wtorek, 13 maja 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 5

Około jedenastej przyszedł Nash. Nate wpuścił go do mieszkania i zawołał mnie z kuchni.
Kiedy zobaczyłam, że Nate zakłada kurtkę spytałam:
- Wychodzisz gdzieś?
- Wychodzimy. Musimy coś załatwić – wskazał na siebie i Nasha – a ty idziesz z nami. Nie zostawię cię samej. Ubierz kurtkę, buty i chodź.
- Chyba nie mam wyboru.
Mruknęłam, lecz po chwili była gotowa. Mimo że zastrzegałam, że nigdzie z nimi nie pojadę, może nie będzie tak źle. Zresztą Nate nawet jakby miał mnie wynieść, zrobiłby to. Wolałam więc iść na własnych nogach.
- Nie wiedziałam, że masz garaż – rzuciłam, gdy z domu przeszliśmy do jego podziemnego imperium.
- Gdzieś muszę trzymać to.
Odparł, a kiedy zapaliły się światła ujrzałam czarnego cadillaca escalade, motory Harley Davidsona i Yamahy oraz Land Rovera. Milczałam z wrażenia. Wiedziałam, że Nate miał dużo kasy i jak ją zarobił. Wszyscy wsiedliśmy do cadillaca. Lekko przed północą byliśmy przed jakimś starym magazynem, w którym paliło się światło.
- Idzie z nami? - Spytał Nash przyjaciela.
- Tak. Będzie bezpieczniejsza.
Po chwili weszliśmy do magazynu. Podeszliśmy do jednego ze stoisk i Nate przywitał się z umięśnionym, łysym facetem. Wraz z Nashem wzięli po dwie skrzynki z różnymi broniami, zapłacili i ruszyli do wyjścia. Nate zauważył coś dziwnego w jednej z dziewczyn. Była ubrana w lateksowy, jednoczęściowy strój, z butami przed kolano i w długich blond włosach. Rozglądała się, kogoś szukała, a mnie naszło dziwne uczucie, że poluje na nas. Gdy koło niej przechodziliśmy postarał się jak mógł zaryć sobą mnie, lecz dziewczynie w lateksie wystarczyła chwila by nas skojarzyć. Wyciągnęła telefon i napisała szybkiego SMS.
- Szybciej – rzucił Nate i przyspieszył kroku.
Nash domyślił się, że coś jest nie tak. Wsiadł do tyłu, wpychając mnie na miejsce pasażera z przodu, a skrzynki rzucili niedbale na tył siedzenia.
- Nate co się tam stało?
- Ktoś na nas czekał. Zwięźle mówiąc, na ciebie.
Skuliłam się w siedzeniu, choć sama to podejrzewałam i sprawdziłam czy pas jest dobrze zapięty.
- Nie martw się – powiedział Nate widząc moją zmartwioną minę – wszystko będzie dobrze. Odwiedziemy Nasha, zrobimy parę kółek i wrócimy do domu.
Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Zrobiliśmy tak jak powiedział.
W mieszkaniu Nate sprawdził wszystkie pokoje i okna i oznajmił:
- Śpij spokojnie.

Rano, gdy wstałam, wzięłam prysznic, pomalowałam się i zeszłam na śniadanie. Zrobiłam sobie tosty i kawę. Po chwili zszedł Nate. Urbany w dżinsy, czarną bluzę z kapturem i w okularach przeciwsłonecznych.
- Jak się czujesz? - Spytał, gdy nalewał sobie kawy.
- Dobrze. Myślisz, że nas ścigali czy coś? - Spytałam, ale Nate nie odpowiedział.
Nie wiedziałam czy uznać to za dobrą wiadomość, czy złą. Jednak nie zamierzałam się tym martwić. Musiałam mu zaufać.
- Po prostu na siebie uważaj, a gdy zobaczysz coś dziwnego masz mój numer. Charlie po ciebie przyjeżdża?
Zdziwiłam się, że nie wypowiedział imienia chłopak bez obrzydzenia w głosie. Kiwnęłam głową, więc Nate pożegnał się mówiąc, że musi coś zrobić i wyszedł. Po chwili zobaczyłam przed domem samochód Charliego, wyszłam zamykając drzwi na klucz i wsiadłam do auta.

