- Co
ona tu robi? - Spytałam zaznaczając każde słowo.
-
Witaj Effy. Naprawdę stałaś się piękną kobietą –
powiedziała.
- Co
ona tu robi? - Powtórzyłam pytanie – tato!
-
Kochanie usiądź – pokręciłam głową z oczami pełnymi łez –
twoja mama przyjechała, ponieważ...
Tata
nie mógł wydusić z siebie słowa. Mama go wręczyła i rzuciła
wesoło:
-
Postanowiliśmy się zejść.
Wytrzeszczałam
oczy jeszcze bardziej, ze złości nie pozwoliłam polecieć łzom.
Wbiegłam na górę i trzasnęłam drzwiami. Nie mógł tego zrobić,
nie teraz. Przecież... co z Luisą? Miałam mętlik w głowie.
Próbowałam sobie wmówić, że to jakiś głupi żart. Zły sen, z
którego zaraz się obudzę. Głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej.
Przebrałam koszulkę, wypakowałam torbę i zbiegłam na dół.
Kiedy chciałam wyjść, drzwi się otworzyły i weszła szczęśliwa
Zo. Już czułam się źle, wiedząc co za chwilę się stanie.
Weszła do kuchni i stanęła. Po czym powiedziała swoim słodkim
głosikiem:
-
Dzień dobry – ona nie wiedziała, ale za chwilę miała się
dowiedzieć.
-
Cześć Zoey. Jak ty wyrosłaś! - Powiedziała mama i uśmiechnęła
się.
-
Kim pani jest? - Spytała siostra.
Nikt
nie raczył się odezwać. Łzy leciały mi po policzkach. Jeśli
tata tego nie powiem, to zrobię to ja. A jeśli zamierza do niej
wrócić, to odejdę z tego domu.
-
Czemu płaczesz Effy? - Spytała tym razem mnie Zo.
-
Ponieważ – zaczęłam pociągając nosem – nasz kochany tatuś
zostawił Luisę dla tej... - nie mogłam znaleźć żadnego słowa,
więc wydusiłam tylko – kobiety – ze słyszaną odrazą w
głosie.
-
Tato, czemu?
-
Kiedyś to zrozumiesz – odparł tata.
-
Powiedz jej – rzuciłam stanowczo, a kiedy nie zareagował, dodałam
– powiedz jej!
-
Zoey – zaczęła mama.
-
Nie ty! - Krzyknęłam – on.
Wskazałam
na tatę i wyszłam z domu. Znów trzasnęłam drzwiami. Musiałam
iść. Nie wiedziałam tylko gdzie. Muszę z kimś porozmawiać. Nie
mogę z Kat, jest z chłopakami na mieście. Adam? Wjechał. Dereck.
Musiałam znaleźć Dereck'a. Kiedyś wspominał gdzie mieszka.
Przypomniałam sobie, złapałam taksi i podałam adres. W dziesięć
minut znajdowaliśmy się pod ładnym blokiem. Zadzwoniłam do drzwi
i czekałam. Miałam czerwone oczy od łez i suche usta. Drzwi się
otworzyły i stanął w nich Dereck w samych dresach. Miał
wyrzeźbiony brzuch. Oparł się o framugę i patrzył na mnie
dziwnie. Jakby jadowitym wzorkiem. Domyśliłam się...
-
Wiesz? - Spytałam ledwo słyszalnie.
-
Mamy nie ma. Pojechała do siostry się wyżalić – odparł smutny
– ostrzegałem ją. Ale nie chciała słuchać – pociągnęłam
nosem – czego chcesz? Nie jestem w nastroju.
Zwlekałam
z odpowiedzią. Nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedyś opowiadałam
mu o tatuażu i o mamie. Tylko wspomniałam. Tatuaż miał z nią
jakiś związek, dlatego znał tę historię.
-
Mama wróciła – wydukałam tylko i znów się rozpłakałam.
Jego
postawa do mnie momentalnie się zmieniała. Wyprostował się,
zrobił wielkie oczy i wziął mnie w ramiona. Zaczęłam płakać
mocniej i głośniej. W końcu wziął mnie na ręce i zaniósł do
swojego pokoju. Położył mnie na łóżku i sam rzucił się obok.
Gładził mnie po ramieniu, odgarniał włosy z czoła i nic nie
mówił. W duchu mu za to dziękowałam. Zamknęłam oczy,
przytuliłam się do niego bardziej i zasnęłam.
DERECK
Effy
śpi. Jest przytulona do mnie, lecz widzę jak jej klatka piersiowa
unosi się i opada. Byłem zły na jej tatę, a może i tez na nią.
Jednak kiedy zobaczyłem ją w moich drzwiach... Była taka piękna i
smutna. Chciałem zrobić coś, by nigdy więcej nie była smutna. By
była tylko moja. Nie żebym był wrednym egoistą, ale cieszę się,
że nasi rodzice się nie spotykają. Nie mógłbym znieść myśli,
że ta dziewczyna, ta sama która leży obok byłaby tylko moją
siostrą. Nie wytrzymałbym.
Przebudza
się. Powoli otwiera zapłakane oczy i patrzy na mnie.
-
Jak się czujesz? - Pytam troskliwie.
Przeciera
oczy i mówi cicho:
-
Przepraszam – patrzę na nią osłupiały – za mojego tatę.
-
Przestań. To nie twoja wina. Może lepiej dla nas? - Pytam i
puszczam jej oko.
Ku
mojemu zaskoczeniu nie uśmiecha się.
-
Chodzi o moją mamę – tłumaczy – nie chcę... nie chcę by
wrócili do siebie. On na nią nie zasługuje. Przecież ona nas
skrzywdziła, zostawiała, więc dlaczego nagle teraz chce wracać?
Głos
jej się podnosi. Uspokajam ją, gładząc po głowie i całując w
rękę, czoło i ramię.
-
Wszystko będzie dobrze, ułoży się. Pomogę ci.
Mówię
po czym ją całuję. Jej wargi są słone od łez, lecz i słodkie.
Całujemy się w najlepsze. Moje ręce odnajdują drogę pod jej
koszulką i gładzę kciukiem jej brzuch. Jej ręce wędrują po
moich plecach. Zaczynam całować jej szyję, obojczyki, po czym
znowu wracam do usta. Powoli przestaje, więc spoglądam na nią
pytająco.
-
Muszę... - chrząka – praca.
Mówi
słodko i uśmiecha się. Daję jej szybkiego causa, po czym
wstajemy.
EFFY
Do
pracy podrzucił mnie swoim cadillakiem escalade, po czym otworzył
mi drzwi i poszliśmy. Przeżyłam lekkie deja vu, tylko że zamiast
Adam'a był Dereck. Może nawet byłam tym faktem uszczęśliwiona.
Chwilę po nas przyszedł Bary. Zdziwił się, że zobaczył
Dereck'a, lecz przedstawiłam ich sobie. Tak, mnie też było trochę
dziwnie. Jeszcze wczoraj widział mnie z innym chłopakiem. O
matko... Dereck pomógł mi wszystko przygotować. Czekałam aż o
dziewiętnastej przyjdą pierwsi klienci i gdy tylko drzwi się
otworzyły, odwróciłam się by przygotować kufle.
-
Effy – powiedział zmieszany Dereck.
Odwróciłam
się i zobaczyłam moją siostrę. Wybiegłam zza lady i kucnęłam
przed nią, a Dereck obok. Dygotała z zimna i była cała
przemoczona.
-
Zoey, co ty tu robisz? Co się stało? - Pytałam.
-
Przepraszam, ale nie mogłam. Ona tam jest. Nie wiedziałam co robić.
Odparła
i przytuliła się do mnie.
Po
dziesięciu minutach, kiedy trochę ją osuszyłam, posadziłam na
stołku wewnątrz baru i zrobiłam ciepłe kakao.
- A
tera mów – powiedziałam i zaczęłam zaplatać jej warkocza.
-
Zachowywali się jak gdyby nigdy nic. Nie znam jej, dziwnie się
czułam, kiedy do mnie mówiła. I jestem zła na tatę.
-
Kochanie, tak mi przykro- powiedziałam i dałam jej całusa w czoło
– tata wie, gdzie jesteś?
Pokręciła
głową, po czym dodała cicho:
-
Zamknęli się w sypialni – i spuściła wzrok.
-
Zoey, chcesz zagrać w rzutki? - Spytał Dereck, jakby wiedział, że
chcę zadzwonić.
Zo
uradowana poszła z nim. Miły widok. Wyciągnęłam telefon i zanim
zadzwoniłam zaczepił mnie Leo.
-
Effy – zaczął, lecz mu przerwałam.
-
Nic nie mów. Po postu się do mnie nie odzywaj. Nie bez potrzeby.
Poszedł
na zaplecze, a ja wybrałam numer taty i wcisnęłam połącz.
Odebrał po czterech sygnałach, w oddali było słychać śmiech
mamy. Byłam zła.
-
Halo? - Spytał.
-
Czy wiesz, gdzie jest teraz twoja córka?
-
Jesteś w pracy.
- A
ta druga córka?
-
Siedzi na górze.
-
Mhm... Pozostań dalej w takim przekonaniu.
Rozłączyłam
się. Nie minęły dwie minuty gdy telefon znów zawibrował i
odebrałam.
-
Gdzie jest? - Spytał roztrzęsiony tata.
-
Przyjechała do mnie do pracy – odparłam spokojnie – jest za
mała żeby sobie z tym poradzić. Dereck ją później odwiezie, nie
martw się. I nie przyjeżdżaj.
Dodałam
na koniec i znów się rozłączyłam. Mimo że byłam na niego
wściekła, nie mogłam mu tego robić. Wciąż był moim tatą i
mocno go kochałam.
Wrócił
Dereck z Zo. Mała usiadła na stołku obok niego i piła swoje
kakao. Po chwili przyszedł też Leo.
-
Idź po zamówienie do tamtego stolika – powiedziałam do niego i
wskazałam stolik.
- I
co? - Spytał Dereck, kiedy Leo odszedł.
-
Mam prośbę, odwieziesz ją?
-
Jasne – uśmiechnął się i dodał – dla ciebie wszystko.
Leo
akurat to usłyszał i widziałam po nim, że jest wściekły.
-
Nie chcę wracać – wtrąciła nagle Zo.
Popatrzeliśmy
po sobie z Dereck'iem i powiedziałam:
-
Okey, jeszcze nie.
Uśmiechnęła
się i patrzyła jak pracuję.
Około
dwunastej zasypiała, więc Dereck wziął ją na ręce i wyszliśmy
przed bar. Wyglądali naprawdę słodko. Posadził ją na tylne
siedzenie i zapiął pas.
-
Effy – rzuciła cicho Zoey – proszę jedź ze mną. Nie chcę
sama – mówiła sennym głosem.
-
Nie dasz rady się zwolnić dziś? Jest Leo, da sobie radę –
spytał Dereck i miał rację.
Powiedziałam
im, żeby zaczekali i wróciłam do baru.
-
Bary, mogę wrócić dziś? - Uniósł pytająco brwi – problemy
rodzinne.
-
Jasne mała. Leć.
Uśmiechnął
się, więc poszłam do szafki po swoje rzeczy. Kiedy wychodziłam
Leo mierzył mnie wzrokiem i flirtował z jakąś zalaną blondynką.
Podeszłam do Dereck'a i zobaczyłam jak się uśmiecha. Otworzył mi
drzwi i zanim usiadłam koło Zoey, powiedziałam:
-
Dziękuję. Bardzo.
Uśmiechnął
się szerzej i wsiadłam. Kiedy sam usiadł za kierownicą,
ruszyliśmy.
Dereck
wniósł małą na górę. Wskazałam mu mój pokój. Położył ją
na materacu. Zdjęłam jej kurtkę i buty. Miała dresy i koszulkę z
krótkim rękawem, wiec mogła tak spać. Do mojego pokoju wpadł
tata.
-
Tak się cieszę – zaczął i chciał podejść do Zo.
Stanęłam
mu na drodze i wiedziałam, że łamię mu w ten sposób serce.
-
Zostaw – z trudem wypowiedziałam te słowa – zostaw to do jutra.
Kiwnął
głową i zwrócił się do Dereck'a.
-
Cześć.
Ten
tylko kiwnął mu głowa, więc tata wyszedł zamykając za sobą
drzwi.
- To
ja już będę leciał – podszedł do mnie i chyba chciał mnie
pocałować, lecz po prostu tak staliśmy. Nie chciałam by sobie
szedł, dlatego zaproponowałam by został. Zgodził się i zdjął
koszulkę. Znów mogłam podziwiać jego umięśniony brzuch i klatę.
Sama zdjęłam spodnie, lecz założyłam desy. Koszulki nie
zmieniałam, tylko spod spodu zdjęłam stanik i wcisnęłam się
pomiędzy Dereck'a a Zo.
Przytuliłam
się do chłopaka. Po chwili poczułam jak Zo mnie tuli, więc jednak
odwróciłam się i także ją tuliłam. Dereck za to wtulił się w
moje plecy i zasnęliśmy.
kolejna część w sobotę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz