wtorek, 27 sierpnia 2013

empatia część 2

Po kilku minutach do pubu weszła Kat z Leo.
- Co wy tu robicie? - Spytałam, kiedy podeszli do baru.
- Chcemy cię wyciągnąć na imprezę - odparła Kat, a ja zmierzyłam ją wzrokiem.
- Proszę Eff, bardzo chcę żebyś tam była – dodał Leo.
- A ja nie. Zresztą pracuję.
- Eff... - zaczął Leo.
- Nie mów tak do mnie – odparłam groźnie stając naprzeciw niego – wynoście się.
Kat prychnęła, chwyciła Leo za ramię i poszli. Stanęłam za barem i żeby uspokoić nerwy zaczęłam wycierać blat. Jednak to nie pomagało.
- Idę zapalić – rzuciłam do Barney`a i wyszłam głównymi drzwiami. Stanęłam przed wejściem i wyciągnęłam papierosa i zapalniczkę. Nie paliłam nałogowo, tylko dla uspokojenia nerwów. Próbowałam zapalić, lecz zapalniczka się zepsuła. Zdenerwowana rzuciłam nią o ziemię i już miała chować papierosa, gdy koś spytał:
- Ognia? - Spojrzałam w lewo i stał tam tak po prostu ten chłopak.
Ten sam, którego oczy są piękne i przerażające. Był tam... tak po prostu.
- Dzięki – odparłam, kiedy mi pomógł.
- Czemu jesteś zła? - Spytał nagle. Miał tak cudowny głos.
- Nie jestem – spojrzał na mnie spode łba, więc dodałam – może trochę.
- Więc nie bądź – odparł i poszedł.
Wrócił do pubu, a ja stałam i patrzyłam za nim Po chwili zorientowałam się, że się uśmiecham. Dlaczego? Przecież to jakiś nieznajomy facet, na którego dwa razy się natknęłam. To nic nie znaczy, przecież nie wierzę w przeznaczenie.
Wyrzuciłam niedopałek, poprawiłam swoje ciemne, długie fale i także wróciłam do środka.
- Jeśli chciałaś iść na imprezę, trzeba było powiedzieć – zaczął Bary, kiedy znów stanęłam za barem.
- Nie chciałam. Nie lubię imprez. To nie dla mnie.
Uśmiechnął się, poklepał mnie po ramieniu i poszedł na zaplecze.
Reszta nocy minęła szybko. Nie było zbytniego tłumu, więc Bary powiedział, żebym jechała do domu nawet o trzeciej, a on sobie poradzi. Tak też zrobiłam. Po kilku próbach odpalenia silnika, w końcu mi się udało. Kiedy zaparkowałam pod blokiem i wysiadłam zaczęło padać. Nic dziwnego, przecież to Anglia. Weszłam po cichu do mieszkania, lecz tata siedział w kuchni.
- Czemu nie śpisz? - Spytałam.
- Nie mogę zasnąć – chyba wyrwałam go z zamyśleń – jak w pracy.
- Dobrze, a na urodzinach? - Kiwnął głową – jak mała?
- Szczęśliwa. Idź spać.
- Ty też – powiedziałam i po cichu weszłam na górę.
Zdjęłam przepocone ubrania i w samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko. Jutro sobota, więc sobie pośpię.

O godzinie dziewiątej obudził mnie telefon, który nieustannie dzwonił. Przyłożyłam aparat do ucha, wcisnęłam klawisz zielonej słuchawki i spytałam:
- Czego?
- Effy? - Powiedziała Kat – jesteś tam – mruknęłam – pojedziemy dziś na zakupy?
- O której?
- Za godzinę?
- Jasne.
Rozłączyłam i powolnie wstałam z łóżka. Nawet jeśli nie zgodziłabym się na dzień spędzony z Kat, to już bym nie zasnęła. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Później wróciłam do pokoju i założyłam ciemne rurki i białą koszulkę. Zapowiadała się ładna pogoda, więc wzięłam tylko sweter. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Nie chciało mi się robić jajecznicy, więc postawiłam na tosty i herbatę. Kiedy dochodziła dziesiąta, zadzwonił mój telefon.
- Co? - Spytałam Kat.
- Czekam pod blokiem.
- Już schodzę.
Wrzuciłam telefon do torby, założyłam białe adidasy i wyszłam z mieszkania, zamykając je. Tata pewnie spał, tak samo jak Zoey.
Kiedy schodziłam po schodach, zmarłam. Przed blokiem zobaczyłam srebrne BMW, w dodatku kabriolet, a przed nim właścicielkę.
- Serio? Kabrio? - Spytałam ironicznie, gdy zeskoczyłam z ostatniego schodka – w tym mieście? Gdzie pogoda zazwyczaj jest deszczowa?
- Oj przestań się dąsać. Jak zacznie padać, zawsze można zasłonić dach – odparła i teatralnie otworzyła mi drzwi.
Po chwili namysłu wsiadłam i zapięłam pas. Kiedy przyjaciółka także zajęła swoje miejsce, ruszyła do centrum miasta. Całą drogę paplała o swoim nowym samochodzie i o nadchodzącym wiosennym balu. Zaparkowała pod największą miastową galerią handlową i wtedy wiedziałam, że to będzie długi dzień. Wysiadłyśmy i weszłyśmy do wesołego, pełnego światła i głośnego Extremely.
- Gdzie najpierw? - Spytałam.
- Po sukienkę.
- Na bal? Przecież jeszcze czas.
- Miesiąc to nie jest dużo czasu.
Weszłyśmy do drogiego sklepu, zresztą czego się spodziewać po Kat. Zaczęłyśmy przeglądać sukienki. W końcu przyjaciółka wybrała pięć i poszła do przymierzalni. Zanim nałożyła pierwszą i mi się pokazała minęło chyba piętnaście minut. Tak samo było z kolejnymi. Nie to, że nie lubię zakupów, ale te z Kat były męczące. Po około trzech godzinach chodzenia po sklepach, przymierzania i całej reszcie, powiedziałam:
- Chodźmy coś zjeść.
- Gdzie? - Wskazałam na fast food'a – nie ma mowy, muszę dbać o linię. Jestem kapitanem cheerleaderek.
- Tam są też sałatki, a mnie na nic droższego nie stać. Poza tym jestem głodna.
Zgodziła się i zamówiła sałatkę, a ja frytki, kanapkę i wodę do picia. Naprawdę byłam głodna, ponieważ jak tylko zamówienie zostało zrealizowane zaczęłam pochłaniać jedzenie jak szalona. Kiedy skończyłam, Kat spytała.
- Idziemy dalej?
- Daj mi trochę odpocząć. Zresztą jedzenie na szybko jest niezdrowe – puściłam jej oko i odważyłam się zapytać – podoba ci się Leo?
- Nie no coś ty, dlaczego tak uważasz? - Brzmiało to prawdziwie.
- Odnoszę takie wrażenie.
- Chodzi o to, że nie rozumiem czemu zerwaliście.
- Przecież wiesz - odparłam.
- No tak, ale tego nie rozumiem.
- Kat, to co do niego czułam zaczynało gasnąć. Dlaczego miałam nas męczyć i ranić? Chyba lepsza jest szczerość.
- Ale on cię naprawdę kocha – chciałam coś odpowiedzieć, ale była szybsza i dodała – i ty też go chyba jeszcze kochasz.
- Mylisz się.
- Nie można kogoś od tak po prostu przestać kochać. Byliście razem pawie rok.
- Można, kiedy to było coraz słabsze. Kat spawa skończona, nie będziemy znowu razem. Możemy się kolegować, ale nic więcej.
- Pójdziesz dziś z nami na imprezę?
- Nie za często imprezujecie? – Zrobiła minę zbitego psa – mogę iść. Co mi tam – prawda, choć raz mogłam iść się zabawić.
Ruszyłyśmy na dalsze zakupy. W galerii spędziłyśmy jeszcze dwie godziny. Po wszystkim Kat kupiła tylko kilka bluzek i buty. Odwiozła mnie do domu z informacją, że o ósmej po mnie przyjedzie.
Weszłam do domu i w kuchni zastałam tatę.
- Gdzie Zoey? - Spytałam próbując palcem zupy, którą robił.
- Z tyłu z koleżankami. Możesz zawołać ją na obiad?
- Jasne.
- A i Effy! - Krzyknął za mną, więc się wróciłam – jutro na kolację przychodzi ktoś do nas.
- Kto taki?
- Moja... przyjaciółka.
- Tato? - Spytałam ostrożnie – kto taki?
- Moja dziewczyna. Tylko proszę – zaczął pospiesznie – zachowuj się. Chcę byście ją poznały.
- Od kiedy masz dziewczynę?
- Od miesiąca – wytrzeszczałam na niego oczy - przepraszam
Uniosłam ręce w górę w geście obronnym i rzuciłam:
- Idę po Zo.
Zbiegłam na dół i wyszłam tylnymi drzwiami, za którymi było niewielkie podwórko. W bloku mieszkał cztery rodziny i miały jedno wspólne podwórko, z czego połowa to ogród. Musiałam się uspokoić i nie chciałam denerwować siostry. Usiadłam na schodkach, wyciągnęłam z kieszeni spodni papierosa i odpaliłam ją nową zapalniczką. Paliłam i patrzyłam jak Zoey bawi się z koleżankami. Kiedy mnie zauważyła podeszła i usiadła obok.
- Tata wie, że palisz?
- Nie.
- Rozumiem, że mam się nie wygadać – kiwnęłam głową – to kosztuje – uniosła w moją stronę rękę i pomachała.
Oczywiście to był żart, że chce łapówkę, ale spojrzałam na nią spode łba i spoważniała.
- Co się stało? - Jak na dwanaście lat była bardzo spostrzegawcza.
- Jutro jemy kolację z nową dziewczyną taty, którą ma od miesiąca i nic nam nie powiedział – wyrzuciłam to z siebie za jednym zamachem.
- Dziwisz się? - Znów na nią spojrzałam – skoro tak zareagowałaś.
- Czyli jak?
- Coś w stylu, nikt nie zastąpi mamy.
- To nieprawda.
- Prawda. Ale pamiętaj, mama nas zostawiła, a tata ma prawo być szczęśliwym i niezależnie czy ona nam się spodoba, musimy mu na to pozwolić.
Znów na nią spojrzałam. Miałam łzy w oczach, nie chciałam płakać, ale mała miała rację.
- Czas na obiad.
Wstała i zatrzymała się w drzwiach. Zgasiłam i wyrzuciłam połowę papierosa, po czym poszłam z nią.
Po zjedzonym obiedzie wstawiłam naczynia do zmywaki i kiedy Zoey znowu wyszła powiedziała do taty:
- Przepraszam za tamto.
- Nic się nie stało. Miałaś prawo tak zareagować.
- Wychodzę wieczorem z Kat. Nie czekaj.
- Dobrze, potrzebujesz tego – uśmiechnął się i ucałował mnie w czoło.
Poszłam do swojego pokoju. Na wieczór wybrałam zwykła czarną spódniczkę i czerwoną koszulkę. Do tego swoje czarne czółenka i skórę. Tata miał rację, potrzebuję tego. Muszę się wyszaleć i zabawić.



Kolejna część w czwartek :)

małe pytanie: uważacie, że gdybym poprawiła `krzyk we śnie` i może podzieliła na dwie części, miałoby to szansę na wydanie? W sensie książki? Zastanawiam się od dłuższego czasu czy coś z tym robić. Szukać pomocy i w ogóle, a także zabiorę się niedługo za poprawę tego. Ale pytanie: czy mam jakąkolwiek szansę, żeby się udało?:)


a tu można pytać :) ----> http://ask.fm/lollelita

4 komentarze:

  1. Oczywiście że tak.! I na pewno skusiła bym sie żeby przeczytać to jeszcze raz.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy przeczytasz ten komentarz, ale oczywiście że tak, gdybyś poprawiła literówki i w ogóle troszkę nad tym popracowała w sensie podzielenia na 2 części i w ogóle to mógł by to być bestseller :D
    Czekam aż w księgarniach na półkach będzie "Krzyk we śnie" ! :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytam wszystkie :)
      tak wiem, mam zamiar jak skończę empatię wziąć się mocno za krzyk i też chciałam to podzielić na dwie części :) długa praca przede mną :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń