czwartek, 20 czerwca 2013

W objęciach skrzydeł #12

Otworzyłam oczy i zobaczyłam sufit. Biały sufit, jak wszystko wkoło. Po chwili dotarły do mnie dźwięki pikania, więc spojrzałam w bok. Chyba byłam w szpitalu i podłączyli mnie do jakieś aparatury. Tak mi się zdawało, ponieważ wszystko tutaj przypominało jedną z sal szpitalnych. Z przodu chodziła pielęgniarka. Ale nie była ubrana jak pielęgniarka. Miała na sobie czarne ciuchy. Usiadłam na łóżku, albo raczej spróbowałam co było niepowodzeniem, ponieważ nie miałam siły w rękach. Kobieta podeszła do mnie i powiedziała:
- Już dobrze – po czym wstrzyknęła mi coś w żyłę i znów zasnęłam.

Kiedy po raz kolejny otworzyłam oczy, byłam w swoim pokoju. Leżałam na łóżku i strasznie bolała mnie głowa. Miałam więcej siły i byłam bardziej przytomna. Byłam sama, więc powoli wstałam na nogi i zeszłam na dół. W kuchni siedziała Connie i Shane. Kiedy mnie zobaczyli, chłopak podszedł do mnie i wtuliłam się w niego. Pomógł mi usiąść na kanapie w salonie i dostałam kubek gorącej herbaty. Odstawiłam go na stół i spytałam:
- Gdzie rodzice?
- Już jadą – odparła Connie – jak się czujesz?
- Co się stało? - Nie odpowiedziałam na jej pytanie, tylko zadałam swoje.
- Sekretarka znalazła cię nieprzytomną pod drzwiami i zawiadomiła mnie. To dobra znajoma mojego taty i widziała, że razem się prowadzamy, dlatego tak postąpiła. Myślała, że straciłaś przytomność.
- Co dalej?
- Zabrałem cię do samochodu i zadzwoniłem do Connie. Powiedziała, że mam cię tutaj przywieźć.
- Wiesz, że jeśli wpadniesz w panikę zaczyna boleć cię głowa i jeśli się nie uspokoisz, możesz stracić przytomność. Podejrzewam, że tak właśnie się stało. Zadzwoniłam po lekarza i stwierdził odwodnienie.
- To niemożliwe.
- Powiedziałam, że odżywiasz się zdrowo. Wspomniałam też o twoich bólach głowy i przepisał ci tabletki. Dodał, że jeśli się nie obudzisz w ciągu godziny, mamy dzwonić do szpitala – kiwnęłam głową i usłyszałam dzwonek do drzwi – to chyba Zack. Zostawię was samych.
Odeszła, a ja spojrzałam na Shane'a. Odgarnął moje włosy z czoła i powiedziałam cicho, ale szybko:
- Ktoś mnie ogłuszył, nie straciłam przytomności sama z siebie.
- Co? - Spytał głupio i przysunął się.
- Ktoś mnie uderzył. Pamiętam, że obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu i myślałam, że jestem w szpitalu. Podeszła do mnie kobieta ubrana na czarno i wstrzyknęła coś w żyłę. Zasnęłam i obudziłam się już w swoim pokoju – kiedy Shane nic nie odpowiadał dodałam – boję się.
- Więc teraz trzymamy się razem.
- Shane, wiesz, że to trudne...
- Ale możliwe – wtrącił – obiecałem, że będę cię chronić i zawiodłem – zarzucił kosmyk moich włosów za ucho i przejechał kciukiem po policzku, aż przeszły mnie ciarki – nie chcę by to się powtórzyło. Nie chcę by coś ci się stało. Nie wybaczyłbym sobie tego.
Łza poleciała mi po policzku i wtuliłam głowę w zagłębienie w szyi Shane'a.
- Cześć – powiedział Zack wchodząc do salonu, a my kiwnęliśmy mu głową – jak się czujesz? Słyszałem o dzisiejszym wypadku w szkole.
- Ale ja ci nie wspominałam o wypadku Nancy w szkole – wtrąciła Connie, a Shane nagle napiął mięśnie.
- Connie, pójdziemy z Shane'm do mnie. Jestem zmęczona – powiedziałam wstając i pociągnęłam za sobą chłopaka.
Kiedy znaleźliśmy się w pokoju, zamknęłam drwi i położyłam na łóżku.
- Zack. Musi być w to zamieszany. Muszę się dowiedzieć o co chodzi – mówił Shane chodząc w kółko. W końcu zatrzymał się, spojrzał na mnie i powiedział – pamiętasz coś może? Jak wyglądała ta kobieta, albo co ci wstrzyknęła?
- Nie wiem, Shane. Jestem zmęczona i wszystko mnie boli. Nie możemy pomyśleć jutro?
- Nie. Musimy to załatwić jak najszybciej. No pomyśl Nancy - powiedział siadając na skraju łóżka – musisz coś pamiętać.
- Shane! - Krzyknęłam.
- Przepraszam – powiedział szybko i położył się obok, obejmując mnie od tyłu w talii – masz racje, możemy poczekać do jutra. Teraz musisz odpocząć.
Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego tors, a łzy zaczęły lecieć mi po policzkach

