Zawlókł mnie do samochodu i
pojechaliśmy na Wzgórze Clinton. Shane zgasił silnik i powiedział,
nie zdejmując rąk z kierownicy:
- Nancy, musisz panować nad emocjami.
Wysiadłam z auta trzaskając drzwiami
i stanęłam przed maską. Po chwili dołączył Shane.
- Nie możesz się zdradzić, do tego
każde takie wyładowanie pomaga strażnikom cię znaleźć –
powiedział.
- Pieprzyła się z Marc'iem, kiedy ja
czekałam na nią w deszczu! - Krzyknęłam – jak mogła mi to
zrobić? Jak mogła się tak zachować?
- Nancy – próbował mnie uspokoić.
Piach zaczął wirować nam pod
stopami, zebrał się wiatr.
- Nancy! - Krzyknął Shane - uspokój
się! Popatrz co robisz.
Nic do mnie nie docierało. Byłam
wkurzona na Victorię, nie mogłam się uspokoić, mimo że chciałam.
Nagle poczułam na swoich policzkach ręce Shane'a, a ja ustach, jego
usta. Kiedy się całowaliśmy, wiatr ustąpił, zrobiło się cicho
i spokojnie. Shane oderwał się ode mnie, lecz nie puścił.
- Przepraszam – powiedziałam.
Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach
i wtuliłam się w tors chłopaka. Głaskał mnie po głowie i
uspokajał.
Pojechaliśmy do niego i siedziałam na
kanapie, czekałam na herbatę oraz rozmyślałam. Shane miał racje,
muszę nauczyć się panować nad emocjami. Nie chcę by komuś stała
się krzywda.
- Dziękuje – powiedziałam, kiedy
podał mi kubek.
Narzucił na moje plecy koc i usiadł
obok.
- Lepiej?
- Tak – spojrzałam w jego zielone
oczy i znów poczułam jak serce mi przyspiesza – naucz mnie jak to
kontrolować.
Zaśmiał się pod nosem i pokręcił
głową.
- To nie takie poste. Sama się musisz
nauczyć, nie ma innego sposobu.
- Dobrze, to przynajmniej powiedz jak
ty się nauczyłeś to kontrolować.
- Metodą prób i błędów. Tylko u
mnie nie było to takie...
- Rzucające się w oczy? - Pomogłam
mu, a on kiwnął głową.
- Musisz po prostu pamiętać o
spokoju. Kiedy się denerwujesz i czujesz, że przekraczasz granicę,
musisz się uspokoić. Odetchnąć, pomyśleć o czymś przyjemnym.
Obojętnie co to by było, musi być skuteczne i natychmiastowe.
Rozumiesz? - Kiwnęłam głową, odłożyłam kubek i oparłam się o
jego ramię.
Po chwili wahania, objął mnie
ramieniem i przytulił do siebie.
- Dziękuję za pomoc – powiedziałam
cicho.
- Od tego jestem.
- Ale nie z własnej woli – nic nie
powiedział – Shane, co cię pchnęło, żeby mi wtedy pomóc?
-Usiadłam prosto, a on spojrzał na mnie.
- Nie rozumiem – zapytał.
- Chodzi mi o imprezę. Przecież sam
byłeś taki jak ja, po co miałbyś mi pomagać? Dlaczego stanąłeś
w mojej obronie?
- Czy to ważne?
- Dla mnie tak.
- Chciałem cię jedynie ostrzec, ale
kiedy cię zobaczyłem, nie tylko ujrzałem w tobie więcej światło.
Chyba się w tobie zakochałem. Wiem, że to dziwne u chłopaka,
zresztą miłość od pierwszego wejrzenia? - Spytał retorycznie –
ale nie mogłem się tobie oprzeć. Ucieszyłem się, kiedy
zaproponowali mi bycie aniołem stróżem. Twoim aniołem stróżem –
skończył cicho z ustami przy moich – a ciebie co do mnie
pociągnęło?
- Twoja tajemniczość, hipnotyzujące
spojrzenie i pociągający uśmiech – odparłam z uśmiechem.
Pocałował mnie i nagle znalazłam się
pod nim, leżąc. Gładził rękoma mój brzuch. Doszedł do guzików
mojej katany i ciągle mnie całując, zaczął je rozpinać.
Wiedziałam, że jeśli się nie powstrzymamy, dojdzie do czegoś
więcej. Na szczęście i nieszczęście, do pokoju wszedł jego
tata.
- Oj, przepraszam – rzucił i od razu
wyszedł – jadę na zakupy! - Krzyknął zza drzwi.
Zaczęliśmy się śmiać i po raz
pierwszy od dawna czułam się jak normalna nastolatka. Bez
problemów, bogactwa czy samotności. Shane dał mi szybkiego buziaka
w usta, położył się obok i przytulił mnie do siebie.
Obudził mnie dzwonek telefonu.
- Halo? - Spytałam zaspanym głosem i
poczułam jak Shane się rusza.
- Nancy?
- Mamo?
- Nancy, gdzie jesteś? - Spytała
zdenerwowana.
- U Shane'a.
- Masz natychmiast wracać do domu.
Wiesz, która jest godzina?
Rozłączyła się, a ja spojrzałam na
zegarek, jest pierwsza nad ranem.
- Cholera – powiedziałam wstając z
łóżka.
- Co jest? - Shane też spojrzał na
zegarek i zagwizdał.
- Odwieziesz mnie?
- Oczywiście – odparł ujmując moją
twarz w dłonie i dając mi słodkiego buziaka.
W domu znalazłam się w dziesięć
minut. Mimo moich przeczeń, Shane odprowadził mnie do holu, by
wyjaśnić moim rodzicom, czemu tak późno wróciłam w tygodniu.
Moi rodzice są tolerancyjni, tata bardziej, ale mamy zasadę, żebym,
w tygodniu nie przekraczała limitu czasu. Maksymalnie, dwudziesta
trzecia mam być w domu, weekendy są po to b się bawić do białego
rana.
- Juto poważnie porozmawiamy młoda
damo! - Krzyczała mama, gdy usłyszała otwierane drzwi.
- Proszę pani – zaczął Shane, a
mamie szczęka opadła – to moja wina. Nancy źle się czuła i
położyła się, a ja miałem ją obudzić, jednak pomagałem tacie
przy samochodzie i nie orientowałem się w czasie. Proszę mi
wybaczyć.
Niewiarygodne jak Shane kłamał ze
spokojem w głosie, a mama, mimo że ma do niego uprzedzenia,
uwierzyła.
- Dobrze. Dziękuję, że ją
odwiozłeś. Teraz wracaj, jutro macie szkołę – powiedziała, na
koniec głośno przełknęła ślinę i poprawiła bluzkę.
Tata stał oparty o framugę drzwi w
kuchni i przyglądał się całemu zajściu z uśmiechem. Shane
kiwnął głową, odwrócił się w moją stronę, jakby nie wiedział
czy się pożegnać. Uratowałam go z opresji, podeszłam do niego i
dałam buziaka w usta, po czym otworzyłam drzwi. Gdy wsiadł do
samochodu, zamknęłam je i spojrzałam na mamę.
- To ta już pójdę spać – uciekam
do pokoju.
Wstałam wpół do ósmej, wzięłam
prysznic i ubrałam się. Założyłam spodnie w kwiaty i biały top.
Na to czarną, skórzaną kurtkę, ponieważ pogoda za oknem była
brzydka i zapowiadało się na deszcz. Założyłam czarne buty i
zeszłam na dół. Gdy usiadłam w kuchni, Connie postawiła przede
mną kawę z jajecznicą i powiedziała:
- Opowiadaj. Co się wczoraj stało.
Przeżułam pierwszy kęs i wszystko
jej opowiedziałam. Na koniec wyciągnęła rękę, a ja przybiłam
jej piątkę. Weszła mam i usiadła dwa krzesła dalej, a Connie
podała jej śniadanie. Gdy wpiłam swoją kawę, poprosiłam:
- Connie, mogę jeszcze jedną, by nie
zasnąć na historii?
- Jasne.
Mama jadła swoje śniadanie z kamienną
miną. Chciało mi się śmiać, ale też było mi trochę głupio.
Postanowiłam ją przeprosić za wczoraj, ale zmieniłam zdanie, gdy
wypowiedziała te słowa:
- Nie chcę byś spotykała się z tym
chłopakiem.
Kubek z kawą o mało nie wyleciał mi
z rąk, w kuchni zapanowała krępująca cicha, a Connie stanęła
jak wryta. Dosłownie. Mama była nieporuszona, twarda, nie
przejmowała się moimi uczuciami. Była egoistką.
- Co? - Spytałam cicho.
Spojrzała na mnie i powtórzyła:
- To nie jest chłopak dla ciebie.
- Skąd wiesz?
Nie odpowiedziała. Byłam tak
zdenerwowana, że ledwo się powstrzymywałam by nie wybuchnąć.
Światło mignęło i wiedziałam, że zaczynam przekraczać granicę.
Musiałam się uspokoić, zrobić tak jak mówił Shane. Pomyśleć o
czymś miłym... Pomyślałam o Shane'ie, o naszym pierwszym
pocałunku, o jego oczach i o uśmiechu. Wyobraziłam sobie ten
piękny uśmiech, od którego serca biło mi szybciej. Uspokoiłam
się i powietrze też zrobiło się lżejsze.
- Mamo – zaczęłam spokojnie, a ona
spojrzała na mnie – będę się z nim spotykała i to w stu
procentach jest chłopak dla mnie. Jeśli masz coś przeciwko, to nie
mój problem. Mam dziewiętnaście lat i sama decyduję o swoim
życiu.
Wstałam, podziękowałam za śniadanie
i chciałam wychodzić, ale mama dodała coś jeszcze:
- W piątek przychodzą do nas goście
z dawnych czasów. Mają syna w twoim wieku. Bardzo utalentowany,
przystojny i miły. Chciałabym byś na piątą była gotowa i może
się z nim zapoznasz bliżej.
Wyszłam zdenerwowana. Humor poprawił
mi się, gdy zobaczyłam na podjeździe samochód Shane'a.
Uśmiechnęłam się i wsiadłam do wozu. Pocałowałam go na
powitanie i kiedy ruszył, opowiedziałam o sytuacji z rana. Nie
pomijając żadnego szczegółu.
- O czym pomyślałaś, żeby się
uspokoić? - Spytał pod szkołą.
- O tobie – odparłam i wysiadłam.
Shane dopadł mnie, gdy byłam pod
drzwiami i złapał za rękę. Zanim weszliśmy do szkoły,
zatrzymałam się i spojrzałam na niego:
- Boję się.
- Czego? - Spytał ujmując moją twarz
w dłonie. Gdy nie odpowiedziała, dodał – jestem przy tobie. Nic
ci nie grozi.
Dałam mu szybkiego całusa za
pocieszenie i weszliśmy do budynku.
Gdy ludzie skierowali swój wzrok na
nas, ścisnęłam mocniej rękę chłopaka. Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się. Poszliśmy do mojej szafki i kiedy go puściłam
zaczął rozmasowywać dłoń.
- Masz moc – powiedział ze śmiechem.
- Przepraszam – również się
zaśmiałam i udaliśmy się na zajęcia.
Geografia. Usiedliśmy z tyłu klasy i
weszła profesor. Zaraz za nią wszedł dyrektor i powiedział:
- Nancy Leed – podniosłam rękę –
chodź ze mną.
Spojrzałam na Shane i poczułam na
sobie wzrok ludzi oraz ciche szepty. Nikt się nie śmiał, prócz
Rose i Marc'a, Victorii nie było dzisiaj w szkole. Wstałam, wzięłam
swoją torbę i poszłam za dyrektorem. Kiedy usiadłam w jego
gabinecie, spytałam:
- O co chodzi? - Chciałam zachować
się normalnie, lecz trzęsły mi się ręce.
- Wczoraj pękła lampa na korytarzu i
na kamerze rzuciło mi się w oczy, że najbliżej stałaś ty,
Victoria Winston oraz Shane Lorens. Możesz to wyjaśnić?
- Zbieg okoliczności? - Odparłam
pytaniem na pytanie.
- Panie dyrektorze – powiedziała
sekretarka, wyglądając zza drzwi – telefon do pana.
- Dobrze, zaraz odbiorę – sekretarka
wyszła, a on powiedział do mnie – mam na ciebie oko Leed. Idź
już.
Zrobiłam jak kazał i słyszałam
tylko jak odbiera telefon. Coś było nie tak. Szukali winnego, to
pewne, ale on coś musi wiedzieć. Albo to tylko moja wyobraźnia.
Wyszłam z pomieszczenia i kiedy szłam
korytarzem, usłyszałam kroki za sobą. Odwróciłam się i nic
więcej nie pamiętam, ponieważ ktoś mnie ogłuszył. Czułam tylko
jak upadłam na podłogę i film się urywa.
kolejna część-czwartek
ps. prośba
https://www.facebook.com/TweWlosyIUstaWpadajaWMeGusta dobijamy do 50 K do końca czerwca!
https://www.facebook.com/alkoholwekrwi?ref=hl dobijamy do 5K!
Z góry dzięki za lajki ;) (lakujecie tylko jeśli chcecie, żeby nie było)
ps. prośba
https://www.facebook.com/TweWlosyIUstaWpadajaWMeGusta dobijamy do 50 K do końca czerwca!
https://www.facebook.com/alkoholwekrwi?ref=hl dobijamy do 5K!
Z góry dzięki za lajki ;) (lakujecie tylko jeśli chcecie, żeby nie było)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz