wtorek, 23 czerwca 2015

Smocze Wzgórza / 1

Obudziłam się gwałtownie cała zlana potem. Rozejrzałam się dookoła, lecz był ciemno. Nie pamiętałam nic z poprzedniej nocy. Tak jakby ktoś przywalił mi w tył głowy. I jak na zawołanie poczułam ból.
Przeciągnęłam się i spróbowałam wstać. Jednak moje ręce i nogi krępowały łańcuchy, a mój prowizoryczny pokoik nagle się poruszył.
- Jestem zamknięta i skuta w wozie – skomentowałam na głos i zawołałam – halo! Wypuścicie mnie! Pomocy!
Usiadłam zrezygnowana, kiedy powóz się zatrzymał.
Ktoś otworzył tył klatki i do środka wleciało trochę słońca i świeżego powietrza. Dopiero teraz poczułam, że w środku śmierdziało łajnem.
- Obudziła się – usłyszałam męski głos.
Drzwi czy coś na ich wzór otworzyły się do końca i zobaczyłam dwóch chłopaków, na oko trochę starszych ode mnie i dziewczynę, która prawdopodobnie była w moim wieku.
- Kim jesteście? - Spytałam.
- Jak masz na imię? - Spytał chłopak stojący na prawo, chyba straszy od tego drugiego.
- Pierwsza zadałam pytanie – wszyscy spojrzeli po sobie, więc dodałam – kim jesteście i czemu mnie skuliście?
- Jestem Mika – odpowiedziała dziewczyna i wskazała na chłopaków – a to jest Aiden (to ten straszy, który nie opowiedział na moje pytanie) i Liam (który do tej pory był cicho). A ty?
Dziewczyna miała czarne krótkie włosy, duże, błękitne oczy, które ładnie współgrały z jej mleczną cerą. Liam był niższy od tego drugiego, jednak widać było że był postawniejszy, szerszy w barkach i miał cudowne, brązowe oczy. Aiden był za to trochę wyższy i miał lekki zarost, założyłam więc że jest jego starszym bratem. Co by się zgadzało bo nawet mieli tak samo zaczesane włosy i tak samo zakładali ręce na piersi.
- Jestem Calypso – odpowiedziałam wreszcie – czemu mnie związaliście?
- Widzieliśmy jak władasz magią – zaczęła dziewczyna, lecz przerwała kiedy zaczęłam się śmiać.
Każdy kto po raz pierwszy spotyka mnie na swojej drodze tak sądzi.
Cofnę się trochę wstecz. Żyjemy w dziwnych czasach. Czarownice, ogry, krasnale i inne postacie z bajek jak dla dzieci rządzą naszym światem. Jednak magia jest najpotężniejsza i najbardziej znienawidzona. Jeśli przyłapało się kogoś na uprawianiu magii zostawał on natychmiast spalony na stosie. Nie jestem czarownicą ani tą dobra, ani złą. (Owszem istnieją dobre, spotkałam je). Pochodzę z biednej rodziny i wioski, która została spalona. Jednakże jestem blondynką o zielonych oczach co – nie wiem czemu – przez większość jest uważane za klątwę. Dziewczyna powinna mieć ciemne włosy, a każdy odmienny kolor, w tym wypadu blond, świadczył o magii. Zaś zielone oczy u kobiet znaczyły obcowanie z diabłem. Największa głupota jaką świat mógł spotkać, na dodatek większość ludzi w to wierzy. Dlatego więc, jak jestem w nowej wsi wszyscy chcą spalić mnie na stosie.
Staram się nie wyróżnić i unikać takich rzeczy, często nosząc kaptur, raz nawet ubrudziłam włosy bo bałam się o życie.
Jednak z czasem nauczyłam się dbać o siebie i walczyć o to co mi się należy. Nie wędruję przecież od wioski do wioski by marnować czas, albo zakładać rodzinę.

Wędruję, bo szukam smoka. Tego, który mnie ocalił.





Kolejna część w czwartek, postaram się dodać przed 15:00 :)
xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz