- O
cześć! - Rzuciła ciotka w korytarzu – i jak mecz? Poznałaś
kogoś?
- Mecz
średni, poznałam Iana. Wybierasz się gdzieś?
- Do
Winnipeg. Jedziesz może ze mną?
- Nie,
dzięki. Pójdę się położyć i zadzwonię jeszcze do rodziców.
Pożegnałyśmy
się i poszłam do pokoju. Zadzwoniłam do rodziców, porozmawiałam
z nimi chwilę i weszłam na Facebooka.
Kilka wiadomości, parę
osób dostępnym. Świetnie. Większość moich znajomych spędza
fajnie wakacje, a ja tu utknęłam. Ale jeśli pomyśleć głębiej,
może to nie będzie takie złe lato. Dostałam wiadomość od
Destiny – mojej najlepszej przyjaciółki: „Hej mała! Jak tam na
wsi?”
Nie była dostępna, więc
postanowiłam zadzwonić do niej na następny dzień.
Wreszcie
położyłam się spać.
Cały dzień
przesiedziałam w domu. Siedziałam przed komputerem, oglądałam
telewizję, no i zadzwoniłam do Destiny.
Pytała co słychać, co
porabiam i czy napisałam coś
nowego. Dowiedziałam się także, że moja ulubiona kapela daje
jutro koncert w Nowym Jorku. Uwielbiam
ich i byłam smutna, że nie zobaczę tego na żywo.
Gdy z nudów
przewracałam kanały ciotka
spytała:
- A może
gdzieś wyjdziesz?
- Gdzie? Albo
raczej z kim? - Odpowiedziałam z ironią.
- A Ian? -
Spytała unosząc brew do góry.
- Ma
dziewczynę.
- Ostatnio coś
nie wyglądają jak para.
-Znasz go? -
Spytałam wyłączając
telewizję i odwracając się do niej.
- Tak, to
bardzo miły chłopak, ale
uważaj z nim. Lubi zdobywać dziewczyny. Ale słyszałam,
że jest świetnym przyjacielem.
- Wiesz co?
Może jednak pójdę się przejść.
Ciocia
uśmiechnęła się, a ja wyszłam z gitarą. Może nawiązuję z nią
lepszy kontakt, jest przecież lepszą osobą niż mi się wydawało.
Poszłam do
parku i usiadłam na ławce jak najdalej ludzi. Kręciło się parę
osób z dziećmi, ale to nic. Mam jakiś nagły przypływ weny i chcę
coś napisać. Dobrze mi szło dopóki ktoś nie zaszedł mnie od
tyłu, albo raczej nie zorientowałam się, że tam stoi.
- Cześć –
powiedział siadając obok.
- Cześć Ian.
Co ty tu robisz? Albo nie... jak długo tu stoisz?
-Wystarczająco
by wiedzieć, że masz talent.
Uśmiechnął
się, a ja odłożyłam gitarę na bok, lekko zawstydzona.
- Dzięki –
odparłam i zarzuciłam za ucho kosmyk włosów – ale to jeszcze
nie skończone.
- A zagrasz mi
chociaż to co masz? - Uniosłam brwi do góry – nie daj się
prosić, dziś moje urodziny.
- To
wszystkiego najlepszego – powiedziałam na co on się uśmiechnął
jak zwycięzca. Trzeba przyznać, uśmiech ma powalający.
Wzięłam więc
gitarę, ale zamiast zagrać mu moją nieskończona piosenkę
zagrałam zwykłe, proste i dobrze znane „Happy Birthday”. Kiedy
skończyłam zaczął klaskać i się śmiać.
Zaczęliśmy
rozmawiać, aż nagle spytał:
- Dziś z
kilkoma znajomymi jedziemy na noc nad jezioro Winnipeg. Może chcesz
jechać z nami?
- Ja? - Pokiwał
głową – ale z twoich znajomych znam tylko twoją dziewczynę i w
dodatku raczej za sobą nie przepadamy.
- Jej nie
będzie, a moi kumple są spoko i cię polubią.
- No nie wiem.
- Przyjadę po
ciebie około siódmej wieczorem.
Kiwnęłam
głową i rozeszliśmy się.
-
Ciociu! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania.
-
Co się stało? - Spytała, gdy znalazłam ją w kuchni.
-
Mogę jechać ze znajomymi na nockę nad jezioro? - Spytałam z
niewinnym uśmieszkiem.
-
Jakimi znajomymi? - Uniosła lewą brew.
- No wiesz...Znajomymi
Ian'a...
Po
chwili milczenia zgodziła się, a ja dziękując wpadłam do swojego
pokoju.
Spakowałam
do torby potrzebne rzeczy, zjadłam z ciocią obiad i wyszłam przed
dom.
-
Cześć – rzuciłam schodząc z ostatniego schodka - fajny
samochód.
Ian
stał obok czarnego jeepa. Nie wyglądał na zadowolonego, wręcz
przeciwnie. Był zły.
-
Coś się stało? - Spytałam.
-
Zerwałem z Carmen - wytrzeszczyłam oczy - widziałem ją przed
chwilą z innym facetem. Cały czas mnie okłamywała.
-
Przykro mi.
Uśmiechnął
się smutno i otworzył mi drzwi. Chciałam
coś jeszcze powiedzieć, ale podbiegła Carmen i zaczęła się
tłumaczyć. Nic nie rozumiałam
z ich kłótni. Nagle Ian wymierzył Carmen policzek. Nie mocny, no
ale przecież... Cofnęłam się zaszokowana.
-
Jesteś zwykła suką Carmen – rzucił do niej jeszcze i spojrzał
na mnie.
-
To ja może lepiej pójdę – wydukałam i chciałam odchodzić,
kiedy złapał mnie za ramiona i powiedział.
-
Nie, Nancy proszę, przepraszam, ale zasłużyła. Ciebie nigdy bym
nie skrzywdził.
-
Kłamca – Carmen stała już obok. Prosta i wkurzona, jak zła
królowa suk.
Stałam
przez chwilę zerkając to na chłopaka, to na dziewczynę.
-
Sorry, ale nie ufam plastikom – rzuciłam do carmen i wsiadłam do
auta.
Przepraszam, że spóźnione, ale wczoraj się nie wyrobiłam :)
A tutaj jeszcze zapraszam - moja szkoła ;)
https://www.youtube.com/watch?v=2qsWXbI34Ws
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz