Około jedenastej
przyszedł Nash. Nate wpuścił go do mieszkania i zawołał mnie z
kuchni.
Kiedy zobaczyłam,
że Nate zakłada kurtkę spytałam:
- Wychodzisz
gdzieś?
- Wychodzimy.
Musimy coś załatwić – wskazał na siebie i Nasha – a ty
idziesz z nami. Nie zostawię cię samej. Ubierz kurtkę, buty i
chodź.
- Chyba nie mam
wyboru.
Mruknęłam, lecz
po chwili była gotowa. Mimo że zastrzegałam, że nigdzie z nimi
nie pojadę, może nie będzie tak źle. Zresztą Nate nawet jakby
miał mnie wynieść, zrobiłby to. Wolałam więc iść na własnych
nogach.
- Nie wiedziałam,
że masz garaż – rzuciłam, gdy z domu przeszliśmy do jego
podziemnego imperium.
- Gdzieś muszę
trzymać to.
Odparł, a kiedy
zapaliły się światła ujrzałam czarnego cadillaca escalade,
motory Harley Davidsona i Yamahy oraz Land Rovera. Milczałam z
wrażenia. Wiedziałam, że Nate miał dużo kasy i jak ją zarobił.
Wszyscy wsiedliśmy do cadillaca. Lekko przed północą byliśmy
przed jakimś starym magazynem, w którym paliło się światło.
- Idzie z nami? -
Spytał Nash przyjaciela.
- Tak. Będzie
bezpieczniejsza.
Po chwili weszliśmy
do magazynu. Podeszliśmy do jednego ze stoisk i Nate przywitał się
z umięśnionym, łysym facetem. Wraz z Nashem wzięli po dwie
skrzynki z różnymi broniami, zapłacili i ruszyli do wyjścia. Nate
zauważył coś dziwnego w jednej z dziewczyn. Była ubrana w
lateksowy, jednoczęściowy strój, z butami przed kolano i w długich
blond włosach. Rozglądała się, kogoś szukała, a mnie naszło
dziwne uczucie, że poluje na nas. Gdy koło niej przechodziliśmy
postarał się jak mógł zaryć sobą mnie, lecz dziewczynie w
lateksie wystarczyła chwila by nas skojarzyć. Wyciągnęła telefon
i napisała szybkiego SMS.
- Szybciej –
rzucił Nate i przyspieszył kroku.
Nash domyślił
się, że coś jest nie tak. Wsiadł do tyłu, wpychając mnie na
miejsce pasażera z przodu, a skrzynki rzucili niedbale na tył
siedzenia.
- Nate co się tam
stało?
- Ktoś na nas
czekał. Zwięźle mówiąc, na ciebie.
Skuliłam się w
siedzeniu, choć sama to podejrzewałam i sprawdziłam czy pas jest
dobrze zapięty.
- Nie martw się –
powiedział Nate widząc moją zmartwioną minę – wszystko będzie
dobrze. Odwiedziemy Nasha, zrobimy parę kółek i wrócimy do domu.
Kiwnęłam głową
i zamknęłam oczy. Zrobiliśmy tak jak powiedział.
W mieszkaniu Nate
sprawdził wszystkie pokoje i okna i oznajmił:
- Śpij spokojnie.
Rano, gdy wstałam,
wzięłam prysznic, pomalowałam się i zeszłam na śniadanie.
Zrobiłam sobie tosty i kawę. Po chwili zszedł Nate. Urbany w
dżinsy, czarną bluzę z kapturem i w okularach przeciwsłonecznych.
- Jak się czujesz?
- Spytał, gdy nalewał sobie kawy.
- Dobrze. Myślisz,
że nas ścigali czy coś? - Spytałam, ale Nate nie odpowiedział.
Nie wiedziałam czy
uznać to za dobrą wiadomość, czy złą. Jednak nie zamierzałam
się tym martwić. Musiałam mu zaufać.
- Po prostu na
siebie uważaj, a gdy zobaczysz coś dziwnego masz mój numer.
Charlie po ciebie przyjeżdża?
Zdziwiłam się,
że nie wypowiedział imienia chłopak bez obrzydzenia w głosie.
Kiwnęłam głową, więc Nate pożegnał się mówiąc, że musi coś
zrobić i wyszedł. Po chwili zobaczyłam przed domem samochód
Charliego, wyszłam zamykając drzwi na klucz i wsiadłam do auta.
Nate wsiadł na
harleya davidsona i pojechał do klubu. Podszedł do barmana, który
był tu dzień wcześniej i spytał:
- Jest Nash?
- Wyszedł... -
wyjąkał chłopak.
- A kiedy wróci? -
Zadał kolejne pytanie Nate, był trochę zniecierpliwiony i nie miał
humoru.
- Nie wiem.
- Będzie za
dziesięć minut – odparł za jego plecami jakiś głos.
Był to Lance. Bez
nazwiska, bez ksywy. Po prostu Lance. Miał około dwudziestu pięciu
lat, brązowe, krótkie włosy i niebieskie oczy. Wyglądał jak
podmiot szatana z blizną pod prawym okiem. Był ubrany w zielony
T-shirt i ciemne dżinsy. Rozłożył bile na jednym ze stołów i
spytał Natea:
- Zagrasz?
- Nie mam czasu –
odparł spokojnie chłopak.
Nie żeby bał się
Lanca. Nie bał się nikogo. Po prostu nie ufał ludziom, a ten typ
wydawał mu się podejrzany. Znał go od dwóch lat, stały bywalec i
ponoć członek jednego z najniebezpieczniejszych gangów w Los
Angeles. Ale mogły to też być puste pogłoski. Ponieważ Nate go
sprawdził i nie widział go w akcji. Nigdy.
- Przecież masz
czas.
Powiedział Lance
rzucając przeciwnikowi kij do bilardu. Nate chwycił go w powietrzu
i podszedł do stołu. Faktycznie miał czas, bo musiał poczekać na
przyjaciela. Miał zdobyć dla niego informacje o wczorajszej
„lateksowej pannie”.
Lance położył na
stole pieniądze i powiedział:
- Pół tysiąca.
Nate zrobił to
samo i zaczął grę. Pochylił się, ustawił palce na stole i
uderzył mocno. Biała bila zrujnowała idealny trójkąt kolorowych
i do dwóch dziur wpadł trzy całe. Gra toczyła się dalej.
Przez cały dzień
byłam nieobecna. Do lunchu nikt nie pytał co się dzieje,
podejrzewali, że się nie wyspałam. Kiedy jednak jedliśmy, Charlie
nie wytrzymał i wypalił:
- Co się z tobą
dzieje dziewczyno?
- Co? - Spytałam
speszona, lecz po chwili sobie uzmysłowiłam i odpowiedziałam –
przepraszam. Jestem prostu trochę zmęczona i tyle.
Nie miałam ochoty
mówić im o wczorajszym wieczorze. Wiedziałam, że Charlie nie
ucieszy się, że pojechałam tak późno z Natem i Nashem tak
daleko, a w domu miałam być przed dziesiątą. Wiedziałam też, że
nie chcę w to wszystko wplątywać swoich przyjaciół. Poza tym to
nie było nic takiego. Nateowi zawsze mogło się coś pomylić, może
chciał mnie przestraszyć.
Nagle powiedziałam:
- Mam ochotę urwać
się z zajęć. Wchodzicie w to?
Charlie i Ella
spojrzeli na mnie i unieśli brwi zdziwieni moją zmianą zachowania.
Tylko Viena przyjęła to tak, jak oczekiwałam:
- Nie zabierzesz
całej rozkoszy wagarów dla siebie.
Wyszliśmy więc ze
szkoły i autem Charliego pojechaliśmy do kawiarni, a potem do niego
obejrzeć film.
Kiedy Nate skończył
grać z Lancem – i oczywiście wyrwał – przyszedł Nash.
Zobaczył przyjaciela i kazał mu gestem ręki zająć jeden ze
stolików. Poszedł na zaplecze i zaraz usiadł naprzeciw Natea.
- Co masz?
- Zdjęcia, spójrz
– Nash podał przyjacielowi kilka fotografii na których jest ta
sama dziewczyna, którą widział wczoraj.
Miała ciemne,
opinające nogi, skórzane spodnie, top bez rękawów i koński ogon.
Na oczach miała okulary przeciwsłoneczne, a dzięki
dziesięciocentymetrowym kozakom na obcasach była wyższa.
- Wiesz, kto to? -
Spytał Nate z nadzieją w głosie.
- Niestety nie, ale
poprosiłem kumpla by się tym zajął.
- Muszę wiedzieć
czy ona działa dla ludzi, z którymi zadarł Clint.
- Odpowiedź
powinna pojawić się jutro, najpóźniej w piątek – powiedział
Nash, na co jego przyjaciel tylko kiwnął głowa i schował zdjęcia
do koperty – weź je. Może dziewczyna ją zna.
Nate tak też
zrobił, podziękował przyjacielowi, po czym pojechał dalej.
Czekało go dziś jeszcze jedno spotkanie.
Po około
trzydziestu minutach zatrzymał motor na parkingu należącym do
plaży Malibu. Przeszedł kilka metrów, po czym znalazł ładny,
duży dom z widokiem na ocean. Wszedł i powiedział do chłopaka
leżącego na kanapie.
- Gdzie on jest?
Chłopak wskazał
ręką sypialnię, więc Nate podszedł pod drzwi i zapukał. Po
chwili ukazała mu się twarz Clinta. Otworzył mu drzwi i zaprosił
do środka. Chłopak zobaczył spakowaną walizkę i spytał:
- Szukasz nowej
kryjówki?
- Tak. Oni tu są,
wiedzą o wszystkim. O tym, że się ukrywam i, że Nadia jest u
ciebie.
Nate wyciągnął
zdjęcia, które dał mu Nash i pokazując je Clintowi spytał:
- Znasz ją?
Mężczyzna dobrze
obejrzał zdjęcia, oddał je i odparł:
- Nie. Nigdy jej
nie widziałem. Myślisz, że pracuje dla niego?
- Tak podejrzewam.
A więc – zaczął Nate siadając na skraju łóżka – zechcesz
powiedzieć mi wreszcie kto to jest? Byłoby łatwiej.
- Gdybym to
wiedział. Właśnie dlatego się ukrywam. Próbuję to rozgryźć...
do końca. Wiem, że zadarłem z pewnym gangiem. Jego szefem jest
niejaki Boss, ale nigdy nie widziałem go na oczy.
- Boss?
- Znasz go?
- Pierwsze słyszę
– Nate mówił prawdę – a ty stąd zwiewaj i zadzwoń do Nadii,
jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś.
- Czemu? Coś z nią
nie tak? Coś jej się stało?
- Nie. Jest cała,
po prostu to wszystko jest dla niej trudne i pewnie ucieszyłaby się
z twojego telefonu. Muszę iść.
Nate nie mówiąc
nic więcej wyszedł i wrócił do domu.
Kiedy obejrzeliśmy
dwa filmy dziewczyny pojechały do domu czerwoną honda civic Elli.
Dochodziła dopiero trzecia po południu, więc postanowiłam zostać
u chłopaka. Zdrzemnęliśmy się i obudziliśmy po siódmej
wieczorem.
- Dlaczego twój
tata nie mógł cię wysłać do mnie lub dziewczyn, tylko do tego
pajaca?
- Charlie nie wiem
i nie chcę wiedzieć – odparłam. Miałam dość głupiej
gadaniny.
Dałam mu szybkiego
buziaka, byle nie zaczął nowego tematu. On jednak mnie nie puścił
i pocałunek przerodził się w głębszy. Charlie wsunął mi rękę
pod bluzkę, dotykał brzucha, a potem zaczął zjeżdżać niżej.
Dotarł do rozporka i zaczął męczyć się z nim. Powstrzymałam go
i poddziadziałam z ustami przy jego:
- Przestań. Nie
jestem jeszcze gotowa.
- To kiedy
będziesz? - To pytanie mnie zamurowało.
Wstałam, ubrałam
kurtkę i wypaliłam:
- Nie wiem.
Poczekasz tak długo, aż ja tego będę chciała. A teraz chcę
wracać. Odwieziesz mnie?
- Nie możesz iść
z buta? - Myślałam, że się przesłyszałam.
Spojrzałam za
okno, zaczynało padać, a chmury nie wglądały dobrze. Nadchodziła
burza, coś czego się bałam.
- Pada. I zaraz
będzie burza. Nie możesz mnie odwieźć?
- Nie jestem
gotowy.
Odparł Charlie z
irytacją w głosie i przekręcił się plecami do mnie. Zdenerwowana
wyszłam na deszcz. Pomyślałam, że zdołam dotrzeć do przystanku
autobusowego przed burzą, ale się myliłam. Schowałam się pod
zadaszeniem jakiejś kawiarni, kiedy niebo przeszyła pierwsza
błyskawica i usłyszałam piorun. Weszłam do kawiarni i usiadłam
przy stoliku jak najdalej okna. Trzęsłam się cała ze strachu i
zimna. Byłam mokra i zła, do tego nie wiedziałam jak mam wrócić
do domu. Przeczekałam burzę i deszcz, więc zamówiłam sobie kawę
i postanowiłam trochę się ogrzać. Burza przeszła po kilkunastu
minutach, lecz deszcz nie ustępował. Po godzinie wyszłam na ulewę
i dotarłam na przystanek. Wsiadłam w autobus, lecz do domu Natea
musiałam iść piechotą. Weszłam cała przemoczona w momencie, gdy
zaczęło znów grzmiać.
- Co do cholery –
rzuciłam do siebie i zdjęłam buty.
- Co się stało? -
Spytał Nate patrząc na mnie z uśmiechem – mogłaś zadzwonić.
Wprawdzie myślałam
nad tym, ale nie chciałam okazać się słaba i postanowiłam
pokazać, że potrafię o siebie zadbać.
Uśmiechnęłam się
jednak tylko i poszłam do swojego pokoju.
Co myślicie do tej pory? :) Napiszcie w komentarzu jakiś wniosek :)
Następna część w czwartek :)
Nadrobiłam poprzednie ... Cudowne ... ♥
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co tym razem za hisotirę wymyśliłaś ! ; >
Po prostu... To niesamowite jaki masz talent dziewczyno !!!
Ah.. I jeszcze jedno !!! ...
NIE KARZ MI CZEKAĆ DO CZWAAAAAAAAARTKU !!! ; <
Dziękuję :) miło słyszeć, że to talent :)
UsuńSpodobało mi się ;> fajnie, że w końcu coś innego :> aż chce się czytać więcej i więcej ;p szkoda, że kolejna część dopiero w czwartek :(
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Potem znowu będzie inny rodzaj ;)
Usuń