niedziela, 25 maja 2014

Sprawdź, kto chce mnie zabić. / część 12

Vienę i Nasha znaleźliśmy stojących w kuchni. Oboje pili piwo. Przywitaliśmy się i wszyscy powiedzieliśmy sobie, że dobrze wyglądamy. Torebkę i sweterek zostawiłam w aucie. Było mi gorąco, mimo że na zewnątrz było chłodno. Jednak w środku była masa ludzi i strasznie wysoka temperatura. Nash i Nate byli prawie identycznie ubrani i oboje w kurtkach.
- Moje włosy przy tej duchocie będą jak – krzyknęła Viena i pokazała jakby jej głowa puchła.
Zaśmiałam się i zaciągnęłam ją do salonu, by potańczyć. Na początku się sprzeciwiała, lecz zgodziła się. Przetańczyłyśmy bez wytchnienia dobre dziesięć piosenek. Wyczerpane i spocone dosiadłyśmy się do chłopaków w kuchni. Podszedł Bart, postawił przed nami piwa, które z Vieną opróżniłyśmy do połowy duszkiem i krzyknął:
- Cieszę się, że wpadłyście. Zwłaszcza ty Nadia! Jesteś królową parkietu, a dawno cię u mnie nie widziałem – ucałował mnie w policzek, co nie było zaskoczeniem. Cały Bart! Po czym dodał – bawcie się dobrze!
- Leci na ciebie! - Krzyknął do mnie Nate.
- On leci na każdego! - Odparłam – idę do toalety.
Poszłam na górę. Trochę pamiętałam drogę do łazienki, lecz i tak udało mi się za drugim razem. Kiedy wyszłam minęłam jakiegoś pijanego chłopaka i wpadłam do pokoju Barta. Na łóżku całowali się Ella i Charlie. Gdy mnie zobaczyli odskoczyli od siebie, a Ella zaczęła zapinać swoją koszulę. Wybiegłam stamtąd. Nie wiem dlaczego tak mnie to zraniło. Może jeszcze nie pozbierałam się po tej całej sprawie. Albo chodzi o to, że oboje mnie okłamali. Wpadłam na Natea i rzuciłam mu do ucha:
- Chcę wracać do domu – łzy leciały mi po policzkach. Chciał spytać co się stało, lecz go wyprzedziłam i dodałam – widziałam Ellę i Charliego. W pokoju.
Zaczęłam ciągnął Natea do wyjścia, lecz w połowie drogi zawrócił mnie i znajdowaliśmy się w uścisku. Ludzie tańczyli szaleńczo, nikt nie zwracał na nas uwagi. Tylko my tańczyliśmy wolno. Nie wiem co mu odbiło, dlatego powiedziałam mu do ucha:
- Nate, chcę wracać!
Znów chciałam go wprowadzić, a on znowu mnie zawrócił. Teraz jednak on szepnął mi do ucha:
- Mila tu jest. Połóż głowę na moim ramieniu i uspokój się. Jak tylko odejdzie od drzwi wyjdziemy.
Kiwnęłam głową i zrobiłam jak powiedział. Miło było tak tkwić z nim w bliskości. Lecz długo to nie trwało. Po minucie prowadził mnie do wyjścia.
- Masz kluczyki i otwieraj samochód – rzucił do mnie i pospieszył mnie, a sam został z tyłu.
Nie wiedziałam co chce zrobić, ale zaufałam mu. Kiedy otwierałam auto od strony pasażera, ktoś szarpnął mnie i poleciałam do tyłu. Zobaczyłam nad sobą jakiegoś chłopaka. Wyciągnął z kieszeni nóż i chciał mnie ugodzić w nogę, lecz zdążyłam go kopnąć i broń spadła na ziemię. Wstałam i okrążyłam samochód. Chciałam wejść od strony kierowcy i zamknąć się od środka, lecz gdy dopadłam drzwi, chłopak przycisnął mnie do auta i zaczął wąchać moje włosy. Nagle poleciał do tyłu, a ja zobaczyłam Natea.
- Wsiadaj! - Warknął do mnie.
Zrobiłam tak i po chwili jechaliśmy drogą. Jednak nie do domu.
- Czemu nie jedziemy do ciebie?
- To zbyt ryzykowne.
- Śledzą nas? - Kiedy nie odpowiedział, zadałam kolejne pytanie – to oni? Oni ścigają mojego tatę?
- Ciebie.
Pojechaliśmy do klubu. Nate zostawił auto na parkingu dla pracowników. Wysiadł i podszedł do moich drzwi.
- Grałaś kiedyś w bilarda?
- Chcę wracać – powiedziałam bliska płaczu.
- Nadia musimy przeczekać. Nie możemy wrócić, bo mogą nas śledzić. Póki co zostaniemy tu. Będziemy bezpieczniejsi niż na drodze. Chodź.
Doprowadziłam się jakoś do porządku i poszłam za nim do środka.
Schodziło się do wielkiej piwnicy. Było kilka stołów do gry, stoliki z krzesłami, bar i łazienka.
- Hazard? - Spytałam, gdy Nate ustawiał kule na jednym ze stołów.
- Też.
W pomieszczeniu było pełno ludzi, dziewięćdziesiąt dziewięć procent facetów. Grali w karty, pili przy barze, załatwiali jakieś interesy i grali – tak jak my – w bilard.
Nagle zobaczyłam jednego w brązowych włosach. Wyglądał na starszego od Natea.
- Kto to jest? - Spytałam chłopaka, wskazując na tamtego mężczyznę.
- Lance. Taki jeden dupek, którego nie znoszę. A co?
- Był kiedyś u mnie w domu – ta informacja zaciekawiła Natea, więc mówiłam dalej – przyszedł do taty. Raz. Kilka tygodni temu.
Wzruszałam ramionami i zaczęłam się trząść z zimna. Nie było tu chłodno, lecz te wszystkie zdarzenia sprawiły, że miałam ciarki. Nate zdjął swoją kurtkę i wręczył mi. Ubrałam ją jakby to była ostatnia deska ratunku Od razu zrobiło mi się cieplej i przyjemniej.
- Umiesz grać? - Spytał wręczając mi kij.
- Trochę. Charlie mnie kiedyś nauczył.
Rozbiłam bile, a następny ruch należał do Natea.
- Całkiem nieźle – uśmiechnął się i zapytał – zabolało cię to co zobaczyłaś w tym pokoju.?
Pociągnęłam nosem i odparłam:
- Trochę. Nie chodzi o to, że zerwaliśmy, ponieważ ostatnimi czasy nie układało się między nami. Chodziło o to, że oboje mnie okłamywali i zdradzali za moimi plecami – zaśmiałam się sucho.
- Gdzie nauczyłaś się tak bić? - Spytał Nate by zmienić temat.
Uderzyłam kijem w bilę po raz kolejny i odparłam:
- Tata mnie nauczył. Od jedenastego roku życia uczył mnie jak się bronić, podstawowe ataki i uniki. Chciał bym w razie czego umiała się sama obronić.

- Trzeba przyznać, udało mu się – uśmiechnął się Nate i skończyliśmy grać.



Następna część we wtorek :)

1 komentarz: