piątek, 20 czerwca 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 25

 Gdy otworzyłam oczy miejsce obok mnie było zimne. Spojrzałam na zegarek, dochodziła trzecia po południu. Spałam pięć godzin. Spojrzałam na swój brzuch. Nie było już okładu, ale siniak wyglądał okropnie.
- Jakim cudem? - Spytałam na głos.
Zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół. Nate rozmawiał z kimś przez telefon, był w kuchni, a ja stanęłam na schodach Nie widział mnie, a ja wszystko słyszałam:
- Nie ma mowy. Już ci powiedziałem, że nie sprzedam jej. Nie jestem taki jak mój ojciec.
Skończył rozmawiać, więc przytuliłam się do niego od tyłu.
- Wyspałaś się?
- Tak. Coś się stało? - Odwrócił się w moją stronę. Był zły i zmęczony – Nate co się dzieje.
Przestraszył mnie. Bałam się, że chodzi o tatę, ale chodziło o mnie.
- Dlaczego wszyscy myślą, że cię sprzedam? - Powiedział z ironią w głosie – wiesz, że tego nie zrobię, prawda?
Ujął moja twarz w dłonie i czekał na odpowiedź. Zachowywał się jakby tonął, a ja jakbym była ostatnią deską ratunku. Bał się, że jestem jak pozostali. Że tak jak oni wątpię w jego uczucia do mnie. Widziałam to w jego oczach.
Położyłam swoje ręce na jego i odpowiedziałam, wciąż patrząc mu w oczy:
- Nate ja ci wierzę. Wierzę w to wszystko co jest między nami. Nigdy w ciebie nie zwątpię.
Oparł swoje czoło o moje i odetchnął głęboko, a potem mnie przytulił. Chyba żadne z nas nigdy się tak nie czuło. Tak ważne dla drugiej osoby.
- Muszę wziąć prysznic.
Powiedziałam i poszłam do łazienki. Gdy do niej wchodziłam do Natea znów zadzwonił telefon. Tym razem się nie zdenerwował.
Kiedy byłam ubrana, a moje włosy wyschły Nate przyszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku.
- Jak brzuch? - Zapytał unosząc koszulkę.
Jego ręka musnęła moją skórę, a ciało przeszły ciarki. Przejechał palcem po siniaku, aż się skrzywiłam. Wyszedł na chwilę i wrócił z jakąś maścią.
- Połóż się – poprosił.
Zrobiłam tak, a on zaczął smarować mojego siniaka. Po chwili poczułam chłód. Mimo że dotyk Nate w tym miejscu sprawiał mi ból, maść pomagała. Kiedy skończył dodał:
- Poczekaj aż wchłonie – zatrzymał moją rękę, która chciała opuścić koszulkę i złapał ją – musimy gdzieś jechać.
- Nate o co chodzi z twoim tatą? - Spytałam nagle.
Chwilę milczał, a potem odpowiedział:
- Miałem szesnaście lat kiedy zabił na moich oczach pewną dziewczynę – wzdrygnęłam się, ale nie przerywałam mu – powiedział, że od teraz to też mój świat. Najgorsze było to, że ona była niewinna, a ja ją znałem i lubiłem. Tata zrobił to by pokazać mi, że w tym biznesie nie ma miejsca na miłość. Jest tylko strach, którym jesteś ty sam, tak mówił. Potem zaczął mnie wszystkiego uczyć. Zabijania, straszenia, jeździłem z nim do pracy – ostatnie słów wypowiedział z pogardą – uczył mnie jak pozbywać się negatywnych emocji, jak nie mieć sumienia i być twardym. Po dwóch latach zostawił mnie w tym domu. Musiałem sam sobie poradzić, więc pogodziłem się z nową robotą. Tata sprzedał mnie Jeremiemu, ale polubiliśmy się. Jeremi mi pomógł wejść w ten świat lepiej. Został moim stałym klientem.
Uśmiechnął się smutno i przesunął palcem po moich ustach, a potem złożył na nich pocałunek
- Dlatego tak bardzo nie chcę by coś ci się stało – mruknął i dodał – chodź.
Pomógł mi wstać i po kilku minutach siedzieliśmy w cadillacu.
- Przykro mi. Z powodu twojego taty – powiedziałam, gdy zaparkował pod jakąś dużą firmą.
Spojrzał na mnie i odparł:
- Mi też.
Wysiedliśmy i pojechaliśmy windą do biura Jeremiego. Wpuścił nas od razu i kazał zająć miejsca. Wyciągnął do mnie rękę i powiedział:
- Jestem Jeremi, a ty pewnie Nadia? - Kiwnęłam głową – miło cię wreszcie poznać.
Uśmiechnęłam się, a on zwrócił się do Nate:
- Moi ludzie namierzyli tą dziewczynę. Znaleźliśmy ich kryjówkę, ale nie działaliśmy. Nie chcieliśmy ich wykurzyć i sprawiać by zmienili miejsce. Ciężko było ich znaleźć. Przywłaszczyli sobie jakiś opuszczony dom na 15216 Mansal Ave.
O mało co nie spadłam z krzesła, gdy wypowiedział numer i ulicę.
- Jest pan pewien? - Spytałam, a oni spojrzeli na mnie.
- Tak. Co tam jest? - Nachylił się nad biurkiem.
- Mój dom – wydukałam.
Nikt się nie odezwał. Po chwili Jeremi powiedział:
- Pewnie dlatego tam są. Nikt by nie podejrzewał, że schronili się w mieszkaniu osoby, którą ścigają.
Było mi słabo, musiałam wyjść na świeże powietrze. Spojrzałam na Nate błagalnym wzrokiem, a on zrozumiał. Wstał i powiedział do Jeremiego:
- Dziękuję.
Jeremi kiwnął głową.
Po chwili znaleźliśmy się przy aucie. Oparłam się o nie ręką i zgięłam w pół. Chciało mi się wymiotować. Nate poklepał mnie po plecach i zapytał:
- Wszystko gra?
- Nie. Oni panoszą się po moim domu!
- Uspokój się – powiedział i wyprostował mnie – nie denerwuj się.
Przytulił mnie, a potem wsadził do samochodu. Kiedy sam zajął miejsce zapytał:
- Jedziemy tam? - Spojrzałam na niego, a on łobuzersko się uśmiechnął.
Byłam wściekła i dostałam nagłego ataku adrenaliny, więc kiwnęłam głową.
Po dziesięciu minutach byliśmy na Mansal Ave i znaleźliśmy numer 15216. Zaparkowaliśmy prosto pod domem. Bez żadnego ostrzeżenia czy ukrywania się. Już chciałam wychodzić, kiedy Nate mnie powstrzymał. Wyjął ze skrytki pistolet muskając przy tym moje kolano i powiedział:
- Pójdę się rozejrzeć. A ty zostaniesz tutaj.
- Jesteś pewien, że chcesz mnie zostawiać samą? - Spytałam unosząc brwi. Nie miałam zamiaru siedzieć w aucie i czekać, a Nate o tym doskonale wiedział. Westchnął i wysiadł – właśnie.
Rzuciłam i poszłam za nim. Weszliśmy frontowymi drzwiami. Znaczy chcieliśmy, bo były zamknięte. Poszliśmy wiec od tyłu. Weszliśmy przez szklane drzwi i doznałam szoku. Całe mieszkanie było zdewastowane. Wstrzymałam oddech i złapałam Natea za rękę by poczuć się lepiej. Odwzajemnił uścisk, więc odetchnęłam głęboko. Poprowadziłam go do kuchni, salonu, łazienki, sypialni taty i na koniec mojej. Sprawdzaliśmy wszystkie pomieszczenia szukając czegokolwiek. Sami nie wiedzieliśmy czego. Mój pokój też był zniszczony.
- Nie będziemy mogli tutaj wrócić – powiedziałam cicho.
- Moje łóżko jest duże, a jak się zwolni twój pokój to będzie wolna i jedna sypialnia – rzucił Nate z uśmiechem i dodał – spakuj to co chcesz z twojego pokoju i twojego taty. Masz rację, nie możecie tu wrócić.
Zrobiłam tak. W dwie sportowe torby spakowałam resztę swoich ciuchów, jakieś drobiazgi i rzeczy taty. Nate ciągle pilnował drzwi, by nikt nie zaszedł mnie od tyłu.
- Chodźmy stąd zanim wrócą – powiedział i złapał mnie za rękę.
- Ciekawe gdzie są – rzuciłam wolno i modliłam się by nie zastali tutaj nas.
Na szczęście tak się nie stało. Zdążyliśmy wsiąść do auta i pojechać do mieszkania Nate. Tam rozpakowałam torby i zeszłam do salonu.
- Twój tata – Nate wyciągnął ku mnie telefon i dodał zanim poszłam do kuchni – wszystko mu opowiedziałem.
- Cześć tato – rzuciłam do słuchawki.
- Cześć skarbie, jak się trzymasz? - Spytał zmęczony.
- Dobrze. A ty?
- Też. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Stęskniłem się.
- Ja tez. Przykro mi z powodu naszego mieszkania. Będziemy musieli znaleźć nowe.
- Tak, ale tym będziemy się martwić potem. Słyszałem, że Ralf jest w mieście.
- Tak. Zaczepił mnie parę razy w klubie, chce mnie złapać jak wszyscy, by zgarnąć nagrodę. No wiesz, dzień jak co dzień.
Zaśmialiśmy się.
- Przykro mi, że musisz go oglądać. Ale nie rób nic głupiego. Wiem, że od dawna marzysz o zemście, ale jeśli go zabijesz, będzie cię to prześladowało do końca życia.
- Wiem tato – powiedziałam tak tylko, żeby go uspokoić, choć pewnie czuł, że mnie nie przekonał – muszę kończyć. Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też. Pa.
Rozłączyłam się, by nie płakać. Tata miała racje. Wiedział, że bardzo pragnę zemścić się za mamę. Chciałam zabić Ralfa, niezależnie od wszystkiego.
Poczułam jak ktoś kładzie ręce na moich biodrach i odwróciłam się gwałtownie. Zobaczyłam Natea. Przyglądał mi się uważnie, a po chwili pocałował. Ostatnio dużo się całowaliśmy, a nawet nie wiem czy można było nazywać nas parą. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, schowałam głowę w jego ramionach i poczułam się taka mała i bezbronna.
- Kiedy to wszystko się skończy? - Spytałam.
- Nie wiem – odpowiedział – wytrzymasz. Jesteś twarda dziewczyna, więc dasz radę.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

1 komentarz: