze. Gdyby coś będę dzwonić. Mogę już iść ?
-Jasne. Chodź.-wyszłyśmy z toalety ,a Lexi zawołała jakiegoś Johna by odprowadził mnie do drzwi.
Gdy wyszłam zobaczyłam Jessie'go. Od razu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać. Głośno. On tylko pogłaskał mnie po głowie i powiedział :
-Już dobrze malutka. Jestem tu. Ja Cię nie zawiodę. -zaczęłam płakać mocniej.
Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do `domu`.


Czekam na komentarze :)

niedziela, 17 lutego 2013

Część 3

W domu byłam przed 21:00. Rzuciłam klucze, torbę i kurtkę na łóżko i poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Gdy podgrzewałam spaghetti w mikrofali usłyszałam pukanie do drzwi. Wyjrzałam przed wizjer i zobaczyłam Aarona. Serce mi momentalnie przyspieszyło. Otworzyłam szeroko drzwi , Aaron się uśmiechnął.
-Cześć.
-Cześć- wypuściłam wstrzymywane do tej pory powietrze -Coś się stało ?
-Chciałem się spytać czy pożyczyłabyś mi notatki ? -uniosłam brew – Na ten sprawdzian jutro , bo ja ich nie mam, a do tego nie rozumiem chemii. Muszę to zaliczyć , więc pomyślałem, że skoro dobrze się uczysz to pożyczyłabyś mi notatki ? -teraz to on uniósł brwi
-Jasne. Wejdź-wpuściłam go do środka-To ja je..em...poczekaj tu , a ja je przyniosę.- super, nie dość, że miałam nogi jak z waty to jeszcze się jąkałą.
Chciałam odejść w najbardziej seksowny sposób jaki umiem, ale tylko się ośmieszyłam, bo przy `lekkim` poruszaniu bioder, wpadłam na szafkę obok. Odwróciłam się by zobaczyć jego reakcję, alon tylko się zaśmiał leciutko pod nosem i nie wiem czemu, ale wydało mi się to bardzo pociągające.
Po kilku minutach wróciłam z zeszytem w ręku. Podałam mu go obiema rękoma, ponieważ chciałam by nie zauważył jak bardzo się trzęsą. Udało mi się nad tym trochę zapanować, lecz gdy sięgnął po zeszyt, a jego ręce zetknęły się z moimi, znów wstrzymałam oddech i pospiesznie schowałam ręce za siebie.
-Dzięki. Mogę ci je oddać jutro ?-kiwnęłam głową, wiedziałam, że gdy coś powiem znów zacznę się jąkać- To do jutra.
Pomachał i wyszedł.
Zamknęłam za nim drzwi i osunęłam się na nie. Serce waliło mi jak oszalałe. Po raz pierwszy od trzeciej klasy się do mnie odezwał. Nawet przyszedł. Boże ! Naprawdę nie wiedziałam dlaczego tak przy nim świruję.
Fakt jest wysoki, bardzo przystojny i seksowny. Ma ciemne włosy, choć gdzieniegdzie można dostrzec jakby miał złotawe. I ma duże , niebieskie oczy. Jest wysportowany , choć nie wygląda na takiego silnego mięśniaka. W sumie jakby głębiej się zastanowić, to w ogólne nie wygląda na mięśniaka, ale słaby też nie jest. W porównaniu z Ethan'em by przegrał. Tak sądzę. Ethan wygląda na silniejszego i chyba jest.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mikrofali. Dlaczego ja ich do siebie porównuje ?!
Wyjęłam talerz z jedzeniem i szłam do pokoju, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy. Mama. Nie chciałam się z nią widzieć, więc pospiesznie chciałam iść do pokoju. Była szybsza.
-O Lena , nie śpisz jeszcze. Późno już, a jutro masz szkołę.-powiedziała odstawiając torby na blacie w kuchni.
-Wróciłam niedawno z pracy. Zjem coś, pouczę się i idę spać.
-Z jakiej pracy ? O czym ty mówisz ?-no tak, zapomniałam jej powiedzieć
-Pracuję u Billa.
-Nie możesz pracować. -rzuciła i stanęła z rękoma założonymi na piersi- Jesteś za młoda , a poza tym masz szkołę ! -teraz już krzyczała, lecz ja odpowiedziałam jej spokojnym tonem
-Ale chcę.
-Nie wystarcza ci, że ja muszę ciężko pracować na nas ?!
-Na nas ? -teraz to ja krzyknęłam- Ty pracujesz na siebie !
Trzasnęłam drzwiami do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Nie płakałam . Ostatnio za dużo płakałam. Musiałam to skończyć i nauczyć sobie inaczej z tym radzić.
Komórka zawirowała mi w kieszeni. SMS. Podskoczyłam, bo myślałam, że to Aaron. Jednak SMS był z nieznanego numeru.
BILL DAJE NAM JUTRO WOLNE. MOŻE PÓJDZIEM DO KINA ? GRAJĄ FAJN FILM,A NIE MAM Z KIM PÓJŚĆ ? ETHAN
Skąd Ethan mógł mieć mój numer ? Może od Billa ? Będę musiała go o to spytać. Przyda mi się jakieś wyjście z kimś. Może polepszę swe życie towarzyski. Odpisałam szybko.
JASNE. O KTÓREJ ?
16:30 W CENTRUM, POD KINEM.
Już nic nie odpisałam. Zjadłam (zimne już) jedzenie i poszłam spać.
Ranek był deszczowy i chłodny. Mama jeszcze spała, więc po cichu wyszłam z mieszkania i poszłam na autobus. Ludzi do szkoły wbiegali, by uchronić się przed deszczem, który wzmógł się jeszcze mocnej. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do szkoły, udałam się do toalety, by choć trochę ogarnąć włosy. Moje długie rude fale ostatnio nabrały trochę złotawego odcienia,po tym jak w wakacje próbowałam zmienić kolor przypominający bardziej blond niż rudy , więc teraz wygląda co najmniej dziwnie, ale Jessie powiedział , że tak mi lepiej.
Szybko przeczesałam palcami włosy i poszłam na zajęcia. Miałam chemię. W klasie panował hałas, profesor jeszcze nie przyszedł. Gdy siedziałam i powtarzam materiał ktoś podszedł i położył jakiś zeszyt na ławce. To Aaron.
-Dzięki za notatki.
-Nie ma sprawy .- uśmiechnęłam się do niego
-Siedzisz sama ? -kiwnęłam – Mogę usiąść dziś z tobą ? - wytrzeszczyłam oczy ,co nie było najlepszym pomysłem- Potrzebuję dostać co najmniej 4 żeby zdać, nie umiem się uczyć, więc liczyłem , że mogłabyś mi pomóc na sprawdzianie.
-J-jasne.-zająkałam się-Nie umiem zbytnio ściągać, ani nic, ale postaram ci się pomóc.
Uśmiechnął się i zajął miejsce obok . Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam w stronę, gdzie siedziała Mandy. Wbijała we mnie zabójczy wzrok. Z jednej strony się ucieszyłam, bo jest zazdrosna,ale z drugiej trochę przestraszyłam, bo wiem że właśnie nadchodzi wojna.
Przyszedł profesor, rozdał testy i zabrał się za czytanie jakiejś gazety. Zawsze tak robił. Siadał , czytał gazetę, udawała , że nie obchodzi go gdy ktoś ściąga,a tak naprawdę patrzył na każdego osobno i wyłapywał wszystko. Dlatego bałam się pomagać Aaron'owi. Moje obawy się spełniły.
Gd pisałam na kartce Aaon'owi równanie, profesor podszedł do nas , zabrał mi tę kartkę,schylił się i powiedział cicho, żeby inni nie słyszeli:
- Oddajcie sprawdziany..-chciał powiedzieć coś jeszcze ale Aaron mu przerwał
-To nie jej wina, tylko moja, jeżeli pan chce, niech zabierze pan mi test, ale nie jej.
Profesor wpatrywał swój wzrok w Aarona, po czym dodał :
-Jeszcze raz takie coś i wylatujecie za drzwi, jasne ? -zgodnie kiwnęliśmy głowami, a profesor odszedł.
