Minęło kilka
minut, a burza zrobiła się groźniejsza. Nate otarł moje policzki
i szepnął mi do ucha:
- Nie bój się,
jestem przy tobie. Nic ci nie grozi.
Kiwnęłam głową
na znak, że rozumiem.
Po chwili drzwi się
otworzyły i nim zdążyliśmy zareagować ktoś dosłownie wyrzucił
mnie na zewnątrz. Na otwartą przestrzeń, gdzie szaleje burza i
pada deszcz. Poleciłam na plecy i nie podniosłam się sama. Ktoś
chwycił mnie za ramiona i mocno ustawił na ziemi. Deszcz zmieszał
mi się ze łzami. Zauważyłam, że Nate szarpie się z jakimś
mężczyzną, a po twarzy spływa mu krew. Miał pionową ranę
przechodzącą przez wargi. Próbowałam się wyrwać mojemu oprawcy,
ale przyłożył mi nóż do gardła i znieruchomiałam.
- Przestań, bo ją
zabiję! - Krzyknął mężczyzna stojący za mną.
Nate podniósł
ręce w geście obronnym, a facet który się z nim bił stanął
obok i splunął krwią.
- Nie zabijecie
jej. Potrzebna wam jest żywa – odparł spokojnie Nate, a mężczyźni
się zdziwili. Wyglądali na niewiele starszych od Natea – kto jej
szuka?
- To my tu zadajemy
pytania – odparł jeden z nich.
- Póki co
próbujecie mnie przestraszyć. Jak myślicie, działa? - Oboje po
sobie spojrzeli, a Nate się zaśmiał i dodał – kto jej szuka?
Mężczyzna stojący
obok niego uderzył go w brzuch. Lecz zrobił to za lekko, albo Nate
miał stalowe mięśnie. Mężczyzna się zdziwił i wyciągnął
pistolet. Przeraziłam się i zaczęłam szarpać. Postanowiłam
zrobić to co zrobiłam kilka godzin temu. Nadepnęłam mojemu
oprawcy na stopę, a on odrzucił mnie na bok. Upadłam w błoto i
usłyszałam strzał. Myślałam, że to Nate został postrzelony,
więc się nie obejrzałam. Po chwili drugi raz o usłyszałam.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że Nate wyciąga do mnie rękę.
Chwyciłam ją i przywarłam do niego. Płakałam, byłam
roztrzęsiona, cieszyłam się, że żyje i do tego ta burza.
- Wsiądź do
samochodu – powiedział do mnie Nate i próbował mnie „odkleić”
od siebie.
Pokręciłam głowa.
Nie chciałam go puszczać, nie chciałam by zostawiał mnie samą.
Wziął mnie więc
na ręce i posadził na miejscu pasażera.
- Nate...
- Zaraz wrócę.
Muszę tylko zająć się ciałami.
Zamknął moje
drzwi i podążyłam za nim wzrokiem. Mężczyźni, którzy nas
napadli leżeli martwi. Nate ich zabił. A potem schował do
bagażnika. Jechaliśmy z trupami. Znów zaczęłam się trząść.
Po chwili miejsce kierowcy już nie było puste i samochód odpalił.
- Ale jak? -
Spytałam zdziwiona, ponieważ myślałam, że auto się zepsuło.
- Nic się nie
stało. Wiedziałem, że od klubu ktoś na śledzi. Dlatego się
zatrzymałem i wymyśliłem tą bajeczkę. Nie chciałem by się
dowiedzieli, gdzie mieszkam, a tak łatwiej było mi ich zaskoczyć i
zabić – wzdrygnęłam się na to słowo i sposób w jaki je
wypowiedział – przepraszam.
- Ale... przecież
nawet zaproponowałeś bym szła piechotą.
- Wiedziałem, że
i tak nie pójdziesz.
- Co z nimi
zrobisz? - Spytałam po chwili.
- Lepiej byś nie
wiedziała – kiwnęłam głową – jak się czujesz?
- Nie wiem –
zaśmiałam się nerwowo i spojrzałam na jego twarz i usta – a co
z tobą?
Nate dotknął rany
i wzruszył ramionami.
- Z taką blizną
będę wyglądał groźniej.
Zaśmiał się i
zaparkował pod domem. Wysiedliśmy i kiedy tylko znalazłam się w
swoim pokoju zaczęłam płakać. Przebrałam się w koszulkę do
spania i weszłam pod kołdrę. Po chwili ktoś zapukał.
- Mogę wejść? -
Spytał Nate.
Naciągnęłam
kołdrę bardziej, żeby zasłonić moje gołe nogi. Krępowałam
się, ale nie wiem dlaczego to było też taki podniecające.
Kiwnęłam głową.
Nate dał mi
szklankę z wodą i tabletkę.
- Co to? - Spytałam
przypominając sobie jak mnie uśpił zastrzykiem.
- Tabletka na
uspokojenie. Będziesz lepiej spała – kiedy wciąż jej nie
wzięłam dodał – nie zabije cię. Weź to i nie będziesz miała
koszmarów. Przykro mi, że to wszystko tak wyszło.
Wzięłam tabletkę,
wypiłam całą szklankę i położyłam się.
- Przecież to było
nieuniknione – odparłam i dodałam – cieszę się, że tata
wybrał akurat ciebie.
Nate się
uśmiechnął i wyszedł, a ja zasnęłam.
Nadia spała, więc
Nate postanowił pozbyć się ciał. Nie wiedział, kto ściga
dziewczynę, więc nie mógł tych pachołków dostarczyć ich
szefowi. Pojechał nad ocean i pozbył się ich w ten sam sposób co
Kennetha Talleya. Potem wrócił do domu, pozamykał drzwi i
sprawdził okna. Wziął prysznic by zmyć z siebie to wszystko i
opatrzył ranę na wargach. Następnie usiadł przed telewizorem i
wypił piwo.
Na następny dzień
odwiózł Nadię do szkoły. Wyglądała lepiej niż poprzedniego
wieczoru. Zanim zdążyła wsiąść powiedział:
- Uważaj na siebie
i w razie czego dzwoń.
- Dobrze –
odparła z uśmiechem i poszła do szkoły.
Nate pojechał do
Nasha. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna wybaczyła mu sprawę z
Vieną. I nie miał zamiaru jej stracić, ani tego spieprzyć. Nash
miał rację. Za bardzo się zaangażował. Za bardzo mu na niej
zależało i nie tylko pod względem polecenia od Clinta. Chyba się
w niej zakochał. Nigdy nie związał się z żadną kobietą na
dłużej. Nie miał czasu na miłość, nie tak został wychowany.
Ale chciał to zmienić. Nie miał zamiaru całe życie zabijać na
zlecenie. Chciał się wyrwać. Nash znalazł Vienę i Nate jest
pewny, że im się ułoży. Teraz musi tylko dobrze rozegrać
wszystko pomiędzy nim a Nadią.
Razem z
przyjacielem usiedli przy barze i Nate opowiedział mu wszystko z
poprzedniego wieczoru.
- Czyli sezon się
zaczął? - Skwitował to Nash. Zawsze tak mówili, gdy nadchodziła
masa zagład, czyli wiele niewyjaśnionych morderstw.
- Tak. Muszę jej
teraz bardziej pilnować, więc nie biorę żadnej roboty. Póki co.
Nadia jest teraz najważniejsza i gdyby ktoś o mnie pytał, mam
urlop.
Uśmiechnął się
i zabolała go rana. Nash powiedział, że wygląda jak pionowy
Joker.
- Najważniejsza
jest teraz Nadia? - Powtórzył Nash i uniósł brwi – czy ty aby
się w niej nie zakochałeś?
Nate nie
odpowiedział. Wiedział, że zaprzeczanie nie pomoże i przyjaciel
się domyśli. I tak też się stało. Zaczął bić brawo, po chwili
spoważniał i powiedział:
- Fajnie by było.
Wymienili uśmiechy.
Nie sądziłam, że
kiedy Viena odejdzie będę się czuła tak samotna. Niektórzy
uśmiechali się do mnie na korytarzu, inni krzywo patrzyli. Przed
lunchem podeszła do mnie Ella i spytała:
- Jak się masz po
przeprowadzce Vieny? - Zmierzyłam ją wzrokiem, na co odparła –
zerwaliśmy. Charlie wciąż cie kocha i chce do ciebie wrócić.
- Powiedz mu, że
jest śmieszny i nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Niech trzyma się
ode mnie z daleka. Ty też.
Trzasnęłam
drzwiczkami od szafki i poszłam na lekcje.
Na historii Stanów
spytałam profesora czy mogę wyjść do toalety. Zgodził się, więc
poszłam się załatwić. Gdy chciałam wyjść ktoś zewnątrz
otwierając drzwi uderzył mnie nimi.
- Auć –
powiedziała i odsunęłam się, by ten ktoś wszedł.
Ale nikt nie
wchodził. Przeraziłam się i ostrożnie wystawiłam głowę. Był
to jednak głupi pomysł ponieważ poczułam uderzenie i upadłam na
ziemię. Myślałam, że to wszystko i tak zostanę dopóki ktoś
mnie tu nie znajdzie. Lecz ten ktoś chwycił mnie pod pachy i
ciągnął do wyjścia. Chciałam krzyczeć, uwolnić się, ale nie
miałam siły. Poczułam kolejne uderzenie i tym razem straciłam
przytomność.
Otworzyłam oczy i
poczułam potworny ból głowy. Usłyszałam pikanie jakiegoś
urządzenia, nade mną zrobił się tłok. Pewnie ktoś znalazł mnie
w szkole. Przecież zemdlałam, prawda? Chciałam sobie cokolwiek
przypomnieć, lecz to sprawiało mi jeszcze większy ból.
Spróbowałam się podnieść, ale jakieś ręce położyły mnie z
powrotem i nadeszła kolejna fala bólu.
Jęknęłam.
Po chwili znowu
ogarnęła mnie ciemność.
Kiedy otworzyłam
oczy po raz kolejny zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Koło
mojego łóżka siedział Nate. Kiedy zobaczył, że jestem przytomna
przysunął się i zaczął głaskać mnie po głowie. Jego ręka
wędrował po moim policzku, wargach i obojczyku wprawiając moje
ciało w rozkosz.
- Jak się czujesz?
- Spytał cicho, jakby nie chciał by przyszedł jakiś doktor i
przerwał nam tę chwilę. Jakby chciał zatrzymać czas tylko dla
nas.
- Co się stało? -
Odparłam pytaniem na pytanie. Zabrał rękę i chciał odpowiedzieć,
kiedy szybko zareagowałam – nie.
Miałam sucho w
ustach, moje wargi były spierzchnięte. Nie chciałam by zabierał
dłoń. Chyba szybko się domyślił, ponieważ znów zaczął
gładzić moje ciało.
- Ktoś napadł cię
w szkole i pobił. Kiedy po ciebie przyjechałem nie odbierałaś na
telefony. Poszedłem więc i ruszyłem do dyrektora. Kiedy mnie
zobaczył od razu powiedział co się stało i gdzie jesteś.
Przyjechałem tu najszybciej jak mogłem. Ale nie chcieli mnie
wpuścić. Aż do teraz – odparł i schował głowę w szpitalnej
pościeli. Kiedy się podniósł zapytał – wiesz kto to zrobił?
Pamiętasz coś?
Próbowałam
poskładać myśli.
- Poszłam do
toalety. Przed lunchem. Kiedy wychodziłam z łazienki – oblizałam
wargi – ktoś uderzył mnie drzwiami. Wyszłam na korytarz by to
sprawdzić i dostałam w głowę. Myślałam, że to wszystko, ale
byłam na tyle przytomna, więc wiem, że ten ktoś mnie wyniósł.
Chyba ze szkoły. Straciłam przytomność przy drzwiach.
Nate napiął
wszystkie mięśnie. Widziałam w jego oczach ból. Złapał mnie
wolną ręką za dłoń i powiedział:
- Przepraszam, że
cię zawiodłem. Miałaś się czuć przy mnie bezpieczna...
- Nie mów tak –
wtrąciłam mu – to nie twoja wina. Nie mogłeś wiedzieć, że
napadną mnie w szkole. A ja powinnam być ostrożniejsza.
Pokręcił głową
z niepowierzeniem.
- Co mi jest? -
Odważyłam się w końcu zapytać.
- Masz obite kilka
żeber, rozcięcie na ramieniu i wstrząs mózgu. Dlatego coś mi tu
nie pasuje. Znalazł cię profesor od historii Stanów. Powiedział,
że leżałaś nieprzytomna koło toalety. Lekarze podejrzewają, że
ktoś cię pobił. Dyrektor też dorzucił swoje i powiedział, że
kamery nagle przestały działać. W całej szkole. Wiec to była
zaplanowana akcja. Ktoś cię pobił, ale nie zrobił tego w szkole.
Skoro cię wyprowadzili na zewnątrz.
- Mogło mi się
pomylić. Mogły to być drzwi toalety.
- Nie wiem, ale
postaram się to rozwiązać i dopadnę tego kto to zrobił. A potem
zabiję – powiedział Nate całkiem poważnie.
Przeszły mnie
ciarki, ale wiedziałam, że on nie odpuści.
Postanowiłam
zmienić temat. Dotknęłam jego rany na ustach, która się goiła i
spytałam:
- Faktycznie, z
blizną będzie ci do twarzy.
Uśmiechnął się,
a ja dalej dotykałam jego ust, policzka i szyi. Zamknął oczy i
poddał się mojemu dotykowi. Poczułam się wyjątkowa, ponieważ
nie wyobrażałam sobie Natea w takim stanie z jakąkolwiek
dziewczyną.
Tą chwilę przewał
nam doktor. Stanął w drzwiach i odchrząknął. Nate dał mu
miejsce, by do mnie podszedł, a on powiedział:
- Jestem doktor
Forbes. Jak się czujesz?
Poświecił mi
latareczką w każde oko, a kiedy skończył odpowiedziałam:
- Boli mnie głowa.
- Dam ci środki
przeciwbólowe. Zostaniesz na obserwacji kilka dni. Policja będzie
chciała z tobą rozmawiać, ale powiedziałem, że póki co musisz
odpoczywać, więc przyjadą juto.
- Dziękuję.
Doktor się
uśmiechnął i dodał:
- Masz naprawdę
walecznego chłopaka – uśmiechnęłam się w duchu, że ktoś tak
pomyślał i, że ani Nate ani ja nie zaprzeczyliśmy - siedział
przed twoją salą i nie wpuszczał nikogo spoza szpitala.
Policjantów, ani twoich znajomych. Siedział tu i czuwał.
Znów się
uśmiechnął i wyszedł.
Nate zajął swoje
poprzednie miejsce, a ja spytałam:
- Ile spałam?
- Dwie doby –
wytrzeszczałam na niego oczy, a on mówił dalej. Odpowiadał na
moje pytania, które chciałam mu zadać – była tu policja, ktoś
ich wezwał do szkoły. Był też Charlie i Nash. Poprosiłem go by
zadzwonił do twojego taty.
- Co? Dlaczego?
Nie, nie, nie. Nie chcę żeby się martwił.
- Ma prawo
wiedzieć. Że zawaliłem i, że sprawa robi się poważniejsza.
- Czego chciał
Charlie?
Wiedziałam, że
jeśli o niego zapytam, Nate się zdenerwuje. Jednak dobrze to
ukrywał.
- Chciał zobaczyć
co z tobą. Wieści szybko się rozchodzą. Powiedział też, bym
przekazał ci, że chce do ciebie wrócić.
- Wiem. Ella
powiedziała mi to samo w szkole. Co dzisiaj za dzień?
- Wtorek wieczór –
odparł Nate i zadał pytanie dotyczące Charliego – masz zamiar do
niego wrócić?
Spojrzałam mu w
oczy i odparłam:
- Byłabym chyba
największą idiotką na świecie.
Uśmiechnął się
i powiedział:
- Prześpij się.
Musisz odpoczywać.
- Zostaniesz ze
mną? - spytałam, a w oczach miałam łzy. Nie wiem czemu.
- Oczywiście. Nie
zostawię cie, nie powtórzę tego błędu. Nie musisz się bać, nie
odstąpię cię na krok.
Zaśmiał się, a
ja zasnęłam.
Następna część w poniedziałek :)
Kuuurde... Jakbym miala zlota rybke ktora moglaby spelnic trzy zyczenia... Pomimo wszystkiego chcialabym byc Nadia... Dla Natea.
OdpowiedzUsuńTo takie romantyczne !!! ;*
Poniedziałek, godzina prawie 20, od 30 min odświeżam stronę czekają na dalszą część, a jej wciąż nie ma :(
OdpowiedzUsuń