poniedziałek, 25 marca 2013

Część 18

Okazało się, że Ethan noc spędził z kolegami na koncercie rockowym. Dlatego , dziś mało mówił, ponieważ bolało go gardło. Było to dla mnie z jednej strony ulgą, z drugiej większą robotą, bo nie obsługiwał klientów. Ja to robiłam, a on przygotowywał kawy.
Kwadrans po siedemnastej przyszła Mandy z całą swoją paczką. W tym także z Aaron'em. Ethan podszedł do mnie z notesem , dając do zrozumienia żebym poszła ich obsłużyć. Westchnęłam cicho , a on wyszczerzył idealnie proste zęby w uśmiechu. Dałam mu kuksańca w bok i podeszłam do ich stolika.
-Co podać ? -zapytałam radosnym głosem.
-Cztery cappuccino i jedno latte. Oraz pewną informację.-spojrzałam na Mandy czekając co też znowu wymyśliła-Czemu nie było cię w szkole ?
-Zaspałam. Razem piętnaście dolarów.
Odeszłam i dałam Ethan'owi znać co musi zrobić. Po kilku minutach zanosiłam kawy Mandy i jej znajomym. Aaron'a nagle nigdzie nie było.
-O to wasze kawy. Gdzie Aaron ? -nawet nie zdawałam sobie sprawy jaki błąd popełniłam.
-Poszedł do toalety, chcesz do niego dołączyć ? -odparła Mandy.
-Nie, pomyślałam, że może się wami znudził.
-Ahhh i mówisz to ty ? Spokojnie , niedługo się kimś znudzi na pewno .-odparła z uśmiechem na ustach i dodała, zanim zdążyłam odejść.-A tak poza tym , wiem czemu cię nie było .
-No słucham.
-Aaron.-spojrzałam na nią wyczekująco-Jest dobry w łóżku , prawda ?
Elizabeth z Emily zaczęły się chichotać, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Zazdrości i przerażenia. Odeszłam stamtąd jak najszybciej, policzki zrobiły mi się czerwone i po drodze wpadłam na Aaron'a, którego ominęłam , nie patrząc na niego.
Odstawiłam z hukiem tacę na kontuarze i poszłam na zaplecze. Siedziałam na ławce, kiedy przyszedł Ethan. Usiadł obok i otoczył mnie ramieniem. Nie wiem czemu, to co powiedziała Mandy tak na mnie wpłynęło.
Po kilku minutach wróciliśmy do pracy. Gdy Aaron ujrzał mnie przy kontuarze, podszedł.
-Hej, co się stało ?
-Nic.-odparłam , ustawiając kawy na tacy.
-Co Mandy ci powiedziała ?-kiedy nie odpowiedziałam dodał-Lena ?!
-Przyjdziesz dziś wieczorem ? -kiwnął głową-To pogadamy.
Obeszłam go i zaniosłam kawy klientom.

Dochodzi dwudziesta. Aaron, Mandy i reszta ich paczki dawno poszli. W kawiarni było mało ludzi. Najwyżej jakaś parka i kilka dziewczyn. Szykowałam się do wyjścia kiedy do kontuaru poszedł jakiś mężczyzna. Ten sam, co przychodzi tu co wieczór.
-Dobry wieczór, w czym mogę pomóc ? -spytałam lekko drżącym głosem.
-Chciałem spytać, czy masz jakieś nowe wieści od taty ?- cholera.
Zupełnie zapomniałam, że niedawno skłamałam że go widziałam i z nim rozmawiałam. Pokręciłam przecząco głową, na co facet … wyszedł. Po postu wyszedł. Patrzyłam za nim zdumiona, tym co się przed chwilą wydarzyło.

Skończyłam pracę i udałam się na przystanek. Czekałam na autobus, który miał się pojawić za pięć minut. Naprawdę nie lubiłam wracać sama o tej porze do domu, ale Ethan nie mógł mnie dziś podrzucić. Zaczęłam przechodzić z nogi na nogę, by choć trochę się rozgrzać. Na przystanek przyszedł jakiś mężczyzna. Wzbudził we mnie jakieś uczucie strachu. Podświadomość krzyczała we mnie `wiej !` , `uciekaj!`, `niebezpieczeństwo!`. Uznałam, że to pewnie zmęczenie.
Podjechał jakiś samochód. Czarny, brudny, stary van. Z tyłu wyskoczyło dwóch mężczyzn w kominiarkach i podbiegło do mnie szarpiąc mnie i ciągnąć w stronę samochodu.
Porwanie. Tylko to na myśl mi przychodziło. Zaczęłam krzyczeć , szarpać się i kopać. Nic to nie pomogło. Mężczyzna , który siedział na ławce za mną, pomógł im i razem zawlekli mnie do samochodu. Rzucili mnie na podłogę i ostatnie co pamiętam to jak ktoś mnie uderzył w tył głowy, czymś ciężkim.

Obudziłam się w zatęchłym pomieszczeniu. Nie wiedziałam, gdzie jestem, gdzie jest moja torba. Do tego śmierdziało tu okropnie i strasznie bolała mnie głowa. Czym oni mi przywalili ?
W pomieszczeniu było ciemno. Było jedynie małe okienko z kratami, ponad dwa metry. Przez szparę w drzwiach wpadały strużki światła. Prawdopodobnie zamknięto mnie w jakimś starym, nieużywanym magazynie. Tylko po co ?
Powoli wstałam , namacałam obok jakiś kij. Kij bejsbolowy. Próbowałam też znaleźć torbę, ale nigdzie nie było po niej śladu. Na szczęście nie było tam nic cennego, prócz telefonu.
Powoli podeszłam do drzwi. Przy każdym kroku pulsowała mi głowa. Oparłam się o ścianę i przyłożyłam ucho, by coś usłyszeć. Słyszałam dwa donośne głosy. Jeden skądś znałam, lecz nie mogłam skojarzyć skąd. Drugi brzmiał podobnie do głosu...mojego taty. To był głos mojego taty. Wiedziałam to. Jednak brzmiał jakoś dziwnie. Może to przez ból głowy? Brzmiało to trochę tak jakby te dwa głosy rozmawiały ze sobą przez telefon , w dodatku na głośnomówiącym.
-Wypuść ją-przerwał, ponieważ nie usłyszałam co powiedział głos taty. Bo to był jego głos.
-Zapłaci za twoje błędy. Chyba , że zdobędziesz pieniądze.-ten głos słyszałam wyraźnie i donośnie.
-Zdobędę, tylko ją …..-znów szum-mam połowę-kolejne niedosłyszenie- ….mam jeszcze czas-krzyczał już tata.
-Niech ona będzie dla ciebie motywacją.
Koniec. Usłyszałam jedynie dźwięk kończący rozmowę.
Czyli jednak tata miał rację. Grozi mi niebezpieczeństwo, za jego błędy.
Nagle usłyszałam kroki idące w moją stronę. Musiałam coś zrobić, by się stąd wydostać. Ktoś położył rękę na klamce i już miał ją przekręcać, gdy się cofnął. Czekałam z kijem , gotowa by uderzyć. Przez kilka minut nie działo się nic. Kompletnie nic. Później światło na zewnątrz zgasło i zostałam najprawdopodobniej sama. Sama w opuszczonym magazynie, gdzie nie wiedziałam co czyha w ciemnościach. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Chwyciłam za gałkę i spróbowałam nią poruszyć. Nic.
Poddałam się i osunęłam na drzwi. Kij dalej trzymałam kurczowo w dłoniach. Podciągnęłam kolana pod brodę, schowałam w nich głowę i zaczęłam płakać. Bałam się. Tak strasznie się bałam.

Lena siedziała na plaży. Patrzyła na ocean i płynący po nim statek. Dookoła niej biegały dzieci, dorośli się opalali lub coś czytali, a ludzie w jej wieku grali w siatkówkę plażową. Pogoda była piękna. Przestała się patrzeć na chłopca biegającego za piłką i znów spojrzała na statek. Po kilku chwilach zaczął się topić. Tonął , a później zniknął. Rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś, kto też to widział. Ale nikogo już nie było. Nie było dzieci biegających z rodzicami, nie było ludzi czytających czy grających. Nie było niczego. Pogoda także się zmieniła. Zamiast słońca, zaczęło padać. Niebo zaszły chmury, a fale wzburzyły się. Nie wiedziała co się dzieje. Czuła natomiast , że to kolejny zły sen. Kolejny zły sen.- powtarzała sobie. Fale coraz mocniej wzbierały . Sięgały coraz to dalej, aż zaczęła dotykać stóp Leny. Bosych stóp. Zaczęła się cofać, a z każdym jej kokiem, fala się powiększała. Ujrzała idącego w jej stronę mężczyznę. Mężczyznę w skórzanym płaszczu, z kapturem na głowie i nożem w ręku. Szedł w jej stronę. Fale omijały go kolisty ruchem, tracąc swą drogę i wracając w głąb oceanu. Zaczęła uciekać w przeciwną stronę i niedaleko siebie zobaczyła Chris'a Adams'a. Wysokiego, szczupłego ojca z brązowymi włosami sięgającymi ramion. Zaczęła szybciej do niego biec. Do tych rozłożonych ramion, które ją wzywały. Biegła niezważając na fale okalające jej stopy. Jakby ją łapały i chciała zatrzymać. Usłyszała strzał. Przeszywający uszy huk. Stanęła jak wryta. Spojrzała na mężczyznę w płaszczu. Szymała w ręku pistolet. Spojrzała znów na tatę. W jego lewej piersi była mała dziurka, z której leciała strużka krwi. Upadł na kolana, potem na twarz. Lena wrzasnęła i podbiegła do niego. Nie zdążyła dobiec, ponieważ się obudziła.

Obudziłam się z krzykiem. Po raz kolejny, po tak przerażającym śnie. Tata. O nie, nie ,nie. Tylko nie tata. Może i go trochę nienawidziłam za to co zrobił, ale przecież to mój tata.
Usłyszałam stukot obcasów. Damskich. Kobieta podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć, gdy nagle usłyszałam jej krzyk. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to : ona chce mnie uratować ! Poderwałam się na nogi i wciąż trzymając kij w ręku. Cisza. Przyłożyłam ucho do drzwi . Nie były to jakieś mosiężne, stalowe drzwi, tylko zwykłe drewniane, wykonane z ciężkiego drewna. Słyszałam urywki jakiejś rozmowy.
-Po co ci ona ?-spytał męski głos, lecz nie ten co wczoraj rozmawiał tatą przez telefon.
-Chciałam z nią porozmawiać. -odparła kobieta z lekkością w głosie.
-O czym ?
-O niej.
-Im mniej wie, tym lepiej.
I na tym się skończyło. Słyszałam jak kobieta odchodziła, a mężczyzna siada na czymś (chyba na krześle) koło drzwi. Super. Nawet mam `strażnika`.
Poszłam na drugi koniec pomieszczenia. Tym razem położyłam się w pozycji embrionalnej. Byłam zmęczona, głodna i przerażona. Chciałam zasnąć, ponieważ nic innego nie miałam do roboty. Jeżeli chodzi o planowanie ucieczki, to jest to raczej kiepski pomysł. Zamknęłam oczy i modliłam się, żeby nie przyśniło mi się nic złego.

Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Przetarłam oczy i skoczyłam na równe nogi gotowa do ataku. Drzwi otworzyły się, położono jakąś tackę i znów je zamknięto. Powolnym krokiem podeszłam i namacałam tackę. Była tam butelka z napojem , chyba wodą i jakaś miska. Powoli podniosłam ją do nosa i powąchałam. Zupa. W dodatku pomidorowa. Namacałam łyżkę i zaczęłam jeść. Nie byłam pewna czy to aby bezpieczne , czy przypadkiem nie dosypali mi czegoś. Ale byłam taka głodna, że zjadłabym wszystko. Gdy skończyłam , odłożyłam miskę na tackę, wzięłam wodę i wróciłam na swoje miejsce. Zachowywałam się trochę jak nieokiełznane zwierzę, które nie jest przyzwyczajone do ludzi.
Siedziałam po turecku, co jakiś czas popijając wodę i gapiłam się w ciemność. Przyzwyczaiłam już do niej oczy, a mimo wszystko dalej wydawała mi się obca.
Po jakimś czasie usłyszałam wybuch, potem krzyki, strzały i masę innych hałasów. Przestraszyłam się, bo wiedziałam, że coś jest nie tak. Słyszałam krzyki , strzały,krzyki, strzały i tak w kółko. Z czasem wszystko cichło. Stałam na chwiejących się nogach , z kijem w obu rękach , gotowa do wali i czekałam. Ktoś otworzył drzwi kopniakiem, do pomieszczenia wleciały kłęby dymu i wszedł jakiś człowiek.
-Lena ? Lena ! - Ethan.
Z okrzykiem radości rzuciłam mu się w ramiona, a on przytulił mnie mocno i nie puszczał.
-Nic ci nie jest ? Hej ! Powiedz coś !
-Dziękuje, dziękuję, dziękuję. -powiedziałam i się rozpłakałam.
Płakałam ze szczęścia, tuląc się do niego.
Za chwilę doszli Lexi i kilkoro innych policjantów zadając mi pytania. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na Ethan'a. Zrozumiał, powiedział coś do Lexi na ucho, wziął mnie na ręce i wyniósł stamtąd. Wsiedliśmy do radiowozu i odjechaliśmy.
Całą drogę siedziałam Ethan'owi na kolanach i się do niego tuliłam. Tak bardzo się cieszyłam, że go wiedzę. Byłam mu wdzięczna za ratunek.




jakieś uwagi ? :)
Następna część w środę : > postaram się dodać przed dwudziestą :)

8 komentarzy:

  1. Niesamowite ! *-*
    ta część budzi tyle emocji ... czytałam ją z zapartym tchem ...
    nie mogę się doczekać następnej części c :

    OdpowiedzUsuń
  2. Napęcie niesamowite napięcie.
    Podoba mi się!
    Czekam na następne,
    BUŹKA :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE!
    Czekam z niecierpliwością na kolejne części. Nie przerywaj pisać, ah, cóż za pomysłowość! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluje właśnie zostałaś nominowana do The Best Blog Award :)
    Żeby dowiedzieć się więcej,oraz co powinnaś zrobić wejdź na
    http://przez-szpony.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to już drugi raz i po raz drugi muszę napisać, że to nie w moim stylu :)

      Usuń
  5. To ja z nominacją The Best Blog Award :)
    wejdź na http://przez-szpony.blogspot.com/
    By dowiedzieć się co teraz musisz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwagi? Znaczy w sensie zażaleń? Niech tylko ktoś spróbuje >////<
    Wyszło nieoczekiwanie. Cóż, blokada twórcza zażegnana? Suuuper.

    A w ogóle niedawno się dowiedziałam, że Aaron to imię hebrajskie i aż krzyknęłam na lekcji z zaskoczenia O.O Bo bym w sumie nie spodziewała się takiego wyboru. ^ ^ Ale rzadkie imiona są ekstra. Wiem coś o tym. Zwłaszcza jak dobrze brzmią. A Aaron brzmi bosko.

    Cóż, nic dodać nic ująć. A właśnie, masz zamiar pisać coś w święta? Bo nie wiem ile czasu mam zająć przed laptopkiem. :D
    Twoja Na Zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwagi dotyczące gramatyki, składni itp. :) a nawet nie wiedziałam, że to hebrajskie Oo ale zgodzę się, że rzadkie imiona są ładne : ) szczerze to zgapiłam z jednej książki, którą wcześniej czytałam :)
      oj nie, dalej mam blokadę twórczą : ) dziś dodam kolejną część i tam wyjaśnię jak będzie z następną :)

      Usuń