Kat
zaparkowała niedaleko klubu. Jednego z najlepszych i najbardziej
imprezowych. Stanęłyśmy w kolejce i kiedy nadeszła nasza kolej
Kat zapłaciła za wejście. Od razu po podeszłyśmy do baru, gdzie
dołączyli do nas Leo z Colin'em. Trochę wypiliśmy i poszliśmy
tańczyć. Dobrze się bawiłam, do czasu... Kiedy usiedliśmy przy
jednym ze stolików i zaczęliśmy się śmiać Leo zaczął
świrować, próbował mnie poderwać. W końcu Kat z Colin'em znów
poszli na parkiet i zostaliśmy sami.
-
Leo – zaoponowałam, kiedy zaczął całować mnie po szyi –
przestań! - Odepchnęłam go od siebie.
Spojrzał
na mnie dziwnie i powiedział.
-
Przestań Eff, wiem, że tego chcesz.
-
Nie. I miałeś tak nie mówić – naprawdę nie lubię gdy ktoś
tak do mnie mówi.
-
Daj spokój. Chodźmy do mnie, wiem że mnie pragniesz.
Znów
zaczął się do mnie przystawiać, więc po raz kolejny odepchnęłam
go i wstałam. Wyszłam przed klub. Zapaliłam papierosa by się
uspokoić. Po chwili ktoś stanął koło mnie i także zapalił.
Spojrzałam w bok i doznałam szoku. Ten sam chłopak. Te same oczy.
-
Trzeba było strzelić mu w twarz – powiedział nagle nie patrząc
na mnie – uspokój się, jest tylko pijany.
Nie
wiedziałam o co mu chodzi, ale bardzo szybko odczytywał moje
uczucia.
-
Kim ty w ogóle jesteś? - Kiedy nie odpowiadał, dodałam – dobra,
więc czego chcesz?
Spojrzał
na mnie i przeszył mnie wzrokiem. Cudowne, brązowe oczy.
-
Czemu tak na mnie patrzysz? - Spytałam znów, byłam poirytowana.
-
Zastanawiam się dlaczego wszystkim tak się przejmujesz. Odpuść,
bo przytłoczą cię emocje i wybuchniesz – puścił mi oczko,
wyrzuciła niedopałek i zaczął iść do klubu – tak w ogóle,
Adam jestem.
I
zniknął. Stałam jak jakaś idiotka, papieros sam mi się spalał,
nie wiedziałam co robić. Miałam otwartą ze zdziwienia buzię.
Skąd on tyle wiedział, skąd wiedział o moich uczuciach?
-
Effy! - Z zamyśleń wyrwała mnie Kat – o tu jesteś! Znowu
palisz?
- Na
uspokojenie – kiwnęła głową i chciała coś powiedzieć, lecz
jej nie pozwoliłam – wrócę już do domu. Nie czuję się
najlepiej. Do zobaczenia w szkole.
Nie
czekając na to co powie ruszyłam na stacje metra. Kiedy wreszcie
dotarłam do domu, rzuciłam się na łóżko w ciuchach i zasnęłam.
Niedziela
przebiegła spokojnie. Obudziłam się na obiad. Zjadłam, później
poszłam wziąć prysznic i wróciłam do pokoju. Otworzyłam laptopa
i sprawdziłam Facebooka. Do wieczora surfowałam po internecie.
-
Effy i Zoey przygotujcie się, zaraz przyjdzie! - Krzyknął tata z
dołu.
-
Kto? - Spytała siostra stając przed moim pokojem.
-
Dziewczyna taty. Idź się przebrać.
Sama
też tak zrobiłam. Zamknęłam laptopa, założyłam czarne spodnie
i dżinsowa koszulę. Swoje długie, ciemne fale związałam w koka i
zeszłam na dół. Kiedy zeszłam do salonu zamurowało mnie. Stół
był przygotowany jak na jakąś uroczystą kolację. Świece, kwiaty
i wino.
-
Zależy ci na niej, co? - Spytałam taty w kuchni, kiedy szykował
jedzenie.
-
Tak. Postaracie się? - Kiwnęłam głowa.
Tata
ucałował mnie w policzek i poszedł otworzyć drzwi. W tym samym
momencie zeszła Zoey.
-
Dziewczynki to jest Luisa i jej syn...
-
Dereck – wtrącił chłopak. Był wysoki, umięśniony i miał
brązowe włosy, które współgrały z niebieskoszarymi oczami.
- To
jest Effy – tata wskazał na mnie, a później na małą – a to
Zoey.
Powitałyśmy
się z Luisą i jej synem, i usiedliśmy do stołu. Tata nalał wina
i poszedł po jedzenie. Był bardzo spięty, co znaczyło, że mu
zależy. Nie chciałam tego spieprzyć.
-
Więc Effy, tak? - Kiwnęłam głową, gdy zjedliśmy i Luisa
zapytała – to skrót od jakiegoś imienia czy coś?
-
Nie. Po prostu Effy – upiłam łyk wina.
-
Dobrze. Słyszałam, że chodzisz do college, który jest niedaleko?
- Kiwnęłam głową – co studiujesz?
-
Weterynarie.
-
Fajnie. Dereck też tam chodzi, nie spotkaliście się nigdy.
-
Raczej bm zapamiętał – powiedział chłopak, a ja zmusiłam się
do uśmiechu.
- A
co studiuje? - Zapytał tata.
-
Drugi rok inżynierii – odparła Luisa.
Wydawała
się miła i była nawet ładna. Krótkie blond włosy, swobodnie
opadały jej na okrągłą twarz. Miała kobiece kształty, może
trochę bujne, ale nie mogłam wyobrazić jej sobie inaczej.
Zwłaszcza
w towarzystwie taty. On pracuje jako sekretarz w niewielkiej firmie.
Ciągle nosi okulary i dlatego połączenie tych dwojga to ciekawy
przypadek.
-
Gdzie pracujesz? - Spytałam Luisy, a tata skarcił mnie wzrokiem.
-
Mama wykłada na tym samym uniwersytecie.
-
Nigdy się na ciebie nie natknęłam. Szkoda – powiedziałam
szczerze.
-
Eff – ale tata musiał się wtrącić.
-
Lucas – odparłam, ponieważ wiedział, że nie lubię gdy się tak
do mnie mówi. Za to on nie lubi, gdy nazywamy go po imieniu.
-
Pójdę po deser, Effy pomożesz mi.
Zrobiłam
jak kazał i kiedy znaleźliśmy się w kuchni powiedział:
-
Miałaś się starać.
-
Staram się przecież. O co ci chodzi?
-
Nie chcę byś ty lub Zoey to popsuły.
Chciałam
na niego krzyczeć, wkurzyć się i wyjść z mieszkania. Jednak
chciałam też by im wyszło, dlatego kiwnęłam głową, nałożyliśmy
deser i wróciliśmy do salonu. Deser składał się z lodów z
dodatkami i rodzynkami. Kiedy Luisa zaczęła wybierać rodzynki,
tata zaczął szybko.
-
Ojej, przepraszam – zabrał jej deser spod nosa i poszedł do
kuchni. Kiedy wrócił z nowym wytłumaczył mi i Zo – Luisa nie
cierpi rodzynek.
- Ja
mam uczulenie, ale dla mnie nigdy by tak nie zrobił – Luisa
zamarła, a tata schował twarz w dłoniach. Byłam trochę
zawiedziona, ponieważ o mnie zapomniał. Mi nie zrobił nowego, mimo
że wiedział jak rodzynki działają na mnie – szczęściara z
ciebie.
Wstałam
od stołu i poszłam na górę nic nie mówiąc. Zaczęłam się
uczyć na zajęcia. Miałam jeszcze do napisania esej. Musiałam
jakoś zająć myśli. Otworzyłam więc laptopa i zaczęłam pisać.
Po około godzinie usłyszałam jak nasi goście się zbierają, więc
podeszłam bliżej drzwi i zaczęłam podsłuchiwać. Wiem,że to
niegrzeczne, no ale...
-
Przepraszam za Effy – zaczął tata.
-
Nic nie szkodzi. To normalne, że dzieci nie lubią nowych partnerów
swoich rodziców - odparła Luisa, a ja poczułam się głupio.
Wróciłam
z powrotem do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Zachowałam się
nieodpowiednio, ale mam nadzieję, że im się ułoży. Nie chcąc
dalej o tym myśleć, wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Siedziałam
w swojej ławce, kiedy dosiadł się do mnie Leo. Spojrzałam na
niego złośliwie, a on powiedział:
-
Eff – westchnęłam – sorry. Effy. Chciałem cię przeprosić za
sobotnią imprezę. Trochę się zachlałem i nie kontrolowałem tego
co robię.
-
Spoko. Nie ma sprawy.
Podrapał
się po głowie, rozejrzał dookoła i powiedział:
- I
tyle? - Spojrzałam na niego głupio – to wszystko.
-
Przecież powiedziałam, że jest okey. Czego ode mnie oczekujesz?
Krzyczenia, rwania włosów z głowy, focha czy rzucania
przedmiotami?
-
Okey... - powiedział zmieszany – super.
Uśmiechałam
się do niego i w duchu dziękowałam za pojawienie się Kat.
Powitali się i Leo ustąpił jej miejsca.
-
Czego chciał?
-
Dzięki za wybawienie. Przeprosić za to, że na imprezie przystawiał
się do mnie.
Kiwnęła
głową i zaczęła paplać o sprawach, które mnie nie interesują,
ale jako jej przyjaciółka musiałam zachować zimną krew.
- Ej
patrz – wskazałam na chłopaka, który właśnie wszedł do klasy
i usiadł na jej tyłach.
-
Co? - Spytała przyjaciółka, kiedy nie reagowałam.
-
Mijałam go w piątek. Pamiętasz?
-
Tak. No i co z tego?
No
tak, nie powiedziałam jej, że wpadłam na niego dwa razy. Wiem jak
by się zachowała, zaraz by się obraziła, że coś przed nią
ukrywam, więc tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam wygodniej.
Po
skończonej lekcji wyszłam pierwsza i czekałam pod drzwiami. Nie
wiem czego chciałam, chyba porozmawiać z tym chłopakiem.
-
Idziesz? - Spytała przyjaciółka.
-
Zaraz was dogonię. Muszę coś załatwić – rzuciłam i w duchu
błagałam by poszła.
Zrobiła
tak i gdy tylko chłopak wyszedł, dogoniłam go i zapytałam:
-
Zmiana szkoły w połowie semestru?
Spojrzał
na mnie i uśmiechnął się, a potem odpowiedział:
-
Przeprowadziłem się z rodzicami. Nie miałem wyboru.
-
Ale czemu tutaj? - Nie chciałam by zabrzmiało to chamsko, więc
dodałam – przepraszam. Po prostu jestem ciekawa.
-
Zadajesz zbyt dużo pytań... - zatrzymał się i wskazał palcem na
mnie.
-
Effy – dokończyłam za niego.
Znów
się uśmiechnął i zanim poszedł, powiedział:
-
Ładnie.
Nie
wiem co mnie w nim pociągało. Oczy, uśmiech, głos czy cały on.
Było to dziwne, ponieważ go nie znałam. Wiedziałam tylko jak ma
na imię. Pociągał mnie w każdym calu, ale też irytował.
Ruszyłam dalej na kolejne zajęcia i po drodze dołączyła się
Kat.
-
Ukrywasz coś przede mną?
-
Nie – odparłam wciąż się uśmiechając.
-
Effy!
-
Przepraszam. Po prostu coś w nim jest...
- W
tym gościu, który pojawił się tu znikąd? - Dokończyła za mnie.
-
Tak – powiedziałam stanowczo i zajęłam swoje miejsce.
Kiedy
na lunchu siedziałam z Kat, Leo i Colin'em, przyszedł Dereck i
powiedział:
-
Cześć.
-
Kto to? - Spytał Leo.
- To
jest Dereck, on jest... - zaczęłam się jąkać, więc uratował
mnie z sytuacji.
-
Nieważne. Ważne, że chcę tobą porozmawiać.
Pociągnął
mnie za rękaw i wszyscy się dziwnie na nas patrzyli. Wraz z
Adam'em, którego wzrok przechwyciłam. Kiedy byliśmy za drzwiami
stołówki Dereck zaczął.
-
Nie obchodzą mnie twoje humorki na wczorajszej kolacji, ale nie chcę
byś to spieprzyła.
-
Nie tym tonem, okey? Zresztą głupio mi za wczoraj. Też chcę by im
się ułożyło – ściszyłam głos i spuściłam wzrok. Było mi
głupio za moje zachowanie i za to, że musiałam się przyznać do
tego przed Dereck'iem.
-
Okey, przepraszam, trochę mnie poniosło. Po prostu mama zawsze
trafiała na idiotów, chciałbym by tym razem się udało. Już raz
tak było, że córka jednego faceta, który był całkiem w
porządku...
-
Zachowywała się tak jak ja? - Dokończyłam za niego, a on kiwnął
głową – przeproś w moim imieniu swoją mamę i powiedz jej, że
ją lubię.
Kiwnął
głową, wymieniliśmy uśmiechy i wróciłam do przyjaciół.
Podoba wam się to opowiadanie? :)
Kolejna część w sobotę :)
http://ask.fm/lollelita można pytać
https://www.facebook.com/TweWlosyIUstaWpadajaWMeGusta?ref=hl brak 30 like, pomożecie? :>
https://www.facebook.com/TweWlosyIUstaWpadajaWMeGusta?ref=hl brak 30 like, pomożecie? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz