czwartek, 1 sierpnia 2013

opowiadanie numer 1

- Ty jesteś Adrian? - Spytała pedagog.
- Tak - odpowiedziałem bez żadnych emocji w głosie.
- A więc zobaczmy co tu robisz - otworzyła jakiś notes i zaczęła czytać na głos - uzależnienie od narkotyków, papierosów, wyrzucenie z domu. Opowiedz mi wszystko od początku.
Westchnąłem, a po chwili zacząłem opowiadać.
- No więc to było jakoś dwa lata temu. Byłem w ostatniej klasie gimnazjum, miałem znajomych, piękną dziewczynę. Łączyła nas prawdziwa miłość... - zatrzymałem się na chwilę, ponieważ właśnie w tym momencie powróciły wszystkie wspomnienia - moi rodzice byli tolerancyjni. Pewnego dnia pokłóciłem się z Mają, dziewczyną. Maja - zaśmiałem się - dowiedziałam się, że kumpel robi imprezę, wiec poszedłem. Nie jestem z tych chłopaków co siedzą w domu po zerwaniu lub od razu przepraszają. Wiem, nie jestem idealny.
- Nikt nie jest. Ideał jest nieosiągalny - przerwała mi i po chwili kazała mówić dalej.
- Więc poszedłem. To była taka zwykła domówka. Dużo ludzi, alkoholu i fajek. W tłumie znalazłem kumpli. Zaproponowali mi fajkę. Paliłem od czasu do czasu więc nie było to nic dziwnego. Impreza rozkręcała się w najlepsze, ludzie tańczyli, świetnie się bawili, tylko nie ja. Siedziałem i myślałem, co zrobiłem źle. Gdy mój kumpel to zauważył powiedział żebym sobie wciągnął. Na początku byłem temu przeciwny, ale pomyślałem, że raz się żyje i mogę spróbować.
- Więc spróbowałeś - kiwnąłem głową - nie słyszałeś nigdy jak to się kończy?
- Słyszałem, ale wtedy o tym nie myślałem.
- Opowiadaj dalej.
- No co. Spróbowałem, zakręciło mi się w głowie. Gdy się obudziłem leżałem gdzieś w krzakach nad jeziorem w samych spodniach. Mało tego, kieszenie były puste. Brak kasy, telefonu, kluczy, niczego. Nie wiedziałem jak tam się znalazłem. Cały obolały i lekko zszokowany wstałem i dotarłem do domu. Rodziców nie było więc miałem czas by się ogarnąć. Po długim prysznicu poszedłem do kumpla u którego była impreza. Otworzył mi drzwi, był trochę skacowany i wszedłem do środka. Zapytałem co mi wczoraj dali i dlaczego wylądowałem nad jeziorem. Wytłumaczył mi w sposób jasny i prosty że pierwszy raz w życiu zaćpałem i, że podczas tego jest się zupełnie wyłączonym. Ma się wylane na wszystko i wszystkich, i robi się co się chce, nie wiedząc o tym. Zapytałem go ile ćpa. Nie odpowiedział. Po dłuższej chwili powiedziałem, że chcę jeszcze. Kumpel wytrzeszczał na mnie oczy i zaczął krzyczeć, że oszalałem, że nie wyjdę z tego i takie tam. Powiedziałem, że nie obchodzi mnie to i chcę jeszcze. Załatwił mi dwie działki. Zapłaciłem z góry i poszedłem do domu. Zaćpałem po raz kolejny. Znów mi się zakręciło w głowie, ale potem było tak tak... tak przyjemnie. Byłem szczęśliwy i wolny. Niestety to uczucie nie trwało długo. Taki mój tryb życia ciągnął się przez około dwa tygodnie. Opuściłem się w nauce, zaniedbałem dziewczynę, rodzinę. Zacząłem chodzić ubrany jak typowy ćpun, spędzać więcej czasu z podobnymi ludźmi. Tak łatwo jest się uzależnić, a tak ciężko z tego wyjść. Po kolejnych trzech tygodniach przyszła do mnie Maja. Była zdenerwowana tak jak ja, bo byłem na głodzie. Zaczęła na mnie krzyczeć. Powiedziała, że jak nie zmienię swojego stosunku do wszystkiego to będzie koniec. I właśnie w tamtym momencie nie wytrzymałem i...
- Co się stało? - Dopytywała pedagog - zerwała z tobą? Nie bój się, to nie jest wstyd.
- Tak. Po tym jak ją uderzyłem - po krótkim namyśle w końcu to z siebie wykrztusiłem - nie to pani chciała usłyszeć, prawda? No ale cóż, takie są realia. Gdy tak potem staliśmy oboje zaszokowani, oddała mi. W sumie nie dziwię jej się. Ale dziwię się samemu sobie. Byłem na siebie wkurzony, nie wiedziałem co się ze mną stało nawet nie ruszyłem za nią kiedy wybiegła z płaczem. Poszedłem prosto do kumpla. Od razu wiedział czego chcę, ale tego popołudnia chciałem czegoś więcej. Chciałem zaryzykować, w końcu co miałem do stracenia?
- Ale mogłeś walczyć .
- Wtedy nie wiedziałem o co mam walczyć. Więc...
- Więc dałeś sobie w żyłę - dokończyła za mnie, a ja pokiwałem głową.
- Tak. Gdy rodzice dowiedzieli się, że ćpam, zapisali mnie do terapeuty, potem do jakiegoś szpitala, ale nic to nie dawało. Poddali się, tak jak ja tamtego dnia. Ale teraz chcę walczyć. Wiem, że już nie wygram, ale może naprawię niektóre sprawy.
- I tego Ci życzę. Nigdy nie wolno się poddawać, nawet jeżeli wszystko wokół wydaję się za trudne, rozumiesz?
- Teraz tak. Zrozumiałem, że w życiu zawsze jest o co walczyć. Nawet jeśli myślimy inaczej - kiedy wychodziłem rzuciłem `dziękuję` i poszedłem. Nie wiem gdzie. Wiedziałem tylko, że chcę iść przed siebie i nigdy się nie oglądać.



Takie krótkie, bo wiem, że niektórzy tu zaglądają. To opowiadanie wygrało kiedyś konkurs na fotoblogu i dzięki temu znów wróciłam do pisania, i zaczęłam krzyk.
 Zaczynam pisać coś nowego, jak kilka stron napiszę, dodam :)

3 komentarze: