środa, 20 lutego 2013

część 4

Wstałam przed 10:00. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i pojechałam do pracy. Sobota też była deszczowa.
Ruch w kawiarni z rana był większy niż po południu. Natomiast pod wieczór znów zrobiło się tłoczno. Około 18:30 przyjechał Bill. Ostatnio ciągle jeździł gdzieś coś załatwiać.
-Lena ! - usłyszałam, że mnie woła więc wyszłam z zaplecza-Mam dla ciebie propozycję.-wytarłam ręce i oparłam się o kontuar- Chcesz zarobić trochę kasy ?
-Pewnie.
-Mój znajomy prowadzi klub przy Seven Street i na następny piątek oraz sobotę potrzebuje barmanki . Powiedziałem mu ,że jeśli się zgodzisz dam ci jego numer byś zadzwoniła. W końcu rok temu z Ethan'em ukończyliście kurs barmański. Po pracy tutaj pojechałabyś tam i do rana pracowała.-skrzywiłam się lekko- przepraszam, zapomniałem dodać, że to zmiana nocna. To jak ?
-Dam radę. Dziękuję.-uśmiechnęłam się a on wyciągnął z kieszeni jakąś wizytówkę i mi ją podał. Był tam numer telefonu, imię i nazwisko oraz nazwa klubu . Schowałam ją do tylnej kieszeni spodni.
Zaniosłam dwie małe latte i jedną moche do stolika przy wejściu. Gdy wracałam pod kontuarem stała Mandy i Aaron. Obeszłam ich i spytałam.
-Co podać ?
-Nic. - spojrzałam na nią głupio-Przyszliśmy pogadać.
-To co zrobić ? -Ethan wtrącił się do rozmowy.
-Lena, wiesz , że mój wujek jest strażnikiem w więzieniu ? - spytała Mandy bez tonu szyderstwa i wyższości w głosie. Brzmiało to poważnie więc się zaniepokoiłam – Twój tata uciekł z więzienia .
Stałam tam jak wryta. Ethan pytał o coś Mandy , a ja tam po prostu stałam. Nie docierało do mnie nic poza UCIEKŁ Z WIĘZIENIA . Wszystko we mnie krzyczało. Jak on mógł to zrobić ? Obiecał , że się zmieni, że jak wyjdzie zaczniemy na nowo. Że nie zrobi nic głupiego.
-Lena ? Lena !- Ethan mną trząsł. W końcu doszłam do siebie i spytałam Mandy
-Czemu ty mi o tym mówisz ? A nie ktoś z policji ?
-Wujek zadzwonił, bo chciał o tym powiedzieć mojemu tacie, a że ja odebrałam to się akurat dowiedziałam.
Na początku nie chciałam jej uwierzyć, ale jak zobaczyłam parkujący pod kawiarnią samochód policyjny nie miałam wątpliwości. Do kontuaru podeszła wysoka blondynka z krótkimi włosami i jej partner , który prawdopodobnie był chińczykiem.
-Lena Adams ? - spytała kobieta ,a ja kiwnęłam głową– Tu Lexi Bridge i mój partner Jin Sui.-pokazali odznaki- Pozwolisz z nami ?
Zdjęłam fartuszek i powoli zaczęłam udawać się do wyjścia. Ludzie się na mnie gapili i coś szeptali. Dla mnie czas zwolnił. Gdy Jin otworzył mi tylne drzwi Bill wbiegł z lokalu i spytał:
-Przepraszam co się dzieje ? Dokąd ją zabieracie ?
-Na komisariat. - odpowiedziała kobieta
-Tata.-wszeptałam tylko i wsiadam do radiowozu.
Droga dłużyła się niemiłosiernie. W Samochodzie panowała krępująca cisza. Prowadziła Lexi.
Wjechała w jakiś podziemny parking. Windą wjechaliśmy do komisariatu. Pachniało kawą i pączkami. Calutka się trzęsłam choć temperatura była na plusie.
Zaprowadzili mnie do pokoju przesłuchań. Czułam się jakbym popełniła jakieś przestępstwo, a ja nawet nic nie wiedziałam o ucieczce mojego ojca. Przesłuchiwała mnie Lexi i Jin. Przynieśli mi szklankę wody.
-Co ja tu robię ? - zaschło mi w gardle więc wzięłam szklankę i się napiłam.
-Twój tata uciekł z więzienia. -czekali na moją reakcję, ja tylko wpatrywałam się w pustą już szklankę-Nie jesteś zaskoczona.
-Chwilę przed wami przyszła Mandy i mi to powiedziała. Dowiedziałam się o tym od swojego wujka , który jest strażnikiem i chciał rozmawiać przez telefon z jej ojcem.
-Aha. Wiemy że byłaś u niego ostatnio w odwiedzinach. Zauważyłaś może coś dziwnego albo może coś ci powiedział.- pokręciłam powoli głową
-Posłuchaj – teraz mówił do mnie Jin – Musimy złapać twojego tatę nim będzie za późno. Jest niebezpieczny
-ON NIC WTEDY NIE ZOBIŁ ! -wrzasnęłam policjantowi w twarz, oczy zapiekły mnie od łez, zamrugałam szybko żeby nie płakać, byłam zła na wszystkich , którzy nie wierzyli mojemu ojcu-On jest niewinny. Ja mu wierzę.-dodałam cicho
-Zabił jednego ochroniarza. -spojrzałam na niego wielkimi oczami-Dźgnął go nożem kilka razy w brzuch. Dostał krwotoku. To był jego ostatni dzień, okazało się , że ma słabe serce i nie może dalej wykonywać tego zawodu. Zmarł na miejscu.
-Miał żonę i trójkę dzieci. Właśnie zamykał więzienie kiedy twój tata go zaatakował. Miał pojechać prosto do domu, na przyjęcie urodzinowe swojego syna.
Oboje zamilkli. Siedziałam tam spięta, zła, smutna, przestraszona. Nie wiedziałam co czuję. Ogarnęła mnie pustka. Czułam się jakbym była sama w tym wielkim , pustym pomieszczeniu . Bez policjantów, kamery z telewizorem ani nawet wielkiego lustra weneckiego. Siedziałam tam i nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Nie chciałam wierzyć w to wszystko – bo to przecież mój tata.
Zaczęłam przecząco kręcić głową , powtarzając `nie,nie,nie,to niemożliwe`. Na stół padła jakaś teczka. Usłyszałam jakby z oddali `zobacz i uwierz`.
Otworzyłam teczkę, a tam były akta zabójstwa. Znajdowały się tam zdjęcia zabitego strażnika i film z kamery.
-Proszę mi to puścić. - powiedziałam drżącym głosem i wyciągnęłam kasetę z nagraniem. - Proszę mi to puścić.- powiedziałam stanowczym głosem.
Policjant wziął ode mnie kasetę, włożył do magnetowidu i po chwili ukazał się obraz.
Strażnik na pierwszy rzut oka miał około 35 lat. Od tyłu zaszedł go jakiś mężczyzna i zaczął dusić. Strażnik zaczął się bronić, więc uderzył mężczyznę w brzuch. Ten się skulił , sięgnął po nóż do kieszeni spodni i dźgnął strażnika kilka razy w brzuch. Upadł. Mężczyzna z nożem spojrzał się w kamerę, po czym zniszczył ją.
-Czy teraz wierzysz ? - spytała Lexi
-Muszę do łazienki. - spojrzeli po sobie-Szybko.
W dwie minuty znaleźliśmy się w damskiej toalecie. Poszła ze mną Lexi, żebym nie uciekła. Wpadłam do pierwszej kabiny i zwymiotowałam. Spłukałam po sobie , wytarłam usta , oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Wciąż nie mogłam dopuścić do siebie myśli , że to zrobił mój tata. Że to ten sam człowiek co nigdy nie chciał zabić muchy, bo twierdził, że ona też ma prawo żyć. A teraz ? Widziałam jak zabił człowieka. Zostaje mi pytanie czy tamtego też zabił, czy mnie okłamywał i twierdził, że to nie on. Nie mogłam dalej ślepo wierzyć, że tego nie zrobił. Widziałam przecież nagranie.
Płakałam jeszcze chwilę, po czym się ogarnęłam, wytarłam oczy i wyszłam.
-Wszystko w porządku ?- spytałam Lexi, kiedy płukałam sobie buzię
-Nie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Nie mam z tym nic wspólnego.
-Niestety jesteś jego córką. Tu masz moją wizytówkę, gdyby cokolwiek się działo - dzwoń. Nie wiemy do czego zdolny jest twój tata i nie chcemy by coś ci się stało. Będziemy starać się go złapać, jak i zapewnić ci bezpieczeństwo. Podejrzewamy , że nie pracował sam.
-Dobrze. Gdyby coś będę dzwonić. Mogę już iść ?
-Jasne. Chodź.-wyszłyśmy z toalety ,a Lexi zawołała jakiegoś Johna by odprowadził mnie do drzwi.
Gdy wyszłam zobaczyłam Jessie'go. Od razu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać. Głośno. On tylko pogłaskał mnie po głowie i powiedział :
-Już dobrze malutka. Jestem tu. Ja Cię nie zawiodę. -zaczęłam płakać mocniej.
Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do `domu`.


Czekam na komentarze :)

3 komentarze:

  1. Wow. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Świetne. Wspaniałe... Kurde. Nawet nie potrafię napisać jak mieszane mam teraz uczucia. Nieźle się wczułaś :)

    Chyba wreszcie mogę zaprosić cię do siebie. Gdybyś oczywiście miała czas i ochotę [deszcz-ognia.blogspot.com].

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze, jeszcze, jeszcze! Jesteś świetna! :>

    OdpowiedzUsuń