Po pracy
przyjechał Aaron i z dziesięć minut kłócił się z Ethan'em czy
może mnie zabrać na przystań.
- Nie
wiesz gdzie mieszkam - zakończył Ethan, lecz mój chłopak nie
dawał za wygraną:
- Lena mi
powie.
- Nie
mogę - spojrzał na mnie spode łba - nikomu nie wolno mi mówić
gdzie teraz mieszkam. Przepraszam.
- W takim
razie zadzwoni do ciebie jak będziemy pod naszym blokiem i
odbierzesz ją stamtąd. Na inny układ nie idę. To, że z tobą
mieszka mi się nie podoba, ale nie znaczy, że nie mam prawa się z
nią widywać - powiedział Aaron i czekał na odpowiedź, lecz Ethan
tylko skinął głową.
Wzruszyłam
ramionami i poszłam na zaplecze. Zabrałam w końcu swoją kurtkę i
na pożegnanie rzuciłam Ethan'owi:
-
Zadzwonię. Pa.
Pomachał
mi i już nas nie było.
Deszcz
dziś nie padał, ale było chłodno. Zaparkował i siedzieliśmy
wpatrzeni w wzburzony ocean.
- Jak się
trzymasz? - Spytał kładąc swoją rękę na mojej.
- Dobrze
- nie patrzyłam na niego. Nie mogłam po tym co się ostatnio dzieje
w mojej głowie. Po tym jak zaczynam świrować do Ethan'a.
- Lena? -
w końcu jednak uległam i odwróciłam głowę w jego stronę - mój
tata wyjeżdża jutro na cały weekend w sprawach służbowych.
Chciałbym byś została u mnie na noc. Przynajmniej na jedną. Do
soboty.
Patrzyłam
na niego oszołomiona, zaskoczona i wzruszona. Wiedziałam, że to
się nie mogło dobrze skończyć. Wiedziałam też co powie Ethan.
Po prostu czułam, że nie powinnam się zgadzać, jednak kiwnęłam
głową i zobaczyłam jego uśmiech, który jakby rozjaśnił ciemne
wnętrze samochodu.
Pocałował
mnie. Wolno i słodko. W końcu przyciągnął mnie na swoje kolana i
usiadłam na nim okrakiem. Zaczęliśmy się całować namiętniej,
mocniej i szaleniej. Ręce Aarona głaskały moje plecy, czasem
zjeżdżały w dół, lecz po chwili znów jechały w górę.
Trzymałam ręce na jego torsie, jeździłam nimi po twarzy i
włosach. W pewnym momencie ktoś zapukał w szybę. Przestraszona
podskoczyłam i pisnęłam. Jakiś chłopak wraz ze swoją paczką
szli na plażę. Prawdopodobnie byli pijani. Aaron pokazał im
środkowego palca, ja natomiast śmiałam się z głową opartą na
jego ramieniu.
- Idioci
- mruknął i wrócił do całowania.
Później
poszliśmy na mały spacer. Rozmawialiśmy o jego tacie, mojej mamie.
Powiedziałam mu, że się wyprowadza i wychodzi za mąż.
- Czemu
się wściekasz, że wychodzi za mąż? - Spytał, gdy oparliśmy się
o maskę samochodu.
Wyciągnął
paczkę papierosów i zapalił jednego. Poczęstował mnie, lecz
odmówiłam. Zaciągnął się i wypuścił dym.
- Nie
zrozumiesz.
-
Spróbuj.
- Chodzi
o to, że...Wychodzi za jakiegoś dupka i zna go zaledwie miesiąc. A
co z tatą?
- Twój
tata siedział w więzieniu. Twoja mama po prostu chce zacząć od
nowa. I może to nie jest dupek?
- Uderzył
mnie - wzburzyłam się, lecz nie krzyczałam - byłeś przy tym.
Skoro uderzył mnie, to nie wiesz czy nie uderzy mamy. A to, że tata
siedział w więzieniu to nic nie zmienia. Mogliśmy zacząć od nowa
wszyscy. Znów być jak rodzina.
-
Zachowujesz się trochę jak egoistka - czy on to powiedział, czy ja
się przesłyszałam?
- Co
proszę?
-
Słyszałaś - odparł spokojnie znów się zaciągając.
- Nie
jestem egoistką. Nigdy nią nie byłam. Gdybym była, skończyłabym
jak Mandy.
Spojrzał
na mnie spode łba, zły, że obraziłam jego przyjaciółkę.
Wzruszyłam
ramionami i wsiadłam do samochodu. Skończył spokojnie papierosa i
także wsiadł.
- Chcę
wracać - po chwili odpalił silnik i byliśmy w drodze.
Wyciągnęłam
telefon i zadzwoniłam do Ethan'a:
- Możesz
już wyjeżdżać, niedługo będziemy pod blokiem.
Nie
czekałam na odpowiedź, tylko się rozłączyłam.
Aaron
zaparkował samochód pod blokiem i wysiadłam. Czekałam na
chodniku, a on podszedł do mnie.
- Lena -
powiedział i chciał mnie przytulić, lecz się odsunęłam -
przepraszam.
Spojrzałam
na niego. Na jego oczy pełne bólu.
- Nie
chciałem cię urazić.
- Ale to
zrobiłeś.
Nic już
nie powiedział tylko wziął mnie w swoje ramiona. W końcu uległam
i przywarłam do niego. Uspokoiłam się trochę i odsunęłam, lecz
się go nie puściłam.
- Nie
wracajmy więcej do tego - kiwnął głową i czułam jak się
rozluźnia.
Po kilku
minutach usłyszeliśmy parkujący samochód, Ethan. Dałam Aaron'owi
buziaka na pożegnanie i wsiadłam do auta. Odjechał i w końcu się
rozluźniłam. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy.
Czułam bacznie przyglądającego mi się przyjaciela.
- Nic nie
mów. Proszę. Choć ten jeden raz.
W
odpowiedzi usłyszałam jak włącza radio, wkłada jakąś kasetę i
z głośników wydobywa się nasz hit. Nasz wspólny hit. Śpiewaliśmy
go jak byliśmy mali. Jessie nigdy go nie lubił, za to ja z Ethan'em
bardzo. Usiałam prosto, zrobiłam głośniej i wróciłam do
poprzedniej pozycji. To było jak ukojenie. Słyszałam lecącą z
radia najpiękniejszą piosenkę pod słońcem. Słyszałam głos
Ethan'a, kiedy śpiewał cicho. Dołączyłam do niego i z czasem
zagłuszaliśmy piosenkę. Dojechaliśmy do mieszkania Ethan'a i
podziękowałam mu. Za ukojenie, przypomnienie dawnych czasów i za
to, że po prostu jest. Po raz kolejny mu za to podziękowałam.
Było
ciemno. Lena była ubrana w swoją pidżamę, krótkie spodenki i
czarna koszulka. Stała przed swoim mieszkaniem. Swoim i jej mamy.
Usłyszała zbliżające się kroki, dobiegające z dołu. Ciche
odgłosy stóp. Kilka osób. Spojrzała w dół i zobaczyła czterech
mężczyzn ubranych w czarne kominiarki. Mieli w rękach pistolety, a
jeden siekierę. Szli do jej mieszkania. Czuła to. Podeszli do
drzwi i nie zauważyli jej. Znów była tylko obserwatorką.
- Znów
śnię - pomyślała.
Czterech
mężczyzn zaczęło coś szeptać i po chwili jeden rozwalił
siekierą zamek. Lena krzyknęła. Nie otworzyła ust, dźwięk
wydobył się z głębi jej gardła, mimo wszystko był wyraźny i
rzeczywisty. Weszli do środka i pobiegła za nimi. Na początku się
rozglądali, później kiedy jeden z nich usłyszała zamykające się
drzwi, podszedł do nich, otworzył kopniakiem i Lena dalej nie
weszła. Wiedziała co się stało. Skrzywdził jej mamę. Nie
chciała na to patrzeć, nie chciała patrzeć, wiedząc, że nie
może jej pomóc. Wiedziała za to, kogo szukają mężczyźni.
Zaczęli przetrząsać dom, niszczyć wszystko, patrzeć w każdy
zakątek. A ona stała pośrodku mieszkania. Mężczyźni przebiegali
przez nią jakby była mgłą. Ona zaś stała i patrzyła. Płakała.
Po chwili wszedł mężczyzna w skórzanym płaszczu. Bob. Szedł z
głową nisko opuszczoną. Minął ją i znów poczuła się jak
mgła, jednak nie do końca. Coś było nie tak. Kawałek płaszcza
otarł o nią i poczuła jego dotyk. Poczuła go, jakby rzeczywiście
tam był. Nogi nakazały jej iść za nim. Poszła, do swojego
pokoju.
- Nie
ma jej - powiedział jeden z zamaskowanych mężczyzn, stłumionym,
dalekim głosem.
Wręczył
Bob'owi farbę i wyszedł. Bob napisał na ścianie wiadomość. Dla
niej. Stanęła na środku swojego pokoju i zaczęła się po nim
rozglądać. W którymś momencie poczuła jak po karku przejeżdża
jej ostrze noża. Zadrżała, lecz się nie poruszyła. Stała i
czekała. Poczuła na karku oddech, coraz bliższy, mówiący jej do
ucha:
- Nie
ukryjesz się przede mną.
Odwróciła
się gwałtownie w jego stronę, lecz go już nie było. Odchodził,
śmiejąc się.
Usłyszała tylko:
-
Znajdę cię. Zobaczysz!
Usiadłam
prosto na łóżku cała zdyszana i spocona. Oddychałam
niespokojnie, lecz z każdą kolejną minutą się uspokajałam.
Spojrzałam na zegarek i jęknęłam. Za kwadrans ósma. Nie mogłam
się spóźnić na zajęcia. Miałam ważny test.
Wyskoczyłam
z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic. W dziesięć minut
byłam gotowa. Zostało mi pięć.
- Gotowa?
- Spytał Ethan stojąc w drzwiach sypialni z kluczykami w ręku.
Wzięłam
torbę i poszliśmy.
Jeździł
szybko, w cztery minuty znaleźliśmy się pod szkołą,
z kilkoma mandatami.
-
Dziękuję.
Rzuciłam
i wyszłam z samochodu. Pobiegłam do szkoły i ruszyłam
szybkim krokiem na zajęcia. Modliłam
się by nie było w klasie jeszcze profesor
Ivovich. Tej, która nie
toleruje spóźnień. Zdążyłam w chwili kiedy zamykała drzwi.
Wpuściła mnie, lecz surowo skarciła wzrokiem. Zajęłam swoje
miejsce i spróbowałam
uspokoić oddech. Wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć. Tak jak już
wspominałam, wiadomości szybko się tutaj
rozchodzą. Zwłaszcza w lokalnych gazetach czy internecie. Chociaż
nie wiem, czy jest o włamaniu jakaś wzmianka w internecie, ponieważ
jeszcze nie sprawdzałam czy mój laptop działa.
Profesor
rozdała testy i zabrałam się za pisanie. Oczywiście zapomniałam
się nauczyć, ale dużo pamiętałam z poprzednich lekcji i miałam
nadzieję, że to wystarczy. Oddalam test pierwsza, dwadzieścia
minut przed końcem. Spytałam czy mogę wyjść do toalety i
uzyskałam pozwolenie.
Załatwiłam
swoją potrzebę. Gdy wyszłam
z kabiny zobaczyłam stojącą przy umywalce Anne.
- Cześć
- powiedziała do mnie z promiennym i uroczym uśmiechem.
-
Cześć – oparłam
zdziwiona, odkręcając
wodę.
-
Słyszałam o tym co się ostatnio stało. Przykro mi.
- Dzięki.
Najwidoczniej mam cholernego pecha - odparłam z uśmiechem.
Wytarłam
ręce
o ręczniki papierowe
i gdy odchodziłam usłyszałam
znów
jej głos:
-
Gdybyś
czegoś potrzebowała, wal śmiało.
Stanęłam
przed drzwiami, odwróciłam
się i znów ujrzałam jej uśmiech.
Podziękowałam i wróciłam
do klasy.
Po
dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek i od razu udałam się do
swojej szafki. Zamieniłam książki i gdy zamknęłam drzwiczki
zobaczyłam Aaron'a.
- Cześć
- powiedział dając mi buziaka.
Ludzie
przechodzący zaczęli szeptać i chichotać. Jeszcze się nie
przyzwyczaili, że jestem z Aaron'em. Wielu obstawiało zakłady, że
jest ze mną dla rozrywki, niektóre dziewczyny uważały,
że ta historia jest taka romantyczna, jak
z tych kiczowatych filmów, gdzie szkolny przystojniak zakochuje się
w kujonce. Reszta nie miała
zdania.
- Między
nami jest wszystko okey? - Spytał, a ja skinęłam głową.
Uśmiechnął
się, złapał mnie za
rękę i poszliśmy do klasy.
- Może
zjesz dziś lunch z moimi znajomymi?
- Mandy,
Paulem, Emily i Elizabeth?
- Nie.
Chodzi mi o znajomych z kosza.
- Nie
wiem, czy to dobry pomysł. Ludzie za mną nie przepadają i
wzajemnie - odparłam uprzejmie, lecz on dalej nalegał:
- Proszę.
Chociaż ten jeden raz.
Po kilku
minutach wahania zgodziłam się i zajęliśmy nasze miejsca.
Lekcje do
lunchu minęły za szybko i próbowałam się wykręcić z siedzenia
z kolegami Aaron'a, lecz on złapał mnie i powiedział, że nie
puści, póki z nimi nie usiądę. Nie miałam szans się wyrwać,
więc pogodziłam się z tym. Szkolnego jedzenia naprawdę trzeba
było się bać. Ja zawsze brałam jakiś owoc i wodę czy sok. Aaron
dzisiaj nie wziął nic, ja natomiast jabłko. Podeszliśmy do
stolika gdzie siedzieli jego koledzy i przywitał się z każdym po
kolei.
- O, w
końcu przedstawisz nam swoją dziewczynę - powiedział jeden z
nich.
Znałam
go z meczów koszykówki. W sumie byłam na trzech, góra czterech,
ale pamiętałam go, bo zawsze grał w ataku. Miał chyba na imię
Sam.
Usiedliśmy
i myślałam, że Aaron przedstawi przynajmniej ich imiona, lecz
nawet się nie pofatygował. Zaczął z nimi rozmawiać i zapomniał
o mnie. Czułam się dziwnie. Każdy mierzył mnie wzrokiem. Zaczęłam
jeść jabłko i po raz pierwszy było mi głupio to kontynuować,
ponieważ śledzili oczami każdy mój ruch.
- Co tak
siedzisz? - Spytał Sam, a ja spojrzałam na niego głupio - czemu z
nami nie rozmawiasz?
Przysunął
się bliżej mnie i odpowiedziałam, kiedy przeżułam kęs.
-
Nie jestem zbyt towarzyska -
uśmiechnęłam się lekko i znów ugryzłam jabłko.
- Ej
Daniels - Aaron spojrzał na niego - Elizabeth robi dzisiaj imprezę.
Idziesz? - Powiedział Sam.
- Chata
wolna? - Sspytał Aaron, a tamten pokiwał głową-Może wpadniemy.
Spojrzał
na mnie i chyba czekał na mój ruch. Wzruszyłam tylko ramionami, a
on dodał:
-
Wpadniemy.
Wrzasnęłam
w duchu z wściekłości i bezradności. Nie chciałam iść, ale
teraz nie było odwrotu. Sam wrócił na poprzednie miejsce i znów
rozmawiał z kolegami. Co chwila jednak przyłapywałam go na
patrzeniu na mnie. Odwracał wtedy powoli wzrok lub się uśmiechał.
Gdy
zadzwonił dzwonek, poderwałam się z miejsca uradowana, aż zrobiło
mi się głupio. Dlatego poczekałam na Aaron'a i razem poszliśmy do
klasy.
Bo było kilka próśb, żeby dodać wcześniej. Kolejna część jutro, a później wracam do mojego schematu `co drugi dzień` :) Dziś mam dobry humor, więc bonus dla was, mam nadzieję, że się ucieszycie. Bajo :)
Yayyyy!! dodawanie co drugi dzień to dla nas męka! ale dziękuję już-myślę że w imieniu dużej ilości osób za weekendowy bonus! ;)
OdpowiedzUsuńa to jest cudooowneee! :D
pisz,pisz,pisz! masz talent jak nie wiem!
dziekuje Ci za ten bonusik..! :*
OdpowiedzUsuńZa bonusik - dzięki sedeczne ;) Teraz piszę z innego konta (pierwsze - Zielona Żaba xP),ale wspominałam juz chyba o mojej książce.To,że sama piszę i zawsze wybiegam myślami dużo wprzód dając po drodze tropy mylne i nie,niestety wpływa na to,że wiedziałam co się wydarzy tu i co najprawdopodobniej się wydarzy za 'chwilę' (whyyyyyyyyyyyyyy?),dlatego mam do ciebie prośbę - myl i mieszaj tropy,jeśli ci to nie sprawi kłopotu ;D
OdpowiedzUsuństaram się mylić, choć pewnie jednej rzeczy można się już domyślić : ) ale chodzi o to by się podobało :)
Usuń