Obudziły nas krzyki. Mama wchodziła po schodach i wołała moje imię. Usiedliśmy na łóżku i kiedy wpadła do pokoju zaczęła się awantura:
- Nancy nic ci nie jest? - Zobaczyła Shane i humor momentalnie się zmienił – a on co tu robi? Nie wyraziłam się dziś jasno?! Masz zakaz spotykania się z moją córką – zwróciła się do chłopaka, a on wstał – wynoś się i zostaw ją w spokoju!
- Mamo! - Wstałam i gdyby nie Shane, upadłabym.
- Co się stało? - Spytał tata wchodząc do pokoju.
- To się stało! - Krzyknęła mama wskazując na nas – zostaw ją – odepchnęła ode mnie Shane.
- Proszę pani, niech się pani uspokoi – zaczął się bronić, lecz to tylko pogarszało sytuację.
W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.

Otworzyłam oczy i spodziewałam się zobaczyć Shane lub mamę, lecz na łóżku siedział tata. Przeszłam do siadu i spytałam:
- Gdzie Shane?
- Twoja matka wyrzuciła go z domu – zaśmiał się.
- To nie jest zabawne.
- Przepraszam, ale trochę jest. Zachowuje się gorzej niż dziecko, twoja mama nie chłopak. Jak się czujesz?
- Jest mi wstyd, za tę całą awanturę.
- Rozmawiałem z Shane'm, kiedy mama wyrzuciła go z domu i wróciła do ciebie. Wszystko rozumie i jest w porządku. Masz moją zgodę – puścił mi oczko.
- Wiec dlaczego nie stanąłeś w naszej obronie?
- Spokojnie, przekonam mamę w inny sposób – dał mi buziaka w czoło – chcesz zejść na dół?
Kiwnęłam głową i przy pomocy taty, zeszliśmy coś zjeść.
- Jak się czujesz? - Spytała mama.
- Lepiej – odparłam.
Nie chciałam się denerwować i zaczynać tematu Shane'a. Jednak nie wytrzymałam.
- Mamo, nie powstrzymasz mnie przed spotykaniem się z Shane'm.
Po czym wzięłam kubek z herbatą i wróciłam do swojego pokoju. Chciałam jeszcze zadzwonić do Shane'a, ale kiedy położyłam się w łóżku, zasnęłam.

Obudziłam się po ósmej i postanowiłam nie iść do szkoły. Większość dnia spędziłam w łóżku. Wieczorem przyszła mama i przypomniała o piątkowym spotkaniu. W czwartek tata odwiózł mnie pod szkołę i udałam się do szafki, gdzie czekał na mnie Shane. Przywitałam się z nim krótkim buziakiem w usta i spytał:
- Jak leci?
- W porządku – odparłam, biorąc książki.
Poszliśmy na historię i zanim wszedł profesor, Rose powiedziała głośno na całą klasę:
- Popatrzcie, która bogaczka się stoczyła i zaczęła spotykać z kryminalistą.
Victoria oczywiście zawtórowała jej śmiechem, jak kilka innych osób. Shane chciał coś powiedzieć, lecz złapałam go za rękę i sama odegrałam się na Rose.
- Kryminaliści przynajmniej są szczerzy i coś warci, a takie puste lalunie jak ty nie odróżniają roweru od skutera – spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem, a ludzie zaczęli chichotać. Żeby podgrzać atmosferę, dodałam – w dodatku mają w głowie więcej rozumu niż tacy jak ty i nie rozpaczają nad kolejnym pryszczem.
Rose skoczyła gula w gardle. Wyciągnęła z torebki lusterko, a ja rzuciłam:
- Na nosie.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ona wybiegła do toalety. Spojrzałam na Shane, a on się tylko uśmiechał.
Przyszedł profesor i zanudził nas wkładem. W pewnym momencie przestałam się skupiać i zaczęłam zawzięcie rysować czarne skrzydła. Ocknęłam się, gdy Shane szepnął:
- Ładnie rysujesz.
Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem, schowałam rysunek do książki i skupiłam się na słowach profesora.

Siedzieliśmy na stołówce i jedliśmy sałatki. Podeszła do nas Sarah i spytała:
- Mogę czy będę wam przeszkadzać?
- Siadaj – odparłam – co słychać?
- Dobrze, a u was? Słyszałam, że jesteście razem – uniosła brwi.
- Tak – powiedział uśmiechem Shane i złapał mnie za ręce, a mi zrobiło się ciepło – jest moją dziewczyną.
Po czym dał mi buziaka w policzek. To było miłe, ponieważ do końca nie wiedziałam czy jesteśmy razem, czy nie. Teraz było to pewne, skoro nazwał mnie swoją dziewczyną. Sarah nam pogratulowała, życzyła szczęścia i zaczęliśmy rozmawiać o szkole. W międzyczasie przeszli koło nas Vici, Rose i Marc. Rose szepnęła coś do Vici, która zaśmiała się sztucznie. Później rzuciła coś głośniej, lecz Shane mnie powstrzymał.
- Nie warto. Nie na nią – powiedział.

Piątek minął mi nudno. Shane nie przyszedł do szkoły, a chciałam porozmawiać z nim o dzisiejszym wieczorze. Chciałam by dodał mi otuchy. Przerwy spędzałam z Sarah, była naprawdę miłą osobą. Zawsze ją lubiłam, bo była szczera. Tylko, że Victoria nie przepadała za nią, a ja jak głupia słuchałam się jej. Do domu wróciłam spacerkiem i powitała mnie Connie.
- Gdzie rodzice? - Spytałam.
- Pojechali na zakupy. Powiedzieli, że na piątą masz być gotowa.
- Wiem – zrobiłam minę zbitego psa - czy jak ubiorę dres i rozciągniętą koszulkę...
- Nancy pokaż klasę! - Wtrąciła Connie zaciągając mnie do mojego pokoju – twój tata rozmawiał dziś rano z mamą.
- Na temat Shane'a? - Spytałam podekscytowana i przestraszona.
Jeśli tata jej nie przekona, to będę się musiała chyba wyprowadzić.
- Tak. Musisz udowodnić mamie, że jesteś dojrzała.
Otworzyła moją szafę i pokazała mi krótką, ołówkową spódnicę. Stanowczo pokręciłam głową i wyjęłam białe rurki. Dobrałyśmy do tego złotą koszulę z ozdabianym kołnierzykiem i bez rękawów.
Na nogi białe sandałki. Po dwudziestu minutach robienia mi warkocza, zrezygnowałyśmy i postawiłyśmy na naturalnie proste włosy. Usłyszałyśmy otwierane drzwi. Connie poszła przygotować jedzenie, a ja zostałam i przeglądałam się w lustrze.
- Dla kogo się tak wystroiłaś? - Usłyszałam z okna.
Spojrzałam i na parapecie siedział nie kto inny jak Shane.
- Co ty tu robisz? - Spytałam z uśmiechem – i jak tu wszedłeś.
- Normalnie – odparł podchodząc do mnie – przepraszam, że nie było mnie dzisiaj, ale musiałem coś załatwić. Ale jestem.
Pocałowałam go i pożałowałam, że będę musiała zejść na dół.
- Wiesz, że nie możesz tu być? - Powiedziałam ze smutkiem opierając czoło o jego czoło.
- Wiem, dlatego twoja mama się nie dowie. Zostanę na noc... jeśli nie masz nic przeciwko – pokręciłam głową z uśmiechem na twarzy – będziemy musieli porozmawiać o twoim ostatnim wypadku. Mam parę informacji, a resztę idę zdobywać.
Skończył składając pocałunek na moich ustach, czole i policzkach, po czym wyskoczył przez okno.
Stałam uśmiechając się, kiedy do pokoju weszła mama.
- Gotowa – kiwnęłam głową - chodź. Już przyjechali.



Kolejna -jutro?
Jak wam się podoba? jakieś uwagi?


ps. prośba
https://www.facebook.com/TweWlosyIUstaWpadajaWMeGusta dobijamy do 50 K do końca czerwca!
https://www.facebook.com/alkoholwekrwi?ref=hl dobijamy do 5K!
Z góry dzięki za lajki ;) (lakujecie tylko jeśli chcecie, żeby nie było)

2 komentarze:

  1. Bosko, bosko.
    Kocham twoje opowieści.
    Zaiskrzyło między nimi <3
    Pisz dalej ptaszyno.
    Nie zapominaj, że czekam.
    Buśka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne jak zawszee ! *-*
    Prosze daj notke ;*

    OdpowiedzUsuń