środa, 10 kwietnia 2013

Część 23


Dojechaliśmy do Cape May. Było to duże miasto, tętniło w nim życie, na ulicach i chodnikach był ruch. Na piętnastą Ethan był umówiony z dostawcą. Było za pięć, kiedy wjechaliśmy na teren prywatny zakładu. Około godziny zajęło im zapakowywanie towaru do naszego samochodu.
-Pójdziemy na koktajl ? -spytał gdy skończyli, a ja spojrzałam na niego pytająco-Wiem, gdzie mają najlepsze koktajle w mieście. No i...jest to niedaleko Parku, o ile chcesz...-dodał.
-Chyba chcę. -uśmiechnęłam się i pojechaliśmy.
Nie wiem czy spotkam się z  tatą, nie wiem czy jestem gotowa. Nie chcę uciec jak poprzednim razem, ale też bardzo chcę się dowiedzieć o co chodzi.
Ethan zaparkował na parkingu należącym do Parku Głównego.
-To tu. -wskazał kawiarenkę internetową po drugiej stornie ulicy-Idziemy ?
-Może ty idź po koktajle, a ja pójdę do Parku i spotkamy się tutaj za dziesięć minut ? -spytałam niepewnie.
-Jeśli chcesz. -cmoknął mnie w policzek i odszedł. Zatrzymał się przed ulicą i zapytał jeszcze-Jaki smak ?
-Zdecyduj.-odparłam nieobecna.
Kiwnął głową i przebiegł przez jezdnię.
Zawróciłam i weszłam do Parku przez wielką bramę, jakby z jakiegoś horroru. Okryta była dookoła zielonym krzewem. Ścieżkę wyłożono małymi kamieniami, po bokach przy wejściu jakieś kwiaty, głównie róże. Było dużo drzew, otaczały ścieżkę z jednej strony ,a z drugiej był duży staw. Park był jak każdy inny, klasyczny styl: drzewa, kwiaty, ławki i duży staw. Mimo wszystko robił wrażenie.
Szłam przed siebie powoli i dojrzałam kilka metrów przed sobą siedzącego na ławce mężczyznę w skórzanych spodniach i kurtce. Siedział wyciągnięty , nogi prosto przed siebie, ręce założone na piersiach i głowę opuszczoną nisko. Na głowie miał baseballówkę jakiejś drużyny, lecz nie widziałam loga. Podeszłam bliżej i stanęłam nad nim.
-Słyszałem jak idziesz. Z kilku metrów poznałem twój chód.-rzekł  tata, nie podnosząc wzroku.
-Wyglądasz jak menel.-nie wiem czemu to powiedziałam, ale wywołało u taty szczery śmiech.
Wstał powoli , przyjrzał mi się i zapytał :
-Zaczniesz krzyczeć, albo uciekniesz jeśli cię przytulę ?
-Zabrzmiało to jak tani tekst na podryw. -tym razem się nie zaśmiał, więc dodałam cicho-Nie.
Zrobił krok naprzód i przytulił mnie. Przez cały czas kiedy on mnie przytulał , ja stałam sztywna. Westchnął i już chciał mnie puszczać, kiedy mur , który budowałam przed nim, nagle runął i przywarłam do niego.
-Przepraszam, skarbie. Tak strasznie cię przepraszam.-mówił ,głaszcząc mnie po głowie.
Słyszałam w jego głosie rozpacz, strach i ból.
Odsunęłam go od siebie, zamrugałam, by nie płakać i powiedziałam:
-Chcę znać prawdę. Czemu..czemu zabiłeś tamtą dziewczynę.
-Posłuchaj teraz uważnie co ci powiem-zaczął się nerwowo rozglądać-Nie mam już czasu, szukają mnie i ciebie. Musisz na siebie uważać. Zabiłem ją przypadkiem. Znaczy celowałem w kogoś innego i kiedy naciskałem za spust ona stanęła pomiędzy nami. Nie zdążyłem się wycofać i dziewczyna zginęła. Nie chciałem jej zabić. Musisz mi uwierzyć.
-Wierzę. Ale to nie zmienia faktu, że chciałeś kogoś zabić. Kogoś innego.-zrobiłam krok w tył i widziałam jak bolało to tatę.
-Kiedyś ci to wszystko wytłumaczę, ale teraz muszę uciekać. Kocham cię skarbie.-spojrzał mi w oczy , dał buziaka w czoło i odszedł z rękoma w kieszeniach i głową spuszczoną w dół.
Stałam w miejscu jeszcze kilka minut ze łzami w oczach. W końcu zawróciłam i także odeszłam. Ethan stał przy samochodzie z koktajlami w rękach. Jednego pił.
W drodze zdążyłam się ogarnąć, więc spytałam spokojnie:
-Jaki smak ?
-Mango.-wręczył mi plastikowy kubek z rurką i wzięłam łyk, po czym oparłam się o maskę samochodu, jak on.
-I co ? -spojrzałam na niego-Jak było ? Dowiedziałaś się czegoś?
-Celował w kogoś innego i w tym samym momencie kiedy pociągał za spust , stanęła ona. Dostała, nie zdążył się wycofać.
-A ty w to wierzysz ?
-Mówiłeś tak samo. Że zginęła przez przypadek.-po chwili dodałam cicho-Ja nie wiem w co mam wierzyć.
-Hej, damy radę. Jakoś to rozwiążemy.-objął mnie ramieniem i w ciszy skończyliśmy nasze napoje, po czym wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy.
Gdy wyjeżdżaliśmy z miasta, zajechał do jakiegoś sklepu samochodowego po części do range rovera.
-Czekasz, czy idziesz ze mną ?
-Muszę do toalety.-odparłam z uśmiechem.
Wysiedliśmy i ja udałam się do łazienki w sklepie, a on poszedł czegoś szukać.
Gdy wyszłam zaczęłam szukać Ethan'a między półkami i podeszłam do jakiegoś chłopaka , który od tyłu wyglądał jak on.
-Przepraszam.-powiedziałam, a chłopak odwrócił się w moją stronę i nie był to Ethan.-Przepraszam, pomyliłam cię z kimś.
-Nic nie szkodzi. Takie ładne dziewczyny mogą mnie mylić z kim chcą. -odparł koleś z dziwną miną.
Dlaczego skojarzyło mi się to z sytuacją w klubie i chciałam stamtąd uciekać ?
Rozejrzałam się wkoło i zobaczyłam Ethan'a stojącego przy samochodzie. Spojrzałam jeszcze raz na ciemnowłosego chłopaka i zauważyłam , że dziwnie na mnie patrzy.
-Coś się stało?-spytałam , kiedy mierzył mnie wzrokiem.
Pokręcił głową, więc udałam się w stronę wyjścia. Ethan dalej czekał przy samochodzie, który stał z boku na parkingu. Chciałam jak najszybciej się tam znaleźć. Usłyszałam za sobą kroki.  Przyspieszyłam ruchu. Jeszcze tylko ominąć toalety i będę przy wyjściu. Niestety ja ostatnio mam pecha. Rozejrzałam się by w razie potrzeby wołać o pomoc, ale akurat nie było nikogo w pobliżu. Chłopak złapał mnie od tyłu w pasie, a drugą ręką zasłonił mi usta, bym nie krzyczała.
Zaciągnął mnie do męskiej toalety i zamknął drzwi. Oparł się o nie,bo nie miały zamka. Stałam tam, nie wiedząc co robić. On stał , uśmiechając się dziko. Nie miałam nawet telefonu, by zadzwonić, ponieważ został w torbie, a torba w samochodzie.
Dlaczego akurat teraz jej nie wzięłam ?! Krzyczałam na samą siebie w myślach.
Chłopak zaczął iść w moją stronę. Myślałam o tym żeby krzyczeć, lub schować się do jednej z kabin, ale czy to by nie pogorszyło mojej sytuacji ? Postanowiłam spróbować.
-Pomocy !-wrzasnęłam i w jednej sekundzie chłopak pchnął mnie na ścianę, przytrzymał i przyłożył dłoń do ust.
-Chciałaś coś powiedzieć  ? -spytał z tym dziwnym uśmiechem.
Udało mi się kopnąć go w kolano . Skulił się, puszczając mnie , więc uciekłam. Zatrzymałam się przed opartym o drzwi Ethan'em z miną zabójcy. Był zły. Bardzo zły.
- Ej ziomuś ! To moja zdobycz, znajdź sobie własną. -zbliżył się o krok i napotkał na swojej drodze Ethan'a.
Nic nie powiedział. Żaden z nich. Chłopak spojrzał się na niego, wzruszył ramionami i powiedział:
-Dobra, bierz ją sobie. Słyszałem , że rudę są dobre w łóżku. Miłej zabawy.
-Co powiedziałeś ? -spytał Ethan groźnym głosem.
-Powiedziałem, że rude są dobre w łóżku.
-Cofnij to.
-Koleś ,ja się ciebie nie boję.
-Powiedziałem, żebyś to cofnął.-odparł Ethan  groźniej.
-Bo co ? Mam ją przepraszać, że nazwałem ją dziwką ?
Zaczął się śmiać i w tym samym momencie Ethan wymierzył cios. Przywarłam do drzwi, z ręką na ustach. Chłopak zatoczył się do tyłu i złapał umywalkę. Otarł krew z warg wierzchem dłoni i zaczął iść w kierunku Ethan'a. Chciał oddać cios, lecz nie trafił i dostał drugi raz. Potem trzeci i wylądował na ziemi.
Ethan chwycił go za koszulkę, postawił gwałtownie na nogach i powiedział cicho :
-Powiedziałem , żebyś cofnął swoje słowa.
-Wal się gnojku.-odparł tamten i znów wylądował na podłodze.
Wstał powoli i zaczął iść w kierunku drzwi. Ominął Ethan'a , rzucił mi `sorry ` i wyszedł.
Wyszłam zaraz za nim i poszłam prosto do samochodu. Po chwili wyszedł też Ethan i zatrzymał mnie, zanim zdążyłam wsiąść do auta.
-Wszystko w porządku?
-Taak. Dziękuję.
-To dlaczego uciekłaś ?
-Ja..nie chcę o tym mówić.
-Okey. Więc wracajmy. -otworzył mi drzwi i usiadłam na swoim miejscu.

Była chłodna noc i zaczynało padać. Lena szła przez Park Główny w Cape May. Była boso i czuła dotyk każdego kamienia. Szła ścieżką, kiedy dojrzała na ławce przed sobą siedzącego mężczyznę. Był ubrany w czarny, skórzany płaszcz. Spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko.
-Znajdę Cię, Leno.-nie musiał krzyczeć, by usłyszała co powiedział.

Poderwałam się do siadu prostego i przetarłam oczy.
-Znowu zły sen ?-spytał Ethan.
-Tak. Tylko tym razem, nikt nie próbował mnie zabić.
-Chce cię tylko znaleźć ? -spytał, a ja spojrzałam na niego zdumiona-Mówisz przez sen. A przynajmniej teraz tak było.
-Gdzie jesteśmy ? -zmieniłam temat.
-Dojeżdżamy. Za pięć minut powinniśmy być pod kawiarnią.
Kiwnęłam głową i dojechaliśmy w ciszy.
-Dalej chcesz rozmawiać z Billem ? -spytał , gdy byliśmy już na tyłach kawiarni, a ja pokręciłam przecząco głową-Dobra co jest ? -wkurzony trzasnął drzwiami od samochodu.
Dalej byliśmy w środku.
-Nic.-odpowiedziałam spokojnie.
-Przecież widzę. Od tego postoju nie odezwałaś się do mnie słowem.
Otworzyłam drzwi ,żeby wysiąść, ale Ethan złapał mnie za ramię, płynnym ruchem zamknął moje drzwi i spojrzał mi w oczy.
-Jesteś na mnie zła?-spytał cicho.
-Za co ?
-No właśnie nie wiem. -odparł i usiadł prosto.
-Jestem ci raczej wdzięczna za tamto.-spuściłam głowę i wpatrywałam się w paznokcie.-Po prostu nie lubię jak ktoś się bije. Wiem , że byś sobie poradził, ale bałam się, że coś ci się stanie.
Ethan kiwnął głową , pogłaskał mnie po policzku i powiedział:
-O ciebie mógłbym bić się całe życie. Nie pozwolę Cię skrzywdzić.-po czym wysiadł z samochodu.
cz. 23
Siedziałam z uśmiechem na twarzy i przyjemnym uczuciem w środku. W końcu jednak musiałam wysiąść i zabrać się do pracy.
Przed siedemnastą przyszedł Bill i zapytał na wejściu :
-Byłaś dziś z Ethanem w Cape May  ?-kiwnęłam głową-A nie powinnaś być w tym czasie w szkole ?
-Chciałam z tobą porozmawiać, ale nie było cię więc pojechałam z nim.
-Co było tak ważne, że aż urwałaś się z lekcji?
-Teraz już nic.-odparłam, a Bill skinął głową, na znak , że rozumie.
Czyściłam blat kontuaru, kiedy zobaczyłam wchodzących do kawiarni Mandy, Paul'a i Aaron'a.  Mandy z Paul'em zajęli stolik pod ścianą, a Aaron zaczął iść w moją stronę. W tym samym momencie Ethan zaszedł mnie od tyłu i wystraszył.
-Idiota.-rzuciłam go ścierką i przywitałam się z Aaron'em- Cześć.
-Cześć.-odparł z uśmiechem.-To co jedziemy dziś na przystań ? -skinęłam głową- Przyjadę po ciebie po pracy.
-Dobra.-odpowiedziałam i dałam mu szybkiego buziaka, po czym poszedł do stolika, a Ethan zrobił minę jakby wymiotował.
Znów rzuciłam go ścierką i kazałam iść ich obsłużyć.
Zrobił to i po trzech minutach wrócił z zamówieniem i dziwną miną.
-Co ? Jak wyprawa do stolika suk ? -spytałam, a on popatrzył na mnie i zabrał się za robienie kaw.-Co jest?
-Nic.
-Ethan.-zaczęłam, lecz nic nie odpowiedział-Co się stało ?
-Słyszałem jak Mandy się o coś pytała Aarona i tyle.
-O co ?
-Jak długo jeszcze musi udawać. -powiedział i odszedł z ich kawami.
Stałam oparta o kontuar i patrzyłam się na Aaron'a. Jakiś chłopak coś do mnie mówił, lecz ja nie słyszałam nic. Nie chciałam. Czułam się tak, jakby ktoś poraził mnie paralizatorem. Jakby mnie ogłuszył, ale zapomniał dobić.
-Halo ? -w końcu dotarło do mnie co mówił chłopak.
-Przepraszam. Co podać ?
-Dwa espresso.
-Osiem dolarów.
Wręczył mi pieniądze i poszedł usiąść do stolika naprzeciwko. Zrobiłam dwa espresso i chciałam im zanieść, lecz po drodze potknąłem się o coś i wylądowałam na ziemi , wraz z tacą i kawami.
-Hej, nic ci nie jest ?-Ethan kucał przy mnie i pomógł mi wstać-Idź się umyć do łazienki.
Zrobiłam jak powiedział i idąc ,słyszałam za sobą śmiechy. Personel nie miał własnej łazienki, więc gdy jakaś dziewczyna wychodziła z damskiej dziwnie się na mnie spojrzała.
Stanęłam przed lustrem i zdjęłam fartuch, później koszulkę. Pod spodem miałam zwyczajną bluzeczkę na ramiączkach, więc założyłam na nią fartuch, po tym jak go trochę wyczyściłam. Odkręciłam zimną wodę i obmyłam sobie twarz.
-Wszystko w porządku ? -Ethan wszedł do toalety.
-Tak. Przepraszam, nie wiem co się stało. -złapałam brudną koszulkę i chciałam wyjść, lecz on zastąpił mi drogę.
-Nie powinienem ci mówić tego teraz. Lena , nie wiem o co chodziło , ale się zmartwiłem. Powinnaś porozmawiać z Aaronem.
Spojrzałam na niego, kiwnęłam głową i wyszliśmy z toalety.


nst część raczej w piątek :)

2 komentarze:

  1. Bosko, nie mogę się doczekać piątku.
    Życzę weny słonko.
    BUŹKA :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomo :D
    No i dostałam swoją szokującą część. Super. Nieźle wyszło.

    Teraz nie wiem co będzie się działo dalej. Co ty jeszcze wymyślisz, kochana? Twoje idee są dla zwykłych śmiertelników, takich jak ja, boskim sekretem.
    Jeśli się nie pośpieszysz, to ja chyba .... Aż cała drżę na myśl, że dodasz część 24 jutro.

    Emocje. Życzę nieodstępującej Weny ! :D

    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń