wtorek, 11 marca 2014

Zabójcze deja vu #4

Przepraszam bardzo, zapomniałam dodać wczoraj część : )

Leżę w łóżku. W całym szpitalu jest ciemno. Wszystkie światła pogaszone, wszyscy śpią. Tylko ja nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o mamie. Nie mogę pogodzić się z myślą, że ona nie żyje. Spędziłam prawie całe popołudnie z Alex'em na dachu. Ciągle płakałam. Z jednej strony wydaje mi się to normalne, z drugiej jednak dziwne. Nigdy nie płaczę.

Mijają trzy dni od śmierci mamy. Dzisiaj wpuszczają mnie na jej pogrzeb. Poprosiłam Audrinę by pojechała ze mną, zgodziła się. Dostajemy czarne spodnie i koszule, i wraz z czterema ochroniarzami lecimy helikopterem do cywilizacji. W mieście samochodem dostajemy się na cmentarz. Jest kilka znajomych mamy, kilka osób z rodziny, która się do mnie nie przyznaje. Kiedy mnie widzą zaczynają szeptać i krzywo patrzeć. Staję najbliżej trumny, a przyjaciółka obok mnie. Zaczyna się ceremonia. Nie płaczę, nie mam siły.
Kiedy wszystko się kończy i ludzie rozchodzą się zostaję przy grobie mamy i kucam. Szepczę jak bardzo ją kocham, tęsknię i zaczynam płakać. Potem wracamy. Przez cały pobyt w mieście mam deja vu. Rabunki w sklepach, kradzieże, wypadki samochodowe. Moja głowa od tego pęka.

Siedzę z dziewczynami na boisku. Chłopaki wygrali finałowy mecz i nie musimy pracować przez tydzień. Dziewczyny rozmawiają o Melisie. W końcu milkną i pytają:
- Amber wszystko w porządku?
- Nie – odpowiadam.
Nie drążą tematu. Nie jestem zła. Wracają do swoich spraw a ja mam chwilę spokoju dla siebie. Nie długą, bo dosiada się do mnie Alex.
- Cześć – mówi – jak się czujesz?
- Nic nie czuję – odpowiadam.
- Przestań. Wszystko będzie dobrze, po prostu potrzebujesz czasu.
Patrzę na niego. Ma takie ładne oczy... Kiwam głową na znak, że rozumiem jego słowa. Siedzimy tak w ciszy i nie przeszkadza mi to. Nagle mam przed oczami jakiś wybuch. Potężny, zwalający z nóg. Wszyscy krzyczą i uciekają, lecz po chwili obraz wraca do normalności. Nie ma kurzu, pyłu i wrzasków. Jest spokój, jaki był przed chwilą. Normalnie powiedziałabym, że to deja vu, lecz przez kilka minut nic się nie dzieje. Patrzę na Alex'a, on na mnie i jedyne co potem pamiętam to ciemność.

Otwieram oczy i czuję potworny ból głowy. Siadam i orientuję się, że jestem u pielęgniarki. Leżę na kozetce. Po chwili podchodzi do mnie młoda kobieta o czarnych gęstych włosach i coś mówi. Po chwili macha przede mną rękoma, zapisuje coś na kartce, świeci mi latareczką w oczy i znów coś mówi. Tym razem ją słyszę.
- Jak się czujesz?
- Co się stało? - Odpowiadam jej pytaniem na pytanie.
- Zemdlałaś.
- Zemdla...
- Tak. Na boisku. Twoi przyjaciele cię przynieśli. A teraz jak się czujesz?
- Boli mnie głowa.
- Tylko? - Skinam lekko – dobrze, dam ci tabletkę przeciwbólową. Poleżysz tutaj ile będziesz chciała, a potem wrócisz do pokoju.
- Dobrze.

Daje mi tabletkę, popijam ją wodą i kładę się z powrotem na kozetce. Pielęgniarka wychodzi, a ja zasypiam i po aż pierwszy od dawna, gdy się budzę pamiętam swój sen.


Kolejna część w piątek : )

1 komentarz:

  1. Szkoda, że taka króciutka :( no nic jakoś muszę wytrzymać do piątku ;p

    OdpowiedzUsuń