-
Siema ludzie – Ian przywitał się ze swoimi znajomymi, którzy
siedzieli już przy ognisku i przedstawił mnie – to jest Nancy.
-
Cześć – powiedziałam, a jego znajomi zaczęli mi się po kolei
przedstawiać.
-
Cześć. Jestem Cassie – niska, czerwonowłosa dziewczyna. Miała
duże, błękitne oczy i długie, kręcone włosy.
-
Ja jestem Jared – młody klon Timberlake'a.
-
Honey – rude włosy i figura anorektyczki – ładna jesteś.
-
Nawet o tym nie myśl – rzucił Ian – jest moja.
Stałam
jak ogłupiała, kiedy cała reszta chichotała.
-
Honey jest biseksualna, a ty Ian masz dziewczynę.
-
Już nie – Ian uśmiechnął się szeroko i wzniósł toast, co
było dla mnie lekkim zdziwieniem.
Gdy
po jakimś czasie rozłożyliśmy namiot poszliśmy się kąpać.
Jezioro było duże, czyste i nawet płytkie (ale tylko z brzegu,
potem była jakby wielka dziura i trzeba było uważać). Gdy
siedziałam na pomoście ktoś do mnie podpłynął i ochlapał.
Dochodził późny wieczór, a wszyscy prawie poszli spać. Więc to
był Ian.
-
Wskakujesz? - Spytał.
-
Nie, jestem śpiąca szczerze mówiąc, więc chyba pójdę się
położyć. Dobranoc – wstałam, ale on dopadł mnie na brzegu.
-
Nie uciekaj jeszcze - powiedział dotykając moich włosów.
-
Jesteś chyba trochę pijany, co? - Pokręcił głową, a ja się
zaśmiałam. Sama byłam lekko wstawiona, ale nie aż tak – chodź,
zaprowadzę cię do twojego namiotu.
-
Lubię cię Nancy, wiesz?
Bełkotał
jak pokręcony.
-
Ja ciebie też.
Położyłam
go w jego namiocie, zdjęłam buty i nakryłam lekko kocem.
-
Nancy – zaczął siadając – możemy chwilę pogadać? -
Spojrzałam na niego spode łba - nie jestem pijany, serio.
Zapięłam
więc zamek i usiadłam wygodniej obok niego, pod kocem.
-
Pewnie uważasz mnie za dupka, bo uderzyłem Carmen. Ale ona
zasłużyła. Nie znasz jej.
-
Ian – przerwałam mu – nie obchodzi mnie to. Tak, byłam trochę
zaskoczona twoim zachowaniem, ale to wasze sprawy. Nie moje. I nie
chcę się w nie wtrącać.
Uśmiechnął
się i powiedział:
-
Masz naprawdę ładne oczy.
-
Powinnam już iść. Oboje trochę dziś wypiliśmy i coś czuję, że
nie może się to dobrze skończyć.
Ian
mnie nie puścił, tylko pocałował. Mocno, wolno i namiętnie. Nie
mogłam się od niego oderwać. Poddałam się tej magii. Wiedziałam,
że nie powinniśmy tego robić, ale nie potrafiłam się
powstrzymać. Nagle leżał na mnie i muskał palcami mój brzuch,
jadąc coraz wyżej. Nie przeszkadzało mi to, poddałam się
całkowicie i nie myślałam o tym by przestać. Nagle, nawet nie
wiem kiedy byliśmy tylko w samej bieliźnie. Potem jedyne co
pamiętam to to jak Ian zakładał prezerwatywę, nasze nagie ciała
łączące się w jedność i sen.
Obudziłam
się rano i zaczęłam się rozglądać. Nie byłam w swoim namiocie
i nie byłam sama. Nagle sobie uzmysłowiłam co my zrobiliśmy
poprzedniej nocy. Nie żeby mi się to nie spodobało, ale tak nie
wypada! Cholera! Dobrze, że to nie pierwszy raz, bo tego bym
żałowała. Nie żebym się w Nowym Jorku się puszczała, ale
chłopaka miałam.
Ian
jeszcze spał. Szybko się ubrałam i wyszłam. Spakowałam swoje
rzeczy, namiot zostawiłam. Składanie go zrobiłoby duży hałas, a
chciałam stamtąd uciec. Nie byłam dumna z tego, że ostatniej nocy
poszliśmy do łóżka i nie wiem jak bym zareagowała, gdybym go
zobaczyła dziś.
Wyszłam
na drogę i stopem
dojechałam do Winnipeg, a potem autobusem do domu ciotki.
-
Cześć – powiedziała, gdy
minęłam
ją w korytarzu - a
ty co tak wcześnie?
Wzruszyłam
ramionami, minęłam
ją i zamknęłam
się w pokoju.
Napisałam do Destiny długiego SMS z prośbą o radę, po czym
poszłam się wykąpać z nadzieją zmycia wstydu.
Gdy wyszłam
spod przyrznica poszłam się ubrać. Ciągle myślałam o ostatniej
nocy. Nie żeby nie było fajnie, ale teraz czuję się jak dziwka.
Cioci wciąż nie było, więc zrobiłam sobie jakieś porządne
śniadanie i usiadłam do stołu w kuchni. Nie miałam nawet ochoty
oglądać telewizji. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
Poszłam otworzyć, a tam stał nie kto inny jak Ian. Wszedł do
wnętrza mieszkania, był trochę wkurzony. Zamknął drzwi
kopniakiem, oparł się o ścianę obok i włożył ręce do
kieszeni. Czekał.
- Co ty tu
robisz? - Spytałam pierwsza.
- Chyba musimy
porozmawiać – uniósł brwi, po czym zapytał – czemu tak szybko
uciekłaś?
- Posłuchaj to
co wczoraj się zdarzyło to...
- Tylko nie mów
mi, że to wakacyjny wybryk, zaliczyłaś mnie i nara. Okey, może
byliśmy trochę wypici, ale to było szczere, nawet jeśli
nieodpowiedzialne. Nie chcę tego tak kończy... w ogóle nie chcę
tego kończyć. Znajomości z tobą i...
- I co? Ja też
nie, ale jak ty to sobie wyobrażasz? - Spojrzał na mnie pytająco,
więc wyjaśniłam – okey, masz rację co do wczoraj. Ja też tak
uważam, ale przecież gdy skończą się wakacje, wracam do nowego
Jorku.
Staliśmy przez
chwilę w ciszy, aż Ian podszedł do mnie i mocno mnie pocałował.
Niechętnie się od niego odsunęłam, otworzyłam drzwi i
powiedziałam:
- Powinieneś
już iść. Przepraszam.
Wyszedł nie
spojrzawszy się za siebie. Trzasnęłam drzwiami i z płaczem
rzuciłam się na łóżko w moim pokoju, potem zasnęłam.
Kiedy się
obudziłam był wieczór. Zeszłam do kuchni, gdzie siedziała ciotka
z jakąś kobietą. Pamiętam ją z dzieciństwa, to przyjaciółka
cioci.
- Dobry wieczór
– przywitałam się z kobietą i oznajmiłam cioci – idę się
przejść.
- Tylko się
ogarnij wpierw, wyglądasz jakbyś dopiero co wstała.
- Bo tak jest –
zmusiłam się na uśmiechu i poszłam do łazienki.
Następna (i ostatnia) część w środę. W święta zaczynam zabierać się za kolejną książkę, ponieważ mam wenę i wgl, w dodatku będę miała sporo wolnego, więc niedługo kolejna długa opowieść :)
Tak szybko koniec? :( no, ale czekam z niecierpliwością na dłuższą opowieść :>
OdpowiedzUsuń