wtorek, 4 marca 2014

Zabójcze deja vu #1

No więc zwycięzca :) Piszcie co o tym sądzicie :)


- Dobranoc – mówimy sobie z dziewczynami i idziemy spać.
Kolejna noc w tym piekle. Jestem Amber Castley i mam dziewiętnaście lat. Cztery lata temu zamknięto mnie w szpitalu dla psychicznie chorych, gdzie za dnia zamiast zabierać nas na terapię, każą nam pracować. Zero cywilizacji, z daleka od świata. Nawet nie znam naszego dokładnego położenia. Ale dla mnie to lepiej. Nie spotykam się na co dzień z moim dziwnym talentem. Zabójczym deja vu.
Gdy miałam pięć lat moja mama była w ciąży i oczekiwałam siostry. Gdy było po wszystkim i dowiedziałam się, że mała ma mieć na imię Cassie poczułam dziwny ucisk w żołądku. Wpadło paru gangsterów, porwali siostrę i zabili ojca. Nic z tym nie zrobiłam, z tym dziwnym uczuciem deja vu, więc więcej tego nie ignorowałam. I tak zostałam sama z mama. Nie mogę sobie wybaczyć tego co się wtedy stało.
W wieku dziesięciu lat znów mi się to przytrafiło. Siedziałyśmy z mamą w salonie i oglądałyśmy wiadomości. Samolot pasażerski, który został przejęty przez bandytów stracił panowanie. Poczułam znów ucisk w żołądku. Powiedziałam więc, że zanim samolot spadnie, wybuchnie. Mama uznała, że mam bujną wyobraźnię, lecz gdy zobaczyła to co powiedziałam zaczęła chodzić ze mną do psychiatry. On jednak pierwszy raz spotkał się z takim przypadkiem i nie potrafił mi pomóc. Powiedział tylko, że deja vu może brać się z niepamiętanych snów, których mam pełno.
Pięć lat potem był napad na bank. Policja odgrodziła teren żółtą taśmą, stałam zaraz za nią i krzyczałam do jednego z nich:
- Musicie coś szybko zrobić, żeby ich stamtąd wyciągnąć!
- Robimy co w naszej mocy – uspokajał mnie policjant.
- Ale w środku jest bomba i budynek zaraz eksploduje!
Policjant spojrzał na mnie spode łba, a kilka minut później nastąpił wybuch. Nikt nie przeżył. Zaczęli mnie wypytywać skąd o tym wiedziałam. Powiedziałam prawdę, ale nikt nie uwierzył, więc zamknęli mnie w psychiatryku. Mama nie mogła nic zrobić.
Gdy już tu trafiłam zaprzyjaźniłam się z czwórką najbardziej niebezpiecznych dziewczyn z zachodniej części. Nie rządzimy sobą i zawsze trzymamy się razem. Jesteśmy jak siostry, mimo że bardzo się różnimy Michelle, rok młodsza. Ma zielone oczy i jest ścięta na chłopaka, do tego jest Afroamerykanką. Audrina jest w moim wieku, ma długie blond loki i czekoladowe oczy. Amy i Natalie, zawsze trzymają się razem, są nierozłączne. Obie mają po siedemnaście lat, zielone oczy i długie włosy. Jedyne co je różni to kolor – Amy ma rude, a Natalie czarne. No i ja. Mam długie, czerwone włosy i niebieskie oczy. No i jestem inna.

Dzień zaczynamy jak każdy inny. Poranna toaleta, śniadanie, chwile odetchnienie i robota. Ostatnie kilka dni spędziliśmy na wykopywaniu surowców z tuneli niedaleko zakładu. Mówiłam, że zamiast chodzić na terapie, my pracujemy. Risa, bezwzględna szefowa. Uważa, że praca bardziej pomoże nam się „unormalnić” - jej słowa. Czasami się zastanawiam czy to miejsce to nie zakład karny.
Gdy wracamy na obiad, podchodzi do mnie jeden z ochroniarzy. Nazywa się Lucas. Wszyscy go tu lubią, z wzajemnością.
- Cześć Amber – mówi do mnie – twoja mama przyjechała w odwiedziny.
Uśmiecham się do niego i idę do odosobnionego pokoju. Pomimo trzydziestu pięciu lat, mama wygląda młodo.
- Cześć – mówię i ściskam ją mocno.
Obie przeżyłyśmy bardzo nasze rozstanie. Ona chyba bardziej. Byłam ostatnią bliską jej osobą, a teraz siedzę zamknięta w psychiatryku. Bardzo ją kocham i nigdy nie chciałam jej zawieźć.
- Cześć kochanie – odpowiada i siadamy do stołu – co u ciebie słychać?
Mamy bardzo ograniczany kontakt ze światem zewnętrznym. Jeśli chodzi o rodzinę czy przyjaciół, mamy prawo do jednego telefonu tygodniowo.
Długo rozmawiałyśmy aż wyjechała z pytaniem, na które zawsze odpowiadam nie.
- Dlaczego nie chcesz wyjechać na kilka dni?
- Wiesz, że gdy tu jestem odcięta od świata rzadziej zdarza mi się deja vu. Czasami tylko, jak na przykład zepsute jedzenie czy fatalna pogoda na pacę w terenie. Ale to nic w porównaniu z wielkim światem.
- Rozumiem. No cóż, na mnie pora.
Żegnamy się i odprowadzam mamę dokąd tylko mogę. Wracam do stołówki. Nie zjadłam obiadu, bo jest coś z mięsem, a ja jestem wegetarianką.
- Jak spotkanie z mamą? - pyta Audrina.
- Dobrze. Cieszę się, że ją widziałam. Jak zwykle pyta czemu nie chcę wyjść na warunkowym.
- I czemu nie wyjdziesz?
- Za duże ryzyko – odpowiadam. Dziewczyny znają mój sekret.
- Ty to masz ekstra starych – mówi nagle Amy – moi pewnie dawno o mnie zapomnieli.
- Dokładniej to mamę – parzą na mnie z wyczekiwaniem, więc mówię dalej – gdy miałam pięć lat miała urodzić się moja siostra Cassie. Nagle wpadli jacyś ludzie i ją porwali, a tata próbował ją ratować. Wtedy zginął.
- To dlatego masz wytatuowany napis Cassie na żebrach? - Pyta Michelle.
- Tak. Czuję się winna. Przeżyłam wtedy swoje piesze deja vu i nic nie zrobiłam.
Po policzku spływa mi łza, którą szybko ocieram. Dziewczyny nic nie mówią i nie robią. Nigdy nie płaczę, aż tu nagle...
- Nasza droga Amber płacze? - Słyszę za sobą głos Melisy. Zawsze i wszędzie znajdzie się jakaś suka. Przyszła z koleżankami, są ze wschodniej części zakładu – tęsknisz za domem?
Ocieram łzę i mówię:
- Ja nie tęsknię za domem, cywilizacją ani światem. Tu jest mi dobrze – uśmiecham się, a ona parska śmiechem – tak poza tym co tu robicie? Macie zakaz. Już zapomniałaś?
W zeszłym tygodniu Melisa pobiła mocno jedną z naszych dziewczyn i od tamtej pory mają zakaz przychodzenia do zachodniej części.
- Ale pozwolili nam przyjść na mecz koszykówki – odpowiada – żebyśmy dopingowały wschodnią część.
- Z waszym dopingiem mają większą szansę na przegraną – po słowach Michelle odchodzą.
M także idziemy na boisko dodawać otuchy chłopakom z zachodniej części. W drużynie gra mój chłopak – Carlos. Jest wielkim, przystojnym i łysym Włochem, z którym jestem od trzech lat. Wychodzimy na zewnątrz i widzę jak melisa flirtuje z Carlosem. Podchodzę i namiętnie go całuję, robiąc jej na złość.
- Cześć – mówię do chłopaka, gdy Melisa odeszła.
- Hej mała. Przyszłyście nam kibicować?
- No pewnie. Zresztą bez tego też byście wygrali.
Uśmiecha się, całuje mnie i wtedy wracam do dziewczyn, które już siedzą na trybunach. Jest ładna pogoda, mimo że mamy marzec. Mecz sezonowy, więc północna i południowa część zakładu też się zbierają. Następny taki za dwa tygodnie. Drużyny zawsze grają o jakiś luksus dla swojej części. Dwa lata temu chłopaki wygrali tydzień wolnego dla zachodniej części i lepsze jedzenie. Tak, u nas to luksusy.
W tłumie południowym zauważam nową twarz.
- Ej laski, kto to? - Pytam wskazując na wysokiego blondyna.
- Alex Daniells. Przenoszą go z kumplami do naszej części. Teraz ciągle są jakieś remonty – mówi Audrina – ponoć każda dziewczyna za nim szaleje.
- I chyba ty też Amber – mówi Natalie.
- Szaleję tu za dużo powiedziane.
- Albo za szybko – dodaje Audrina i wszystkie zaczynają się śmiać.
Uspokajają się, kiedy zaczyna się mecz.
Chłopaki grają ze wschodnią częścią i póki co wygrywają. Jeśli im się uda zwyciężyć ten mecz, za tydzień będą grać z częścią południową. (Dwa tygodnie temu wygrali z północnymi) Wtedy może wygramy i będziemy mieć „luksus”.
Po długim widowisku drużyna zachodnia wygrywa. Słychać wiwaty i okrzyki, po czym wszyscy zaczynają się zbierać. Alex i jego kumple kierują się do naszej części. Odwracam się do dziewczyn, żeby coś im powiedzieć, gdy ktoś mnie zaczepia. Staję twarzą w twarz z Alex'em.




Kolejną część dodam w czwartek : *

1 komentarz:

  1. Nareszcie coś nowego :> nie mogłam się doczekać :D a opowiadania zaczyna się bardzo interesująco ;>

    OdpowiedzUsuń