wtorek, 30 czerwca 2015

Smocze Wzgórza / 4

Na drodze, jakiś kilometr od miasteczka Liam uwolnił moje ręce i powiedział:
- Ruszajmy. Nie chcesz żebym zmienił zdanie.
- Ale…
- Nie sadziłaś chyba, że mówię poważnie? - Udałam głupią minę, byle tylko mu nie dziękować – nie jestem taki jak reszta, spokojnie. Nie sprzedam cię.
- Czemu?
- Bo czuję, że szykujesz się na fajną wyprawę i jestem jej ciekaw. To wszystko.
- Poradziłabym sobie w miasteczku. To nie był pierwszy raz.
Ruszyłam, a on burknął pod nosem: Nie ma za co.
Długi kawałek szliśmy w milczeniu, aż w końcu on odezwał się pierwszy:
- To powiesz wreszcie czemu szukasz Smoczych Wzgórz?
- Szukam kogoś konkretnego. Na razie więcej się nie dowiesz.
Zatrzymał się i założył ręce na piersi. Odwróciłam się i uniosłam brwi do góry czego i tak pewnie nie dostrzegł.
- Zostawiłem brata i Mikę z ich własnymi sprawami, bo coś mnie do ciebie ciągnęło. Wiedziałem, że kryjesz w sobie zdecydowanie więcej i skoro nie jesteś czarownicą, to coś w tobie musi być, skoro wszyscy chcą cię spalić na stosie. Powiedziałem że ci pomogę jak powiesz po co tam idziemy. Więc, czekam…
Drgnęłam nerwowo nogą. Nie chciałam mu mówić swoich planów, bo mógłby się rozmyślić. Moja wyprawa jest bardzo niebezpieczna i sama nawet nie wiem czy ją przeżyję.
Westchnęłam i powiedziałam:
- Szukam smoka.
Widziałam jak się wyprostował i ruszył w moją stronę.
- Smoka? - Powtórzył, a ja kiwnęłam nieśmiało głową – po co?
- To długa historia.
- Mamy czas, zresztą powinniśmy odpocząć. Rozpalę ogień i wszystko mi powiesz. Inaczej nici z umowy.
Wydałam z siebie jęk, ale nie mogłam odmówić. Byłam zmęczona, ponieważ ostatniej nocy nie spałam.

Liam rozpalił małe ognisko blisko jaskini i uszykował coś do jedzenie. Moją porcję zjadł pies, ja nie byłam głodna, a że uczucie głodu nigdy nie było mi obce ani nie miało swoich konsekwencji mogłam spokojnie przeżyć jakiś czas bez jedzenia. Kiedy Liam się najadł, zagaił:
- Opowiesz mi wreszcie tę interesującą historię?
Zaczęłam od momentu jak mieszkaliśmy w miasteczku. To było kiedy czarnoksiężnik miał wielką moc i chciał zawładnąć Białą Krainą. Wspomniałam o tym jak rozpętał piekło w mojej wsi zabijając wszystkich. Powiedziałam, że matka ukryła mnie w piwnicy jakiegoś domku, a ja jak głupia podeszła do okna i wszystkiemu się przyglądałam.
- Wtedy właśnie nadleciał smok. Myślałam że jest na rozkazy czarnoksiężnika – mówiłam ze łzami w oczach, Liam był pierwszą osobą, przed którą się otwierałam – nie wiem czy on wiedział, że zostałam jeszcze ja. Smok walczył z czarnoksiężnikiem, aż ten przegrał. Myślałam że jest silniejszy, ale chyba smok wyczuł jego słaby moment, ten przed nabraniem naprawdę potężnej mocy. Wiesz legendy o Białym Księżycu, który pojawiał się co dziesięć lat – Liam kiwnął głowa, a ja kontynuowałam – więc czarnoksiężnik przerwał i uciekł. A smok odleciał zraniony. Jednak tylko ja wiem, że on próbował nas chronić. Zanim skrzydła go poniosły spojrzał się w moją stronę. Przez chwilę patrzyłam w jego piękne, potężne i przerażające oko, a potem uciekłam w kat. słyszałam jak się wzbija i pali pozostałości wioski. Zasnęłam, a kiedy się obudziłam czułam się obolała, gorąca, a wkoło mnie było pełno popiołu. Tylko ja przeżyłam – dodałam ciszej – dlatego chcę znaleźć tego smoka.
- I go zabić, tak?
- Nie rozumiesz – spuściłam wzrok – chcę się jakoś dowiedzieć czemu najpierw nas bronił, a potem spalił.
Liam kiwnął głową, ale nic nie powiedział. Usiadł obok mnie i dotknął mojej dłoni, a potem otarł łzy. Nawet nie wiedziałam że płaczę.
Nie czekając długo pocałowałam go, wiedząc, że niedługo mogę zginąć, nigdy wcześniej się nie całując.
Szybko odnaleźliśmy wspólny rytm. Jego usta smakowały ziemią, ale on wiedział co robił. Nie sądziłam, że mogę czuć się przy kimś tak swobodnie.

Wyruszyliśmy o świcie i całą drogę szliśmy w milczeniu. Liam nie chciał opowiadać o swojej rodzinie, przeszłości, a ja nie chciałam naciskać. Chyba nie chciałam brać na siebie odpowiedzialności za tę wiedzę. Lubiłam trzymać tylko własny sekret.
- Co zrobisz jak spotkasz tego smoka? Jak się dowiesz…
Spytał, a ja nie dając mu dokończyć odarłam:
- Wiem, że na Smoczym Wzgórzu jest pewien chłopak. Ma na imię Carl i ponoć opiekuje się smokami. Tak jakby. Tak słyszałam.

Późnym popołudniem Liam zatrzymał się przez gęstym lasem, za którym wznosiła się potężna góra.
- Nie mamy czasu na kolejny postój – powiedziałam.
- Jesteśmy na miejscu – odarł z uśmiechem i wskazał ręką na górę – wystarczy przejść przez las, obok wodospadu wspiąć się na górę i jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję – powiedziałam nagle słysząc słowo „jesteśmy” - ale nie możesz iść ze mną. To zbyt niebezpieczne.
- Ale może być ciekawie.
- Nie mogę pozwolić…

Ne wiedziałam jakich słów użyć. Chyba za bardzo zależało mi na nim. On jednak się tym nie przejmował, ponieważ złożył na mych ustach pocałunek, wziął za rękę i poszliśmy w kierunku lasu.




Przepraszam za opóźnienie. 
Następna część w czwartek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz