sobota, 17 maja 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 7

- Dzień dobry – powiedziałam do mamy Charliego, gdy kobieta otworzyła mi drzwi – jest Charlie?
- Proszę wejdź kochanie. Jest u siebie w pokoju. Możesz do niego iść.
Wymieniłyśmy uśmiechy i weszłam po schodach na pierwsze piętro. Mama Charliego była miłą i młoda kobietą. Zachowywała się jak pani domu w latach siedemdziesiątych. Ubierała się nawet bardzo podobnie. Tata Charliego pracuje jako szef wielkiej korporacji. Jego rodzice są bardzo mili, ale potrafią być irytujący i egoistyczni – jak ich syn.
Nie pukając weszłam do pokoju i zobaczyłam go śpiącego. Odłożyłam na biurko kask Natea i zrzuciłam z Charliego kołdrę. Obudził się jak oparzony, popatrzył na mnie i spytał:
- Co jest? Co ty tu robisz? Wszystko w porządku?
Wstał, ubrał spodnie i narzucił koszulkę na wysportowane ciało.
- Jak mogłeś wczoraj tak po prostu uciec? - Spytałam. Nie płakałam, byłam zła – jak mogłeś mnie zostawić. Powiedziałeś, że weźmiesz winę na siebie i staniesz w mojej obronie gdyby Nate się czepiał.
- Jeny dziewczyno – Charlie złapał się za głowę – przyszłaś tylko po to, żeby urządzić mi awanturę? Powiedziałem mu, że przeze mnie się spóźniłaś. Nie wziąłem winy na siebie, bo gościu patrzył na mnie tak jakby chciał mnie zabić.
- I dlatego uciekłeś? Jesteś niemożliwy. Jak ja mam być przy tobie bezpieczna? - Patrzyliśmy sobie w oczy, po czym zaczęłam temat, nad którym myślałam cała noc – myślę, że powinniśmy to skończyć.
- Chcesz ze mną zerwać? - Spytał – przez niego?
- Tu nie chodzi o niego. Między nami nie układa się od jakiegoś czasu. Nie chcę tak dalej żyć... z tobą. Ciągle się kłócimy. To już nie to samo, co kiedyś.
- Nadia...
Zaczął Charlie i przysunął się do mnie. Chciał mnie pocałować, a ja wtedy pewnie bym mu wszystko wybaczyła, lecz kiedy spostrzegł na biurku pewną rzecz znieruchomiał. Wiedziałam o co chodzi.
- To jego kask? Przywiózł cię tutaj? - Kiwnęła głową – masz rację. Powinniśmy zerwać. Może z kimś innym będzie nam lepiej.
Powiedział te słowa z obrzydzeniem jakby oskarżał mnie o jakąś zdradę. Chwyciła kask i wybiegłam z domu.
Nie chciałam dzwonić po Natea, jeszcze nie teraz. Zadzwoniłam najpierw do Vieny. Odebrała po trzech sygnałach.
- Cześć, co robisz? - Spytałam przyjaciółki. W moich oczach wzbierały łzy, lecz nie chciałam jej martwić przez telefon.
- Jestem z rodzicami u ciotki. Czemu pytasz?
- Chciałam po prostu iść z kimś na zakupy. Ale nic, pozdrów ciotkę.
- Zadzwoń do Elli, może ona będzie miała czas. Przykro mi.
- Nic nie szkodzi. Tak zrobię, zadzwonię do Elli. Pa.
Rozłączyłam się i już miałam dzwonić do drugiej przyjaciółki, kiedy ją zobaczyłam. Pod dom Charliego podjechała czerwona honda civic. Auto Elli.
- Co jest grane? - Spytałam siebie, po czym podeszłam do niej.
- Nadia... co ty tu robisz? - Wybełkotała przyjaciółka.
- Chciałam spytać ciebie o to samo.
- Przyjechałam, ponieważ Charlie poprosił bym dała mu korki z matematyki. A ty? - Spytała jakby mnie o coś obwiniała, a przecież jeszcze kilka minut temu to był dom mojego chłopaka.
- Zerwaliśmy – odparłam, ledwo powstrzymując płacz – nie możesz odwołać korków i pomóc mi się pozbierać?
Spytałam z uśmiechem.
- Przykro mi, ale i tak jestem już spóźniona.
Kiwnęłam głowa i odeszłam kawałek. Coś mi nie pasowało w tych korkach, ale przecież teraz to nie moja sprawa. Byłam zła, smutna i chciało mi się płakać. Mimo że była taka ładna pogoda, nie miałam ochoty na spacer, więc wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Natea. Odebrał od razu:
- Przyjechać po ciebie? - Spytał na wstępie.
- Tak – odpowiedziałam, a gdy się rozłączyłam łzy same popłynęły.

Nate był w pięć minut. Przyjechał samochodem. Usiadłam i rzuciłam kask do tyłu.
- Wszystko w porządku? - Spytał.
- Nie.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie z tobą – to była ostatnia rzecz o jakiej bym pomyślała.
- Jasne – odparł i dodał – musimy coś załatwić, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Popatrzyłam na niego i zobaczyłam jak na jego ustach błądzi uśmiech. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy.

Po kilku minutach znaleźliśmy się na parkingu galerii handlowej.
- Co tu robimy? - Spytałam lekko zachrypniętym głosem.
- Na pewno wszystko w porządku? - Kiedy nie odpowiedziałam, dodał – muszę coś załatwić.
- Kogoś...
- Postraszyć – dokończył za mnie.
Wyciągnął ze schowka okulary przeciwsłoneczne i założył je. Wziął do buzi także gumę i mnie poczęstował, ale odmówiłam. Pistolet wetknął za pasek z tyłu spodni. Wzdrygnęłam się, ale nie dałam nic po sobie poznać.
- Chodź.
Wyszłam za nim i przed wejściem do jednego ze sklepów spytałam:
- Mogę poczekać w kawiarni?
- Nie chciał bym zostawiać cię samej. Zwłaszcza tu, gdzie jest dużo ludzi i nie odróżnisz swoich porywaczy jeśli coś takiego miałoby miejsce. W dodatku nie jesteś w stanie się nawet obronić.
- Co?
- Słuchaj. Widzę, że musiałaś pokłócić się z twoim chłopakiem. Rozumiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, ale jesteś jak otwarta księgą. Wszystko po twojej minie mogę poznać.
Mówiąc to zarzucił kosmyk moich krótkich, blond włosów za ucho. Chciałam mu powiedzieć, że Charlie nie jest moim chłopakiem, ale chyba gdzieś w głębi duszy myślałam, że znów się zejdziemy. Co do mnie nie pasuje, ponieważ wyznaję zasadę: alko kocha, albo nie. Nie ma gdzieś pomiędzy.
- Dobrze – odparłam wreszcie – pójdę z tobą.
Weszliśmy do sklepu, gdzie sprzedawano babeczki i wypieki. Za ladą stała młoda kobieta, może nawet w moim wieku. Była niska, miała nierówno ostrzyżone czarne włosy, a na nosie duże okulary. Nate oparł jeden łokieć na ladzie i spytał:
- Gdzie Danny?
- A kto pyta?
- Nate kochanie – zrobił balona z gumy i dodał – więc, gdzie znajdę naszego łajdaka co wykorzystuje córkę bibliotekarza?
Dziewczyna za ladą zrobiła wielkie oczy, po czym wskazała drzwi za nią. Nate wziął mnie za rękę i otworzył pomieszczenie. Szliśmy ciemnym korytarzem. Nate za mną, lecz trzymał mnie za ramię. Mocno, ale nie tak by mnie bolało. Był właśnie w pracy, uświadomiłam sobie. Dlatego tak się go boję.
- Uspokój się – szepnął mi do ucha – zachowuj się tak jakbyś robiła to wiele razy. Jesteś tylko obstawą.
Kiwnęłam głowa i weszliśmy do kolejnego pomieszczenia. Czuć było tu stęchliznę i dym. Za niewielkim biurkiem siedział gruby facet i palił cygaro. Gdy nas zobaczył wstał gwałtownie wywracając krzesło do tyłu i rzucając na blat cygaro. Nawet nie zauważyłam, kiedy Nate wyciągnął pistolet. Nie celował w mężczyznę. Machał nim... kółeczka? Oparłam się o drzwi i założyłam ręce na piersi, by wglądać na wyluzowaną. Szkoda, że nie wzięłam tej gumy od Natea. Lepiej by było mi wczuć się w rolę.
- Czego chcesz?
- Przesyłam wiadomość – Nate rzucił na biurko jakąś kopertę, usiadł na krześle i zarzucił na blat nogi wciąż bawiąc się pistoletem – no otwórz i przeczytaj.
Mężczyzna wyciągnął z koperty list i pospiesznie go przeczytał.
- I co tam pisze przystojniaczku, hmm? - Spytał Nate udając, że do niego strzela.
Facet zrobił krok w tył i wpadł na regał. Nate się zaśmiał, wstał i podszedł do mężczyzny.
- Chcesz bym coś przekazał właścicielowi listu?
- Zostawię jego córkę w spokoju.
- I?
- Co? Co jeszcze mam zrobić? - Spytał facet, zaczął się trząść. Kiedy Nate strzelił w regał obok jego ucha, facet zakwiczał jak świnia i dodał – błagam nie zabijaj mnie! Nie będę zbliżał się do biblioteki. Ani do ich rodziny. Dam im spokój, tylko błagam... nie krzywdź mnie.
- Nie, to za mało.
- Zwolnię ją!
Z wrażenia aż otworzyłam buzię. Czyli dziewczyna za ladą była...jego poszkodowaną?
Nate wyprostował się, schował pistolet za pasek spodni i poklepał mężczyznę po policzku.
- Wiadomość zostanie przekazana. Jeśli choćby spojrzysz na tę dziewczynę, oślepię cię, jasne?
Facet kiwnął głową.
- A teraz idziesz z nami.
Wyszłam pierwsza, za mną ten facet, a za nim Nate. Gdy wszyscy wyszliśmy z pomieszczenia dziewczyna sprzedawała właśnie jakiejś staruszce babeczki. Kobieta już miała płacić, kiedy nas zobaczyła i znieruchomiała. Nate wziął opakowanie, wręczył babuni, otworzył jej drzwi i powiedział:
- Na koszt firmy.
Kobieta uśmiechnęła się i wyszła.
Mężczyzna od cygara szybko zwolnił dziewczynę, dął jej wynagrodzenie, wygnoił nas ze sklepu i zmienił tabliczkę „otwarte” na „zamknięte”.
- Dziękuję – rzuciła dziewczyna ze łzami w oczach i przytuliła Natea – dziękuję.
Chłopak kiwnął jej, złapał mnie za ramię i poszliśmy do auta. Wciąż byłam oszołomiona, lecz nic nie mówiłam. Gdy siedzieliśmy w aucie Nate zapytał:
- Dalej twierdzisz, że straszenie to nic takiego? - Zdjął okulary i schował je do schowka, a wyjął jakiś notes. Otworzył gdzieś na środku i coś zapisał.
- Lista twoich ofiar? - Spytałam z uśmiechem na rozładowanie emocji.
- Tak – przestałam się uśmiechać i spojrzałam na niego poważnie – nie patrz tak na mnie. Trochę siedzę w tym biznesie. Każdy gdzieś zapisuje swoje trofea.
Sposób w jaki to powiedział... aż przeszły mnie ciarki. Zapięłam pas i poprosiłam:
- Wracajmy.
Gdy znaleźliśmy się na drodze ciekawość wzięła góra i musiałam zapytać:
- Co on robił tej dziewczynie?
- Wykorzystywał.
Spojrzał na mnie i nie musiałam pytać dalej. Wiedziałam o jakie wykorzystywanie mu chodzi.
- Więc jak to działa? - Zmieniłam temat, lecz tylko na tyle było mnie stać.
- Zlecenia? - Kiwnęłam głową. Podrapał się po brodzie jakby myślał nad przekazaniem mi tego najłagodniej – Nash jest moim powiernikiem. Każdy kto chce mnie wynająć idzie do klubu, tam gdzie go podrzucaliśmy. No więc idzie tam i pyta o mnie. Zostawia numer telefonu, a ja zazwyczaj na następny dzień dzwonię. Spotykam się z tym kimś i ustalamy szczegóły. Sposób wykonania, zapłatę i to chyba wszystko.
- Tak było z moim tatą?

Nie odpowiedział. Kiwnął głowa ledwie zauważalnie.



Jednak mi się udało :)
Następna część w poniedziałek :)

2 komentarze:

  1. BABE, BABE, BABE, OŁŁŁ ...
    I LIKE YOU BABE ; *

    Ja nie wiem... Ile Ty masz szczerze lat ?!. Po prostu jestem ciekawa... Bo wydaje mi sie ze znam Cie... Albo ze sie przynajmniej kiedys poznalysmy... Tylko jestem pewna... Ahh... Ta niepewnosc...

    Nie mam co Ci napisac... Bo ZNOWU zgarnelas wszystko... Iii... Jak bedziesz wydawac ksiazki to z dedykacja dla mnie ! XD «śmiech»
    Genialne... Czekam z niecierpliwoscia ; -)

    OdpowiedzUsuń
  2. w listopadzie mam 18 :)
    Dziękuję, mam nadzieję, że kiedyś coś wydam :)

    OdpowiedzUsuń