Obudził mnie
dźwięk otwieranych drzwi. Na początku pomyślałam, że to Nate
wrócił. Potem, że ktoś mógł się włamać.
- Nadia? -
Rozluźniłam się, gdy usłyszałam głos Nasha.
- Cześć –
wyszłam mu na powitanie.
- Cześć. Spałaś?
- Tak. Zasnęłam
przy filmie.
Wyłączyłam
telewizor i schowałam płytę do pudełka.
- Co słychać? -
Spytał, jakby nie wiedzieć jak zacząć rozmowę.
- Wszystko w
porządku, a u ciebie?
- Też. Nate
poprosił bym został dziś na noc. Mówił też, że jutro powinien
być przed dziesiątą wieczorem w domu, ale mnie nie będzie. W
klubie jest, że tak powiem impreza. Będzie dużo ludzi i muszę tam
być. Jednak jeśli chcesz możesz wpaść.
- To pewnie dobry
pomysł – uśmiechnęłam się do niego i dodałam – będę w
pokoju, jak coś.
Kiwnął głową,
więc udałam się na górę. Rzuciłam się na łóżko, włożyłam
słuchawki w uszy i zamknęłam oczy. Musiałam pomyśleć. Nie wiem
jednak nad czym, było tego tak wiele i nie wiedziałam za co się
zabrać. Ani jaki. Nagle mój telefon zadzwonił.
- Halo? - Spytałam.
- Cześć –
usłyszałam seksowny głos Natea i mój mur, który budowałam przed
nim nagle runął. Tak po prostu, na dźwięk jego głosu.
- Szlag –
powiedziałam, nie zdwajając sobie sprawy, że wypowiedziałam te
słowa na głos.
- Wszystko w
porządku? - Spytał zaniepokojony.
- Jasne, po prostu
uderzyłam się w stopę. Nic takiego. Tak w ogóle to część. Co
słychać?
- Mam chwilę zanim
zabierzemy się do roboty. A co u ciebie?
- Nudzę się –
usłyszałam jak się śmieje – a tak poza tym to prawie cały
dzień spałam. Nie mogłeś mnie wziąć ze sobą?
- Tu też byś się
nudziła.
- Nawet nie wiem po
co tam pojechałeś.
Czekałam aż sam
mi to wyjaśni. Po chwili przemówił:
- Dostałem poważne
zlecenie. Nigdy nie wykonuje jakiegoś zadania poza miastem, ale
najwidoczniej ostatnio łamie swoje reguły – zaśmiał się
cierpko i dodał – muszę kończyć. Do zobaczenia jutra.
- Tak. Do
zobaczenia.
Odłożyłam
telefon na bok i zasnęłam.
Następny dzień
spędziłam prawie tak samo jak poprzedni. Trochę pouczyłam się do
szkoły na test z fizyki, a pod wieczór wzięłam prysznic, ubrałam
dżinsy, bluzę i Nash po mnie przyjechał. Powiedział, że nie chce
bym jeździła sama po mieście.
Siedziałam przy
barze na końcu. Nash miał rację. Była tu masa ludzi. Kiedy Nate
zabrał mnie tutaj po nieudanej imprezie u Barta, wydawało mi się,
że klub był pełny. Jednak dziś było jeszcze więcej osób. Lecz
ta sama atmosfera. Dużo hałasu, ludzi grających w karty i bilard,
hazard i dym.
- Chcesz coś do
picia? - Spytał Nash, kiedy znalazł chwilę dla mnie.
- Nie dziękuję.
Ale chętnie skorzystam z toalety.
- Tamte drzwi –
wskazał na koniec pomieszczenia, lecz zanim się oddaliłam dodał –
Nadia uważaj na siebie. Tu się kręcą dziwne typy. Nate by mnie
zabił, gdyby coś ci się stało pod moją obecność.
Kiwnęłam głową
i weszłam do czystego pomieszczenia. Duże lustro, kilka kabin,
jednak jak na taki klub toaleta była zadbana. Choć nie wiedziałam
dziś żadnej dziewczyny, cieszyłam się, że zrobili osobną
łazienkę.
Załatwiłam się,
umyłam ręce i odświeżyłam twarz. Od razu poczułam się lepiej.
Wyszłam i
zobaczyłam, że przy jednym ze stolików siedzi Nate z Nashem.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a kiedy on mnie zobaczył,
także się uśmiechnął. Ruszyłam w jego stronę. Chciałam
podejść i przywitać się z nim. Nie walczyć z moim murem
obronnym. Jednak ktoś stanął mi na drodze. Wysoki mężczyzna,
duży i wyglądający strasznie.
- Może panienka
zagra z nami? - Spytał i wskazał stół do bilardu, a jego koledzy
zaczęli się śmiać.
- Nie, dzięki.
Muszę iść, ktoś na mnie czeka.
Poszukałam
wzrokiem Nate, lecz ani on, ani Nash nie siedzieli przy tym stoliku.
Zrobiło mi się duszno.
Mężczyzna objął
mnie w tali. Próbowałam się wyrwać, lecz był za silny.
- Nam się nie
odmawia – szepnął mi do ucha.
Nadepnęłam mu
mocno na stopę. Nie zrobiłam mu krzywdy, ale wystarczyło by mnie
puścił. Chciałam go uderzyć, lecz ktoś inny złapał moją rękę
w połowie drogi do twarzy tego faceta. Myślałam, że umrę ze
strachu, lecz to był Nate. Kamień spadł mi z serca.
- Nie fatyguj się,
nie ma potrzeby – powiedział do mnie Nate, lecz nie puścił mojej
dłoni. Potem zwrócił się do faceta – dlaczego ją zaczepiłeś?
- Chciałem być
miły i zaproponowałem grę – odparł tamte. Próbował być
wyluzowany, ale sprawiał wrażenie jakby się bał. Natea.
- Jeszcze raz ją
dotknij, a cię zabije, jasne? - Rzucił Nate. Bez ogródek, bez
zahamowania.
Facet kiwnął
głową i pozwolił nam odejść. Kiedy znaleźliśmy się przy
stoliku, przy którym wcześniej siedział, odwrócił się w moją
stronę i zapytał:
- Wszystko w
porządku? - Kiwnęłam głową – cieszę się, że cię widzę.
Całą.
- Ja też.
Odparłam i
przytuliłam go. Uświadomiłam sobie, że się rumienie i usiadłam.
Po chili dołączył do nas Nash. Chłopaki zaczęli rozmawiać, a ja
się odprężyłam i słuchałam. Czułam się bezpieczna. Nie
musiałam się o nic martwić.
Po około godzinie
oczy same mi się zamykały. Oparłam głowę o ramię Natea i prawie
zasnęłam.
- Chyba powinniście
już jechać – rzucił wesoło Nash.
Nate spojrzał na
mnie i także się rozweselił. Nie wiedziałam co ich tak bawi, więc
spytałam:
- Co? Mam coś na
twarzy?
- Nie, po prostu
twoje oczy wglądają jakbyś... jakbyś była zaćpana.
Zaśmiali się.
- Jesteś zmęczona?
- Spytał Nate odgarniając mi kosmyk włosów za ucho.
Ziewnęłam i nie
musiałam nic dodawać. Wstaliśmy, pożegnaliśmy się z Nashem i
wyszliśmy na świeże powietrze.
Kiedy byliśmy przy
samochodzie niebo przeszyła pierwsza błyskawica. Wzdrygnęłam się
i dostałam ciarek.
- Boisz się burzy?
- Spytał Nate.
Widziałam, że
wie. Przecież napisał o tym w swoim notesie. Jedak kiwnęłam
głową. Otworzył mi drzwi i zanim zdążyłam wsiąść usłyszałam
czyjś głos.
- Nie boisz się
jej tutaj przyprowadzać?
Odwróciliśmy się
i zobaczyłam Lancea? Tak, to on. On był u nas kilka tygodniu temu w
domu. Rozmawiał z tatą, a potem wyszedł zdenerwowany.
- O co ci chodzi? -
Powiedział Nate.
Chciał mnie
wepchnąć do auta, lecz stałam twardo obok niego. Przysunęłam się
bliżej, gdy usłyszałam grzmot.
- No wiesz. Ktoś
jej szuka. To miejsce jest pełne dziwaków, a ty tak po prostu ją
tutaj zabierasz? Przecież ktoś cię może wydać, nie pomyślałeś
o tym?
- Czego chcesz?
- Dowiedzieć się,
gdzie jest Clint – odparł Lance, a mnie przeszły ponowne ciarki.
Szukał taty.
- Po co ci on? -
Spytałam, choć wiem, że powinnam siedzieć cicho.
- Mamy
niedokończone sprawy. Ale nie martw się – zaśmiał się i mówił
dalej – to nie ma nic wspólnego z tym, że zadarł z niewłaściwymi
ludźmi. Nie chcę go skrzywdzić, ani ciebie. Chcę tylko odzyskać
swoje pieniądze.
- Nie wiem gdzie
jest tata. I pewnie nie jest ci nic dłużny – odparłam zła.
Nie byłam tak
dobra jak Nate. On emanował spokojem.
- Daj jej spokój –
rzucił szybko Nate, zanim Lance zdołał mi się odgryźć – ona
nic nie wie.
- Ale ty tak.
Nate zaśmiał się
i odpowiedział:
- Nie. A nawet
gdyby nie zdradzam swoich klientów.
Lance spoważniał
i zrobił krok do tyłu. Potem wybuchnął głośnym śmiechem.
- Wiesz, że jej
szukają prawda? - Spytał, na co Nate kiwnął głową – a wiesz,
że jest za nią nagroda?
Nate nic nie
odpowiedział, tylko spojrzał na mnie. Lance zdołała się już
oddalić, ale wciąż słyszałam jego śmiech. Pospiesznie wsiadłam
do samochodu, by Nate na mnie nie krzyczał. To o tym mówił tata,
wtedy w kawiarni. Jest nagroda za mnie żywą. A ja nie powiedziałam
tego Nateowi, bo uznałam, że sama sobie poradzę.
Zajął miejsce
kierowcy i trzasnął drzwiami w tym samym momencie co nastąpił
grzmot. Wystraszyłam się i szarpnęłam pas, którym się zapięłam.
- Dlaczego mi nie
powiedziałaś? - Spytał przez zaciśnięte zęby. Nie widziałam go
jeszcze tak wściekłego.
- Możemy już
jechać i pogadać o tym w domu?
Burzq przybrała na
sile. Siedziałam i trzęsłam się ze strachu. Od dziecka tak się
bałam tego żywiołu. Nate jednak nie zareagował, więc krzyknęłam:
- Przepraszam!
Chciałam wszystkim udowodnić, że poradzę sobie sama, dlatego ci
nie powiedziałam! A teraz czy możemy już jechać?
Płakałam. Nie
mogłam być na zewnątrz podczas burzy. Nawet jeśli siedzieliśmy w
samochodzie. Strasznie się bałam i zawsze tak to się kończyło.
- Proszę –
powtórzyłam, a wtedy Nate ruszył.
Byliśmy dwa
kilometry od jego domu, kiedy samochód nagle stanął.
- Nie pojedziemy
dalej. Musimy iść. Ktoś majstrował przy aucie – powiedział
spokojnie Nate i dodał – i tak oto tym akcentem, będę miał cię
bardziej na oku.
Spojrzałam na
niego. Policzki miałam mokre od łez. Burza trochę się uspokoiła,
lecz nie miałam zamiaru iść z buta.
- Nigdzie nie idę.
- Nadia...
- Powiedziałam, że
nigdzie nie idę! - Wrzasnęłam i dodała – przepraszam, ale
potwornie boję się burzy. Naprawdę sądzisz, że wysiądę z
samochodu, w którym i tak trzęsę się ze strachu i będę szła
dwa kilometry pod gołym niebem?
- Więc ja pójdę
po land rovera i zaraz przyjadę.
- Chcesz mnie tu
zostawić samą? - Spytałam wściekła i przerażona.
- Dobra. Więc
zostajemy tutaj i czekamy aż burza przejdzie. A potem idziemy
piechotą. Dobrze? - Kiwnęłam głową – ale musisz mi obiecać,
że nigdy więcej nie okłamiesz mnie w takiej spawie. Musimy być ze
sobą szczerzy.
Znów kiwnęłam.
- Chcesz się
przespać? - Spytał z uśmiechem, na co tylko spojrzałam na niego
złowrogo.
- Myślisz, że
zasnę przy takiej pogodzie?
Poklepał swoje
kolana i powiedział:
- Byłaś bardzo
zmęczona, więc pomyślałem, że tak. Jeśli chcesz zmieścimy się
razem na moim fotelu.
- Nie licz na to.
Odparłam, chociaż
byłam bardzo chętna by do niego pójść. Ne wiem co mną wtedy
kierowało, ale na pewno nie zdrowy rozsądek. Gdy burza znów
przybrała na sile, nie wytrzymałam i usiadłam na kolanach Natea.
Wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramionami.
- Myślałem, że
mam na nic nie liczyć.
- Zamknij się.
Warknęłam, a on
się zaśmiał. Przytulił mnie mocniej, a ja w końcu się
odprężyłam.
Następna część w sobotę :)
Jakie slodziutko..
OdpowiedzUsuńProsze juz sobote !! ;*