wtorek, 20 maja 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 9

Kiedy otworzyłam oczy, na zegarku stojącym koło telewizora widniała godzina szósta rano. Wciąż byłam w tej samej pozycji co wieczorem, jak i Ntae. Spał na siedząco, trzymając na kolanach moje nogi. Uśmiechnęłam się, ponieważ było to miłe. Wstałam i usłyszałam jego głos:
- Jak ci się spało?
- Ujdzie.
Odparłam na co się zaśmiał.
- Idziesz do szkoły?
- Tak. Jeśli chcesz się przespać pojadę autobusem.
- Nie, nie. Zaraz wstanę.
Poszłam wziąć prysznic, ubrać się i pomalować. Po około trzydziestu minutach byłam gotowa. Zeszłam do kuchni i zastałam Natea pijącego kawę. Nie wyglądał jakby wstał pół godziny temu. Był odświeżony, pachnący i pobudzony. Postawił przede mną kubek kawy i spytał:
- Jak głowa?
- Lepiej.
- Chyba nie chce ci się iść do szkoły? - Uniósł brwi, lecz nie odpowiedziałam. Oczywiste było, że nie chcę. Nie potrafiłam znieść widoku Elli i Charliego – nie daj mu zawładnąć twoim życiem – dodał Nate. Charlie niedawno mówił coś podobnego – pokaż mu co stracił.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
O siódmej wyjechaliśmy z domu. W kilkanaście minut byliśmy pod szkołą.
- O której po ciebie przejechać? - Spytał Nate nim zdążyłam wysiąść.
- Zadzwonię. We wtorki zazwyczaj chodzę z Vieną na kawę. To jak tradycja.
Nate uśmiechnął się i kiwnął głową. Pożegnałam się i poszłam do szkoły. Koło szafki znalazłam Vienę.
- Jak się czujesz? - Spytała.
- Dobrze. Poradzę sobie. Mam ciebie – posłałam jej szczery uśmiech i dodałam – idziemy dziś na kawę?
- Oczywiście.
Poszłyśmy na lekcje i usiadłyśmy na naszym miejscu. Dzięki temu co mówił Nate i dzięki przyjaciółce miałam gdzieś siedzących za nami Ellę i Charliego.

Kiedy Nate odwiózł Nadię do szkoły, pojechał do klubu. Poczekał aż Nash wsiądzie do jego auta i razem pojechali szukać po mieście Mily. Szukali wszędzie, lecz nic nie znaleźli. Pod koniec ich wycieczki zajechali do galerii. Sklep Dannyego z babeczkami był zamknięty, a na jego miejscu urządzał się kolejny kiosk. Pojechali więc do biblioteki. Na schodach Nate zatrzymał dziewczynę w nierówno ostrzonych włosach.
- Cześć – powiedział – wszystko u ciebie w porządku?
- Tak – odparła zdziwiona – jest lepiej niż wtedy. Jeszcze raz z tatą dziękujemy ci za to co zrobiłeś.
- To moja praca. Chciałem się tylko upewnić, że Danny dotrzymał słowa.
Puścił oko dziewczynie i wrócił do auta. Nash nic nie mówił. Wiedział, jak jego przyjaciel znosi wszystkie zlecenia i, że nie lubi o tym rozmawiać. Wrócili więc do klubu i postanowili zagrać w bilard. Nagle podszedł do nich Lance, a obok niego stał Michael. Miał piwne duże oczy, blond włosy i budowę atlety. Nie ruszał się nigdzie bez Lanca.
- Czego chcesz? - Spytał Nate.
Oboje byli bardzo groźni, lecz nie bali się siebie nawzajem. Natea irytował Lance, a Lanca wkurzał Nate.
- Pogadać.
- Mów czego chcesz i spadaj – odparł Nate, lecz nie dawał po sobie poznać złości.
- Ta twoja nowa dziewczyna, Nadia tak? - Kiedy Lance wypowiedział jej imię Nate napiął wszystkie mięśnie i spojrzał groźnie na swojego wroga – ktoś tu był, godzinę temu i pytał o nią.
Nash się zdziwił.
- Kto? - Spytał.
- Nie znam gościa. Przyszedł tu i powiedział, że cię szuka. Kiedy spytałem go czego chce, powiedział że ma do przekazania wiadomość dotyczącą Nadii. Tyle.
Skończył Lance i odszedł z Michaelem. Nate i Nash przez chwilę stali w milczeniu i pierwszy przemówił Nash:
- Muszę zainstalować tu kamery.
Przez całą grę Nate się nie odzywał. Przegrał z Nashem, więc przyjaciel uznał, że informacja o tajemniczym gościu w klubie zbiła go z tropu.
- Niech zgadnę, jedziesz trochę powęszyć? - Spytał Nash przyjaciela, gdy ten zakładał kurtkę.
- Pojadę do Jeremiego.

Po dziesięciu minutach do biura Jeremiego zapukał Nate. Wszedł, kiedy usłyszał „proszę”. Jeremi zdziwił się, gdy go zobaczył. Wstał, uścisnęli sobie ręce i oboje usiedli po przeciwnych stronach biurka.
- Coś poszło nie tak? - Spytał Jeremi.
- Nie, twój wróg pływa w oceanie. Chciałem cię prosić o przysługę. Jeśli trzeba będzie, zapłacę.
Jeremi usiadł na brzegu krzesła i nachylił się lekko do Natea.
- Słucham.
- Chciałbym kogoś namierzyć. Próbowałem sam, ale nie jestem w stanie. Dlatego proszę o pomoc ciebie.
Nate ufał Jeremiemu. Znali się długo, więc oboje sobie ufali. Bez przesady, ale jednak. Jak biznesmeni.
- Zrobię co w mojej mocy, ale nic nie obiecuję.
- Dziękuję. Ile mam ci zapłacić?
- Nie musisz. Jesteś wiernym powiernikiem. Nigdy mnie nie zawiodłeś, nie sprzedałeś. Niech to będzie moje odkupienie – mrugnął do Nate i dodał – podaj mi więc informacje o tej osobie.
- Ma na imię Mila – odparł Nate i wręczył Jeremiemu kilka zdjęć, które dał mu Nash.
- Dobrze. Jak tylko coś będę miał, zadzwonię do Nasha.
Na pożegnanie także uścisnęli sobie dłonie i Nate wrócił do domu.



Siedziałam z Vieną w naszej ulubionej kawiarni, kiedy spytała:
- Pamiętasz Nasha? - Kiwnęłam głową, nie wiedząc do czego zmierza przyjaciółka – co o nim myślisz?
Zamyśliłam się na chwilę i odparłam:
- Nie znam go za dobrze, ale wydaje się być miły. Są z Natem przyjaciółmi od chyba sześciu lat. Dlaczego pytasz?
- Zaprosił mnie na randkę.
Wyznała nieśmiało przyjaciółka, a mi prawie kubek z kawą wypadł z rąk. Wpatrywałam się w nią z otwartą buzią.
- Kiedy? - Wydukałam.
- Wtedy jak mnie odwiózł do domu. W czwartek idziemy do kina, a potem pewnie pójdziemy na jakiś spacer.
Zakryłam usta dłonią, by nie piszczeć z radości.
Cieszyłam się ze szczęścia przyjaciółki. Ciężko było jej trafić na porządnego faceta, a Nash właśnie taki się wydawała. Nawet jeśli zajmował się tym samym co Nate. Jednak wyglądał na kogoś kto szanuje dziewczyny. A Viena miał w przeszłości kłopoty z facetami. Bili ją, nie szanowali, traktowali jak własność.
- Powiesz coś wreszcie? - Spytała z uśmiechem widząc moją reakcję.
Chyba obwiała się, że przyjmę tą wiadomość negatywnie.
- Cieszę się. Nash wydaje się być dobrym kandydatem, jeśli tak to mogę ująć. Ale w piątek chcę usłyszeć całą relację.
- Jasne. A nie idziesz przypadkiem na imprezę do Barta?
- Znowu robi?
- Znasz go.
Tak. Bart był w ostatniej klasie, równoległej. Co dwa tygodnie robił wielkie balangi, kiedy to jego rodzice wyjeżdżali w delegację. Czasami nawet częściej. Był dziany, bardzo. Dlatego zawsze zapraszał całą szkołę i więcej, a jego imprezy zawsze niosły się głośnym echem. Byłam na kilkunastu i muszę przyznać, że koleś ma wczucie, a to co mówią o jego zabawach to sama prawda. W dodatku sam Bart jest miłym facetem, który zawsze chodzi uśmiechnięty i ze wszystkimi zamienia kilka słów.
- Nie wiem – odparłam wreszcie – chciałabym pójść. Dawno nie byłam, a trzeba przyznać, że to co się tam dzieje przerasta oczekiwania. Porozmawiam z Natem, ale nawet nie wiem czy chcę natrafić na Ellę i Charliego w jednym z pokoi.
Obie się wzdrygnęłyśmy, po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Może namówisz Natea, żeby poszedł z tobą? - Powiedziała wolno przyjaciółka – wziąłby Nasha i nie czułby się samotnie.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Będzie cię pilnował. W dodatku Charlie go nie cierpi, więc...
- Nie chcę wykorzystywać Natea na odegraniu się na Charliem – przerwałam jej.
- Nie o to mi chodziło. Wkurzy go sam fakt, że jest tam by mieć na ciebie oko.

Wzruszyłam ramionami, choć mocno przemyślałam jej propozycję. Była dobra. Może Nate się na nią zgodzi.





No więc szczęśliwej wiadomości nie ma. Bałam udział w konkursie na książkę, ale nie wygrałam. Nie chcę jej tutaj umieszczać, ponieważ nie wiem jak rozdzielić ją na części, a do tego raczej będę szukała jakiegoś wydawnictwa, więc prawa autorskie, niepublikowanie i takie tam...
Jeśli jest ktoś chętny b ją przeczytać napiszcie do mnie na pocztę paulis__96@wp.pl a ja każdemu odeśle książkę :)

Następna część w czwartek! :)

2 komentarze:

  1. Boooooziu... Już się nie mogę doczekać tej imprezy .. XD
    Nie lbuię być chora, ale teraz akurat jestem przeziębiona i wyszło na dobre.. Bo mam co czytać ... <3 ♥

    OdpowiedzUsuń