Kiedy otworzyłam
oczy, na zegarku stojącym koło telewizora widniała godzina szósta
rano. Wciąż byłam w tej samej pozycji co wieczorem, jak i Ntae.
Spał na siedząco, trzymając na kolanach moje nogi. Uśmiechnęłam
się, ponieważ było to miłe. Wstałam i usłyszałam jego głos:
- Jak ci się
spało?
- Ujdzie.
Odparłam na co się
zaśmiał.
- Idziesz do
szkoły?
- Tak. Jeśli
chcesz się przespać pojadę autobusem.
- Nie, nie. Zaraz
wstanę.
Poszłam wziąć
prysznic, ubrać się i pomalować. Po około trzydziestu minutach
byłam gotowa. Zeszłam do kuchni i zastałam Natea pijącego kawę.
Nie wyglądał jakby wstał pół godziny temu. Był odświeżony,
pachnący i pobudzony. Postawił przede mną kubek kawy i spytał:
- Jak głowa?
- Lepiej.
- Chyba nie chce ci
się iść do szkoły? - Uniósł brwi, lecz nie odpowiedziałam.
Oczywiste było, że nie chcę. Nie potrafiłam znieść widoku Elli
i Charliego – nie daj mu zawładnąć twoim życiem – dodał
Nate. Charlie niedawno mówił coś podobnego – pokaż mu co
stracił.
Spojrzałam na
niego i uśmiechnęłam się.
O siódmej
wyjechaliśmy z domu. W kilkanaście minut byliśmy pod szkołą.
- O której po
ciebie przejechać? - Spytał Nate nim zdążyłam wysiąść.
- Zadzwonię. We
wtorki zazwyczaj chodzę z Vieną na kawę. To jak tradycja.
Nate uśmiechnął
się i kiwnął głową. Pożegnałam się i poszłam do szkoły.
Koło szafki znalazłam Vienę.
- Jak się czujesz?
- Spytała.
- Dobrze. Poradzę
sobie. Mam ciebie – posłałam jej szczery uśmiech i dodałam –
idziemy dziś na kawę?
- Oczywiście.
Poszłyśmy na
lekcje i usiadłyśmy na naszym miejscu. Dzięki temu co mówił Nate
i dzięki przyjaciółce miałam gdzieś siedzących za nami Ellę i
Charliego.
Kiedy Nate odwiózł
Nadię do szkoły, pojechał do klubu. Poczekał aż Nash wsiądzie
do jego auta i razem pojechali szukać po mieście Mily. Szukali
wszędzie, lecz nic nie znaleźli. Pod koniec ich wycieczki zajechali
do galerii. Sklep Dannyego z babeczkami był zamknięty, a na jego
miejscu urządzał się kolejny kiosk. Pojechali więc do biblioteki.
Na schodach Nate zatrzymał dziewczynę w nierówno ostrzonych
włosach.
- Cześć –
powiedział – wszystko u ciebie w porządku?
- Tak – odparła
zdziwiona – jest lepiej niż wtedy. Jeszcze raz z tatą dziękujemy
ci za to co zrobiłeś.
- To moja praca.
Chciałem się tylko upewnić, że Danny dotrzymał słowa.
Puścił oko
dziewczynie i wrócił do auta. Nash nic nie mówił. Wiedział, jak
jego przyjaciel znosi wszystkie zlecenia i, że nie lubi o tym
rozmawiać. Wrócili więc do klubu i postanowili zagrać w bilard.
Nagle podszedł do nich Lance, a obok niego stał Michael. Miał
piwne duże oczy, blond włosy i budowę atlety. Nie ruszał się
nigdzie bez Lanca.
- Czego chcesz? -
Spytał Nate.
Oboje byli bardzo
groźni, lecz nie bali się siebie nawzajem. Natea irytował Lance, a
Lanca wkurzał Nate.
- Pogadać.
- Mów czego chcesz
i spadaj – odparł Nate, lecz nie dawał po sobie poznać złości.
- Ta twoja nowa
dziewczyna, Nadia tak? - Kiedy Lance wypowiedział jej imię Nate
napiął wszystkie mięśnie i spojrzał groźnie na swojego wroga –
ktoś tu był, godzinę temu i pytał o nią.
Nash się zdziwił.
- Kto? - Spytał.
- Nie znam gościa.
Przyszedł tu i powiedział, że cię szuka. Kiedy spytałem go
czego chce, powiedział że ma do przekazania wiadomość dotyczącą
Nadii. Tyle.
Skończył Lance i
odszedł z Michaelem. Nate i Nash przez chwilę stali w milczeniu i
pierwszy przemówił Nash:
- Muszę
zainstalować tu kamery.
Przez całą grę
Nate się nie odzywał. Przegrał z Nashem, więc przyjaciel uznał,
że informacja o tajemniczym gościu w klubie zbiła go z tropu.
- Niech zgadnę,
jedziesz trochę powęszyć? - Spytał Nash przyjaciela, gdy ten
zakładał kurtkę.
- Pojadę do
Jeremiego.
Po dziesięciu
minutach do biura Jeremiego zapukał Nate. Wszedł, kiedy usłyszał
„proszę”. Jeremi zdziwił się, gdy go zobaczył. Wstał,
uścisnęli sobie ręce i oboje usiedli po przeciwnych stronach
biurka.
- Coś poszło nie
tak? - Spytał Jeremi.
- Nie, twój wróg
pływa w oceanie. Chciałem cię prosić o przysługę. Jeśli trzeba
będzie, zapłacę.
Jeremi usiadł na
brzegu krzesła i nachylił się lekko do Natea.
- Słucham.
- Chciałbym kogoś
namierzyć. Próbowałem sam, ale nie jestem w stanie. Dlatego proszę
o pomoc ciebie.
Nate ufał
Jeremiemu. Znali się długo, więc oboje sobie ufali. Bez przesady,
ale jednak. Jak biznesmeni.
- Zrobię co w
mojej mocy, ale nic nie obiecuję.
- Dziękuję. Ile
mam ci zapłacić?
- Nie musisz.
Jesteś wiernym powiernikiem. Nigdy mnie nie zawiodłeś, nie
sprzedałeś. Niech to będzie moje odkupienie – mrugnął do Nate
i dodał – podaj mi więc informacje o tej osobie.
- Ma na imię Mila
– odparł Nate i wręczył Jeremiemu kilka zdjęć, które dał mu
Nash.
- Dobrze. Jak tylko
coś będę miał, zadzwonię do Nasha.
Na pożegnanie
także uścisnęli sobie dłonie i Nate wrócił do domu.
Siedziałam z Vieną
w naszej ulubionej kawiarni, kiedy spytała:
- Pamiętasz Nasha?
- Kiwnęłam głową, nie wiedząc do czego zmierza przyjaciółka –
co o nim myślisz?
Zamyśliłam się
na chwilę i odparłam:
- Nie znam go za
dobrze, ale wydaje się być miły. Są z Natem przyjaciółmi od
chyba sześciu lat. Dlaczego pytasz?
- Zaprosił mnie na
randkę.
Wyznała nieśmiało
przyjaciółka, a mi prawie kubek z kawą wypadł z rąk. Wpatrywałam
się w nią z otwartą buzią.
- Kiedy? -
Wydukałam.
- Wtedy jak mnie
odwiózł do domu. W czwartek idziemy do kina, a potem pewnie
pójdziemy na jakiś spacer.
Zakryłam usta
dłonią, by nie piszczeć z radości.
Cieszyłam się ze
szczęścia przyjaciółki. Ciężko było jej trafić na porządnego
faceta, a Nash właśnie taki się wydawała. Nawet jeśli zajmował
się tym samym co Nate. Jednak wyglądał na kogoś kto szanuje
dziewczyny. A Viena miał w przeszłości kłopoty z facetami. Bili
ją, nie szanowali, traktowali jak własność.
- Powiesz coś
wreszcie? - Spytała z uśmiechem widząc moją reakcję.
Chyba obwiała się,
że przyjmę tą wiadomość negatywnie.
- Cieszę się.
Nash wydaje się być dobrym kandydatem, jeśli tak to mogę ująć.
Ale w piątek chcę usłyszeć całą relację.
- Jasne. A nie
idziesz przypadkiem na imprezę do Barta?
- Znowu robi?
- Znasz go.
Tak. Bart był w
ostatniej klasie, równoległej. Co dwa tygodnie robił wielkie
balangi, kiedy to jego rodzice wyjeżdżali w delegację. Czasami
nawet częściej. Był dziany, bardzo. Dlatego zawsze zapraszał całą
szkołę i więcej, a jego imprezy zawsze niosły się głośnym
echem. Byłam na kilkunastu i muszę przyznać, że koleś ma
wczucie, a to co mówią o jego zabawach to sama prawda. W dodatku
sam Bart jest miłym facetem, który zawsze chodzi uśmiechnięty i
ze wszystkimi zamienia kilka słów.
- Nie wiem –
odparłam wreszcie – chciałabym pójść. Dawno nie byłam, a
trzeba przyznać, że to co się tam dzieje przerasta oczekiwania.
Porozmawiam z Natem, ale nawet nie wiem czy chcę natrafić na Ellę
i Charliego w jednym z pokoi.
Obie się
wzdrygnęłyśmy, po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Może namówisz
Natea, żeby poszedł z tobą? - Powiedziała wolno przyjaciółka –
wziąłby Nasha i nie czułby się samotnie.
- Myślisz, że to
dobry pomysł?
- Będzie cię
pilnował. W dodatku Charlie go nie cierpi, więc...
- Nie chcę
wykorzystywać Natea na odegraniu się na Charliem – przerwałam
jej.
- Nie o to mi
chodziło. Wkurzy go sam fakt, że jest tam by mieć na ciebie oko.
Wzruszyłam
ramionami, choć mocno przemyślałam jej propozycję. Była dobra.
Może Nate się na nią zgodzi.
No więc szczęśliwej wiadomości nie ma. Bałam udział w konkursie na książkę, ale nie wygrałam. Nie chcę jej tutaj umieszczać, ponieważ nie wiem jak rozdzielić ją na części, a do tego raczej będę szukała jakiegoś wydawnictwa, więc prawa autorskie, niepublikowanie i takie tam...
Jeśli jest ktoś chętny b ją przeczytać napiszcie do mnie na pocztę paulis__96@wp.pl a ja każdemu odeśle książkę :)
Następna część w czwartek! :)
Boooooziu... Już się nie mogę doczekać tej imprezy .. XD
OdpowiedzUsuńNie lbuię być chora, ale teraz akurat jestem przeziębiona i wyszło na dobre.. Bo mam co czytać ... <3 ♥
Dziękuję, powrotu do zdrowia :)
Usuń