Szłam parkiem,
kiedy zadzwoniła Destiny.
- To prawda? -
Spytała.
- Co?
- Ten SMS.
- Niestety. Co
mam robić? Źle się czuję.
- Wiesz, że to
co zrobiłaś było nieodpowiedzialne, ale stało się i musisz z tym
żyć. Przynajmniej powiedz mi, że się zabezpieczyliście?
- Tak.
- Oh, Nancy,
nie potrafię ci pomóc przez telefon. Chciałabym żebyś już
wróciła.
- Uwierz mi, że
ja też. Ale chyba najpierw muszę tutaj coś załatwić. Zobaczmy
się za miesiąc. Pa.
- Pa.
Kiedy się
rozłączyłam usiadłam na ławce. Naprawdę potrzebowałam rozmowy
z kimś. Dzięki Destiny czuję się trochę lepiej, ale też nie do
końca. Wróciłam do domu i poszłam spać. Następny dzień
przesiedziałam na kanapie. Dzwonili rodzice z wiadomością, że
rozprawa się zakończyła i zamieszkam z mamą. Ucieszyłam się,
ponieważ tata zawsze był zajęty pracą. Powiedzieli też, że
jutro mogę wrócić do Nowego Jorku. Stało się to niespodziewanie
i za szybko. Musiałam coś jeszcze zrobić, więc wieczorem
powiedziałam cioci, że wychodzę i poszłam do domu Ian'a, którego
adres podała mi ciocia.
Zapukałam dwa
razy, a po chwili w drzwiach pojawił się Ian.
- Co ty tu
robisz? - Spytał wyraźnie zaskoczony.
- Ian kto to?
Wracaj i nie każ mi na siebie dłużej czekać! - Usłyszałam z
wnętrza domu głos Carmen, a po chwili zobaczyłam ja koszuli
Ian'a. Wycofała się zażenowana.
- Więc co tu
robisz? - Powtórzył pytanie Ian.
- Chciałam cię
przeprosić i zakończyć naszą znajomość pozytywnie, bo jutro
wyjeżdżam, ale najwyraźniej to ty jesteś osobą, która zalicza,
a potem nara. Więc jednak zmieniłam zdanie co do przeprosin. Cześć.
Słyszałam jak
mnie woła, ale biegłam do domu. Wpadłam do mieszkania i usiadłam
obok ciotki na kanapie, a potem zaczęłam płakać. Położyłam
głowę na kolanach cioci, a ona głaskała mnie po głowie. Nie
chciała wyjaśnień. Cieszyłam się z tego. Byłam na siebie zła,
było mi wstyd, ale może dzięki temu mam lepszy kontakt z ciocią.
Rano wszystko
spakowałam i zapakowałam do samochodu cioci, po czym ona wsiadła
za kierownicę, a ja wróciłam po gitarę. Gdy z powrotem wyszłam
przed dom obok auta stał Ian.
- Co? -
Spytałam szorstko.
- Nancy
przepraszam – mówił całkiem poważnie – wyszło głupio, wiem,
ale masz rację... powinniśmy to zakończyć porządnie jak dorośli?
- Dorośli?
Najpierw mi zarzucasz, że cię zaliczyłam i zwiałam, a potem sam
wracasz do swojej dziewczyny, którą uderzyłeś, wyzwałeś i po
zerwaniu mnie przeleciałeś. Oboje jesteście chorzy, ale ja nie
chcę w tym uczestniczyć. Mam nadzieję, że więcej się nie
zobaczymy. Żegnaj Ian.
Wsiadłam do
auta i odjechałam nawet się nie oglądając.
Przepraszam, że takie krótkie, ale już niedługo zabieram się za książkę. Mam nadzieję, że wytrzymacie ;)
Póki co: WESOŁYCH ŚWIĄT! : *
Również życzę Wesołych ;> i czekam na nowości ;))
OdpowiedzUsuńKiedy będzie coś nowego? ;-)
OdpowiedzUsuńprawdopodobnie po majówce ;)
Usuń