Gdy
zaparkowałam samochód przed kawiarnią i weszłam do środka
podszedł Bill i zapytał:
- Cześć
– kiwnęłam mu głową i chciałam go ominąć, lecz on
kontynuował – jak się trzyma Ethan?
- Lepiej.
Przepraszam, ale muszę do toalety.
Skłamałam,
ponieważ po tych informacjach nie mogłam tak po prostu rozmawiać z
Bill'em. Tak jakby nic się nie stało.
Przebrałam
się, poszłam do toalety, żeby Bill się nie czepiał i zabrałam
się do pacy. Przy każdej zwykłej czynności jak robienie kaw,
przyjmowanie zamówień lub pieniędzy czy obsługą klientów
przyglądałam się Bill'owi. Nie robiłam tego zbyt dyskretnie i
może tego właśnie chciałam? By zorientował się, że coś jest
nie tak. Ale uznałam, że na razie lepiej nie poruszać tego tematu,
więc kiedy podszedł i zapytał czy coś się stało odpowiedziałam
spokojnie:
-
Zerwaliśmy z Aaronem. W dość brutalny sposób.
- Aha,
rozumiem – spojrzał na mnie uważnie i dodał – zasługujesz na
kogoś lepszego.
Uśmiechnęłam
się słabo i poszłam po zamówienie.
Klientem
był ten sam mężczyzna, co kiedyś zaglądał tu często. Ostatnio
jednak rzadko go widywałam. Zamówił to samo co zwykle i
powiedział, że zapłaci na koniec. Zgodziłam się i odeszłam.
Zaczęłam wycierać kontuar, kiedy podszedł Danny – trzeci
pracownik – i zaczęliśmy rozmawiać. Widać było, że znają się
długo z Ethan'em, ponieważ mieli podobne poczucie humoru. Dlatego
mi też poprawił się nastrój i trwałoby to dłużej, ale elita
suk przyszła (Aaron, Mandy i Paul). Spojrzałam na Danny'ego
błagalnym wzrokiem, żeby poszedł ich obsłużyć, lecz on tylko
powiedział:
- Musisz
się zmierzyć ze swoimi lękami – spojrzałam na niego spode łba,
więc dodał – Ethan dzwonił. Mówił, że jakby przyszli mam ci
przypomnieć, że coś mu obiecałaś.
Uśmiechnął
się szyderczo, ale przyjaźnie. Mruknęłam pod nosem kilka
przekleństw, chwyciłam notes, długopis i podeszłam do ich
stolika.
- Co
podać? - Spytałam obojętnie.
- Pizzę.
Chciałabym znów zobaczyć, jak lądujesz na podłodze cała w
kawałkach salami i...
- Nie
serwujemy pizzy od dłuższego czasu – przerwałam Mandy.
- Trzy
espresso – powiedział Aaron, lecz Mandy po chwili dodała coś od
siebie.
- Dwa
espresso i jedno latte – kiwnęłam głową i wręczyłam im
rachunek.
Aaron
wywrócił oczami i dopiero teraz zobaczyłam jego prawdziwe oblicze.
On jest wredny. Jest naprawdę wredny, paskudny i nie przejmuje się
nikim poza sobą samym.
Po pięciu
minutach wróciłam z kawami i Aaron wręczył mi piętnaście
dolarów.
- Reszty
nie trzeba. Możesz sobie wziąć – i posłał mi buziaka.
Poszłam
do kasy i wyjęłam cztery dolary (bo tyle należało mu się
reszty). Wróciłam z powrotem do stolika i gdy cała trójka na mnie
spojrzała, położyłam na stole resztę i powiedziałam do Aaron'a
chamskim głosem:
- Twoja
reszta, dupku.
Gdy
odchodziłam, urażony wstał i zaczął krzyczeć do mnie:
- To tak
się traktuje klientów?
W
kawiarni byli tylko oni, jakieś dwie dziewczyny i ten mężczyzna.
Odstawił na chwilę kawę i powiedział do Aaron'a:
- Ej, ty
chłopak! Uspokój się. Co ty baba?
Dwie
dziewczyny zaczęły chichotać tak jak ja, mężczyzna wrócił do
picia kawy, a Aaron usiadł urażony na krześle.
Zauważyłam,
że mężczyzna w płaszczu szuka mnie wzrokiem, więc podeszłam do
niego.
-
Chciałbym zapłacić – powiedział i wyciągnął z kieszeni pięć
dolarów – Lena?
- Tak? -
Spytałam i gdy wskazał mi, żebym usiadła na kanapie, rozejrzałam
się najpierw czy nie potrzebują mnie przy kontuarze. Modliłam się,
żeby tak było, ale niestety... Usiadłam niepewnie i spytałam:
- O co
chodzi?
-
Widziałem się ostatnio z twoim ojcem i chciał, bym ci coś
przekazał – przesunął po stole małą, białą kopertę.
- Co to
jest? - Spytam biorąc ją w ręce.
- Nie
zdradził mi, ale prosił, bym ci ją dostarczył.
Odparł,
wstał i wyszedł.
Zostałam
sama na tej kanapie i przewracałam w dłoniach kopertę. Zaniosłam
ją do torby i wróciłam do pracy. Przeczytam ją w domu. W razie,
gdybym znów miała płakać.
Weszłam
do mieszkania i zastałam Ethan'a śpiącego na kanapie. Koc leżał
na nim byle jak, telewizor był głośno, a na brzuchu leżał
popcorn. Podeszłam do niego, wyłączyłam telewizor, zdjęłam
miskę i nakryłam go całego kocem. Resztki popcornu wysypałam do
śmieci i przetarłam miskę, po czym schowałam ją do szafki.
Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do sypialni Ethan'a, by go nie
budzić. Zmieniłam książki i odrobiłam pracę domową. Mój
laptop działał, choć czasem się zacinał albo wolno funkcjonował.
Gdy zrobiłam wszystko to, co miałam do zrobienia, wyjęłam z torby
list. Otworzyłam go, usiadłam na łóżka i zaczęłam czytać. Nie
było wiele słów. Treść wiadomości brzmiała: `Uważaj na
siebie Lena. Szukają cię. Chciałbym zapewnić ci bezpieczeństwo,
ale najpierw muszę coś załatwić, dlatego proszę, bądź
ostrożna. I nie ufaj nikomu. Kocham cię. Tata`. Po policzku
poleciała mi łza. Szybko ją starłam, podarłam list i wyrzuciłam
go. Nie dlatego, że był od taty, czy nie biorę jego słów
poważnie. Pomyślałam tylko, że gdyby mnie znaleźli on także
miałby kłopoty, więc zrobiłam to dla bezpieczeństwa. Nas
wszystkich.
Usłyszałam
stękanie kanapy i odwróciłam się w tamtą stronę.
- Cześć
– rzucił Ethan, przeczesując palcami włosy i wyglądając przy
tym bosko – jak tam?
Usiadłam
obok niego i opowiedziałam historię przesłuchania Xavier'a. Spytał
czy tylko po to wezwała mnie Lexi, a ja skłamałam, że tak.
Wiedziałam jednak, że przyjaciel pozna moje kłamstwo, ale nic nie
powiedział.
Po chwili
usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie
przestraszenie, po czym z zewnątrz dobiegł nas dźwięk:
-
Otwierać idioci, moknę! - To był Jessie.
Szybko
pobiegłam otworzyć i rzuciłam mu się w ramiona. Weszliśmy do
środka ciągle się przytulając. W końcu dałam mu odetchnąć i
przywitać się z Ethan'em.
- Cześć
– podali sobie ręce – następnym razem otwierajcie szybciej,
okey?
- Skąd
mogliśmy wiedzieć, że to ty? - Odparłam mu.
- Trzeba
było od razu wrzeszczeć – dodał Ethan.
Gdy
Jessie się trochę zadomowił, wszyscy usiedliśmy na kanapie i
zaczęliśmy rozmawiać. Czułam się wniebowzięta, kiedy miałam
ich dwóch przy sobie. Stanowili ważną rolę w moim życiu.
- Gdzie
będę spał? - Spytał nagle Jess.
Spojrzeliśmy
z Ethan'em po sobie i odpowiedziałam pospiesznie:
- Na
kanapie.
- A wy? -
Uniósł brwi.
- My
dzielimy się łóżkiem. Tak, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi,
tylko Lena czasem zabiera mi kołdrę – dałam mu kuksańca w bok i
zauważyłam czujny wzrok brata.
- Okey.
Nie wnikam. Ale pamiętaj stary – wycelował palcem w Ethan'a –
to moja siostra.
Ten zaś
uniósł ręce do góry w geście obronnym i rzucił:
- Chcesz
mogę spać z tobą – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Już
wolę, byś spał z nią. Ale w nocy przyjdę sprawdzić czy naprawdę
dzielicie się tym łóżkiem.
Zaczęłam
się śmiać i po chwili oni też dołączyli. Nagle zadzwonił mój
telefon. Wyświetlił się jakiś numer. Odebrałam po chwili i
spytałam:
- Halo? -
Cisza, więc powtórzyłam głośniej – Halo?!
Nikt się
nie odezwał, więc się rozłączyłam. Patrzyliśmy po sobie, kiedy
telefon znów zadzwonił. Tym razem nic nie powiedziałam, tylko
słuchałam. W słuchawce rozległy się jęki i krzyki jakiejś
dziewczyny. Po chwili usłyszałam kilka zdań i te dwa imiona: Aaron
i Mandy. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół. Ethan z
Jessie'm patrzyli po sobie osłupiali i spytali równocześnie:
- Co się
stało?
- To
Mandy. Z Aaronem. Oni... - nie dokończyłam, lecz chłopaki
domyślili się o co chodzi.
Nic nie
powiedzieli, ani się nie poruszyli. Czuli, że to może pogorszyć
sytuację.
Jeszcze
trochę rozmawialiśmy, później poszłam się wykąpać,
zostawiając ich dwóch na męskiej pogawędce, przy której pili
piwo. Gdy wyszłam z łazienki poszłam spać. Ten dzień był
męczący, więc zasnęłam od razu.
Obudził
mnie Ethan wchodzący do łóżka.
- Lena? -
Spytał cicho.
- Hmm...
- mruknęłam.
-
Przejęłaś się Aaronem i Mandy?
Odwróciłam
się w jego stronę i odparłam:
- Czemu
pytasz?
- Nie
chcę, żebyś cierpiała przez tego dupka.
- Nie
przejęłam się – słyszałam jak wypuszcza powietrze – cieszę
się, że nie zrobiłam tego z nim. Wtedy dopiero miałabym
reputację.
Zaśmiałam
się gorzko i poczułam dłoń Ethan'a na moim policzku.
-
Pamiętasz jak byliśmy na koktajlu w Cape May? - Kiwnęłam głową
– i o czym wtedy mówiłem? - Znów kiwnęłam. - Ja mówiłem
prawdę.
Uśmiechnęłam
się i przytuliłam do jego ciepłego torsu. Położyłam na nim dłoń
i zasnęłam w jego objęciach.
Lena
siedziała na balkonie mieszkania Ethan'a. Piła zimną lemoniadę,
słońce grzało w nogi. Dostrzegła przed sobą przyjaciela. Nie był
sam. Obok niego szła Mandy. Śmiali się i trzymali za ręce. Nagle
stanęli i się pocałowali. Po krótkiej chwili usłyszała głos z
oddali, należący do Aaron'a.
-
Przeleci cię i zostawi. Zobaczysz.... - słowa powtarzające się
jak echo, którego nie mogła się pozbyć.
Usiadłam
prosto na łóżku i poczułam dłoń Ethan'a na moich plecach.
Spojrzałam na zegarek, siódma.
- Zły
sen? - Spytał przyjaciel zaspanym głosem.
- Tak
jakby. Ethan, mogę cię o coś spytać? - Kiwnął głową –
podoba ci się Mandy?
Też
usiadł prosto, spojrzał mi w oczy i powiedział bardzo poważnie:
- Nie.
Mandy mi się nie podoba.
Kiwnęłam
głową i nagle nasze usta dzieliła niewielka przestrzeń. Kiedy do
pokoju wparował Jessie, oboje odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
Brat spojrzał na nas, pokazał gest, że ma nas na oku i wyszedł.
Kiedy zniknął za drzwiami zaczęliśmy chichotać i z powrotem
rzuciliśmy się na łóżko.
Kolejna część jutro - bonus :)
"I nagle nasze usta dzieliła niewielka przestrzeń.". Niech ten Jessie jeszcze raz im przeszkodzi.
OdpowiedzUsuńBosko, nie, nie mogę się doczekać.
Zapraszam także do mnie
http://przez-szpony.blogspot.com/
Bomba pisz dalej, pisz, pisz.
OdpowiedzUsuńBuźka :***
Rozdział jak zawsze świetny! AAAAAAA, Kocham Cię!
OdpowiedzUsuń