Vienę i Nasha
znaleźliśmy stojących w kuchni. Oboje pili piwo. Przywitaliśmy
się i wszyscy powiedzieliśmy sobie, że dobrze wyglądamy. Torebkę
i sweterek zostawiłam w aucie. Było mi gorąco, mimo że na
zewnątrz było chłodno. Jednak w środku była masa ludzi i
strasznie wysoka temperatura. Nash i Nate byli prawie identycznie
ubrani i oboje w kurtkach.
- Moje włosy przy
tej duchocie będą jak – krzyknęła Viena i pokazała jakby jej
głowa puchła.
Zaśmiałam się i
zaciągnęłam ją do salonu, by potańczyć. Na początku się
sprzeciwiała, lecz zgodziła się. Przetańczyłyśmy bez
wytchnienia dobre dziesięć piosenek. Wyczerpane i spocone
dosiadłyśmy się do chłopaków w kuchni. Podszedł Bart, postawił
przed nami piwa, które z Vieną opróżniłyśmy do połowy duszkiem
i krzyknął:
- Cieszę się, że
wpadłyście. Zwłaszcza ty Nadia! Jesteś królową parkietu, a
dawno cię u mnie nie widziałem – ucałował mnie w policzek, co
nie było zaskoczeniem. Cały Bart! Po czym dodał – bawcie się
dobrze!
- Leci na ciebie! -
Krzyknął do mnie Nate.
- On leci na
każdego! - Odparłam – idę do toalety.
Poszłam na górę.
Trochę pamiętałam drogę do łazienki, lecz i tak udało mi się
za drugim razem. Kiedy wyszłam minęłam jakiegoś pijanego chłopaka
i wpadłam do pokoju Barta. Na łóżku całowali się Ella i
Charlie. Gdy mnie zobaczyli odskoczyli od siebie, a Ella zaczęła
zapinać swoją koszulę. Wybiegłam stamtąd. Nie wiem dlaczego tak
mnie to zraniło. Może jeszcze nie pozbierałam się po tej całej
sprawie. Albo chodzi o to, że oboje mnie okłamali. Wpadłam na
Natea i rzuciłam mu do ucha:
- Chcę wracać do
domu – łzy leciały mi po policzkach. Chciał spytać co się
stało, lecz go wyprzedziłam i dodałam – widziałam Ellę i
Charliego. W pokoju.
Zaczęłam ciągnął
Natea do wyjścia, lecz w połowie drogi zawrócił mnie i
znajdowaliśmy się w uścisku. Ludzie tańczyli szaleńczo, nikt nie
zwracał na nas uwagi. Tylko my tańczyliśmy wolno. Nie wiem co mu
odbiło, dlatego powiedziałam mu do ucha:
- Nate, chcę
wracać!
Znów chciałam go
wprowadzić, a on znowu mnie zawrócił. Teraz jednak on szepnął mi
do ucha:
- Mila tu jest.
Połóż głowę na moim ramieniu i uspokój się. Jak tylko odejdzie
od drzwi wyjdziemy.
Kiwnęłam głową
i zrobiłam jak powiedział. Miło było tak tkwić z nim w
bliskości. Lecz długo to nie trwało. Po minucie prowadził mnie do
wyjścia.
- Masz kluczyki i
otwieraj samochód – rzucił do mnie i pospieszył mnie, a sam
został z tyłu.
Nie wiedziałam co
chce zrobić, ale zaufałam mu. Kiedy otwierałam auto od strony
pasażera, ktoś szarpnął mnie i poleciałam do tyłu. Zobaczyłam
nad sobą jakiegoś chłopaka. Wyciągnął z kieszeni nóż i chciał
mnie ugodzić w nogę, lecz zdążyłam go kopnąć i broń spadła
na ziemię. Wstałam i okrążyłam samochód. Chciałam wejść od
strony kierowcy i zamknąć się od środka, lecz gdy dopadłam
drzwi, chłopak przycisnął mnie do auta i zaczął wąchać moje
włosy. Nagle poleciał do tyłu, a ja zobaczyłam Natea.
- Wsiadaj! -
Warknął do mnie.
Zrobiłam tak i po
chwili jechaliśmy drogą. Jednak nie do domu.
- Czemu nie
jedziemy do ciebie?
- To zbyt
ryzykowne.
- Śledzą nas? -
Kiedy nie odpowiedział, zadałam kolejne pytanie – to oni? Oni
ścigają mojego tatę?
- Ciebie.
Pojechaliśmy do
klubu. Nate zostawił auto na parkingu dla pracowników. Wysiadł i
podszedł do moich drzwi.
- Grałaś kiedyś
w bilarda?
- Chcę wracać –
powiedziałam bliska płaczu.
- Nadia musimy
przeczekać. Nie możemy wrócić, bo mogą nas śledzić. Póki co
zostaniemy tu. Będziemy bezpieczniejsi niż na drodze. Chodź.
Doprowadziłam się
jakoś do porządku i poszłam za nim do środka.
Schodziło się do
wielkiej piwnicy. Było kilka stołów do gry, stoliki z krzesłami,
bar i łazienka.
- Hazard? -
Spytałam, gdy Nate ustawiał kule na jednym ze stołów.
- Też.
W pomieszczeniu
było pełno ludzi, dziewięćdziesiąt dziewięć procent facetów.
Grali w karty, pili przy barze, załatwiali jakieś interesy i grali
– tak jak my – w bilard.
Nagle zobaczyłam
jednego w brązowych włosach. Wyglądał na starszego od Natea.
- Kto to jest? -
Spytałam chłopaka, wskazując na tamtego mężczyznę.
- Lance. Taki jeden
dupek, którego nie znoszę. A co?
- Był kiedyś u
mnie w domu – ta informacja zaciekawiła Natea, więc mówiłam
dalej – przyszedł do taty. Raz. Kilka tygodni temu.
Wzruszałam
ramionami i zaczęłam się trząść z zimna. Nie było tu chłodno,
lecz te wszystkie zdarzenia sprawiły, że miałam ciarki. Nate zdjął
swoją kurtkę i wręczył mi. Ubrałam ją jakby to była ostatnia
deska ratunku Od razu zrobiło mi się cieplej i przyjemniej.
- Umiesz grać? -
Spytał wręczając mi kij.
- Trochę. Charlie
mnie kiedyś nauczył.
Rozbiłam bile, a
następny ruch należał do Natea.
- Całkiem nieźle
– uśmiechnął się i zapytał – zabolało cię to co zobaczyłaś
w tym pokoju.?
Pociągnęłam
nosem i odparłam:
- Trochę. Nie
chodzi o to, że zerwaliśmy, ponieważ ostatnimi czasy nie układało
się między nami. Chodziło o to, że oboje mnie okłamywali i
zdradzali za moimi plecami – zaśmiałam się sucho.
- Gdzie nauczyłaś
się tak bić? - Spytał Nate by zmienić temat.
Uderzyłam kijem w
bilę po raz kolejny i odparłam:
- Tata mnie
nauczył. Od jedenastego roku życia uczył mnie jak się bronić,
podstawowe ataki i uniki. Chciał bym w razie czego umiała się sama
obronić.
- Trzeba przyznać,
udało mu się – uśmiechnął się Nate i skończyliśmy grać.
Następna część we wtorek :)
Jaaaaaaaaaak Romantycznie < 3
OdpowiedzUsuń