niedziela, 11 maja 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 4

Na następny dzień wstałam pierwsza. Zrobiłam poranną toaletę i zeszłam do kuchni. Nate jeszcze spał, więc sama musiałam zrobić sobie kawę. Nie umiałam obsługiwać ekspresu, a hałas jaki narobiłam zbudził Natea i zszedł do kuchni. Był w samych dresach, jego czarne włosy były potargane a wzrok zaspany. Miał umięśnione i wyrzeźbione ciało. Na pewno zazdrości mu go niejeden facet. Zaparło mi dech w piersiach, mimo że mam chłopaka, ale każdej dziewczynie serce by stanęło na widok takiego przystojniaka bez koszulki.
Nate podszedł do ekspresu, zrobił dla mnie kawę i wrócił do pokoju. Wciąż stałam oszołomiona, lecz kiedy zniknął za rogiem oprzytomniałam. Wypiłam kawę i wyszłam przed dom. Charlie zaparkował po drugiej stronie ulicy, mimo że Nate nie miał żadnych sąsiadów. Jego dom był jedynym na przedmieściach, z widokiem na ocean. Pewnie nie chciał mieć żadnych świadków jego pracy.
Przywitałam się z Charliem i ruszyliśmy do szkoły. Chłopak ciągle paplał o wczorajszej imprezie. Ella też ciągle o niej mówiła i nie przeszkadzało jej to, że mnie tam nie było. Na lunchu rzuciła do mnie:
- A tak w ogóle to ten gbur niech następnym razem uważa.
- Bo co? - Odparowała Viena.
Cała trójka znała moją sytuację. Wiedzieli, że tata ma problemy i musiał się ukryć, że Nate jest prywatnym płatnym zabójcą, a mi grozi niebezpieczeństwo, dlatego jestem pod jego opieką. Jednak tylko Viena była wyrozumiała dla tej całej sprawy.
- Nie podniosłabyś na niego ręki – ciągnęła dalej przyjaciółka – zanim byś się zorientowała albo by ją trzymał, byś go nie uderzyła, a w najgorszym wypadku byłabyś martwa.
Ella zamknęła się i do końca dnia nie powiedziała ani słowa. Na ostatniej lekcji powiedziałam do Vieny:
- Dziękuję ci za to, że przymknęłaś Ellę.
- Nie ma sprawy. Masz może ochotę na kawę? Masz być w domu dopiero o dziesiątej, więc?
Kiwnęłam głową i razem pojechałyśmy autobusem do ulubionej kawiarni, gdzie podają najlepsze latte w całym Los Angeles.

Nate wstał przed południem i wziął prysznic. Pojechał na zakupy znaleźć coś bezmięsnego dla Nadii. Potem pojechał do Davea Rogersa. Miał dla niego zlecenie. Dave ma trzydzieści lat, zdradzającą go żonę i dług w banku. Ilekroć próbował go zwrócić, coś było nie tak i wszystko się odkładało. Ktoś specjalnie oszukiwał. Zaproponował więc Nateowi trzy tysiące, które zarobił podczas brudnej roboty za postraszenie pewnego człowieka. Jest to Ash Stanley, kochanek żony Davea i bankier. Ściga Davea za długi i dodatkowo, w każdy piątek i wtorek pieprzy żonę Rogersa.
Nate zaparkował pod jego domem i czekał, aż ten wsiądzie do jego samochodu. Zawsze tak robił. Bezpiecznie, na widoku, ale równocześnie w ukryciu. W końcu z ładnego domu wyszedł łysy mężczyzna z grubym brzuchem. Wsiadł do auta i powiedział:
- Jest dzisiaj w swoim domu. Moja żona nie wyjdzie dopóki się nie wystroi. Czyli masz jakieś dwie godziny. Dzisiaj wtorek, więc na pewno jest sam. Tutaj są pieniądze – położył kopertę na kolanach Natea i dodał – masz go tylko przestraszyć, jasne? I powiedzieć, żeby zostawił mnie w spokoju.
Nate miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, żuł spokojnie gumę i patrzył na okno w sypialni Davea. Wiedział, że jego zona zagląda co mąż robi w samochodzie jakiegoś człowieka, ale nie obchodziło go to. Dyskretnie otworzył kopertę i przeliczył pieniądze. Trzy tysiące. Kiwnął głową, więc Dave wysiadł, a Nate odpalił silnik i pojechał na Atlantic Ave. Wziął ze schowka pistolet M9 i wysiadł. Podszedł do drzwi, pistolet niósł spokojnie w ręku jak gdyby nigdy nic. Wszedł do środka. Ash najwyraźniej brał prysznic, ponieważ słychać było lecącą wodę. Przeszedł całe mieszkanie, które było małe i brzydko urządzone. Nikogo nie było. Wszedł do łazienki. Wciąż spokojnie żuł gumę i miał okulary. Oparł się o ścianę obok drzwi. Woda ucichła, Ash ciągle śpiewał. Wyszedł spod prysznica, owinął się ręcznikiem i dopiero wtedy zobaczył Natea. Chłopak  nie zrobił żadnego ruchu, zaczął kręcić w powietrzu kółka pistoletem.
- Kim jesteś? I czego chcesz? - Pytał Ash.
- Spokojnie. Przyszedłem tylko porozmawiać – odparł spokojnie Nate.
- Wyjdź stąd albo zadzwonię po policję. Myślisz, że nie umiem się bronić przed takimi jak ty?
Spojrzał na telefon leżący na pralce i już chciał po niego sięgać, kiedy oba urządzenia przeszyła kula, stłumiona tłumikiem. Ash posikał się ze strachu, co było widać na ręczniku. Nate zaśmiał się, mężczyzna podniósł ręce do góry wciąż przerażony.
- Znasz niejakiego Davea Rogersa? - Spytał Nate – oczywiście, że znasz. Przecież dziś masz pieprzonko z jego żoną – oczy Asha jeszcze bardziej się poszerzyły ze zdziwienia – przekazuje informację. Dave spłaci swój dług w swoim czasie. Zrobi to uczciwie. A ty przestaniesz go nękać i uprawiać seks z jego żoną.
- Ale... - chciał wtrącić Ash, lecz głos uwiązł mu w gardle.
- Nie ma żadnego ale. Spełnisz tylko te dwie zasady, a dam ci spokój. Inaczej jeszcze tu przyjdę i to w najmniej oczekiwanym momencie. Rozumiesz?
- Tak.
- Powtórz więc.
- Co? - Spytał oszołomiony Ash.
- Powiedziałem, żebyś powtórzył, ponieważ chcę wiedzieć, że naprawdę zrozumiałeś. Inaczej następnym razem nie spudłuję.
- Mam nie uprawiać seksu z jego żoną i przestać go nękać w sprawie długu bankowego.
- I...
- I? Nie wymieniłeś niczego więcej – wybełkotał Ash bliski płaczu.
Nateowi chciało się śmiać. Zawsze uwielbiał straszyć ludzi. Robił to tylko tym, którzy zasłużyli. Byli dupkami, świniami lub zgrywali kozaków, ale gdy przychodziło co do czego płakali, sikali ze strachu, czasem nawet wymiotowali. Nate sprawdzał potem jak potoczyły się jego groźby. Zawsze działały. Dlatego to było takie zabawne. Trochę mniej zabawne było zabijanie. Robił to bo musiał. Nie miał innego pomysłu na życie, tak został nauczony. Pozbawiony emocji, sumienia jeśli chodzi o mordowanie. Jego tata takiego go stworzył, a on nie zaprzeczał.
- Ten pistolet robi się taki ciężki, że zaraz chyba wypadnie mi z rąk i ups – powiedział Nate.
- I dam mu spokój, zapomnę o nim i nigdy więcej nie nawiążę jakiegokolwiek kontaktu z nim lub jego żoną – powiedział Ash i się rozpłakał.
- Mam nadzieję.
Nate się uśmiechnął i wyszedł.
Siadł do auta, odhaczył w notesie kolejne zlecenie, których miała sporo i pojechał do domu.


Weszłam do mieszkania i usiadłam obok Natea na kanapie. Pił piwo, więc spytałam:
- Nie wiedziałam, że pijesz.
- Dużo rzeczy o mnie nie wiesz. Piję zawsze po jakiejś robocie, dla odstresowania.
- Czyli jednak nęka cię jakieś tam sumienie?
- Czym przyjechałaś?
- Taksówką – rzuciłam dla żartu, lecz gdy przeszył mnie jego wzrok dodałam – autobusem do ostatniego przystanku, a potem przyszłam z buta. Pewnie nie chce ci się robić za kierowcę?
- Jeśli będzie to konieczne wolę sam po ciebie jeździć niżbyś miała wracać metrem czy czymś takim. Wszędzie kryją się mordercy. Nawet w twojej szkole.
- Co? - Spytałam zdziwiona, lecz myślałam, że to tylko żart.
- Dyrektor należy do jednej z organizacji gangsterów. Kiedyś miał dla mnie zadanie, więc pracowałem dla niego. Zawsze dowiaduję się życiu moich... ofiar czy zleceniodawców.
- A więc kogo dziś zabiłeś? - Spytałam z nutką odrazy w głosie, lecz i zafascynowania.
- Nikogo. Tylko postraszyłem – powiedział Nate i puścił do mnie oczko.
- Wiec dlaczego chcesz się odstresować. Przecież straszenie kogoś to nic wielkiego.
Nate nic nie powiedział. Zamyślił się.
- Wszystko w tym biznesie to coś wielkiego. I każdy kto chce do niego należeć musi umieć uporać się z emocjami. Mnie pomaga piwo. Tata nauczył mnie, że aby przetrwać trzeba pozbywać się tych wszystkich negatywnych emocji.
- Wiec na co dzień bądź jakieś okazje nie pijasz? Nie wychodzisz z kumplami na piwo wieczorami?
- Po pierwsze nie mam kumpli. Mam jednego przyjaciela, Nasha, tego co był wczoraj. Po drugie, nie piję, ponieważ mam uraz. Moja matka była alkoholiczką.
- Przykro mi – powiedziałam szczerze i nic więcej nie mówiliśmy, tylko oglądaliśmy jakiś program w telewizji.
Po około godzinie spytałam:
- Tak w ogóle o ciebie nie obowiązuje jakaś tajemnica zawodowa?
Nate zaśmiał się i wstał by iść do kuchni. Nie odwrócił się, lecz usłyszałam:
- W tym zawodzie nie obowiązują żadne zasady.




Przepraszam, że jednak wieczorem, ale zapomniałam, że miałam komunię dziś :)
Następna część we wtorek :)

2 komentarze: