środa, 12 czerwca 2013

W objęciach skrzydeł #6

Wyłączając silnik gdy stał na podjeździe i zapytał:
- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak. Jakoś dam sobie radę. Dzięki za podwózkę. Znowu – uśmiechnęłam się z nadzieją, że on zrobi to samo. Nie zrobił.
- Przykro mi z powodu... No wiesz – kiwnęłam głową.
Jeszcze raz podziękowałam za podwiezienie i weszłam do domu. Zobaczyłam walizki z holu i ucieszyłam się.
- Halo? Jest tu ktoś? - Krzyknęłam.
Z kuchni wyszedł tata i od razu rzuciłam mu się w ramiona.
- Cześć kochanie! - Krzyknął.
Po chwili przyszła mama i z nią także się przywitałam. Potem zasialiśmy wspólnie do stołu.
- Jak minął dzień? - Spytała mama.
- Pokłóciłam się z Victorią – powiedziałam beznamiętnie.
- Ale jak to? Przecież znacie się od dziecka! Na pewno się pogodzicie.
- Nie sądzę. Nawet nie wiem czy chcę – mama z tatą spojrzeli po sobie, a potem na mnie.
Connie uratowała mnie z opresji i zapytała nalewając tacie oranżady:
- Jak pański pokaz?
Uwielbiał gdy rozmawiano o jego pacy. Był wtedy wniebowzięty i zawsze miał dużo na ten temat do powiedzenia. Zaczął trajkotać jak najęty, a ja siedziałam i się uśmiechałam.
Gdy skończyliśmy jeść, poszłam do pokoju, a po godzinie wpadł tata.
- Co się stało? - Podniosłam na niego wzrok znad książki i spojrzałam głupio – chodzi mi o Victorię.
- To długa historia.
- Mamy czas.
Opowiedziałam mu wszystko. O Rose, Marc'u, Sarah, a nawet o Shane'u. Tata nie był zwolennikiem chłopców, zresztą jak większość ojców, ale nie podjął tematu. Dopiero na samym końcu skomentował:
- Jeśli jesteś pewna, że dla tego chłopaka chcesz poświecić przyjaźń Victorii, chciałbym go poznać.
- Ale Shane nie jest tu głównym wątkiem.
- Czy aby na pewno? - Nic nie odpowiedziałam, bo po części tata miał rację. Ucałował mnie w czoło i rzekł – dobranoc.
Zgasił światło, a ja zamknęłam książkę.
Shane był może nie tyle co winny, ale zamieszany. Jego pojawienie się miało jakiś wpływ na mnie, co miało wpływ na moją przyjaźń z Vic.
Nie myśląc o tym dłużej, zamknęłam oczy i zasnęłam.

- Nancy, wstawaj! - Krzyczał tata wchodząc do mojego pokoju.
- Nie chcę iść do szkoły – mówiłam nakrywając się kołdrą na głowę.
- Nie możesz uciekać przed problem.
Tata ściągnął kołdrę i kazał wstawać. Zrobiłam tak i powiedziałam:
- Nie mam samochodu.
- Podrzucę cię.
Uśmiechnął się szeroko, a ja zniechęcona poszłam wziąć prysznic.
Ubrałam rurki khaki, brązowy top i sandały, do tego moją biżuterię. Włosy przeczesałam i zrobiłam kreski eyelinerem. Tata miał rację, nie mogę uciekać od problemów, muszę stawić im czoła. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Zjadłam grzanki i wypiłam herbatę, a później tata podrzucił mnie do szkoły.
- O której kończysz? - Spytał, gdy byliśmy na miejscu.
- Wrócę spacerem. Ładna dziś pogoda.
- Może Shane cię podrzuci i go poznam – uniósł brwi.
- Tato – zaśmiałam się, ucałowałam w policzek i wysiadłam.
Poczekałam aż odjedzie i wraz z innymi uczniami weszłam do szkoły. Poszłam do szafki Victorii, bo myślałam, że tam ją znajdę. Miałam rację. Stala ze swoim chłopakiem i Rose.
- Cześć – powiedziałam spokojnie jak gdyby nigdy nic i wyciągnęłam zeszyt Vici – twoje notatki. Dzięki.
Po czym odeszłam. Po chwili usłyszałam jak mnie woła.
- Co? - Spytałam odwracając się.
- Możemy pogadać?
- A mamy o czym? - Spojrzała na mnie głupio – Vici, wybrałaś. Wybrałaś Rose. Z nami najwidoczniej koniec. Przykro mi.
- Nancy – powiedziała błagalnym tonem.
- Co?
- Tylko przyjaciele mogą mówić do mnie Vici – zarzuciła włosami i odeszła z podniesioną głową.
Nagle zmienił jej się humor. Byłam zszokowana, ale nie mogłam tylko jej obwiniać. Sama powiedziałam, że z naszą przyjaźnią koniec. Poszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Historia, więc siedziałam z Victorią. Pawie na każdej lekcji z nią siedziałam. Musiałam to mądrze rozegrać, ale nie będę jej ustępować. Zajęłam miejsce w naszej ławce i po chwili ktoś się dosiadł. Shane. Spojrzałam na niego głupio, a on tylko spytał:
- Mogę? - Kiwnęłam głową.
- Nie, nie możesz. To moje miejsce – powiedziała Victoria stojąca nad nami.
- Niech Nancy zdecyduje – powiedział Shane i wiedziałam co robi.
- Nan? - Spytała Victoria.
Postanowiłam się jej odegrać. Tylko ona od czasu do czasu mówiła do mnie Nan, dlatego, że ja mówiłam do niej Vic. Nasze przyjacielskie skróty.
- Zdecydowałam – powiedziałam wreszcie – Shane zostaje, a ty usiądź sobie z Rose. A i jeszcze jedno – rzuciłam, kiedy siadła do Rose – tylko przyjaciele mogą do mnie mówić Nan.
- A ty w ogóle masz jakiś przyjaciół? - Stanęła w jej obronie Rose, a kilka osób się zaśmiało.
- Ma mnie – odparł Shane, aż mnie zamurowało.
- Ciebie?
- Jakiś problem? - Spytał groźnie, więc obie się przymknęły.
- Dzięki – powiedziałam cicho, ponieważ profesor już wszedł.
Shane nic nie powiedział tylko się uśmiechnął. Posłał mi ten cudowny uśmiech od którego miękły kolana, leciała ślina i serce biło dwa razy szybciej.
Na przerwie Shane poszedł ze mną do szafki. Kiedy zamykałam drzwi podeszła Victoria. Była sama.
- Nancy, możemy porozmawiać?
- Mów – powiedziałam.
- W cztery oczy – spojrzałam na Shane'a, a on skinął głową i odszedł – co to było to na lekcji?
- Nie miej do mnie pretensji. Zasłużyłaś sobie na to.
- Chciałabym się jutro z tobą spotkać w kawiarni, jeśli...
- Jasne. O której?
- Szósta?
- O siódmej zamykają. Będziesz na pewno? - Spytałam ostrożnie.
- Obiecuję.
Odparłam OK i poszłam na zajęcia.
Weszłam do klasy i zobaczyłam wolne miejsce koło Rose, Shane'a i jedną wolną ławkę. Miałam do wyboru: usiąść z Rose (ble), z Victorią (nie da rady), z Shane'm. Zajęłam miejsce obok niego, a on spytał:
- Co chciała?
- Spotkać się jutro i pogadać spokojnie.
- Cholera – powiedział nagle.
- Co?
- Kumpel robi jutro imprezę i chciałem byś ze mną poszła.
Spojrzałam na niego jak wariatka, a on wzruszył ramionami i zajęliśmy się lekcją.
Nie poszłam na lunch, postanowiłam się zwolnić, ponieważ źle się czułam. Ból głowy był nie do zniesienia. Prawie zrzygałam się w szkolnej toalecie, dlatego chciałam wrócić do domu.
Nie dzwoniłam po tatę czy Connie, uznałam, że spacerek na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi.


Zastanawiam się czy nie wrzucić po dwudziestej kolejnej części? :)

6 komentarzy:

  1. Kocham:* Shane po prostu... Mmmm;) Wrzucaj, wrzucaj kolejną:> Buziaki^^

    OdpowiedzUsuń
  2. XD XD XD...
    I to rozumiem wyszło genialnie.
    Kocham te opowieści, a i wrzuć n. cz. po dwudziestej.
    Będę czekać niecierpliwie.
    Bosko, bosko, bosko, bosko...
    Kocha...znasz tą gadkę. ;D
    Buśka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest NIESAMOWITE ! proszę dodaj kolejną część .. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK! TAK! TAK! TAK! Jeszcze jedną poproszę. To jest cudowne *.*

    OdpowiedzUsuń