wtorek, 23 kwietnia 2013

Część 30

Otworzyłam oczy około szóstej. Miałam dwie godziny do pierwszej lekcji, lecz nie chciałam jeszcze wstawać. Tak dobrze leżało mi się w objęciach Ethna'a, że nawet nie miałam wyrzutów sumienia.
- Śpisz? - Spytał zaspany Ethan, a ja pokręciłam przecząco głową – mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
Zaczął palcami jeździć po moim ramieniu, po czym złapał za rękę i spytał z ustami przy moim uchu:
- Co tak naprawdę czujesz do Aarona?
Po chwili milczenia odparłam:
- To skomplikowane. Od trzeciej klasy chciałam z nim być i strasznie za nim szalałam. Ucieszyłam się gdy zaczęliśmy rozmawiać i przerodziło się to w coś więcej, lecz byłam czujna. No bo on... ze mną. To było nie do uwierzenia. Lecz teraz moje uczucia do niego zamiast się pogłębiać, zanikają.
- Może to i lepiej – zaśmiałam się gardłowo – chodzi mi o to, że on nie zasługuje na ciebie, a ty zasługujesz na kogoś lepszego.
Wtuliłam się w niego mocniej i zamknęłam oczy. Ethan spytał o chwili cicho i niepewnie:
- A co czujesz do mnie?
Nie odpowiedziałam od razu. Przekręciłam się tak, że leżałam do niego twarzą i chciałam mu odpowiedzieć, lecz mnie wyprzedził:
- Nie ważne. Zapomnij. To było głupie.
Zamknęłam usta i patrzyłam na niego. Na jego zmierzwione włosy, wielkie, czekoladowe oczy, które wpatrywały się we mnie z błyskiem. Na jego pełne usta i idealne rysy twarzy. No i te cudowne dołeczki, kiedy się uśmiechał. Lecz teraz tak nie było. Patrzył na mnie ze spokojem, czułością i smutkiem.
- Nie wiem. Nie wiem co mam robić.
Powiedziałam nagle i łzy poleciały mi po policzkach. Ethan nie przysunął się do mnie, nie objął mnie, ani nie dotknął. Leżał i patrzył.
- Przepraszam – rzuciłam, kiedy przetarłam oczy.
Nic nie odpowiedział. Dalej leżał bez ruchu. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich troskę. Uśmiechnął się lekko i otarł mi ostatnie łzy. Odrzucił kosmyk włosów do tyłu i przybliżył się. Dalej się w niego wpatrywałam i czekałam na jego ruch. Zbliżył swoją twarz do mojej, nie odrywając dłoni od mojego policzka. Nasze usta dzieliły milimetry i nie miałam odwagi się poruszyć. Oddychałam nierównomiernie i płytko. Nawet przy Aaronie się tak nie czułam. Nigdy.
- Zrób coś z tym. Ze swoimi uczuciami – powiedział dotykając przy tym lekko moich ust swoimi, po czym wstał i wyszedł. W drzwiach rzucił, że spóźnię się do szkoły. Nakryłam głowę poduszką i krzyknęłam w nią.

Dziś do szkoły jechałam autobusem. Musiałam przejść dwa kilometry, żeby dojść na pierwszy lepszy przystanek. W dodatku ledwo zdążyłam na autobus, a stąd jeżdżą bardzo rzadko. Mieszkanie jest daleko od ludzi. Ethan źle się dziś czuje. Powiedział, że nie idzie do pracy. Zaoferował mi swój samochód, ale bałam się, że daleko nie ujadę i się rozbiję. Co prawda tata uczył mnie kiedyś jeździć i Jessie także, ale nie wiem czy to starczy do takiego dużego samochodu. Spóźniłam się pięć minut na pierwsze zajęcia, lecz profesor wybaczył mi i kazała siadać.
Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, wyszłam z klasy ostatnia i poszłam do szafki. Gdy zmieniałam matematykę na angielski, Aaron stanął obok i dał mi buziaka w policzek:
- Cześć. Chciałem spytać co robisz dziś po szkole?
- Pracuję – odparłam spokojnie i zamknęłam szafkę.
Udaliśmy się korytarzem w stronę klasy, gdzie mieliśmy następne zajęcia.
- A po pracy? Chciałbym cię gdzieś zabrać.
- Przykro mi, ale Ethan źle się czuje i powinnam wrócić do niego.
Odparłam, choć wiedziałam, że to może spowodować kłótnię.
- Czyli Ethan jest ważniejszy ode mnie?
- Aaron, to nie tak...
- A jak? Powidz mi Lena, bo ja nie wiem – rzucił i zajął miejsce obok Paul'a.
Usiadłam w ostatniej ławce, tuż za Mandy i Elizabeth. Gdy wyjęłam książkę, Mandy odwróciła się do mnie, położyła na mojej ławce kopertę, uśmiechnęła się szyderczo i powiedziała szeptem:
- Aaron jest naprawdę świetny w łóżku. Szkoda, że nie miałaś okazji tego sprawdzić – po czym wzruszyła ramionami i usiadła prosto w swojej ławce.
Siedziałam jak wryta. Nie mogłam uwierzyć w to co ona powiedziała. Domyślałam się, co jest w kopercie, lecz jednak ją otworzyłam. Wysypały się zdjęcia i drżącymi rękami zaczęłam je przeglądać. Na zdjęciach był Aaron całujący i obściskujący Mandy. Na ostatniej fotografii uchwycono wchodzących ich razem do męskiej toalety. Nie musiałam pytać co było dalej, bo wiedziałam.
Schowałam zdjęcia z powrotem do koperty i siedziałam wpatrzona w Aarona. Nie płakałam, nie leciały mi nawet łzy. Byłam zła. Byłam cholernie zła, za to co zrobił i za to, że Ethan miał rację.
Znów wyszłam ostatnia i poszłam szukać Aaron'a. Stał przy szafce z Mandy i Paul'em. W drodze wyjęłam jedno zdjęcie, stanęłam z moim chłopakiem twarzą w twarz i powiedziałam:
- Mam nadzieję, że Mandy jest dobra w łóżku. Wam obojgu życzę szczęści. Z nami koniec – wcisnęłam mu fotografię, a gdy na nią spojrzał, rzucił ją Mandy, złapał mnie za rękę i odwrócił ku sobie.
- Hej, to nie tak. Nie postępuj zbyt pochopnie, bo będziesz tego żałować – mówił pospiesznie. Kątem oka widziałam, jak zatacza się wkoło nas krąg wielbicieli ludzkich spraw.
- Nie słyszałeś co powiedziałam? - Wyrwałam się z jego uścisku.
Mandy z Paul'em stali z tyłu i śmiali się.
- Ej no, kochanie daj spokój.
- Już nie jestem twoim kochaniem. Mandy zajęła moje miejsce. Wiesz co, jesteście siebie warci.
Mandy stanęła obok niego i powiedziała do mnie:
- Ty serio w to wierzyłaś?
- Niby w co?
- W nas – odpowiedział Aaron – Serio wierzyłaś, że taki chłopak jak ja, mógłby być z takim kimś jak ty?
Zaczął się śmiać i kilka obserwatorów do niego dołączyło. Stałam jak idiotka. Byłam zła, drżałam w środku i zaciskałam pięści, aż zbielały mi kłykcie.
- Najwidoczniej tak – odparłam spokojnie.
- Byłaś naiwna. Dalej jesteś.
- Owinął cię sobie wokół palca – dodała Mandy przekornie, lecz Aaron spojrzał na nią groźnie i wróciła na miejsce z tyłu.
- Więc to tak? Udawałeś to wszystko? Że ci się podobam, że to jest prawdziwe? - Wzruszył ramionami – Powiesz mi przynajmniej dlaczego?
- Jeszcze się nie domyśliłaś? - Nic nie odpowiedziałam – chciałem cię przelecieć – zrobiło się cicho, wszystkich zamurowało – ale było z tobą za trudno, więc...
- Więc znalazłeś ukojenie w tej szmacie – dokończyłam za niego, wskazując palcem na Mandy.
Aaron zaśmiał się i zrobił krok w moją stronę.
- Spokojnie. Ty masz swojego Ethan'a. Pewnie też cię przeleci i zostawi. Jest taki sam jak ja.
Znów zaczął się śmiać. Nie wytrzymałam i uderzyłam go. Potocznie mówiąc: strzeliłam mu z liścia. Poczuł, ponieważ złapał się zdziwiony za policzek i spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- Mylisz się – rzuciłam mu w twarz i wybiegłam stamtąd.
Urwałam się z reszty zajęć i pobiegłam do parku usiąść na ławkę. Musiałam odpocząć, uspokoić się i pomyśleć. Dlaczego nie płakałam? Dlaczego nie mogę być jak normalna nastolatka i rozpaczać po zdradzie chłopaka, za którym kiedyś szalałam? Może to przez to, że przestał mnie już tak kręcić? Może dlatego, że zaczęłam czuć coś do Ethan'a? Jeżeli tak, to Aaron mi wszystko ułatwił. Przyjemniej na razie nie płaczę. Jestem świeżo po informacjach, więc może to jest jednym z powodów.
Siedziałam w paku godzinę. Pojechałam do kawiarni i spytałam Bill'a czy mogę wziąć dziś wolne i zaopiekować się Ethan'em. Wykorzystałam jego chorobę, żeby nie mieć dziś styczności z ludźmi. Zgodził się, więc przed powrotem do mieszkania postanowiłam zajechać na małe zakupy. Kupiłam lody, masło orzechowe, trochę słodyczy i coś na poprawę zdrowia dla Ethan'a. Trzy dni temu dostaliśmy wypłatę, więc mogłam trochę zaszaleć.
Gdy czekałam na autobus zadzwonił Jessie. Opowiedziałam mu o Aaron'ie i dowiedziałam się, że przylatuje za kilka dni. Ucieszył mnie ten fakt i poprawił mi odrobinę humor.
Wsiadłam w autobus i pojechałam na ten nieszczęsny przystanek. Dwa kilometry wracałam i gdy weszłam poczułam zapach zupki chińskiej. Położyłam zakupy na blacie w kuchni i zastałam Ethan'a popijającego coś z kubka, i oglądającego telewizję. Siedział na kanapie owinięty kocem. Na mój widok odstawił napój i ściszył program. Rzuciłam torbę na łóżko i powiedziałam do niego, żeby rozładować moje wewnętrzne napięcie:
- Wyglądasz okropnie.
- Dzięki – odparł z chrypą w głosie.
- I brzmisz tak samo.
Zmierzył mnie wzrokiem i zapytał niezbyt głośnio:
- Co robisz tu tak wcześnie?
- No wiesz – zaczęłam, siadając obok – chciałam zobaczyć jak się czujesz – pochwyciłam jego uśmiech i dodałam ze łzami w oczach – zrobiłam coś ze swoimi uczuciami.
Spojrzał na mnie zdziwiony, lecz nie zdołałam już nic wykrztusić, ponieważ się rozpłakałam. Właśnie teraz. W objęciach Ethan'a, zamiast wtedy w parku.
Gdy się trochę uspokoiłam, usiadłam prosto i powiedziałam, szukając zdjęć w torbie:
- Miałeś rację – znalazłam je – co do Aarona.
- Więc nie chcę mieć racji, jeżeli przez to płaczesz.
- Nie, jest okey. Naprawdę jest dobrze – znów spojrzał na mnie zdziwiony - chodzi mi o to, że teraz moje uczucia są fair i tak jest lepiej.
Wręczyłam mu kopertę i kiedy skończył oglądać jej zawartość, poszedł wyrzucić ją do śmietnika. Podeszłam do niego od tyłu i spytałam, kładąc rękę na jego ramieniu:
- Ethan?
- Naprawdę jest wszystko okey? - Spytał odwracając się w moją stronę.
- Mam ciebie, więc tak – odparłam cicho i przytuliłam się do niego.

Gdy zjedliśmy obiad i lody (w sumie tylko ja je jadłam, bo Ethan'a bolało gardło) poszłam wziąć długi prysznic i gdy skończyłam stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na swoje czerwone oczy. Trochę dziś płakałam. Nie dlatego, że straciłam Aaron'a, ale bardziej dlatego, że byłam taka głupia i naiwna. Nie chcę by to się powtórzyło. Nie wiem co robić, ponieważ jeżeli naprawdę czuję coś do Ethan'a, to czy on czuje coś do mnie?
Założyłam spodenki i koszulkę, i poszłam do sypialni. Ethan szukał czegoś w szafie i kiedy mnie zobaczył powiedział:
- Szukałem koszulki. Już wychodzę.
- Wygodnie ci się śpi na kanapie? - Spytałam siadając na łóżku.
- Dziś przeleżałem tam cały dzień, więc okropnie bolą mnie plecy – uśmiechnął się i wyszedł.
Chciałam zawołać za nim, żeby wrócił, ale nie miałam odwagi. Poszłam więc zamknąć drzwi i zgasić światło.
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek z nadzieją, że już muszę wstawać. Nic z tego. Była dopiero pierwsza. Całą noc nie mogłam spać. Wierciłam się w łóżku i byłam cała spocona. Usiadłam prosto i schowałam głowę między kolanami, by uspokoić oddech. Usłyszałam kroki zmierzające w stronę łazienki. Po kilku minutach zmierzały do pokoju. Bałam się, że Bob mnie znalazł, ale to był Ethan.
- Nie śpisz? - Spytał stając w drzwiach.
- Nie mogę – odparłam przestraszona.
Ethan wszedł do pokoju, zamknął drzwi i wślizgnął się do łóżka. Położył się na boku, twarzą w moją stronę i spytał cicho:
- Masz coś przeciwko? - Pokręciłam głową – co jest?
- Nic. Po prostu...myślałam, że to Bob się zbliża i mnie znalazł.
Też położyłam się na boku, twarzą do niego i podparłam się na ręce.
- Damy radę – powiedział głaszcząc mnie po policzku.
Odwróciłam się i poczułam jego ciepło kiedy mnie przytulał. W końcu zasnęłam, otulona dźwiękiem jego oddechu i ciepłem ciała.

Siedziałam na pierwszej lekcji z profesor Ivovich i czekałam kiedy odda testy. W międzyczasie dostałam SMS od Lexi, żebym stawiła się dziś u niej na komisariacie, bo ma dla mnie nowe informacje.
Profesor podeszła do mojej ławki, położyła test i skarciła wzrokiem za używanie telefonu.
Ethan dalej siedział w domu, ale zaprzeczył, kiedy powiedziałam, że idę na autobus. Wcisnął mi w ręce kluczyki i powiedział, że jeżeli nie pojadę samochodem, to mam się wynieść z mieszkania. Zrobiłam to niechętnie, ponieważ bałam się, że nie dam sobie rady z range roverem. Na początku tak było, ale potem okiełznałam tę maszynę.
Słyszałam zza swoich pleców pusty śmiech Mandy i Elizabeth. Wiedziałam, że chce mnie sprowokować, ale obiecałam dziś rano Ethan'owi, że będę silna, nie dam im wygrać i pokażę Aaron'owi co stracił. Później dodał coś cicho od siebie co brzmiało podobnie do `pomogę ci w tym`, lecz nie jestem pewna, ponieważ nie chciał powtórzyć.
Spojrzałam wreszcie na kartkę i czerwonym długopisem było wielkie pięć. Ucieszyłam się, ponieważ to ważny test. Do końca lekcji profesor pozwoliła nam robić co chcemy, usprawiedliwiając się jakimiś sprawami prywatnymi.
Gdy zadzwonił dzwonek poszłam do szafki i kiedy ją zamykałam podeszła Anne. Była sama.
- Cześć – zaczęła – chciałam spytać jak się masz?
- Cześć. Dzięki, dobrze. A ty? - Odparłam zdziwiona i poszłyśmy na lekcje.
- Chciałam się dowiedzieć jak się czujesz po tej sprawie a Aaron'em? - Zaczęła delikatnie temat, ciągle się uśmiechając.
- Aa. Wiesz, nie przejęłam się tym za bardzo. Z czasem czułam, że moje uczucia do niego znikają – spojrzała na mnie niebieskimi oczami i się uśmiechnęła – przepraszam, nie będę cię zanudzać.
- Przestań. Powinnaś mieć kogoś z kim możesz pogadać – czyżbym zyskała koleżankę? - Gdybyś czegoś potrzebowała dzwoń.
Wymieniłyśmy się numerami telefonów i gdy szła usiąść do swojej ławki, powiedziałam do niej:
- Anne – odwróciła głowę w moją stronę – dzięki.
Uśmiechnęła się i zajęła swoje miejsce. Zrobiłam to samo co ona i czekałam, aż przyjdzie Aaron. Mieliśmy chemię, a nie można sobie ot tak zmieniać miejsc. Super...


I jak ? : > 
kolejna część w czwartek

9 komentarzy:

  1. Świetna cześć.!
    Kurcze szkoda że dopiero w czwartek..:(

    OdpowiedzUsuń
  2. "...Nasze usta dzieliły kilometry i nie miałam odwagi się poruszyć..."- chyba powinno być milimetry :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju szkoda jej lecz bardziej do ethana pasuje :)
    dodaj jutro kolejna czesc!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. dodaj jutro! juz nie potrafie sie doczekac:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety, bonusy jedynie od czasu do czasu i to tylko w weekendy, do tego nie jestem już do przodu z częściami ;c

      Usuń
  5. Zarąbisty kawałek.
    Zawsze uważałam, że z tym Aronem jest coś nie tak.
    Uhh, a to chamstwo, najchętniej bym mu tak dowaliła,że by się nie pozbierał.
    Mam nadzieję, że Ethan pomoże jej.
    Czekam niecierpliwie i zapraszam do mnie http://przez-szpony.blogspot.com/.
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże, z tego Aarona jaki dupek, od początku go nie lubiłam. Ale poza tym, to świetny rozdział, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń