-
Idziesz dziś do pacy? - Spojrzałam na Dereck'a skąd wie – twój
tata mówił.
-
Nie – odparłam.
-
Więc mogę zostać – spojrzałam na niego spode łba – chyba, że
nie chcesz i mam sobie iść.
-
Zaczęło mocno padać. Podejrzewam, że nie masz samochodu i zanim
złapałbyś taksówkę, lub dobiegł do stacji meta byłbyś mokry.
Później pewnie byś zachorował tak jak ja i miałabym cię na
sumieniu.
Patrzył
na mnie z szerokim uśmiechem, ukazując lekkie dołeczki. Był
przystojny, lecz nie pociągał mnie w ten sposób. Może patrzyłabym
na to inaczej, gdyby nasi rodzice się nie umawiali.
Nagle
zadzwonił mój telefon, a na ekranie wyświetliło się tata.
Odebrałam i powiedział:
-
Hej, jak się czujesz? Idziesz do pracy?
-
Jeszcze żyję i nie. A w jak się bawicie?
- W
porządku. Dereck jeszcze jest? - Mruknęłam – będziemy
wieczorem.
-
Okey. Bawcie się dobrze.
Po
czym się rozłączyłam.
-
Masz dziwnych przyjaciół tak w ogóle – spojrzałam na niego
głupio – podszedł dziś do mnie jakiś chłopak. Miał blond loki
i haczykowaty nos.
-
Leo – powiedziałam cicho – co mówił?
-
Jest twoim chłopakiem? - Pokręciłam głową z obawą. Dereck
zaśmiał się szczerze i kontynuował – zaczął mi grozić, że
mam się od ciebie odczepić, bo jesteś jego.
Schowałam
twarz w dłonie, a po chwili zaczęłam się śmiać wraz z
chłopakiem.
-
Przepraszam za niego. Byliśmy razem rok, po czym zerwałam i on
dalej próbuje mnie odzyskać.
-
Nie dziwię mu się – po chwili załapałam o co chodzi i rumieńce
wstąpiły mi na twarz – też bym walczył o taką dziewczynę jak
ty.
Nasze
twarze były tak blisko siebie. Wiedziałam, że nie możemy, jednak
nie mogłam oprzeć się takiej pokusie. Kiedy nasze usta zetknęły
się, odskoczyłam jak oparzona i zaczęłam szybko.
-
Przepraszam, ale... co m robimy? - Zaczęłam zastanawiać się na
głos.
-
Nie, to moja wina. Wybacz, po prostu... Nie mogłem się oprzeć.
- To
nie fair.
-
Wiem. Przepraszam – po chwili przełamał krępującą ciszę –
chodź, zjemy coś.
-
Idź. Zaraz do ciebie dołączę, tylko coś narzucę.
Kiedy
wyszedł, wolno wstałam i założyłam puchaty, różowy szlafrok i
kapcie. Zeszłam na dół i spytałam:
- Co
robimy?
- Co
powiesz na lazanię? - Kiwnęłam głową z uśmiechem i usiadłam
przy stole.
- Ty
robisz – zaśmiał się i zaczął wyciągać potrzebne składniki
- udawajmy, że to się nigdy nie stało.
Stanął
w bezruchu, a po chwili spojrzał na mnie i powiedział cicho:
-
Przecież nie zrobiliśmy niczego.
Wymieniliśmy
uśmiechy i zmieniliśmy temat.
Kiedy
tata z Zoey wrócili, Dereck poszedł. Wyszłam z łazienki i
zastałam w kuchni tatę. Dosiadłam się do stołu i zapytałam:
-
Jak było? - Spojrzał na mnie – przepraszam. Za tamto, nie
chciałam.
Kiwnął
głową i uśmiechnął się. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy po
czym wstałam.
-
Idziesz jutro do szkoły?
-
Raczej tak.
-
Więc idź spać. Dobranoc.
Wymieniliśmy
uśmiechy i weszłam na górę. Zaszłam jeszcze do Zoey i spytałam:
-
Jaka jest?
- W
porządku – spojrzała na mnie – damy radę.
Uśmiechnęłam
się lekko.
- W
sobotę idziemy do lunaparku - zanim zdążyła zacząć krzyczeć
czy coś, zamknęłam drzwi i poszłam do swojego pokoju, i poszłam
spać.
-
Czemu cię wczoraj nie było? - Spytała Kat podchodząc do mojej
szafki.
Wyciągnęłam
książkę od angielskiego i trzasnęłam drzwiczkami. Byłam zła na
przyjaciółkę, że wczoraj się tym nie przejęła. Dopiero dziś
rano zdałam sobie z tego sprawę.
-
Przepraszam, że nie zadzwoniłam - zaczęła jakby czytała mi w
myślach – próba nam się przeciągnęła.
-
Więc cheerleaderki są ważniejsze od przyjaciółki? - Kiedy nie
odpowiedziała, dodałam – nieważne. Źle się czułam.
Poszłyśmy
na lekcję i zajęłyśmy miejsca. Przed nami usiadł Leo z Colin'em,
a za Adam.
- Co
się stało Eff? Praca cię pochłonęła? - Spytał Leo, więc
wzięłam książkę i lekko pacnęłam go w głowę – Auł! - No
może nie tak lekko.
-
Spokój! - Wszedł profesor i rozdał nam jakieś kartki –
niezapowiedziany test. Macie całą lekcję, nie ściągać.
Po
chwili zepsuł mi się długopis i nie miałam drugiego. Szturchnęłam
delikatnie Kat, a gdy spojrzała w moją stronę wskazałam na
długopis. Pokręciła głowa, więc schowałam głowę w ramionach.
Po chwili poczułam, że ktoś mnie szturcha w łopatkę. Odwróciłam
lekko głowę i zobaczyłam, jak Adam wyciąga długopis w moją
stronę. Nie patrzył na mnie, sam pisał test. Wzięłam długopis i
kontynuowałam.
Kiedy
skończyły się zajęcia i oddaliśmy test, podeszłam do Adam'a na
korytarzu i oddalam mu długopis, dziękując. Zaszczycił mnie swoim
uśmiechem, przez który miękły kolana. Znalazłam przyjaciółkę
i razem udałyśmy się na kolejne zajęcia.
Dni
do soboty minęły szybko i tak jak zawsze. Uczelnia, praca, dom i w
kółko. W sobotę wstałam przed dziesiątą, obudziłam Zoey i
poszłam wziąć szybki prysznic. Zapowiadała się ładna pogoda,
więc założyłam krótkie, dżinsowe spodenki i czerwoną koszulkę.
Włosy rozpuściłam i poszłam zjeść śniadanie. Po chwili dołącza
Zo i kiedy skończyłyśmy, krzyknęłam do taty, który był w
salonie:
-
Idziemy!
W
lunaparku Zo pierwsze co zrobiła, zaciągnęła mnie do stoiska z
watą cukrową. Była ładna pogoda i świeciło słońce. Jej żółta
sukienka kręciła się wraz z nią, gdy tylko obracała się
zobaczyć coś ciekawego. Byłyśmy na diabelskim młynie, domu
strachu, aż w końcu Zoey zaciągnęła mnie przed kolejkę górską.
-
Nie ma mowy – zatrzymałyśmy się, a ona spojrzała na mnie z miną
zbitego psa – nie wsiądę do tego śmiercionośnego wagonika.
Ktoś
z tyłu wybuchnął szczerym śmiechem. Odwróciłam się i ujrzałam
Dereck'a z jakimś chłopakiem.
-
Nie mów, że boisz się wsiąść do kolejki górskiej – otoczył
mnie ramieniem, po czym przedstawił swojego przyjaciela – to mój
kuzyn Ma czternaście lat. Ivan.
Następnie
przedstawił mnie i siostrę. Zoey od razu zaczęła rozmawiać z
Ivan'em.
-
Długo będziesz się śmiał? - Spytałam kiedy wciąż się
uśmiechał.
- Bo
to zabawne.
-
Wcale nie, dużo osób ma taką fobię.
-
Rozumiem lęk wysokości czy strach w domu strachu, ale to? Daj
spokój.
-
Nie boję się okey? Tylko...
-
Więc udowodnij i wsiądź.
-
Nie będę ci niczego udowadniać – odwróciłam się z zamiarem
odejścia, lecz złapał mnie za łokieć i szepnął do ucha – do
boju Effy.
Spojrzałam
na niego złowrogo, po czym rzuciłam do Zoey:
- Ej
– spojrzała się na mnie – siedzisz z Ivanem w jednym wagoniku.
Uśmiechnęła
się szeroko, po czym zajęli miejsca przed Dereck'iem, a ja obok
niego. Spojrzał na mnie i obrzucił mnie czarującym uśmiechem.
Zanim ruszyliśmy, złapałam się mocno barierki z przodu i
spojrzałam w bok. Stał tam Adam i patrzył w moją stronę. Nie
uśmiechał się, jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nie wiem
czemu nagle straciłam humor.
kolejna część w czwartek :)
http://ask.fm/lollelita
mega fajna część, bardzo lubię Twoje opowiadania. Do czwartku ! :-*
OdpowiedzUsuńCzwartek... Nie wytrzymam ;_;
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam nadrabiac od początku opowiadania. Zapowiada sie super :* Już uwielbiam Adama <3 Kim on, do cholery, jest?! Kocham, kocham, kocham!!! ^^ Chyba nie wytrzymam do czwartku... Czekam z niecierpliwością ;3
OdpowiedzUsuń