Jest pora lunchu. Siedzisz sama przy
stole dla oferm, bez znajomych. Patrzysz wprost na przystojnego
Anthony'ego. Siedzi sam. Lecz on nie jest ofermą. Jest boski we
wszystkim co robi, nawet w chodzeniu. Ubiera się ciągle na czarno,
do tego podoba się każdej dziewczynie. Nie lubi rozmawiać z
ludźmi, lecz ma szacunek wśród chłopaków ze starszych i
młodszych klas. Widzisz jak podchodzi do niego Loren. Szkolna
lafirynda. Nienawidząca przez prawie każdą dziewczynę w tym
budynku i poza nim, lecz wszystkie udają, że ją lubią. W głębi
duszy chciałyby należeć do jej paczki, przyjaźnić się z nią i
wymieniać najświeższymi ploteczkami. Widzisz jak seksownie nachyla
się nad Anthony'm i z nim flirtuje. I po raz kolejny nie zauważasz
jego zainteresowania. Loren jednak nie rezygnuje, lecz odsuwa sobie
krzesło i siada na nim, zakładając nogę na nogę. Coś, czego ty
nigdy byś nie zrobiła, ponieważ nie odnajdujesz w sobie seksapilu.
Ciągle ich obserwujesz i czekasz na reakcję Anthony'ego. Pamiętasz,
kiedy przyszedł do szkoły po raz pierwszy. To było kilka dni po
twoich osiemnastych urodzinach, czyli ósmego września. Pamiętasz
jak wszedł do klasy, powiedział coś cicho do nauczycielki i usiadł
przed tobą. Wtedy podniosłaś wzroki i zakochałaś się w nim.
Miłość od pierwszego wejrzenia – coś, w co nigdy nie wierzyłaś.
Zahipnotyzowało cię coś w nim i za wszelką cenę chciałaś się
dowiedzieć co. Miałaś zupełnie inny ideał wymarzonego faceta.
Surfer. Opalone ciało, blond loki i niebieskie oczy. Do tego
kolorowy styl bycia. A Anthony? On ubierał się na czarno, uważano
go za kryminalistę i w dodatku był całkowitym przeciwieństwem do
surfera. Ciemne włosy i brązowe oczy. Pamiętasz nawet dokładne
słowa Loren:
- Nie patrz się tak łapczywie na
niego – szepnęła, a Anthony przekręcił w bok głowę, by lepiej
słyszeć – nikt nie lubi świrusów.
Wtedy spuściłaś głowę i wróciłaś
do rysowania kolejnego anioła w zeszycie. Nie odważyłaś się
więcej podnieść wzroku na hipnotyzującego faceta w czarnej
skórze.
Teraz siedzisz i wspominasz tamten
dzień. Próbujesz dostrzec w Anthony'm jakąś chęć do rozmowy,
lecz nic. On dalej siedzi i zajada kanapkę.
- Skoro on nie jest zainteresowany
Loren, to jak myślisz, jaką ja mam szansę? - Mówisz do Ivan'a.
Jedynej osoby, która z tobą rozmawia,
rozumie cię i kocha taką jaka jesteś naprawdę. Jedyna osoba,
która cię zna, dla której nie jesteś nierozwiązaną zagadką.
Twój starszy o rok brat. Jest tylko jeden problem – on nie żyje.
Lecz w twojej głowie, umyśle i obok ciebie jest jego duch. Porusza
się i zachowuje, jakby był człowiekiem.
Ivan zginął pół roku temu w wypadku
samochodowym. Ścigał się z Clark'iem (szkolnym sportowcem) i spadł
z klifu. Nie przeżył, lecz tej samej nocy ukazał ci się i
wystraszył na śmierć. Nie wiedziałaś co się dzieje, lecz nie
przeszkadzało ci to. Zaakceptowałaś to, ponieważ twój brat
ciągle był z tobą. Niepokojące było jednak, że widzisz,
rozmawiasz i czujesz ducha. Dlatego nic nikomu nie powiedziałaś,
nawet rodzicom. Choć czasem zdarzenia wymykały się spod kontroli i
zapominałaś, że tylko ty go widzisz, słyszysz i czujesz. Dlatego
ludzie zaczęli uważać cię za wariatkę. Zaczęły krążyć
plotki, że wywołujesz ducha swojego brata, lecz zamienił się one
w chorobę psychiczną. Wszystko cię bawiło. Dopóki nie pojawił
się Anthony.
- Jesteś lepszą i ciekawszą osobą
od niej – mówi Ivan, wyrywając cię z zamyśleń.
- Pewnie – odpowiadasz i bierzesz
kolejnego gryza jabłka.
- Zaufaj mi i porozmawiaj z nim –
patrzysz na brata spode łba i przechodzący obok ciebie Clark, który
od wypadku stał się dupkiem, mierzy cię wzrokiem.
Ludzie przestali zwracać na ciebie
uwagę, lecz dalej starasz się zachowywać, jakbyś nie gadała sama
do siebie.
- Popraw swoje bond loki i ruszaj –
dodaje Ivan, a ty wstajesz i idziesz w kierunku Anthony'ego.
Po drodze wyzucasz ogryzek do kosza i
uświadamiasz sobie co robisz. Chcesz się wycofać, lecz czujesz
dotyk brata, który cię pcha do chłopaka. Oczy ludzi zaczęły
kierować się w twoją stronę i wszyscy myślą, że zwariowałaś
do reszty. Loren cichnie i kiedy znajdujesz się przy stoliku,
spogląda na ciebie.
- Cze-eść Anthony – mamroczesz, a
Ivan bije brawo.
Loren wzdycha, chłopak się uśmiecha,
a ty? Ty stoisz jak kołek. Nie wiesz co powiedzieć, co zrobić. W
końcu mówisz:
- Boże, co ja robię – po czym
wybiegasz ze stołówki w towarzystwie śmiechów.
Biegniesz do łazienki, bo wiesz, że
twój brat nie ma tam wstępu. Nie wejdzie do damskiej toalety. Byłaś
zła na niego, że cię do tego popchnął.
Mija dziesięć minut. Wychodzisz na
korytarz. Widzisz Ivan'a opierającego się o szafki i ruszającego w
twoim kierunku.
- Czemu uciekłaś? - Pyta.
- Jakbyś nie zauważył, zrobiłam z
siebie idiotkę. Dziękuję ci bardzo.
- Gdyby nie ja, w ogóle byś tam nie
podeszła.
- I byłoby świetnie – rzucasz i
stajesz twarzą w twarz z duchem.
- Nie obwiniaj mnie. Tak to byś cały
czas się tylko na niego patrzyła. Chciałem ci pomóc – mówi
spokojnie brat, a ty nagle krzyczysz w wyniku frustracji.
- Pomógłbyś mi, gdyby cię nie było
– i zdajesz sobie sprawę z wagi twoich słów.
Widzisz w oczach brata łzy. W martwych
oczach, które powoli zanikają, jak reszta ciała. Chcesz podbiec i
go przytulić. Przeprosić i błagać o przebaczenie, o powrót. Lecz
jest za późno. Twój brat znika. Znów czujesz się samotna. Znów
wracają wszystkie uczucia, jak wtedy, gdy dowiedziałaś się o jego
śmieci.
Ludzie wychodzą ze stołówki, by
zobaczyć co się stało. Widzą ciebie stojącą na środku
korytarza, ze łzami w oczach i zaciśniętymi pięściami. Nie wiesz
co robić. Znów jesteś obiektem śmiechu. Uciekasz. Biegniesz przed
siebie, lecz wiesz, że nogi prowadzą cię na cmentarz. Chcesz
błagać o powrót. Chcesz, by Ivan wrócił. Nigdy nie czułaś się
tak osamotniona. Zostawił cię po raz drugi. Chcesz go odzyskać.
Nie wiesz jak to zrobisz, lecz nie poddasz się.
Dobiegasz na cmentarz. Wchodzisz przez
dużą, starą, zardzewiałą bramę, której dźwięki zawsze
przyprawiały cię o gęsią skórkę. Ocierasz oczy i szukasz grobu
brata. Znajdujesz go. Jest na samym końcu alejki. Podchodzisz cicho
i klękasz przed nim, mimo że za tobą jest ławeczka. Zaczynasz coś
mówić, lecz nie rozumiesz wypowiadanych przez siebie słów.
Prosisz Boga i Ivan'a by wrócił. Przepraszasz go. Za swoje słowa.
Nie wiesz co robić, w końcu wyczerpana mdlejesz.
Budzisz się w obcym miejscu i na obcym
łóżku. Rozglądasz się wkoło i widzisz siedzącą na krześle
jakąś postać. Boisz się. Nie wiesz co się stało.
- Kim jesteś? - Pytasz, lecz postać
nie odpowiada, więc zadajesz to samo pytanie znowu – kim jesteś?
Dalej cisza. Postać wstała i wyszła.
Dalej nie wiesz kto to był, ale na pewno był to mężczyzna. Idzie
w kierunku wyjścia. Próbujesz go dogonić, ale potykasz się o
krzesło i tracisz równowagę. Upadasz, lecz zdeterminowana wstajesz
i zapalasz światło. Orientujesz się, że to twój pokój.
Wyglądasz na korytarz i nikogo nie ma. Schodzisz na dół. Zastajesz
siedzących na kanapie rodziców i pytasz:
- Był ktoś u nas?
- Nie – odpowiadają chórem.
Oni także przyzwyczaili się do tego,
że widujesz duchy.
Zrezygnowana wracasz do siebie i
kładziesz się spać.
CDN
Takie na szybko :) Niedługo zaczynam pisać coś dłuższego. Jeśli chodzi o krzyk - przepraszam i mi przykro, ale nie napiszę drugiej części. Schrzanię to i powstanie moda na sukces xd
Kolejna część tego - niedługo. może czwartek.
Pisanie w drugiej osobie jest najrzadziej spotykane w prozie. A to dlatego, że czytelnik, na początku jeszcze nie zżyty z bohaterem, może odnieść wrażenie, iż opisane emocje nie są jego, wymyślone zdarzenia także, wobec tego szybko porzuci czytanie. Np. "Widzisz w oczach brata łzy" - nie widzę, bo nie mam brata. "Rozglądasz się wkoło i widzisz siedzącą na krześle jakąś postać. Boisz się." - no właśnie, że sie nie boję, taki mam akurat charakter. Można sie tak przekomarzać przy każdym zdaniu wskazującym na 2 os. l.poj. To karkołomne wyzwanie. Sądzę, że szkoda pomysłu. Zmarnuje się. Lepiej zastosuj 1 osobę. Będzie także wymagała od czytelnika zaangażowania, ale dużo szybcie wywołasz uczucie empatii dla bohaterki.A przy tym przychylność czytelniczek.
OdpowiedzUsuńDziękuję za rady :) Jednak, chciałam spróbować czegoś nowego i jak zaczęłam, tak skończę, a to jest krótkie. Inne piszę zazwyczaj w pierwszej, więc... :)
UsuńA mnie podoba się to, co stworzyłaś i potrafię od razu "wczuć się" w rolę bohaterki. Zapowiada się ciekawie i zdradzę Ci, że wydaje mi się to lepsze od "Krzyku we śnie." Pod jakim względem? Stylistycznie, pomysłowo, ciekawie! Jeżeli masz na to interesujący pomysł - nie kończ na tzw. "opowiadaniu" Liczyłabym na coś w stylu Twojego poprzedniego umieszczonego tu utworu. Jeżeli będziesz miała na to inną wizję - również z miłą chęcią przeczytam i skomentuję. Niech Wena będzie z Tobą! :)
OdpowiedzUsuńTo będzie krótkie, ale planuję coś dłuższego :) Dziękuję ;)
Usuńmi pasuje ;D ten tekst w 2 os. jest inny niż zwykle i może dlatego przykuwa uwagę ;) ogólnie bardzo fajnie
OdpowiedzUsuń"Nienawidząca"?- myślę, że powinno tu być 'nienawidzona', bo to w końcu jej nienawidzą, a nie ona wszystkich ;)
OdpowiedzUsuńi chyba raczej bLond loki ;P
ogółem fajne to,podoba mi się bardzo..i znów wciąga! :D
a co do decyzji o 'Krzyku we śnie'- uważam, że podjęłaś właściwą :)
racja :) tym razem nie mogę zwalić winy na klawiaturę, jeśli chodzi o błędy :) Dzięki :)
UsuńCała akcja jest nieziemska.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się od samego początku.
Masz niesamowite pomysły.
Brawo kochanie.
Buśka :*
A i pisz dalej. :)