Otworzyłam
oczy około szóstej. Miałam dwie godziny do pierwszej lekcji, lecz
nie chciałam jeszcze wstawać. Tak dobrze leżało mi się w
objęciach Ethna'a, że nawet nie miałam wyrzutów sumienia.
- Śpisz?
- Spytał zaspany Ethan, a ja pokręciłam przecząco głową –
mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
Zaczął
palcami jeździć po moim ramieniu, po czym złapał za rękę i
spytał z ustami przy moim uchu:
- Co tak
naprawdę czujesz do Aarona?
Po chwili
milczenia odparłam:
- To
skomplikowane. Od trzeciej klasy chciałam z nim być i strasznie za
nim szalałam. Ucieszyłam się gdy zaczęliśmy rozmawiać i
przerodziło się to w coś więcej, lecz byłam czujna. No bo on...
ze mną. To było nie do uwierzenia. Lecz teraz moje uczucia do niego
zamiast się pogłębiać, zanikają.
- Może
to i lepiej – zaśmiałam się gardłowo – chodzi mi o to, że on
nie zasługuje na ciebie, a ty zasługujesz na kogoś lepszego.
Wtuliłam
się w niego mocniej i zamknęłam oczy. Ethan spytał o chwili cicho
i niepewnie:
- A co
czujesz do mnie?
Nie
odpowiedziałam od razu. Przekręciłam się tak, że leżałam do
niego twarzą i chciałam mu odpowiedzieć, lecz mnie wyprzedził:
- Nie
ważne. Zapomnij. To było głupie.
Zamknęłam
usta i patrzyłam na niego. Na jego zmierzwione włosy, wielkie,
czekoladowe oczy, które wpatrywały się we mnie z błyskiem. Na
jego pełne usta i idealne rysy twarzy. No i te cudowne dołeczki,
kiedy się uśmiechał. Lecz teraz tak nie było. Patrzył na mnie ze
spokojem, czułością i smutkiem.
- Nie
wiem. Nie wiem co mam robić.
Powiedziałam
nagle i łzy poleciały mi po policzkach. Ethan nie przysunął się
do mnie, nie objął mnie, ani nie dotknął. Leżał i patrzył.
-
Przepraszam – rzuciłam, kiedy przetarłam oczy.
Nic nie
odpowiedział. Dalej leżał bez ruchu. Spojrzałam mu w oczy i
zobaczyłam w nich troskę. Uśmiechnął się lekko i otarł mi
ostatnie łzy. Odrzucił kosmyk włosów do tyłu i przybliżył się.
Dalej się w niego wpatrywałam i czekałam na jego ruch. Zbliżył
swoją twarz do mojej, nie odrywając dłoni od mojego policzka.
Nasze usta dzieliły milimetry i nie miałam odwagi się poruszyć.
Oddychałam nierównomiernie i płytko. Nawet przy Aaronie się tak
nie czułam. Nigdy.
- Zrób
coś z tym. Ze swoimi uczuciami – powiedział dotykając przy tym
lekko moich ust swoimi, po czym wstał i wyszedł. W drzwiach rzucił,
że spóźnię się do szkoły. Nakryłam głowę poduszką i
krzyknęłam w nią.
Dziś do
szkoły jechałam autobusem. Musiałam przejść dwa kilometry, żeby
dojść na pierwszy lepszy przystanek. W dodatku ledwo zdążyłam na
autobus, a stąd jeżdżą bardzo rzadko. Mieszkanie jest daleko od
ludzi. Ethan źle się dziś czuje. Powiedział, że nie idzie do
pracy. Zaoferował mi swój samochód, ale bałam się, że daleko
nie ujadę i się rozbiję. Co prawda tata uczył mnie kiedyś
jeździć i Jessie także, ale nie wiem czy to starczy do takiego
dużego samochodu. Spóźniłam się pięć minut na pierwsze
zajęcia, lecz profesor wybaczył mi i kazała siadać.
Gdy
zadzwonił dzwonek na przerwę, wyszłam z klasy ostatnia i poszłam
do szafki. Gdy zmieniałam matematykę na angielski, Aaron stanął
obok i dał mi buziaka w policzek:
- Cześć.
Chciałem spytać co robisz dziś po szkole?
- Pracuję
– odparłam spokojnie i zamknęłam szafkę.
Udaliśmy
się korytarzem w stronę klasy, gdzie mieliśmy następne zajęcia.
- A po
pracy? Chciałbym cię gdzieś zabrać.
- Przykro
mi, ale Ethan źle się czuje i powinnam wrócić do niego.
Odparłam,
choć wiedziałam, że to może spowodować kłótnię.
- Czyli
Ethan jest ważniejszy ode mnie?
- Aaron,
to nie tak...
- A jak?
Powidz mi Lena, bo ja nie wiem – rzucił i zajął miejsce obok
Paul'a.
Usiadłam
w ostatniej ławce, tuż za Mandy i Elizabeth. Gdy wyjęłam książkę,
Mandy odwróciła się do mnie, położyła na mojej ławce kopertę,
uśmiechnęła się szyderczo i powiedziała szeptem:
- Aaron
jest naprawdę świetny w łóżku. Szkoda, że nie miałaś okazji
tego sprawdzić – po czym wzruszyła ramionami i usiadła prosto w
swojej ławce.
Siedziałam
jak wryta. Nie mogłam uwierzyć w to co ona powiedziała. Domyślałam
się, co jest w kopercie, lecz jednak ją otworzyłam. Wysypały się
zdjęcia i drżącymi rękami zaczęłam je przeglądać. Na
zdjęciach był Aaron całujący i obściskujący Mandy. Na ostatniej
fotografii uchwycono wchodzących ich razem do męskiej toalety. Nie
musiałam pytać co było dalej, bo wiedziałam.
Schowałam
zdjęcia z powrotem do koperty i siedziałam wpatrzona w Aarona. Nie
płakałam, nie leciały mi nawet łzy. Byłam zła. Byłam cholernie
zła, za to co zrobił i za to, że Ethan miał rację.
Znów
wyszłam ostatnia i poszłam szukać Aaron'a. Stał przy szafce z
Mandy i Paul'em. W drodze wyjęłam jedno zdjęcie, stanęłam z moim
chłopakiem twarzą w twarz i powiedziałam:
- Mam
nadzieję, że Mandy jest dobra w łóżku. Wam obojgu życzę
szczęści. Z nami koniec – wcisnęłam mu fotografię, a gdy na
nią spojrzał, rzucił ją Mandy, złapał mnie za rękę i odwrócił
ku sobie.
- Hej, to
nie tak. Nie postępuj zbyt pochopnie, bo będziesz tego żałować –
mówił pospiesznie. Kątem oka widziałam, jak zatacza się wkoło
nas krąg wielbicieli ludzkich spraw.
- Nie
słyszałeś co powiedziałam? - Wyrwałam się z jego uścisku.
Mandy z
Paul'em stali z tyłu i śmiali się.
- Ej no,
kochanie daj spokój.
- Już
nie jestem twoim kochaniem. Mandy zajęła moje miejsce. Wiesz co,
jesteście siebie warci.
Mandy
stanęła obok niego i powiedziała do mnie:
- Ty
serio w to wierzyłaś?
- Niby w
co?
- W nas –
odpowiedział Aaron – Serio wierzyłaś, że taki chłopak jak ja,
mógłby być z takim kimś jak ty?
Zaczął
się śmiać i kilka obserwatorów do niego dołączyło. Stałam jak
idiotka. Byłam zła, drżałam w środku i zaciskałam pięści, aż
zbielały mi kłykcie.
-
Najwidoczniej tak – odparłam spokojnie.
- Byłaś
naiwna. Dalej jesteś.
- Owinął
cię sobie wokół palca – dodała Mandy przekornie, lecz Aaron
spojrzał na nią groźnie i wróciła na miejsce z tyłu.
- Więc
to tak? Udawałeś to wszystko? Że ci się podobam, że to jest
prawdziwe? - Wzruszył ramionami – Powiesz mi przynajmniej
dlaczego?
- Jeszcze
się nie domyśliłaś? - Nic nie odpowiedziałam – chciałem cię
przelecieć – zrobiło się cicho, wszystkich zamurowało – ale
było z tobą za trudno, więc...
- Więc
znalazłeś ukojenie w tej szmacie – dokończyłam za niego,
wskazując palcem na Mandy.
Aaron
zaśmiał się i zrobił krok w moją stronę.
-
Spokojnie. Ty masz swojego Ethan'a. Pewnie też cię przeleci i
zostawi. Jest taki sam jak ja.
Znów
zaczął się śmiać. Nie wytrzymałam i uderzyłam go. Potocznie
mówiąc: strzeliłam mu z liścia. Poczuł, ponieważ złapał się
zdziwiony za policzek i spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- Mylisz
się – rzuciłam mu w twarz i wybiegłam stamtąd.
Urwałam
się z reszty zajęć i pobiegłam do parku usiąść na ławkę.
Musiałam odpocząć, uspokoić się i pomyśleć. Dlaczego nie
płakałam? Dlaczego nie mogę być jak normalna nastolatka i
rozpaczać po zdradzie chłopaka, za którym kiedyś szalałam? Może
to przez to, że przestał mnie już tak kręcić? Może dlatego, że
zaczęłam czuć coś do Ethan'a? Jeżeli tak, to Aaron mi wszystko
ułatwił. Przyjemniej na razie nie płaczę. Jestem świeżo po
informacjach, więc może to jest jednym z powodów.
Siedziałam
w paku godzinę. Pojechałam do kawiarni i spytałam Bill'a czy mogę
wziąć dziś wolne i zaopiekować się Ethan'em. Wykorzystałam jego
chorobę, żeby nie mieć dziś styczności z ludźmi. Zgodził się,
więc przed powrotem do mieszkania postanowiłam zajechać na małe
zakupy. Kupiłam lody, masło orzechowe, trochę słodyczy i coś na
poprawę zdrowia dla Ethan'a. Trzy dni temu dostaliśmy wypłatę,
więc mogłam trochę zaszaleć.
Gdy
czekałam na autobus zadzwonił Jessie. Opowiedziałam mu o Aaron'ie
i dowiedziałam się, że przylatuje za kilka dni. Ucieszył mnie ten
fakt i poprawił mi odrobinę humor.
Wsiadłam
w autobus i pojechałam na ten nieszczęsny przystanek. Dwa kilometry
wracałam i gdy weszłam poczułam zapach zupki chińskiej. Położyłam
zakupy na blacie w kuchni i zastałam Ethan'a popijającego coś z
kubka, i oglądającego telewizję. Siedział na kanapie owinięty
kocem. Na mój widok odstawił napój i ściszył program. Rzuciłam
torbę na łóżko i powiedziałam do niego, żeby rozładować moje
wewnętrzne napięcie:
-
Wyglądasz okropnie.
- Dzięki
– odparł z chrypą w głosie.
- I
brzmisz tak samo.
Zmierzył
mnie wzrokiem i zapytał niezbyt głośnio:
- Co
robisz tu tak wcześnie?
- No
wiesz – zaczęłam, siadając obok – chciałam zobaczyć jak się
czujesz – pochwyciłam jego uśmiech i dodałam ze łzami w oczach
– zrobiłam coś ze swoimi uczuciami.
Spojrzał
na mnie zdziwiony, lecz nie zdołałam już nic wykrztusić, ponieważ
się rozpłakałam. Właśnie teraz. W objęciach Ethan'a, zamiast
wtedy w parku.
Gdy się
trochę uspokoiłam, usiadłam prosto i powiedziałam, szukając
zdjęć w torbie:
- Miałeś
rację – znalazłam je – co do Aarona.
- Więc
nie chcę mieć racji, jeżeli przez to płaczesz.
- Nie,
jest okey. Naprawdę jest dobrze – znów spojrzał na mnie
zdziwiony - chodzi mi o to, że teraz moje uczucia są fair i tak
jest lepiej.
Wręczyłam
mu kopertę i kiedy skończył oglądać jej zawartość, poszedł
wyrzucić ją do śmietnika. Podeszłam do niego od tyłu i spytałam,
kładąc rękę na jego ramieniu:
- Ethan?
-
Naprawdę jest wszystko okey? - Spytał odwracając się w moją
stronę.
- Mam
ciebie, więc tak – odparłam cicho i przytuliłam się do niego.
Gdy
zjedliśmy obiad i lody (w sumie tylko ja je jadłam, bo Ethan'a
bolało
gardło) poszłam wziąć długi prysznic i gdy skończyłam stanęłam
przed lustrem. Spojrzałam
na swoje czerwone oczy. Trochę dziś płakałam. Nie dlatego, że
straciłam Aaron'a, ale bardziej dlatego, że byłam taka głupia i
naiwna. Nie chcę by to się powtórzyło. Nie wiem co robić,
ponieważ jeżeli naprawdę czuję coś do Ethan'a, to czy on czuje
coś do mnie?
Założyłam
spodenki i koszulkę, i poszłam do sypialni. Ethan szukał czegoś w
szafie i kiedy mnie zobaczył powiedział:
-
Szukałem koszulki. Już wychodzę.
-
Wygodnie ci się śpi na kanapie? - Spytałam siadając na łóżku.
- Dziś
przeleżałem tam cały dzień, więc okropnie bolą mnie plecy –
uśmiechnął się i wyszedł.
Chciałam
zawołać za nim, żeby wrócił, ale nie miałam odwagi. Poszłam
więc zamknąć drzwi i zgasić światło.
Przetarłam
oczy i spojrzałam na zegarek z nadzieją, że już muszę wstawać.
Nic z tego. Była dopiero pierwsza. Całą noc nie mogłam spać.
Wierciłam się w łóżku i byłam cała spocona. Usiadłam prosto i
schowałam głowę między kolanami, by uspokoić oddech. Usłyszałam
kroki zmierzające w stronę łazienki. Po kilku minutach zmierzały
do pokoju. Bałam się, że Bob mnie znalazł, ale to był Ethan.
- Nie
śpisz? - Spytał stając w drzwiach.
- Nie
mogę – odparłam przestraszona.
Ethan
wszedł do pokoju, zamknął drzwi i wślizgnął się do łóżka.
Położył się na boku, twarzą w moją stronę i spytał cicho:
- Masz
coś przeciwko? - Pokręciłam głową – co jest?
- Nic. Po
prostu...myślałam, że to Bob się zbliża i mnie znalazł.
Też
położyłam się na boku, twarzą do niego i podparłam się na
ręce.
- Damy
radę – powiedział głaszcząc mnie po policzku.
Odwróciłam
się i poczułam jego ciepło kiedy mnie przytulał. W końcu
zasnęłam, otulona dźwiękiem jego oddechu i ciepłem ciała.
Siedziałam
na pierwszej lekcji z profesor Ivovich i czekałam kiedy odda testy.
W międzyczasie dostałam SMS od Lexi, żebym stawiła się dziś u
niej na komisariacie, bo ma dla mnie nowe informacje.
Profesor
podeszła do mojej ławki, położyła test i skarciła wzrokiem za
używanie telefonu.
Ethan
dalej siedział w domu, ale zaprzeczył, kiedy powiedziałam, że idę
na autobus. Wcisnął mi w ręce kluczyki i powiedział, że jeżeli
nie pojadę samochodem, to mam się wynieść z mieszkania. Zrobiłam
to niechętnie, ponieważ bałam się, że nie dam sobie rady z range
roverem. Na początku tak było, ale potem okiełznałam tę maszynę.
Słyszałam
zza swoich pleców pusty śmiech Mandy i Elizabeth. Wiedziałam, że
chce mnie sprowokować, ale obiecałam dziś rano Ethan'owi, że będę
silna, nie dam im wygrać i pokażę Aaron'owi co stracił. Później
dodał coś cicho od siebie co brzmiało podobnie do `pomogę ci w
tym`, lecz nie jestem pewna, ponieważ nie chciał powtórzyć.
Spojrzałam
wreszcie na kartkę i czerwonym długopisem było wielkie pięć.
Ucieszyłam się, ponieważ to ważny test. Do końca lekcji profesor
pozwoliła nam robić co chcemy, usprawiedliwiając się jakimiś
sprawami prywatnymi.
Gdy
zadzwonił dzwonek poszłam do szafki i kiedy ją zamykałam podeszła
Anne. Była sama.
- Cześć
– zaczęła – chciałam spytać jak się masz?
- Cześć.
Dzięki, dobrze. A ty? - Odparłam zdziwiona i poszłyśmy na lekcje.
-
Chciałam się dowiedzieć jak się czujesz po tej sprawie a
Aaron'em? - Zaczęła delikatnie temat, ciągle się uśmiechając.
- Aa.
Wiesz, nie przejęłam się tym za bardzo. Z czasem czułam, że moje
uczucia do niego znikają – spojrzała na mnie niebieskimi oczami i
się uśmiechnęła – przepraszam, nie będę cię zanudzać.
-
Przestań. Powinnaś mieć kogoś z kim możesz pogadać – czyżbym
zyskała koleżankę? - Gdybyś czegoś potrzebowała dzwoń.
Wymieniłyśmy
się numerami telefonów i gdy szła usiąść do swojej ławki,
powiedziałam do niej:
- Anne –
odwróciła głowę w moją stronę – dzięki.
Uśmiechnęła
się i zajęła swoje miejsce. Zrobiłam to samo co ona i czekałam,
aż przyjdzie Aaron. Mieliśmy chemię, a nie można sobie ot tak
zmieniać miejsc. Super...
I jak ? : >
kolejna część w czwartek
Świetna cześć.!
OdpowiedzUsuńKurcze szkoda że dopiero w czwartek..:(
"...Nasze usta dzieliły kilometry i nie miałam odwagi się poruszyć..."- chyba powinno być milimetry :D
OdpowiedzUsuńracja :) dzięki :)
Usuńjeju szkoda jej lecz bardziej do ethana pasuje :)
OdpowiedzUsuńdodaj jutro kolejna czesc!!!
dodaj jutro! juz nie potrafie sie doczekac:)
OdpowiedzUsuńniestety, bonusy jedynie od czasu do czasu i to tylko w weekendy, do tego nie jestem już do przodu z częściami ;c
UsuńUwielbiam to!
OdpowiedzUsuńZarąbisty kawałek.
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że z tym Aronem jest coś nie tak.
Uhh, a to chamstwo, najchętniej bym mu tak dowaliła,że by się nie pozbierał.
Mam nadzieję, że Ethan pomoże jej.
Czekam niecierpliwie i zapraszam do mnie http://przez-szpony.blogspot.com/.
Buźka :*
O Boże, z tego Aarona jaki dupek, od początku go nie lubiłam. Ale poza tym, to świetny rozdział, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuń