sobota, 20 kwietnia 2013

Część 28

Po pracy przyjechał Aaron i z dziesięć minut kłócił się z Ethan'em czy może mnie zabrać na przystań.
- Nie wiesz gdzie mieszkam - zakończył Ethan, lecz mój chłopak nie dawał za wygraną:
- Lena mi powie.
- Nie mogę - spojrzał na mnie spode łba - nikomu nie wolno mi mówić gdzie teraz mieszkam. Przepraszam.
- W takim razie zadzwoni do ciebie jak będziemy pod naszym blokiem i odbierzesz ją stamtąd. Na inny układ nie idę. To, że z tobą mieszka mi się nie podoba, ale nie znaczy, że nie mam prawa się z nią widywać - powiedział Aaron i czekał na odpowiedź, lecz Ethan tylko skinął głową.
Wzruszyłam ramionami i poszłam na zaplecze. Zabrałam w końcu swoją kurtkę i na pożegnanie rzuciłam Ethan'owi:
- Zadzwonię. Pa.
Pomachał mi i już nas nie było.
Deszcz dziś nie padał, ale było chłodno. Zaparkował i siedzieliśmy wpatrzeni w wzburzony ocean.
- Jak się trzymasz? - Spytał kładąc swoją rękę na mojej.
- Dobrze - nie patrzyłam na niego. Nie mogłam po tym co się ostatnio dzieje w mojej głowie. Po tym jak zaczynam świrować do Ethan'a.
- Lena? - w końcu jednak uległam i odwróciłam głowę w jego stronę - mój tata wyjeżdża jutro na cały weekend w sprawach służbowych. Chciałbym byś została u mnie na noc. Przynajmniej na jedną. Do soboty.
Patrzyłam na niego oszołomiona, zaskoczona i wzruszona. Wiedziałam, że to się nie mogło dobrze skończyć. Wiedziałam też co powie Ethan. Po prostu czułam, że nie powinnam się zgadzać, jednak kiwnęłam głową i zobaczyłam jego uśmiech, który jakby rozjaśnił ciemne wnętrze samochodu.
Pocałował mnie. Wolno i słodko. W końcu przyciągnął mnie na swoje kolana i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęliśmy się całować namiętniej, mocniej i szaleniej. Ręce Aarona głaskały moje plecy, czasem zjeżdżały w dół, lecz po chwili znów jechały w górę. Trzymałam ręce na jego torsie, jeździłam nimi po twarzy i włosach. W pewnym momencie ktoś zapukał w szybę. Przestraszona podskoczyłam i pisnęłam. Jakiś chłopak wraz ze swoją paczką szli na plażę. Prawdopodobnie byli pijani. Aaron pokazał im środkowego palca, ja natomiast śmiałam się z głową opartą na jego ramieniu.
- Idioci - mruknął i wrócił do całowania.
Później poszliśmy na mały spacer. Rozmawialiśmy o jego tacie, mojej mamie. Powiedziałam mu, że się wyprowadza i wychodzi za mąż.
- Czemu się wściekasz, że wychodzi za mąż? - Spytał, gdy oparliśmy się o maskę samochodu.
Wyciągnął paczkę papierosów i zapalił jednego. Poczęstował mnie, lecz odmówiłam. Zaciągnął się i wypuścił dym.
- Nie zrozumiesz.
- Spróbuj.
- Chodzi o to, że...Wychodzi za jakiegoś dupka i zna go zaledwie miesiąc. A co z tatą?
- Twój tata siedział w więzieniu. Twoja mama po prostu chce zacząć od nowa. I może to nie jest dupek?
- Uderzył mnie - wzburzyłam się, lecz nie krzyczałam - byłeś przy tym. Skoro uderzył mnie, to nie wiesz czy nie uderzy mamy. A to, że tata siedział w więzieniu to nic nie zmienia. Mogliśmy zacząć od nowa wszyscy. Znów być jak rodzina.
- Zachowujesz się trochę jak egoistka - czy on to powiedział, czy ja się przesłyszałam?
- Co proszę?
- Słyszałaś - odparł spokojnie znów się zaciągając.
- Nie jestem egoistką. Nigdy nią nie byłam. Gdybym była, skończyłabym jak Mandy.
Spojrzał na mnie spode łba, zły, że obraziłam jego przyjaciółkę.
Wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu. Skończył spokojnie papierosa i także wsiadł.
- Chcę wracać - po chwili odpalił silnik i byliśmy w drodze.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Ethan'a:
- Możesz już wyjeżdżać, niedługo będziemy pod blokiem.
Nie czekałam na odpowiedź, tylko się rozłączyłam.
Aaron zaparkował samochód pod blokiem i wysiadłam. Czekałam na chodniku, a on podszedł do mnie.
- Lena - powiedział i chciał mnie przytulić, lecz się odsunęłam - przepraszam.
Spojrzałam na niego. Na jego oczy pełne bólu.
- Nie chciałem cię urazić.
- Ale to zrobiłeś.
Nic już nie powiedział tylko wziął mnie w swoje ramiona. W końcu uległam i przywarłam do niego. Uspokoiłam się trochę i odsunęłam, lecz się go nie puściłam.
- Nie wracajmy więcej do tego - kiwnął głową i czułam jak się rozluźnia.
Po kilku minutach usłyszeliśmy parkujący samochód, Ethan. Dałam Aaron'owi buziaka na pożegnanie i wsiadłam do auta. Odjechał i w końcu się rozluźniłam. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Czułam bacznie przyglądającego mi się przyjaciela.
- Nic nie mów. Proszę. Choć ten jeden raz.
W odpowiedzi usłyszałam jak włącza radio, wkłada jakąś kasetę i z głośników wydobywa się nasz hit. Nasz wspólny hit. Śpiewaliśmy go jak byliśmy mali. Jessie nigdy go nie lubił, za to ja z Ethan'em bardzo. Usiałam prosto, zrobiłam głośniej i wróciłam do poprzedniej pozycji. To było jak ukojenie. Słyszałam lecącą z radia najpiękniejszą piosenkę pod słońcem. Słyszałam głos Ethan'a, kiedy śpiewał cicho. Dołączyłam do niego i z czasem zagłuszaliśmy piosenkę. Dojechaliśmy do mieszkania Ethan'a i podziękowałam mu. Za ukojenie, przypomnienie dawnych czasów i za to, że po prostu jest. Po raz kolejny mu za to podziękowałam.


Było ciemno. Lena była ubrana w swoją pidżamę, krótkie spodenki i czarna koszulka. Stała przed swoim mieszkaniem. Swoim i jej mamy. Usłyszała zbliżające się kroki, dobiegające z dołu. Ciche odgłosy stóp. Kilka osób. Spojrzała w dół i zobaczyła czterech mężczyzn ubranych w czarne kominiarki. Mieli w rękach pistolety, a jeden siekierę. Szli do jej mieszkania. Czuła to. Podeszli do drzwi i nie zauważyli jej. Znów była tylko obserwatorką.
- Znów śnię - pomyślała.
Czterech mężczyzn zaczęło coś szeptać i po chwili jeden rozwalił siekierą zamek. Lena krzyknęła. Nie otworzyła ust, dźwięk wydobył się z głębi jej gardła, mimo wszystko był wyraźny i rzeczywisty. Weszli do środka i pobiegła za nimi. Na początku się rozglądali, później kiedy jeden z nich usłyszała zamykające się drzwi, podszedł do nich, otworzył kopniakiem i Lena dalej nie weszła. Wiedziała co się stało. Skrzywdził jej mamę. Nie chciała na to patrzeć, nie chciała patrzeć, wiedząc, że nie może jej pomóc. Wiedziała za to, kogo szukają mężczyźni. Zaczęli przetrząsać dom, niszczyć wszystko, patrzeć w każdy zakątek. A ona stała pośrodku mieszkania. Mężczyźni przebiegali przez nią jakby była mgłą. Ona zaś stała i patrzyła. Płakała. Po chwili wszedł mężczyzna w skórzanym płaszczu. Bob. Szedł z głową nisko opuszczoną. Minął ją i znów poczuła się jak mgła, jednak nie do końca. Coś było nie tak. Kawałek płaszcza otarł o nią i poczuła jego dotyk. Poczuła go, jakby rzeczywiście tam był. Nogi nakazały jej iść za nim. Poszła, do swojego pokoju.
- Nie ma jej - powiedział jeden z zamaskowanych mężczyzn, stłumionym, dalekim głosem.
Wręczył Bob'owi farbę i wyszedł. Bob napisał na ścianie wiadomość. Dla niej. Stanęła na środku swojego pokoju i zaczęła się po nim rozglądać. W którymś momencie poczuła jak po karku przejeżdża jej ostrze noża. Zadrżała, lecz się nie poruszyła. Stała i czekała. Poczuła na karku oddech, coraz bliższy, mówiący jej do ucha:
- Nie ukryjesz się przede mną.
Odwróciła się gwałtownie w jego stronę, lecz go już nie było. Odchodził, śmiejąc się.
Usłyszała tylko:
- Znajdę cię. Zobaczysz!
Usiadłam prosto na łóżku cała zdyszana i spocona. Oddychałam niespokojnie, lecz z każdą kolejną minutą się uspokajałam. Spojrzałam na zegarek i jęknęłam. Za kwadrans ósma. Nie mogłam się spóźnić na zajęcia. Miałam ważny test.
Wyskoczyłam z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic. W dziesięć minut byłam gotowa. Zostało mi pięć.
- Gotowa? - Spytał Ethan stojąc w drzwiach sypialni z kluczykami w ręku.
Wzięłam torbę i poszliśmy.
Jeździł szybko, w cztery minuty znaleźliśmy się pod szkołą, z kilkoma mandatami.
- Dziękuję.
Rzuciłam i wyszłam z samochodu. Pobiegłam do szkoły i ruszyłam szybkim krokiem na zajęcia. Modliłam się by nie było w klasie jeszcze profesor Ivovich. Tej, która nie toleruje spóźnień. Zdążyłam w chwili kiedy zamykała drzwi. Wpuściła mnie, lecz surowo skarciła wzrokiem. Zajęłam swoje miejsce i spróbowałam uspokoić oddech. Wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć. Tak jak już wspominałam, wiadomości szybko się tutaj rozchodzą. Zwłaszcza w lokalnych gazetach czy internecie. Chociaż nie wiem, czy jest o włamaniu jakaś wzmianka w internecie, ponieważ jeszcze nie sprawdzałam czy mój laptop działa.
Profesor rozdała testy i zabrałam się za pisanie. Oczywiście zapomniałam się nauczyć, ale dużo pamiętałam z poprzednich lekcji i miałam nadzieję, że to wystarczy. Oddalam test pierwsza, dwadzieścia minut przed końcem. Spytałam czy mogę wyjść do toalety i uzyskałam pozwolenie.
Załatwiłam swoją potrzebę. Gdy wyszłam z kabiny zobaczyłam stojącą przy umywalce Anne.
- Cześć - powiedziała do mnie z promiennym i uroczym uśmiechem.
- Cześć – oparłam zdziwiona, odkręcając wodę.
- Słyszałam o tym co się ostatnio stało. Przykro mi.
- Dzięki. Najwidoczniej mam cholernego pecha - odparłam z uśmiechem.
Wytarłam ręce o ręczniki papierowe i gdy odchodziłam usłyszałam znów jej głos:
- Gdybyś czegoś potrzebowała, wal śmiało.
Stanęłam przed drzwiami, odwróciłam się i znów ujrzałam jej uśmiech. Podziękowałam i wróciłam do klasy.
Po dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek i od razu udałam się do swojej szafki. Zamieniłam książki i gdy zamknęłam drzwiczki zobaczyłam Aaron'a.
- Cześć - powiedział dając mi buziaka.
Ludzie przechodzący zaczęli szeptać i chichotać. Jeszcze się nie przyzwyczaili, że jestem z Aaron'em. Wielu obstawiało zakłady, że jest ze mną dla rozrywki, niektóre dziewczyny uważały, że ta historia jest taka romantyczna, jak z tych kiczowatych filmów, gdzie szkolny przystojniak zakochuje się w kujonce. Reszta nie miała zdania.
- Między nami jest wszystko okey? - Spytał, a ja skinęłam głową.
Uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i poszliśmy do klasy.
- Może zjesz dziś lunch z moimi znajomymi?
- Mandy, Paulem, Emily i Elizabeth?
- Nie. Chodzi mi o znajomych z kosza.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Ludzie za mną nie przepadają i wzajemnie - odparłam uprzejmie, lecz on dalej nalegał:
- Proszę. Chociaż ten jeden raz.
Po kilku minutach wahania zgodziłam się i zajęliśmy nasze miejsca.

Lekcje do lunchu minęły za szybko i próbowałam się wykręcić z siedzenia z kolegami Aaron'a, lecz on złapał mnie i powiedział, że nie puści, póki z nimi nie usiądę. Nie miałam szans się wyrwać, więc pogodziłam się z tym. Szkolnego jedzenia naprawdę trzeba było się bać. Ja zawsze brałam jakiś owoc i wodę czy sok. Aaron dzisiaj nie wziął nic, ja natomiast jabłko. Podeszliśmy do stolika gdzie siedzieli jego koledzy i przywitał się z każdym po kolei.
- O, w końcu przedstawisz nam swoją dziewczynę - powiedział jeden z nich.
Znałam go z meczów koszykówki. W sumie byłam na trzech, góra czterech, ale pamiętałam go, bo zawsze grał w ataku. Miał chyba na imię Sam.
Usiedliśmy i myślałam, że Aaron przedstawi przynajmniej ich imiona, lecz nawet się nie pofatygował. Zaczął z nimi rozmawiać i zapomniał o mnie. Czułam się dziwnie. Każdy mierzył mnie wzrokiem. Zaczęłam jeść jabłko i po raz pierwszy było mi głupio to kontynuować, ponieważ śledzili oczami każdy mój ruch.
- Co tak siedzisz? - Spytał Sam, a ja spojrzałam na niego głupio - czemu z nami nie rozmawiasz?
Przysunął się bliżej mnie i odpowiedziałam, kiedy przeżułam kęs.
- Nie jestem zbyt towarzyska - uśmiechnęłam się lekko i znów ugryzłam jabłko.
- Ej Daniels - Aaron spojrzał na niego - Elizabeth robi dzisiaj imprezę. Idziesz? - Powiedział Sam.
- Chata wolna? - Sspytał Aaron, a tamten pokiwał głową-Może wpadniemy.
Spojrzał na mnie i chyba czekał na mój ruch. Wzruszyłam tylko ramionami, a on dodał:
- Wpadniemy.
Wrzasnęłam w duchu z wściekłości i bezradności. Nie chciałam iść, ale teraz nie było odwrotu. Sam wrócił na poprzednie miejsce i znów rozmawiał z kolegami. Co chwila jednak przyłapywałam go na patrzeniu na mnie. Odwracał wtedy powoli wzrok lub się uśmiechał.
Gdy zadzwonił dzwonek, poderwałam się z miejsca uradowana, aż zrobiło mi się głupio. Dlatego poczekałam na Aaron'a i razem poszliśmy do klasy.


Bo było kilka próśb, żeby dodać wcześniej. Kolejna część jutro, a później wracam do mojego schematu `co drugi dzień` :) Dziś mam dobry humor, więc bonus dla was, mam nadzieję, że się ucieszycie. Bajo :)

4 komentarze:

  1. Yayyyy!! dodawanie co drugi dzień to dla nas męka! ale dziękuję już-myślę że w imieniu dużej ilości osób za weekendowy bonus! ;)

    a to jest cudooowneee! :D
    pisz,pisz,pisz! masz talent jak nie wiem!

    OdpowiedzUsuń
  2. dziekuje Ci za ten bonusik..! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Za bonusik - dzięki sedeczne ;) Teraz piszę z innego konta (pierwsze - Zielona Żaba xP),ale wspominałam juz chyba o mojej książce.To,że sama piszę i zawsze wybiegam myślami dużo wprzód dając po drodze tropy mylne i nie,niestety wpływa na to,że wiedziałam co się wydarzy tu i co najprawdopodobniej się wydarzy za 'chwilę' (whyyyyyyyyyyyyyy?),dlatego mam do ciebie prośbę - myl i mieszaj tropy,jeśli ci to nie sprawi kłopotu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się mylić, choć pewnie jednej rzeczy można się już domyślić : ) ale chodzi o to by się podobało :)

      Usuń