Po pół godzinie stali przed bramą
domu strachu. Faith dalej nie była przekonana by do niego wejść,
ale raz się żyje. Weszli przez bramę i przed drzwiami Nathan
powiedział:
- Panie mają pierwszeństwo.
- Palant – rzuciła Olivia wymijając
go.
Faith weszła zaraz za nią i gdy tylko
cała piątka znalazła się w środku, drzwi się zamknęły, a
światła ledwo rozbłysły.
- Robi wrażenie – skomentował Jack.
Weszli po wielkich schodach na piętro.
Zaczęła grać poważna muzyka, było słychać szumy i śmiechy.
Wszystkich prócz Faith to bawiło, jej te śmiechy i szepty
przypominały, gdzie spędziła ostatnie dwa lata. Chciała stamtąd
wyjść, lecz nie wiedziała jak. Zaczynała panikować. Wiedziała,
że nie może się denerwować, że nie może stracić kontroli. Lecz
to wszystko ją przerastało.
- Olivia – powiedziała błagalnym
głosem – jak stąd można wyjść?
- Trzeba znaleźć wyjście –
powiedział Jack, nie zauważać zmiany nastroju Faith.
- Hej, wszystko w porządku? - Spytał
Alex i chciał ją dotknąć, lecz ona odskoczyła i gdyby Olivia jej
nie złapała, spadłaby ze schodów.
- Co się dzieje? - Spytała, nie
puszczając siostry.
- Chcę stąd wyjść. Nie chcę tu
być. To jest jak jakieś wariatkowo – Olivia zrozumiała i kiwnęła
głową.
Ciągle obejmowała siostrę i razem
szukali wyjścia. Poszli w prawo i weszli w ostatnie drzwi na końcu
korytarza. Za nimi była łazienka z oknem na dach. Jack podbiegł do
niego i powiedział:
- Możemy wejść na dach, zejść na
zadaszenie i zeskoczyć. Co wy na to?
Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie, a
Faith odparła:
- Dla mnie bomba. Chcę się stąd jak
najszybciej wydostać. Jeśli chcecie iść dalej, to idźcie. Dam
sobie radę.
- Nie zostawię cię w takim stanie –
powiedziała Olivia.
- Zaopiekuję się nią – wtrącił
Alex i uśmiechnął się.
Olivia spojrzała na Faith, która
kiwnęła głową, przytuliła ją i zanim wyszli, dodał:
- Czekajcie przy bramie. Niedługo
wrócimy.
Zostali sami.
- Wyjdę pierwszy i zaczekam na dole –
poinformował Alex i tak też zrobił.
Po kilku minutach Faith wyszła na
dach, zjechała na zadaszenie i zatrzymała się. Miała lęk
wysokości. Tego nie przemyślała.
- Skacz, złapię cię! - Krzyknął z
dołu Alex.
Po chwili namysłu, zamknęła oczy i
skoczyła... prosto w ramiona chłopaka.
- Dziękuję – powiedziała cicho i
stanęła na własnych nogach.
Kiedy czekali za bramą Alex odważył
się spytać:
- Czemu chciałaś wyjść?
- Przypominało mi to szpital. Te
odgłosy, śmiechy. Śmiechy zwłaszcza. Kiedy trafiasz do wariatkowa
najczęściej dzielisz pomieszczenia z ludźmi innymi niż tacy,
których spotykasz na co dzień. Oni... Oni potrafili śmiać się
cały dzień. Bez powodu. W dwa lata nie przywykniesz do tego, tylko
staniesz się bardziej czuły i irytuje cię to. Musiałam udawać,
że mnie to nie rusza, by wyjść.
- Przykro mi. Że tam byłaś.
- Nie. To moja wina, że się tam
znalazłam. Zostałam ukarana.
- Faith – powiedział, a ona na niego
spojrzała – znaczy, że wierzysz?
- Jedyne w co wierzę i czego jestem
pewna, to karma.
- Chcesz wracać? - Spytał po chwili.
- Tak, ale mieliśmy na nich czekać.
- Napiszę do Nathana wiadomość.
Chodź.
Wyciągnął telefon, napisał do
Nathan'a i razem wrócili do domku.
Faith siedziała na schodkach i paliła
papierosa, kiedy z toalety wrócił Alex.
- Palisz? - Spytał siadając obok.
- Tylko na uspokojenie – kiwnął
głową, a ona go poczęstowała. Wziął jednego i zapalił –
palisz?
Zaśmiali się, a on odpowiedział:
- Czasami.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, kiedy
Alex odważył się zapytać:
- Faith, dlaczego ty...
- Boję się dotyku chłopaków? -
Dokończyła za niego, a on trochę zażenowany kiwnął głową –
długa historia.
Nic nie powiedział. Wyrzucili
niedopałki i Faith kontynuowała:
- W szpitalu doktor Leeman, który jest
także dyrektorem, próbował... on próbował... - nie mogła
wykrztusić dalej słów.
Alex zrozumiał, położył rękę na
jej ramieniu i powiedział:
- Ja cie nie skrzywdzę.
Spojrzała na niego oczami pełnymi łez
i bez słowa poszła do łazienki.
- Hej, szukaliśmy was! Gdzie się
podziewaliście? I gdzie jest Faith?! - Krzyczała Olivia, która
nadeszła wraz z Nathan'em i Jack'iem.
- Co? Zaraz, uspokój się – Alex
zapała ją za ramiona – napisałem do Nathana wiadomość, że
wracamy. Nie dostałeś jej? - Zwrócił się do chłopaka.
Nathan wciągnął telefon i pokazał,
że nie dostał żadnej wiadomości. Alex także pokazał swój
telefon i powiadomienie `wiadomość została dostarczona`. Nikt nie
wiedział o co chodzi, tym bardziej było to dziwne, że wszyscy
mieli pełny zasięg. Wyszła Faith i spytała:
- Co się stało?
- Nic. Po prostu... Nathan nie dostał
wiadomości od Alexa i się martwiłam – powiedziała Olivia i
weszła do środka, a Faith zaraz za nią.
- Hej, nic mi nie jest. Uspokój się –
powiedziała do Olivii.
- Nie mogę. Tak bardzo się bałam, że
coś ci się stało, nie chcę znowu cię stracić – zaczęła
płakać i przytuliła Faith.
- Zmądrzałam. Nic mi nie będzie. Nie
stracisz mnie, a Alex mnie nie skrzywdzi.
- Co się z tobą stało? Co oni ci
zrobili?
Wszedł Alex i powiedział do Olivii:
- Przepraszam, że cię wystraszyłem.
Nie wiedziałem... - nie wiedział też co mówić.
- Jest dobrze. Możesz zostawić nas
same? - Spytała Faith, a on wyszedł.
Usiadły na kanapie i Faith powiedziała
siostrze całą prawdę. O tym co robili w szpitalu, co próbowali
zrobić i o doktorze Leeman'u. Olivia słuchała wszystkiego z uwagą
i szokiem. Nie mogła uwierzyć przez co jej siostra przeszła. Co
musiała znosić przez dwa lata i, że jej przy niej nie było.
Chciała jakoś ukarać wszystkich za to odpowiedzialnych, ale
wiedziała, że sama też jest temu winna. Kiedy ona wypłakiwała
się w ramiona Nathan'a, tata w ramiona babci albo alkoholu, Faith
była sama. Po śmierci mamy poczuła się naprawdę samotna, dlatego
próbowała się zabić.
- Czy w szpitalu też chciałaś
umrzeć? - Spytała na koniec Olivia.
- Na początku. Chciałam się uwolnić
od tego. Trochę mi zajęło uporanie się ze śmiercią mamy, a
później chciałam tylko wyjść. Ale nie wiem czy to był dobry
pomysł.
- Przestań. To był bardzo dobry
pomysł. Tęskniłam. Chciałam ci przez cały czas jakoś
wynagrodzić, to że po śmierci mamy cię zostawiłam. Przepraszam.
Przytuliły się i wyszły do
chłopaków, którzy siedzieli przy stole na werandzie i grali w
karty.
- Wszystko sobie wyjaśniłyście? -
Spytał Nathan, kiedy Olivia usiadła koło niego, a Faith koło
Alex'a.
- Tak – odpowiedziała.
- Mam do was prośbę – zaczął Jack
– znajdzie mi dziewczynę – powiedział wskazując na Nathan'a i
Olivię, a później na Alex'a i Faith.
- Ale my nie jesteśmy razem –
powiedziała cicho Faith.
- No właśnie. Zresztą kto chciałby
chodzić z wariatką! - Krzyknął Max ze swojej werandy, który
usłyszał kawałek rozmowy.
- Nie przejmuj się nim – pocieszył
Alex i dokończyli grać.
Dochodziła dziesiąta. Alex podszedł
do Faith i spytał:
- Przejdziemy się na plażę?
- Teraz? Sami?
- Obiecuję trzymać łapy przy sobie.
Po chwili kiwnęła głową i założyła
bluzę. Olivia pogroziła Alex'owi palcem i powiedziała, że jeśli
skrzywdzi jej siostrę będzie miał kłopoty.
Całą drogę jaką przebyli na plażę
rozmawiali, śmiali się i Faith po czasie przestała odsuwać się,
kiedy przypadkiem jej dotknął. Rozbudzał w niej pozytywne emocje,
dzięki niemu znów czuła się szczęśliwa i nie miała wyrzutów
sumienia, że się uśmiecha. On przywracał ją do życia. Nie mogła
pozwolić na to, by kiedykolwiek odszedł. Nie wytrzymałaby tego,
wszystkie złe emocje wróciłby i przytłoczyły ją. Doszli na
plażę i usiedli niedaleko wody.
- Co to? - Spytał Alex wskazując na
blizny po samookaleczaniu na prawej ręce dziewczyny.
Nie chciała o tym rozmawiać, było
jeszcze za wcześnie. Dlatego naciągnęła rękaw i zadała swoje
pytanie:
- Jak długo znacie się z Nathanem?
- Od dziecka. Nasi ojcowie razem
pracowali i tak jakoś wyszło. Nawet nie pamiętam – uśmiechnął
się.
Faith usłyszała jakby coś poruszało
się lesie i gwałtownie wstała:
- Słyszałeś?
- Co?
- Ktoś tam jest – wskazała na las.
- Skąd wiesz? Może to tylko jakieś
zwierzę? Uspokój się.
- To człowiek.
- Skąd możesz mieć pewność? -
Wstał.
- Spędziłam dwa lata z naprawdę
dziwnymi ludźmi. Potrafili cię śledzić, wkradać się do twojego
pokoju i inne dziwne rzeczy. W takim czasie człowiek uczy się
odczuwać ich obecność. To jest jak lekcja. Wiesz kiedy ktoś za
tobą szedł, masz wyczulone wszystkie zmysły. Ludzie uważają cię
za dziwaka, ale tak naprawdę wiesz więcej. Dostrzegasz to czego
normalni umysłowo ludzie nie widzą.
- Dobra. To chodź przejdziemy się –
objął ją ramieniem, lecz ona zrzuciła jego rękę. Nie dla tego,
że jej dotknął, ale dlatego, że postawiła na swoim.
- Nie rozumiesz. Ktoś nas śledzi.
- Więc co mam zrobić?! - Krzyknął
Alex, a Faith zrobiła krok do tyłu.
Zobaczył w oczach dziewczyny ból, a
na jej twarzy malował się strach. Podszedł do niej, złapał za
ramiona i powiedział:
- Przepraszam. Nie chciałem,
naprawdę... ja tylko.
Nie pozwoliła mu dokończyć. Wtuliła
się w niego, a on objął ją ramionami najlepiej jak umiał. Tego
jej brakowało. Dotyku. Mimo wszystko, pomimo tego co się stało,
brakowało jej dotyku. Poczucia bezpieczeństwa, tego że jest dla
kogoś ważna. Nigdy nie czuła się tak szczęśliwa jak teraz, nikt
nigdy nie pokazał jej, jak bardzo mu zależy. On tak. Nie chciała
go puszczać. Chciała więcej, pragnęła go. Łamała wszystkie
swoje wewnętrzne zasady, ale miała to gdzieś. Chciała tylko jego.
Na zawsze. Nie mogła pozwolić mu odjeść. Jego dotyk jej to
uświadomił. W końcu jednak musiała go puścić. Gdy to zrobiła,
patrzył na nią zdziwionym wzrokiem, lecz się uśmiechał.
- Przepraszam – powiedziała speszona
i nie dotykała go już.
- Nie, nie o to chodzi. Zdziwiłem się,
bo...
- Bo cię przytuliłam?
- Właśnie. I trwało to dość długo
– spuściła wzrok – ale i tak za krótko.
Uniósł jej podbródek ku górze i
złożył na jej ustach pocałunek. Delikatny i krótki, by jej nie
wystraszyć. Kiedy się oderwali, chciał znów ją pocałować, lecz
został postrzelony w lewe ramię i upadł.
- Alex! - Krzyknęła i kucnęła obok
niego – spójrz na mnie. Żyjesz?
Spytała ze łzami w oczach i spojrzała
w stronę lasu. Ten kto go postrzelił, uciekł. Czuła to.
- Możesz wstać? - Pomogła mu.
Zdjęła bluzę i ściągnęła
koszulkę, a następnie znów założyła bluzę.
- Co robisz? - Spytał z trudem.
- Musimy to... Przytrzymuj tak. Musimy
wrócić do domku, dasz radę? - Kiwnął głową i ruszyli.
Weszli do domku z impetem, aż wszyscy
przestali rozmawiać.
- Co się stało? - Spytał Jack, a
kiedy zobaczył, że jego przyjaciel krwawi zaprowadził go do
łazienki.
- Faith? - Spytał Nathan.
- Siedzieliśmy na plaży i usłyszałam
jak ktoś porusza się w lesie. Wstaliśmy, rozmawialiśmy chwilę i
nagle on... upadł.
Usiadła na kanapie, schowała twarz w
dłoniach i zaczęła płakać.
- Już dobrze – uspokajała ją
Olivia.
- Nic mu nie będzie – dodał Nathan
i dołączył do przyjaciół.
Po pół godzinie cała trójka wyszła
z toalety. Faith była wciąż roztrzęsiona, ale nie płakała.
Siedziała na kanapie i obgryzała paznokcie. Kiedy zobaczyła Alex'a
wstała i przytuliła się do niego. Olivia, Nathan i Jack spojrzeli
po sobie. Byli zaskoczeni tym co zrobiła Faith. Mile zaskoczeni, ale
jednak.
- Spokojnie, przeżyje – powiedział
Jack i dotknął ramienia Faith, by sprawdzić jak zareaguje.
Przestała przytulać Alex'a i zrobiła
krok do tyłu.
- Jak się czujesz? - Spytała, by
wybrnąć z trochę niezręcznej sytuacji.
- Nic mi nie będzie. A ty? -
Uśmiechnęła się lekko – przepraszam, że ci nie wierzyłem.
- Przyzwyczaiłam się.
Usiedli na kanapie i zaczęli
rozmawiać.
Kiedy zostali tylko Alex i Faith,
ponieważ reszta położyła się do łóżek, chłopak wstał.
- Dobranoc.
- Czekaj – Faith wstała za nim i nie
wiedziała jak to powiedzieć. Chciała by został – możesz spać
na kanapie.
- Nie musisz, wiesz o tym?
- Jest duża. Ja na jednej stronie, ty
na drugiej. Nic mi się nie stanie, a ty nie powinieneś spać na
podłodze w taki stanie.
- Jesteś pewna.
- Tak.
Położyła się po prawej stronie, a
on po lewej, raną na zewnątrz. Nic nie mówiąc zamknęli oczy. Po
kilku minutach Faith niepewnie przybliżyła się do Alex'a i
wystarczyło by otulił ją ramieniem. Chciała tego, ale nie była
na tyle odważna by zrobić ten krok. Nakrzyczała na siebie w
myślach, dodała sobie otuchy i przytuliła się do niego. Alex
otworzył oczy i nic nie mówiąc spojrzał na nią. Uśmiechnął
się i otoczył ją ramieniem. Całe szczęście, że to ramie było
zdrowe. Przytulił ją mocniej, trzymając dłoń na jej talii, a ona
wtulona w jego umięśniony tors. Oboje zasnęli, szczęśliwi.
kolejna część w środę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz