wtorek, 11 czerwca 2013

W objęciach skrzydeł #5

- Ale jak to? - Spytała głupio Connie, gdy jadłyśmy obiad. Opowiedziałam jej o Vici i Marc'u – nic ci nie powiedziała i jeszcze ciebie oskarża o bycie dziwną?
- Właśnie. Czy to nie dziwne? - Spytałam i obie się zaśmiałyśmy – nie to, że nie lubię Marc'a, bo jest w porządku. Czasem – dodałam pod nosem – ale Victoria i ja przyjaźnimy się od dziecka. Nie rozumiem tego...
- A ten cały Shane? - Zapytała po chwili.
- Co?
- Czy ty coś z nim? - Pokręciłam głowa, a ona nie kontynuowała tematu.
Zadzwonił mój telefon. Pokazałam Connie gestem dłoni, że idę do pokoju i odebrałam.
- Cześć tato.
- Cześć Nancy – powiedział tata trochę zagłuszony, lecz po chwili znów dobrze go słyszałam – jak życie?
- Dobrze. Odsłuchałeś wiadomość ode mnie?
- Jasne. I bardzo się ucieszyłem, że prezent się podoba.
Porozmawiałam z tatą jeszcze chwilę, po czym się rozłączył. Do wieczora oglądałam filmy przed telewizorem i gdyby nie Connie, zasnęłabym z włączonym ekranem.
- Idź spać – powiedziała.
Zrobiłam jak kazała i kiedy tylko znalazłam się w łóżku, zasnęłam.

Znowu zaspałam. Obudziłam się o dziesiątej. Przeklęłam w duchu i poszłam dalej spać. Postanowiłam zrobić sobie dziś wolne, trudno. Będę mieć zaległości z historii, ale nie opłaca mi się jechać do szkoły. Do tego strasznie bolała mnie głowa.
Po pół godzinie odechciało mi się leżenia, więc wstałam. Wzięłam prysznic, założyłam dresy, koszulkę i zeszłam na dół. Wzięłam tabletkę na ból głowy i popiłam wodą.
- A ty mnie w szkole? - Zapytała zdziwiona Connie.
- Zaspałam – odpowiedziałam siadając na krześle i niewinnie się uśmiechając.
- Okey – podała mi miskę z płatkami – chcesz jechać dziś ze mną na zakupy?
- Gdzie?
- Do marketu - kiwnęłam głową i skończyłam śniadanie.

Od dziesięciu minut chodziłyśmy z wózkiem na zakupy po markecie i zastanawiałyśmy się co zrobić na obiad. Nic nie mogłyśmy wymyślić, więc postanowiłyśmy pojechać na pizze. Myślę, że Connie ucieszyła się w duchu, że nie musi dziś nic gotować. Zapłaciłyśmy za zakupy, spakowałyśmy je do bagażnika i pojechałyśmy do pizzerii.
- Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła, gdy czekałyśmy na pizzę – spotykam się z kimś.
Oniemiałam. Najpierw przyjaciółka, teraz ona.
- Nie od miesiąca, spokojnie – powiedziała, wiedząc moje zmieszanie na twarzy – od jakiegoś tygodnia. Chciałam żebyś wiedziała.
- Jak ma na imię? - Spytałam, gdy ochłonęłam.
- Zack.
- Przystojny? - Kiwnęła głową i uśmiechnęła się – to szczęścia życzę.
Jedząc pizzę rozmawiałyśmy o facetach. Po godzinie wróciłyśmy do domu. Na podjeździe zobaczyłam samochód Vici.
- Cholera – syknęłam, ponieważ wciąż byłam zła na przyjaciółkę.
- Pogódźcie się. Ponoć znacie się od małego? - Spytała Connie z ironią.
Miała rację. Powinnyśmy się pogodzić. Wysiadłam z samochodu i kiedy chciałam wziąć zakupy, by opóźnić naszą rozmowę, Connie złapała mnie za rękę i pokazała na dom.
Poszłam i w holu zastałam Vici.
- Cześć - powiedziała, bawiąc się długimi, blond włosami.
Nic nie odpowiedziałam, tylko zaprowadziłam ją do pokoju.
- Nie było cię w szkole, więc pomyślałam, że przyniosę ci notatki – powiedziała, kładąc zeszyt na łóżku.
Chciałam ją powyzywać, ale uznałam, że to zły pomysł, więc rzuciłam tylko:
- Dzięki.
- Słuchaj, chciałam cię przeprosić – zaczęła siadając obok mnie na łóżku – powinnam ci powiedzieć, ale bałam się twojej reakcji. Nie chciałam popsuć naszych relacji w trzeciej klasie. A co do Shane'a... - Spojrzałam na nią.
- Shane'a i mnie nic nie łączy – wtrąciłam.
- Okey, ale jeśli – kontynuowała – nie mam nic przeciwko. Ty też zasługujesz na szczęście, niezależnie kto ci je da.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Wertowałam w głowie słowa przyjaciółki, aż w końcu nie wytrzymała i spytała:
- Powiesz coś?
- Przeprosiny przyjęte – uśmiechnęłam się i przytuliłam ją.
Posiedziała u mnie kilka godzin i poplotkowałyśmy. Później oświadczyła, że przyjedzie jutro o ósmej i wyszła.
- I jak? - Spytała Connie stając w drzwiach.
- Chyba dobrze. Zobaczymy jak będzie za kilka dni – uśmiechnęła się i odeszła.
Naprawdę nie wiem co bym zrobiła, gdyby jej nie było. Nie wytrzymałabym sama w domu.
Spakowałam na jutro rzeczy i poszłam spać, z nadzieją na dobry dzień, ale przygotowując się na najgorsze.


Victoria czekała pod domem o ósmej, jak obiecała. Ja także wyrobiłam się na czas, a nawet zjadłam spokojnie śniadanie. Dojechałyśmy do szkoły i zastanawiałam się, jak Vici i Marc się przywitają. Buziak w usta. No, no! Uśmiechnęłam się w duchu i wysiadłam z auta.
- Cześć Nancy – powiedział trochę zmieszany chłopak mojej przyjaciółki.
- Cześć, cześć – odparłam i poszłam do szkoły, zostawiając ich w tyle.
Zamykając szafkę, do której poszłam, nie rozglądnęłam się i wpadłam na kogoś. Na Shane'a.
- Przepraszam.
- Znów trzymasz z nimi? - Spytał wskazując Vici i Marc'a za moimi plecami.
- Victoria jest moją przyjaciółką – odparłam spokojnie.
Shane tylko kiwnął głową, ominął mnie i poszedł do klasy.
- Co jest? - Spytała Vici podchodząc do mnie.
- Nic. Chodźmy.
Gdy zajmowałyśmy nasze miejsca, Shane ciągle mi się przyglądał. Nie uśmiechał się. Miał dziwny wyraz twarzy. Dwa razy widziałam jak się uśmiecha. Było to tak piękne i hipnotyzujące, że miałam odwagę zrobić wszystko, by znów to zobaczyć. Tylko nie miałam pomysłów.
Profesor oddał nam ostatnie testy i wyszedł załatwić jakieś sprawy z dyrektorem.
Victoria spojrzała na mnie wyczekująco, aż odwrócę kartkę. Zrobiłam to i zobaczyłam cztery. Przyjaciółka krzyknęła na całą klasę, a ja oparłam głowę na ławkę.
- Zamknij się – powiedziałam ze śmiechem do Vici.
- Zdajesz.
- Na razie.
- Hej Nancy, jak tam test? - Spytała odwracając się Sarah.
- A co cię to obchodzi – warknęła Vici.
- Victoria! - Krzyknęłam na nią i wszystkie oczy zwróciły się w naszym kierunku.
Przyjaciółka zmierzyła mnie wzrokiem i spojrzała w bok, gdzie siedziała Rose. Zaczęła z nią rozmawiać, a ja zwróciłam się do Sarah:
- Przepraszam za nią – uśmiechnęłam się blado.
- Nie ma za co. Niektórzy już tak mają, ale dzięki za wstawienie się za mną. I chyba Shane to podziwia – odparła, a ja odwróciłam się do tyłu i spojrzałam, że Shane się uśmiecha.
Znów spojrzałam na Sarah i z uśmiechem powiedziałam:
- Dostałam cztery.
- Gratulacje – odparła i nie zdążyłyśmy więcej porozmawiać, ponieważ wszedł profesor.
Po skończonej lekcji Victoria zaczęła na mnie naskakiwać:
- Czemu ją broniłaś?
- A czemu ty ją obraziłaś? Nie będę z tobą na ten temat gadać, znasz moje zdanie dostatecznie dobrze – po czym odwróciłam się na pięcie i odeszłam.

Gdy wszystkie zajęcia się kończyły ruszyłam na parking. Victoria powinna być przy samochodzie, ponieważ wyszła wcześniej. Stała opata o maskę wraz z Rose.
- Cześć – rzuciłam cierpko – jedziemy?
- Obiecałam jechać z Rose na zakupy, możesz jechać z nami jeśli chcesz – odpowiedziała ostrożnie Vici.
- Moi rodzice wrócili, nie możesz mnie tylko podrzucić. Masz po drodze.
- No ale... - Zaczęła, ale Rose jej wtrąciła.
- Zapytaj czy Sarah cię podwiezie swoim rowerkiem – i zaśmiała się.
Tak naprawdę Sarah jeździła skuterem, ale Rose jest tak głupia, że nie widzi różnicy.
- Nie wtrącaj się – warknęłam do dziewczyny, aż przestała się śmiać.
- Miałaś rację Vici, zaczyna świrować – powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo.
- Coś ty jej podziałała? - Spytałam przyjaciółkę, ale ona dalej stała nieporuszona. Nie wiedziała co robić.
- Wybieraj – zaczęła Rose – ona, albo ja.
- Wsiadaj – powiedziała cicho do dziewczyny, a gdy spojrzała na mnie, wzruszyła ramionami.
Cofnęłam się i pozwoliłam im wyjechać. Pół szkoły widziało to zajście i jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona i zraniona. Prawda, miałyśmy z Victorią trudne chwile, ale... W moich oczach wezbrały łzy. Sarah podeszła do mnie i spytała ostrożnie:
- Nancy?
Nic nie odpowiedziałam. Minęłam ją, po czym zaczęłam biec. Chciałam stamtąd uciec, łzy leciały mi po policzkach. Byłam wściekła i smutna. Nie wiedziałam co robić. Zwolniłam i zatrzymałam się na chwilę. Usiadłam na poboczu. Podjechał jakiś samochód i wysiadł Shane.
- Nancy? - Spytał pomagając mi wstać – wszystko gra?
- Pewnie – odpowiedziałam z sarkazmem i wytarłam mokre od łez policzki.
Chciałam go ominąć, lecz złapał mnie za ramię i powiedział:
- Wsiadaj. Podrzucę cię.
Kiwnęłam głową i zajęłam miejsce pasażera.


to `fajne` i `do dupy` mi pomaga. jeśli macie jakieś propozycje, jakie określania mogłabym umieścić - piszcie :)
Kolejna część jutro, chcecie?

5 komentarzy:

  1. no pewnie że chcemy ;D ja to bym marzyła o chociaż dwóch dziennie ale to raczej niewykonalne ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to opowiadanie *-* jest najlepsze ! no pewnie że chcemy ! : 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Owszem, chcemy. A co do "fajne" i "do dupy" to stwierdzam, że powinno być np. "Podoba mi się" "Nie podoba mi się". "Do dupy" jest strasznie prostackie i ordynarne, jak na kogoś, kto tworzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego pytam, ponieważ też chcę to zmienić :)

      Usuń