czwartek, 29 sierpnia 2013

empatia część 3

Kat zaparkowała niedaleko klubu. Jednego z najlepszych i najbardziej imprezowych. Stanęłyśmy w kolejce i kiedy nadeszła nasza kolej Kat zapłaciła za wejście. Od razu po podeszłyśmy do baru, gdzie dołączyli do nas Leo z Colin'em. Trochę wypiliśmy i poszliśmy tańczyć. Dobrze się bawiłam, do czasu... Kiedy usiedliśmy przy jednym ze stolików i zaczęliśmy się śmiać Leo zaczął świrować, próbował mnie poderwać. W końcu Kat z Colin'em znów poszli na parkiet i zostaliśmy sami.
- Leo – zaoponowałam, kiedy zaczął całować mnie po szyi – przestań! - Odepchnęłam go od siebie.
Spojrzał na mnie dziwnie i powiedział.
- Przestań Eff, wiem, że tego chcesz.
- Nie. I miałeś tak nie mówić – naprawdę nie lubię gdy ktoś tak do mnie mówi.
- Daj spokój. Chodźmy do mnie, wiem że mnie pragniesz.
Znów zaczął się do mnie przystawiać, więc po raz kolejny odepchnęłam go i wstałam. Wyszłam przed klub. Zapaliłam papierosa by się uspokoić. Po chwili ktoś stanął koło mnie i także zapalił. Spojrzałam w bok i doznałam szoku. Ten sam chłopak. Te same oczy.
- Trzeba było strzelić mu w twarz – powiedział nagle nie patrząc na mnie – uspokój się, jest tylko pijany.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale bardzo szybko odczytywał moje uczucia.
- Kim ty w ogóle jesteś? - Kiedy nie odpowiadał, dodałam – dobra, więc czego chcesz?
Spojrzał na mnie i przeszył mnie wzrokiem. Cudowne, brązowe oczy.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Spytałam znów, byłam poirytowana.
- Zastanawiam się dlaczego wszystkim tak się przejmujesz. Odpuść, bo przytłoczą cię emocje i wybuchniesz – puścił mi oczko, wyrzuciła niedopałek i zaczął iść do klubu – tak w ogóle, Adam jestem.
I zniknął. Stałam jak jakaś idiotka, papieros sam mi się spalał, nie wiedziałam co robić. Miałam otwartą ze zdziwienia buzię. Skąd on tyle wiedział, skąd wiedział o moich uczuciach?
- Effy! - Z zamyśleń wyrwała mnie Kat – o tu jesteś! Znowu palisz?
- Na uspokojenie – kiwnęła głową i chciała coś powiedzieć, lecz jej nie pozwoliłam – wrócę już do domu. Nie czuję się najlepiej. Do zobaczenia w szkole.
Nie czekając na to co powie ruszyłam na stacje metra. Kiedy wreszcie dotarłam do domu, rzuciłam się na łóżko w ciuchach i zasnęłam.

Niedziela przebiegła spokojnie. Obudziłam się na obiad. Zjadłam, później poszłam wziąć prysznic i wróciłam do pokoju. Otworzyłam laptopa i sprawdziłam Facebooka. Do wieczora surfowałam po internecie.
- Effy i Zoey przygotujcie się, zaraz przyjdzie! - Krzyknął tata z dołu.
- Kto? - Spytała siostra stając przed moim pokojem.
- Dziewczyna taty. Idź się przebrać.
Sama też tak zrobiłam. Zamknęłam laptopa, założyłam czarne spodnie i dżinsowa koszulę. Swoje długie, ciemne fale związałam w koka i zeszłam na dół. Kiedy zeszłam do salonu zamurowało mnie. Stół był przygotowany jak na jakąś uroczystą kolację. Świece, kwiaty i wino.
- Zależy ci na niej, co? - Spytałam taty w kuchni, kiedy szykował jedzenie.
- Tak. Postaracie się? - Kiwnęłam głowa.
Tata ucałował mnie w policzek i poszedł otworzyć drzwi. W tym samym momencie zeszła Zoey.
- Dziewczynki to jest Luisa i jej syn...
- Dereck – wtrącił chłopak. Był wysoki, umięśniony i miał brązowe włosy, które współgrały z niebieskoszarymi oczami.
- To jest Effy – tata wskazał na mnie, a później na małą – a to Zoey.
Powitałyśmy się z Luisą i jej synem, i usiedliśmy do stołu. Tata nalał wina i poszedł po jedzenie. Był bardzo spięty, co znaczyło, że mu zależy. Nie chciałam tego spieprzyć.
- Więc Effy, tak? - Kiwnęłam głową, gdy zjedliśmy i Luisa zapytała – to skrót od jakiegoś imienia czy coś?
- Nie. Po prostu Effy – upiłam łyk wina.
- Dobrze. Słyszałam, że chodzisz do college, który jest niedaleko? - Kiwnęłam głową – co studiujesz?
- Weterynarie.
- Fajnie. Dereck też tam chodzi, nie spotkaliście się nigdy.
- Raczej bm zapamiętał – powiedział chłopak, a ja zmusiłam się do uśmiechu.
- A co studiuje? - Zapytał tata.
- Drugi rok inżynierii – odparła Luisa.
Wydawała się miła i była nawet ładna. Krótkie blond włosy, swobodnie opadały jej na okrągłą twarz. Miała kobiece kształty, może trochę bujne, ale nie mogłam wyobrazić jej sobie inaczej.
Zwłaszcza w towarzystwie taty. On pracuje jako sekretarz w niewielkiej firmie. Ciągle nosi okulary i dlatego połączenie tych dwojga to ciekawy przypadek.
- Gdzie pracujesz? - Spytałam Luisy, a tata skarcił mnie wzrokiem.
- Mama wykłada na tym samym uniwersytecie.
- Nigdy się na ciebie nie natknęłam. Szkoda – powiedziałam szczerze.
- Eff – ale tata musiał się wtrącić.
- Lucas – odparłam, ponieważ wiedział, że nie lubię gdy się tak do mnie mówi. Za to on nie lubi, gdy nazywamy go po imieniu.
- Pójdę po deser, Effy pomożesz mi.
Zrobiłam jak kazał i kiedy znaleźliśmy się w kuchni powiedział:
- Miałaś się starać.
- Staram się przecież. O co ci chodzi?
- Nie chcę byś ty lub Zoey to popsuły.
Chciałam na niego krzyczeć, wkurzyć się i wyjść z mieszkania. Jednak chciałam też by im wyszło, dlatego kiwnęłam głową, nałożyliśmy deser i wróciliśmy do salonu. Deser składał się z lodów z dodatkami i rodzynkami. Kiedy Luisa zaczęła wybierać rodzynki, tata zaczął szybko.
- Ojej, przepraszam – zabrał jej deser spod nosa i poszedł do kuchni. Kiedy wrócił z nowym wytłumaczył mi i Zo – Luisa nie cierpi rodzynek.
- Ja mam uczulenie, ale dla mnie nigdy by tak nie zrobił – Luisa zamarła, a tata schował twarz w dłoniach. Byłam trochę zawiedziona, ponieważ o mnie zapomniał. Mi nie zrobił nowego, mimo że wiedział jak rodzynki działają na mnie – szczęściara z ciebie.
Wstałam od stołu i poszłam na górę nic nie mówiąc. Zaczęłam się uczyć na zajęcia. Miałam jeszcze do napisania esej. Musiałam jakoś zająć myśli. Otworzyłam więc laptopa i zaczęłam pisać. Po około godzinie usłyszałam jak nasi goście się zbierają, więc podeszłam bliżej drzwi i zaczęłam podsłuchiwać. Wiem,że to niegrzeczne, no ale...
- Przepraszam za Effy – zaczął tata.
- Nic nie szkodzi. To normalne, że dzieci nie lubią nowych partnerów swoich rodziców - odparła Luisa, a ja poczułam się głupio.
Wróciłam z powrotem do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Zachowałam się nieodpowiednio, ale mam nadzieję, że im się ułoży. Nie chcąc dalej o tym myśleć, wzięłam prysznic i położyłam się spać.

Siedziałam w swojej ławce, kiedy dosiadł się do mnie Leo. Spojrzałam na niego złośliwie, a on powiedział:
- Eff – westchnęłam – sorry. Effy. Chciałem cię przeprosić za sobotnią imprezę. Trochę się zachlałem i nie kontrolowałem tego co robię.
- Spoko. Nie ma sprawy.
Podrapał się po głowie, rozejrzał dookoła i powiedział:
- I tyle? - Spojrzałam na niego głupio – to wszystko.
- Przecież powiedziałam, że jest okey. Czego ode mnie oczekujesz? Krzyczenia, rwania włosów z głowy, focha czy rzucania przedmiotami?
- Okey... - powiedział zmieszany – super.
Uśmiechałam się do niego i w duchu dziękowałam za pojawienie się Kat. Powitali się i Leo ustąpił jej miejsca.
- Czego chciał?
- Dzięki za wybawienie. Przeprosić za to, że na imprezie przystawiał się do mnie.
Kiwnęła głową i zaczęła paplać o sprawach, które mnie nie interesują, ale jako jej przyjaciółka musiałam zachować zimną krew.
- Ej patrz – wskazałam na chłopaka, który właśnie wszedł do klasy i usiadł na jej tyłach.
- Co? - Spytała przyjaciółka, kiedy nie reagowałam.
- Mijałam go w piątek. Pamiętasz?
- Tak. No i co z tego?
No tak, nie powiedziałam jej, że wpadłam na niego dwa razy. Wiem jak by się zachowała, zaraz by się obraziła, że coś przed nią ukrywam, więc tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam wygodniej.
Po skończonej lekcji wyszłam pierwsza i czekałam pod drzwiami. Nie wiem czego chciałam, chyba porozmawiać z tym chłopakiem.
- Idziesz? - Spytała przyjaciółka.
- Zaraz was dogonię. Muszę coś załatwić – rzuciłam i w duchu błagałam by poszła.
Zrobiła tak i gdy tylko chłopak wyszedł, dogoniłam go i zapytałam:
- Zmiana szkoły w połowie semestru?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a potem odpowiedział:
- Przeprowadziłem się z rodzicami. Nie miałem wyboru.
- Ale czemu tutaj? - Nie chciałam by zabrzmiało to chamsko, więc dodałam – przepraszam. Po prostu jestem ciekawa.
- Zadajesz zbyt dużo pytań... - zatrzymał się i wskazał palcem na mnie.
- Effy – dokończyłam za niego.
Znów się uśmiechnął i zanim poszedł, powiedział:
- Ładnie.
Nie wiem co mnie w nim pociągało. Oczy, uśmiech, głos czy cały on. Było to dziwne, ponieważ go nie znałam. Wiedziałam tylko jak ma na imię. Pociągał mnie w każdym calu, ale też irytował. Ruszyłam dalej na kolejne zajęcia i po drodze dołączyła się Kat.
- Ukrywasz coś przede mną?
- Nie – odparłam wciąż się uśmiechając.
- Effy!
- Przepraszam. Po prostu coś w nim jest...
- W tym gościu, który pojawił się tu znikąd? - Dokończyła za mnie.
- Tak – powiedziałam stanowczo i zajęłam swoje miejsce.
Kiedy na lunchu siedziałam z Kat, Leo i Colin'em, przyszedł Dereck i powiedział:
- Cześć.
- Kto to? - Spytał Leo.
- To jest Dereck, on jest... - zaczęłam się jąkać, więc uratował mnie z sytuacji.
- Nieważne. Ważne, że chcę tobą porozmawiać.
Pociągnął mnie za rękaw i wszyscy się dziwnie na nas patrzyli. Wraz z Adam'em, którego wzrok przechwyciłam. Kiedy byliśmy za drzwiami stołówki Dereck zaczął.
- Nie obchodzą mnie twoje humorki na wczorajszej kolacji, ale nie chcę byś to spieprzyła.
- Nie tym tonem, okey? Zresztą głupio mi za wczoraj. Też chcę by im się ułożyło – ściszyłam głos i spuściłam wzrok. Było mi głupio za moje zachowanie i za to, że musiałam się przyznać do tego przed Dereck'iem.
- Okey, przepraszam, trochę mnie poniosło. Po prostu mama zawsze trafiała na idiotów, chciałbym by tym razem się udało. Już raz tak było, że córka jednego faceta, który był całkiem w porządku...
- Zachowywała się tak jak ja? - Dokończyłam za niego, a on kiwnął głową – przeproś w moim imieniu swoją mamę i powiedz jej, że ją lubię.
Kiwnął głową, wymieniliśmy uśmiechy i wróciłam do przyjaciół. 




Podoba wam się to opowiadanie? :)
 Kolejna część w  sobotę :)

http://ask.fm/lollelita można pytać 



https://www.facebook.com/TweWlosyIUstaWpadajaWMeGusta?ref=hl brak 30 like, pomożecie? :> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz