wtorek, 15 kwietnia 2014

Nancy / ostatnia 4


Szłam parkiem, kiedy zadzwoniła Destiny.
- To prawda? - Spytała.
- Co?
- Ten SMS.
- Niestety. Co mam robić? Źle się czuję.
- Wiesz, że to co zrobiłaś było nieodpowiedzialne, ale stało się i musisz z tym żyć. Przynajmniej powiedz mi, że się zabezpieczyliście?
- Tak.
- Oh, Nancy, nie potrafię ci pomóc przez telefon. Chciałabym żebyś już wróciła.
- Uwierz mi, że ja też. Ale chyba najpierw muszę tutaj coś załatwić. Zobaczmy się za miesiąc. Pa.
- Pa.
Kiedy się rozłączyłam usiadłam na ławce. Naprawdę potrzebowałam rozmowy z kimś. Dzięki Destiny czuję się trochę lepiej, ale też nie do końca. Wróciłam do domu i poszłam spać. Następny dzień przesiedziałam na kanapie. Dzwonili rodzice z wiadomością, że rozprawa się zakończyła i zamieszkam z mamą. Ucieszyłam się, ponieważ tata zawsze był zajęty pracą. Powiedzieli też, że jutro mogę wrócić do Nowego Jorku. Stało się to niespodziewanie i za szybko. Musiałam coś jeszcze zrobić, więc wieczorem powiedziałam cioci, że wychodzę i poszłam do domu Ian'a, którego adres podała mi ciocia.
Zapukałam dwa razy, a po chwili w drzwiach pojawił się Ian.
- Co ty tu robisz? - Spytał wyraźnie zaskoczony.
- Ian kto to? Wracaj i nie każ mi na siebie dłużej czekać! - Usłyszałam z wnętrza domu głos Carmen, a po chwili zobaczyłam ja koszuli Ian'a. Wycofała się zażenowana.
- Więc co tu robisz? - Powtórzył pytanie Ian.
- Chciałam cię przeprosić i zakończyć naszą znajomość pozytywnie, bo jutro wyjeżdżam, ale najwyraźniej to ty jesteś osobą, która zalicza, a potem nara. Więc jednak zmieniłam zdanie co do przeprosin. Cześć.
Słyszałam jak mnie woła, ale biegłam do domu. Wpadłam do mieszkania i usiadłam obok ciotki na kanapie, a potem zaczęłam płakać. Położyłam głowę na kolanach cioci, a ona głaskała mnie po głowie. Nie chciała wyjaśnień. Cieszyłam się z tego. Byłam na siebie zła, było mi wstyd, ale może dzięki temu mam lepszy kontakt z ciocią.

Rano wszystko spakowałam i zapakowałam do samochodu cioci, po czym ona wsiadła za kierownicę, a ja wróciłam po gitarę. Gdy z powrotem wyszłam przed dom obok auta stał Ian.
- Co? - Spytałam szorstko.
- Nancy przepraszam – mówił całkiem poważnie – wyszło głupio, wiem, ale masz rację... powinniśmy to zakończyć porządnie jak dorośli?
- Dorośli? Najpierw mi zarzucasz, że cię zaliczyłam i zwiałam, a potem sam wracasz do swojej dziewczyny, którą uderzyłeś, wyzwałeś i po zerwaniu mnie przeleciałeś. Oboje jesteście chorzy, ale ja nie chcę w tym uczestniczyć. Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy. Żegnaj Ian.

Wsiadłam do auta i odjechałam nawet się nie oglądając.




Przepraszam, że takie krótkie, ale już niedługo zabieram się za książkę. Mam nadzieję, że wytrzymacie ;)
Póki co: WESOŁYCH ŚWIĄT! : * 

3 komentarze:

  1. Również życzę Wesołych ;> i czekam na nowości ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie coś nowego? ;-)

    OdpowiedzUsuń