poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 21

 Cały weekend siedzieliśmy przed telewizorem. W sobotę popołudniu zadzwoniłam do Vieny. Opowiedziałam jej cały mój tydzień i spytałam co u niej. Już się zaklimatyzowała, poznała nowych ludzi i ogarnęła szkołę. Powiedziałam jej, że bardzo tęsknię i nie mogę doczekać się wakacji, wtedy się odwiedzimy.
W niedzielę ślęczałam nad notatkami z zeszłego tygodnia, które wysłała mi Vanessa. W drugiej klasie była moją partnerką na chemii i zgodziła się wysłać mi wszystkie najważniejsze notatki jak leżałam w szpitalu. Cały dzień je rozszyfrowywałam. Nie dość, że pismo Vanessy do czytelnych nie należy, to nie mogłam zrozumieć czego się uczyliśmy. Najgorzej szła mi matma, z której był kolejny test jutro. Wieczorem przyszedł Nate. Zapukał, a kiedy go poprosiłam stanął w drzwiach z założonymi rękoma.
- Nie zmusisz mnie do siedzenia w domu, kiedy powinnam chodzić do szkoły.
Powiedziałam, a on tylko usiadł obok mnie na łóżku. Spojrzałam w jego piękne oczy i dodałam:
- Faktycznie, do twarzy ci z tą blizną.
Dotknęłam jej opuszkami palców. Rana się zagoiła, lecz blizna jest i będzie. Nie zniknie. Ale dodawała mu charakteru. I pewnie powinna mnie obrzydzać, lecz ona mnie jeszcze bardziej przyciągała.
- Nie będę cię do niczego zmuszać – powiedział łapiąc mnie za dłoń i całując kostki.
- Więc mogę chodzić do szkoły? - Spytałam, żeby się upewnić.
- Tak. Ale to nie znaczy, że nie ma planu.
Uśmiechnął się tajemniczo i zaczął przeglądać moje notatki.
- Chodziłeś kiedyś do szkoły? - Spytałam nagle i poczułam się zażenowana tym pytaniem.
Jednak śmiech Natea rozniósł się po moim pokoju.
- Przepraszam – rzuciłam szybko – nie wiem co mnie naszło.
Nate poszedł po godzinie, ja spakowałam się do szkoły i poszłam spać.

Podjechaliśmy pod szkołę i o dziwo zaparkowaliśmy na parkingu.
- Co ty robisz? - Spytałam Natea, ponieważ zawsze „wyrzucał” mnie przed wejściem.
- Muszę coś załatwić w sekretariacie.
Odparł i wysiedliśmy. Dziwnie szło się z nim ramię w ramię do szkoły. Jadnak na wejściu się rozeszliśmy. Ja poszłam do szafki, a potem do klasy, a on do sekretariatu. Kiedy siedziałam w klasie, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie wiedziałam czy dam radę wytrzymać tak cały dzień, bez pomocy i obecności Vieny. Nagle ktoś koło mnie usiadł. Myślałam, że to Charlie, lecz gdy spojrzałam w tamtą stronę doznałam szoku. Nate.
- Wolne? - Spytał unosząc kąciki ust do góry.
- Co ty tu robisz? - Spytałam, a kiedy nie odpowiedział czekając aż sama się domyślę, rzuciłam – to jest ten twój plan?
Kiwnął głową dumny z siebie.
- Załatwiałem wszystko z dyrektorem. Nie będę się uczył. Będę cię ochraniał. Tak będzie najbezpieczniej.
- Nie możesz! - Prawie krzyknęłam.
- Czemu? - Przysnął się do mnie i dodał – będę cię rozpraszać?
Uniósł brwi, a ja odsunąłem go na bezpieczna odległość. Było oczywiste że odpowiedź brzmi tak. Nate, seksowny, w czarnym ubraniu z butami za kostkę, jeśli kogoś nie będzie rozpraszał to walnę w kalendarz.
Wszedł profesor i napisaliśmy na wejściu test. Potem zaczął temat. Oczywiście każda dziewczyna była wpatrzona w Natea, a on wydawał się jakby tego nie widzieć. Obserwował to profesora, to mnie. A kiedy na mnie patrzył, po moim ciele rozchodziły się ciarki. Rzucałam wtedy na niego okiem, on się uśmiechał, a ja musiałam odwrócić wzrok. Wyglądało to jak pierwsza klasa, nieznajomi i flirt z tych wszystkich książek dla nastolatek.
Na przerwie poszliśmy do szafki. Podszedł od nas Charlie.
- Co on tu robi? - Spytał wskazując na Natea.
- Chodzę do szkoły? Nie mogę? - Odparł spokojnie.
- Jesteś za stary na szkołę.
- Charlie odpuść. Jest tu, żeby mieć na mnie oko. Daj tej sprawie spokój – dorzuciłam i pociągnęłam Natea do klasy na następne zajęcia.
Cały dzień siedziałam cicho. Nie wiem dlaczego. Na lunchu Nate postanowił poruszyć ten temat.
- Nadia coś się stało? Jesteś jakaś dziwna dzisiaj – zarzucił mi kosmyk włosów za ucho i dodał – jeśli nie chcesz mnie tu, powiedz, a oboje wrócimy do domu.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, lecz po chwili spoważniał.
- Nie, to nie o to chodzi – odpowiedziałam – mam po prostu zły dzień. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
- Może powinienem ci to powiedzieć wczoraj, byś wszystko na spokojnie przetrawiła.
- Nie, cieszę się, że tu jesteś – położyłam swoją dłoń na jego i dodałam – czuję się przy tobie bezpieczna.
Usiadł obok nas Bart i jego kolega, a wtedy zabrałam rękę z dłoni Nate i skończyłam sałatkę.
- Co robicie w piątek? - Spytał Matt, kolega Barta.
- Robimy imprezę! - Rzucił wesoło Bart.
- Znowu?
- Ej, no! Zostały mi trzy miesiące szkoły, muszę jakoś zaistnieć w kronikach – rzucił i wszyscy się zaśmialiśmy – no więc tak, adres i godzinę znacie. Chcę was tam widzieć.
Powiedział na pożegnanie i wraz z Mattem odszedł. Popatrzaliśmy na siebie z Natem i pierwszy się odezwał:
- Więc co? Kolejna randka?
- Chciałbyś.
Odparłam z uśmiechem i wyrzuciłam pudełko po sałatce, a potem poszliśmy na kolejne zajęcia.

W domu odwiedził nas Nash. Wpadł wieczorem spytać Nate, gdy siedzieliśmy wszyscy w kuchni:
- Muszę jechać po towar i pozałatwiać parę spraw związanych z klubem. Mógłbyś zając się nim pod moją nieobecność?
- Kiedy?
- Od jutra trzy dni?
- Po południu. Od dzisiaj chodzę do szkoły – kiedy Nate to powiedział, jego przyjaciel wybuchnął śmiechem – mówię serio. Nie mam wyboru. Ona nie chce siedzieć w domu – wskazał na mnie i dodał – a ja nie mam zamiaru odwiedzać jej więcej w szpitalu.
- Masz szczęście dziewczyno! - Rzucił Nash ciągle się śmiejąc. Kiedy przestał, zapytał – to jak, mogę na ciebie liczyć?
- Jasne.
Poszłam pouczyć się na następny dzień, a oni wciąż gadali. Dochodziła dwunasta, kiedy nadeszła burza. Pogoda tutaj zmieniła się non-stop, choć pewnie wszyscy myślą, że w Los Angeles jest zawsze słonecznie. Jednak ta burza była mocniejsza, ponieważ po kilku sekundach wichury i grzmotów zgasły światła. Przeraziłam się i krzyknęłam:
- Nate!
Nic nie usłyszałam w odpowiedzi. Nakryłam się kołdrą i spróbowałam zasnąć. Wiedziałam, że Nate jest w domu i nie pozwoli by coś mi się stało. Zamknęłam więc oczy i zaczęłam liczyć do stu. Jak byłam mała zawsze mi to pomagało. Jednak teraz, gdy byłam przy trzydziestu zaczęłam się bardziej trząść. Poczułam w pokoju czyjąś obecność, lecz nie odważyłam się odwrócić i wypatrzyć tego kogoś, zwłaszcza w ciemnościach. Nakryłam kołdrę na głowę i czekałam. Wiem, że zachowywałam się jak małe dziecko, ale przecież każdy się czegoś boi. Ja mam prawo czuć strach przed obcym człowiekiem, ponieważ ktoś chce mnie zabić. A ja nie wiem kto to.
Materac ugiął się i poczułam jak ktoś nachyla się nade mną, po mojej szyi ślizgał się czyjś oddech.
- Śpisz? - Usłyszałam szept.
Mogłam udać, że tak, ale zamiast tego wycofałam łokieć z siłą i ten ktoś oberwał w żebra.
- Auć! - Usłyszałam i teraz poznałam ten głos.
- Nate? - Odwróciłam się siadając na łóżku – wystraszyłeś mnie!
Krzyknęłam i walnęłam go poduszką. Śmiał się.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Korki wysiadły.
Chciałam na niego nakrzyczeć, za to co zrobił, jednak cieszyłam się z jego obecności. Wtuliłam się w niego wprawiając go w zdziwienie.
- Przepraszam – powtórzył się obejmując mnie ramionami – nie wiedziałem, że boisz się także ciemności.
- Bałam się, że to ktoś inny. I chce mnie skrzywdzić.
- Ja bym cię nigdy nie skrzywdził – uniósł mój podbródek, ale przez brak światła żadne z nas nie zobaczyło nic – i nie pozwolę na to nikomu.
Kiwnęłam głowa, przełknęłam łzy i położyliśmy się.
- Zostaniesz ze mną? - Spytałam, lecz dodałam szybko – dopóki burza się nie skończy?
- Oczywiście.

Ucałował mnie w czubek głowy wprawiając moje ciało w przyjemny dreszcz, a po kilkunastu minutach zasnęłam.



WRACAM! Przepraszam za nieobecność. Zostało nam osiem części i teraz codziennie będzie się pojawiała nowa część o godzinie 17:00. Ustawię to tak, żeby nic nas nie zaskoczyło ;)

2 komentarze: