poniedziałek, 2 września 2013

emaptia część 5

- Idziesz dziś do pacy? - Spojrzałam na Dereck'a skąd wie – twój tata mówił.
- Nie – odparłam.
- Więc mogę zostać – spojrzałam na niego spode łba – chyba, że nie chcesz i mam sobie iść.
- Zaczęło mocno padać. Podejrzewam, że nie masz samochodu i zanim złapałbyś taksówkę, lub dobiegł do stacji meta byłbyś mokry. Później pewnie byś zachorował tak jak ja i miałabym cię na sumieniu.
Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, ukazując lekkie dołeczki. Był przystojny, lecz nie pociągał mnie w ten sposób. Może patrzyłabym na to inaczej, gdyby nasi rodzice się nie umawiali.
Nagle zadzwonił mój telefon, a na ekranie wyświetliło się tata. Odebrałam i powiedział:
- Hej, jak się czujesz? Idziesz do pracy?
- Jeszcze żyję i nie. A w jak się bawicie?
- W porządku. Dereck jeszcze jest? - Mruknęłam – będziemy wieczorem.
- Okey. Bawcie się dobrze.
Po czym się rozłączyłam.
- Masz dziwnych przyjaciół tak w ogóle – spojrzałam na niego głupio – podszedł dziś do mnie jakiś chłopak. Miał blond loki i haczykowaty nos.
- Leo – powiedziałam cicho – co mówił?
- Jest twoim chłopakiem? - Pokręciłam głową z obawą. Dereck zaśmiał się szczerze i kontynuował – zaczął mi grozić, że mam się od ciebie odczepić, bo jesteś jego.
Schowałam twarz w dłonie, a po chwili zaczęłam się śmiać wraz z chłopakiem.
- Przepraszam za niego. Byliśmy razem rok, po czym zerwałam i on dalej próbuje mnie odzyskać.
- Nie dziwię mu się – po chwili załapałam o co chodzi i rumieńce wstąpiły mi na twarz – też bym walczył o taką dziewczynę jak ty.
Nasze twarze były tak blisko siebie. Wiedziałam, że nie możemy, jednak nie mogłam oprzeć się takiej pokusie. Kiedy nasze usta zetknęły się, odskoczyłam jak oparzona i zaczęłam szybko.
- Przepraszam, ale... co m robimy? - Zaczęłam zastanawiać się na głos.
- Nie, to moja wina. Wybacz, po prostu... Nie mogłem się oprzeć.
- To nie fair.
- Wiem. Przepraszam – po chwili przełamał krępującą ciszę – chodź, zjemy coś.
- Idź. Zaraz do ciebie dołączę, tylko coś narzucę.
Kiedy wyszedł, wolno wstałam i założyłam puchaty, różowy szlafrok i kapcie. Zeszłam na dół i spytałam:
- Co robimy?
- Co powiesz na lazanię? - Kiwnęłam głową z uśmiechem i usiadłam przy stole.
- Ty robisz – zaśmiał się i zaczął wyciągać potrzebne składniki - udawajmy, że to się nigdy nie stało.
Stanął w bezruchu, a po chwili spojrzał na mnie i powiedział cicho:
- Przecież nie zrobiliśmy niczego.
Wymieniliśmy uśmiechy i zmieniliśmy temat.

Kiedy tata z Zoey wrócili, Dereck poszedł. Wyszłam z łazienki i zastałam w kuchni tatę. Dosiadłam się do stołu i zapytałam:
- Jak było? - Spojrzał na mnie – przepraszam. Za tamto, nie chciałam.
Kiwnął głową i uśmiechnął się. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy po czym wstałam.
- Idziesz jutro do szkoły?
- Raczej tak.
- Więc idź spać. Dobranoc.
Wymieniliśmy uśmiechy i weszłam na górę. Zaszłam jeszcze do Zoey i spytałam:
- Jaka jest?
- W porządku – spojrzała na mnie – damy radę.
Uśmiechnęłam się lekko.
- W sobotę idziemy do lunaparku - zanim zdążyła zacząć krzyczeć czy coś, zamknęłam drzwi i poszłam do swojego pokoju, i poszłam spać.

- Czemu cię wczoraj nie było? - Spytała Kat podchodząc do mojej szafki.
Wyciągnęłam książkę od angielskiego i trzasnęłam drzwiczkami. Byłam zła na przyjaciółkę, że wczoraj się tym nie przejęła. Dopiero dziś rano zdałam sobie z tego sprawę.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam - zaczęła jakby czytała mi w myślach – próba nam się przeciągnęła.
- Więc cheerleaderki są ważniejsze od przyjaciółki? - Kiedy nie odpowiedziała, dodałam – nieważne. Źle się czułam.
Poszłyśmy na lekcję i zajęłyśmy miejsca. Przed nami usiadł Leo z Colin'em, a za Adam.
- Co się stało Eff? Praca cię pochłonęła? - Spytał Leo, więc wzięłam książkę i lekko pacnęłam go w głowę – Auł! - No może nie tak lekko.
- Spokój! - Wszedł profesor i rozdał nam jakieś kartki – niezapowiedziany test. Macie całą lekcję, nie ściągać.
Po chwili zepsuł mi się długopis i nie miałam drugiego. Szturchnęłam delikatnie Kat, a gdy spojrzała w moją stronę wskazałam na długopis. Pokręciła głowa, więc schowałam głowę w ramionach. Po chwili poczułam, że ktoś mnie szturcha w łopatkę. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam, jak Adam wyciąga długopis w moją stronę. Nie patrzył na mnie, sam pisał test. Wzięłam długopis i kontynuowałam.
Kiedy skończyły się zajęcia i oddaliśmy test, podeszłam do Adam'a na korytarzu i oddalam mu długopis, dziękując. Zaszczycił mnie swoim uśmiechem, przez który miękły kolana. Znalazłam przyjaciółkę i razem udałyśmy się na kolejne zajęcia.
Dni do soboty minęły szybko i tak jak zawsze. Uczelnia, praca, dom i w kółko. W sobotę wstałam przed dziesiątą, obudziłam Zoey i poszłam wziąć szybki prysznic. Zapowiadała się ładna pogoda, więc założyłam krótkie, dżinsowe spodenki i czerwoną koszulkę. Włosy rozpuściłam i poszłam zjeść śniadanie. Po chwili dołącza Zo i kiedy skończyłyśmy, krzyknęłam do taty, który był w salonie:
- Idziemy!

W lunaparku Zo pierwsze co zrobiła, zaciągnęła mnie do stoiska z watą cukrową. Była ładna pogoda i świeciło słońce. Jej żółta sukienka kręciła się wraz z nią, gdy tylko obracała się zobaczyć coś ciekawego. Byłyśmy na diabelskim młynie, domu strachu, aż w końcu Zoey zaciągnęła mnie przed kolejkę górską.
- Nie ma mowy – zatrzymałyśmy się, a ona spojrzała na mnie z miną zbitego psa – nie wsiądę do tego śmiercionośnego wagonika.
Ktoś z tyłu wybuchnął szczerym śmiechem. Odwróciłam się i ujrzałam Dereck'a z jakimś chłopakiem.
- Nie mów, że boisz się wsiąść do kolejki górskiej – otoczył mnie ramieniem, po czym przedstawił swojego przyjaciela – to mój kuzyn Ma czternaście lat. Ivan.
Następnie przedstawił mnie i siostrę. Zoey od razu zaczęła rozmawiać z Ivan'em.
- Długo będziesz się śmiał? - Spytałam kiedy wciąż się uśmiechał.
- Bo to zabawne.
- Wcale nie, dużo osób ma taką fobię.
- Rozumiem lęk wysokości czy strach w domu strachu, ale to? Daj spokój.
- Nie boję się okey? Tylko...
- Więc udowodnij i wsiądź.
- Nie będę ci niczego udowadniać – odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz złapał mnie za łokieć i szepnął do ucha – do boju Effy.
Spojrzałam na niego złowrogo, po czym rzuciłam do Zoey:
- Ej – spojrzała się na mnie – siedzisz z Ivanem w jednym wagoniku.
Uśmiechnęła się szeroko, po czym zajęli miejsca przed Dereck'iem, a ja obok niego. Spojrzał na mnie i obrzucił mnie czarującym uśmiechem. Zanim ruszyliśmy, złapałam się mocno barierki z przodu i spojrzałam w bok. Stał tam Adam i patrzył w moją stronę. Nie uśmiechał się, jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nie wiem czemu nagle straciłam humor. 


 kolejna część w czwartek :)
http://ask.fm/lollelita 

3 komentarze:

  1. mega fajna część, bardzo lubię Twoje opowiadania. Do czwartku ! :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czwartek... Nie wytrzymam ;_;

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie skończyłam nadrabiac od początku opowiadania. Zapowiada sie super :* Już uwielbiam Adama <3 Kim on, do cholery, jest?! Kocham, kocham, kocham!!! ^^ Chyba nie wytrzymam do czwartku... Czekam z niecierpliwością ;3

    OdpowiedzUsuń