Nate wsiadł na harleya davidsona i pojechał do klubu. Podszedł do barmana, który był tu dzień wcześniej i spytał:
- Jest Nash?
- Wyszedł... - wyjąkał chłopak.
- A kiedy wróci? - Zadał kolejne pytanie Nate, był trochę zniecierpliwiony i nie miał humoru.
- Nie wiem.
- Będzie za dziesięć minut – odparł za jego plecami jakiś głos.
Był to Lance. Bez nazwiska, bez ksywy. Po prostu Lance. Miał około dwudziestu pięciu lat, brązowe, krótkie włosy i niebieskie oczy. Wyglądał jak podmiot szatana z blizną pod prawym okiem. Był ubrany w zielony T-shirt i ciemne dżinsy. Rozłożył bile na jednym ze stołów i spytał Natea:
- Zagrasz?
- Nie mam czasu – odparł spokojnie chłopak.
Nie żeby bał się Lanca. Nie bał się nikogo. Po prostu nie ufał ludziom, a ten typ wydawał mu się podejrzany. Znał go od dwóch lat, stały bywalec i ponoć członek jednego z najniebezpieczniejszych gangów w Los Angeles. Ale mogły to też być puste pogłoski. Ponieważ Nate go sprawdził i nie widział go w akcji. Nigdy.
- Przecież masz czas.
Powiedział Lance rzucając przeciwnikowi kij do bilardu. Nate chwycił go w powietrzu i podszedł do stołu. Faktycznie miał czas, bo musiał poczekać na przyjaciela. Miał zdobyć dla niego informacje o wczorajszej „lateksowej pannie”.
Lance położył na stole pieniądze i powiedział:
- Pół tysiąca.
Nate zrobił to samo i zaczął grę. Pochylił się, ustawił palce na stole i uderzył mocno. Biała bila zrujnowała idealny trójkąt kolorowych i do dwóch dziur wpadł trzy całe. Gra toczyła się dalej.

Przez cały dzień byłam nieobecna. Do lunchu nikt nie pytał co się dzieje, podejrzewali, że się nie wyspałam. Kiedy jednak jedliśmy, Charlie nie wytrzymał i wypalił:
- Co się z tobą dzieje dziewczyno?
- Co? - Spytałam speszona, lecz po chwili sobie uzmysłowiłam i odpowiedziałam – przepraszam. Jestem prostu trochę zmęczona i tyle.
Nie miałam ochoty mówić im o wczorajszym wieczorze. Wiedziałam, że Charlie nie ucieszy się, że pojechałam tak późno z Natem i Nashem tak daleko, a w domu miałam być przed dziesiątą. Wiedziałam też, że nie chcę w to wszystko wplątywać swoich przyjaciół. Poza tym to nie było nic takiego. Nateowi zawsze mogło się coś pomylić, może chciał mnie przestraszyć.
Nagle powiedziałam:
- Mam ochotę urwać się z zajęć. Wchodzicie w to?
Charlie i Ella spojrzeli na mnie i unieśli brwi zdziwieni moją zmianą zachowania. Tylko Viena przyjęła to tak, jak oczekiwałam:
- Nie zabierzesz całej rozkoszy wagarów dla siebie.
Wyszliśmy więc ze szkoły i autem Charliego pojechaliśmy do kawiarni, a potem do niego obejrzeć film.

Kiedy Nate skończył grać z Lancem – i oczywiście wyrwał – przyszedł Nash. Zobaczył przyjaciela i kazał mu gestem ręki zająć jeden ze stolików. Poszedł na zaplecze i zaraz usiadł naprzeciw Natea.
- Co masz?
- Zdjęcia, spójrz – Nash podał przyjacielowi kilka fotografii na których jest ta sama dziewczyna, którą widział wczoraj.
Miała ciemne, opinające nogi, skórzane spodnie, top bez rękawów i koński ogon. Na oczach miała okulary przeciwsłoneczne, a dzięki dziesięciocentymetrowym kozakom na obcasach była wyższa.
- Wiesz, kto to? - Spytał Nate z nadzieją w głosie.
- Niestety nie, ale poprosiłem kumpla by się tym zajął.
- Muszę wiedzieć czy ona działa dla ludzi, z którymi zadarł Clint.
- Odpowiedź powinna pojawić się jutro, najpóźniej w piątek – powiedział Nash, na co jego przyjaciel tylko kiwnął głowa i schował zdjęcia do koperty – weź je. Może dziewczyna ją zna.
Nate tak też zrobił, podziękował przyjacielowi, po czym pojechał dalej. Czekało go dziś jeszcze jedno spotkanie.
Po około trzydziestu minutach zatrzymał motor na parkingu należącym do plaży Malibu. Przeszedł kilka metrów, po czym znalazł ładny, duży dom z widokiem na ocean. Wszedł i powiedział do chłopaka leżącego na kanapie.
- Gdzie on jest?
Chłopak wskazał ręką sypialnię, więc Nate podszedł pod drzwi i zapukał. Po chwili ukazała mu się twarz Clinta. Otworzył mu drzwi i zaprosił do środka. Chłopak zobaczył spakowaną walizkę i spytał:
- Szukasz nowej kryjówki?
- Tak. Oni tu są, wiedzą o wszystkim. O tym, że się ukrywam i, że Nadia jest u ciebie.
Nate wyciągnął zdjęcia, które dał mu Nash i pokazując je Clintowi spytał:
- Znasz ją?
Mężczyzna dobrze obejrzał zdjęcia, oddał je i odparł:
- Nie. Nigdy jej nie widziałem. Myślisz, że pracuje dla niego?
- Tak podejrzewam. A więc – zaczął Nate siadając na skraju łóżka – zechcesz powiedzieć mi wreszcie kto to jest? Byłoby łatwiej.
- Gdybym to wiedział. Właśnie dlatego się ukrywam. Próbuję to rozgryźć... do końca. Wiem, że zadarłem z pewnym gangiem. Jego szefem jest niejaki Boss, ale nigdy nie widziałem go na oczy.
- Boss?
- Znasz go?
- Pierwsze słyszę – Nate mówił prawdę – a ty stąd zwiewaj i zadzwoń do Nadii, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś.
- Czemu? Coś z nią nie tak? Coś jej się stało?
- Nie. Jest cała, po prostu to wszystko jest dla niej trudne i pewnie ucieszyłaby się z twojego telefonu. Muszę iść.
Nate nie mówiąc nic więcej wyszedł i wrócił do domu.

Kiedy obejrzeliśmy dwa filmy dziewczyny pojechały do domu czerwoną honda civic Elli. Dochodziła dopiero trzecia po południu, więc postanowiłam zostać u chłopaka. Zdrzemnęliśmy się i obudziliśmy po siódmej wieczorem.
- Dlaczego twój tata nie mógł cię wysłać do mnie lub dziewczyn, tylko do tego pajaca?
- Charlie nie wiem i nie chcę wiedzieć – odparłam. Miałam dość głupiej gadaniny.
Dałam mu szybkiego buziaka, byle nie zaczął nowego tematu. On jednak mnie nie puścił i pocałunek przerodził się w głębszy. Charlie wsunął mi rękę pod bluzkę, dotykał brzucha, a potem zaczął zjeżdżać niżej. Dotarł do rozporka i zaczął męczyć się z nim. Powstrzymałam go i poddziadziałam z ustami przy jego:
- Przestań. Nie jestem jeszcze gotowa.
- To kiedy będziesz? - To pytanie mnie zamurowało.
Wstałam, ubrałam kurtkę i wypaliłam:
- Nie wiem. Poczekasz tak długo, aż ja tego będę chciała. A teraz chcę wracać. Odwieziesz mnie?
- Nie możesz iść z buta? - Myślałam, że się przesłyszałam.
Spojrzałam za okno, zaczynało padać, a chmury nie wglądały dobrze. Nadchodziła burza, coś czego się bałam.
- Pada. I zaraz będzie burza. Nie możesz mnie odwieźć?
- Nie jestem gotowy.
Odparł Charlie z irytacją w głosie i przekręcił się plecami do mnie. Zdenerwowana wyszłam na deszcz. Pomyślałam, że zdołam dotrzeć do przystanku autobusowego przed burzą, ale się myliłam. Schowałam się pod zadaszeniem jakiejś kawiarni, kiedy niebo przeszyła pierwsza błyskawica i usłyszałam piorun. Weszłam do kawiarni i usiadłam przy stoliku jak najdalej okna. Trzęsłam się cała ze strachu i zimna. Byłam mokra i zła, do tego nie wiedziałam jak mam wrócić do domu. Przeczekałam burzę i deszcz, więc zamówiłam sobie kawę i postanowiłam trochę się ogrzać. Burza przeszła po kilkunastu minutach, lecz deszcz nie ustępował. Po godzinie wyszłam na ulewę i dotarłam na przystanek. Wsiadłam w autobus, lecz do domu Natea musiałam iść piechotą. Weszłam cała przemoczona w momencie, gdy zaczęło znów grzmiać.
- Co do cholery – rzuciłam do siebie i zdjęłam buty.
- Co się stało? - Spytał Nate patrząc na mnie z uśmiechem – mogłaś zadzwonić.
Wprawdzie myślałam nad tym, ale nie chciałam okazać się słaba i postanowiłam pokazać, że potrafię o siebie zadbać.
Uśmiechnęłam się jednak tylko i poszłam do swojego pokoju.




Co myślicie do tej pory? :) Napiszcie w komentarzu jakiś wniosek :)
Następna część w czwartek :)

4 komentarze:

  1. Nadrobiłam poprzednie ... Cudowne ... ♥
    Jestem ciekawa co tym razem za hisotirę wymyśliłaś ! ; >
    Po prostu... To niesamowite jaki masz talent dziewczyno !!!
    Ah.. I jeszcze jedno !!! ...
    NIE KARZ MI CZEKAĆ DO CZWAAAAAAAAARTKU !!! ; <

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) miło słyszeć, że to talent :)

      Usuń
  2. Spodobało mi się ;> fajnie, że w końcu coś innego :> aż chce się czytać więcej i więcej ;p szkoda, że kolejna część dopiero w czwartek :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Potem znowu będzie inny rodzaj ;)

      Usuń