piątek, 12 kwietnia 2013
Część 24
Pięć po dwudziestej zobaczyłam parkującego pod kawiarnią czarnego cadillaca. Pożegnałam się z Ethan'em i wyszłam na deszcz. Aaron otworzył mi drzwi (od środka) i usiadłam, lekko mocząc mu tapicerkę.
-Hej.-nachylił się by dać mi buziaka, lecz przypadkiem dostał w twarz, ponieważ ściągałam torbę przez głowę i nie zauważyłam go.-Au.-powiedział z udawanym bólem.
Zobaczył ,że mnie to nie śmieszy i ruszył. Przez całą drogę milczeliśmy. Gdy zaparkował na przystani zapytał:
-Coś się stało ?
-Tak. Dlaczego ze mną jesteś ?
Aaron spojrzał na mnie zaskoczony pytaniem, wyciągnął się na siedzeniu , oparł głowę o zagłówek , zamknął oczy i spytał :
-Znów do tego wracamy ?
-Nie. Chcę wiedzieć, dlaczego ze mną jesteś. Czy to takie trudne ?-spojrzał na mnie i odpowiedział:
-Nie , to nie jest trudne. Podobasz mi się. Mówiłem ci to już wiele razy, a ty dalej nie chcesz mi uwierzyć.
-Więc co musisz udawać ?-spytałam nagle, a on usiadł jak oparzony.
-Co ?
-Słyszałam jak Mandy się pytała ciebie , ile jeszcze musisz udawać. -nie chciałam wplątywać w to Ethan'a, więc powiedziałam, że to ja słyszałam, a on uwierzył.
Gdy nie odpowiadał, wysiadłam z samochodu i oparłam się o maskę. Dalej padało. Stałam i mokłam, a Aaron wciąż siedział w samochodzie. Otworzył drzwi i krzyknął :
-Wracaj! Przeziębisz się !
-Odpowiedz !-odkrzyknęłam i poczułam jak ktoś mnie ciągnie.
-Wracaj do samochodu.-powiedział Aaron, stojąc naprzeciwko.
-Odpowiedz.
-Cholera.
Przerzucił mnie przez ramię i wrzucił na tyły samochodu, po czym sam wsiadł. Zamknął drzwi i powiedział mi prosto w oczy.
-Koniec fochów. Dlaczego pomyślałaś, że może chodzić o ciebie ? O nas ?
-Bo jestem dziewczyną.
Aaron pocałował mnie. Mimo wewnętrznych przeczeń, że nie powinnam, że najpierw miał powiedzieć prawdę, poddałam się. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej. Nasze wargi stapiały się w jedno. Aaron jedną ręką objął mnie w talii, drugą trzymał mnie za głowę. Położyliśmy się na siedzeniu i zaczął głaskać mój brzuch. Po raz kolejny zaczął zjeżdżać niżej. Przestałam go całować, chwyciłam za rękę i powiedziałam z ustami przy jego :
-Nie odpowiedziałeś.
-Ile jeszcze muszę udawać przez ojcem , że jestem z tobą bo mi kazał.
-Co ? -usiadłam jak oparzona , oparta o lewe drzwi.
Widziałam w oczach Aaron'a ból i strach.
-Posłuchaj. Na początku tak miało być. Tata mi kazał, ale później się w tobie zakochałem. To jest prawdziwe. Musisz mu uwierzyć.-w głosie słychać było rozpacz.
-Dlaczego...dlaczego tata ci kazał ze mną być ?-spytałam siadając normalnie.
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem, ale to wszystko jest teraz prawdziwe.
-Ale na początku nie było.-mówiłam ze łzami w oczach.
-Ale jest. Proszę, musisz mi uwierzyć ! Ja cię kocham.-ostatnie zdanie wypowiedział cicho, z ustami przy moim uchu.
Spojrzałam na niego i zobaczyłam w oczach rozpacz. Łza spłynęła mu po policzku. Otarłam ją wierzchem dłoni, a on uśmiechnął się i przytulił do mnie.
Nie wiedziałam co mam robić. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy mu wierzyć, czy nie.
-Lena ?-spytał Aaron siadając prosto-Wierzysz mi ?
-Ostatnio sama nie wiem w co mam wierzyć.
Powiedziałam i rozpłakałam się. Aaron przytulił mnie i siedzieliśmy tak w milczeniu , słuchając kropel deszczu bijących o szyby.
Aaron odwiózł mnie do domu i pod drzwiami jeszcze raz mi przypomniał, że mnie kocha. Gdy weszłam do domu, osunęłam się na drzwi i siedziałam z uśmiechem na ustach i łzach w oczach. No i totalnym mętlikiem w głowie. Usłyszałam śmiechy dochodzące z salonu ,więc wstałam powoli i do kuchni weszła mama. Była uśmiechnięta i ubrana w zwykłe dżinsy i różowy sweterek.
-O Lena. Witaj kochanie. Cieszę się, że już jesteś. Chciałabym ci kogoś przedstawić.
Złapała mnie za rękę i mimo moich próśb zaciągnęła do salonu. Na fotelu siedział jakiś mężczyzna.
Miał na sobie czarne spodnie i koszulę w kratę. Wyglądał na około trzydzieści pięć lat. Jeśli tak, to był dwa lata młodszy od mamy. Miał krótkie , jasne włosy i ładny uśmiech.
-Jestem Tom. Tom Brown.-wyciągnął rękę, a ja ją uścisnęłam.
-Lena.
-Wiem. Twoja mama dużo mi o tobie opowiadała.
-Dziwne, bo o panu nic.-odparłam z uśmiechem i wiedziałam, że mama robi przepraszającą minę.
-Ona nic nie wie , prawda ? -spytał mamy Tom.
-Nic nie wiem o czym ? -wtrąciłam.
-Pobieramy się .-powiedziała mama z uśmiechem i niepewnością.
Stałam tam i patrzyłam na mamę dzikim wzrokiem. Jak to ,pobierają się ?!
-Że co ? A co ze mną ? Z Jessiem ? Co z tatą ?!-krzyknęłam i uciekłam do swojego pokoju , trzaskając drzwiami.
Mama przyszła i zaczęła mi wszystko tłumaczyć.
-Posłuchaj , kochanie...
-Jak długo ?-przerwałam jej -Jak długo się znacie ?
-Miesiąc. Przez cały miesiąc spotykałam się tylko z nim. Nie tak jak sądziłaś, że...-nie dokończyła, ale wiedziałam o co jej chodzi.
-I po miesiącu już za niego wychodzisz ? Bo co ? Bo jest bogaty ?
-Lena ! -wrzasnęła mama i była już w drzwiach, kiedy spytałam cicho.
-Co z tatą ?
-Zanim uciekł , byłam u niego i wzięliśmy rozwód. Można tak. -powiedziała, wyszła i zamknęła drzwi.
Otworzyłam je z hukiem i wyszłam z pokoju krzycząc:
-Czyli nie jesteście małżeństwem od kilku tygodni i ja dopiero teraz o tym wiem ?! Co jeszcze przede mną ukrywasz ?
-Przeprowadzam się do Toma. Chcę zacząć od początku. Jeśli chcesz możesz się wyprowadzić z nami, jeśli nie, to do końca tego roku jest opłacone mieszkanie. Później musisz sama za nie płacić.
Mama stała przede mną i czekała na moją reakcję. Miałam łzy w oczach. Tom stał w drzwiach od salonu i czekał.
-Nienawidzę cię.-powiedziałam cicho do mamy, po czym krzyknęłam-Nienawidzę cię !
Wróciłam do pokoju, trzasnęłam drzwiami, zamknęłam na klucz i osunęłam się na nie. Siedziałam pod drzwiami całą noc i płakałam. Mama nie przyszła ani razu. Dobrze. Znów wróciłam do punktu wyjścia. A chciałam dać jej szansę. Rzuciłam poduszką w ścianę i położyłam się spać.
Całą noc nie spałam. Może o drugiej zasnęłam na godzinę, a później już tylko leżałam w łóżku. Wstałam przed szóstą i poszłam wziąć prysznic. Oczy miałam podkrążone i byłam strasznie śpiąca, toteż na śniadanie zrobiłam sobie mocną kawę i zjadłam kanapkę. Usłyszałam kroki w sypialni mamy i nastawiałam się, że za kilka chwil ją zobaczę, lecz gdy drzwi się otworzyły, wyszedł z nich Tom. Był w slipkach. Spojrzał na mnie przepraszająco, na co prychnęłam i poszłam do swojego pokoju. Ubrałam zwykłe niebieskie dżinsy, moje ukochane ciężkie, skórzane buty , podkoszulek i miałam ochotę założyć bluzę Ethan'a. W końcu muszę mu ją oddać, więc wykorzystam to jako pretekst. Założyłam na siebie czarną bluzę z kapturem, która wciąż pachniała jego perfumami (dlatego też nie psiknęłam się swoimi) i nim. Nie ubrałam kurtki, ponieważ chciałam zabrać moją skórę z szafki z kawiarni.
Włosy upięłam w koka, pomalowałam się, by choć trochę nie było widać, że nie spałam całą noc, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z mieszkania.
Zeszłam po schodach i usłyszałam dziewczęcy śmiech i głos podobny do Aaron'a. Gdzieś już słyszałam ten śmiech, tylko nie wiem gdzie. Po chwili głosy ucichły i oboje wyszli z budynku.
Stałabym tam dopóty,dopóki starsza pani z czwartego piętra nie pogoniła mnie i nie nakrzyczała, że blokuję przejście.
Poszłam na autobus ze stuprocentową pewnością, że głos chłopaka należał do Aaron'a. A dziewczyna ? Przez głowę przelatywały mi myśli : wczoraj kłamał, zdradza mnie, Ethan miał rację.
Dojechałam do szkoły i miałam pół godziny do pierwszej lekcji. Poszłam korytarzem w prawo, później po schodach na drugie piętro i znów korytarzem, tym razem do końca prosto. Stanęłam przed drzwiami do gabinetu psychologa szkolnego i niepewnie zapukałam.
-Proszę.-odezwał się zduszony głos.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę po dwudziestce. Psycholog miał brązowe włosy i oczy. Był przystojnym facetem i uważała tak większość dziewczyna w szkole.
-Dzień dobry. Mogę na chwilkę? -spytałam , a on wskazał miejsce naprzeciwko.
Zamknęłam drzwi i usiadłam skrępowana i niepewna.
-Witaj. Cieszę się, że przyszłaś. Wiem, że twoja sytuacja ostatnio jest...
-Nie, nie. Naprawdę doceniam, że chce mi pan pomóc, ale sama się tym muszę uporać. Przyszłam w innej spawie.-skończyłam i uśmiechnęłam się przepraszająco, że mu przerwałam.
-No dobrze. Więc mów.-zachęcił mnie.
-Chciałam spytać, czy sny mogą coś znaczyć ?-spytałam , patrząc na swoje niepomalowane paznokcie.
-Sny mogą być naszymi wspomnieniami, doświadczeniami albo złączeniem obojętnie jakich i bezużytecznych dla nas obrazów. Co ci się śni ?
-Od kilku dni śnię o mężczyźnie w płaszczu, który chce zrobić mi krzywdę.-w tym samym momencie spojrzałam na zranioną dłoń.
Psycholog zaczął się zastanawiać, pocierając podbródek . Nic nie powiedział, lecz zaczął czegoś szukać. Rozglądałam się po pomieszczeniu i na biurko zauważyłam tabliczkę z nazwiskiem, lecz napisem skierowaną w przeciwną stronę. Wykorzystałam chwilę, kiedy psycholog odwracał się i wzięłam do ręki tabliczkę. Było na niej napisane : HARRY ALLEN . Zamarłam z tabliczką w ręku , akurat kiedy psycholog się odwrócił.
-Nie wiem czemu stała odwrócona.-powiedział i wyjął mi ją z rąk.-Mam coś dla ciebie.
Zaczął otwierać teczkę, której przed chwilą szukał, a ja spytałam:
-Jest pan spokrewniony z Bobem Allenem ?
-Tak. To brat mojego taty. Czemu pytasz ? -wzruszyłam (zbyt energicznie) ramionami, a on dodał-Ma tutaj zaraz wpaść akurat, dlatego coś ci dam.
Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam drżeć.
-Przepraszam, ale muszę iść.-rzuciłam i zaczęłam się zbierać.
-Ale...-zaczął Harry.
-Przepraszam. Mam zaraz lekcje, a muszę coś jeszcze zrobić.
Chciałam stamtąd uciekać. Było mu duszno, gorąco i ledwo oddychałam. Po drodze zahaczyłam torbą o jakieś papiery, które upadły na podłogę , pozbierałam je i niechlujnie rzuciłam an biurko. Otworzyłam drzwi i szykowałam się, że stanę twarzą w twarz z Bob'em Allen'em, ale nikogo nie było. Wyszłam i zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę schodów, z głową opuszczoną nisko, dlatego wpadłam na jakiegoś mężczyznę , przeprosiłam i poszłam dalej. Gdy dotarłam do schodów , usłyszałam z gabinetu psychologa ciche, lecz wyraźne :
-Bob ! Witaj.....
To był on. Wpadłam na niego. Zrobiło mi się słabo i ostatkiem sił dotarłam do toalety i usiadłam w jednej z kabin pod ścianą i ciężko oddychałam. Siedziałam oparta o ścianę ze ściśniętym gardłem i spoconymi dłońmi.
Po kilku minutach wyszłam z kabiny i podeszłam do lustra. Wyglądałam na przerażoną. Byłam blada, oczy miał podkrążone i przestraszone. Zrobiłam na nowo rozwalonego koka, poklepałam się po policzkach wilgotnymi dłońmi, by nabrały koloru, umyłam ręce i wyszłam w chwili gdy zadzwonił dzwonek na przerwę.
Poszłam do klasy , gdzie miałam pierwsze zajęcia i usiadłam na swoim miejscu. Ręce dalej mi się trzęsły i kiedy Aaron zaszedł mnie od tyłu, odskoczyłam przestraszona.
-Cześć ? Wybacz, że cię przestraszyłem.
Kiwnęłam głową i wróciłam do poprzedniej pozycji, czyli głowy wspartej na rękach. Aaron odszedł, urażony moim brakiem zainteresowania i usiadł z Mandy dwie ławki dalej.
Po chwili usłyszałam śmiech. Ten sam co dzisiaj rano. Odwróciłam głowę i zorientowałam się, że ten śmiech należał do Mandy. Tylko co ona robiła rano w naszym bloku ? W dodatku z Aaron'em ?
Nie miałam siły teraz o tym myśleć, ponieważ w głowie kołatała mi inna myśl. Gorsza. Bob tu był. Widział mnie u psychologa. Czułam się tak beznadziejnie, że miałam ochotę zemdleć, ale to by nic nie polepszyło. Muszę wytrzymać. Muszę porozmawiać z Ethan'em. Wciągnęłam telefon i drżącą ręką napisałam do niego SMS :
PRZYJEDZIESZ DZISIAJ PO MNIE DO SZKOLE ?
OKEY. O KTÓREJ MAM BYĆ ? Odpisał od razu.
15:30 ?
Odpisał OKEY i zablokowałam telefon, gdy wszedł profesor.
nst część prawdopodobnie w poniedziałek :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2014
(52)
- ► października (2)
Ojoj i co teraz, co ten Aron wymyślił, coś knuje hm hm hm.
OdpowiedzUsuńNo to czekam i już nie mogę się doczekać.
Buźka :**