Wieczorem Nate
siedział w swoim pokoju, więc postanowiłam zapukać.
- Proszę –
usłyszałam i otworzyłam drzwi.
Leżał na łóżku,
z rękoma pod głową i zamkniętymi oczami. Zamknęłam cicho drzwi
i spytałam wesoło:
- Możemy pogadać?
Poklepał miejsce
obok siebie, więc usiadłam. Był bez koszulki Nie mogłam wydusić
z siebie słowa, kiedy widziałam jak jego klatka piersiowa unosi się
i opada. Taka umięśniona... I ten brzuch... Viena pewnie
zażartowałaby, że mogłabym robić pranie na jego sześciopaku.
Otworzył jedno oko i uśmiechnął się widząc jak mu się
przyglądam. Kiedy je zamknął, opanowałam się i spokojnie
zapytałam:
- Co robisz w
piątek wieczorem?
- Pewnie to co
zawsze. Siłownia.
- A nie mógłbyś
przełożyć tego na sobotę?
- Dlaczego pytasz?
- Uniósł się na łokciu i spojrzał na mnie brązowymi oczami.
- Bart robi
imprezę. Będzie Viena i chciałam pójść. Zaproponowała byś
wziął Nasha, żebyś nie czuł się samotny i w ogóle.
- Zapraszasz mnie
na imprezę?
Zaczął się
śmiać, aż trzęsło się całe łóżko. Zarzuciłam kosmyk włosów
za ucho i dodałam:
- Chcę iść, a ty
pewnie chciałbyś mieć na mnie oko.
Uspokoił się i
odpowiedział:
- Zastanowię się
nad tym i dam ci znać. Dobrze? - Kiwnęłam głową i wstałam –
dlaczego Viena zaproponowała Nasha?
- Mają randkę w
czwartek.
Rzuciłam wesoło i
chciałam wychodzić, kiedy mój wzrok natrafił na zdjęcie w ramce.
Pokój Nate był urządzony skromnie, „po męsku”, dlatego nie
spodziewałam się zdjęć. Była na nim młoda i ładna kobieta,
mężczyzna i mały chłopiec. Zakładam, że to Nate, lecz spytałam:
- Kto to?
Odwróciłam się
by pokazać mu zdjęcie, lecz on stał za mną. Za blisko.
Zdecydowanie za blisko i za nago. Mój oddech przyspieszył, Nate był
taki... piękny. Prawie idealny. Pokazałam mu zdjęcie, lecz jego
mina była groźna. Potem zrobiła się łagodniejsza, aż w końcu
odpowiedział:
- Ja z rodzicami.
Miałem wtedy pięć lat i to był ostatni okres, kiedy wszyscy
byliśmy szczęśliwy. Mimo że ich nienawidzę, mam kilka dobrych
wspomnień.
- Byłeś taki
słodki, co się z tobą stało? - Zapytałam by rozluźnić
atmosferę.
Zaśmiał się,
odstawił zdjęcie na półkę i delikatnie wygonił mnie z pokoju.
Następny dzień
przebiegł spokojnie. Ella i Charlie próbowali porozmawiać ze mną,
lecz Viena od razu ich odsyłała. Przyjaciółka bardzo się
denerwowała swoją randką. Pocieszałam ją i wspierałam najlepiej
jak mogłam. Po lekcjach zadzwoniłam do Natea. Był w kilka minut,
więc kiedy wsiadłam zdziwiona zapytałam:
- Byłeś w
mieście?
- Tak. Chciałem
się spytać czy Nash miał dla mnie telefon w sprawie Mily – kiedy
spojrzałam na niego jeszcze bardziej zdziwiona wytłumaczył –
lateksowej pannie.
- Ach. I co? Masz
coś nowego?
Pokręcił głowa,
więc w ciszy dojechaliśmy do domu. Zjedliśmy jakiś obiad,
obejrzeliśmy film. Zrobiłam lekcje i poszłam spać.
Następnego dnia
było tak samo. Viena denerwowała się jeszcze bardziej. Po lekcjach
odebrał ją Nash. Przywitałam się z nim i szeptem życzyłam
przyjaciółce powodzenia. Kiedy czekałam na Nate podszedł do mnie
Charlie.
- Możemy chwilę
pogadać? - Spytał.
- Tak. Czego
chcesz?
- Możemy przestać
zachowywać się jak dzieci?
- Nie do końca
rozumiem o co ci chodzi.
- O ciebie –
założyłam ręce na piersi, by dodać sobie pewności – nie
możesz znieść myśli, że jestem z kimś innym? Zwłaszcza z twoją
przyjaciółką? Dlatego razem z Vieną nas nienawidzicie? Nie możemy
po prostu zostać przyjaciółmi?
- Ty chyba nie
rozumiesz mojej złości. Nie chodzi mi o to, że jesteście razem, a
ja nie mogę tego znieść. Chodzi mi o to, że cały czas mnie
okłamywaliście. Mogliście od razu powiedzieć mi prawdę.
Zniosłabym ją lepiej niż to.
Chwilę staliśmy w
milczeniu, po czym odważyłam się zapytać:
- Nie byłeś wtedy
u babci, prawda? Byłeś z Ellą?
- Tak – odparł
cicho – więc jak z tą przyjaźni?
Miałam mu właśnie
wygarnąć wszystko co o nim myślę. Lecz podjechał Nate i wsiadłam
do auta nic nie mówiąc.
- Wszystko gra? -
Spytał, więc kiwnęłam głową – co chciał?
- Przyjaźni.
- A ty pewnie się
zgodziłaś?
- Co? Nie, w
zasadzie nic nie powiedziałam.
- Ale prędzej czy
później się zgodzisz – spojrzałam na niego zła – taka już
jesteś. Naiwna i za dobra. Skrzywdził cię jak dupek i nie
zasługuje nawet na to by na ciebie patrzeć.
- Nie jestem taka!
- Jesteś.
Nic więcej nie
powiedział, tylko ruszył z piskiem opon. Wydawał się być zły.
Podjechaliśmy pod dom i spytałam:
- Coś nowego w
sprawie Mily? - Pokręcił głową – możesz przestać? - Spojrzał
na mnie wyczekująco, więc dodałam – wiem, że go nie lubisz.
Okey, zranił mnie, ale nie podziałałam, że mu wybaczę. Nic
jeszcze nie powiedziałam, a ty traktujesz mnie jakbym do niego
wróciła. Naprawdę uważasz, że jestem taka głupia?
- Nie. Jesteś po
prostu...
- Nie kończ. Wolę
nie wiedzieć.
Wyszłam i
trzasnęłam drzwiami. Zamknęłam się w pokoju i nie wychodziłam
do wieczora. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, a o ścianę
oparty stał Nate. Był bez koszulki, jakby wyczuł, że tak zmięknę.
Może i miał racje, ale nie dałam tego po sobie poznać. Wpuściłam
go i usiadłam na łóżku, a on oparł się o drzwi.
- Po co
przyszedłeś? - Spytałam, gdy nie odzywał się przez kilka minut.
- Źle się
zachowałem. Masz rację, obwiniałem cię i przepraszam. Jesteś
jednak inna niż myślałem.
- Tak? A co takiego
o mnie myślałeś?
Usiadł obok mnie i
położył rękę na moim udzie. Przeszły mnie ciarki. Takie
przyjemnie.
- Myślałem, że
jesteś rozpieszczoną córeczką tatusia. Naiwna, która wybacza
swojemu chłopakowi, to że zdradza ją co tydzień na imprezach.
- Co?! - Spojrzał
na mnie zaskoczony.
- Nie wiedziałaś?
Myślałam, że
zacznie się śmiać z mojej głupoty, lecz on otoczył mnie
ramieniem.
- Przepraszam –
dodał – myślałem, że wiesz. Nie powinienem ci tego mówić.
- Powinieneś –
powiedziałam bliska płaczu – ktoś powinien. Ale nikt tego nie
zrobił.
- Bo pewnie nikt
nie wiedział – odsunął mnie na długość ręki, ale nie zdjął
jej z mojego barku – nie martw się. Znajdziesz kogoś kto będzie
na ciebie zasługiwał. Ja chciałem tylko przeprosić, że źle cię
oceniłem. Nie miałem racji. Jesteś zdecydowanie silniejsza,
bystrzejsza i po prostu lepsza niż sobie wyobrażałem.
- Ponoć jestem
lepsza w całowaniu niż sobie większość wyobraża.
Cz ja to właśnie
powiedziałam? O nie, nie, nie! Schowałam głowę w dłoniach i
słyszałam jak Nate pęka ze śmiechu. Pewnie byłam cała czerwona
na twarzy. Co ja zrobiłam. Wstałam, otworzyłam drzwi i starając
ukryć moje rumieńce podziałałam:
- Idź już, jestem
zmęczona i plotę głupoty. Proszę – dodałam, gdy nie nie
reagował.
Wstał, podszedł
do mnie, ujął mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała.
Moja twarz paliła się ze wstydu, a on miał ubaw.
- Jutra idziemy na
imprezę.
Rzucił i wyszedł.
Padłam na łóżko i zaczęłam żałować, że potrafię mówić.
Takie głupstwo.
- Co za idiotka ze
mnie – powiedziałam w poduszkę.
Następna część w sobotę :)
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE !!! JA NIE WYTRZYMAM DO SOBOTY.
OdpowiedzUsuńAle coz... Jakos musze... A rozdzial niesamowity... ;*
Oj. Oj... Nadia sie wygadala ze swoich uczuc... Poniekad... Ale... Stracilam watek XD
Ale oczywiscie genialny rozdzial ; -))
Pozdrawiam ... ; *