sobota, 27 kwietnia 2013

Część 32

Gdy zaparkowałam samochód przed kawiarnią i weszłam do środka podszedł Bill i zapytał:
- Cześć – kiwnęłam mu głową i chciałam go ominąć, lecz on kontynuował – jak się trzyma Ethan?
- Lepiej. Przepraszam, ale muszę do toalety.
Skłamałam, ponieważ po tych informacjach nie mogłam tak po prostu rozmawiać z Bill'em. Tak jakby nic się nie stało.
Przebrałam się, poszłam do toalety, żeby Bill się nie czepiał i zabrałam się do pacy. Przy każdej zwykłej czynności jak robienie kaw, przyjmowanie zamówień lub pieniędzy czy obsługą klientów przyglądałam się Bill'owi. Nie robiłam tego zbyt dyskretnie i może tego właśnie chciałam? By zorientował się, że coś jest nie tak. Ale uznałam, że na razie lepiej nie poruszać tego tematu, więc kiedy podszedł i zapytał czy coś się stało odpowiedziałam spokojnie:
- Zerwaliśmy z Aaronem. W dość brutalny sposób.
- Aha, rozumiem – spojrzał na mnie uważnie i dodał – zasługujesz na kogoś lepszego.
Uśmiechnęłam się słabo i poszłam po zamówienie.
Klientem był ten sam mężczyzna, co kiedyś zaglądał tu często. Ostatnio jednak rzadko go widywałam. Zamówił to samo co zwykle i powiedział, że zapłaci na koniec. Zgodziłam się i odeszłam. Zaczęłam wycierać kontuar, kiedy podszedł Danny – trzeci pracownik – i zaczęliśmy rozmawiać. Widać było, że znają się długo z Ethan'em, ponieważ mieli podobne poczucie humoru. Dlatego mi też poprawił się nastrój i trwałoby to dłużej, ale elita suk przyszła (Aaron, Mandy i Paul). Spojrzałam na Danny'ego błagalnym wzrokiem, żeby poszedł ich obsłużyć, lecz on tylko powiedział:
- Musisz się zmierzyć ze swoimi lękami – spojrzałam na niego spode łba, więc dodał – Ethan dzwonił. Mówił, że jakby przyszli mam ci przypomnieć, że coś mu obiecałaś.
Uśmiechnął się szyderczo, ale przyjaźnie. Mruknęłam pod nosem kilka przekleństw, chwyciłam notes, długopis i podeszłam do ich stolika.
- Co podać? - Spytałam obojętnie.
- Pizzę. Chciałabym znów zobaczyć, jak lądujesz na podłodze cała w kawałkach salami i...
- Nie serwujemy pizzy od dłuższego czasu – przerwałam Mandy.
- Trzy espresso – powiedział Aaron, lecz Mandy po chwili dodała coś od siebie.
- Dwa espresso i jedno latte – kiwnęłam głową i wręczyłam im rachunek.
Aaron wywrócił oczami i dopiero teraz zobaczyłam jego prawdziwe oblicze. On jest wredny. Jest naprawdę wredny, paskudny i nie przejmuje się nikim poza sobą samym.
Po pięciu minutach wróciłam z kawami i Aaron wręczył mi piętnaście dolarów.
- Reszty nie trzeba. Możesz sobie wziąć – i posłał mi buziaka.
Poszłam do kasy i wyjęłam cztery dolary (bo tyle należało mu się reszty). Wróciłam z powrotem do stolika i gdy cała trójka na mnie spojrzała, położyłam na stole resztę i powiedziałam do Aaron'a chamskim głosem:
- Twoja reszta, dupku.
Gdy odchodziłam, urażony wstał i zaczął krzyczeć do mnie:
- To tak się traktuje klientów?
W kawiarni byli tylko oni, jakieś dwie dziewczyny i ten mężczyzna. Odstawił na chwilę kawę i powiedział do Aaron'a:
- Ej, ty chłopak! Uspokój się. Co ty baba?
Dwie dziewczyny zaczęły chichotać tak jak ja, mężczyzna wrócił do picia kawy, a Aaron usiadł urażony na krześle.
Zauważyłam, że mężczyzna w płaszczu szuka mnie wzrokiem, więc podeszłam do niego.
- Chciałbym zapłacić – powiedział i wyciągnął z kieszeni pięć dolarów – Lena?
- Tak? - Spytałam i gdy wskazał mi, żebym usiadła na kanapie, rozejrzałam się najpierw czy nie potrzebują mnie przy kontuarze. Modliłam się, żeby tak było, ale niestety... Usiadłam niepewnie i spytałam:
- O co chodzi?
- Widziałem się ostatnio z twoim ojcem i chciał, bym ci coś przekazał – przesunął po stole małą, białą kopertę.
- Co to jest? - Spytam biorąc ją w ręce.
- Nie zdradził mi, ale prosił, bym ci ją dostarczył.
Odparł, wstał i wyszedł.
Zostałam sama na tej kanapie i przewracałam w dłoniach kopertę. Zaniosłam ją do torby i wróciłam do pracy. Przeczytam ją w domu. W razie, gdybym znów miała płakać.

Weszłam do mieszkania i zastałam Ethan'a śpiącego na kanapie. Koc leżał na nim byle jak, telewizor był głośno, a na brzuchu leżał popcorn. Podeszłam do niego, wyłączyłam telewizor, zdjęłam miskę i nakryłam go całego kocem. Resztki popcornu wysypałam do śmieci i przetarłam miskę, po czym schowałam ją do szafki. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do sypialni Ethan'a, by go nie budzić. Zmieniłam książki i odrobiłam pracę domową. Mój laptop działał, choć czasem się zacinał albo wolno funkcjonował. Gdy zrobiłam wszystko to, co miałam do zrobienia, wyjęłam z torby list. Otworzyłam go, usiadłam na łóżka i zaczęłam czytać. Nie było wiele słów. Treść wiadomości brzmiała: `Uważaj na siebie Lena. Szukają cię. Chciałbym zapewnić ci bezpieczeństwo, ale najpierw muszę coś załatwić, dlatego proszę, bądź ostrożna. I nie ufaj nikomu. Kocham cię. Tata`. Po policzku poleciała mi łza. Szybko ją starłam, podarłam list i wyrzuciłam go. Nie dlatego, że był od taty, czy nie biorę jego słów poważnie. Pomyślałam tylko, że gdyby mnie znaleźli on także miałby kłopoty, więc zrobiłam to dla bezpieczeństwa. Nas wszystkich.
Usłyszałam stękanie kanapy i odwróciłam się w tamtą stronę.
- Cześć – rzucił Ethan, przeczesując palcami włosy i wyglądając przy tym bosko – jak tam?
Usiadłam obok niego i opowiedziałam historię przesłuchania Xavier'a. Spytał czy tylko po to wezwała mnie Lexi, a ja skłamałam, że tak. Wiedziałam jednak, że przyjaciel pozna moje kłamstwo, ale nic nie powiedział.
Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie przestraszenie, po czym z zewnątrz dobiegł nas dźwięk:
- Otwierać idioci, moknę! - To był Jessie.
Szybko pobiegłam otworzyć i rzuciłam mu się w ramiona. Weszliśmy do środka ciągle się przytulając. W końcu dałam mu odetchnąć i przywitać się z Ethan'em.
- Cześć – podali sobie ręce – następnym razem otwierajcie szybciej, okey?
- Skąd mogliśmy wiedzieć, że to ty? - Odparłam mu.
- Trzeba było od razu wrzeszczeć – dodał Ethan.

Gdy Jessie się trochę zadomowił, wszyscy usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Czułam się wniebowzięta, kiedy miałam ich dwóch przy sobie. Stanowili ważną rolę w moim życiu.
- Gdzie będę spał? - Spytał nagle Jess.
Spojrzeliśmy z Ethan'em po sobie i odpowiedziałam pospiesznie:
- Na kanapie.
- A wy? - Uniósł brwi.
- My dzielimy się łóżkiem. Tak, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, tylko Lena czasem zabiera mi kołdrę – dałam mu kuksańca w bok i zauważyłam czujny wzrok brata.
- Okey. Nie wnikam. Ale pamiętaj stary – wycelował palcem w Ethan'a – to moja siostra.
Ten zaś uniósł ręce do góry w geście obronnym i rzucił:
- Chcesz mogę spać z tobą – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Już wolę, byś spał z nią. Ale w nocy przyjdę sprawdzić czy naprawdę dzielicie się tym łóżkiem.
Zaczęłam się śmiać i po chwili oni też dołączyli. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyświetlił się jakiś numer. Odebrałam po chwili i spytałam:
- Halo? - Cisza, więc powtórzyłam głośniej – Halo?!
Nikt się nie odezwał, więc się rozłączyłam. Patrzyliśmy po sobie, kiedy telefon znów zadzwonił. Tym razem nic nie powiedziałam, tylko słuchałam. W słuchawce rozległy się jęki i krzyki jakiejś dziewczyny. Po chwili usłyszałam kilka zdań i te dwa imiona: Aaron i Mandy. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół. Ethan z Jessie'm patrzyli po sobie osłupiali i spytali równocześnie:
- Co się stało?
- To Mandy. Z Aaronem. Oni... - nie dokończyłam, lecz chłopaki domyślili się o co chodzi.
Nic nie powiedzieli, ani się nie poruszyli. Czuli, że to może pogorszyć sytuację.
Jeszcze trochę rozmawialiśmy, później poszłam się wykąpać, zostawiając ich dwóch na męskiej pogawędce, przy której pili piwo. Gdy wyszłam z łazienki poszłam spać. Ten dzień był męczący, więc zasnęłam od razu.
Obudził mnie Ethan wchodzący do łóżka.
- Lena? - Spytał cicho.
- Hmm... - mruknęłam.
- Przejęłaś się Aaronem i Mandy?
Odwróciłam się w jego stronę i odparłam:
- Czemu pytasz?
- Nie chcę, żebyś cierpiała przez tego dupka.
- Nie przejęłam się – słyszałam jak wypuszcza powietrze – cieszę się, że nie zrobiłam tego z nim. Wtedy dopiero miałabym reputację.
Zaśmiałam się gorzko i poczułam dłoń Ethan'a na moim policzku.
- Pamiętasz jak byliśmy na koktajlu w Cape May? - Kiwnęłam głową – i o czym wtedy mówiłem? - Znów kiwnęłam. - Ja mówiłem prawdę.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam do jego ciepłego torsu. Położyłam na nim dłoń i zasnęłam w jego objęciach.

Lena siedziała na balkonie mieszkania Ethan'a. Piła zimną lemoniadę, słońce grzało w nogi. Dostrzegła przed sobą przyjaciela. Nie był sam. Obok niego szła Mandy. Śmiali się i trzymali za ręce. Nagle stanęli i się pocałowali. Po krótkiej chwili usłyszała głos z oddali, należący do Aaron'a.
- Przeleci cię i zostawi. Zobaczysz.... - słowa powtarzające się jak echo, którego nie mogła się pozbyć.

Usiadłam prosto na łóżku i poczułam dłoń Ethan'a na moich plecach. Spojrzałam na zegarek, siódma.
- Zły sen? - Spytał przyjaciel zaspanym głosem.
- Tak jakby. Ethan, mogę cię o coś spytać? - Kiwnął głową – podoba ci się Mandy?
Też usiadł prosto, spojrzał mi w oczy i powiedział bardzo poważnie:
- Nie. Mandy mi się nie podoba.
Kiwnęłam głową i nagle nasze usta dzieliła niewielka przestrzeń. Kiedy do pokoju wparował Jessie, oboje odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Brat spojrzał na nas, pokazał gest, że ma nas na oku i wyszedł. Kiedy zniknął za drzwiami zaczęliśmy chichotać i z powrotem rzuciliśmy się na łóżko.



Kolejna część jutro - bonus :)

3 komentarze:

  1. "I nagle nasze usta dzieliła niewielka przestrzeń.". Niech ten Jessie jeszcze raz im przeszkodzi.
    Bosko, nie, nie mogę się doczekać.
    Zapraszam także do mnie
    http://przez-szpony.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bomba pisz dalej, pisz, pisz.
    Buźka :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze świetny! AAAAAAA, Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń