sobota, 27 czerwca 2015

Smocze Wzgórza / 3

Szłam dalej w górę zbocza wiedząc, że po drodze mam miasto, w którym mogę zdobyć informacje na temat mojego smoka. Pies, który szedł za nami, gdy byłam więźniem ruszył za mną. Może mnie polubił, po tym jak rzuciłam mu kość królika. Lubiłam wędrować sama, nie musiałam się martwić o nikogo prócz mnie. A później nie musiałam po nikim płakać.
Jednak towarzystwo czworonoga mi nie przeszkadzało. Zwłaszcza, że o nic nie pytało, nic nie chciało wiedzieć i potrafiło samo o siebie zadbać.
Pod wieczór doszłam do miasteczka. O tej porze zaczynały się targi, więc wszędzie było pełno ludzi. Miasteczko słynęło bowiem z nocnych hazardów. Dlatego musiałam być bardzo ostrożna. Czułam, że jestem coraz bliżej celu i nie chciałam znowu dać się złapać. Zwłaszcza, że nadchodziła noc Białego Księżyca. W starych legendach, które często opowiadał mi brat noc ta należała do czarnoksiężnika. Kiedyś jednak czarnoksiężnik był dobry. Ale jak ty bywa, coś strzeliło mu do głowy i stał się złym potworem niszczącym na swojej drodze do władzy niewinne miasteczka i wioski.
Tak więc zarzuciłam na głowę szary kaptur od przydużego płaszcza i zaczęłam szukać odpowiedniego stoiska. W poprzedniej wiosce dostałam informację, że tutaj jest siwa staruszka, która może mi pomóc. Handluje własnoręcznie robionymi medalionami, które mają odpędzać złe duchy.
Tak więc po kilku nieudanych próbach znalazłam tę oto staruszkę. Kobieta miała na sobie czerwony płaszcz i nie była wcale stara. Miała siwe długie włosy, lekko zmarszczki pod oczami ale tylko one wskazywałyby, że jest w kwiecie wieku.
- Witaj dziecino – powiedziała żabim głosem – przyszłaś kupić talizman?
- Właściwie przyszłam po informacje – uniosła jedną brew, a ja mówiłam dalej – szukam Smoczego Wzgórza i słyszałam, że może mi pani pomóc.
Nachyliłam się lekko w jej stronę, pies nastawił uszu, a kobieta zamiast jak handlowiec udzielić mi odpowiedzi otworzyła szeroko oczy i o mało co nie zemdlała.
- Proszę mi wybaczyć – powiedział jakiś głos za mną – koleżanka nie zna się na żartach.
Zanim zdążyłam zaprzeczyć czy chociażby się obronić Liam zaciągnął mnie w ślepy zaułek i podstawił pod ścianą.
- Puść mnie albo zacznę krzyczeć i to wtedy ciebie spalą – warknęłam.
- Jeśli nie chcesz by cię spalili lepiej nie wypytuj o takie rzeczy – odparł, a ja zrobiłam głupią minę – mówiłaś, że nie jesteś wiedźmą i nie masz nic wspólnego z magią.
- I mówiłam prawdę! Możesz się odczepić i pozwolić mi robić swoje?
- Jeśli nie kłamałaś to czemu wypytywałaś o Smocze Wzgórza?
- Co?
Liam dał mi trochę więcej przestrzeni i wyjaśnił widząc na mojej twarzy całkowite zdziwienie.
- O Smocze Wzgórza pytają tylko i wyłącznie czarownice, wiedźmy i czarnoksiężnicy.
- A ty skąd o tym wiesz? I niby czemu myślisz, że ci uwierzę?
Odsłonił koszulkę i zobaczyłam na jego piersi, pod sercem długą bliznę.
- Z bratem tropiliśmy wszystkie istoty – czyli jednak są braćmi, ha! - przestaliśmy kiedy ledwo uszedłem z życiem. Więc twoja wczorajsza przemowa nie miała zbytnio sensu jeśli chciałaś bym poczuł się winny.
- Nie chciałam.
- Mówię prawdę Cal, nie pytaj…
- Nie mów tak do mnie! - Warknęłam wbijając palec w jego pierś – nigdy więcej mnie tak nie nazywaj, rozumiesz?
Patrzył na mnie zdziwiony. Czułam jak moje oczy zachodzą się łzami. Nikt, nikt prócz mojego brata nie ma prawa by mnie tak nazywać. Nigdy.
- Przepraszam – powiedział, a ja cofnęłam palec – posłuchaj. Staruszka pewnie powiedziała reszcie kim jesteś – rzuciłam mu mordercze spojrzenie, więc się poprawił – kim myśli, że jesteś. Musisz uciekać, jeśli nie chcesz wylądować na stosie.
- Muszę się dowiedzieć, gdzie leżą te wzgórza, a ona to wie.
- Ja też – wlepiłam wzrok w jego oczy. W ciemnościach chciałam dostrzec czy mówi prawdę – wiem gdzie są, mogę cię zaprowadzić do tego tajemniczego przejścia, o którym nikt nie ma pojęcia. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Powiesz mi dlaczego ich szukasz.
Nie zdążyłam niczego wynegocjować, kiedy jedyną drogę ucieczki zastąpił wściekły tłum z pochodniami. Uwielbiałam ich, zawsze wyglądali tak samo, niezależnie od tego w jakiej wiosce byłam.
- Spotkamy się za chwilę przy wejściu do miasteczka.
Rzuciłam do Liama i już chciałam uciekać, kiedy złapał mnie za ręce i związał mi je łańcuchem, aż się skrzywiłam.
- Nie ma o co się martwić – powiedział wystarczająco głośno – chodzę za tą białą wiedźmą od poprzedniego miasta. Mam za zadanie doprowadzić ją do władz – no pięknie, a ja mu uwierzyłam. Przestałam się wierzgać, straciłam nadzieję – zabiorę ją z waszego miasteczka i możecie żyć dalej w spokoju.
Wyprowadził mnie przez tłum i ruszył w drogę. Prosto do Silmy.







Kolejna część w poniedziałek :)
xoxo


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz