sobota, 12 kwietnia 2014

Nancy / 2

- O cześć! - Rzuciła ciotka w korytarzu – i jak mecz? Poznałaś kogoś?
- Mecz średni, poznałam Iana. Wybierasz się gdzieś?
- Do Winnipeg. Jedziesz może ze mną?
- Nie, dzięki. Pójdę się położyć i zadzwonię jeszcze do rodziców.
Pożegnałyśmy się i poszłam do pokoju. Zadzwoniłam do rodziców, porozmawiałam z nimi chwilę i weszłam na Facebooka.
Kilka wiadomości, parę osób dostępnym. Świetnie. Większość moich znajomych spędza fajnie wakacje, a ja tu utknęłam. Ale jeśli pomyśleć głębiej, może to nie będzie takie złe lato. Dostałam wiadomość od Destiny – mojej najlepszej przyjaciółki: „Hej mała! Jak tam na wsi?”
Nie była dostępna, więc postanowiłam zadzwonić do niej na następny dzień.
Wreszcie położyłam się spać.

Cały dzień przesiedziałam w domu. Siedziałam przed komputerem, oglądałam telewizję, no i zadzwoniłam do Destiny. Pytała co słychać, co porabiam i czy napisałam coś nowego. Dowiedziałam się także, że moja ulubiona kapela daje jutro koncert w Nowym Jorku. Uwielbiam ich i byłam smutna, że nie zobaczę tego na żywo.
Gdy z nudów przewracałam kanały ciotka spytała:
- A może gdzieś wyjdziesz?
- Gdzie? Albo raczej z kim? - Odpowiedziałam z ironią.
- A Ian? - Spytała unosząc brew do góry.
- Ma dziewczynę.
- Ostatnio coś nie wyglądają jak para.
-Znasz go? - Spytałam wyłączając telewizję i odwracając się do niej.
- Tak, to bardzo miły chłopak, ale uważaj z nim. Lubi zdobywać dziewczyny. Ale słyszałam, że jest świetnym przyjacielem.
- Wiesz co? Może jednak pójdę się przejść.
Ciocia uśmiechnęła się, a ja wyszłam z gitarą. Może nawiązuję z nią lepszy kontakt, jest przecież lepszą osobą niż mi się wydawało.
Poszłam do parku i usiadłam na ławce jak najdalej ludzi. Kręciło się parę osób z dziećmi, ale to nic. Mam jakiś nagły przypływ weny i chcę coś napisać. Dobrze mi szło dopóki ktoś nie zaszedł mnie od tyłu, albo raczej nie zorientowałam się, że tam stoi.
- Cześć – powiedział siadając obok.
- Cześć Ian. Co ty tu robisz? Albo nie... jak długo tu stoisz?
-Wystarczająco by wiedzieć, że masz talent.
Uśmiechnął się, a ja odłożyłam gitarę na bok, lekko zawstydzona.
- Dzięki – odparłam i zarzuciłam za ucho kosmyk włosów – ale to jeszcze nie skończone.
- A zagrasz mi chociaż to co masz? - Uniosłam brwi do góry – nie daj się prosić, dziś moje urodziny.
- To wszystkiego najlepszego – powiedziałam na co on się uśmiechnął jak zwycięzca. Trzeba przyznać, uśmiech ma powalający.
Wzięłam więc gitarę, ale zamiast zagrać mu moją nieskończona piosenkę zagrałam zwykłe, proste i dobrze znane „Happy Birthday”. Kiedy skończyłam zaczął klaskać i się śmiać.
Zaczęliśmy rozmawiać, aż nagle spytał:
- Dziś z kilkoma znajomymi jedziemy na noc nad jezioro Winnipeg. Może chcesz jechać z nami?
- Ja? - Pokiwał głową – ale z twoich znajomych znam tylko twoją dziewczynę i w dodatku raczej za sobą nie przepadamy.
- Jej nie będzie, a moi kumple są spoko i cię polubią.
- No nie wiem.
- Przyjadę po ciebie około siódmej wieczorem.
Kiwnęłam głową i rozeszliśmy się.

- Ciociu! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania.
- Co się stało? - Spytała, gdy znalazłam ją w kuchni.
- Mogę jechać ze znajomymi na nockę nad jezioro? - Spytałam z niewinnym uśmieszkiem.
- Jakimi znajomymi? - Uniosła lewą brew.
- No wiesz...Znajomymi Ian'a...
Po chwili milczenia zgodziła się, a ja dziękując wpadłam do swojego pokoju.
Spakowałam do torby potrzebne rzeczy, zjadłam z ciocią obiad i wyszłam przed dom.
- Cześć – rzuciłam schodząc z ostatniego schodka - fajny samochód.
Ian stał obok czarnego jeepa. Nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie. Był zły.
- Coś się stało? - Spytałam.
- Zerwałem z Carmen - wytrzeszczyłam oczy - widziałem ją przed chwilą z innym facetem. Cały czas mnie okłamywała.
- Przykro mi.
Uśmiechnął się smutno i otworzył mi drzwi. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale podbiegła Carmen i zaczęła się tłumaczyć. Nic nie rozumiałam z ich kłótni. Nagle Ian wymierzył Carmen policzek. Nie mocny, no ale przecież... Cofnęłam się zaszokowana.
- Jesteś zwykła suką Carmen – rzucił do niej jeszcze i spojrzał na mnie.
- To ja może lepiej pójdę – wydukałam i chciałam odchodzić, kiedy złapał mnie za ramiona i powiedział.
- Nie, Nancy proszę, przepraszam, ale zasłużyła. Ciebie nigdy bym nie skrzywdził.
- Kłamca – Carmen stała już obok. Prosta i wkurzona, jak zła królowa suk.
Stałam przez chwilę zerkając to na chłopaka, to na dziewczynę.

- Sorry, ale nie ufam plastikom – rzuciłam do carmen i wsiadłam do auta.



Przepraszam, że spóźnione, ale wczoraj się nie wyrobiłam :)

A tutaj jeszcze zapraszam - moja szkoła ;)

https://www.youtube.com/watch?v=2qsWXbI34Ws

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz