Wstałam przed 10:00. Wzięłam
prysznic, zjadłam śniadanie i pojechałam do pracy. Sobota też
była deszczowa.
Ruch w kawiarni z rana był większy
niż po południu. Natomiast pod wieczór znów zrobiło się
tłoczno. Około 18:30 przyjechał Bill. Ostatnio ciągle jeździł
gdzieś coś załatwiać.
-Lena ! - usłyszałam, że mnie woła
więc wyszłam z zaplecza-Mam dla ciebie propozycję.-wytarłam ręce
i oparłam się o kontuar- Chcesz zarobić trochę kasy ?
-Pewnie.
-Mój znajomy prowadzi klub przy Seven
Street i na następny piątek oraz sobotę potrzebuje barmanki .
Powiedziałem mu ,że jeśli się zgodzisz dam ci jego numer byś
zadzwoniła. W końcu rok temu z Ethan'em ukończyliście kurs
barmański. Po pracy tutaj pojechałabyś tam i do rana
pracowała.-skrzywiłam się lekko- przepraszam, zapomniałem dodać,
że to zmiana nocna. To jak ?
-Dam radę. Dziękuję.-uśmiechnęłam
się a on wyciągnął z kieszeni jakąś wizytówkę i mi ją podał.
Był tam numer telefonu, imię i nazwisko oraz nazwa klubu .
Schowałam ją do tylnej kieszeni spodni.
Zaniosłam dwie małe latte i jedną
moche do stolika przy wejściu. Gdy wracałam pod kontuarem stała
Mandy i Aaron. Obeszłam ich i spytałam.
-Co podać ?
-Nic. - spojrzałam na nią
głupio-Przyszliśmy pogadać.
-To co zrobić ? -Ethan wtrącił się
do rozmowy.
-Lena, wiesz , że mój wujek jest
strażnikiem w więzieniu ? - spytała Mandy bez tonu szyderstwa i
wyższości w głosie. Brzmiało to poważnie więc się
zaniepokoiłam – Twój tata uciekł z więzienia .
Stałam tam jak wryta. Ethan pytał o
coś Mandy , a ja tam po prostu stałam. Nie docierało do mnie nic
poza UCIEKŁ Z WIĘZIENIA . Wszystko we mnie krzyczało. Jak on mógł
to zrobić ? Obiecał , że się zmieni, że jak wyjdzie zaczniemy na
nowo. Że nie zrobi nic głupiego.
-Lena ? Lena !- Ethan mną trząsł. W
końcu doszłam do siebie i spytałam Mandy
-Czemu ty mi o tym mówisz ? A nie ktoś
z policji ?
-Wujek zadzwonił, bo chciał o tym
powiedzieć mojemu tacie, a że ja odebrałam to się akurat
dowiedziałam.
Na początku nie chciałam jej
uwierzyć, ale jak zobaczyłam parkujący pod kawiarnią samochód
policyjny nie miałam wątpliwości. Do kontuaru podeszła wysoka
blondynka z krótkimi włosami i jej partner , który prawdopodobnie
był chińczykiem.
-Lena Adams ? - spytała kobieta ,a ja
kiwnęłam głową– Tu Lexi Bridge i mój partner Jin Sui.-pokazali
odznaki- Pozwolisz z nami ?
Zdjęłam fartuszek i powoli zaczęłam
udawać się do wyjścia. Ludzie się na mnie gapili i coś szeptali.
Dla mnie czas zwolnił. Gdy Jin otworzył mi tylne drzwi Bill wbiegł
z lokalu i spytał:
-Przepraszam co się dzieje ? Dokąd ją
zabieracie ?
-Na komisariat. - odpowiedziała
kobieta
-Tata.-wszeptałam tylko i wsiadam do
radiowozu.
Droga dłużyła się niemiłosiernie.
W Samochodzie panowała krępująca cisza. Prowadziła Lexi.
Wjechała w jakiś podziemny parking.
Windą wjechaliśmy do komisariatu. Pachniało kawą i pączkami.
Calutka się trzęsłam choć temperatura była na plusie.
Zaprowadzili mnie do pokoju
przesłuchań. Czułam się jakbym popełniła jakieś przestępstwo,
a ja nawet nic nie wiedziałam o ucieczce mojego ojca. Przesłuchiwała
mnie Lexi i Jin. Przynieśli mi szklankę wody.
-Co ja tu robię ? - zaschło mi w
gardle więc wzięłam szklankę i się napiłam.
-Twój tata uciekł z więzienia.
-czekali na moją reakcję, ja tylko wpatrywałam się w pustą już
szklankę-Nie jesteś zaskoczona.
-Chwilę przed wami przyszła Mandy i
mi to powiedziała. Dowiedziałam się o tym od swojego wujka , który
jest strażnikiem i chciał rozmawiać przez telefon z jej ojcem.
-Aha. Wiemy że byłaś u niego
ostatnio w odwiedzinach. Zauważyłaś może coś dziwnego albo może
coś ci powiedział.- pokręciłam powoli głową
-Posłuchaj – teraz mówił do mnie
Jin – Musimy złapać twojego tatę nim będzie za późno. Jest
niebezpieczny
-ON NIC WTEDY NIE ZOBIŁ ! -wrzasnęłam
policjantowi w twarz, oczy zapiekły mnie od łez, zamrugałam szybko
żeby nie płakać, byłam zła na wszystkich , którzy nie wierzyli
mojemu ojcu-On jest niewinny. Ja mu wierzę.-dodałam cicho
-Zabił jednego ochroniarza.
-spojrzałam na niego wielkimi oczami-Dźgnął go nożem kilka razy
w brzuch. Dostał krwotoku. To był jego ostatni dzień, okazało się
, że ma słabe serce i nie może dalej wykonywać tego zawodu. Zmarł
na miejscu.
-Miał żonę i trójkę dzieci.
Właśnie zamykał więzienie kiedy twój tata go zaatakował. Miał
pojechać prosto do domu, na przyjęcie urodzinowe swojego syna.
Oboje zamilkli. Siedziałam tam spięta,
zła, smutna, przestraszona. Nie wiedziałam co czuję. Ogarnęła
mnie pustka. Czułam się jakbym była sama w tym wielkim , pustym
pomieszczeniu . Bez policjantów, kamery z telewizorem ani nawet
wielkiego lustra weneckiego. Siedziałam tam i nie wiedziałam co mam
zrobić, co powiedzieć. Nie chciałam wierzyć w to wszystko – bo
to przecież mój tata.
Zaczęłam przecząco kręcić głową
, powtarzając `nie,nie,nie,to niemożliwe`. Na stół padła jakaś
teczka. Usłyszałam jakby z oddali `zobacz i uwierz`.
Otworzyłam teczkę, a tam były akta
zabójstwa. Znajdowały się tam zdjęcia zabitego strażnika i film
z kamery.
-Proszę mi to puścić. - powiedziałam
drżącym głosem i wyciągnęłam kasetę z nagraniem. - Proszę mi
to puścić.- powiedziałam stanowczym głosem.
Policjant wziął ode mnie kasetę,
włożył do magnetowidu i po chwili ukazał się obraz.
Strażnik na pierwszy rzut oka miał
około 35 lat. Od tyłu zaszedł go jakiś mężczyzna i zaczął
dusić. Strażnik zaczął się bronić, więc uderzył mężczyznę
w brzuch. Ten się skulił , sięgnął po nóż do kieszeni spodni i
dźgnął strażnika kilka razy w brzuch. Upadł. Mężczyzna z nożem
spojrzał się w kamerę, po czym zniszczył ją.
-Czy teraz wierzysz ? - spytała Lexi
-Muszę do łazienki. - spojrzeli po
sobie-Szybko.
W dwie minuty znaleźliśmy się w
damskiej toalecie. Poszła ze mną Lexi, żebym nie uciekła. Wpadłam
do pierwszej kabiny i zwymiotowałam. Spłukałam po sobie , wytarłam
usta , oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Wciąż nie
mogłam dopuścić do siebie myśli , że to zrobił mój tata. Że
to ten sam człowiek co nigdy nie chciał zabić muchy, bo twierdził,
że ona też ma prawo żyć. A teraz ? Widziałam jak zabił
człowieka. Zostaje mi pytanie czy tamtego też zabił, czy mnie
okłamywał i twierdził, że to nie on. Nie mogłam dalej ślepo
wierzyć, że tego nie zrobił. Widziałam przecież nagranie.
Płakałam jeszcze chwilę, po czym się
ogarnęłam, wytarłam oczy i wyszłam.
-Wszystko w porządku ?- spytałam
Lexi, kiedy płukałam sobie buzię
-Nie. Nie chcę mieć z tym nic
wspólnego. Nie mam z tym nic wspólnego.
-Niestety jesteś jego córką. Tu masz
moją wizytówkę, gdyby cokolwiek się działo - dzwoń. Nie wiemy
do czego zdolny jest twój tata i nie chcemy by coś ci się stało.
Będziemy starać się go złapać, jak i zapewnić ci
bezpieczeństwo. Podejrzewamy , że nie pracował sam.
-Dobrze. Gdyby coś będę dzwonić.
Mogę już iść ?
-Jasne. Chodź.-wyszłyśmy z toalety
,a Lexi zawołała jakiegoś Johna by odprowadził mnie do drzwi.
Gdy wyszłam zobaczyłam Jessie'go. Od
razu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać. Głośno. On
tylko pogłaskał mnie po głowie i powiedział :
-Już dobrze malutka. Jestem tu. Ja Cię
nie zawiodę. -zaczęłam płakać mocniej.
Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy
do `domu`.
Czekam na komentarze :)
Wow. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Świetne. Wspaniałe... Kurde. Nawet nie potrafię napisać jak mieszane mam teraz uczucia. Nieźle się wczułaś :)
OdpowiedzUsuńChyba wreszcie mogę zaprosić cię do siebie. Gdybyś oczywiście miała czas i ochotę [deszcz-ognia.blogspot.com].
Dziękuję : ) Wpadnę: )
UsuńJeszcze, jeszcze, jeszcze! Jesteś świetna! :>
OdpowiedzUsuń