Siedzieliśmy w
samochodzie na parkingu.
-To ja
idę. -rzuciłam
i wyszłam
Ruszyłam
w stronę szkoły i zauważyłam, że
Mandy i Paul stoją kilka samochodów
dalej, przy dodgu Paul'a. Poszłam do szkoły
z obawą i zarazem z
nadzieją, że widzieli mnie
wysiadającą z samochodu Aaron'a.
Pierwsze
lekcje
minęły szybko. Nauczyciele coś tłumaczyli, byłam na lekcjach
obecna tylko ciałem. Myślami wracałam
do rozmowy o mnie i Aaron'ie .Nie wiedziałam co robić. Nie miałam
z kim o tym pogadać,
chyba nawet nie chciałam. W pracy też bywałam
nieobecna. Przyjmowałam
zamówienia
, robiłam kawę,
przyjmowałam pieniądze i tak dalej. Tajemniczy mężczyzna pojawiał
się co wieczór, a ja dalej nie mogłam
odgadnąć
co takiego w nim, przykuwa moją uwagę.
Tak minął
tydzień. Wszystko toczyło się tak samo. Wszystko było takie
nierealne i dziwne. Raz nawet znów śnił mi się ten sen. Taki sam.
Znów było coś, o czym powinnam wiedzieć, ale nie mogłam
skojarzyć co to.
Po tygodniu
zdarzyło się coś, co zapamiętam chyba na zawsze.
Aaron jak zwykle
odwiózł mnie do szkoły. Chciałam wysiadać, kiedy chwycił mnie
za ramię i powiedział :
-Lena. - spojrzałam
na niego-ostatnio dużo o nas myślałem.
O nie. Nie, nie,
nie. Wiedziałam co powie, co teraz nastąpi. To koniec. Znudził
się, nie chce mnie. Ethan miał rację.
Nagle
przez moją głowę zaczęło przelatywać tyle
różnych, złych rzeczy i obrazów. Aaron chyba się zorientował,
że źle zinterpretowałam
jego słowa , bo rzekł
szybko :
-Nie.
Nie chodziło mi o to. Chciałem powiedzieć, że dużo myślałem o
naszym sekrecie.
Czułam jakby
kamień spadł mi z serca. Poczułam ulgę. Wielką ulgę.
Odetchnęłam, a Aaron zrobił to samo. Chciałam coś powiedzieć,
lecz on dał mi szybkiego buziaka i z uśmiechem na ustach wygonił
na zajęcia.
Taaak. Nie chciałam
się spóźnić na matematykę.
Pierwsze
lekcję dłużyły się niemiłosiernie. Na biologii zdarzyło się
coś dziwnego. Profesor zaczął nam tłumaczyć jakąś strukturę
tkanki. Nagle wszystko zaczęło cichnąć. Każdy dźwięk, każde
słowo , każdy szmer dochodził
do moich uszu jakby z oddali.
Jakby był tłem. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po klasie .
Chciałam sprawdzić, czy tylko ja mam takie omamy. Okazało
się, że tak. Uczniowie
siedzieli na swoich miejscach jak gdyby nigdy nic. Jedni żuli gumę
z otwartą buzią, inni patrzyli w telefon, kilka osób słuchało
wykładu , a niektórzy nawet spali. Aaron siedział z tyłu klasy i
wpatrywał się we mnie. Jakby wyczuł, że coś się stało. Nie
wiedziałam co robić. Przestraszyłam się . Siedziałam tak jeszcze
przez chwilę , jakby ogłuszona, po czym oczy zaczęły mi się
zamykać. Powieki mi opadły i za chwilę znów gwałtownie
podniosły. Coś było
inaczej. Leżałam na
podłodze, a wszyscy
obecni zebrali
się wokół mnie. Profesor i Aaron klęczeli obok i coś do mnie
mówili.
-Lena ? Nic ci się
nie stało ? Odpowiedz mi ! - krzyczał profesor i mocno mną
potrząsał.
-Nie. Chyba nie. Co
się stało ? -spytam łapiąc się za głowę i próbując wstać,
zachwiałam się, więc Aaron złapał mnie w talii i podtrzymał .
-Zemdlałaś.
-odpowiedział spokojnie i puścił mnie
-Wszystko dobrze ?
-dopytywał profesor
-Tak.
Przepraszam.-dodałam i wróciłam na swoje miejsce
Pozostali zrobili
to samo, smucąc się, że przedstawienie skończone.
Czułam
na swoich plecach baczny wzrok Aarona . Profesor jeszcze uważnie mi
się przyjrzał i wrócił do wykładu,
co chwila jednak zerkał
w moją stronę.
Co się
stało ? Pytałam sama siebie, pocierając
kark.
Gdy lekcja się
skończyła, udałam się szybko do łazienki. Na moje szczęście
była pusta. Jeszcze. Weszłam do jednej z kabin, opuściłam klapę
i usiadłam na niej . Łokciami wsparłam się na kolanach , a o
zaciśnięte pięści oparłam głowę. Chciałam się uspokoić.
Uspokoić oddech. Po około minucie wyszłam. Toaleta dalej była
pusta, więc podeszłam do lustra. Spojrzałam w swoje odbicie i
zobaczyłam coś dziwnego w swoich oczach. Strach. Ogromny strach.
Najgorsze było to, że był to strach przed niewiadomym.
Odkręciłam zimną
wodę. Zmoczyłam ręce i przyłożyłam je do policzków. Poprawiłam
włosy, zakręciłam kran, wytarłam ręce o resztki papierowych
ręczników i wyszłam.
Na kolejnej lekcji
robiłam wszystko, by sytuacja z biologii się nie powtórzyła.
Udało się. Nie zemdlałam. Przeczuwam, że moje zachowanie zaczyna
podchodzić pod schizofrenię.
Po zakończonej
lekcji poszłam na lunch. W połowie drogi doszedł do mnie Aaron i
zaczął:
-Co to było na
biologii ? Przestraszyłaś mnie.
-Zamyśliłam się.
-Ostatnio coś
często chodzisz nieobecna.-weszliśmy na salę i stanęliśmy w
kolejce , która kończyła się w połowie stołówki.
Na zewnątrz była
bardzo ładna pogoda, ale mimo wszystko nikt nie chciał wychodzić.
Gdy koledzy zauważyli Aaron'a zawołali go gestem ręki. Odmachał
im, że zaraz przyjdzie.
-Wiem.
Idź.-rzuciłam bez emocji w głosie, a on chwycił mnie za ramię ,
odwrócił ku sobie, że byliśmy bardzo blisko i właśnie wtedy
zdarzyło się coś, co zapamiętam na długo.
Podszedł Paul,
Mandy, Emily i Elizabeth . Stanęli obok nas, wkoło zrobiło się
cicho. (Przedstawienie czas zacząć ! Zajmijcie wygodnie miejsca !)
-Aaron.
Powiedz mi jedno chłopie.-zaczął Paul, a Aaron odwrócił się w
jego stronę, nie puszczając mojego ramienia-Jak ty możesz się z
nią zadawać ? O pokazywaniu się z nią już nie mówię.-słyszałam
śmiech i poczułam
napięte
mięśnie
Aaron'a
-O ! O
! Ja wiem ! Wiem, dlaczego
codziennie podwozi ją do szkoły.
-Jesteś za głupia,
żeby cokolwiek wiedzieć, nie wspominając już o tym.-mruknęłam
cicho, lecz dostatecznie słyszalnie dla Mandy, nawet nie wiem czemu
to powiedziałam
-Tak. Świadczysz
te same usługi co mamusia ? Pewnie codziennie rano pieprzycie się w
samochodzie ? Co nie , Aaron ? Zabawiasz się z nią .
Wszyscy ryknęli
śmiechem. Spojrzałam się na Aaron'a . Chciałam stamtąd odejść,
uciec. Błam zła. Wyrwałam rękę z uścisku Aaron'a, podeszłam
wolno do Mandy i wymierzyłam jej policzek. Cisza. Mandy stała
oszołomiona i zdumiona tym co się przed chwilą wydarzyło. O ile
to w ogóle do niej docierało.
-Nie , a ty ?
-spytałam zadziornym , wkurzonym lecz spokojnym głosem, a ona
spojrzała na mnie wściekle, dalej trzymając się za policzek-Nie
odpowiadaj, bo to pytanie retoryczne. Wszyscy tutaj znają odpowiedź.
A brzmi ona : pewnie, że tak.
Znów śmiech , ale
nie ze mnie, lecz z Mandy. Z tego, że tym razem to ja jej dopiekłam.
Nie chciałam tego ciągnąć, bo nie chciałam być taka jak ona.
Patrzyła na mnie
wściekle i na ludzi, którzy się śmiali. W Paul'u i przyjaciółkach
szukała wsparcia, ale nikt nie wiedział co zrobić. Na jej
nieszczęście to nie był koniec złych wiadomości.
-I ty na to
pozwalasz ?! -krzyknęła Aaron'owi w twarz-Tej dziwce !
-Daleko jej do
ciebie.- powiedział to na tyle, by tylko Mandy usłyszała-Poza tym
nie masz prawa tak nazywać mojej dziewczyny.
Cisza. Wstrzymałam
oddech. Miotały mną różne uczucia. Zdumienie, szok i radość ?
Tak. Na twarzy Mandy zaś odmalowała się odraza , szok i ból. Nikt
nic nie powiedział. Ja stałam wpatrzona w Aaron'a z powoli
zanikającym zdumieniem na twarzy, a on z szerokim uśmiechem i
błyskiem w oku.
Nagle Mandy jakby
się obudziła, zaczęła śmiać się gwałtownym, głośnym
śmiechem. Dołączyła do niej reszta jej przyjaciół.
-Stary. Nie żartuj
sobie. -powiedział Paul
-Mówię poważnie.
Jeżeli masz z tym jakiś problem , to może wyjdziemy na zewnątrz ?
-odparł Aaron całkiem poważne i przez chwilę patrzyli sobie w
oczy z Paul'em, po czym on wyszedł.
Mandy patrzyła za
nim chwilę.
-Dlaczego ? Czemu
ona ?-spytała Mandy zduszonym głosem, ludzie wrócili już do
swoich zajęć, dla nich przedstawienie się skończyło. Miało
bardzo niespodziewany koniec.
-Pogódź się z
tym i już. Ona, nie ty. I lepiej, żebyś nie uprzykrzała jej
życia.-odparł z nutą złości w głosie, złapał mnie za rękę
i poprowadził do stolika , gdzie siedzieli jego koledzy.
Zaczęli coś mówić
do niego, do mnie, lecz ja jakby znów się zamyśliłam.
-Lena ? -spytał
jeden z jego kolegów, spojrzałam na niego-Wszytko OK ?
-Jasne. Muszę iść,
zapomniałam, że mam coś do załatwienia .-powiedziałam z
uśmiechem do Aaron'a, on ucałował mnie w policzek i odeszłam.
Tak naprawdę
musiałam iść tylko do szafki, ale dziwnie się czułam w
towarzystwie jego kolegów. Patrzyli się na mnie jak na ...jedzenie
? Nie wiem jak to określić.
Gdy wyciągnęłam
z szafki książkę od chemii i zamknęłam ją, podeszła Mandy.
Była sama.
-Czyli to i Aaron ?
-kiwnęłam głową-Czemu ? Czemu wybrał akurat ciebie ?
Przewróciłam
oczami i ominęłam ją z zamiarem odejścia. Wiedziałam , że ją
to bolało.
-To i tak się
niedługo skończy. Wiesz jaki on jest. Wszyscy wiedzą. Szuka
rozrywki i znalazł ją.-powiedziała do moich pleców i poszła.
Nie chciałam znów
nad tym myśleć, więc pospiesznie odeszłam. Poszłam na chemię i
usiadłam na swoim miejscu, obok Aaron'a. Uśmiechnął się na mój
widok.
-Zaskoczona
?-spytał nagle
Odpowiedziałam po
chwili, ponieważ zastanawiałam się o co mu chodzi.
-Trochę.-uśmiechnęłam
się
-Szczęśliwa ?
-dopytywał dalej
-Pewnie,że tak.
-To czemu masz
zmartwioną minę ? -cholera, zauważył
-Nie, nie mam.
-spojrzał na mnie spode łba-Po prostu nie lubię być w centrum
uwagi. Źle mi się to kojarzy.
Kiwnął głową .
Chciał coś powiedzieć, ale profesor wszedł do klasy , więc
zamknął usta.
Przez całą lekcję
, czułam na sobie zdziwione spojrzenia ludzi. Czułam się z tym
źle, że się na mnie patrzą. To tak jak wtedy gdy dowiedzieli się
o mamie, gdy tata trafił do więzienia i gdy z niego uciekł.
Po lekcjach Aaron
podrzucił mnie do pracy i odprowadził do kawiarni. Gdy Ethan go
zobaczył uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Cześć-rzuciłam
podchodząc do kontuaru z Aaron'em.
-Cześć.
-odparł-Wszystko dobrze ? Jesteś jakaś blada ?
-Tak. Tak. Po
prostu zemdlałam na biologii. -przestał wycierać blat i spojrzał
na mnie wielkimi , czekoladowymi oczami-Spokojnie nic mi nie
jest.-okręciłam się wokół własnej osi, by mu to udowodnić i
poszłam się przebrać.
Zrobiłam to w
rekordowym tępie, ponieważ wizja zostawienia ich dwóch samych ,
nie uśmiechała mi się zbytnio.
-Szybko się
przebrałaś.-zauważył Ethan
-Nie chciałam
zostawiać was samych na dłużej niż minutę.-odparłam z
uśmiechem
-To ja będę
leciał. Wpadnę wieczorem.
Powiedział
Aaron,ominął kontuar i pocałował mnie. Zrobił to na oczach
Ethan'a. Tak, to się nigdy nie skończy. Później poszedł.
Odprowadziłam go wzrokiem i spojrzałam na Ethan'a.
-A wiesz co ?
-zaczęłam przekornie-To już nie jest sekret.
-O . Ale i tak to
ja będę miał rację. Nie żebym życzył ci najgorszego.
-Jasne.-rzuciłam i
poszłam obsługiwać klientów.
Jeśli macie jakieś zastrzeżenia co do stylistyki, gramatyki czy czegokolwiek - to pisać ! Bo ja wiem, że robię błędy, ale ich nie zauważam, więc nie wiem nad czym mam pracować. (anonimy też ) :))
A i na górze jest ankieta, co jakiś czas będę takie ankiety robić, aby wiedzieć co ulepszać, a jeżeli macie obszerniejsze zdanie-pisać :)
No to miłego weekendu :D
pisz pisz pisz dalej! kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńDziękuję :) poniedziałek-wtorek
Usuńo Boże, po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu, wciągnęłam się w opowiadanie :) Jest na prawdę dobre, już nie mogę doczekać się kolejnego posta!
OdpowiedzUsuńŚWIETNIE ! :D
OdpowiedzUsuńSuper ci wychodzi. Raczej nie będę się skarżyć na interpunkcję, bo w tej dziedzinie nie zauważyłam nic niepokojącego ;)
Ale ten Aaron... Jest w nim coś takiego. Ciężko mi powiedzieć co. Wszyscy mówią o nim w taki negatywny sposób, że ciężko nie wierzyć...
No ale muszę być cierpliwa. Muszę być cierpliwa.
Nawet nie wiesz, jak często w ciągu dnia to powtarzam.
Dziękuję :) Oj tak, cierpliwość :D ja też jej potrzebuję :)
UsuńPowiadamiam cię, moja droga, że nominowałam cię do The Versatile Blogger Award !
UsuńZapraszam do mnie, gdzie wszystkiego się dowiesz. :* --------------> deszcz-ognia.blogspot.com
Pa pa.
fajnie :) dzięki, jednak to chyba nie moje klimat :) ale miło :>
UsuńNonsens. Takie rzeczy są zwłaszcza dla takich utalentowanych osób jak ty :D
UsuńNo a teraz nie masz wyboru :*
Bardzo cię proszę. Skorzystaj z tego, jak z dobrej zabawy. Polecam. :D