sobota, 16 marca 2013

Część 14

Siedzieliśmy w samochodzie na parkingu.
-To ja idę. -rzuciłam i wyszłam
Ruszyłam w stronę szkoły i zauważyłam, że Mandy i Paul stoją kilka samochodów dalej, przy dodgu Paul'a. Poszłam do szkoły z obawą i zarazem z nadzieją, że widzieli mnie wysiadającą z samochodu Aaron'a.
Pierwsze lekcje minęły szybko. Nauczyciele coś tłumaczyli, byłam na lekcjach obecna tylko ciałem. Myślami wracałam do rozmowy o mnie i Aaron'ie .Nie wiedziałam co robić. Nie miałam z kim o tym pogadać, chyba nawet nie chciałam. W pracy też bywałam nieobecna. Przyjmowam zamówienia , robiłam kawę, przyjmowałam pieniądze i tak dalej. Tajemniczy mężczyzna pojawiał się co wieczór, a ja dalej nie mogłam odgadnąć co takiego w nim, przykuwa moją uwagę.
Tak minął tydzień. Wszystko toczyło się tak samo. Wszystko było takie nierealne i dziwne. Raz nawet znów śnił mi się ten sen. Taki sam. Znów było coś, o czym powinnam wiedzieć, ale nie mogłam skojarzyć co to.
Po tygodniu zdarzyło się coś, co zapamiętam chyba na zawsze.
Aaron jak zwykle odwiózł mnie do szkoły. Chciałam wysiadać, kiedy chwycił mnie za ramię i powiedział :
-Lena. - spojrzałam na niego-ostatnio dużo o nas myślałem.
O nie. Nie, nie, nie. Wiedziałam co powie, co teraz nastąpi. To koniec. Znudził się, nie chce mnie. Ethan miał rację.
Nagle przez moją głowę zaczęło przelatywać tyle różnych, złych rzeczy i obrazów. Aaron chyba się zorientował, że źle zinterpretowałam jego słowa , bo rzekł szybko :
-Nie. Nie chodziło mi o to. Chciałem powiedzieć, że dużo myślałem o naszym sekrecie.
Czułam jakby kamień spadł mi z serca. Poczułam ulgę. Wielką ulgę. Odetchnęłam, a Aaron zrobił to samo. Chciałam coś powiedzieć, lecz on dał mi szybkiego buziaka i z uśmiechem na ustach wygonił na zajęcia.
Taaak. Nie chciałam się spóźnić na matematykę.
Pierwsze lekcję dłużyły się niemiłosiernie. Na biologii zdarzyło się coś dziwnego. Profesor zaczął nam tłumaczyć jakąś strukturę tkanki. Nagle wszystko zaczęło cichnąć. Każdy dźwięk, każde słowo , każdy szmer dochodził do moich uszu jakby z oddali. Jakby był tłem. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po klasie . Chciałam sprawdzić, czy tylko ja mam takie omamy. Okazało się, że tak. Uczniowie siedzieli na swoich miejscach jak gdyby nigdy nic. Jedni żuli gumę z otwartą buzią, inni patrzyli w telefon, kilka osób słuchało wykładu , a niektórzy nawet spali. Aaron siedział z tyłu klasy i wpatrywał się we mnie. Jakby wyczuł, że coś się stało. Nie wiedziałam co robić. Przestraszyłam się . Siedziałam tak jeszcze przez chwilę , jakby ogłuszona, po czym oczy zaczęły mi się zamykać. Powieki mi opadły i za chwilę znów gwałtownie podniosły. Coś było inaczej. Leżałam na podłodze, a wszyscy obecni zebrali się wokół mnie. Profesor i Aaron klęczeli obok i coś do mnie mówili.
-Lena ? Nic ci się nie stało ? Odpowiedz mi ! - krzyczał profesor i mocno mną potrząsał.
-Nie. Chyba nie. Co się stało ? -spytam łapiąc się za głowę i próbując wstać, zachwiałam się, więc Aaron złapał mnie w talii i podtrzymał .
-Zemdlałaś. -odpowiedział spokojnie i puścił mnie
-Wszystko dobrze ? -dopytywał profesor
-Tak. Przepraszam.-dodałam i wróciłam na swoje miejsce
Pozostali zrobili to samo, smucąc się, że przedstawienie skończone.
Czułam na swoich plecach baczny wzrok Aarona . Profesor jeszcze uważnie mi się przyjrzał i wrócił do wykładu, co chwila jednak zerkał w moją stronę.
Co się stało ? Pytałam sama siebie, pocierając kark.
Gdy lekcja się skończyła, udałam się szybko do łazienki. Na moje szczęście była pusta. Jeszcze. Weszłam do jednej z kabin, opuściłam klapę i usiadłam na niej . Łokciami wsparłam się na kolanach , a o zaciśnięte pięści oparłam głowę. Chciałam się uspokoić. Uspokoić oddech. Po około minucie wyszłam. Toaleta dalej była pusta, więc podeszłam do lustra. Spojrzałam w swoje odbicie i zobaczyłam coś dziwnego w swoich oczach. Strach. Ogromny strach. Najgorsze było to, że był to strach przed niewiadomym.
Odkręciłam zimną wodę. Zmoczyłam ręce i przyłożyłam je do policzków. Poprawiłam włosy, zakręciłam kran, wytarłam ręce o resztki papierowych ręczników i wyszłam.
Na kolejnej lekcji robiłam wszystko, by sytuacja z biologii się nie powtórzyła. Udało się. Nie zemdlałam. Przeczuwam, że moje zachowanie zaczyna podchodzić pod schizofrenię.
Po zakończonej lekcji poszłam na lunch. W połowie drogi doszedł do mnie Aaron i zaczął:
-Co to było na biologii ? Przestraszyłaś mnie.
-Zamyśliłam się.
-Ostatnio coś często chodzisz nieobecna.-weszliśmy na salę i stanęliśmy w kolejce , która kończyła się w połowie stołówki.
Na zewnątrz była bardzo ładna pogoda, ale mimo wszystko nikt nie chciał wychodzić. Gdy koledzy zauważyli Aaron'a zawołali go gestem ręki. Odmachał im, że zaraz przyjdzie.
-Wiem. Idź.-rzuciłam bez emocji w głosie, a on chwycił mnie za ramię , odwrócił ku sobie, że byliśmy bardzo blisko i właśnie wtedy zdarzyło się coś, co zapamiętam na długo.
Podszedł Paul, Mandy, Emily i Elizabeth . Stanęli obok nas, wkoło zrobiło się cicho. (Przedstawienie czas zacząć ! Zajmijcie wygodnie miejsca !)
-Aaron. Powiedz mi jedno chłopie.-zaczął Paul, a Aaron odwrócił się w jego stronę, nie puszczając mojego ramienia-Jak ty możesz się z nią zadawać ? O pokazywaniu się z nią już nie mówię.-słyszałam śmiech i poczułam napięte mięśnie Aaron'a
-O ! O ! Ja wiem ! Wiem, dlaczego codziennie podwozi ją do szkoły.
-Jesteś za głupia, żeby cokolwiek wiedzieć, nie wspominając już o tym.-mruknęłam cicho, lecz dostatecznie słyszalnie dla Mandy, nawet nie wiem czemu to powiedziałam
-Tak. Świadczysz te same usługi co mamusia ? Pewnie codziennie rano pieprzycie się w samochodzie ? Co nie , Aaron ? Zabawiasz się z nią .
Wszyscy ryknęli śmiechem. Spojrzałam się na Aaron'a . Chciałam stamtąd odejść, uciec. Błam zła. Wyrwałam rękę z uścisku Aaron'a, podeszłam wolno do Mandy i wymierzyłam jej policzek. Cisza. Mandy stała oszołomiona i zdumiona tym co się przed chwilą wydarzyło. O ile to w ogóle do niej docierało.
-Nie , a ty ? -spytałam zadziornym , wkurzonym lecz spokojnym głosem, a ona spojrzała na mnie wściekle, dalej trzymając się za policzek-Nie odpowiadaj, bo to pytanie retoryczne. Wszyscy tutaj znają odpowiedź. A brzmi ona : pewnie, że tak.
Znów śmiech , ale nie ze mnie, lecz z Mandy. Z tego, że tym razem to ja jej dopiekłam. Nie chciałam tego ciągnąć, bo nie chciałam być taka jak ona.
Patrzyła na mnie wściekle i na ludzi, którzy się śmiali. W Paul'u i przyjaciółkach szukała wsparcia, ale nikt nie wiedział co zrobić. Na jej nieszczęście to nie był koniec złych wiadomości.
-I ty na to pozwalasz ?! -krzyknęła Aaron'owi w twarz-Tej dziwce !
-Daleko jej do ciebie.- powiedział to na tyle, by tylko Mandy usłyszała-Poza tym nie masz prawa tak nazywać mojej dziewczyny.
Cisza. Wstrzymałam oddech. Miotały mną różne uczucia. Zdumienie, szok i radość ? Tak. Na twarzy Mandy zaś odmalowała się odraza , szok i ból. Nikt nic nie powiedział. Ja stałam wpatrzona w Aaron'a z powoli zanikającym zdumieniem na twarzy, a on z szerokim uśmiechem i błyskiem w oku.
Nagle Mandy jakby się obudziła, zaczęła śmiać się gwałtownym, głośnym śmiechem. Dołączyła do niej reszta jej przyjaciół.
-Stary. Nie żartuj sobie. -powiedział Paul
-Mówię poważnie. Jeżeli masz z tym jakiś problem , to może wyjdziemy na zewnątrz ? -odparł Aaron całkiem poważne i przez chwilę patrzyli sobie w oczy z Paul'em, po czym on wyszedł.
Mandy patrzyła za nim chwilę.
-Dlaczego ? Czemu ona ?-spytała Mandy zduszonym głosem, ludzie wrócili już do swoich zajęć, dla nich przedstawienie się skończyło. Miało bardzo niespodziewany koniec.
-Pogódź się z tym i już. Ona, nie ty. I lepiej, żebyś nie uprzykrzała jej życia.-odparł z nutą złości w głosie, złapał mnie za rękę i poprowadził do stolika , gdzie siedzieli jego koledzy.
Zaczęli coś mówić do niego, do mnie, lecz ja jakby znów się zamyśliłam.
-Lena ? -spytał jeden z jego kolegów, spojrzałam na niego-Wszytko OK ?
-Jasne. Muszę iść, zapomniałam, że mam coś do załatwienia .-powiedziałam z uśmiechem do Aaron'a, on ucałował mnie w policzek i odeszłam.
Tak naprawdę musiałam iść tylko do szafki, ale dziwnie się czułam w towarzystwie jego kolegów. Patrzyli się na mnie jak na ...jedzenie ? Nie wiem jak to określić.
Gdy wyciągnęłam z szafki książkę od chemii i zamknęłam ją, podeszła Mandy. Była sama.
-Czyli to i Aaron ? -kiwnęłam głową-Czemu ? Czemu wybrał akurat ciebie ?
Przewróciłam oczami i ominęłam ją z zamiarem odejścia. Wiedziałam , że ją to bolało.
-To i tak się niedługo skończy. Wiesz jaki on jest. Wszyscy wiedzą. Szuka rozrywki i znalazł ją.-powiedziała do moich pleców i poszła.
Nie chciałam znów nad tym myśleć, więc pospiesznie odeszłam. Poszłam na chemię i usiadłam na swoim miejscu, obok Aaron'a. Uśmiechnął się na mój widok.
-Zaskoczona ?-spytał nagle
Odpowiedziałam po chwili, ponieważ zastanawiałam się o co mu chodzi.
-Trochę.-uśmiechnęłam się
-Szczęśliwa ? -dopytywał dalej
-Pewnie,że tak.
-To czemu masz zmartwioną minę ? -cholera, zauważył
-Nie, nie mam. -spojrzał na mnie spode łba-Po prostu nie lubię być w centrum uwagi. Źle mi się to kojarzy.
Kiwnął głową . Chciał coś powiedzieć, ale profesor wszedł do klasy , więc zamknął usta.
Przez całą lekcję , czułam na sobie zdziwione spojrzenia ludzi. Czułam się z tym źle, że się na mnie patrzą. To tak jak wtedy gdy dowiedzieli się o mamie, gdy tata trafił do więzienia i gdy z niego uciekł.
Po lekcjach Aaron podrzucił mnie do pracy i odprowadził do kawiarni. Gdy Ethan go zobaczył uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Cześć-rzuciłam podchodząc do kontuaru z Aaron'em.
-Cześć. -odparł-Wszystko dobrze ? Jesteś jakaś blada ?
-Tak. Tak. Po prostu zemdlałam na biologii. -przestał wycierać blat i spojrzał na mnie wielkimi , czekoladowymi oczami-Spokojnie nic mi nie jest.-okręciłam się wokół własnej osi, by mu to udowodnić i poszłam się przebrać.
Zrobiłam to w rekordowym tępie, ponieważ wizja zostawienia ich dwóch samych , nie uśmiechała mi się zbytnio.
-Szybko się przebrałaś.-zauważył Ethan
-Nie chciałam zostawiać was samych na dłużej niż minutę.-odparłam z uśmiechem
-To ja będę leciał. Wpadnę wieczorem.
Powiedział Aaron,ominął kontuar i pocałował mnie. Zrobił to na oczach Ethan'a. Tak, to się nigdy nie skończy. Później poszedł. Odprowadziłam go wzrokiem i spojrzałam na Ethan'a.
-A wiesz co ? -zaczęłam przekornie-To już nie jest sekret.
-O . Ale i tak to ja będę miał rację. Nie żebym życzył ci najgorszego.
-Jasne.-rzuciłam i poszłam obsługiwać klientów.





Jeśli macie jakieś zastrzeżenia co do stylistyki, gramatyki czy czegokolwiek - to pisać ! Bo ja wiem, że robię błędy, ale ich nie zauważam, więc nie wiem nad czym mam pracować. (anonimy też )  :))
A i na górze jest ankieta, co jakiś czas będę takie ankiety robić, aby wiedzieć co ulepszać, a jeżeli macie obszerniejsze zdanie-pisać :)
No to miłego weekendu :D

8 komentarzy:

  1. pisz pisz pisz dalej! kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
  2. o Boże, po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu, wciągnęłam się w opowiadanie :) Jest na prawdę dobre, już nie mogę doczekać się kolejnego posta!

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNIE ! :D
    Super ci wychodzi. Raczej nie będę się skarżyć na interpunkcję, bo w tej dziedzinie nie zauważyłam nic niepokojącego ;)
    Ale ten Aaron... Jest w nim coś takiego. Ciężko mi powiedzieć co. Wszyscy mówią o nim w taki negatywny sposób, że ciężko nie wierzyć...
    No ale muszę być cierpliwa. Muszę być cierpliwa.
    Nawet nie wiesz, jak często w ciągu dnia to powtarzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Oj tak, cierpliwość :D ja też jej potrzebuję :)

      Usuń
    2. Powiadamiam cię, moja droga, że nominowałam cię do The Versatile Blogger Award !
      Zapraszam do mnie, gdzie wszystkiego się dowiesz. :* --------------> deszcz-ognia.blogspot.com
      Pa pa.

      Usuń
    3. fajnie :) dzięki, jednak to chyba nie moje klimat :) ale miło :>

      Usuń
    4. Nonsens. Takie rzeczy są zwłaszcza dla takich utalentowanych osób jak ty :D
      No a teraz nie masz wyboru :*
      Bardzo cię proszę. Skorzystaj z tego, jak z dobrej zabawy. Polecam. :D

      Usuń