niedziela, 16 marca 2014

Zabójcze deja vu koniec

Kiedy wychodzę strażnik wciąż czeka pod drzwiami.
- Wszystko w porządku? - Pyta.
- Nie – odpowiadam i idziemy na boisko.
Mam ochotę iść na dach, ale sama. Pytam więc o zgodę strażnika, lecz on odpowiada:
- Dostałem jasne rozkazy. Wiesz co mi zrobi szefowa, gdy ich nie wypełnię? - Kiwam głową – ale mogę stanąć po drugiej stronie dachu. Nie będziesz mnie widziała, ale jednak tam będę.
Puszcza do mnie oko i idziemy. On siada po jednaj stronie, a ja przechodzę na drugą.
Zaczynam myśleć o tej całej Cassie, o której wspomniał Alex. Czy to możliwe, że to moja siostra? Na pewno jest to ta sama osoba z mojej wizji, wtedy na boisku. To ona. Jestem tego w stu procentach pewna. Lecz czy to możliwe, by to była moja mała siostrzyczka? Ta, która została porwana? Nie, to nie może być prawda.
- Amber? - wyrwał mnie z zamyśleń Alex, który właśnie przyszedł – wszystko w porządku? Co się stało?
- Pamiętasz jak opowiadałam ci moją historię? - Kiwa głową i siada obok mnie – moja siostra miała być Cassie. Zastanawiam się więc...
- Czy to nie ona? - Wchodzi mi w słowo, a ja kiwam głową – niedługo się przekonamy. Pytanie co wtedy zrobisz.
- Co? - Patrzę na niego, nie zrozumiałam jego wypowiedzi.
- No jeśli się okaże, że to twoja siostra, co zrobisz? - Tłumaczy – powiesz jej prawdę czy zatrzymasz ją dla siebie?
- Nie wiem. Nie myślałam o tym w ten sposób.
Siedzimy na dachu jeszcze kilka minut, po czym zgarniam strażnika i wracamy do mojego sektora. Jutro ma przyjść Cassie. Nie mogę spać całą noc, mam ochotę uciec stąd i nigdy nie wracać.
Nastaje ranek. Jestem zła, ponieważ się nie wysypałam. Do tego ta cała Cassie. A co jak się okaże, że to jednak nie moja siostra? A ja się tak napalam. Albo co jej powiem, jeśli to jednak ona? Mam taki cholerny mętlik w głowie.
Idziemy na śniadanie, a potem mamy czas wolny. Wciąż cieszymy się wygraną chłopaków w meczu koszykówki. Idziemy z dziewczynami i moim strażnikiem na boisko, gdzie chłopcy grają towarzyski mecz. Nie mam ochoty oglądać Carl'a, ale dziewczyny mnie namawiają. Chcą ze mną o czymś porozwozić. Siadamy więc na trybunach i pierwsza odzywa się Audrina:
- Zdobyłyśmy wczoraj dla ciebie kilka informacji o tej Cassie – patrzę na nią wielkimi oczami – nieważne jak. Wiemy, że nie miała rodziców i nie mieszkała w żadnym domu opieki ani dziecka.
- Więc gdzie? - Pytam.
- W tym czymś co podpaliła – odpala Amy – jedyne co wiemy to to, że była to jakaś fabryka.
- To i tak dużo. Dziękuję wam.
Uśmiechają się i zaraz tez uśmiech z twarzy im schodzi. Oglądam się za siebie i widzę Carl'a. Wstaję, a strażnik staje za mną. No tak, wciąż jestem pod obserwacją, bo jestem groźna. W sumie, to nawet fajne.
- Czego chcesz? - Pytam.
- Co zrobiłaś Melisie?
- Nic jej nie zrobiłam.
- Kłamiesz.
- Zresztą od kiedy tak się nią interesujesz? Zawsze uważałeś ją za sukę.
- Uważaj ze słowami – robi krok w przód, a strażnik staje coraz bliżej jego.
- Chcesz mnie przestraszyć? - Parskam śmiechem – nie zapominaj kto tu groźny.
- I skuty – dodaje Carl i uderza mnie w twarz.
Długo nie czeka na odpowiedź. Kopię go w brzuch, a kiedy klęczy staję za nim i jestem blisko uduszenia go kajdankami, ale się powstrzymuję. Strażnik zabiera mnie do sektora i każe usiąść na łóżku.
- Co ty wyprawiasz? - Pyta siadając naprzeciw na łóżku.
- Uderzył mnie.
- I musiałaś oddać?
- Pan by nie oddał?
- Nie jeśli byłbym pod rozprawą sądową. Wiesz, że w każdej chwili możesz pójść do więzienia? Że każdy taki wybryk pogarsza twoją sytuację?
Kiwam głową. Nie zdążam nic odpowiedzieć, kiedy ktoś nam przerywa.
- Tu jesteście – mówi Risa – to jest nowa koleżanka, Cassie.
Odwracam się gwałtownie i widzę młodą dziewczynę, w blond kitce i pięknymi niebieskimi oczami. Jest podobna do mojej mamy. To ona. Ona była w mojej wizji. To ona. To moja siostra.
- A to Amber.
Dziwaczna kiwa głową i uśmiecha się. Potem zajmuje łóżko niedaleko mnie. Ciągle się jej przyglądam. Muszę przestać, bo to głupie.
- Amber musimy porozmawiać. Zapraszam do mnie.
Idę za Risą do jej gabinetu. Jest niezadowolona. Ona siada, ja nie.
- Niestety sędzia negatywnie rozpatrzył moją prośbę. Zostajesz tutaj.
Uśmiecham się sama do siebie, a strażnik zdejmuje mi kajdanki.
- Ale pamiętaj, jeden zły ruch i odeśle cię do piekła.
Wychodzę i biegnę do dziewczyn powiedzieć im świetną wiadomość. Cieszą się razem ze mną. Po chwili przypominam sobie o Cassie. Opowiadam im, że ją widziałam i wracam do sektora. Po drodze wpadam na Alex'a:
- Co ty taka szczęśliwa?
- Zostaję – robi wielkie oczy i uśmiecha się – no i idę porozmawiać z Cassie.
- Jesteś pewna?
- Tak. W stu procentach.
- Powodzenia.
Dziękuję mu i idę do pokoju. Cassie rozpakowuje walizkę. Gdy staje w drzwiach odwraca się do mnie i uśmiecha się. Ma identyczny uśmiech jak mama i oczy jak tata.
- Co tu właściwie robisz? - Pytam, by jakoś zacząć rozmowę.

- Szukam siostry.




Pewnie zakończenie nikogo nie zadowoli, ale jak zawsze próbuję czegoś nowego. Zakończenie i dalsze losy bohaterów są w waszej wyobraźni. :)
Wiem, że z tym opowiadaniem się nie popisałam, ale napiszcie w komentarzu co o nim sądzicie : )
Niedługo coś nowego, muszę wrócić do formy : )

3 komentarze:

  1. Opowiadanie świwtne ;) ale rozczarowalam sie troche, ze to juz koniec i ze to nie Ty napisalas ich dalszych losow tylko my mamy sami sobie to wyobrazic. Nasza wyobraznia to nie to samo co Twoja i mam nadzieje, ze jednak jeszcze cos dopiszesz do tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że szybko wrócisz ;>

    OdpowiedzUsuń