Na niedzielę wzięłam sobie wolne. W
poniedziałek i wtorek także nie poszłam do szkoły. Chciałam ten
czas spędzić z Jessie'm. Cieszyłam się bardzo , że przyjechał.
Trzy dni rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nie martwiliśmy niczym.
W poniedziałek i wtorek gdy ja byłam w pracy on i Ethan wychodzili
na miasto.
Mama rzadko bywała w domu, z czego się
bardzo cieszyłam, bo nie było niepotrzebnych kłótni i tym samym
mogłam więcej czasu spędzić z Jessie'm.
-Wiesz co ? -powiedział we wtorek
kiedy się pakował- Nie myślałem, że dasz sobie radę.-spojrzałam
na niego spode łba -Znaczy zawsze w ciebie wierzyłem, ale po tym
wszystkim myślałem, że znowu wrócisz do wiesz...-kiwnęłam głową
na znak , że rozumiem i nie chcę drążyć tematu.
Kiedy tata trafił do więzienia ja ,
mama i Jessie jakoś dawaliśmy sobie radę, ale gdy wyjechał do
Nowego Jorku, a mama..cóż...zaczęłam się ciąć. Wiedział o tym
tylko Jessie i chciał mnie umówić na spotkania z psychologiem , to
tak go powyzywałam, że poradziłam sobie z tym sama. No może nie
do końca z tym zerwałam, bo to jest nałóg z którego szybko i
łatwo się nie wychodzi ,ale jest lepiej.
-Hej – wyrwał mnie z zamyślenia
-Będę tęsknić za tobą-mocno się
do niego przytuliłam
-Chcesz , żebym został ? -cały
Jessie , zawsze najpierw dbał o innych
-Jess,oczywiście, że bym chciała, ale nie
mogłabym sobie wybaczyć, że przeze mnie gnijesz tu – zatoczyłam
koło ręką
-Dasz sobie radę. A gdy skończysz
szkołę przeprowadzisz się do mnie. -wytrzeszczyłam na niego oczy
-No chyba, że znajdziesz sobie chłopaka, który będzie cię
utrzymywał .
Wybuchnęłam śmiechem. Takim
szczerym. Dawno się tak nie śmiałam. Po chwili Jessie też zaczął
się śmiać. Przytulił mnie mocniej, dal buziaka w czoło i
powiedział – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Które
oczywiście masz w sobotę, ale skoro jutro wylatuję to
proszę.-uśmiechnął się i wręczył mi małe pudełeczko, ładnie
zapakowane.
W pudełeczku były moje wymarzone
perfumy . Zawsze chciałam je mieć i on o tym wiedział. Duże ,
czarne Chanel Coco Noir . Otworzyłam wieczko i psiknęłam sobie dwa
razy w szyję perfumami. Miały mocny, ale zarazem delikatny zapach.
Trochę grejpfrutowy.
-Dziękuję.-przytuliłam go
-Cieszę się, że się podoba .
-Żartujesz ? Zawsze chciałam je mieć.
- uśmiechnął się od ucha do ucha
-Wiem. Idę się wykąpać. Rano
wstaję, a ty idziesz do szkoły. -zaczął iść do łazienki
-Taa jasne.
-Lena nie żartuje. Musisz chodzić do
szkoły.-zatrzymał się
-Wiem, ale.- odwróciłam się do
niego-Nie wiem czy sobie poradzę z tymi wszystkimi świdrującymi
mnie oczami.-zmarszczył brwi- W gazetach już jest o ucieczce. Jak
myślisz jak będą mnie traktować. Tak samo jak po mamie..-wzięłam
głęboki wdech by się nie rozpłakać-Albo gorzej.
-Dasz radę. Wierzę w ciebie. Pokażesz
im wszystkim, że jesteś silna i nie można cię zniszczyć-dał mi
jeszcze buziaka w czoło i poszedł wziąć prysznic.
Łatwo było mu mówić. No ale
musiałam wziąć się w garść, nie mogłam go zawieźć.
Ranek był ciepły. Wstałam przed
siódmą. Pierwsza lekcje była odwołana, więc mogłam sobie trochę
dłużej pospać. Jessie wyjechał na lotnisko bardzo wcześnie.
Pamiętam nawet jak wszedł do mojego pokoju i ucałował mnie w
czoło. Mimo klasycznych relacji siostra-brat , zawsze mogłam na
niego liczyć.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam
czarne spodnie i czerwoną koszulę w kratę. Lubiłam ją. To był
jeden z moich lepszych zakupów. Była miła w dotyku i dobrze
leżała. Założyłam jedyne nierozwalające się (do końca) czarne,
skórzane, ciężkie buty. Tak, je to uwielbiam mimo wszystko. Zawsze
gotowe do skopania komuś tyłka. Nie żebym należała do osób
lubiących się bić, ale zawsze warto być ubezpieczonym.Psiknęłam dwa razy perfumami powietrze i przeszłam przez nie. Zapach miały mocny, no ale jak dla mnie do szkoły -za mocny. Zrobiłam
luźnego koka, zjadłam grzanki, wypiłam kawę, chwyciłam torbę i
wyszłam z mieszkania.
-Cześć Lena.-powiedział jakiś głos
za mną, gdy przekręcałam klucz.
Wiedziałam, że to Aaron. Odwróciłam
się powoli i podziałałam patrząc mu prosto w niebieskie oczy.
-Cześć.
-Słyszałem o twoim tacie i bardzo mi
przykro, że musisz przez to przechodzić. Pewnie jest ci ciężko.
-Tak. Dzięki-nie spodziewałam się
tego.
Każdy kto tylko zjeżdża przy mnie na
temat taty zaczyna mnie obrażać, a tu Aaron mi współczuje.
-Idziesz do szkoły -kiwnęłam
głowa-Mogę iść z tobą, czy wolisz iść w samotności?
-Nie, jasne że możesz. No chyba, że
nie chcesz , żeby Mandy Cię wyśmiała.
-Mandy przestała mnie już
interesować.-serce zabiło mi mocniej.
Aaron czekał przy schodach. Zeszliśmy
w ciszy i pojechaliśmy do szkoły autobusem. W drodze zamieniliśmy
tylko kilka słów.
Gdy byliśmy przed budynkiem zatrzymałam się, a
on zapytał:
-Coś się stało ?
-Ja..-znów się zająkując-Nie wiem
czy dam radę. -czekał.
W końcu się odważyłam i podeszłam
do drzwi. Aaron otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy na korytarz i
wszystkie oczy skierowały się ku mnie. Czułam się dziwnie. I
czułam się osaczona. Poszłam prosto do swojej szafki, słysząc za
sobą kroki Aarona. Otworzyłam szafkę i schowałam w niej na chwilę
głowę by wziąć głęboki oddech.
-Hej-powiedział, kładąc mi rękę na
ramieniu-Będzie dobrze.
-Nie nie będzie.-wyjęłam głowę z
szafki (wyglądałam pewnie jak kretynka). Wzięłam książki ,
zamknęłam szafkę i już chciałam odejść, gdy podeszła Mandy.
Super.
-Aaron, od kiedy zadajesz się z córką
kryminalisty i dziwki.-spytała Mandy, a ludzie zrobili okrąg by
pooglądać co się dzieje.-Wiesz Lena, przykro mi, że twoja zła
sława się rozprzestrzeniała się jeszcze bardziej .
Wszyscy zaczęli się śmiać. Czekała
na mój ruch. Zacisnęłam zęby żeby nie płakać, po czym stanęłam
koło Aarona i powiedziałam pewnym głosem:
-Pieprz się Mandy.
Zrobiło się cicho. Bardzo cicho.
Mandy zrobiła krok naprzód i powiedziała:
-Spoko. Pójdę do twojej mamy po
lekcję. Ona wie jak to robić najlepiej-wszyscy ryknęli śmiechem.
Spojrzałam na Aarona. On patrzył się na Paula- `bliskiego przyjaciela` Mandy- miał
zaciśnięte pięści.
-Spytaj swojego taty. Widziałam go
ostatnio z moją mamą.-to było bardzo złe posunięcie.
Nie było to kłamstwo. No nie do
końca. Ostatni klient mamy to tata Mandy. Był u nas, choć nie
wiem co robili, ale raczej nie to co zawsze mama... Nie chciałam
tylko obrażać mamy, ale w końcu co jej zostało do stracenia. Sama
zasłużyła sobie na taką opinię.
Paul wyszedł przed Mandy, stanął
twarzą w twarz z Aaronem i powiedział
-Naucz swoją suczkę trzymać język
za zębami.
Aaron nic nie odpowiedział bo
przywalił Paul'owi. Był to mocny cios, aż chłopak zatoczył się
do tyłu. Spojrzał na Aarona wielkimi oczami i powiedział:
-Nigdy więcej jej tak nie nazywaj. Nie zniżaj się do poziomu Mandy.
Wziął mnie za rękę i pociągnął do klasy. Ludzie się na nas patrzyli zaszokowani. Mandy klęczała koła Paul'a i coś do niego krzyczała po czym odeszła zła. Już wiedziałam, że na pewno nie będzie dobrze.
Czekam na komentarze :)
JEST ŚWIETNE!
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA WIĘCEJ.
Oj... naprawdę jest niedobrze. Fajnie, że Aaron tak się nią opiekuje i ten kawałek z Jessiem był słodki, ale Aaron ma w sobie dużo stanowczości i pewności siebie. I ciut brutalności. Aż mnie zabolały oczy, jak czytałam o tym ciosie ;)
OdpowiedzUsuńWyszło super. Już czekam. Szybko pisz dalej :*
Ja chcę zaskoczyć i coś mi się zdaje, że mi się uda :) Mam pewne plany :) Dziś powinna się pojawić kolejna część, ewentualnie jutro : )
Usuń