czwartek, 25 czerwca 2015

Smocze Wzgórza / 2

Po długiej i męczącej wymianie zdań z moimi nowymi towarzyszami podróży ustaliliśmy, że nie jestem wiedźmą. To dobra nowina i dzięki temu mogę iść o własnych siłach, chociaż po ciężkiej wędrówce po wzgórzach zaczynałam tęsknić za łajnem…
Jednak wciąż jestem skuta, bo mi nie ufają. A kiedy zaproponowałam, żeby mnie puścili bo nie jestem im do niczego potrzebna, przestali się do mnie odzywać.
Dochodził wieczór, kiedy Aiden znalazł jaskinie i rozpalił ognisko, byśmy mogli spać przy ogniu. Napoił konie, które ciągnęły mój powóz i wszyscy usiedliśmy wkoło zajadając królika.
- Czemu masz takie dziwne imię i wyglądasz inaczej od reszty skoro jak twierdzisz jesteś normalną dziewczyną? - Spytała Mika.
Wyrzuciłam kości psu, który wędrował za nami od dłuższego czasu, ale nikt nie miał sumienia go odpędzić i odpowiedziałam:
- Z tego co pamiętam moi rodzice lubili dziwne imiona. Mama pochodziła z innej wioski. Mojego brata nazwali Roden, a psa Herk. Co do koloru włosów to nie wiem, ale mama zawsze mi powtarzała mi, że blond oznacza wyjątkowość – uśmiechnęłam się do niej słodko, a ona zmierzyła mnie wzorkiem i odeszła na bok.
- Co się stało z twoimi rodzicami? - Spytał nagle Liam, a mnie zatkało.
Nigdy nikomu nie mówiłam o tym co mi się przytrafiło dziesięć lat temu. Nie miałam komu. Nigdy przecież nie zawierałam przyjaźni. Mam swój własny obrany cel.
Przełknęłam ślinę, przeciągnąłem się na tyle na ile pozwoliły mi więzy i spytałam ignorując Liama:
- Możecie mnie puścić? Ustaliliśmy, że wiedźmą nie jestem, więc nie jestem wam także potrzebna. A mam do załatwienia swoje własne sprawy i tak jakby nie miałam w planach wpaść w czyjeś ręce.
- Nie – odpowiedział Aiden, a kiedy patrzyłam na niego dość wyczekująco dodał – jest nagroda za twoją głowę. Znaczy za ciebie całą, żywą.
- Co? - Poderwałam się na równe nogi, aż pies na mnie spojrzał, po czym wrócił do obgryzania kości – jak to nagroda za mnie? To chyba jakaś pomyłka, jesteście bandą…
Liam nie pozwolił mi dokończyć wręczając do ręki kartkę. Był na niej mój wizerunek i informacja że jeśli ktoś doprowadzi mnie do władz Silmy, czyli głównego miasta Białej Krainy, zostanie uhonorowany i solidnie nagrodzony. Oczywiście pieniężnie. Dodatkowa notka: podejrzewana o uprawianie magii.
Zaśmiałam się i wrzuciłam kartkę do ogniska. Chłopcy od razu wstali.
- To jakieś bzdury. Nie uprawiam magii i jeśli chcecie mnie oddać władzom to spalą mnie na stosie. Za bycie niewinną.
- Ona może mieć rację – powiedziała nagle Mika – przecież nie możemy im jej oddać. Co jeśli mówi prawdę? Będziemy współwinni jej śmierci.
- A co jeśli nie mówi prawdy? - Żachnął się Liam.
- Och litości. Ty chyba nigdy nie widziałeś jak wygląda wiedźma, albo czarownica praktykująca nawet białą magię. Nie są ani trochę do mnie podobne. Nie mamy nic wspólnego.
- Widziałaś kiedyś wiedźmę? - Liam chyba chciał mi powiedzieć niezłe kazanie, ale go wyprzedziłam i od razu odparłam:
- Tak i to nie jedną. Miałam z nimi styczność, walczyłam z nimi i ledwo uniknęłam śmierci. Wiem jak je rozpoznać, co potrafią i jak wiele krzywdy mogą wyrządzić jednym kiwnięciem palca. Spotkałam na swej drodze więcej istot niż ci się może wydawać począwszy od dziecka, więc nie mów mi o tym co znam lepiej od ciebie.
Cała trójka patrzyła na mnie ze współczuciem i dziwnym szacunkiem. Nagle podeszła Mika, uwolniła mnie z więzów i powiedziała:
- Jesteś wolna. Powodzenia.






tada da da damm....
jak wam się podoba do tej pory? mile widziane komentarze :) 
Następna część w sobotę do godz. 16:00
xoxo

2 komentarze: