sobota, 21 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 26

 Przed północą pojechaliśmy jeszcze do klubu. Nash zawołał nas do siebie na górę. Nie było żadnego z tych dwóch chłopaków. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać:
- Co z nimi zrobiłeś? - Spytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- Kumpel się tym zajął – odparł Nash i zapytał – jak się czujesz?
- W porządku – wzdrygnęłam się nie wiem czemu.
- Mila i Chase – zaczął Nate – znaleźli sobie w jej domu kryjówkę.
- Chase?
- Pracują razem. Nie mam jego zdjęcia niestety. Poza tym Mila była tutaj wczoraj.
- Kurwa – Nash podniósł głos. Nate się nie ruszył, a ja przybliżyłam się do niego. Byłam pewna, że Nash zaraz zacznie nas obwiniać – musisz coś z tym zrobić. Za dużo ludzi jej szuka. I wiedzą, gdzie ona jest. Dopadnij ich, zanim oni dopadną was.
Nate przejechał ręką po włosach. Nash miał racje. Zaczynało się robić gorąco, a ja nie wiem dlaczego tata sobie z tym jeszcze nie poradził.
- Po weekendzie.
- Będzie za późno – dodał Nash i zmienił temat – jakiś Bart ze szkoły o ciebie pyta – wskazał na mnie – coś z jakąś imprezą.
Cholera! Zapomniałam.
- Tak, zaprosił nas na jutro – odparłam.
- Nie pójdziemy. To za duże ryzyko.
- Nate on nas zaprosił, więc nie da nam spokoju, póki się chociaż nie pokażemy.
Kiwnął głową i oparł się o zagłówek sofy. Nash zostawił nas samych.
- O czym myślisz? - Spytałam.
- O tym, że nie taką miałem umowę z twoim tatą – odparł Nate zamykając oczy – nie obraź się. Po prostu nigdy nie wykraczam poza... granice ustalane z klientem.
- Zrobiłeś to, kiedy mnie pocałowałeś.
Zaśmiał się. Usiadł prosto i zwrócił ku mnie. Przejechałam ręką po jego wargach, które pod moim dotykiem zadrżały. Po chwili mnie pocałował. Namiętnie i bez skrępowania. Położyliśmy się na kanapie, gładził ręką mój brzuch omijając siniaka. Moje palce jeździły po jego plecach. Nagle do mieszkania ktoś wszedł.
- O! Sorry! - Krzyknął Nash i znów zostawił nas samych.
Zaczęliśmy się śmiać. Nate dał mi jeszcze szybkiego buziaka i pojechaliśmy do domu.

Następnego dnia pojechaliśmy do szkoły. Nie mogliśmy jej wiecznie omijać. Bart złapał nas na korytarzu i zanim zaczął cokolwiek mówić, machnęłam na niego ręką i rzuciłam:
- Tak, tak. Będziemy.
Uśmiechnęliśmy się i wraz z Natem poszliśmy na lekcje. Mało ze sobą rozmawialiśmy. Nie mam pojęcia czemu. Nie czułam się dziwnie, po prostu czułam się tak tak jakby chciał zastąpić Vienę.
Na lunchu spytał:
- Wszystko w porządku? Jesteś jakaś blada.
- Wszystko gra, tylko tęsknię za Vieną i boję się, że o niej zapomnę. Wiem, że to głupie – dodałam szybko, ale on mi przerwał.
- Tak, to głupie. Jesteście najlepszymi przyjaciółkami i nigdy o sobie nie zapomnicie. Jeśli chcesz możemy ją odwiedzić niedługo.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Kiwnął głową, a ja się uśmiechnęłam i złapałam go za rękę. Odwzajemnił uścisk, ale zaraz zabrał dłoń. Nie wiem co jest z nami. Ale wiem, że jest to prawdziwe.
Po szkole pojechaliśmy do Nasha. Nate chciał z nim chwilę porozmawiać sam na sam. Stała więc przed autem, a oni rozmawiali przed wejściem do klubu. Nagle podszedł do mnie Lance.
- Czego chcesz? - Spytałam starając się by mój głos brzmiał stanowczo.
- Porozmawiać – spojrzałam na niego – w przeciwieństwie do Natea ja potrafię ci pomóc. Wiem kim są ludzie, którzy cię szukają.
- Ja też i co w związku z tym? - Założyłam ręce na piersi.
- Czy aby na pewno?
Nie odpowiedziałam. Wrócił Nate, zmierzył Lance wzrokiem i napiął wszystkie mięśnie.
- Czego chcesz? - Powtórzył moje pytanie.
- Niczego.
Odparł mężczyzna i odszedł pogwizdując. Nate odwrócił się w moją stronę i uniósł brwi.
- Mówił, że wie kto mnie szuka i może mi pomóc – wzruszyłam ramionami.
Nate przypatrywał mi się chwilę, po czym otworzył drzwi i czekał aż usiądę. Gdy sam zajął swoje miejsce, ruszyliśmy do domu. Mieliśmy kilka godzin do imprezy. Uznaliśmy, że pokażemy się Bartowi i się zmywamy, ponieważ zrobiło się niebezpiecznie. Usiadłam na kanapie, a Nate obok mnie. Po chwili spytałam:
- Jak myślisz, dlaczego tata jeszcze się tym nie zajął?
Chwilę się zastanawiał na odpowiedzią, aż wreszcie mi jej udzielił.
- To nie takie łatwe jak ci się zdaje. Musi wpierw rozgryźć kto cię szuka, czego chcą a potem dopiero myśleć nad rozwiązaniem tego problemu. To wymaga czasu.
- Tak wiem, ale co jeśli my go nie mamy?
- O czym ty mówisz?
- Czuję się jedną nogą w grobie – zaśmiałam się nerwowo i mówiłam dalej – tata całe życie przygotowywał mnie na różne okoliczności. Nawet na to. Wiem, że muszę być silna i dać sobie radę, ale to mnie przerasta. Miałeś rację, wreszcie zaczęło się coś dziać. Ale ja się boję. Boję się, że nie przeżyję kolejnego dnia.
Nie miałam łez w oczach, byłam spokojna mówiąc to. Nachylił się nade mną, tak że jego usta stykały się z moimi i powiedział:
- Nie zginiesz. Obiecuję ci to.
Po czym mnie pocałował. Wolno i namiętnie.
Przed dziewiąta wieczorem pojechaliśmy do Barta. Zaczynało się ściemniać. Nate zaparkował gdzieś na szarym końcu. Przeszliśmy do jego domu ramię w ramię. Gdy weszliśmy udaliśmy się do kuchni. Stał tam Bart z paroma kolegami, których kojarzyłam ze szkoły.
- Nadia! - Krzyknął i wziął mnie w objęcia.
Trochę za mocno. Z Natem wymienił uścisk dłoni.
- Nieźle wyglądasz, chociaż mogłaś pokazać nogi – rzucił dając mi piwo.
Miałam na sobie buty za kostkę, czarne spodnie i top bez rękawów. Skoro przyszliśmy tylko na chwilę, nie chciałam się stroić. Nate też miał buty za kostkę, czarne spodnie i czarny sweterek z długimi rękawami, które opinały jego mięśnie.
Po godzinie i dwóch wpitych piwach poszłam zatańczyć z Bartem. Wiem, że mieliśmy szybko się z Natem ulotnić, ale tak się nie stało. On zaczął rozmawiać z Bartem i jego kolegami, całkiem nieźle się dogadywali więc pomyślałam, że przyda mu się trochę normalności. Wydawał się być tym szczęśliwy. Więc ja stałam i rozmawiałam z jakąś dziewczyną z trzeciej klasy.
Kiedy wróciliśmy z parkietu oznajmiłam Nateowi, że idę do toalety. Kiwnął głowa, aja czułam na sobie jego wzrok, kiedy wchodziłam po schodach. Znalazłam łazienkę, lecz była zamknięta. Postanowiłam poczekać pod drzwiami jakiegoś pokoju. Nagle ktoś koło mnie przeszedł, cofnął się i stanął naprzeciw mnie. Kilku chłopaków. Nie byli z mojej szkoły.
- Na co czekasz złotko? - Spytał jeden z nich naruszając moją przestrzeń prywatną i opierając rękę o ścianę za mną.
- Na chłopaka – odpowiedziałam pewna siebie.
Wszyscy się zaśmiali i wepchnęli mnie do pokoju. Byłam zdziwiona i przestraszona, ale nie dałam nic po sobie poznać. Zamknęli drzwi, lecz nie na klucz, czyli miałam szanse. Jednak zamiast iść do przodu, cofałam się. Aż natrafiłam ścianę za sobą. Weszłam między łóżko i ścianę i dotarłam do komody, a której stała lampka. Jedyna broń.
- Teraz sobie możesz wybrać któregoś z nas na swojego nowego chłopaka – powiedział ten sam.
- Nie dzięki, nie spełniajcie moich standardów – rzuciłam z uśmiechem.
Nie dałam nic po sobie poznać. Muszę zyskać na czasie, zanim przejdą do... chyba wszyscy wiemy czego.
Chłopak rzucił się na mnie, reszta się zaśmiała, a ja krzyknęłam. Zakrył mi usta dłonią. Wiedziałam, że nikt mnie nie słyszy na dole, ale może chociaż ktoś będzie tędy przechodził. Chłopak zabrał rękę i zastąpił ją swoimi ustami. Jego język szybko odnalazł się w środku. Chwyciłam lampkę, wyrwałam ją z kontaktu i mocno przywaliłam napastnikowi w głowę. Cofnął się i złapał za skroń. Wtedy ja kopnęłam go w czułe miejsce i znów uderzyłam w głowę. Padł na kolana, a reszta chciała przyjść mu z odsieczą, lecz ktoś ich powstrzymał. Nate. Stał spokojnie oparty o drzwi z bronią w ręku. Chłopacy popatrzeli po sobie.
- Nie lubię jak takie dupki jak wy, wykorzystują niewinne dziewczyny – rzucił i odsunął się od drzwi – macie pięć sekund żeby stad spadać inaczej was zastrzelę.
Wszyscy wyszli. Prócz tego co zaatakował mnie pierwszy. Wciąż kulił się na podłodze. Po chwili podniósł się, spojrzał to na mnie, to na Nate.
- Czas minął – powiedział Nate i uniósł broń.
Chłopak zrobił wielkie oczy. Stanęłam przed nim, tak że teraz Nate celował we mnie.
- Co ty robisz? - Spytał zniecierpliwiony i znudzony.
- Nie zastrzelisz go.
Odwróciłam się i jeszcze raz mocno walnęłam chłopaka lampką. Stracił przytomność. Spojrzałam na Nate i wrzuciłam swoją broń na podłogę.
- Ehh – westchnął, a kiedy usłyszeliśmy kroki na korytarzu wepchnął mnie do szafy i zamknął za nami drzwi – Mila tu jest. Z paroma ludźmi.

Spojrzałam na niego wielkimi oczami, ale w ciemności i tak nic nie zauważył.

2 komentarze:

  1. Nie. Nie. Nie. Nie teraz. Właśnie przeczytałam wszystkie roździały i ... Nie moge czekać na kolejny ! Ja chcę to teraz !
    Zakochałam się w tej historii, słowo daję.
    Biorę sie za poprzednie, ale nie wiem, czy dam radę je przeczytać ... Czuję niedosyt, chcę więcej "Sprawdź, kto chce mnie zabić"
    Podejrzewam, że ten Bart ma z tym coś wspólnego, bo trochę za bardzo nalega na to, by przychodiła na imprezy i klei się do niej, ale może poprostu naoglądałam się za dużo kryminałów i mi odwala xD
    W każdym razie ... Wstawiaj jak najszybciej kolejną część, choćby miała być ostatnią, bo długo nie wytrzymam !
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejc. Dobrze ze nie musze czekac na nexta. Ide czytac!! ; D

    OdpowiedzUsuń