Odwróciłam się w stronę Aarona, szepnęłam dziękuję i oboje zabraliśmy do pisania testów.
Aaron większość pisał sam, dwa, czy trzy razy prosił o pomoc.
Gdy zadzwonił dzwonek , a ludzie zaczęli się rozchodzić, Aaron podszedł do mnie od tłu i powiedział do ucha
-Dziękuję za pomoc Lena .
Odszedł, a ja stałam tam jeszcze chwilę z mocno bijącym sercem, po czym też poszłam. Przy wejściu czekała Mandy. Były z nią tylko dwie dziewczyny. Emily i Elizabeth. Emily była wysoką brunetką z piwnymi oczami , a Elizabeth miała kruczoczarne włosy i niebieskie oczy. Wszystkie trzy zawsze ubierały się drogich i markowych sklepach, były ładne, zgrabne no i podbijały chłopaków, a dziewczyny brzydsze od nich wprawiały w kompleksy.
-Czego ? -spytałam i za chwilę pożałowałam tych słów
-Trzymaj się z daleka od Aarona.
-Bo co ? - odparowałam Mandy prosto w twarz. Była zaskoczona moją odwagą tak samo jak ja
Nic nie odpowiedział, tylko odeszła szyderczo się śmiejąc. Uznałam to za zły znak. Bardzo zły znak.
Reszta dnia przebiegła spokojnie. Nie miałam ostatniej lekcji , więc udałam się do domu by trochę ogarnąć się przed wyjściem z Ethan'em do kina. Mimo, że jeszcze przed południem przestało padać, moje włosy wyglądały okropnie. Zresztą jak cała reszta. Spodnie miałam całkowicie przemoczone, bo jakiś trzecioklasista ochlapał mnie wjeżdżając samochodem w kałużę gdy przechodziłam przez parking.
Zmieniłam spodnie, włosy uczesałam w kucyk i już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam otwierane drzwi. Cholera.
-Cześć mamo, właśnie wychodzę, wrócę później. Na razie.- powiedziałam jak najszybciej tesłowa i wyszłam.
Nie chciałam znów wiedzieć jej z klientem w domu. Nie chciałam by udawała zatroskaną mamusię. Nie chciałam jej znać.
Poszłam na autobus i w centrum handlowym znalazłam się w 20 minut. W centrum mieściło się dużo sklepów, kilka kawiarni i kino. Może nie wydawało się duże, ale i tak robiło wrażenie .
Schodami wjechałam pod kino. Czekał tam Ethan.
-Cześć. Ładnie wyglądasz.-wstał gdy mnie zobaczył
-Dzięki , ty również.-uśmiechnęłam się i to nie było kłamstwem.
Miał na sobie dżinsy, trampki, koszulę w kratę idealnie współgrającą z jego czekoladowymi oczami. Czarne włosy postawił lekko na żela. Był umięśniony i było to widać na pierwszy rzut oka. Był także przystojny. Jak byliśmy młodsi nie zwracałam na to uwagi, bo był przyjacielem mojego brata (nadal jest). Teraz natomiast widać , że wyładniał.
Poszliśmy do kina, potem na kawę do jednej z najlepszych kawiarni w centrum . Na koniec odwiózł mnie do domu.
Jeździł czarnym range roverem . Na sam jego widok otworzyłam szeroko oczy, na co Ethan szybko wytłumaczył:
-Mama go dostała z pracy. Po jej śmieci nie chcieli go z powrotem, powiedzieli że to prezent, więc jago wziąłem.
Nic nie odpowiedziałam,tylko dalej wpatrywałam się w wielkiego , czarnego range rovera. Zawsze chciałam go mieć. Albo cadillaca escalade. Ethan otworzył mi drzwi od strony pasażera. Gdy usiadłam, obszedł samochód i wsiadł na swoje miejsce.
Całą drogę do domu dużo rozmawialiśmy i śmieliśmy się. W radiu leciały stare kawałki , więc je śpiewaliśmy. Albo raczej próbowaliśmy, bo żadne z nas nie umie zbytnio śpiewać.


Komentarze mile widziane :)

piątek, 15 lutego 2013

część 2

Następny dzień był bardzo słoneczny. Włożyłam więc moje najlepsze dżinsy ruski i top, na co narzuciłam sweterek. Poszłam do szkoły, z nadzieją,że to nie będzie kolejny durny dzień, ale się pomyliłam. Pierwsza lekcja minęła dobrze , jak większość w sumie. Na lanchu było gorzej. Kiedy weszłam do stołówki nie było żadnego wolnego miejsca. Prawie. Pod oknem był wolny mały stolik, ale nie było żadnego krzesła. Znów prawie. Jedno wolne krzesło stało przy stoliku Mandy i jej znajomych. Czyli też Aarona. Zawsze zastanawiałam się jak on może zadawać się z taką suką. Nie chciałam tego robić, no ale musiałam. Podeszłam do ich stolika i spytałam najbardziej pewnym głosem na jaki było mnie stać:
-To krzesło jest wolne ? -wszyscy na mnie spojrzeli, ale tylko Mandy odpowiedziała
-Jasne. Jeśli chcesz to usiądź z nami.
-Chciałam spytać czy mogę je pożyczyć.-tak bardzo modliłam się, żeby mój głos się nie chwiał
-Lena boisz się nas?
-Nieważne- rzuciłam i już chciałam odejść , ale ktoś odwróciła mnie ku sobie i powiedział:
-Nasz kochany rudzielec nie chce siedzieć z najbardziej popularnymi ludźmi w szkole ?-to była Mandy-Wiesz co zawsze uważałam cię za dziwadło, ale teraz to trochę przesadziłaś. No dlaczego nie chcesz z nami usiąść ?
-A dlaczego ty tak bardzo chcesz żebym z wami usiadła ? -teraz na stołówce zrobiło się cicho , a ja nagle nabrałam odwagi przed Mandy
-Nie pochlebiaj sobie. Nic nie zmieni ,że twoja matka została dziwką .-uśmiechnęła się szyderczo, gdy wszyscy wkoło zaczęli gwizdać. Miałam w oczach łzy,ale nie pozwolę jej kolejny raz wgrać, więc odparowałam:
-Tak samo jak nic nie zmieni,że jesteś zwykłą suką, która zyskała popularność dzięki swojemu tatusiowi, który jest bogaty dzięki farcie. Tylko tyle zyskujesz. Wcześniej nie byłaś taka popularna, może nadal każdy uważa cię za świnię, ale nikt nie ma odwagi tego przyznać.-cisza.
Czekałam, kiedy Mandy się odezwie albo mi przywali (na co wcale bym się nie zdziwiła) ale ona odpowiedziała tylko :
-Ja przynajmniej jestem popularna w dobrym tego słowa znaczeniu , bo twoja popularność dzięki rodzicom zmierza ku matce dziwcie i ojcu który ,nie wiadomo za co siedzie w więzieniu. Przykre, ale prawdziwe.
Tym razem nie wytrzymałam i łza popłynęła mi po policzku. Wybiłam stamtąd do łazienki, zamknęłam się w jednej z kabin i dałam upust łzom. Wygrała . Ona znowu wygrała i ja nic nie mogłam na to poradzić.
Nie wróciłam na resztę lekcji. Poszłam szlajać się po mieście, aż w końcu poszłam do więzienia. I tak miałam odwiedzić dziś tatę, tylko,że później.
Gdy stałam przed wejściem do jakiejś więziennej informacji (bo nie umiem tego inaczej nazywać) jakiś siwy mężczyzna spytał :
-Do kogo?
-Chris Adams.
-Ach tak. Nie miałaś przyjść trochę później ? -nie odpowiedziałam,więc kontynuował-Zaraz przyjdzie. Usiądź tam-wskazał ręką kilka stolików po czym zawołał jednego ze strażników żeby poszedł po mojego tatę.
Usiadłam na jednym z krzeseł. Nie były zbyt wygodne, no ale przecież to nie jakiś luksusowy hotel.
Przez drzwi, które znajdowały się kilka metrów ode mnie strażnik wprowadził wysokiego mężczyznę. Tata. Tata ma 39 lat, choć wygląda młodziej. Ma dłuższe ,brązowe włosy, które zawsze ułożone są w luźny kucyk. Odwiedzam go raz na miesiąc, a przynajmniej staram się. Siedzi w więzieniu od roku, trochę dłużej , za zabójstwo. Mimo,że tego nie zrobił -a ja mu wierzę- nie było dowodów, by puścić go wolno,więc postawiono mu zarzut dwa lata w więzieniu. Szczerze to właśnie jego obwiniam za zniszczenie rodziny i jej patologiczny rozwój, no ale to w końcu mój tata i go kocham. Spędziłam z nim wiele swego dzieciństwa. Matka nie zawsze dużo zajmowała się mną czy Jessie'm , więc wyrosłam na wzór taty.
Kiedy strażnik uwolnił go z kajdanek i skończył w tym samym momencie gadać coś do ucha, podbiegłam i mocno do niego przywarłam. Zawsze mogłam na niego liczyć, a w tym momencie potrzebowałam go bardziej, niż kiedykolwiek.
-Cześć tato-powiedziałam, mocniej się do niego tuląc. Nie chciałam płakać, po prostu potrzebowałam kogoś kto mnie przytuli.
-Cześć malutka. -uściskał mnie mocniej i pocałował w czoło-Coś się stało ?
Nie chciałam mu opowiadać o tym co stało się w szkole, więc powiedziałam tylko:
-Stęskniłam się.
Usiedliśmy z tatą do jednego ze stolików i rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy dość długo. Pytał jak sobie radzę,jakie są moje układy z mamą, koleżankami. Jak tam w pracy i takie rzeczy ogólne. Ja pytałam jak go traktują, kiedy wyjdzie i czy tęskni za mamą. Nad odpowiedzą zastanowił się trochę dłużej:
-Nie wiem co mam odpowiedzieć. Na początku tęskniłem, ale po tym wszystkim co zrobiłem, nie wiem jak zareaguję kiedy ją zobaczę.
-Jest możliwość, że ty i ja wyprowadzilibyśmy się od niej jak wyjdziesz?-spytałam nagle, a on spojrzał na mnie wielkimi, piwnymi oczami,lecz za chwilę się uśmiechnął i odpowiedział:
-Dla ciebie skarbie, wszystko .
Uśmiechnęłam się ,pożegnałam i wyszłam. Pojechałam prosto do pracy. Znów miałam to dziwne uczucie ,że ktoś mnie śledzi,obserwuje. Lecz ruch na chodnikach był duży więc nie mogłam stwierdzić czemu moja podświadomość pcha mnie do takich myśli.
Gdy weszłam do kawiarni Jessie od razu rzucił:
-Taty dziś nie będzie, pojechał załatwiać jakieś interesy.-kiwnęłam głową i poszłam ubrać firmowy uniform czyli fartuch z logiem kawiarni.
Dzień leciał szybko. Może dlatego że tego chciałam i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Fakt ., że nie chciałam iść juto do szkoły, nie zmienia tego , że mam ważny sprawdzian. Dochodziła 20:00. Oczywiście Mandy i jej świta złożona z dwóch suk i trzech kretynów (nie wliczając Aarona, który był z nimi) zawsze wpadają na koniec mojej zmiany. Ethan obsłużył ich za mnie i kątem oka dostrzegłam, że Mandy robi naburmuszoną minę, że to nie ja ich obsługuję. Ale nie trwało to długo ,bo zaczęła iść w moją stronę.
-Czego chcesz ? - rzuciłam nie podnosząc na nią wzroku, a ona z szyderczym uśmieszkiem powiedziała wystarczająco głośno , by ludzie koło zaczęli się patrzeć
-Jejku, nie wiedziałam, że tutaj klientów traktuje się z takim oburzeniem.-zrobiła wydęte usta, ale ludzie wrócili już do swoich zajęć.
Mandy wzruszyła tylko ramionami i odeszła seksownie kołysząc biodrami. Miała na sobie idealnie dopasowane dżinsy i delikatną koszulkę ,podkreślającą jej figurę.
Gdy mijała Ethan'a , odrzuciła włosy i uśmiechnęła się zachęcająco, ale on ją zignorował
-Wow!-powiedziałam, gdy przekazywał mi zamówienie- Pierwszy raz widzę, żeby ktoś opał się Mandy.
-Nie kręcą mnie dziewczyny w jej typie.-uśmiechnął się, a ja dopiero teraz zauważyłam, że ma w policzkach dołeczki. Nawet słodkie- przygotuj im te kawy, a ja obsłużę tamtego faceta i będziesz mogła iść do domu.
Kiwnęłam i zabrałam się za robienie sześciu kaw.
Gdy skończyłam, nie dostrzegłam nigdzie Ethan'a więc sama musiałam zanieść do stolika Mandy i jej świty kawy.
-Proszę o to wasze zamówienie.-wykładałam kawy na stolik . Spostrzegłam , że Aaron uważnie mi się przygląda i ...O mój Boże ! On się do mnie uśmiechnął.
Gdy odchodziłam, spojrzałam na niego jeszcze raz , odwzajemniałam uśmiech i podeszłam do kontuaru. Po raz pierwszy odeszłam od ich stolika bez usłyszenia kąśliwej uwagi.
-Lena, zanieś to tamtemu panu pod oknem ! - krzyknął do mnie Ethan , gdy wchodził na zaplecze.
No super. - Pomyślałam, ale posłusznie włożyłam kawę na tackę i podeszłam do faceta siedzącego pod oknem. Był dobrze zbudowany, choć wyglądał na około 39 lat. Miała siwe włosy, sięgające do ramion, luźno opuszczone. Przypominał mi trochę tatę. Naprawdę nie mam pojęcia czemu.
-Proszę, oto pańska kawa.- zmusiłam się na najbardziej przyjazny uśmiech.
-Dziękuję Leno.-gdy usłyszałam swoje imię, serce na moment stanęło mi w piersi, oddech przyspieszył
-Skąd pan wie, jak mam na imię ? -s próbowałam ukryć przerażanie
-Twój kolega do ciebie taki krzyczał przed chwilą, prawda ?
Uśmiechnęłam się niepewnie, skinęłam głową i odeszłam. Czułam jak uginają się pode mną nogi. To pawda, że Ethan krzyczał do mnie po imieniu. Ale nie głośno. A przynajmniej nie tak głośno, żeby tamten facet to usłyszał. Poszłam strach, mimo że nie powinnam, czułam , że coś jest nie tak.



Komentarze mile widziane : )

wtorek, 12 lutego 2013

część 1

Siedzę przed komputerem i czytam maile od brata. Jessie od roku studiuje na uniwersytecie sztuki w Nowym Jorku. Cieszę się,że chociaż jemu udało się uciec od tego piekła, które wszyscy nazywają domem.
Jestem Lena, mam 17 lat i chodzę do liceum. Nie mam zbyt wielu przyjaciół...tak właściwie ja w ogóle nie mam żadnych przyjaciół. Nikt w szkole ze mną nie gada,zw wzg na moich rodziców. Dziś był pierwszy dzień w pierwszej klasie liceum i raczej reszta też nie będzie przyjemna.
Nie minął tydzień a w szkole już zaplanowali dyskotekę. W sumie jest to bardziej dyskoteka zapoznawcza, no ale zawsze to jednak dyskoteka. Oczywiście ja nie idę. Nie będę stała tam jak kołek i wpatrywała się cały wieczór w przystojnego i słodkiego Aarona. Jeden raz kiedy ze mną rozmawiał, było w trzeciej klasie szkoły podstawowej , gdy razem robiliśmy jakiś projekt. Od tamtej pory, nie rozmawialiśmy a ja , no cóż. Podoba się każdej dziewczynie.

Wieczorem , kiedy odrabiałam lekcje, usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. I odgłos krok. Wiedziałam, że to mama i wiedziałam, że nie jest sama. Odkąd tata trafił do więzienia , ona stała się ...panią do towarzystwa. Od tamtej pory jej nienawidzę, a ona każdego klienta przyprowadza do domu. Dlatego tak bardzo chcę się stąd wyrwać i kiedy tylko skończę szkołę nie będzie mnie tu. Nie chciałam siedzieć w domu kiedy oni... więc chwyciłam kurtkę, parę drobnych i wyszłam z mieszkania. W Kuchni natknęłam się na mamę. Jej towarzysz chyba poszedł do sypialni. I dobrze nie miałam ochoty oglądać jego twarzy. Większość typków albo przychodzi tu dla przyjemności, albo chcąc zdradzić żonę, a następnie wracają jak gdyby nigdy nic. Nienawidzę tego typu kolesi.
-O Lena, nie wiedziałam, że jesteś w domu.- powiedziała mama , gdy wyszłam z pokoju
-Jasne, jak byto było żadna nowość.
-Zaraz, gdzie idziesz ?!
-Wychodzę.- i trzasnęłam drzwiami.
Z 7 pięta schodzę z buta, bo w takiej dziurze jak ta winda nigdy nie działa. Na schodach wpadłam na Aarona. Przeprosiłam i pospiesznie zeszłam. Nie wiedziałam co on TU robi, no ale przecież to nie moja sprawa.

Gdy siedziałam w parku na ławce, zauważyłam wywieszoną tabliczkę w knajpce u Billa , że poszukują kelnerki. Bill od zawsze był dobrym przyjacielem rodziny, a jego syn Ethan chodził z Jessim do szkoły od najmłodszych lat. Zdjęłam ogłoszenie i weszłam do środka. Zapachniało kawą i pizzą .
-Cześć Bill-mimo,że był starszy kazał mówić do siebie po imieniu,żeby nie czuć się zbyt starym-Słyszłam, że poszukujecie kelnerki ? -pomachałam mu przed oczyma tabliczką z ogłoszeniem
-Masz jakieś doświadczanie ? -spytał, a ja pokręciła przecząco głową-Umiesz robić kawę?- kiwnięcie-Doba, masz te robotę- rzuciłam mu się na szyję dziękując
-Kiedy mogę zacząć ?
-Wyśle ci mailem rozpiskę. Tylko najpierw powiedz od około której możesz pracować ?
-W tygodniu od 16:00, a w weekendy od około 11:00
-Naprawdę potrzebujesz kasy ? -spytał unosząc brwi, a ja tylko pokiwałam głowa, i wyszłam
Znał sytuację naszej rodziny. Bo tylko do niego mogłam przyjść i spokojnie porozmawiać, na temat mamy.

Wróciłam do domu w ciągu 10 minut i wzięłam się za przeglądanie poczty. Jeden mail był od taty (pozwalają im pisać maile, bo bardziej się opłaca- ta nowoczesność), a drugi od Billa . W weekendy pracuję od 11:00 do 17:00, a w tygodniu od 16:00 do 20:00. Odpisałam tacie i poszłam wziąć prysznic.
Na następny dzień od razu po szkole poszłam do pracy . Praca z Ethan'en jest bardzo zabawna. Uczył mnie podrzucać pizze do góry co zawsze kończyło się pizzą na suficie bądź na blacie. Pierwszy dzień pracy mijał przyjemnie, do czasu kiedy pojawiła się Mandy ze swoją świtą, czyli dwie przyjaciółki , kilku przystojniaków Aaron. Nie chciałam ich obsługiwać, no ale co to za pracownica,która nie chce obsłużyć klientów, nawet jeśli ich nie cierpi. Nienawidzę Mandy od pierwszej klas podstawówki. Już wtedy ze sobą nie gadałyśmy, ale jak dowiedziała się o mojej mamie, to pochwaliła się tym z całą szkoła, więc dlatego nikt się ze mną nie zadaje. Podeszłam po zamówienie pewna siebie. Zamówili pizzę i dwie cole. Spytałam czy podać coś jeszcze i gdy uradowana odchodziłam, odezwała się Mandy :
-O Lena. Zaczekaj. Na dokładkę Paul prosi o seks z twoją mamą i z tobą. Wiesz, myślę, że nie będzie problemu, bo przecież od dziś zadowalanie klientów to też twoja robota ? -wszyscy ryknęli śmiechem.
Chciałam odejść stamtąd jak najszybciej ,żeby nie widzieli moich łez w oczach i tego jak się czerwienię. Gdy się odwracałam oberwałam tacą pizzy w pierś. Kolejny wybuch śmiechu. Ukucnęłam by pozbierać porozrzucane na podłodze kawałki i widziałam, że Aaron chciał mi pomóc, ale Mandy ruchem nogi mu zabroniła, na co się wkurzył i wyszedł.
Poszłam się ogarnąć na tyle na ile to było możliwe. Bill pozwolił mi dziś wcześniej skończyć więc wyczyściłam pizzę z bluzki i poszłam do domu.
Kiedy wracałam słyszałam za sobą jakieś kroki. Miałam zły dzień i nie miałam ochoty się odwracać by zobaczyć, kto to. Lecz kiedy dotarłam do bloku kroki ucichły. Wyciągając z torby klucze spojrzałam się za siebie, ale nikogo nie było. Uznałam, że ktoś sobie po prostu szedł, a ja niepotrzebnie spanikowałam. W mieszkaniu nikogo nie było, co było dla mnie ulgą. Poszłam do łazienki, zdjęłam brudne ubranie i wrzuciłam je do pralki po czym weszłam pod prysznic. Gdy zmyłam z siebie resztki pizzy, zrobiłam sobie kolację i poszłam odrabiać lekcje. Siedziałam przed laptopem z kubkiem gorącej herbat w za dużej koszulce i dresach. Gdy zjadłam kolacje, poszłam wyrzucić śmieci. Na moje nieszczęście reklamówka się rozerwała i śmieci się wysypały, tuż przed drzwiami do zsypu. Ktoś podszedł i pomógł mi je zbierać. Gdy zostały zebrane i wrzucone do zsypu zorientowałam się że to Aaron. Oddech mi przyspieszył i wybełkotałam tylko :
-Cze-eść.-w odpowiedzi uśmiechnął się -Dziękuję za pomoc.-dodałam szybko na co on odpowiedział znów uśmiechem.
Podszedł do drzwi, które były naprzeciwko mojego mieszkania. Spytałam szybko :
-Mieszkasz tu ?
Odwróciła się i powiedział:
-Tak, z tatą. Nie chciałem by ktoś wiedział, że mieszkam...
-W takiej dziurze ?-dokończyłam za niego, za co on tylko przeprosił i wszedł do mieszkania.
Stałam tak jeszcze chwilę, po czym zrobiłam to samo i z bijącym sercem poszłam spać.



Jeżeli macie jakieś uwagi, czy cokolwiek to piszcie w komentarzach. anonimy też mogą :)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Cześć jestem Paulina. Będę pisać tu swoją `książkę`. : )
Jakiekolwiek uwagi kierować w komentarzach.